tiger_2013 0 Napisano 18 godzin temu (edytowany) Witam wszystkich forumowiczów. Tak jak w temacie, ostatnio z żoną się pokłóciliśmy i dała mi ultimatów, że sprzedaje mieszkanie które jest obecnie na mnie i bierzemy kredyt pół na pół albo rozwód. Opiszę z grubsza naszą sytujację. Jesteśmy małżeństwem od 9 lat, mamy dwóję dzieci które kocham ponad wszystko. Jeszcze przed małżeństwem moja żona chciała mieć rozdzielność majątkową. Tak zrobiliśmy, każdy się na to zgodził. Po małżeństwie kiedy dzieci miały się pojawić, to nie mieliśmy pieniędzy na duże mieszkanie. Zamieszkaliśmy w mieszkaniu, które wcześniej jeszcze miałem darowane od ojca. Żona już była w ciąży. Oczywiście moja żona nie chciała wejść do tego mieszkania zanim nie zrobie generalnego remontu, bo był tam klimat PRL. Remont zrobiłem, do którego się nie dokładała bo wiadomo nie jej mieszkania (wydałem na tamte czasy 50tys) i wtedy się wprowadziliśmy. Mieliśmy dwa pokoje i w sumie mieszkaliśmy już w piątkę (Ja, żona, dwójka dzieci i jej mama do pomocy). Jej mama mieszkała z nami około 2 lat. Kiedy dzieci kończyły przedszkole, to zaczęliśmy szukać większe mieszkanie. Znaleźliśmy za około 1mln. Ojciec zaoferował, że da mi 1/3 darowizny, 1/3 miałem ja i resztę brałbym na kredyt. Moja żona bardzo się buntowałą, bo chciała wspolnie brać zeby była całość na kredyt za 1mln i zeby ona była współwłacicielką. Ja nie byłem za braniem takiego dużego kredytu, skoro ojciec mogł pomoc a i tak to wszystko jest robione dla dzieci. Przeprowadziliśmy się w końcu. Często się kłócimy i często jak ma coś sprzątać, to żona mówi że to nie jej mieszkanie i nie będzie sprzątać. Z drugiej strony komu mają pomoć rodzice jak nie swoim dzieciom, po co mielibyśmy tak wielki kredyt brać w wieku 40 lat. I tak to wszystko zostanie dla dzieci. Ciągle ma pretensje, ze to nie jej. Swoją drogą żona niogdy nie musiała za nim płacić, pracuje i do niczego się nie musi dokładać i nie mam do niej o to pretensji. OStatnio tak się pokłóciliśmy, to pojechałą z dziećmi do swoich rodziców. Zostawiła mnie na weekend i powedziała, ze jak mamy być razem to mam sprzedać to mieszkanie i mamy wziąć wspolny kredys pół na pół bo inaczej rozwód. Powiedziała, że wtedy też będziemy mogli pomyśleć o terapii małżeńskiej. Ja jej powiedziałem, żebyśmy zaczęli od terapii małżeńskiej a nie od sprzedaży mieszkania i brania kredytu. Co z tego jak nie potrafimy się dogadać w innych kwestiach, weźmiemy kredyt na inne mieszkanie i będzie lepiej ? Bo ja nie sądzę, że taka kolejność jest ok. Dodam też, że praktycznie od początku małżeństwa sam piorę swoje rzeczy, często gotuje dla nas wszystkich, sprzątam, myje okna, co roku wyjeżdzamy na wakacje które ja finasnuje i żona nie musi nic się dokładać. Przelewalm też około 3tysięcy miesięcznie na jedzenie i opłacam dodatkowo wszystkie rachunki Edytowano 18 godzin temu przez tiger_2013 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach