Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ksiezycowka

Maksymalna depresja - sposoby na zwalczenie..

Polecane posty

No wiec (wiem, ze zdania nie zaczyna sie od no ;) ) od mojego 18 roku zycia wszystko jest nie tak. Teraz mam 21 i zaczyna mi brakowac sil na walke ze \"zlem\". Nie chce isc po psychotropy, a to by z pewnoscia pomoglo, ja jednak uparlam sie, ze dam rade dojsc do siebie sama... Juz nie mam pomyslow jak walczyc z ogarniajaca mnie niemoca, niechecia. Krzywdy sobie nie zrobie bo to nie rozwiazanie, ale juz nie wiem co robic - najchetniej calymi dniami lezalabym w wlozku i tyl - patrzyla sie w sciane.. Moze ktos pomoze.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czasami zastanawiam sie dlaczego musi mnie spotykac tyle przykrosci i naprawde nie wiem jak sobie z tym radzic. I zaznaczam, ze nie chodzi o to, ze mi prysz wyskoczyl czy o to, ze mnie facet rzucil choc to ma jakis niewielki wplyw na mojego mega dola. Moze mozemy sobie jakos pomoc??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja mam 18
juz probowalam sie zabic i teraz mam wiele problemow zdrowotnych przez "TO". Caly czas mam dola, raz jest dobrze a za chwile jest tak zle ze nie wiem co mam ze soba zrobic, tez mi sie nic nie chce. Jak sobie pomysle ze mam wyjsc z domu to mnie skreca, tylka nie chce mi sie ruszyc. I tak to trwa i trwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na szczescie ze mna nie jest tak zle zebym chciala sie zabijac bo nie warto - zbyt wielu osobom zrobie tym krzywde.. Co nie zmienia postaci rzeczy, ze nie wiem co ze soba zrobic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chodzi o to - wydaje mi się - że jesteśmy zbyt wrażliwi, dlatego małe rzeczy, małe przykrości i niepowodzenia nas dołują, przygnębiają, doprowadzają do depresji. Ludzie obojętni, niewrażliwi, którym wszystko \"wisi\", chodzą jak nakręceni, uśmiechnięci jak katarynki, porażają głupawym śmiechem, którego my czasem znienacka zazdrościmy. Ale wrazliwość to atut. Trzeba poczuć się kimś wyjątkowym. Wyciągnąć wniosek z tego, żeskoro potrafimy tak przeżywać coś mocno, to widocznie mamy więcej uczuć, więcej serca...? Dobrze rozumuję? Trzeba: znależć sobie dużo zajęcia. Ciężką, wielogodzinną pracę, która zmusza do bycia wśród ludzi np. przez 12 godzin:) Zatrudnić się np jako kelnerka w restauracji- to we mnie wyzwoliło wiele pozytywnej energii, radości, chęci życia itd... że na długo zapomniałam o depresji. Było cudownie. Polecam pracę, robienie wszystko, żeby życie szybko biegło i żeby nie mieć czasu:) To jest rewelacyjne lekarstwo na doły, nawet w zimie!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Powiem krótko
"nie chcę iść po psychotropy, a to by z pewnoscia pomoglo, ja jednak uparlam sie, ze dam rade dojsc do siebie sama..." Depresja to choroba. Wyobraź sobie cukrzyka, który pisze: "nie chcę iść po insulinę, a to by z pewnoscia pomoglo, ja jednak uparlem sie, ze dam rade dojsc do siebie sam..." Prawdopodobnie uznałabyś go za osobę szaloną. Uprzedzając komentarze, naloty itp.: wiem - z własnego, długiego i bolesnego doświadczenia - co to jest depresja i jak "smakuje". Wyleczył mnie - po kilku latach - tandem psychoterapeuta/psychiatra. Osobno nie dawali rady. Pierwszy robił psychoterapię, drugi zapisywał leki. Chcesz się męczyć, dręczyć i cierpieć - Twój wybór. W Polsce tylko choroby weneryczne podlegają przymusowi leczenia. To Twoje życie. Możesz je przeżyć miotając się i cierpiąc, albo czerpiąc z niego to co najlepsze. Żyjesz tylko raz. Powodzenia i trzymam kciuki za właściwą decyzję! 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ja_mrówka
Moim zdaniem nie masz racji pisząc że tylko ludzie obojetni i niewrażliwi są zadowoleni z życia. To nieprawda. Mozna być osobą bardzo wrażliwą a jednocześnie nauczyć się nie przejmowac rzeczami na które np. nie mamy wpływu. Można być wrażliwym, przejmowac się innymi, krzywdą i współodczuwać ale umieć oddzielić rzeczy ważne od mniej ważnych i tymi drugimi sie nie przejmować. Wrażliwość jest zaletą lae bywa także wadą. W "braniu wszystkiego do siebie" nie widzę żadnej zalety. Trzeba umieć postawić granicę pomiędzy tym co mogę i chcę zmienić a tym na co nie mam żadnego wpływu czyli nie mogę zmienić i przestaję się tym przejmować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JEST JEDEN DOBRY SPOSOB
musisz sobie wyobrazic że nagle,teraz,zachorowalas na raka. pobyt w szpitalu,operacje,chemioterapia,wypadanie wlosow,bole mdlosci,takie klimaty.albo zaczac pracowac jako wolontariusz w hospicjum.od razu docenisz swoja sytuację i zdasz sobie sprawe.ze GRZESZYSZ narzekajac na cokolwiek i nie masz pojecia czym jest prawdziwe cierpienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zupełnie nie wiesz o czym mówisz, porównujesz fizyczne cierpienie z psychicznym. Rożnice sa takie, ze przy raku to albo walczysz i wiesz że masz szansę albo godzisz się z losem. W depresji jesteś zupełnie sam(a) i nie widzisz wyjścia z sytuacji. Przy długotrwałej depresji i stresie organizm zaczyna się sam zabijać. Pojawiają się choroby które są NIEULECZALNE bo to sam organizm je wywołuje a źródła psychiczne bardzo ciężko się leczy albo nawet w ogóle to jest niemożliwe. Nie życzę ci ani jednego ani drugiego, ale przestań chrzanić bo nie wiesz nic o temacie tej rozmowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do księżycówki: musisz koniecznie znaleźć sobie jakieś zajęcie, coś co odwróci twoją uwagę. dzięki temu mozna przetrwać przynajmniej trochę oszukać życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tylko skąd znależc
siłe by wyjśc z tej pułapki niemocy:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niezdecydowana dziewczyna
czesc dziewczyny... mam to samo....., zalozylam topic o problemach z podejmowaniem decyzji, czy wy tez tak macie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasia s
Księżycówka i inne zdołowane istoty. Same sobie nie poradzicie. Wiem, bo sama sobie chciałam pomóc, ale mi nie wyszło. Skończyłam u psychiatry. Teraz leczy mnie - jak to już ktoś okreslił - tandem: psychiatra/psycholog. Zwróćcie się o pomoc do psychologa. Kilka rozmów i juz będziecie mysleć inaczej. Poznacie siebie. Wtedy dopiero będziecie mogły pomóc same sobie. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem...
Jak bylam jeszcze młoda tez cierpiałam na depresje. poradzilam sobie sama, bez lekow. Najwazniejsze to zajac sie czyms co pochlania dużo czasu i sil fizycznych jak praca, sport szkoła czy nawet nowy zwiazek. Nie martw sie ze tak bedzie zawsze. Ja z tego wyszłam i Ty tez sobie poradzisz. Nie macie nawet pojecia jak duzo młodych osob ma depresje, taka specyfika wieku, jestescie bardziej podatni. Znajomi , znajomi i jeszce raz znajomi , dobrzy i tacy z ktorymi dobrze sie czujesz . Polecam rowniez imprezy bo one wpływaja na dobry humor. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem...
Popieram przedmowce,psycholog to dobre rozwiazanie, ale psychotropy niekoniecznie, zwlaszcza przy tak delikatnej depresji jaka opisuje Ksiezycowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Powiem krótko
"Polecam rowniez imprezy bo one wpływaja na dobry humor." Czy sparaliżowanemu człowiekowi na wózku inwalidzkim mówisz: "polecam jogging, to naprawdę dobrze wpływa na mięśnie nóg"? (no bo przecież mięśnie ma sflaczałe od tego ciągłego siedzenia, jak sobie trochę pobiega to mu się wzmocnią). Nie chcę rozwijac tematu, nie mam teraz czasu ani ochoty. Powiem tylko, że dla osoby faktycznie cierpiącej na depresję propozycja: "idź na jakąś imprezę, rozerwiesz się trochę i humor ci się poprawi" jest kosmiczną abstrakcją. Idź do psychiatry, im nie zależy na tym, żeby każdemu za wszelką cenę zapisać jakieś leki. Zdiagnozują sytuację i postąpią odpowiednio. Może zapiszą leki, może wyślą do psychologa, może jedno i drugie, a może tylko zaproponują dłuższy urlop - żeby odpocząć. Zdaję sobie sprawę, że ludzie dający tutaj różne rady działają w dobrej wierze. Jednakże ktoś, kto sam nie zaznał depresji - nie ma mozliwości zrozumieć co czuje ktoś kto jest chory. Jak opiszesz np. ból zęba człowiekowi, którego nigdy nic nie bolalo? Chandra, gorszy dzień - zdarza się każdemu. Z depresją ma to tyle wspólnego co samorząd z samogwałtem :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam siły
"powiem krótko" masz absolutną rację.Już nie mam siły.psycholog mi nie pomaga.moja historia nadaje się na kilka książek, jak najbliższy stał się największym wrogiem.Boże pomóżcie mi. niszczy mnie wszelkimi sposobami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jahonka
miałam depresję przez 10 lat po rozstaniu z partnerem. Pomagałam siobie różnie: 1 - wizyty u psychologa 2 - wizyty u bioenergoterapeuty 3 - łykanie magnezu i selenu 4 - łykanie żeń-szenia i miłorzębu japońskiego 5 - picie piwniczanki 6 - lektury psychologiczne, filozoficzne i biografie 7 - słuchanie Bacha, Mozarta, Beethovena 8 - chodziłam w miarę możności spacery 9 - stosowałam reiki 10 - przewartościowałam swoje życie pomogło ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie przeczytałam wszystkich wypowiedzi, więc jeśli się w coś \'wstrzelę\', to przepraszam nigdy nie miałam depresji (chyba) - to pewnie wynik tego, ze jestem bardzo energiczną osobą i zawsze miałam jakieś zajęcie bywały jednak dni, które przynosiły smutek, ból... mam jednak szczęście - poznałam kogoś, na kogo zawsze mogę liczyć podwójne szczęście - bo ten ktoś jest terapeutą może On Wam pomoże? wiem - zaraz zaczną się krzyki, ze to reklama - owszem - bo wierzę w Jego skuteczność jak ktoś chce Jego namiary, niech do mnie napisze :) anset@o2.pl pozdrawiam i życzę Wam powodzenia w tej szczególnej walce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beznadziejnie
a ja nie umiem sobie poradzic z depresją od lat :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalafior niebieski
nie znam co prawda żadnego sposobu ... ale takie topiki nie powinny upadać bo akurat pomagają innym ludziom na przykład mi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja**ja**
ja wpadłam w depresję ,odechciało mi się wszystkiego ,w końcu stwierdziłam ,że jak tak dalej będzie to oszaleję ,a przy mnie mąż i dzieci...poszłam do psychiatry ,zapisał mi asertin ,łykam go już od 2 i pół miesiąca i czuję się już dobrze.ASERTIN tylko przez pierwsze 2-3 tygodnie daje nieprzyjemne skutki uboczne ,ale warto sie pomęczyć.To nie jest typowy psychotrop ,ten lek zatrzymuje w organiźmie serotoninę (tzw hormon szczęścia ) odpowiedzialny za dobry nastrój. Nie bójcie sie psychiatry ,bójcie się nieleczonej depresji Podczas choroby żaliłam się przyjaciółce ,że nie chce mi się sprzątać ,wk... mnie bałagan... Po jakimś czasie spytała mnie ,czy już jest ok i czy już chce mi sie sprzątać, a ja na to - sprzątać dalej mi się nie chce ,ale bałagan przestał mi przeszkadzać. ;) :D:D:D Po asertinie znów oddycham pełną piersią i...aż chce sie żyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalafior niebieski
asertin to to samo co asentra setralina... i mi nie pomaga wprost przeciwnie jak się miesiące tym leczyłam było nie lepiej ale skutki uboczne mnie dobijały... nie mogę sobie pozwolić na leczenie farmakologiczne... nie chodzi o kasę.. tylko muszę mieć 100%wą sprawność umysłową(intelektualną)... a leki niestety ją obniżają :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobre sobie
no tak wszyscy są szczęśliwi .. bo nikt nie umie nam doradzić... pewnie nikt nie cierpi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
Ja też mam depresję. Witajcie w klubie. Więc tak. U mnie zaczęło się stopniwo a potem nagle. Zostawił mnie facet, bo nie radziłam sobie sama ze sobą, a jeszcze doszły problemy z nim. To wpędziło mnie w jeszcze większą depresję. Minęło kilka lat zanim wyszłam z domu i zapisałam się do psychologa na terapię - teraz. Tylko co to za pomoc pytam ? Wizyta trwa pół godziny...Jezu, ktoś może pomyśleć, że skoro tyle wytrzymałam to i wytrzymam teraz...ale pół godziny, dla osoby tak chorej, że w wieku 30 lat nigdy nie pracowała, nie ma żadnej koleżanki, nigdzie nie wychodzi (nawet nie ma gdzie, do kogo). Po kilku spotkaniach, gdy na ostatnim powiedziałam, że skladam CV, bo muszę z czegoś teraz żyć, pani nagle zaproponowała psychiatrę i kazała przyjść dopiero po 2 tygodniach brania leku...Psychiatrę mam za miesiąc, czyli terapia za6 tygodni. Oczywiście piszę o leczeniu państwowym tera. wiecie co ? To się w dupie nie mieści. Prędzej zdechne niż mnie wyleczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobre sobie
ja tez podzielam twoje zdanie... w państwowym szpitalu cię wszyscy olewają... mnie np. na prywatnego nie stać... jak wizyty u nas 150-200 zł. lekka przesada

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarne jabłko
Trochę mi się nie podoba to co napisałam wyżej. Czuję potrzebę napisania więcej, szerzej o tym co czuję, skąd to się bierze, ale nie bardzo umiem. W każdym razie zawsze tak było, że nie czułam się dobrze wśród znajomych, ze szkoły itp. Dlatego z nikim się nie przyjaźnię, nie mam żadnych kontaktów z ludźmi z przeszłości. Odkąd pamiętam towarzyszyły mi myśli w rodzaju wszystko jest to kitu, życie zmierza do śmierci, Boga raczej nie ma - a nawet jak jest, to co z tego, co to za Bóg jeśli pozwala na tyle złego. Życie jako takie nigdy mnie nie zachwycało, a ostatnio coraz więcej negatywnych stron widzę. Już nawet fizjologia ludzka zaczęła mi przeszkadzać. Ja się kurka poprostu nie zgadzam na życie i ta moja niezgoda jest we mnie odkąd pamiętam. Przykłady z rakiem, inwalidztwem nic mi nie dają - opiekowałam się 2ma starszymi osobami chorymi na raka, wiem jak odeszły. Miałam praktyki z dziewczynami bardzo skrzywdzonymi przez los. I co z tego ? Myślicie, niektórzy, że to coś daje pozytywnego ? To ja powiem co mi to dalo. Dało mi to więcej lęku i nipokoju o moje jutro. Otóż myślę sobie, że jutro mogę dostać raka i będzie jeszcze gorzej niż jest, albo że stracę nogi i będę nie dość że kaleka to jeszcze w depresji. Więc nie dawajcie przykładów ludzi wg was naprawdę dotkniętych przez sytuację życiową, chorobę, bo to nic nie da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×