Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

czuję że nienawidzę

nienawidzę moich rodziców - za każdym razem jak znowu to poczuję,wpiszę to tutaj

Polecane posty

prawdziwe wyzwolenie wiedzie TYLKO przez wybaczenie chcesz tego, chcesz tamtego - masz wlasne wyobrażenia o tym, jak to osiągnąc. to TY musisz chcieć wybaczyć, twoi rodzice nie mają nic do tego. I nie chodzi o to, aby podchodzić do nich by powiedzieć : wybaczam wam, absolutnie nie! ( i nie radzilabym tego, tak sie robi w końcowym etapie) Spojrz w lustro, albo napisz na kartce, albo powiedz głośno ( na każdego dziala coś innego)- skup się na tym, włóż uczucie, wyobraź sobie swoich rodzicow - Wybaczam Ci mamo, że nie jesteś taka, jaką chcialabym cię widzieć. Wybaczam Ci, decyduję się na wolność i Ty bądz wolna. Powiedz to kilka, kilkanaście rqazy. Co czujesz ? Jesli zaś chodi o religię i chodzenie do kościoła - tu też nie o to chodzi, aby biegać do kościola co tydzień. Modlitwa jest ogromną silą, jednak trzeba umieć się modlić. Umieć znaczy - pozostawić swoje sprawy Bogu i wyciągać wnioski z każdych doświadczeń, jakie przychodzą do nas. Wnioski porzez pryzmat miłości ! Ja proszę Boga o to, aby mnie chronił i prowadził i tak się dzieje. Nauczylam się nie prosić o rzeczy konkretne i aby się stalo tak, jak ja chce. Ja przecież nie wiem, co jest dla mnie dobre. jesli oddasz swoje życie, sprawy Bogu, potoczą się znacznie lepiej niż przypuszczasz. nawet mowi o tym ktoryś z apostołów w Biblii, w któryms liście A tak w ogole to w naszej modlitwie jest \" i wybacz nam nasze winy, jako i my wybaczamy naszym winowajcom\". Nawet tu jest o wybaczeniu !! W podstawowej, krotkiej modlitwie. Czy widzisz, jaki to jest ważny temat ? Acha, wybaczenie nie oznacza pozostawania w jakiejś sytuacji. Dokonujesz wyboru - wybaczasz, zostajesz, wybaczasz, odchodzisz. Nie \"opuszczasz\", ale odchodzisz - idziesz wlasną drogą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A tak w ogole, moja droga, to pewnie tobie się wydaje, ze cię nie rozumiem. A rozumiem Cię doskonale!! Pamiętaj rownież, że fizyczne wyjście, na poziomie materialnym, owszem, jest konieczne, ale najważniejsze jest WYJŚCIE EMOCJONALNE. Bóg daje lekcje dopoki się ich nie nauczysz ! Jesli nie wyjdziesz emocjonalnie, odbije się to na Twoich dzieciach, jesli wyjdziesz - to nie ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martamaua
Czuje... mialam to samo.W butach dziurawych na wylot chodzilam w zime i mega grube skarpety zakladalam,chociaz i te sie przecieraly.To nie nie kupi mi.Dala swoje,za male,zamszowe...na zime... Mocomor owszem wyjazd duzo mi dal.Ludzi sie nie boje,zawsze bylam kontaktowa,a odkad uwolinilam sie od biadolenia wszystko mi sie rozjasnilo i nie ma dla mnie problemow nie do rozwiazania,zyje mi sie latwiej,kontaktujemy raz na jakis czas co slychac i koniec.Nie zeby byli mi do konca obojetni,ale dobrze mi z tym.Wybaczyc?Nie wiem czy wybaczylam,jak wspominam te wszystkie sytuacje to mi sie niedobrze robi.I nie jak tu ktos mowi,ze siedzimy i wywlekamy rzeczy sprzed x lat.To sie poprostu przypomina,w jakiejs sytuacji,ktora nam sie kojarzy. Wrocilam do Polski na tydzien co bylo:ojciec odzywal sie jak do psa.Owszem przezywal smierc swojej mamy,ale jak ktos wspomnial: ''Myśle że to że ktoś miał trudne dzieciństwo nie powinno go usprawiedliwiać. Trzeba nad sobą pracować...'' Sa dorosli,co ja jestem winna ich problemom. A 'potwory' probowala mi zasugerowac jakie to ja pochopne wnioski wyciagam.Analizuje kazda wypowiedz tutaj i nie zgadzam sie z toba i tyle.Mysle,ze mylisz kilka podstawowych spraw i juz.Nie chce mi sie rozwodzic na twoj temat za bardzo... Chcialam za to nadmienic:dlaczego ja mam starac sie zrozumiec moich rodzicow jak oni nie probowali nigdy zrozumiec mnie?Znajac moich jaki kolwiek przejaw zrozumienia odebrany bylby jako przyjscie do nich w laske.Ogon podkulila i wraca... Czuje,ze nienawidze z wymienianych przez ciebie przypadkow moge kilka doskonale podpasowac pod siebie,wiec wiem jak sie czulas i wiem,ze nie jest to widzimisie rozkapryszonej damy. Mam nadzieje,ze w koncu sie uwolnisz.Ale zdaje mi sie,ze masz wpojone do glowy jak teraz nie pojdziesz studiowac to jestes nikim itd.Wyjazdu nie bede ci doradzac skoro masz chlopaka,ale czy nie da rady zlapac jakiejs pracy,mieszkac razem?Pomysl o mozliwosciach,bo nigdy nie ma tak,ze nie da sie nic zrobic.Wykombinujesz cos zawsze!!!Piec lat tego ublizania...Ty nie wiesz co mowisz...Nie znam cie moze z nauka sobie poradzisz,ale co bedziesz wspominac,kilka milych chwil z facetem i toniecie w ksiazkach zeby tylko starych nie slyszec?Taka presja?Pomysl o swoim zdrowiu...Dzialaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ribik
Najlepiej być sierotą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martamaua
Co do kosciola.Chodze,modle sie,ale kiedy czuje taka potrzebe.W Boga wierze chociaz moja naukowa natura znajduje kilka sprzecznosci.Nie klepie paciorkow bez sensu i nie latam jak dewotka co niedziele,bo niby tak trzeba.Naprawde czuje ulge jakaz emocjonalna wiez z Bogiem,lzej mi jak sie modle. Sfera emocjonalna-czy sie uwolnilam?Mysle,ze tak.Zawsze mowilam,tylko 18 lat skoncze to sie wynosze.No i w sumie slowa dotrzymalam,pol roku sie opoznilo,ale stalo sie:)Slow na wiatr nie rzucam.Z kolei moja matka mowi,ze taaak mloda jestem tak tylko gadam.Ale nie zauwazyla,ze jak powiem to zrobie.ZAWSZE! Czuje sie wolna,niezalezna i naprawde dobrze mi z sytuacja obecna.Nic sobie nie wyrzucam,poznalam mase wartosciowych osob,ktore mnie wspieraja.I zeby bylo smiesznie mam duzo kolezanek w wieku mojej matki i starsze i umiem sie dogadac.Bo maja normalnie poukladane w glowie.Syn jednej z nich jest w Monarze.Maz byl alkoholikiem,wiec swoje tez przeszla.Ale za synem murem stala zawsze!Taka matka!I niech mi tu nikt nie mowi jaka to ja niewdzieczna jestem,bo do czasu materialne dobra,ze sie tak wyraze mialam.Ale troche milosci?Gdzie tam,wymogi i wymogi i lanie. W koncu czuje sie dobrze nikt mi nic nie dyktuje i nie czepia sie o oczywiste sprawy.Moje zycie toczy sie dobrym torem i nie pozwole zeby sie zmarnowalo.A jak mnie nachodza jakies smutki to je poprostu olewam,bo po co.Wiem,ze to nie prawda i tyle i nie pozwalam aby mnie dreczyly.Pre do przodu i wam tez tego zycze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PSH
Marzę o ty m

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PSH
Marzę o tym żeby kupić sobie mieszkanko i wyprowadzić się z rodzinnego domu.Rodzice mnie do wszystkiego zmuszają,zakazują itp.Nie wierze w Boga jednak mama na siłe zmusza mnie do chodzenia do kościoła .Mówię jej że to bez sensu,a ona grozi mi karami.No to mówię że bedę się męczył jeszcze niecały rok (bo za tyle bede mial 18 lat),bo bedę pelnoletni a ona mowi że jak bedę u niej mieszkal to bedę musial robić to co ona mi każe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bee123
Do dzieci potwory i zosia Z całym szacunkiem - ale naczytałyscie się mądrych książek-poradników w stylu "Radykalne Wybaczanie" i - niestety - baaardzo rzuca się to w oczy. W samych tych książkach nie ma niczego złego - wręcz przeciwnie - bardzo je sobie cenię - ale niestety biją z was prawdy gotowe. Prawdy życiowe najwyższej rangi - ale nie wasze....czasem nie wystarczy uwierzyć - człowiek poszukuje odpowiedzi, idzie własną drogą, na tej drodze rodzi się jego własna prawda. Bóg nie daje nam żadnych lekcji - niczego nie musimy "odrabiać". Bogu też nie oddajemy swojego życia -jemu możemy jedynie zawierzyć, że jego Boski plan jest doskonały. Troszkę konsekwencji - skoro mamy brać odpowiedzialność za własne życie, nie odbijajmy go jak piłeczki w stronę Boga. Powiem Ci, Zosiu, z ogromną satysfakcją zresztą, że nie masz racji - nic nie musi odbijać się na naszych dzieciach. Fakt, że nie uporałam się dotad z negatywnymi emocjami i wzorcami z mojego dzieciństwa, nie uczynił dzieciństwa mojego dziecka kolejnym ogniwem w łańcuchu nieszcześć, przemocy i zamkniętego koła rodzinnej indolencji. Paradoksalnie- moje skrywane rany otworzyły się z chwilą przyjścia na świat mojej córki - wtedy to z całą ostrością widzenia spostrzegłam, że to, do czego tak teskniłam przez całe swoje dzieciństwo - miłość, ciepło, zrozumienie, szacunek - nie jest towarem deficytowym, lecz naturalnym odruchem rodzica. To, co najważniejsze, wypływa łagodnym strumieniem z kochającego serca matki. Stąd moje zdumienie - a potem gniew. Nie mogę wybaczyć mojej matce nie tego - co mi uczyniła - ale tego - jakim człowiekiem była. Nie mogę pogodzić się z tym, że kobieta ta niczego w swoim życiu nie chciała zrozumieć, że nie poszukiwała własnej prawdy. Do dzieci potwory - nie wchodzę w "rolę ofiary" - to daje mi duzą siłę - przyznaję. Ale mimo to w pewnym sensie jestem "ofiarą" matki, która przez całe swoje życie z lubością wchodzi w swoją własną "rolę ofary". To tylko z pozoru zdanie niepoprawne stylistycznie. Ofiara - żeby funkcjonowac - musi znależć swojego kata - od lat (od śmierci mojego ojca) to mnie matka próbuje przypisać te funkcję.Jej niedoczekanie. Czy ją nienawidzę? Nie. Ja jej nie kocham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PSH
i jeszcze ten ojczym zmusza mnie do wszystkiego,każe mi jakbym byl jego dzieckiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moose
zosiu... czym dla Ciebie jest wybaczenie? bo ja czegoś tu nie rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do bee 123 to nie jest tak, że ja się nauczytalam mądrych książek. nie czytalam żadnych. wiem o tej książce, ale i jej nie przeczytalam wiem, że każdy idzie wlasną droga, jednak dzielę się swoją prawdą z tymi, ktorzy chcą jej sluchać. może komuś pomoże, tak jak i mi pomogla ? Owszem, tak jest czasem, że rany się otwierają w momencie jak pojawia się dziecko. Nie potrafię ocenić, czy to \"przerobilaś\" rzeczywiście, czy nie. o tym, czy jest naprawdę dobrze, czy nie, wie się dopiero po wielu latach a i tak nie zawsze. poza tym nie wszystko wraca w takiej formie, w jakiej bylo pierwotnie. np \"porzucona\". ją porzucila matka - poźniej wlasna corka ( tzn czula się porzucona przez corkę). Ja mam ojca ktory zachowuje się jak dyktator i perfekcjonista( to jest łagodnie powiedziane oczywiscie, w skrocie). Wiele lat biegalam za nim uzależniając wszystko od niego, choć nie zdawalam sobie z tego sprawy. Nie robilam wielu rzeczy ktore mi nakazywal, ale męczylam się - on mnie nie kocha, on mnie nie akceptuje! Dużo myśli poświęcalam temu, jaka jestem nieszczęśliwa w domu rodzinnym. Jak zaczelam wchodzić w związki to okazalo się, że każdy partner z jakim zaczynama się spotykać byl uzależniony od czegoś ( alkohol, narkotyki) mial mnostwo problemow i traktowal mnie tak, jak swoją terapeutkę. Ja tak samo bylam uzależniona od opinii moich rodzicow na moj temat, szczegolnie ojca - to, czego nie chcialam widzieć, wrocilo do mnie. Ci, ktory mieli byc dla mnie partnerami stawiali się w roli ofiary - zupelnie jak ja stawialam siebie w relacji z moim ojcem. Obecnie widzę, ze to się oczyszcza i zaczynam przyciagac innych mężczyzn. wybaczenie nie zaszkodziloby i tobie, a wrecz przeciwnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan p
zosia to jak to jest? piszesz magisterkę o wychodzeniu z roli ofiary i nie czytałaś żadnych książek na ten temat? bujasz dziewczyno albo właśnie przed chwilą stwierdziłaś, że taką pracę napiszesz. dzieci potwory...szkodzisz swoją obecnością tutaj, nie pomagasz-trujesz, mówisz o nakręcaniu się spirali nienawiści- bzdury, bzdury, ludzie potrzebują wyżalenia się, odnalezienia innych, zobaczenia, że nie są sami z takimi problemami, że ich odczucia nie są niczym wyjątkowym. mylisz pojęcia i pierdolisz głupoty za przeproszeniem. gdybyś takie rzeczy mówiła na spotkaniu osób z problemami tu opisanymi wurzuciłbym cię za drzwi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość azalka
do dzieci potwory chociaz wczoraj moja mama rzucila talerzem o podloge pod moimi nogami a odlamek (na szczecie) odbil mi sie od powieki i wrzeszczala ze ona juz mnie nie moze zniesc bo sie do niczego nie nadaje to nie twierdze ze mam gehenne radze sobie po prostu sie dystansuje i usiluje podejsc humorystycznie no bo co mam zrobic? tak mi jest latwiej a jej gorzej... dlaczego do niczego sie nie nadaje? wrocilam wieczorem i widze ze jest wsciekla "umylam lodowke jakbys nie zauwazyla" "acha" "i ugotowalam obiad" dlaczego ja nie umylam lodowki i nie ugotowalam obiadu? bo ja bym to zrobila ZLE! w podstawowce rysowala za mnie szlaczki oddzielajace lekcje bo do tego tez sie nie nadawalam wiem ze wiele osob ma 100 razy gorzej ale mnie tez skrzywdzono pisalam przeciez ze psychika mi siada

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do Zosia -> Skoro nie czytalaś żadnych książek to na jakiej podstawie piszesz tę pracę magisterską? Moja historia jest dość podobna. W domu nie czuję się dobrze. Nie czuję się kochana juz od wielu, wielu lat. I czasami też nienawidzę swoich rodziców. Tyle, ze w moim wypadku to bardziej polega ta tym, że gdy jest źle, gdy jestem poniżana, dyskredytuje sie mnie i moje uczucia, to czuję ten gniew, złość, bezradność i żal, że tak jest, a potem, gdy na chwilkę wszystko wraca do normy staram się zapomnieć, cieszę sie chwilą, \"wybaczam\" i dopiero kolejna kłótnia, problemy, upokorzenia powodują, że znowu we mnie rosną te negatywne emocje. Potem znów, gdy się pozbieram staram się o normalność i poprawne relacje. Tyle, że już nie potrafię zaufać moim rodzicom... Są takie zachowania, których nigdy u mnie w domu nie było i nie umiałabym tego zmienić, nawet gdybym chciała. Pamiętam, jak wiele lat temu matka mnie przytuliła, a ja nawet nie umiałam odpowiedziec tym samym, bo to był zbyt wielki szok... Czasami widzę u siebie pewne podobieństwa w zachowaniu do tego, co robi moja matka, ale staram się jak mogę z tym walczyć. Wielkie oparcie znalazłam w przyjaciołach, którzy nauczyli mnie tego, że jestem warta miłości, uznania i zaufania. I jestem im wdzięczna, bo dzięki temu mogę mieć nadzieję, że stworzę kiedyś lepszą rodzinę niż ta, w której dorastałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ernestto
Nienawidzę moich rodziców i nie wybacze im nigdy.Dlaczego?- móglbym dlugo pisać, a szkoda czasu na to. Załuje jednego ze tak pozno spakowalem plecak zabralem tylko swoje rzeczy,kupione za swoje wlasne pieniadze i wyszedlem.Nie mialem pracy sprzedawalem rysunki ale i tak sobie poradzilem.Gdyby nie oni nie mialbym kompleksów obnizonego poczucia wlasnej wartosci, wiedzialbym co to milosc,nie nienawidzilbym szkoły.Nie zawdzieczam im niczego.Dzieci moze zrobic byle dureń,wiec argumebty typu "gdyby nie my to by ciebie nie bylo tylko mnie smiesza".Jak ktos czuje ze naprawdę nienawidzi swoich rodziców niech sie od nich wynosi dobrze radzę.Byle nie za półzno.Szkoda czasu i mlodego zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do pana p Nie bujam. Piszę tą maigisterkę, choć jest w początkowej fazie. O rzeczach, o ktorych piszę, dowiedzialam się od ludzi, ktorym taka filozofia pomogla. Zaczelam wprowadzać ją w życie dostosowując do swojej sytacji. Więc książek, gdzie jest opisana \"moja filozofia\", ktora w rezultacie okazala się filozofią wielu ludzi i jest opisana w książkach - nie czytalam Jesli chodzi o książki to na razie skupiam się na pracy nad umyslem - czytam o hipnozie, o podświadomości, afirmacjach, sugestii. Wlaśnie teraz szukam w internecie książek o wiktymizacji... do moose każdy moj post byl o wybaczeniu, nie wiem, co mam jeszcze dopisać. moj pierwszy post byl, jak bylam jeszcze "czerwona", moze zerknij tam, jak nie przeczytales. napisz, co ci nie pasuje to porozmawiamy o tym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ernestto : kolejny raz powtarzam : wybacza się dla siebie, aby uwolnić się od uczucia nienawiści, złości, gniewu, bo one szkodzą tobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan p
a to już jest twoja nadinterpretacja dzieci potwory. widzę, że od razu zinterpretowałaś to jako przemoc fizyczną. ciekawe...jak nie powiedziałem jak bym to zrobił. jedno jest pewne-bardzo szybko znalazłabyś się za drzwiami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ernestto
NIe moge im wybaczyć bo bym zrobił coś wbrew sobie.Nie chce robic czegos deklaratywnie.To co mnie niszczy ,to złosc do nich we mnie gdzies bardzo gleboko. Jestem wsciekly ze tą zloscią (jak to zwykle bywa)obrywala moja kochana , madra dziewczyna.Oni są winni.Co moge radzić to wyprowadzkę.Ucieczkę.I zero kontaktów nawet na swieta. Wiem jak to brzmi, jak radykalnie.(Zaraz ktoś pomysli ze to ja nie mam serca).Uciekajcie i konczcie szkoly o jakich wam sie zamarzy,robcie co chcecie w zyciu a nie to co wam narzucono.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość esti
Bardzo mi jest przykro, że tak wielu ludzi cierpi przez różne problemy rodzinne. Ja również mam przeżycia, które mnie zasmucają. Mam wspaniałych braci i mamę ale sposób życia mojego taty nie podoba mi się i czesto sie za niego wstydze. Jednak przez wszystkie lata (mam teraz 22) nauczyłam sie wielu wartosciowych rzeczy. Ucze sie cierpliwosci, wytrwalosci, współczucia i polegania na Bogu całkowicie. On jedynie nigdy mnie nie zawiódł. Przyczytałam wypowiedzi niektórych na temat Boga i tego że nie wierzą w Niego i nie chca chodzić do kościoła. Wielka szkoda. Ja wierzę tylko Jemu. Czasami nawet sama sobie nie ufam ale Jemu zawsze. Nie można polegać całkowicie na ludziach, nawet na tych, którzy są naszymi przyjaciółmi (zawiodłam się parę razy na nich). Jeśli chodzi o nienawiść, to myslę, że ciężko jest żyć z takim uczuciem. Postarajcie sie w jakis sposób nie nienawidzić. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę wam, żebyście w jakiś sposób zdołali pokonać wszelkie przeciwności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ernestto
Zośka To ze pewnego dnia sobie powiem "wybaczam im" nie zlikwiduje poczucia krzywdy ,zlosci,gniewu",napiszesz ze trzeba nad tym pracowac.Tylko ja nie mam zamiaru zaleczac ran by ropialy i zatruwaly mnie od srodka.Moze kiedys sie zabliznią.Tyle moge tobie napisać w tej sprawie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aby się uwolnić, trzeba te rany rozdrapać i wyleczyć, aby nie bylo śladu. Wypieranie problemow sprawia wlasnie, że rany ropieją w nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ernestto
Jezeli ktos nie pokochał ciebie przez 20 lat to dlaczego ma to teraz zrobic?Pracujesz nad umyslem, wiec zastanów sie.Zoska ja ciebie nie znam nie wiem co przezylas , kazdy ma swoja bajke tutaj (bajkę Braci Griim raczej) Ale ucieczka w magię czy religię to nie dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ernestto
Problemow nie wypieram tego mozesz byc pewna.Nie zaleczam,nie odwracam sie .Pracuje na swoj wlasny sposób by pozbyć sie zlosci i agresji ale nie mam zamiaru wybaczać czy spotykac sie z nimi. Zalezy mi na wlasnym zdrowiu psychicznym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ernestto
Zośka :jak chcesz intelektualnie rozwiazać problem emocjonalny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dudi
Wielu z was pisze tu o wybaczeniu. Bardzo dobrze. Wybaczenie jest piekna rzecza. "Dzieci potwory" pisala nawet o tym, ze trzeba sie z opisywanymi tu rodzicami dogadac, porozmawiac i zrozumiec. Ja juz wiele lat temu postanowilem zrozumiec swiat moich rodzicow, dojsc do porozumienia, nauczyc sie z nimi zyc, aby ich nie znienawidzic. I udalo mi sie to. Jest bardzo skomplikowane do wyjasnienia a polegalo mniej wiecej na przyznawaniu im we wszystkim racji i jednoczesnym pokazywaniu, ze jej nie maja. Kiedy podpasowalem sie (teoretycznie) pod ich wizje, zaczeli mnie traktowac troszeczke inaczej, a ja nauczylem sie zyc w dwoch swiatach: swiecie moich rodzicow i calej reszty. Jak ktos chce moze mi pogratulowac, ale nie ma czego, bo teraz lecze sie na schizofrenie. Milego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dudi
Oczywiscie moj przypadek nie byl tak drastyczny jak wiele tu opisanych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie uciekam ani w magię ani w religię. Konfrontuję swoje problemy na poziomie realnym. I nie mowię przecież, nic o tym, ze ktoś ma cię pokochać. Ja mowię, aby pokochać siebie i wybaczyć im, NIEZALEŻNIE OD TEGO CO CI ZROBILI I CZY CIĘ KOCHAJĄ/POKOCHAJĄ, CZY NIE. Ich uczucia tu nie mają znaczenia - liczą się Twoje!! TO TYCH, KTORZY NIE ROZUMIEJĄ CO TO WYBACZENIE LUB NIE CHCĄ WYBACZYĆ : Wyobraź sobie, że ktoś wziął noż i głęboko drasnął cię w rękę.W ręce rozwija się gangrena, ktora szkodzi TOBIE. Tamta osoba może nawet nie wiedzieć, że ona się rozwija. Czy zaczniesz ją leczyć niezaleznie od tego, że jest to spowodowane przez inną osobę ? Domyślam się, że tak ! Tu widzę, jak nie leczysz tego, bo uwazasz, że to on powinien przyjść do ciebie i dać ci opatrunek i poglaskać po główce. A tak się nie stanie i trzeba to zaakceptować! tak postępują osoby ktore nie chcą wybaczyć - JA TEŻ TAK MYŚLALAM!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syn marnotrawny
Do "dzieci potwory" i "zosia23": Uwierzę w wasz obiektywizm drogie Panie, kiedy powstanie topik "nienawidzę swoich dzieci" a "dzieci potwory" przemieniona w "rodzice potwory" będzie bronić jak niepodległości niesprawiedliwie tym razem osądzanych dzieci. Póki co, cała ta "obiektywna" aparatura naukowa, całe to indywidualne podejście do tematu prowadzi jakoś zawsze do konkluzji, że problem tkwi w dzieciach, które nie wykazują dość cierpliwości i zrozumienia. Zacytuję: "wiele konfliktów bierze się z wzajemnego niezrozumienia" - ale jedyne niezrozumienie, które tak naprawdę Was interesuje, to niezrozumienie dzieci. "Wzajemne" pojawia się jako część wywodu teoretycznego, ale próżno go szukać w analizach konkretnych przypadków. Tam wina już zawsze leży po stronie dzieci. Zosiu23, musisz zrozumieć jedną rzecz - niektóre dzieci nie tyle nienawidzą swoich rodziców, że zosały przez nich skrzywdzone, ale dlatego że rodzice uważają, że nie zrobili nic złego. Trudno komuś wybaczyć winy, do których się nie poczuwa. Nawiasem mówiąć szkoda, że żadna z Was nie zajmie się tym zjawiskiem... Uważam, że ludzie, którzy krzywdzą innych i mają o sobie doskonałą opinię są dużo groźniejsi i godni potępienia niż ci, którzy ich nienawidzą. Śmieszą mnie trochę Wasze opinie, że dzieci popadają w przesadę w przypisywaniu win swoim rodzicom. Jeśli rzeczywiście chcecie dowiedzieć się czegoś o "przesadzie w przypisywaniu win", pogadajcie z moimi rodzicami. Dojdziecie do wniosku, że to cud, że jescze nie trzasnął mnie piorun z jasnego nieba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do Ernestto : nie chcę rozwiązywać intelektualnie problemow emocjonalnych. Praca nad umyslem porusza struny w naszym wnętrzu, poprzez wymowienie ich i pozwala na wyksztalcenie nowych wzorcow myslowych to jest bardzo skomplikowany i obszerny temat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×