Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

Witam, chciałabym poznać Waszą opinię nt. takiej sytuacji.

 

Mam córkę 5 lat. Zwykle bardzo się złościła kiedy przegrywała w jakąś grę albo widziała, że może przegrać. Przerywała grę, płakała albo się złościła. Ostatnio graliśmy w grę razem z nią i mężem. Podczas gry powiedziała "To nieważne, czy przegram czy wygram". To było coś nowego. Ja to zrozumiałam tak, że w ten sposób próbuje sobie poradzić z ewentualną przegraną, że rozumie, że to zabawa i nic się wielkiego nie stanie jak przegra. Powiedziałam, że ma rację. Na to mąż "Ale oczywiście, że to ważne. Masz grać tak żeby wygrać". Na to ona w płacz i znów powtarza, że nieważne. Ja staram się ją wspierać. Mąż dalej swoje. Proszę go żeby przestał, mówię, że robi jej przykrość i że to niepotrzebne. Ona dalej płacze. Dla mnie to było ewidentne wywieranie na nią presji w sytuacji, kiedy ona chciała dalej grać i starała się wygrać, ale jednocześnie próbowała się pogodzić z sytuacją, że może przegrać. W końcu ją uspokoiłam i grała dalej. Niestety tak się stało, że przegrała. I w płacz, ale powtarza, że to nieważne, że przegrała. Mąż na to "Właśnie że ważne, trzeba tak grać żeby wygrać. Wygrywanie jest przyjemne. No niestety ale my wygraliśmy". I zaczął się z niej śmiać na cały głos. Wtedy ona całkiem się rozpłakała i uciekła do swojego pokoju. Wkurzyłam się na męża i zaczęłam się z nim kłócić jak mógł się tak zachować, dlaczego robi jej przykrość i ją zniechęca. On na to, że musi być ambitna a nie mówić, że to nieważne czy przegra, czy wygra. Że po przegranej ma wyciągnąć wnioski i chcieć dalej grać żeby wygrać. I że specjalnie się z niej śmiał żeby wyśmiać taką postawę "nieważne". Potem niby z nią rozmawiał i powiedział jej, że wcale się z niej nie śmiał tylko chciał ją nauczyć jak być ambitną. I że przecież on ją kocha i nie chciałby zrobić jej przykrości. Ale wcale nie przeprosił za to, że się z niej śmiał. Kiedy mówiłam mu, że zrobił jej przykrość i powinien przeprosić, to jeszcze mnie powiedział przy dziecku, że mam "Nie ględzić" i że "Mama nic nie rozumie". Mąż zachowuje się, jakby nic się nie stało i twierdzi, że jestem przewrażliwiona i takim zachowaniem robię dziecku krzywdę (!!!). Dla mnie to jakiś zupełny brak empatii a nawet sadyzm, do tego manipulowanie dzieckiem i wmawianie mu, że tata nic złego nie zrobił, ignorowanie jej przykrości. Nie wspomnę o braku szacunku do mnie i poważaniu mojej wiarygodności przy dziecku. Niestety takie sytuacje się powtarzają. Od wczoraj o tym myślę i gotuję się w środku. Co o tym myślicie, czy ja przesadzam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, renata34 napisał:

Witam, chciałabym poznać Waszą opinię nt. takiej sytuacji.

 

Mam córkę 5 lat. Zwykle bardzo się złościła kiedy przegrywała w jakąś grę albo widziała, że może przegrać. Przerywała grę, płakała albo się złościła. Ostatnio graliśmy w grę razem z nią i mężem. Podczas gry powiedziała "To nieważne, czy przegram czy wygram". To było coś nowego. Ja to zrozumiałam tak, że w ten sposób próbuje sobie poradzić z ewentualną przegraną, że rozumie, że to zabawa i nic się wielkiego nie stanie jak przegra. Powiedziałam, że ma rację. Na to mąż "Ale oczywiście, że to ważne. Masz grać tak żeby wygrać". Na to ona w płacz i znów powtarza, że nieważne. Ja staram się ją wspierać. Mąż dalej swoje. Proszę go żeby przestał, mówię, że robi jej przykrość i że to niepotrzebne. Ona dalej płacze. Dla mnie to było ewidentne wywieranie na nią presji w sytuacji, kiedy ona chciała dalej grać i starała się wygrać, ale jednocześnie próbowała się pogodzić z sytuacją, że może przegrać. W końcu ją uspokoiłam i grała dalej. Niestety tak się stało, że przegrała. I w płacz, ale powtarza, że to nieważne, że przegrała. Mąż na to "Właśnie że ważne, trzeba tak grać żeby wygrać. Wygrywanie jest przyjemne. No niestety ale my wygraliśmy". I zaczął się z niej śmiać na cały głos. Wtedy ona całkiem się rozpłakała i uciekła do swojego pokoju. Wkurzyłam się na męża i zaczęłam się z nim kłócić jak mógł się tak zachować, dlaczego robi jej przykrość i ją zniechęca. On na to, że musi być ambitna a nie mówić, że to nieważne czy przegra, czy wygra. Że po przegranej ma wyciągnąć wnioski i chcieć dalej grać żeby wygrać. I że specjalnie się z niej śmiał żeby wyśmiać taką postawę "nieważne". Potem niby z nią rozmawiał i powiedział jej, że wcale się z niej nie śmiał tylko chciał ją nauczyć jak być ambitną. I że przecież on ją kocha i nie chciałby zrobić jej przykrości. Ale wcale nie przeprosił za to, że się z niej śmiał. Kiedy mówiłam mu, że zrobił jej przykrość i powinien przeprosić, to jeszcze mnie powiedział przy dziecku, że mam "Nie ględzić" i że "Mama nic nie rozumie". Mąż zachowuje się, jakby nic się nie stało i twierdzi, że jestem przewrażliwiona i takim zachowaniem robię dziecku krzywdę (!!!). Dla mnie to jakiś zupełny brak empatii a nawet sadyzm, do tego manipulowanie dzieckiem i wmawianie mu, że tata nic złego nie zrobił, ignorowanie jej przykrości. Nie wspomnę o braku szacunku do mnie i poważaniu mojej wiarygodności przy dziecku. Niestety takie sytuacje się powtarzają. Od wczoraj o tym myślę i gotuję się w środku. Co o tym myślicie, czy ja przesadzam?

nie, nie przesadzasz. 

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To chyba zalezy jaka gra. W chinczyka to losowosc i poprostu zabawa,w eurobiznes juz kazda bledna decyzja moze byc przyczyna przegranej.

Wiec mysle ze jezeli sytuacja z gra losowa jest dziwna i Twoj maz dziecinny,o tyle gdy chodzi o gre strategiczna to maz ma troche racji,bo takie gry ucza sytuacji przyczynowo skutkowej.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Akurat to była Jenga. Dziecko było chętne do gry i kombinowało jak wyciągać klocki żeby wieża się nie przewróciła i była to dla niej zabawa. Mąż swoimi uwagami doprowadził ją do płaczu, a potem w moim odczuciu pastwił się nad nią bo przegrała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, renata34 napisał:

Akurat to była Jenga. Dziecko było chętne do gry i kombinowało jak wyciągać klocki żeby wieża się nie przewróciła i była to dla niej zabawa. Mąż swoimi uwagami doprowadził ją do płaczu, a potem w moim odczuciu pastwił się nad nią bo przegrała.

Dziecko trzeba nauczyc zarowno wygrywac jak i przegrywac. Przegrywamy bowiem rownie czesto jak wygrywamy. Sztuka jest podniesc sie po tym, pogodzic z porazka i ruszac dalej bogatszym w nowe doswiadczenia i to jest wiedza ktora rodzice powinni przekazac dziecku. Jezeli bedziecie wychowywac corke tak jak chce Twoj maz Autorko, to wychowacie potwora, ktory bedzie dazyl po trupach do celu lub osobe ktora w koncu sie zalamie gdy nie bedzie w trupachporadzic sobie z jakas sytuacja i " wygrac". Podlym jest rowniez smianie sie z przegranej dziecka w sytuacji gdy rywalizuje z doroslymi. Z zalozenia nie ma z nimi szans. Gra powinna byc zabawia i pomyslem na mile spedzenie czasu. Wygrana czy przegrana nie powinny miec najmniejszego znaczenia. 

Ktos sugerowal zabranie corki do psychologa, mysle, ze taka wizyta przydalaby sie mezowi. Ewidentnie jest skrzywiony i krzywdzi wlasne dziecko. Obawiam sie, ze z czasem bedzie tylko gorzej. Co bedzie gdy mala pojdzie do szkoly, gdy nie bedzie miala tylko piatek czy szostek, gdy przegra w jakims konkursie. Twoj maz Autorko, z takim podejsciem, zgotuje jej pieklo. 

  • Like 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×