loris 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Wiecie kobietki, właściwie to obie macie rację w tym co napisałyście.Ale kiedyś przekonacie się, że i ja miałam wiele racji.Powiem tylko tyle, że inaczej wygląda życie w narzeczeństwie, inaczej 3 lata po ślubie a jeszcze inaczej 10 lat po ślubie. I nie chodzi mi o to, że gorzej, bo właściwe jest jakby tak samo, w niektórych rzeczach lepiej ale w niektórych gorzej i dochodzi jeszcze coś innego, ale to zrozumiecie kiedyś. Ja przed ślubem byłam z moim mężem 4 lata, teraz 10, więc jesteśmy razem 14 lat.I nadal wierzę w miłość po np. 30 latach małżeństwa a może i po 50? Jeśli tylko się dożyje tych lat.Ale kiedyś byłam pewna swojego męża w 100%, teraz już nie jestem. Przeżyłam wiele w życiu, podobnie pewnie jak większość z Was tutaj i właśnie te wszystkie przeżycia sprawiły, że właściwie niczego już nie jestem pewna, niczemu się już nie zdziwię.Trzymamy się z mężem za ręce po tylu latach i choć mąż absolutnie niczym nie daje mi odczuć, że to się może zmienić to ja podświadomie czuję, że może pewnego dnia nadejść taki dzień, że ta bliskość między nami się skończy.A wiecie dlaczego? Bo takie jest życie czasem, nie mówię, że zawsze, ale wiem, że po prostu wszystko może się zdarzyć. Papryczko gratuluję Ci tak cudownych rodziców, podziwiam, że po tylu latach potrafią być sobie tak bliscy. Myślę, że naprawdę bardzo rzadko się to zdarza.Życzę Tobie, by i twoje małżeństwo było kiedyś tak udane. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Sari-mari 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Rodziców nie ma mi co gratulować. Zniszczyli mi życie mówiąc krótko, moje marzenia zdrowie, niemalże każdy aspekt. Oni się kochają, w to nie wątpię. Ale nigdy nie powinny mieć dzieci, ponieważ każdego dnia mnie i siostrze dawali odczuć, że jesteśmy ciężarem. Nigdy mi nie pomagali, a ojciec wręcz znęcał się nade mną psychicznie. Nie z premedytacją, po prostu są ludzie, którzy nie nadają się na rodziców. Moi tacy są. Patrząc z Twojej perspektywy nie warto brać ślubu, ufać, wierzyć, bo przecież nic nie jest wieczne itd. Nie mogę w to wierzyć, bo z tą wiarą ślub jest nieważny w obliczu Boga. Po prostu. Tak nie da się iść przez życie. Nie wiem jakie doświadczenia Cię ukształtowały, ale nie powinnaś się im poddawać. Ja akurat się nie zmienię, mam taki charakter. Po ojcu. Chociażbym nie wiem czego doświadczyła to moje ideały są niezachwiane, bo najgorsze co można zrobić, to zatruwać się cudzymi porażkami. Innym się nie udaje, w zasadzie nie udaje się większości. Jednak czy ty patrzysz jak wyglądają owe związki? Ja to bardzo często obserwuje, nie boję się rozmawiać z ludźmi, nie boję się smutnych wniosków płynących z każdej mojej obserwacji. Mój M praktycznie nie ma rodziny, ja mam jaką mam, niemalże każdy w naszym otoczeniu zdradził lub przeżył zdradę, ludzie się nie szanują, łatwo ulegają wpływom... Można by tak mnożyć. Tylko jacy ludzie mają takie problemy... Z całą pewnością ja twierdzę, że inni niż ja. Prawie wszystkie związki są płytkie, zakładane pod wpływem zauroczenia, najczęściej tylko fizycznością, ludzie są sobie w moim mniemaniu prawie obcy, często nie żywią do siebie głębokiego szacunku, nie podziwiają się wzajemnie, ślub to efekt wpadki lub zdroworozsądkowej decyzji, mąż lub żona to nie przyjaciel, kochanek, partner, nie najbliższa rodzina tylko przykry obowiązek, sentyment do własnej głupoty, popiół po złudnym żarze fizycznej tylko namiętności. Nie potrafiłabym żyć w takim związku i nie znam w sowim otoczeniu żadnej młodej pary (a przecież u takich jak twierdzisz wszystko wygląda inaczej), która czułaby to samo co ja czuję, miała podobne doświadczenia i podobny do siebie stosunek. Wszystkie dłuższe stażem związki są przechodzoną pozostałością po szczenięcym zauroczeniu, które z czasem zabije rutyna. Bo miłość jest rutyną.Ta głęboka, szczera miłość. Żadna tam tajemniczość itd. towarzyszące zauroczeniu. Miłość do coś więcej. I nawet jeżeli zostanę sama, a nie boję się tego, to dalej będę uważać to samo. Nie można patrzeć na innych, nie można przyrównywać się do dołu. W ten sposób nigdy nie będzie się szczęśliwym. Powiedz mi, co Ci daje takie pesymistyczne i niesprawiedliwe względem Twojego męża loris myślenie? Jeżeli codziennie daje Ci dowody swojej miłości, to czego się boisz? A może nie jest tak kolorowo i Twoje obawy nie wypływają z poczucia permanentnego szczęścia, tylko ze świadomości, że coś się zmieniło... A obserwując dookoła to, co każdy z nas widzi zaczynasz się nakręcać w najgorszym z możliwych kierunków. Każdy z nas popełnia błędy, ale silne uczucie zniesie wiele, wiara jest rzeczą, która umiera ostatnia, a przede wszystkim należy się cieszyć z każdego dnia, nawet jeśli miałby być ostatnim. Bo czasem nasze myślenie działa jak samospełniająca się przepowiednia. Miłość to wybieranie tej osoby każdego dnia od nowa. Jeżeli kochasz i widzisz, że maż Cię kocha nie myśl o starości, nie myśl o włosach (moi dziadkowie są małżeństwem z rozsądku, a żyją ze sobą wiele lat i podziwiam dziadka, że chciał i chce się opiekować moją babcią), bo nie możesz także wykluczyć, że będziecie szczęśliwi, że nic złego się nie stanie, bo jak sama to podkreślasz, pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Nie tylko tych złych jednak, ale także dobrych. I mówię Ci to ja, naczelna realistka tego forum. Niemalże każdy człowiek w życiu jakiego spotkałam mnie zawiódł łącznie z moimi rodzicami, nie dalej jak 3 dni temu kolejny raz dowiedziałam się, że ktoś chciał mnie tylko wykorzystać, mam niewielką liczbę znajomych i praktycznie w ogóle przyjaciół poza M i dwoma innymi osobami, spotykało mnie więcej złego niż dobrego od ludzi, tonę w ciągłych problemach i dostaję codziennie dowody na to, że moja prawdomówność i otwartość przynosi mi więcej szkody i pożytku. Ale nie mam zamiaru tego zmieniać, ponieważ to jestem ja:). Ludzie z reguły mnie albo kochają, albo nienawidzą. Na co dzień nie dzielę się z nikim swoimi przemyśleniami na tematy związków, nie opisuję swojego tzw. \"szczęścia\". Wyjątkowo tutaj dzielę się swoją prywatnością. W życiu i tak by mnie nikt nie zrozumiał, tutaj przynajmniej jest szansa, że w ogóle nie przeczyta:). Naprawdę, trochę więcej wiary w najbliższą Ci osobę loris. Chyba on na to zasługuje:). Szczególnie po tyyyyyyyyyyyyyyyyyyluuuuuuuuu latach;). Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
loris 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Wiesz papryczka, niby się z Tobą zgadzam ale w wielu rzeczach się nie zgadzam. Ja też nie rozmawiam o tym co tutaj napisałam właściwie z nikim.Mogłabym rozmawiać ze swoją najbliższą przyjaciółką, ale niestety mieszka za granicą i kontakt mamy rzadki.Tutaj, podobnie jak Ty, trochę się, nazwijmy to ;\"wyzewnętrzniam\".Myślę, tak jak myślę, ponieważ przeżyłam już trochę lat w związku i gdybyś Ty miała taki staż to mogłabym polemizować z Tobą na ten temat.Wybacz, ale chyba wcześniej pisałaś, że Jesteś w związku 5 lat. To nie jest tak dużo.Nie Jesteś mężatką i nie masz dzieci, więc tak naprawdę nie wiesz jeszcze dużo o życiu w małżeństwie. Swoim małżeństwie. Bo inne małżeństwa obserwuje każdy. I powiem Ci jedno, myślę, że mylisz się w tym, że małżeństwa najczęściej zawierane są pod wpływem zauroczenia lub wpadki.Wydaje Ci się i Jesteś przekonana, że Twój związek jest wyjątkowy i jedyny i że taki związek trudno spotkać.Może po części masz rację ale i nie masz. Dlatego, że w dzisiejszych czasach nie ma już aż tak często wpadek, a nawet jeśli są to często młodzi nie biorą w cale ślubu z tego powodu.Myślę również, że wiele związków kocha się naprawdę prawdziwą miłością, ludzie są sobie oddani, czuli dla siebie tylko życie w małżeństwie przynosi oprócz dobrego, też wiele złego.Przynosi bardzo dużo problemów, jednym z nich jest np.choroba dziecka. Ale wiele innych i potem okazuje się, że ludzie nie umieją sobie często poradzić w życiu, oddalają się od siebie i czasem różnie się to kończy.Piszesz, że ludzie albo Cię kochają albo nienawidzą.A dlaczego nie ma tych uczuć po środku? Piszesz, że Jesteś, jaka Jesteś i nie będziesz się zmieniać, a w małżeństwie często wychodzą takie rzeczy, które wymagają dużo zmian w człowieku, dużo kompromisów.Pewnie będzie Ci trudno zrozumieć to o czym pisze, ale to dlatego, że wielu jeszcze rzeczy nie przeżyłaś. I kiedyś sama się przekonasz, jak bardzo człowiek może zmienić zdanie, na temat jakiejś sytuacji. Będzie Ci trudno w to uwierzyć, ale dzisiaj myślisz tak a za 10 lat możesz myśleć inaczej. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
fffffffffffffffffffffffffff 0 Napisano Grudzień 14, 2008 ja tylko kilka słów odnośnie tego, co pisał na forum miłośnik owłosionych: - faktycznie, z tego, co mówi wynika, że niemalże każda hirsutka jest niby kobieta Wikinga: silna budowa ciała, wielka i rosła. w takim razie jestem zaprzeczeniem i, z tego co tu widze, wiekszosc z nas jest drobna i szczupla, a nawet z niedowaga. taka mala dygresja: mialam kolezanke na studiach, ktora zapadla na anoreksje. i w trakcie choroby owlosienie jej sie nasililo. ciekawe, jak mozna to jakos naukowo wytlumaczyc. - szczeka mi opadla, jak czytalam o latach 80., kiedy to kobiety byly niby towary na polce: dla kazdego cos milego i kazdy mogl brac, to co chce (owlosiona mocno, slabo, z noga, pacha itp.) :D no nie wiem, o dziwo zalatuje mi to jakims domem publicznym, gdzie klient dobiera sobie wedlug preferencji! wiem, ze kolega nie mial to na mysli, ale taka filozofia jest mi obca. po prostu nie zakladam sobie, ze zakochac sie moge i pokochac okreslony typ. podoba mi sie owszem, ale w gruncie rzeczy uczucie pada roznie i wydaje mi sie, ze nie ma sensu tak precyzowac grupe docelowa... - a tak w ogole, to juz dawno nie bylo tu jeszcze jednego amatora wlochatych kobiet (z tym, ze on gustowal w typach latynoskich), czyli Krzysia B. proponuje panom zjednoczyc sily, zalozyc wspolne forum i dzialac wspolnie. co dwie glowy, to nie jedna. ;) - tekst o Niemcach tez mnie wkurzyl, podobnie jak international; ja rowniez mam podwojne obywatelstwo. pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
loris 0 Napisano Grudzień 14, 2008 fffffffffffff - ja sobie pomyślałam, że to może jakiś ksiądz sie tu wypowiadał, bo jakoś by mi do księdza pasowały te jego słowa.Całe to kazanie, próba narzucenia nam myślenia i przytaczanie historii itd. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kajtka Napisano Grudzień 14, 2008 Mialam pisac o hirsutyzmie, ale.... Papryczko chili, loriss - to do Was! Obie napisałyście bardzo mądrze o związkach, małżeństwie, uczuciach, i czytając Wasze ostatnie posty na przemian zgadzałam się to ze zdaniem Papryczki chili, to znowu z przekonaniami loris. Ale nie można stać tak pośrodku i już czuję i wiem, że skieruję się w stronę loris. Jestem mężatką prawie 9 lat. Wyszłam za mąż z wielkiej miłości. I jestem pewna,że tak się dzieje w większości przypadków. Papryczko, Ty trochę nie doceniasz ludzi uważając,że ich uczucia są na ogół płytkie (w odróżnieniuoczywiście od Twoich wielkich i prawdziwych uczuć). A może wydaje Ci się,że można być albo tylko ładnym, albo tylko inteligentnym? Rzadko kto jest chyba aż tak wyrachowany czy krótkowzroczny,by pakować się w małżeństwo nie czując magii, mięty i wszystkiego tego,co charakterystyczne dla zakochania,a także nie będąc przekonanym,że z tą osobą właśnie chce założyć rodzinę i zestarzeć się. Jednak ten stan uniesienia i wiary w potęgę miłości mija prędzej czy pózniej. Proza życia. Nie chcę się tu wielce rozpisywać, ale doświadczenia z mojego (w miarę zwykłego) życia nauczyły mnie,że czasem coś się może pod wpływem głupiego impulsu pozmieniać w myśleniu... człowiek ciągle się zmienia i nie należy niczego zakładać za pewnik... Powiem,że wierzę,iż spędzę z moim mężem resztę życia będąc ciągle szczęśliwa, ale... kiedyś płakałam za nim po nocach,gdy rozstawaliśmy się na 4-5 dni i myślałam,że zawsze rozstania z nim będą takie trudne -a jednak teraz już w ogóle nie przeżywam,gdy musi wyjechać (noo...poza tym,że ciężej mi dziećmi,gdy on jest poza domem ;) ). Taki jeden przykład - ale oddaje prawdę o zmienności uczuć w czasie. Prawda,że ludzie wokół rochodzą się,rozwodzą i że zawsze myślimy: to nas nie dotyczy, my jesteśmy bardziej dobrani - ale Ci ludzie po rozwodach też kiedyś pisali do siebie gorące listy miłosne, przeżywali niezapomniane orgazmy, zapewniali i miłości i cieszyli się,że są tak wyjątkowo dobrze dobrani... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Sari-mari 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Nikt się ze mną zgadzać nie musi, ja to wiem. I odnośnie innych ludzi opinii nie zmienię (nie napisałam nigdzie, że tylko ludzie brzydcy mogą kochać naprawdę, skąd ten pomysł). Niestety nie znam nikogo, kto przeżywałby podobne uczucie co ja. Ba nikogo w ogóle podobnego do mnie. Jestem wyjątkowa, tak o sobie myślę, tak o mnie mówią i w to wierzę. Zawsze odstawałam od ludzi poziomem wrażliwości, nietypowym podejściem do świata i ludzi. Przeżywam chorobę mamy M, razem zmienialiśmy jej pieluchy, wyszliśmy z ogromnych długów po ojcu psychopacie i pokonaliśmy moje inne choroby. Powiedzmy, że wasze argumenty do mnie nie trafiają.Większość ludzi jest moim zdania nic nie warta. I związki, które mnie otaczają takie są. Ludzie rozliczają się z każdego grosza, zdradzają, nie łączy ich nic poza podobaniem się sobie. I można mnie za to ganić, że takie mam o nich zdanie. Ale to od nich słyszę od nowych zdradach, o tym że żałują, że to była głupota. No bo jak przed ślubem chodzi się tylko za rękę, weekendy spędza w barze, a razem nie potrafi się nawet zamienić kilku prostych zdań. Nie twierdzę, że kobiety wychodzące za mąż nie są przekonane o swojej miłości. Tylko moim zdaniem jest to większości zauroczenie, które nie przetrwa próby czasu. Byłam w swoim życiu zauroczona i też mi się nie jedno wydawało, ale kiedy opadną porywy serca (a te u mnie dawno opadły) widzę jak moje uczucie ewoluuje i z całą pewnością (nie dlatego, że tak chcę, tylko że tak jest w istocie) mogę stwierdzić, że kocham swojego M coraz mocniej. Z czy bez ślubu, bo tego mogę jeszcze nie wziąć. Aż tak mi na nim nie zależy. Nie płaczę gdy rozstaję się z moim M, z którym żyję na co dzień i za którym tęsknie każdego dnia. Sprawdzamy się w wielu sytuacjach i w żaden sposób wam nie udowodnię mojego punktu widzenia, nie znacie mnie, jego i wasze zdanie będzie poparte waszym doświadczeniem, a moje moim. Tak samo ja się nie zgadzam z wami. I tyle w temacie tej dyskusji. Możemy sobie nawzajem próbować wmówić swój punkt widzenia, przy czym ja zawsze będę na przegranej pozycji z powodu stażu i wieku. Ale pozwólmy sobie mieć to inne zdanie. I nie piszę, że moje uczucie jest takie wyjątkowe. Nie, ale na pewno nie znam ani jednej podobnej nawet pary w życiu (mówię o równych wiekiem). Piszę tylko o swojej miłości (co on czuje do mnie, niech napisze on sam) i jej jestem pewna. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Sari-mari 0 Napisano Grudzień 14, 2008 A przede wszystkim drogie koleżanki z forum, nie życzcie mi przeżycia kolejnych dawno okropności, bo to w życiu różnie bywa. Ja wiem o tym doskonale. Jestem wolontariuszką z powołania, nie z przymusu. Miałam i mam do czynienia ze śmiercią, chorobą, przemijaniem ponieważ udzielam się w różnych organizacjach, odwiedzam hospicja i sama bądź w rodzinie zmagałam się z różnymi chorobami. Dramat nie jest mi obcy. I stąd obserwując różnych ludzi wiem, że tych prawdziwie dobrych, którym mogłabym zaufać jestem w stanie umieścić na placach jednej ręki. Mimo to każdemu życzę aby w życiu nie cierpiał i zrozumiał, co jest ważne zanim to straci. Wy jesteście starsze jak rozumiem, ale w moim pokoleniu coraz rzadziej używa się takich słów jak współczucie, a częściej po prostu pierdol się. Z samego liceum może 2,3 dziewczyny nigdy nie zdradziły swojego chłopaka, nie ćpały i były na tyle rozważne, żeby nie sprzedać siebie... I chodziłam do dobrego liceum, wolę nie myśleć co tam się dzieje teraz. Bo u mnie była sodoma i gomora w połączeniu z chamstwem i brakiem szacunku do wszystkich i każdego. Niestety, chciałabym aby było inaczej. Ponieważ swoją młodość wspominam akurat fatalnie. Tyle przemocy i seksu nie widziałam jeszcze w dorosłym życiu, co będąc nastolatkom. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Sari-mari 0 Napisano Grudzień 14, 2008 *nastolatką (jak ja nie lubię jak mi się samo poprawia i to na błąd), wrrrrr. Dlatego wróćmy do tematu włosów. Żadne z nas nie ma patentu na wiedzę absolutną i tylko możemy się niepotrzebnie pokłócić z zupełnie bezsensownego powodu. Ponieważ nikt z nas nie może w tej sprawie wiedzieć czegoś lepiej. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość nastolatkĄ Napisano Grudzień 14, 2008 wielu dziewczynom w młodym wieku wydaje się, ze są wyjąkowe, tylko one mają takie odczucia, tylko one potrafią coś tak głęboko przeżywać jest to oczywiscie bzdura, ale o tym sama się przekonasz Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Sari-mari 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Aż taka młoda nie jestem i trochę głupio to zabrzmiało u kończącej studia kobiety :D. Nie są to moje słowa, tylko innych ludzi. Ja o sobie zawsze miałam zdecydowanie krytyczne mniemanie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Sari-mari 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Ale tym co to mówią wierzę, bo to mądre i doświadczone życiowo osoby były. I nie znaczy to, że jest to komplement pod moim adresem. Ponieważ najczęściej oznacza to tzw. miękkie serce, a ja średnio twardy tyłek, więc zdecydowanie często działa to raczej na moją niekorzyść. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
loris 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Nie będę już drążyć tej dyskusji.Papryczko uważasz się za wyjątkową i niech tak zostanie. Masz prawo tak o sobie myśleć. Ja napisze tylko tyle, że każda albo prawie każda dziewczyna czuje się wyjątkowa przede wszystkim dla swojego mężczyzny. Przeczytałam na tym forum bardzo wiele wypowiedzi dziewczyn, które mają oddanych i czułych mężczyzn, którzy kochają ich takimi jakimi są, wspierają na każdym kroku, wspólnie walczą z włoskami. Do tej pory myślałam, że ja jako nieliczna mam czułego i kochającego męża, że jesteśmy naprawdę wyjątkową parą. I od jakiegoś czasu wiem, że się myliłam. Może nie ma takich związków tak bardzo dużo, ale jednak są.I to jest tylko moje osobiste zdanie.A co do chamstwa, wulgaryzmów to świat jest nimi przesycony. Jest bardzo dużo zła i kiedy ja chodziłam do szkoły to już wtedy też się z tym spotykałam na co dzień. Nienawidzę chamstwa i nienawidzę, jak zwłaszcza kobiety przeklinają.Bo dla mnie takie kobiety po prostu nie są kobiece tylko upadabniają się do chamskich facetów.U mnie w domu sie nie przeklina, choć sporadycznie mężowi się zdarzy ale zawsze zwracam mu wtedy uwagę.Teraz na co dzień słyszy się, jak kobiety rozmawiają, w różnym wieku, i co drugie słowo słychać przekleństwo.Świat jest zepsuty i chyba większości ludzi nie zależy na tym, by był lepszy.Rodzice uczą dzieci chamstwa i przekleństw a nawet agresji. I większość z nas nic na to nie poradzi. My możemy sprawiać, żeby nasze życie było inne.I wiele z nas to robi. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kajtka Napisano Grudzień 14, 2008 Papryczko, jestem pewna,że nie pokłócimy się - ja to widzę jako sensowną dyskusję i chociaż sa emocję, z mojej strony nie są to emocje negatywne Tak w ogóle to WITAM, bo dzisiaj pierwszy raz trafiłam na Wasze forum. Wiesz, każdy ma poczucie swojej wyjątkowości. Ja też uważam,że jestem ogromnie bogata duchowo, uczuciowa na maksa itp Nie lubię rozdrabniania się na drobne i hulaszcze, bezmyślnie imprezowe życie nigdy nie było moim udziałem. Też dla mnie jest niezrozumiałe jak facet przesiadujew barze nad piwem zamiast być z żoną w domu lub zabrać gdzieś swoją kobietę. Ale mój mężczyzna jest całkowitym abstynentem od urodzenia, więc też mogłabym pisać, jaki to fantastyczny mężczyzna, czas spędza albo w pracy albo z nami... I mogłabym tak jak Ty pisać o wielkiej miłości, która wiele przetrwała i będzie forever. Z pewnością wiele osób jeszcze oprócz nas zastanawia się głębiej nad sensem życia,więc strasznie jesteś niesprawiedliwa twierdząc,że większość ludzi jest nic nie warta. Czy to nie próżność? Macie ze swoim facetem takie same priorytety, dobrze Wam się gada itp ale czy najlepsze danie się kiedyś nie znudzi? wiem,że nie spodoba Ci się takie porównanie, ale człowiek to ostatecznie tylko ciało, chemia, dusza -która jest niezbadana... Ok, nie mam patentu na wiedę absolutną, ale jeśli kiedyś myślałam tak jak Ty, a teraz myśle, tak jak piszę - to chyba mocny argument na moją korzyść ;) loris pisała,że po latach długotrwałego związku dwoje ludzi może sobie niebiezpiecznie spowszednieć -to prawda, i wtedy bycie razem nie zaspakaja już tych wszystkich potrzeb bliskości, doświadczania złych i dobrych chwil, rozmów... to nie jest wesołe,że nasze gorące związki,w których czulismysię tak pewnie i wyjątkowo -tracą temperaturkę i wyzwalają zwątpienie -i może próbujesz wyprzeć świadomość,że tak się może stać, albo rzeczywiście jest to w Waszym przypadku nadal jeszcze kwestią czasu (czego -oczywiście- nie życzę! -być może są wyjątki potwierdzające regułę także w tej kwestii...?) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Sari-mari 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Podstawowa zasada, ja nie uważam się za bogatą duchowo. Jak już powiedziałam, posługuję się zdaniem innych, ja jestem w stosunku do siebie bardzo krytyczna. A co czuje mój M i jaki jest, to zostawiam jemu. Ja pisze tylko o sobie, z pewnością nie wypisujemy do siebie miłosnych listów i nie przesiadujemy godzinami rozprawiając o naszej wyjątkowości. To raczej on podnosi mnie na duchu kiedy wydaje się sobie po kolejnych porażkach niewiele wartym śmieciem. Koniec. :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Sari-mari 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Naprawdę, u mnie okres romantycznych wyznań już minął i to co jest teraz uważam właśnie za najcenniejsze. Może to tez kwestia podejścia? Może się zdarzyć wszystko, ale skoro niewiele wiem o życiu i widocznie karmię się złudnymi nadziejami, to nawet musi mi się to przydarzyć. Trudno, raz się żyje. Ale uważam, że nie powinno się tam myśleć, a już na pewno nie starać się do takich racji nikogo przekonywać. Bo tak się rodzi tylko kolejny smutek. A smutku nie należy pomnażać, jakbyśmy go miały mało na co dzień chodząc po lekarzach albo depilując się aż do krwi :). Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
loris 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Osobiście nikogo do niczego nie przekonywałam, wyrażałam tylko swoje osobiste przemyślenia, które w jakiś sposób mnie zasmucają.Przecież chyba każda z nas ma prawo napisać, co ją zasmuca. Czy tylko musimy zawsze rozmawiać o włoskach? Czy człowiek nie ma prawa się zastanowić nad swoim związkiem i przemyśleć, co można zrobić, by właśnie nie dać sie rutynie.Przecież właśnie dlatego, że coś analizujemy, przemyślujemy możemy sprawić, że życie będzie lepsze i piękniejsze.To właśnie w takich chwilach myślę sobie, czym by zaskoczyć męża, żeby poczuł się wyjątkowo. Bo ja uważam, że nie można być przewidywalnym, trzeba zaskakiwać partnera czymś miłym i starać się by ten ogień w związku był jak największy.Uniesienia, pożądanie, mała tajemniczość jest w związku czymś pięknym. To jest moje zdanie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
loris 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Kajtka - witam Ciebie. Miło mi, że jest kobietka z podobnym stażem małżeńskim i może też po 30 stce, bo sie tutaj czułam czasami strasznie staro. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Sari-mari 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Tego nie zanegowałam. Tylko po prostu powstała z tego przygnębiająca dyskusja... Ja zawsze staram się by M czuł się wyjątkowo, uniesień nam nie brakuje, ale tajemniczość? Tej nie było w naszym związku chyba nigdy, ponieważ jestem zbyt otwartą osobą. Nie mylić z niespodziankami, które robię często. A ja podziwiam jego twórczość heheh, jego grę, jego kreatywność. My się nigdy nie nudzimy. Sam jest właśnie dla mnie największym zaskoczeniem. Każdy ma to, co lubi :). Loris Ty jeszcze bardzo młoda kobieta jesteś. Podobno 30-stka to najlepszy okres dla kobiety :D. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kajtka Napisano Grudzień 14, 2008 Loris, ja mam 29 lat, ale czuję się coraz lepiej jako kobieta -Papryczka ma rację -piękny okres :D dziękuję za powitanie :-) Papryczko, ja też nie chciałam -wyrażając moją opinię- przygnębiać Ciebie. Ot, takie spostrzeżenia nt tego jak czas wpływa na związki. Każdy etap związku różni się od poprzedniego (sama pisałaś, że w Twoim czas uniesień też przeminął), a ten etap w którym ja jestem (i chyba Loris) naprowadza właśnie takie dylemaciki jakie tutaj przedstawiamy ;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kajtka Napisano Grudzień 14, 2008 Dobra,napiszę trochę o moim problemie z włoskami - po to tu przyszłam :P Czy Wy macie stwierdzoną przez lekarza chorobę pt hirsutyzm? czy są jakieś jej odmiany,z którymi łatwo farmakologicznie wygrać? Ja odziedziczyłam owłosienie po mamie. Nie wiem czy to jest już hirsutyzm...? Mam strasznie owłosione nogi (golę), ręcę (nic z nimi nie robię-włoski są miękkie,a latem jaśnieją od słońca), z brody wyrywam codziennie kilka nowych czarnych włosków, co pare dni muszę wyrwać kilka z piersi. To tyle. Nogi i ręce miałam takie zawsze. Na brodzie i piersiach włosy pojawiły się mniej więcej po urodzeniu pierwszego dziecka. Jesteście zorienowane w temacie,więc powiedzcie czy jakiś lekarz może mi pomóc? I jak radzicie sobie z owłosieniem ud?? ja boję się wydepilować,żeby nie wyszło jeszcze gorzej potem - na udach mam delikatny włos,ale i tak mam krępację na basenie i szybko śmigam do wody. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
loris 0 Napisano Grudzień 14, 2008 Ja nie mam stwierdzonego hirsutyzmu, ale nie jest mi potrzebne potwierdzenie od lekarza.Kiedy lekarzowi pokazywałam moje włoski w miejscach nietypowych to stwierdził, że to nic, że taka moja uroda, a one się wtedy dopiero u mnie zaczynały.Depiluję wszystko jak leci, tylko wtedy czuję się w pełni kobieco. Kajtka mnie interesuje czy po pierwszym dziecku zażywałaś jakieś tabletki antykoncepcyjne i czy to nie wtedy zaczęły się pojawiać włoski.Interesuje mnie także i to bardzo, czy po kolejnym dziecku problem się nie nasilił, to jest dla mnie bardzo ważne. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość international Napisano Grudzień 15, 2008 no tos mnie kajtka dobila... Mnie lakarz mowil, ze po pierwszym dziecku moze sie problem z wlosami zmniejszyc a u Ciebie sie powiekszyl... Moja ostatnia nadzieja sie nadwatlila :-( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość international Napisano Grudzień 15, 2008 I jeszcze jedno za nim pojde spac: loris - jestes w pieknym wieku: moj facet jest rocznik 1973 :-) (ja ciut mlodsza - w kierunku kajtki) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kajtka Napisano Grudzień 15, 2008 Loris, Inetrnational - po pierwszym dziecku nie brałam hormonów, dopiero zaczęłam antykoncepcję hormnalną z 5 lat po pierwszym dziecku, ale tylko na 6miesięcy. International, nie martw się, ja nie wiążę tych nowych włosków ściśle z urodzeniem dziecka - jakoś tak stopniowo zaczęły wyłazić, mam wrażenie,że i bez dziecka,by wylazły. Tylko orientacyjnie Wam tak napisałam,że jako nastolatka nie musiałam sobie skubać brody . Nie wiem dlaczego jest ich coraz więcej na piersiach i brodzie -przecież nie golę ich,tylko wyrywam każdy osobno,więc powinny się osłabić ich cebulki... a one odrastają całkiem zdrowo. Nie jest to dużo,ale jednak z roku na rok o te kilka więcej :-o Loris,po drugim dziecku nie zauważyłam jakichś drastycznych zmian,dlatego myślę,że jednak ciąże nie miały na to wpływu. Achh i z jednej strony cieszę się,że nie mam córeczki,bo starszy syn (7l.) ma takie nogi,że widać po kim odziedziczył (mąż nie ma żadnego włoska na rękach!) :P Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość international Napisano Grudzień 15, 2008 moje dzieci jakby co to beda mialy przerabane - moj facet jest mocno owlosiony (znacznie bardziej niz ja) a ja - no, wiadomo... :-s To ze po wyrywaniu cebulki sie oslabniaja to, wg. mnie, mit. A w kazdym razie nie sprawdza sie to u wieeeeeeelu osob. U mnie na przyklad wlosy wyrywane (z cebulkami oczywiscie) zachowuja sie dokladnie tak, jak te po goleniu (wyrywam z brody i piersi, gole nogi i bikini, rak wole nie tykac) - wziely sie, umocnily i pociemnialy (tzn. te, ktore nie byly czarne, bo reszta byla czarna od poczatku. Ale tylko raz, na szczescie, odpukac - nie tak, ze po kazdym wyrywaniu sa mocniejsze i mocniejsze az wyhoduje sobie drzewo - brrrrrr! straszna wizja :-( . Slowem: bez najmniejszego znaczenia - pienceta, wosk,depilator czy golarka... (testowalam wszystko). Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
loris 0 Napisano Grudzień 15, 2008 Ja też mam 7 letniego synka i bardzo chciałabym drugie dziecko, tylko czasami boje się by po drugim dziecku objawy się nie nasiliły. Ja tłumaczę sobie tak, że ciąża chyba jakby zabiera nam estrogenów i może dlatego bardziej dominują androgeny. Ale może sie mylę.Czasami jest tak, że jak kobieta ma za dużo estrogenów to też nie dobrze bo zwiększa sie wtedy ilość prolaktyny a przy niej tez jest problem z włosami. Tak że chyba naprawdę niewiele trzeba by ta równowaga, w którąś stronę została zachwiana. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
loris 0 Napisano Grudzień 15, 2008 ide na tory, jak też kiedys uwielbiałam sie wylegiwać na słońcu i też byłam zawsze bardzo opalona. Ale myslę, że rezygnacja ze słońca przyniesie nam same plusy, ładniejszą, młodszą skórę, no i mniejsze ryzyko raka skóry. Choć ja i tak boję się o tego raka bo bardzo duzo się opalałam.W ogóle to jestem w takim jakimś okresie, że mam świra na punkcie zdrowia.Strasznie się boje przyszłości, tez min, ze względu na choroby. Chciałabym żeby to minęło, na pewno nie pomaga mi to w życiu tylko jeszcze bardziej zasmuca.Idą Święta i trzeba przecież się cieszyć.A potem Sylwester. A swoja droga- wybieracie się gdzieś kobietki na Sylwestra? Ja raczej będę go spędzała w domu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kajtka Napisano Grudzień 15, 2008 idę na tory- witam witam przykro mi,że dziś u Ciebie taki kiepski nastrój :-o ja -gdy jest mi totalnie zle- też nie znajduję w niczym pocieszenia ale jak już mi trochę minie,to myślę sobie,że niektórzy ludzie to naprawdę mają większe problemy niż włoski na cyckach :P Loris - nie wzbraniaj się przed drugim dzieckiem tylko ze względu na te głupie włochy. Nawet nie masz pewności,czy ciąża będzie miała jakiś wpływ... A przy pierwszym dziecku coś się zaczeło zmieniać u Ciebie? Dzieci są cudowne i takie wdzięczne!! Ja na Sylwestra też w domu. Mój Mały Skarb nie ma jeszcze roczku,więc tym bardziej... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kajtka Napisano Grudzień 15, 2008 idę na tory jesteś z Dolnego Śląska tak jak ja!! ale do Wrocka mam aż 130km, mieszkam przy niemieckiej granicy... a Ty gdzie mniej więcej? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach