Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość danulka

Sama prosiłam się o cierpienie

Polecane posty

Bambam, chyba jednak niezbyt dokładnie czytałeś to o czym pisałam... Nie mama wyrzutów sumienia z powodu \"zdrady\" jak to nazwałeś co się mnie wydarzyło... Przecztaj początek - moje wyznanie....Żyłam sobie w swojej skorupie, wiele lat myśląc wyłącznie o swojej rodzinie, najbliższej i tej dalszej. Wszystko co robiłam, robiłam dla innych..., mnie nie było, nie wiem nawet czy było mi z tym dobrze, nie zastanawiałam się nad tym... Po tej przygodzie ocknęłam się , otworzyłam oczy i spostrzegłam, że jestem dla nich (tych najblizszych) służącą, która ma dbać o dom, dostarczać pożywienie, dbać o ubrania, porządek, zarabiać, kombinować tak by na wszystko starczyło. Gdy trzeba było coś zrobić dla mnie (np. niedyspozycja zdrowotna) wielkie zdziwienie, ona czegoś chce....?. Wiem, że to moja wina tak ich przyzwyczaiłam, a może nie miałam innego wyjścia...? Jedno wiem, moja rodzina na tym nie ucierpiała, nigdy nie pozwoliłam sobie na zaniedbania, tylko robiłam to wszystko z większą ochotą, to uczucie dodawało mi sił..., chcialo mi się żyć..., byłam silniejsza, piękniejsza, weselsza a z tego wszysczy skorzystali... W domu zrobiło się jaśniej... Czytająć Twoją wypowiedź bambam, mam wrażenie, że ktoś Cię skrzywdził...., może właśnie w taki sposób jak piszesz o mnie... Ja myślę, że moj przypadek jest inny... Fakt szukałam czegoś takiego o czym wspomniał JATU, bo mi tego brakowało w moim związku ale tylko po to by moje wspólne życie z wybranym przed laty mężczyzną stało się lepsze, przyjemniejsze... Wiem, że to działa....On wiedział, że rozmawiam przez gg z mężczyzną (tylko nie wiedzial w jaki sposób), żartował że to mi dobrze robi..., więc chyba nie był to straszny występek?. P.S. Jestem teraz młodsza o 10 kg, i dalej sie odmładzam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam za soba cos co moglabym porownac do opisywanych przez Was sytuacji ale wtedy jeszcze nie bylo internetu. Kilkanascie lat temu... Wiem wiec o czym piszecie. Teraz tez nie jest mi latwo ale nie bede pakowac sie w zadne uklady ani przygody tego typu. Dlaczego? Pomijajac zwykla lojalnosc i przyzwoitosc - nie mam ochoty komplikowac sobie zycia i w konsekwencji wyladowac w tym samym miejscu, sytuacji tylko z inna osoba u boku. W bajki to ja juz od dawna nie wierze. Tak jest w malzenstwie, uczucia sie zmieniaja (nie wygasaja), jest czesto obojetnosc (czyzby tylko jednostronna?), a jak partner nas odbiera? Kto wie, to nas nie interesuje tylko patrzymy na siebie, na nasze odczucia ktore sa jego wina (tak to widzimy), zjawia sie ktos kto rzuca nam kilka milych slowek, rozmawia z nami, slucha (powiew swiezosci) - i juz jest ksieciem z bajki, juz jest porozumienie dusz, nadawanie na tych samych falach - a czy nie sadzicie ze to tylko Wasza interpretacja, kazdy widzi to co chce widziec, myslenie zyczeniowe i jakby tego nie nazwal... Jesli mialabym z malzenstwa swego zrezygnowac to na pewno nie dla innego faceta (ktory po latach bedzie taki sam, skorka za wyprawke sie nie oplaci) ale dla samej siebie. Moze tak mysle bo u mnie nie jest jak u wielu z Was - wszystko idzie normalnie, zdrowo - mam chore dziecko i chorego meza wiec chyba nie mam czasu na gadanie z nieznajomymi przystojniakami z netu. Nie tyle czasu co ochoty, nic nowego mi nie powiedza, wszystko juz slyszalam. Nie, nie gram twardziela tylko jestem realistka po prostu. Nie wspolczujcie mi - jestem osoba szczesliwa i zadowolona z zycia. Mam swoje hobby, fajna prace (pracuje dla siebie), podrozuje, dzialam spolecznie, zajmuje sie domem, ogrodem, zwierzetami ktore hoduje, czasem wejde na net (mam takie swoje ulubione miejsca), pogadam z kims... Flirtowac? Szukac przygod wirtualnych? Chyba to nie dla mnie. Juz nie. Probowali mnie jacys obcy mezczyzni \"haczyc\" na necie i rozmowa byla krotka bo okazywalo sie ze nie jestem \"kompatybilna\". Dla mnie to smieszne gdy gosc prawi komplementy nawet nie wiedzac kim jestem - docenic moze mnie tylko ktos kto mnie zna. To chyba oczywiste. A pustoslowie komu potrzebne? Kiedys (nawiazuje do poczatku mojego postu) potrzebowalam poczuc sie kobieta wlasnie w taki sposob. Teraz wiem ze nia jestem i nie musi mi nikt tego potwierdzac. Czuje sie mlodo, wygladam mlodo, usmiecham sie czesto i ciesze sie zyciem. Podrywal mnie szef meza i kilku jego kolegow. Dostali kosza. Nie tylko dlatego ze zly to ptak co we wlasne gniazdo fajda ale... nie bawily mnie ich awanse, bardziej smieszyly. Jakos mi faceci przestali imponowac - a moze to kwestia przebywania w niewlasciwych srodowiskach? Poza tym mierzi mnie nawet mysl ze jakiemus obcemu facetowi moglabym opowiadac o swoich perypetiach w malzenstwie, sa pewne granice intymnosci ktorych przekraczac sie nie powinno. Nawet jesli nie zawsze jest dobrze. Nie ma czegos takiego jak braterstwo dusz na dluzsza mete - jest tylko kwestia umiejetnosci kompromisu i zrozumienia drugiej osoby. I tak pozostajemy roznymi istotami, nie dwiema polowkami jablka, to jakas idealistyczna bzdura. To cos co wmawiamy sobie sami po to zeby sie pozniej rozczarowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aadvark napewno masz rację, to nie chodzi o facetów, że inni są lepsi, mądrzejsi, że zrozumieją, ale właśnie o tę świeżość, nowe spojrzenie i myślę, że jeśli ktoś Cie pozna tak od środka, jeśli w rozmowach jesteś szczera, bo np, w rozmowach se swoim partnerem nigdy nie możesz sie na to zdobyć bo poprostu Cie nie słucha, bo Twoje problemy GO nie interesują to co masz zrobić?, nie mówic nic, zamknąć się w sobie? Ja tak zrobiłam i jak się zorientowałam byłam już po 40-stce. Naprawdę to ciężkie przebudzenie.... Dobrze jak ktoś może się spełniać w innych dziedzinach życia, ja tak mam( ciekawa praca, cudowne dzieci, książki) ale mimo wszystko czegoś mi brakowało, zrozumienia, potwierdzenia, że jestem jeszcze kobietą zdolną do uczuć i to otrzymałam... Nie wiem tylko czy ON też wyniosł z tego coś pozytywnego?, bo w żaden sposób nie mogę od niego tego wyciągnąć. Odciął się i już. Śmiem twierdzić, że z nim działo się inaczej, że jemu to przeszkadzało. No cóż uszanuję to , bo bardzo go polubiłam, nawet chyba bardziej niż polubiłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moze mnie jest latwiej bo po pierwsze: realizuje sie poprzez swoja tworczosc a po drugie: nie odczuwam potrzeby \"pokazywania\" swojego wnetrza, chyba weszlam w taki troche stoicki etap ze nie zalezy mi na tym czy ludzie mnie znaja, jako kogo mnie postrzegaja - wazne kim jestem dla siebie i dla tych ktorych kocham, na ktorych mi zalezy. Ale wiem doskonale o czym mowisz. Chyba wiekszosc malzenstw ma to samo. Tak sie czasem zastanawiam co ci nasi mezczyzni mogliby o nas powiedziec jak my tak o nich ze nie sluchaja, ze sa oschli itp. Moj maz akurat jest bardzo uczuciowy ale jego choroba (zaburzenia psychiczne) potrafia czasami dac w dupe az gwizda. Nie wymagam (i nigdy nie wymagalam) od niego zrozumienia \"kobiecej\" duszy bo to tak jakbys chciala zeby zaba spiewala jak slowik. Ja tez wielu meskich rzeczy nie rozumiem i jest OK. Wydaje mi sie ze z taka postawa (nie przyszla mi sama z siebie) jest mi latwiej. Nie czuje sie - jesli ktos chcialby mi to zarzucic - zubozona emocjonalnie - wrecz przeciwnie. Uczucia, emocje, doznania to przeciez nie tylko zwiazek i mezczyzna czy kobieta - to caly otaczajacy nas swiat. To tylko my sami sprowadzamy owo zagadnienie uczuc do jednego obiekty ograniczajac tym samym swoje spektrum postrzegania. Poszlam kiedys w gory do gorskiego stawu, trasa niezbyt trudna ale dluga, kamienista; widoki zapierajace dech, towarzystwo gorskich na wpol zdziczalych owiec - gdy dotarlam do jeziora \"odczulam\" piekno tego miejsca, usiadlam na kilkanascie minut na kamieniu i te chwile wspominam dzis jak cos specjalnego, szczegolnego. Wczoraj juz po zachodzie slonca wyszlam przed dom i wypatrywalam nietoperzy - gdzies w okolicy naszego domu (albo nawet w samym domu) gniezdzi sie kolonia karlikow, chcialam wypatrzyc miejsce z ktorego wylatuja (nie udalo mi sie) ale obserwowalam je ponad godzine. Od kilku lat obserwuje ptaki. Odwiedzam rozne ciekawe miejsca w poszukiwaniu nastrojowosci i widokow. Ciesze sie wlasnym towarzystwem w ktorym sie nie nudze. Milosc do mezczyzny nie wypelnia calego mojego zycia i nie jest jego sensem. Jest tylko czescia tego kim jestem i co robie. Kiedys bylo inaczej, wydawalo mi sie ze tylko milosc potrafi uleczyc pustke w sercu, niedosyt, niedostatek... Milosc do mezczyzny. Ale zamiast tego pokochalam siebie i to co mnie otacza. Meza kocham ale nie poswiecam mu wszystkiego ani od niego tego nie wymagam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam podobny probem jestem z facetem prawe 3 lata poznalismy sie na studiach zawsze to on szalal za mna w zeszlym roku oswiadczyl sie po czym wyjechalismy studiowac za granice mieszkamy razem od roku studiujemy i wszystko jest coraz gorzej ciagle sie klocimy on juz nie zwraca uwagi na mnie jakbymbyla powietrzem powiedzial ostatio ze nie wie czy mnie jeszcze kocha ja wracam z pracy po 20 a on nie pracowal i o tej godzinie wychodzil z domu wracal pozno w nocy wogole sie nie widywalismy jezeli juz to ciagle klotnie o to zenic mi nie pomaga w domu nie chce spedzac ze mna czasu ostatnio nawet sie nie kochamy ciagle mi cos zarzuca juz nie rozmawiamy tylko krzyczymy powiedzial ze nie potrafi zaakceptowac moich wad on ma jeszcze gorszemimo to akceptuje go kocham go bezgranicznie ale nie chce sie juz meczyc nie mam tu nikogo nie znam jeszcze jezyka i ciagle jestem taka samotna zadne rozmowy nie pomagaja on sie oddala odemnie coraz bardziej zaproponowalam zebysmy zamieszkali oddzielnie bylam pewna ze wtedy zacznie walczyc a on na to ze w takim razie wraca do Polski bo sam mieszkac nie bedzie ja sama tu niedam rady nie wiem co robic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem w kropce - skad wiesz ze sama nie dasz rady? Sprobowac przeciez mozesz. Tylko dlatego meczyc sie w nieudanym zwiazku ktory przeciez i tak sie rozpadnie (juz sie rozpadl) bo uwazasz (to Twoja opinia!) ze sobie rady nie dasz? Poznaj jakichs ludzi, zbliz sie do nich, zaprzyjaznij sie - przeciez jestes na studiach to masz jakichs znajomych i jestes mloda a w tym wieku latwiej o przyjaznie. Przekonasz sie po jakims czasie ze nie jest tak zle a moze nawet lepiej bez kogos kto tylko w zyciu przeszkadzal zamiast wspierac. Po prostu nie byliscie dla siebie - zdarza sie. Piszesz ze od roku studiujesz - to w takim razie jak to jest z tym jezykiem, studiujesz i nie znasz za dobrze? Moze cos zle zrozumialam... Zreszta - niewazne. Zyj dla siebie, dasz rady, zobaczysz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aardvark Podziwiam Cię i zazdroszczę , że jesteś w zgodzie z samą sobą. Ja jeszcze ciągle mam tęsknoty za niezrealizowanymi marzeniami. Może jest ich zbyt dużo, może za dużo....tych marzeń.... Wiem, że najprościej cieszyć się każdą chwilą, każdym najdrobniejszym szczegółem i ja chyba tak robię, przynajmniej się staram... Są tylko takie chwile, że nie mogę sie pogodzić z rzeczywistością, są to chwile buntu, takiego cichego buntu wewnątrz siebie to chyba tak z wiekiem przychodzi... Podobnie jak Ty uwielbiam piękne miejsca, krajobrazy, widok wschodzącego i zachodzącego słońca, przestrzeń, las. Lubie ładne przedmioty i jeszcze wiele, wiele innych rzeczy ale niestety nie mam na to czasu , czyt. pieniędzy...., albo poprostu nie mam motywacji by dążyć do tego wszystkiego.Oklapłam. I dlatego tak kurczowo uchwyciłam się tego mężczyzny, bo wniósł w moje życie jakąś odmianę. Niestety czuję, że moje akumulatory znowu się rozładowują.Muszę coś znaleźć, niekoniecznie w internecie i niekoniecznie miłóść...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do jestem-w-kropce. Musisz na jakiś czas przynajmniej zejść mu z oczu.Spróbować żyć dla siebie, może to go obudzi i jeśli on jeszcze daży Cię uczuciem to się opamiętai. Jeśli , tylko czeka na okazje by prysnąć, to chyba lepiej jeśli to zrobi teraz niż później, gdy odwrót będzie trudny. A co to za życie ze świadomością , że nie ma uczucia.....e...szkoda gadać... Dasz sobie radę napewno....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dawno
mnie tu nie było

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spalona
ja włąsnie mam tak teraz..identycznie..siedzę i wyję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma czego podziwiac ani zazdroscic. To chyba z wiekiem przychodzi. Pogodzona jestem na tyle zeby nie robic sobie z zycia niepotrzebnego bajzlu. Wystarczy to co mam. I tak jest mnostwo atrakcji o ktore czasem nawet nie prosze ;) Odrobina szaleństwa... jest w kazdym z nas. Tylko kazdy ja inaczej realizuje, tak jak mu podpowiadaja emocje. Tak, moze masz racje ze było tych niezrealizowanych marzeń, uczuc za wiele i musialy znalezc ujscie. Spotkalas tego faceta i... moglas mu dac to co w Tobie było, to czego nikt z Twojego otoczenia nie chciał (albo myslalas ze nie chcial, albo temu komus nie chcialas dac bo \"perły przed wieprze\"...). Ale - opłacało się? Zadaj sobie sama to pytanie. Czy było warto w ogólnym rozrachunku. Chyba nie tak do końca bo skąd ten topik?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chyba jednak sie opłacało, żal i tęsknota była na początku, topic pomógł mi to przetrwać, dzięki niemu nie czułam sie taka samotna, znalazłam przyjaciół... Inaczej próbuję patrzeć na to wszystko co mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odezwał się, to była druga przypadkowa rozmowa, ale nie wiem jak to określić, to o czym była ta rozmowa..., odniosłam wrażenie, że zbyt dużo go kosztuje, że nie jestem dla niego obojętna, ale znajomość ze mną utrudnia Mu życie rodzinne.Ja to rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wierzysz
w to co mówisz, "znajomość z Tobą utrudnia mu życie rodzinne", he,he, zabawił się a teraz pewnie znalazł inny obiekt do zabawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do danulka - wiesz co wcale ci sie nie dziwie, naprawde. tez jestem dojrzala kobieta, mam 37 lat, jestem po rozwodzie, mam 3 dzieci, pracuje, studiuje, robie inne fajne i ciekawe rzeczy. faceta nie mam...bo mialam dosc popaprancow... a tu nagle w najmniej spodziewanym momencie pojawil sie mlodszy ode mnie facet, w necie oczywiscie. o kurde sama nie wiedzialam ze potrzebuje tych wszystkich cieplych slowek. wszystko byloby ok gdyby...no wlasnie gdyby na tym sie mialo skonczyc...ale kazde z nas chce czego wiecej ....no i te dziwne uczucie cos jakby motylki....rozsadnie rzecz traktujac powinnam wywalic jego nr telefonu, jego listy, nie odbierac poczty...samo powinno przejsc za jakis czas...tylko brak mi tego rozsadku..dlaczego? bo my kobiety tak juz mamy, tesknota za miloscia jest silniejsza niz instynkt samozachowawczy, myslimy sercem, tak jak faceci inna czescia ciala:) na razie jest ok ale wiem ze bedzie cholernie bolalo....i juz z gory sobie wspolczuje, tak jak i tobie danulka. ale mysle ze warto bylo przezyc cos takiego, nieprawdaz, czy wiedzac ze tak bedzie postapilabys inaczej????:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powiedzcie kobiety
która z was po romansie wirtualnym miała spotkanie w realu i jak to się skończyło. Bo emocje i motylki w brzuchu to jest odczucie emocjonalne a jak to się ma do fizycznego bo chyba o to chodzi. Samo uczucie wirtualne to jest jak gra na konsoli coś wygrasz ale tylko wirtualnie. Dążenie do miłości to naturalny odruch, ale poprzez kontakt w internecie to jest tylko namiastka tego co chciałoby sie rzeczywiście przeżyć, i jest jakby masturbacją przed rzeczywistym pożyciem seksualnym w rzeczywistości i żywym partnerem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość danulka1
odświeżam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do atabi- nie wiem, gdybym wiedziała, że będzie takie zakończenie czy chciałabym w to grać. Mimo wszystko to boli , zwłaszcza na początku jak nie wiesz dlaczego. Niby wszystko w porządku ładnie, pięknie i nagle trrrach i koniec...cisza...a Ty sie zastanawiasz co jest w tobie złego, co zrobiłaś nie tak? Poprostu nieładne zakończenie i wielki niesmak, może to tylko w moim przypadku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny jak ja Was świetnie rozumiem, nie mam z kim pogadać więc opowiem wszystko teraz. Może to choć troszke uleczy moja zobolałą duszę!! Własnie przezywam taki \"związek\" internetowy. Wcale nie szukałam romansu ale nagle spotkłam kogoś z kim rozmawialismy na początku o pasjach, o muzyce o ksiązkach. Zartowalismy sobie na rózne tematy nie wiedząc o sobie nic...nawet nie znalismy swoich imion. Ale w pewnej chwili okazało sie,że nie potrafimy zyć be tych żartów i rozmów i właśnie parę dni temu wszystko sobie powiedzielismy....Miałam sie lepiej poczuć ale w sumie jest gorzej. Teraz on wyjechał na urlop potem pojadę ja wiec mamy duzo czasu na przemyslenie.... Troche dziwi mnie to że nie potrafie dogadać się z własnym męzem i z moich problemów zwierzam sie obcemu człowiekowi. Wydaje nam sie,że nasze problemy rodzinne są takie podobne i na tej podstawie budujemy cos...A przecież mój maz i ja tez mamy podobne problemy ale one wszystko ruinują

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
AGOSIA , jeśli możesz zrezygnuj z tych rozmów.Jeśli doszłaś do wniosku, że oprócz miłej rozmowy czujesz coś więcej wycofaj się. Taki związek nie ma przyszłości, sama już zauważyłaś, że tęsknisz za nim... Teraz jest pięknie ale gdy on zrezygnuje... a tak będzie wcześniej czy później, będziesz cierpiała. Będzie Ci go brakowało. Lepiej to przerwij teraz dopóki jeszcze możesz. Ja wiem, że takie rozmowy są cudowne, pisałam wcześniej o korzyściach, ale ostrzegam później jest nieprzyjemnie. W necie szukaj przyjaciół, można ich znaleźć, ale nie angażuj się z uczuciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie też jest podobnie - nie mam realnie z kim tak naprawdę pogadać, no chyba z kuzynka z którą jesteśmy sobie bardzo bliskie ale rzadko się widujemy bo mieszkamy bardzo daleko od siebie. Jest tez takie forum na które zaglądam i wylewam swoje \"gorzkie żale\", ludzie z tego forum z którymi czasami się spotykam a z którymi rozumiemy sie nawzajem i swoje problemy. Na męża liczyc nie mogę, cierpi na zaburzenia bpd - gdyby nie jego choroba to pewnie byłby moim najlepszym przyjacielem bo potencjał ma. Frajerów z netu nie szukam z powodów które już opisałam. Zycie mam wystarczająco skomplikowane i wciąz dochodzą nowe elementy - a to jakiś remont, a to rodzinka chce odwiedzić, a to to, a to tamto i we wszystko człowiek musi się zaangazować, nie ma czasu ani ochoty na romanse no i jest jeszcze cos takiego jak poczucie zwykłej ludzkiej lojalności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Danulka ja nie mam siły tego zakończyć, to chyba już za daleko zaszło. Z resztą w tej chwili sama nie wiem czy jestem zakochana czy to tylko przyjaciel. Poczekam do września, to bardzo długa rozłąka, może sprawa się sama \"załatwi\" może on się znudzi...tak było by lepiej. Póki co cierpię, tęsknie i gapiąc się na telefon czekam na SMS.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mam nadzieję
Agosiu, że do września Ci przejdzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj baby
baby....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczęśliwaa4
Długo szukałam na net kogoś wyjątkowego. Nie jestem młoda - jestem w związku, ale już „wypalonym”. Wiele razy myśłałam, że to już ten jedyny. Przeżyłam tak jak Ty rozczarowania. Panowie lubią oszukiwać. Spotkałam się 3 razy w realu – ale każde spotkanie to wielki „niewypał” – rzeczywistość była całkiem inna. A ten jedyny z GG – jakże inny, nie podobał mi się żaden. Inna jest rzeczywistość, całkiem inna rozmowa niż pisanie. Nie wierzyłam już w żadną znajomość a tym bardziej w miłość z wirtualnego świata. Jednak każdy ma swoje przeznaczenie, spotkałam kogos na randkach, nie miał GG, ani żadnego innego komunikatora. Pisał w pracy emaile, ale jak piekne. Najważniejsze, że po 3 tygodniach postanowiliśmy się spotkać- poznać. Nie ma co przedłużać znajomości tylko w świecie wirtualnym, bo rani się samego siebie. I wiecie co? To jest ON. Jest śliczny, mądry i taki o jakim marzyłam. Spotykamy się raz w miesiącu – jest wspaniale. Nie szukam już nikogo w internecie. Po prostu nie mam chęci już z nikim rozmawiać. Liczy się tylko ON. Nadal piszemy tylko emaile. To o wiele piękniejsze niż rozmowy na GG. Codziennie biegnę do kompa czytać piekne słowa. Nasze życie teraz jest wielka tęsknotą i czekaniem, ale jak piękne....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szczęśliwaa 4 - Bardzo się cieszę, że znalazł się tu ktoś, kto jest szczęsliwy, myślę że e-maile to bardzo dobry pomysł, chyba lepszy niż inne komunikatory. Można przemyślec co ma się do powiedzenia, opisać dokładnie swoje myśli. Na gg to nie bardzo jest możliwe, a jeśli jeszcze dochodzą emocje, można błędnie odebrać to co druga osoba chciała przekazać, zaczynam mieć wrażenie, że w moim przypadku tak było. Wierzę, że długo będziesz nosić miano szczęśliwej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nena..
Witam, przeczytalam z wielka uwaga Wasze wypowiedzi i moge z cla pewnoscia stwierdzic ze przynaleze do tego klubu. Jestem mezatka od 4rech lat. W stan malzenski weszlam pelna planow i marzen o harmonijnym zwiazku. Musze dodac, ze dodatkowym wyzwaniem ale i utrudnieniem dla mnie byl wyjazd zagranice. Moj maz jest Niemcem. Dzis, czuje sie nie o 4ry lata starsza ale o ..15, zycie skonfrontowalo mnie z depresjami mojego meza, jego alkoholizmem, wrecz masochistyczna tendencja samoumartwiania i zabijania radosci zwiazanej z czymkolwiek.Obojetnie co bym zrobila-zawsze jest zle! Zawsze bedzie to negowane, bo daje podstawe do bycia nieszczesliwym, niezadowolonym itp. Ktos powie: "widzialy galy co braly - powinnas mu pomoc zamiast narzekac" Probowalam - wiele rzeczy wyszlo w praniu, nie mozna pomoc osobie, ktora sama nie chce sobie pomoc, dzis to wiem..... Pryskaja marzenia o dziecku, o wspolnym domu, o wspolnym zyciu..pozostala gorycz. Mam wrazenie ze sama musze sie ratowac bo zaczynam tonac .... W takim momencie mojego zycia odkrylam gg i poznalam swietnych ludzi, rowniez JEGO. Jestem bezbronna, podatna na czar jego slowek, bo desperacko szukam zrodla ktore doda mi sily by isc dalej przez zycie. Jak kazda z nas kobiet, uzalezniona jestem od hormonu szczescia i chce poczuc ze mozna zyc, cieszac sie z malych rzeczy. Jednak doswiadczenia wielu z Was dowodza ze mozna wdepnac w g.... Drogie Panie, na podstawie Waszych przezyc, jak rozpoznac hiene meska. Napewno istnieje pewien model zachowan wskazujacy ze taka znajomosc nic dobrego za soba nie niesie......rowniez ta wirtualna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt ci nie
doradzi na jakiego faceta trafiłaś nena, musisz się sama przekonac i to napewno nie po jednym lub dwóch dniach. Musisz mieć dużo cierpliwości i obserwować co sie dzieje. Trzeba też mieć dużo szczęścia bo dużo mętów bywa w necie. Ale warto spróbowac może znajdziesz tego na którego czekasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nena musisz wierzyć, że trafiłaś na tego właśnie, warunek - musi być wolny, bo budowanie szczęścia na cudzym nieszczęściu się nie opłaci. Nie wiem, czy już się z nim spotkalaś jeśli nie to zrób to jak najszybciej, żeby nie było rozczarowań jak już to pójdzie za daleko. Faceci są wzrokowcami i jeśli nie zadowolisz jego gustu, zniknie... Jeśli nie masz dzieci i męża , z którym już wiesz że życia nie ułożysz, uciekaj... Życzę Ci, żeby Ci się udało....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×