Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość z_mazur

Czy czasowe rozstanie może cokolwiek naprawić gdy związek przechodzi kryzys.

Polecane posty

Gość 123...............
jasne, że nie! to tylko, jedna z możliwych hipotez. z tego, co tu czytałam (ta przyjaźń z kolegą, ten dwuznaczny sms, ten wstręt fizyczny...) bardzo, bardzo prawdopodobna,,, jesli tak, to "z mazur" jest w cholernie trudnej sytacji - współczuję mu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Z tą niechęcią to wydaje mi się, że jest to poza, która ma po prostu mnie zniechęcić. Są takie momenty, że w żonie coś pęka zaczyna płakać i wtedy tuli się do mnie. Ale gdy emocje opadną wszystko wraca do stanu poprzedniego. Z tym kochankiem to sprawa nie jest prosta. Nie posądzam żony o taki zwykły romans, ale na pewno zaangażowała się emocjonalnie w znajomość z innym facetem. Tego najbardziej się obawiam. Znajomi mówią mi, że jeżeli taki stan separacji potrwa dłużej to żona zacznie się do niego przyzwyczajać jeśli jest jej w nim dobrze. A ja nie chcę robić nic na siłę. I miotam się, nie chcę naciskać, a jednocześnie boję się że takie delikatne bycie obok tylko pomaga oswoić się jej z sytuacją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem tą która ma żal
a ja współczuje jej ona naprawde ma dylemat....albo da szanse, której on nie wykorzysta albo odejdzie i sama dostanie szanse na lepsze efektywniejsze zycie. z_mazur....ja pochodze z domu gdzie mój ojciec był człowiekiem o silnym charakterze dawał poczucie bezpieczenstwa nie tylko nam jako dzieciom ale i naszej mamie...nigdy nie bał się jej odejscia....bo wiedział jaką ma wewnętrzną wartość...kobieta która odchodzi od wartosciowego mężczyzny jest poprostu idiotka i dlatego taki mężczyzna nie obawia się odejscia....ty się obawiasz...czemu? tego nam nie powiedziałes....widocznie znasz te swoje słabe punkty....pomysl i odpowiedz...sam sobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Właśnie to jest najdziwniejsze. Nie wiem skąd ten aż tak duży lęk przed porzuceniem. Dobre pytanie muszę je przemyśleć. A co do ryzyka podejmowanego przez moją żonę. Ona już sobie na pewno wszystko przemyślała. Takiej decyzji kobieta nie podejmuje pochopnie. A z drugiej strony chyba niewiele ryzykuje podejmując jeszcze jedną próbę. Przecież przy 13 latach parę miesięcy nie ma znaczenia. Ale jeśli już się podjęło taką trudną decyzję to każde wachanie jest potem dodatkowym obciążeniem psychicznym. I dlatego w tej chwili konsekwentnie trwa na swoim stanowisku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem tą która ma żal
Jejku ile ja bym dała aby mój mąż chociaż napisał na takie forum chociaż zeby poczuwał sie do swojej winy :((( Życzę ci powodzenia...i zabierz ją gdzieś w cisze to napewno pomoże wam coś zobaczyc i przemyslec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
To już na prawdę koniec. Ja się jeszcze chcę łudzić, ale to jednak koniec. Żona nawet już nie myśli o próbach dogadania się. Myślałem Jak sobie z tym poradzić. Nie potrafię zająć się czymkolwiek, praca mi wogóle nie idzie. Jestem jakiś taki ociężały, w oczach zbierają się łzy. Chciałbym się jakoś z tym pogodzić ale nie potrafię. To wszystko stało się tak szybko. Żona nie unika mnie, zgadza się na rozmowy, tylko że one niczego nowego nie wnoszą. Nie wiem już jak ją przekonać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cassiuss
nic na siłe. im bardziej naciskasz tym bedzie wiekszu upór. kobiety nie lubią być naciskane. takimi błaganiami nic nie zdziałasz. nawet jesli uda ci się ja przkonać: to nie bedziesz czuł ze jest z toba z litości? wiem co mówie ja tak błagałem, prosiłem az sie zgodziła. to smakowało jak "odgrzewany obiad". zajmij sie sobą, znajdź sobie jaieś zajęcie, spotkaj sie z kumpalmi. sam niczego nie zdziałasz. w zyciu jest tak im bardziej sie starasz tym gorzej wychodzi. wyluzuj sie jak mozesz to sie wyprowadź. to niczego nie zmieni. jak macie byc razem to sie dogadacie nawet po roku,a jak nie bedzie chciała być z toba to fakt ze mieszkacie razem nic nie zmieni. po pewnym czasie to ona odejdzie.nie wiem co narozrabiałeś ale jak by kochała to by wybaczyła(napewno nie odrazu) albo chociaż spróbowała. chcesz być w zwiazku w ktorym budzisz sie co dzień ze świadomścią ze on nie jest ale tak naprawde tylko fizycznie? co to za zycie?! musisz byc twardy ,stanowczy. kobiety lubią czułych ale nie lubią niestabilnych emocjonalnie i mazgajów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Coś w tym chyba jest, bo gdy udaje mi się być zdystansowanym i rozważnym to nasze rozmowy przebiegają zupelnie inaczej niż wtedy gdy naciskam i staram się ze wszystkich sił przekonać do siebie. Tylko to takie trudne gdy serce Ci krwawi i emocjonalnie jesteś rozbity na atomy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AAAAAuuuu
Nawet nie myślałam, że znajdę się w podobnej sytuacji :( Mój mąż wyszedł w nocy w piątek... Moja teoria jest taka - że nie ma czasowego rozstania, zawsze któreś jest tym zostawionym i zostawiającym. Ja jestem tym pierwszym - mąż jest chłodnym emocjonalnie człowiekiem, który z opóźnieniem reaguje na bodźce, które normalnie ludzie po prostu mająi czują - uważam że jesli się z czegoś cieszę to się śmieję, jak mi źle to się smucę, a on musi wszystko przemyśleć, żeby zareagować... Mną szarpią emocje, a on spokojny wyważony nie wie co zrobić...Myśli...Co tu myśleć albo kogos kocham i chcę zrobić wszystko żeby było dobrze, albo kogoś nie kocham. Nie rozumiem odpowiedzi na pytanie - czy chcesz coś naprawić? Kochasz mnie - słyszę odpowiedź - nie wiem co chcę..... Zaproponowałam psychologa, choci sama dla siebie nie potrzebuję, bo ja potrafię doskonale rozróżnić swoje odczucia i wiem co czuję i potrafię o tym mówić, natomiast mąż ma blokadę psychiczną i po prostu jak osoba z autyzmem wyłącza wszyskie funkcje związane z reakcjami . Nie pomaga krzyk, płacz, spokój, rozmowa....On siedzi i patrzy pustym wzrokiem w okno .... Ja wiem gdzie leży przyczyna naszej katastrofy małżeńskiej i wiem że można to naprawić, ale - do tego trzeba dwojga przekonanych o tym, że chcą , a on nie wie.... nadal myśli..... Jesteśmy tak samo 14 lat po ślubie, też mamy córkę w wieku 13 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
No to witaj w klubie. Moja żana też mi powiedziała, że musi sobie przemyśleć swoje uczucia. Tylko że po przemyśleniu stwierdziła, że coś się w niej wypaliło. To ja jestem stroną, która stara się dotrzeć i przekonać a napotyka na mur milczenia, który nawet jeśli czasem pęka to wylewa się z niego tylko strumień oskarżeń. Czasem słusznych ale czasem wyszukiwanych na siłę. W każdym razie nie pojawiają się żadne konstruktywne propozycje. Jedyne rozwiązanie to skończenie tego małżeństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem po slobie dokladnie 13 lat i moj zwiazek tez przezywa kryzys,ale niestety moj maz mnie zdradzil.chcialam separacji by sobie poukladac wszystko ale maz powiedzial ze wie gdy sie wyprowadzi to bedzie koniec i zostal.byly lzy awantury ale byly tez rozmowy i narazie jestesmy razem ale zastanawiam sie czy obojetnosc ktora czasem dopada minie i czy uda mi sie mu zaufac jeszcze raz?mimo wszystko chyba lubie z nim zasypiac!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AAAAuuuu
nie radzę sobie, nie chcę sobie poradzić.... wczoraj definitywnie mąż zabrał rzezcy i wyprowadził się, poszedł do matki.... Najgorsze jest to, że uważam że można było uniknąć tego....Potrzebna była rozmowa, rozmowa, rozmowa..... Były monologi, on się zamknął całkiem w swoim świecie, uciekł ode mnie, od moich wymagań, w końcu sprowokowałam go i mi wykrzyczał, że mnie nie kocha, nienawidzi nie może na mnie patrzeć, ma dość chce spokoju, a nie wiecznego sprawdzania telefonów.......Jednym słowem udusiłam go .....kurwa!!!! Nie tego chciałam, cokolwiek robiłam było złe.....Nie wracał na czas do domu, lekceważeył mnie od ponad miesiąca/......Twierdzi, że ma dosyć poniżania, wyzywania i postawił się w roli totalnej ofiary. A wyzywałam go tylko wtedy gdy nie wróćił do domu - w piątek balował, w sobotę rano był w pracy i potem balował, wrócił o 1 w nocy i usnął........ na kiblu.......Czy miałam wtedy go głaskać i nie miałam prawa się wkurwić????? A potem to poszło - on zganiał, ze nie ma ochoty wracac do domu i wysłuchiwać, a ja go prosiłam żeby normalnie wracał to nie będzie wysłuchiwał - błędne koło........ A najgorsze jest to że dosłownie jeszcze w paźdzeirniku robiliśm y plany związane z mieszkaniem, spłaceniem auta, remontem sypialni.....pierwszy raz planowaliśmy..... Ja nie chcę tego rozstania!!! Nie chcę byc sama, nie dam rady, nie chcę sobie sama radzić, nie chcę ..... Chcę być z nim...... wiele przeszliśmy burz i kryzysów i wydawało mi się, ze nic nas juz nie rozdzieli, wszystko wskazywało na to że się kochamy.................... Czy można tak po prostu przestać kochać????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Ciężko mi Cię pocieszać bo moja sytuacja wcale się nie wyprostowała i nie mogę powiedzieć, że wszystko się ułoży. Jestem w separacji od 1,5 miesiąca. Opadły te największe emocje. Zaczęliśmy ze sobą normalnie rozmawiać. Ale sprawy poza tym nie posunęły się do przodu. Wprawdzie, żona już nie twierdzi, że nie widzi szans na ewentualne porozumienie, jak to mówiła miesiąc temu, ale mimo wszystko uważa, że jest na to jeszcze za wcześnie. A ja boję się, że odsuwamy się teraz cały czas od siebie i uczymy się życia samemu i potem trudno nam bedzie wrócić do życia we dwoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AAAAuuuu
Witaj z_ Mazur Ja nie radze sobie zupełnie, bo ... bo nie radzę.Zaraz wychodze do domu, dziecko poszło na spotkanie z nim - teraz nagle znalazł czas na dziecko i myślę, że będzie więcej czasu spędzał z nią niż wcześniej, ale...... ALe co ze mną, nie znosze samotności...Niby wszyscy mówią, że byłam w tym małżeństwie tak samo samotna i zdana na siebie, ale .... ale był, ale był ..... Boże nie wiedziałam że to tak boli!!!!!!!!!!!! Jeszcze teraz ten okres świąteczny, te nastroje świąteczne, rodzinne, a je straciłam rodzinę, bo nie ma nas........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka mala...
Ja mam rozne dosiwadczenia jesli chodzi o tymczasowe rozstanie:w jednym przypadku to nic nie dalo--zwiazek i tak sie rozpadl, za to w drugim przypadku pomoglo---jestesmy wciaz razem i to bardzo szczesliwi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rogacz
To trochę pocieszające. Czy mogłabyś podać szczegóły obu przypadków?? Jak myślisz co w poszczególnych przypadkach zadecydowało o powodzeniu albo niepowodzeniu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
taka mała odezwij się. Zaintrygowałaś mnie. Napisz coś więcej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
podnoszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noise
podnoszę z_mazur co u Ciebie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AAAuuuu
Boże!! Teraz wiem jak dusza boli :( Mój mąz kategorycznie zapowiedział, że mnie nie kocha i nie wróci... Chwile temu do dziecka mówił, że wróci, ale jeszcze nie teraz.... Rozmawiamy dopóki rozmowa nie schodzi na tory o nas... On powiedził, że koniec to koniec.... A ja nie jestem w stanie zroumieć - jak tak można skonczyć, przekreślić całe 14 lat małżęństwa - zwłaszcza, że jeszcze pod koniec października wysyłał mi czułe sms o miłości, kartki na emeil - ostatnia w wierszem Asnyka - pozwole sobie go zacytować: Ja ciebie kocham Ja ciebie kocham? Czyż być może? Czyż mnie nie zwodzi złudzeń moc? Ach nie! bo jasną widzę zorzę I pierzchającą widzę noc! I wszystko we mnie inne, świeże, Zwątpienia w sercu stopniał lód, I znowu pragnę - kocham - wierzę - Wierzę w miłości wieczny cud! ..............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noise
Z mazur - co u Ciebie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozerwana
Do "Z Mazur" Odezwij się! Czy Wam sie udało?? Ja niestety rozstałam się ze swoim mężem po 7 latach zdrad z jego strony. Spakowałam go i wyrzuciłam do kochanki!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Wywołany do tablicy odpowiadam. :) Niestety sytuacja nadal nie jest wyjaśniona, minęło 2,5 miesiąca. Rozmawiamy ze sobą spotykamy się. Te najgorsze emocje opadły. Niestety żona nie chce mojego powrotu. Stwierdziła że za bardzo ją zraniłem, musi uwierzyć w siebie, nabrać wiary we własne możliwości. Dopiero wtedy ewentualnie mogłaby podjąć próbę rozmowy o nas. To na pewno jeszcze długi proces. Nie wiem jak się zakończy. Na pewno nadal nie jesteśmy sobie obojętni. Mysimy sobie wyjaśnić nieporozumienia i spróbowac wybaczyć, a potem się zobaczy. Koresponduję z facetem, który właśnie zszedł się z żoną po 8 miesięcznej separacji. Różnie w życiu bywa. Trochę już spokojniej do tego podchodzę chociaż nadal bardzo mi zależy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Współczuję ci tego co cię spotkało, bo dobrze wiem co czujesz, czułeś.. Ja wyprowadziłem się kilka dni temu od kobiety mojego zycia i córeczki. Miała mnie dosyc.. Od miesięcy nie miała ochoty na seks ze mna i wogóle.. Wiem że nie zdradziła, ja zawiodłem. Popołniłem wszystkie chyba błedy jakie można oprócz zdrady. Ale kocham ją nad życie, nie wyobrażam sobie życia bez niej i córeczki. Płączę całymi dniami i nie potrafię zasnąc bez znieczulenia się alkoholem. Powiedziałem jej że jest dla mnie całym światem, i wróce do niej na każdych warunkachi że każdego dnia będzie czuła że jest tą naj... Jedyne co mi pozostało to czekac, choc to takie trudne. Chciałbym codziennie coś robi dla niej, żeby nie zapomniała o mnie, ale niewiem co... -więcej o mnie jest pod tym linkiem...- http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3176814 Życzę powodzenia wszystkim facetom walczącym o kobiety swojego życia i rodziny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Witaj Rozumiem Cię doskonale Miru. Niestety bardzo często zaczynamy rozumieć nasze błędy zbyt późno. Teraz jak sam piszesz pozostaje Ci cierpliwie czekać. Bądź w pobliżu ale nie narzucaj się, ona musi sama dojść do wniosku czy rzeczywiście jest jej lepiej samej. Staraj się utrzymać jak najlepszy kontakt z dzieckiem. Nie prowadź teraz żadnych rozmów na temat waszej przyszłości, w tym stanie emocjonalnym w jakim oboje się teraz znajdujecie nie usłyszysz nic konkretnego w tym zakresie a wręcz przeciwnie naciskanie może wywołać u partnerki dodatkową niechęć. Musisz teraz pokazac swoją dojrzałość. W tej chwili żadne działanie nie gwarantuej Ci już waszego dogadania się ale wiem co na pewno skutecznie przekreśli jakiekolwiek szanse. Daj sobie spokój z alkoholem to droga do nikąd. W tej sytuacji emocjonalnej w jakiej się znajdujesz to najprostszy sposób na popadnięcie w alkoholizm. Jeśli rzeczywiście jest Ci tak bardzo źle polecam wizytę u psychiatry (wiem że to kiepsko brzmi) na pewno pomoże jakimiś środkami antydepresyjnymi co pozwoli Ci przetrwać ten najtrudniejszy okres.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AAAuuuu
Witam porzuconych :( Powiedzcie mi czy to, że partner powie że już nie kocha w takiej sytuacji to jest nieodwracalne?? Z mazur - czy twoja żona tak Ci powiedziała? Kurcze no nie potrafię zrozumiec, jak można jednego dnia deklarować miłośc a za kilka dni powiedziec że cos zgasło. Przeciez to nie jest tak jak ze światłem, że właczasz i wyłączasz kontakt :( i światło gasnie......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z tej samej bajki
witam wszystkich , bardzo ciekawy to temat Z_mazur i niestety na czasie. pobieżnie przejrzałam temat i jestem w odwrotnej sytuacji. Z moim męzem jesteśmy 10 lat, w małżeństwie ponad 2 więc stosunkowo krótko. Nasz związek był i jest dość trudny bo ja jestem emocjonalna, ciepła i wrażliwa a mój mąz chłodny , antyrodzinny, kieruje się logiką. Jestem tym wszystkim bardzo rozgoryczona, mam żal, mój mąż nie okazuje mi w ogóle uczucia, nie przytula, nie całuje, nie mówiąc o seksie , mieszkamy po prostu obok siebie. Moje próby rozmawiania kończą się zawsze kłótnią bo on najlepiej siedziałby w swoim pokoju, przy komputerze aby dac mu święty spokój., Ja tak nie potrafię, najgorsze, że czasami sie go po prostu boję. Jest bardzo przystojnym, inteligentnym facetem o wysokiej kulturze osobistej ale w chwili kłótni często nie panuje nad sobą, staje się agresywny, wyzywa mnie. Powiedział że mnie nie kocha, że nie zalezy mu na naszym wspólnym życiu - to tak bardzo rani, potem ja z tej bezsilności i rozgorczenia płacze i czuje się bardzo podle. Zarzuca mi że to moja wina żę jesteśmy małżeństwem bo wymusiłam to na nim. W dodatku jestem w ciazy, niedługo urodzi się nasze pierwsze dziecko i jest to tym bardziej dla mnie bolesne bo mówi że wymusiałam też na nim ciąże (wiedział co robi, to była tez jego decyzja), Jest mi z tym strasznie źle, coraz częściej myśle o separacji. Z_mazur - wydaje mi się ze jeśli Twoja żona nie jest związana bardzo emocjonalnie z tym kolegą ( nie kocha go) to istnieje szansa na naprawę, ale do tego potrzebny jest czas. Nie naciskaj, nie narzucaj się , po prostu bądź przy niej i okaż jej nalezyty szacunek. Taka zadra w sercu i gorycz musi się zabliźnić a do tego potrzeba czasu. Jednak obawiam się że może ona sobie sama ułożyła scenariusz że odejdzie od ciebie i konsekwentnie realizuje swój plan a twoje próby naprawienia związku wpedzają ją jedynie w irytacje. Może ona chce zrobić miejsce na nowy związek z kolegą, wyczyścic zaległe sprawy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agat72
Czytam wasze wypowiedzi i becze. Moj facet tez mnie zostawil i to przez smsy i rozmowy telefoniczne,nie wiem czy nie mial odwagi powiedziec mi w oczy.Nie mamy slubu,ale mamy 4-letnia coreczke,ktora kocham nad zycie.Jego tez tak kocham i nie wiem co zrobic zeby wrocil.On nie chce sie ze mna spotkac,nie odbiera tel,nie odpowiada na smsy,nie chce abym ja pisala.Jeszcze w swieta zapewnial o swojej milosci do mnie,a teraz od nowego roku jakby diabli wzieli.Jestem w stanie zrobic wszystko aby ratowac nasz zwiazek.Pomozcie mi jak to zrobic.Rozumie wszystkich porzuconych.Wiem jak to cholernie boli i wiem ze nie ma na to lekarstwa,nawet czas nie jest lekarzem kiedy tak bardzo sie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AAAuuu
Ja nie daję rady!!!! Nadal!!! w czwartek mąż powiedział, że poznał kogos z kim mu sie dobrze rozmawia, kto go rozumie.....Kobieta oczywiscie w trakcie rozwodu....On szuka mieszkania, na razie sypia i jada u matki a potem znika "do kolegi". Twierdzi, że oprócz rozmów z ta kobieta go nic nie łączy...:( powiedział, że nie wróci bo nie widzi możliwości dogadania sie i że on sie nie zmieni i nie chce ... Przekreslił 15 lat wspólnego bycia ze sobą, 14 lat małżeństwa,....A jeszcze w listopadzie zapewniał o miłości... Wszystko do czego doszliśmy zostawiił, zniszczył.... Prośby dziecka go nie wzruszają..... Z nią widzi się sporadycznie i nie bardzo potrafi z nia rozmawiać.... Teraz mówi, że sprzeda samochód, załatwai sobie mieszkanie niedługo się od matki wyprowadzi>.... Czy można ot tak przestać kogos kochac i zostawić wszystko na co się cięzko pracowało po to żeby to stracić???? W pracy awansował, w zeszłym roku skończyl studia, które rzekomo miały nam dać wieksze możliowści i robił to dla mnie i dla córki.....Okazało się że fla siebie i wykorzystał czas z nami po to żeby mógł opłacic studia, kosztem wakacji, wolnych wspólnych weekendów, i wielu wielu innych rzeczy..... Osiągnął swój cel w karierze zawodowej....i pozbył sie balastu....w postaci mnie i córki....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×