Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość z_mazur

Czy czasowe rozstanie może cokolwiek naprawić gdy związek przechodzi kryzys.

Polecane posty

Do Auuu Musisz oswoic się z faktem że twój facet chyba nigdy naprawdę nie kochał ciebie a byc może i dziecka... Ja chociaż nie jestem niestety z kobietą mojego życia i naszą córeczką to zawsze gotów byłbym duszę oddać żeby tylko im było lepiej. Kocham je ponad życie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Aaaauuu Niestety czasem tak bywa. Na prawdę czas leczy rany jeśli ból jest dla Ciebie nie do zniesienia to polecam jednak wizytę u psychiatry. Ja po kuracji środkami antydepresyjnymi czuje się bardzo dobrze. Ból oczywiście jest nadal ale jakoś lepiej sobie dzięki temu z nim radzę. Zarazem dystans jakiego nabrałem do całej sytuacji dzięki temu pozwala mi lepiej dogadywać się z żoną. NIe molesutję jej ciągle pytaniami dotyczącymi nas nie jestem tak pełen niepokoju a ona dzięki temu nie czuje się tak osaczona i przez to lepiej nam się rozmawia. Nawet zaczynam widzieć jakąś przyszłość przed sobą. A nie tak jak dotychczas tylko czarną dziurę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chipcio
tak! to mozliwe ale nic więcej... wsystko zalezy od podejścia drugiej strony :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
No z tym się absolutnie zgadzam. Ale wazne jest aby ta bardziej zaangażowana strona zrobiła wszystko żeby tej drugiej stronie pomóc w podjęciu "właściwej" decyzji i jednocześnie nei zrazić jej dodatkowo. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martusia P.
Droga Agat!!! Napewno czujesz sie zraniona. Ale nie mozesz tez do niego dzwonic, wysyłac sms. Wez sie w garsc... Masz coreczke, masz dla kogo zyc. I pamietaj ze facet nie zawsze w zyciu jest najazniejszy. Ja tez mam coreczke 5 - letnia. I ostatnio moj zwiazek przechodzil powazny kryzys. To ja pwiedzialam, ze powinnismy rozstac sie. Czułam ze on mnie nie kocha. Zaprzeczyl temu. Ma ostatnia szanse. Zobaczymy czy ja dobrze wykorzysta. Jesli popelni jescze jedna gafe, niestety bede musiala go zostawic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agat72
Dzieki Martusiu!Nie dzwonie juz,nie wysylam sms-ów.Ale dalej nie moge sie pozbierac.Kocham Go naprawde szczerze i nie moge zrozumiec co sie stalo ze On nie chce nas widziec.Nie moge tego przebolec ze nie chce ze mna porozmawiac.Nie wiem czy nie ma odwagi powiedziec mi w oczy.Wiem ze On tez mnie kochał i co nagle mu sie odwidziało?Ja juz nic nie rozumie i chyba nie zrozumie nigdy.Bardzo chcialabym zeby jednak dal nam szanse,tak jak Ty to zrobilas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AAAuuu
Podnoszę Z mazur co u Ciebie?? U mnie niestety ciągle gorzej... Mąz manipulije mna i córką...Teraz wspaniały tatus zabiera dziecko na lody,m kupuje jej co tylko chce... Wcześniej na nasze potrzeby kwitował - a co mi sie pieniądze kocą?? teraz ja normalnie kupuje, a jej oczywiście bardzo odpowiada i wykorzystuje....A on naiwny mysli że się z nim spotyka dlatego , ż etakbardzo go potrzebuje... Za kilka dni 22.02 - 14 rocznica ślubu :o((( Rok temu dostałam kosz kwiatów i pierścionek z białego złota :o(( Nie wiem jak ja przeżyję ten dzień .........:((( Jezu jak sobie poradzić ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozerwana
Do AAAuuu Ja również rozstałąm się z mężem po 16 latach małżeństwa (21 znajomości) Wyrzuciłąm go do kochanki, z którą romasował od 7 lat Początek bez niego był tragiczny, łzy, nieporadność w relacjach z dziećmi, bo przecież im rónież zawalił się cały ich świat. Ale jakoś pozbierałąm się, a na dzień dziesiejszy mija 1,5 miesiąca od rozstania. Znów odzyskałąm radość życia, uśmiecham się, dogaduję się z dziećmi, przestałąm być oszukiwana i zdradzana I wiesz, co??? Teraz jak odzyskałąm rónowagę psychiczną on CHCE POWROTU!!!!!!!!!11 Zobacz jak szybko nacieszył się kochanką?? Sądził, że inna kobieta zapewni mu raj na ziemi, a z nami nie spotka go już nic imponującego.?? Teraz to on klęka przede mną, wylewa łzy i prosi o powrót.. Nie zadręczaj się...tyle wspólnie spędzonych lat nie można takj łątwo wymazać z pamięci. I jestem pewna, żę Twój mąż rónież doceni to, co starcił, tylko pytanie, czy Ty go wóczas będziesz chciałą przyjąć??? Ja wiedziałam, że i tak wróci, ale nie sądziłam, że aż tak szybko Niestety, po tamtej stronie trawa jest równie zielona...ale on musiał to sprawdzić na własnej skórze i kosztem zszarganego dzieciństwa swoich dzieci...Ja go jużnie chcę!!!!!!!Pozdrawiam 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Co u mnie? A u mnie niespecjalnie. Wydawało mi się już że jest jakieś pozytywne drgnięcie. Przestałem poruszać temat naszej przyszłości i trochę nasze relacje zaczęły się poprawiać. Niestety w niedzielę próbowałem ustalić termin jakiejś rozmowy o tym co dalej i od razu wróciła zła atmosfera. Teraz coś mi się wydaje ze jednak szanse na odbudowę naszych relacji są bliskie zera. Moze nie bedziemy wrogami ale chyba nie jest nam pisane być ze sobą. Trudno taki lajf. Trochę irytuje mnie postawa żony w sprawach majątkowych i czuję że tu moze być pole zapalne. Mijają już cztery miesiace i tkwienie w takim zawieszeniu jest dla mnie męczące. Nie oczekiwałem od żony deklaracji że mam już wracać, ale tylko czy widzi coś takiego w jakiejś rozsądnej kilkumiesięcznej perspektywie czasowej. Stwierdziła że nie. Ja też nie mogę tkwić w takim zawieszeiu w niskończoność nie mając żadnych perspektyw. W tej chwili to ja ponoszę cały cięzar naszego rozstania mimo że nie jestem jego inicjatorem ale do żony ten argument nie trafia. Nie zależy mi na rozwodzie a wręcz przeciwnie jestem jak najbardziej od niego daleki, ale żeby uporządkować nasze sprawy majątkowe będę musiał w końcu podjąc jakieś kroki prawne bo nie potrafię się w tej sprawie porozumieć z żoną. W tej chwili wyprowadziłem się z mieszkania i zostawiłem jej samochód, w zasadzie wziąłem ze sobą torbę ciuchów i tyle. A przecież nie poczuwam się do wyłacznej winy za rozpad naszego związku i nie czuję potrzeby rehabilitowania się poprzez pozostawienie żonie wszystkiego i zaczynanie życia od zera. Czeka mnie na pewno parę trudnych rozmów, mozę żona potrzebuje po prostu czasu na przemyślenie sobie pewnych rzeczy. Nie chcę jej skrzywdzić ani w jakiś sposób się odegrać ale teżnie chcę być kozłem ofiarnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znajoma...
z mazur:) Czytam juz prawie od poczatku twoje wpisy z innego topiku i zawsze sie dziwilam dlaczego odeszles ,ale skoro tak postanowiles to twoja decyzja ja mysle ze juz wtedy twoj zwiazek sie zakonczyl definitywnie. Wyprowadziles sie to oki ale zamknij za soba drzwi i zapomnij zalatw sprawy majatkowe i zacznij od zera.Jezeli tego nie chcesz to wkoncu ty podejmij decyzje wprowadz sie na nowo do domu ,bo to rozstanioe tobie nie sluzy czy tego nie widzisz? Oczywiscie jest jeszcze druga strona medalu twoja zona ktorej nie chcesz zranic,ale czy ona cie teraz nie rani? Moim zdaniem udogodniles jej to co sobie zaplanowala i ona konsekwentnie dazy do celu,jest sprytna bo w koncu ty odeszles prawda? jak bedzie z dzieckiem? co sad powie?Nie chcesz rozwodu to oki ale czy do tanga nie trzeba dwojga?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
hej znajoma. Wracać na siłę nie chcę bo po co?? To nieczego nie naprawi. Czas, który teraz miałem, pozwolił mi oswoić się z myślą o rozpadzie mojego małżeństwa. Nie udało się trudno. Rozwodzić się nie chcę ale jest jeszcze separacja. I dojrzewam powoli do decyzji o złożeniu pozwu o ustanowienie separacji. Taki wniosek złożony zgodnie kosztuje tylko 100 zł i separacja jest wtedy orzekana juz na pierwszym posiedzeniu i na dodatek w trybie nieprocesowym. dzięki temu uzyskałbym rozdzielność majątkową co otworzy mi ewentualnie drogę do kroków prawnych związanych z podziałem majątku. Chociaż cały czas mam nadzieję że uda mi się w tym zakresie dojść z żoną do jakiegoś porozumienia. Bo niestety koszty postępowania sądowego w tym zakresie są bardzo wysokie (1/5 majątku!!!!!!!) Mam nadzieję że to przemówi do żony, że jednak lepiej się w tym zakresie dogadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grząski grunt pod nogami
Witajcie wszyscy :) --> Z mazur, jakbym o sobie czytał, prawie dokładnie moje odczucia. Wiem że zależy ci na żonie, ale wydaje mi się że w waszym przypadku to już raczej niewiele da się zrobić. Jeżeli jest zaangażowana w związek emocjonalny z innym facetem, to tak łatwo z niego nie zrezygnuje. Tym bardziej po Twojej wyprowadzce, udowodniłeś jej tylko że do niczego nie jesteś jej już potrzebny. Miej chłopie klasę i zakończ to z honorem. Naprawdę szkoda Twojej szarpaniny bo popadniesz w końcu w depresję. Nie można czasem naprawić czegoś, co psuło sie przez lata całe. I to nie chodzi o to czy Ty się zmienisz, ale o to, o czym ona nigdy nie zapomni...a kobiety w dziwny jakiś sposób wymazują z pamięci wszystko co było dobre, ale z negatywnych odczuć to Ci pomnik gotowa postawić. Jeżeli mówi że jej uczucie się wypaliło, to w delikatny sposób daje Ci do zrozumienia że jesteś jej obojętny jak zeszłoroczny śnieg i dał jej wreszcie święty spokój. A jakiekolwiek obietnice poprawy, prośby o rozmowy itp. skomlenie tylko jeszcze bardziej poniży Cię w jej oczach. Wiem że byłem dość brutalny, ale nie ma sensu owijać w bawełnę. Jeżeli na tym forum zacząłeś szukać wsparcia, czy pomocy, to po prostu musisz się liczyć z tym że ktoś szczerze Ci powie co myśli na ten temat. Ja na pewno nie zjadłem wszystkich rozumów, mogę się mylić i jeśli Twoje odczucia mówią co innego, to rób jak uważasz za słuszne. Wiem tylko że ciężko pogodzić się z taką sytuacją, w takiej chwili człowiek czasem działa w zaślepieniu i trzeba żeby ktoś mu oczy otworzył. Życzę Ci powodzenia. Trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Grządki grunt. Depresję już miałem i już się z niej wygrzebuję. Związek żony z tym facetem to już przeszłość, ale to nie zmienia w ogóle sytuacji, tylko pokazuje że nie to było istotą problemu. Oczy otwierają mi się już powoli, a może po prostu serce zaczyna w końcu dopuszczać do siebie to co od już paru miesięcy mówią oczy i rozum. :) Taki lajf najwidoczniej nie było nam pisane żyć długo i szczęśliwie. Może w innym miejscu i innym czasie. Oczywiście nie składam jeszcze broni. Nie oto chodzi. Po prostu godzę się z myślą że nie będziemy razem. Wcześniej zakładałem, że wystarczy że się bardziej postaram i będzie ok. Teraz wiem że tak nie będzie, a przynajmniej nie na pewno. Co nie zmienia faktu że mogę jeszcze próbować. Skamleć nie skamlę, nie proszę, po prostu rozmawiam i staram się zrozumieć. W tej chwili już rozumiem uczucia żony, nie zgadzam się jeszcze z nimi ale je rozumiem. Wszystko wymaga czasu. A w sumie nigdzie mi się nie spieszy. Przeżyłem w większości wspaniałe 18 lat z mojego 35 letniego życia z żoną i byłem w tym czasie szczęśliwy. Chyba nie jest tak źle. Oczywiście wiele osób może mówić o jeszcze większym szczęściu. Ale chyba też wiele nie zaznało nawet takiego szczęścia jak ja. Więc z jakiego powodu się dręczyć. Kto wie co przyniesie jutrzejszy dzień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do z_mazur. Przeczytałam Twój ostatni wpis i wprost nie mogę się nadziwić skąd w Tobie tyle wiary i optymizmu... oczywiście to bardzo dobrze że się trzymasz i sobie radzisz, tylko po prostu chyba Ci zazdroszczę, ja tak po prostu nie potrafię. 18 lat małżeństwa i rozstanie, czy po czymś takim można w ogóle się pozbierać? Ja mam za sobą 9 lat udanego związku i teraz kryzys który rozbija moją psychikę na drobne kawałeczki. Nie radzę sobie i nie wiem co robić... Tak bardzo chciałabym być tak silna jak Ty... Życzę Ci szczęścia na pewno życie Ci się ułoży... :) Pozdrawiam i powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Tak gwoli uściślenia to moje małżeństwo trwa 13 lat a związek ogółem 18. Kryzys trwa już parę miesięcy i na poczatku też baaaaardzoo kiepsko znosiłem sytuację. Teraz jest już ze mną lepiej. Ja wiem że to truizm ale jestem potwierdzeniem starego powiedzenia, że czas leczy rany. Ale gdy na początku coś takiego słyszałem od innych to ogarniała mnie wściekłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znajoma..
z _mazur widze ze nic do Ciebie nie dociera nawet jak mowi ci sie wprost i teraz mysle ze zona Ci w prost mowila ale to wymazujesz z pamieci i kurczowo sie trzymasz slow ktore byc moze wypowiedziala z litosci.... ... Tobie nie o uczucia chodzi,masz obsesje i sam ze soba nie mozesz sie uporac,dalej chodz na terapie to jedyna twoja nadzieja.. Polecam ci przeczytanie ksiazki"Nie zalezy mu na tobie" Dla Ciebie ta ksiazka powinna nosic tyt "Nie zalezy jej na tobie i w taki sposob powinienes ja odbierac. Zycze powrotu na ziemie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Znajoma NIe o obsesję tu chodzi ale o uzaleznienie emocjonalne. Z tym jest jak z każdym innym uzaleznieniem trzeba odwyku po prostu i tyle. Nie wiem co wywołało u Ciebie taką irytację. Przecież w odpowiedzi na Twój post piszę że dojrzewam do kroków mających na celu uporządkowanie moich spraw. Mijają raptem 4 miesiące. W zasadzie to oczekiwałem, że żona skoro nie chce ze mną być podejmie te kroki ale ona jakoś dziwnie się z tym ociąga. Znam w tej chwili co najmniej kilka związków w których kilkumiesięczna separacja doprowadziła do odbudowy więzi. Żadne z nas nie jest zaangażownae w inny związek, nie ma na razie po obu stronach żadnych wrogich posunięć. Nasze relacje poprawiają się co mnie cieszy bo widzę że nawet po rozstaniu będziemy ze sobą w dobrych stosunkach co jest wskazane ze względu na nasze wspólne dziecko. Z wizją rozpadu mojego małzeństwa już się uporałem ale nie mam zamiaru dążyć w pośpiechu do jego zakończenia bo po co. Książek naczytałem się mnóstwo, między innymi bardzo fajna pozycja "Kiedy partner odchodzi" a także "Marcjanie i Wenusjanki zaczynają życie od nowa" ale nie tylko takie jest też fajna ksiązka o terapii spolaryzowanych par "Kiedy jedno chce odejść". Wniosek z tych lektur jest jeden, te sprawy są tak delikatne i indywidualne że trudno mówić o jakichkolwiek regułach nimi rządzących. Dla mnie najwazniejsze jest w tej chwili to, że na pytanie o samopoczucie mogę z czystym sumieniem powiedzieć "w porządku". Może jeszcze nie mógłbym powiedzieć że jestem szcześliwy, ale już na pewno nie mogę powiedzieć, że jestem nieszczęśliwy. A to już chyba bardzo dużo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znajoma..
z_mazur Czytajac to co piszesz odnosze wrazenie ze Ty nic nie zrobisz tylko biernie poddajesz sie biegowi wydazen. Irytuje mnie taka postawa....... Nie chcesz nic zrobic ,patrzysz czy zona przypadkiem nie zmienila zdania ,a skakalbys pod niebiosa gdyby zechciala chodz raz sie z toba umowic na rozmowe co dalej z waszym zwiazkiem tragedia! tragedia!:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znajoma..
Chce tylko dodac ze jestem zyczliwie nastawiona zawsze bylam za ratowaniem malzenstwa,dodam tylko ze ja swoje uratowalam.. pisales ze czytasz duzo ksiazek polece Ci jeszcze jedna ksiazke ta bedzie wylacznie dla Ciebie ,nie po to zeby cos ratowac ale cos odzyskac co prawdopodobnie straciles pare lat temu. "Potega podswiadomosci"Joseph Murphy pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
A powiedz mi, skoro Cię to aż tak irytuje, jakie działania Twoim zdaniem powinienem przedsięwziąć. Bo trochę jestem zaskoczony twoimi postami. Potęgę podświadomości Murphy'ego czytałem już jakiś czas temu ale jakoś niespecjalnie mnie przekonała. Napisz coś więcej na temat tego jakie działania Twoim zdaniem powinienm podjąć żeby nie poddawać się biernie biegowi wydarzeń. Może to pozwolil mi trochę wyjasnić sytuację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka inna
z_mazur Popieram Zyczliwa - chodzi o to abys przestal skomlec i zebrac o uczucia, spotkanie, przytulenie itp. Badz mezczyzna, człowikiem, z poczuciem swojej wartosci. Masz wyrzuty sumieni, ze kiedys cos zle robiles. Zrozumiales to, powiedziales jasno zonie, przeprosiles i wyrazles chec zmainy. Pilka na jej polu. Ona miala prawo i jak widze tak wlasnie zrobila powiedziac - NIE, ja juz nie chce budowac z toba zwiazku, wiazac swojej przyszlosci. Pozwol jaj na to wreszcie. Pusc ja, bo zachowujesz sie jak uczepiony mamusinej spudniczki 3-latek. To mniej wiecej chcialy Ci zona i inne zyczliwie delikatnie powiedziec. Ty zrozumiales blad (super, cos dla siebie dobrego z tej nauki bolesnej wynosisz), ale pozwol zonie decydowac o sobie, a nawet popelniac jej bledy. Ona nie Ty decyduje i odpowiada za nie? Czy teraz rozumiesz. Juz nie raz to czytales ale powtorze: ZYJ SWOIM ZYCIEM, daj jej swiety spokoj !!! Zyj, zyj zyj :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozerwana
Na jednym z topików przeczytałam bardzo wymowne zdanie: "..Jeśli coś kochasz - puść to wolno. Jeśli wróci - to jest twoje, jeśli nie - to tak , jakby nigdy tego nie było..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Ok. Ok. To już do mnie dawno dotarło. Tylko może wytłumaczycie mi dlaczego jak zacząłem żyć własnym życiem to żona ma pretensje o pewne moje zachowania. Nie skamlę nie zabiegam. Z żoną spotykam się przy okazji wizyt u córki. Które nota bene są dla mnie dosyć trudne. Dlaczego jeśli żona chce rzeczywiście zakończenia związku powstrzymuje się przed posunięciami prawnymi w tym kierunku. Nawet na propozycję formalnej separacji i podzielenia majątku reaguje wycofaniem się. Żyję własnym życiem, spotykam się ze znajomymi, nawet poznaję nowych ludzi. Powróciłem do swojego hobby, robię rzeczy które sprawiają mi frajdę a na które będąc w związku nie pozwalałem sobie. Przez moment miałem za dużo wolnego czasu teraz znowu zaczyna mi go brakować. Poza tym zgadzam się z tym że w związku musi chcieć oboje ale są takie momenty, że piłeczka jest po tej stronie, której bardziej zależy. Uważam że całkowite wycofanie się w tej chwili pogrzebałoby jakiekolwiek szanse na odbudowę tego związku. Od żony usłyszałem już parę razy "jeśliby Ci naprawdę zależało to czegoś tam byś nie zrobił, albo coś tam byś zrobił". Córka powiedziała mi że żona w rozmowie z nią stwierdziła że podoba się jej moje zachowanie ostatnio, to że staram się być pomocny ale nie natrętny. Ona moim zdaniem ciągle jest jeszcze na rozdrożu, nie przejawia najmniejszej ochoty na podjęcie działań zmierzających do uprządkowania spraw formalnie. Gdyby nasze spotkania i rozmowy były jej aż tak niemiłe, albo obojętne bardzo prosto mogłaby je ograniczyć albo unikać ich a nie robi tego. Co do puszczenia wolno, moja żona jest jak najbardziej wolna, może w tej chwili robić (i robi) co chce, spotykać się z kim chce, chodzić gdzie chce. A ja też to robię. A to że się od czasu do czasu spotkamy to przecież chyba nie jest nic złego. Widocznie jeszcze oboje potrzebujemy czasu żeby podjąć ostateczne decyzje co dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozsadna
Twoje zycie husta sie jak hustawka zatrzymaj ja bo rozbuja sie mocniej i mozesz z niej wypasc a to moze bardzo bplec. Podejmij ostateczna decyzje bo twoja zona napewno tego nie zrobi jej jest poprostu tak dobrze ma nowe zycie ale nie musi rezygnowac ze starego. Rewelka tylko ze ty chyba nie najlepiej sie w tym czujesz wiec podejmij meska decyzje woaz albo przewoz jak mowi madre przyslowie.Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam wrazenie
ze ona sie jednak boi takiej radykalnej decyzji. teraz niby jets sama ale ma Ciebie, jak przyjdzie rozwod, podzial majatku,itd to wymaga wiele sily.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka inna
Załóż spodnie i TY podejmij decyzje :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka inna
Przestań czekać, stac z boku i się użalać. Działaj !!! Jak długo chcesz czekać? Na co liczysz? Uczciwie przed sobą roważ czy chcesz być z nią jeszcze? Taką jaka jest a nie była, czy była w Twojej wyobraźni? Bądź uczciwy wobec SIEBIE i żyj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Szczerze mówiąc nie rozumiem tej waszej presji. Żyję, na pewno czuję się psychicznie lepiej niż parę miesięcy temu. Czy nigdy nie zdarzyło wam się pozabiegać o czyjeś uczucia. Ile razy mam powtarzać że się nie użalam. Czemu się czepiacie tego użalania. Na co liczę?, że żona dostrzeże szanse na to że jednak mozemy być nadal ze sobą i być szczęśliwi. Ona w tej chwili boi się tego, że będąc razem ze mną będzie w jakiś sposób ograniczona. Musi zrozumieć i uwierzyć w to że bycie ze mną czy kimkolwiek innym to nie ograniczenie możliwości tylko ich rozszerzenie. Poza tym ona w tej chwili ma silną potrzebę udowodnienia sobie i mnie że jest w stanie być samodzielna. Jeśli udowodni to sobie to przestanie się bać być z kimś, bo będzie się czuła niezależna. Rozważałem czy chcę być razem z nią, i tak chcę z nią być. Na to przekonanie składa się sporo rzeczy. Chcę z nią być taką jaka jest w tej chwili. Co do życia to żyję, spotykam się z ludźmi, poznaję nowych, chodzę na imprezy. Robię rzeczy które lubię i na które mam ochotę. A to że od czasu do czasu sppotkam się z żoną żeby pogadać to czy to jest złe??? Nigdy nie spotkaliście się z przypadkami par (ni mówię tylko o małzeństwach), które rozchodziły się ze sobą i schodziły spowrotem. Ja z własnego otoczenia znam co najmniej kilka takich przypadków. NIc mnie nie popycha do robienia jakichś spektakularnych gestów. Pozew rozwodowy??? Po co mam go składać. Żona nawet nie wnioskowała o alimenty na dziecko, dogadujemy sie w tym zakresie. Ani ja ani żona nie jesteśmy zaangażowani w inne związki, ja na pewno nie mam na to ochoty, żona raczej też nie rzejawia takich ciągot. Na razie oboje potrzebujemy po prostu czasu żeby rozwazyć co dalej począć z tym fantem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rosadna
Wydaje mi sie ze napisales na foprum tylko po to aby wszyscy ktorzy to przeczytali poparli cie w twoich postanowieniach ciezko jest przyjac ci do wiadomosci zdania tych ktorzy mysla inaczej co nieznaczy ze maja racje ale tez nie znaczy ze je nie maja. Niepotrzebnie wysilales sie z ta swoja szczeroscia bo tak naprawde nie obchodzi cie co maja inni do powiedzenia. Zastanow sie czego naprawde chcesz od nas. A nastepnym razem zacznij swoje forum od slow .... [tylko potwierdzcie ze mam racje.....]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×