Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bla bla

Dlaczego dobrzy/dobre sa samotni/samotne

Polecane posty

Gość Liss
Skad panuje takie dziwne zalozenie ,ze tylko Ci ktorzy nie posiadaja partnera sa samotni? A co z tymi ktorzy sa w zwiazku i czuja sie samotni? Przeciez jest wiele takich przykladow tutaj na forum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ggggggg
ci ktorzy nie posiadaja partnera, nigdy nie beda szczesliwi. Bo ich rzekome szczescie to jakas zludna hybryda, ze szczesciem nie majaca nic wspolnego. Tylko tyle chce wam powiedziec. Czas wam pokaze ze mialem racje, nie raz bedziecie plakac do poduszki i kwilic patrzac na puste sciany. Chyba ze tym waszym szczesciem jest bycie codziennie pijanym badz nacpanym, bo chyba tylko wtedy mozna zapomniec o samotnosci i smutku z nia zwiazanym zegnam Czas rozstrzygnie kto mial racje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ggggggg
Ten temat mial komus pomoc bo wy towarzystwo wzajemnej adoracji wmowiliscie sobie i innym ze samotnosc moze byc szczesliwa ? To odrazu wmowcie innym ze doba ma 25 godzin. Na jedno wyjdzie, i to bzdura i tamto nie prawda. Zycze szczescia w waszych czterech scianach, gdzie jednym glosem ktory slyszycie jest wasz glos mowiacy do samego siebie i ewentualne odglosy radia badz tv. No jesli dla was to szczescie to pogratulowac. Chyba ze do konca zycia macie zamiar z rodzicami mieszkac i pisac smsy do znajomych ktorzy z biegiem czasu i tak was oleja, bo zaaferuje ich wlasne normalne zycie. Radze wam, zmiencie psychiatrow, bo ci was oszukuja. LOL ps: to nie moja wina ze byc moze niektorzy z was byli w toksycznych zwiazkach. Byc moz edlatego teraz, jakiekolwiek zwiazki maja one dla was tak pejoratywny wydzwiek, iz wolicie samotnosc. Tylko nie dorabiajcie do tego zadnej falszywej ideologii w stylu "Jak wspaniale byc samotnym" zegnam jeszcze raz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bla bla
Faktycznie za duzo zlosliwosci sie tu polalo, mnie tez ponioslo... Ale jak mam dyskutowac z kims, kto tylko notorycznie jak sam pisze nasmiewa sie, obraza i co najgorsze nawet nie probuje zrozumiec co ktos napisal? gggggggg kto tu czlowieku napisal, ze samotnosc jest dobra?? Czy Ty wogole czytasz ze zrozumieniem, czy tylko klepiesz swoje bez namyslu ? Temat mial na celu pokazanie jak mozna przestac byc samotnym, a nie jak sie z tego cieszyc... A z tym "towarzystwem wzajemnej adoracji" tez chyba Ci sie przywidzialo... bo nie wszyscy tu sa samotni, nie zauwazyles? Chlopie wczytaj sie troche i przeanalizuj co ludzie pisza, zanim zaczniesz odpisywac, bo to sie mija z celem i prowadzi do takich wlasnie bezsensownych przepychanek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawy temat
DO GGGGGGGGG facet do ciebie nic nie trafia!!!! Czy ty umiesz sluchac czy tylko gadac jak nakrecony w kolko to samo,moze potraktuj forum jako rozgrzewke przed rozmowa z kims w prawdziwym zyciu, bo naprawde w rozmowie liczy sie nie tylko to czy cos powiesz ale tez czy umiesz wysluchac (ewentualnie przeczytac).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liss
Nie dziwie sie ze pewne osoby ponioslo;) bo ile mozna starac sie rozmawiac z osoba, ktora wkolko klepie to samo ,nie przytaczajaca zadnych kontrargumentów tylko obrazajaca innych. gggg-zanim sie wypowiesz uwaznie jeszcze raz przeczytaj cala dyskusje.Szkoda mi sie Ciebie robi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Liss
Tak sobie mysle i mysle o ludziach samotnych,czekajacych na swoja milosc,czasem to z niesmialosci czasem z innych przekonan. Zauwarzylam u moich kolezanek ,ktore wlasnie takie postawy przyjmuja ,ze zaklócone sa ich ralacje z ojcem-u kazdej innego typu.Zastanawiam sie czy to ma wplyw? Wkoncu mozna powiedziec ,ze i te ktore sie dogaduja maja problemy z samotnoscia-moze jednak mniejsze?Jaki jest wpływ wychowania rodziców i to jaką rolę odgrywają na późniejsze związki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ggggggg
dobre sobie. "Zaklinanie deszczu" nic wam nie da. Logika jest logiką. Tyle ze wasza jest fałszywa. Niedlugo bedziecie usychac ze zgryzoty spowodowanej nadmiarem szczescia w waszym "szczesliwym zyciu" w samotnosci bez zwiazku z zadnym partnerem. zegnam klakierzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwwwwwwwwwwww
nie nasza wina ze byc moze gggg byłeś zawsze samotny. Byc moze dlatego teraz, jakiekolwiek zwiazki maja dla ciebie tak pozytywny wydzwiek, iz wolisz je niż samotność. Tylko nie dorabiaj do tego zadnej falszywej ideologii w stylu "Jak wspaniale być w związku- byle jakim, nawet toksycznym"....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bla bla
ggggggg do Ciebie juz tylko kilka slow.... Zegnasz sie i zegnasz... Obiecanki cacanki a glupiemu radosc... Badz konsekwentny, pokaz ze masz chociaz ta jedna zalete :P Bo z takim charakterem, Twoja samotnosc jakos zupelnie przestala mnie dziwic, dziwi za to przekonanie o wlasnej racji, chociaz sam sobie zycia nie potrafisz ulozyc. Ciezko znalezc druga tak zgryzliwa osobe jak Ty, zlorzeczysz wszystkim, a chcialbys zeby swiat byl dla Ciebie dobry... Interesujace. I skoncz z ta swoja "logika"... Nie meczy Cie fakt, ze nasza falszywa logika pozwala nam byc szczesliwymi, a Twoja jedyna prawdziwa ma wrecz odwrotne skutki? To tak jakby zebrak uczyl milionera jak zarabiac pieniadze, jeszcze plujac przy tym na niego i zlorzeczac, co w zasadzie jest zaskakujaco popularnym zjawiskiem. Kazdy pan spod budki z piwem, z malinowym nosem, wyglosi Ci tysiac prawd o zyciu i uswiadomi jak glupia jest przy nim reszta spoleczenstwa :P Znasz to powiedzenie "Czemu dzwon glosny? Bo wewnatrz jest pusty". Ja juz Tobie odpisywac nie bede. EOT Liss poruszylas tu ostatnio dwie sprawy. Samotnosc w zwiazku i toksyczne relacje z rodzicami... Jesli chodzi o pierwsze, to faktycznie zdarza sie dosyc czesto i jest pewnie rownie dokuczliwe, a moze nawet bardziej niz samotnosc sama w sobie. Z czego moze wynikac? Mnie wydaje sie, ze powody moga tu byc 2. Pierwszy, to sytuacja kiedy ktos z jakichs powodow nie moze sie zwiazac z osoba, z ktora chcialby byc tak naprawde i szuka sobie "zastepstwa". Po jakims czasie i tak zacznie go to uwierac i wcale nie poprawi polozenia. Drugi powod, to stopniowy brak porozumienia w zwiazku, co jest chyba czestsze. Tyle sie slyszy, ze ludzie zyja obok siebie zamiast razem i to jest chyba najbardziej stresujaca wersja, bo poza brakiem zrozumienia, nakladaja sie na to jeszcze wzajemne pretensje i roszczenia. Co do zlych relacji z rodzicem, to mysle ze niekoniecznie znaczenie ma tu fakt, czy jest to ojciec czy matka. Natomiast z pewnoscia maja one duzy wplyw na pozniejsze zwiazki i nie mam tu zadnych watpliwosci, chociaz psychologiem nie jestem ;) Wystarczy popatrzec jak czesto ludzie powielaja pozniej schematy, ktore funkcjonowaly w ich rodzinnym domu, chociaz na poczatku zarzekaja sie, ze nigdy tak u nich nie bedzie. Dobre relacje w rodzinie na pewno zwiekszaja szanse na prawidlowy rozwoj czlowieka i brak jego problemow emocjonalnych ogolnie, nie tylko w kontaktach towarzyskich. To tak wedlug mnie, a wiecej na ten temat to z pewnoscia mozna znalezc w jakichs fachowych artykulach ;) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Muszę przyznać że dobry temacik na przejrzenie na oczy... łatwiej znieść samotność i można po nim powoli zabrać się za siebie. Z początku miałem krytykować autora serwisu ale nawet trochę facio pomaga swoimi radami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czekająca...
dobroć nie wyklucza chyba urody? a uroda nie przeszkadza być dobrym? bo nie za bardzo rozumiem autorkę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chcialo mi sie czytac wszystkiego (ide spac, moze jutro przeczytam :) ), wiec chce tylko napisac, ze tez uwazam, ze w 85% ludzie samotni sami sa sobie winni. I ze denerwuja mnie te placzace topiki: mam iles tam lat i jestem wciaz sama, czekam na niego, a on nie pisze, dlaczego mnie zostawil, przeciez jestem idealna partnerka? dlaczego nie dzwoni? flirtowal ze mna, a teraz jest z inna, po 5 latach wciaz go kocham...itd, itp Ilez mozna??? Jak mozna sie tak nad soba rozczulac? I to nie jest brak empatii z mojej strony, wiele razy lamano mi serce, bylam porzucana, znam tesknote i bol, ale przeciez nie mozna tym zyc i uzalac sie nad soba w nieskonczonosc! Ludzie na swiecie naprawde maja powazniejsze problemy. Przeciez po deszczu przychodzi slonce, poboli i przestanie, troche optymizmu i dystansu do wszystkiego. A te teksty o \"jedynej milosci mojego zycia\" na ktora sie czeka, lub ktora nas zostawila i teraz juz nigdy z nikim nie bedziemy szczesliwi, to juz w ogole wymysly romantycznych panienek. A to sobie czekajcie i tesknijcie, ale nie miejcie zalu do nikogo, ze zycie przelatuje wam miedzy palcami, a wy wciaz jestescie sami. Aha, i samemu tez mozna byc szczesliwym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TMT junior
heh mam 22 lata i 5 miesięcy i nigdy nie miałem dziwczyny....żarcik ale niestey prawdziwy...tak uważam się za osobe dobrą, chciałbym tutaj nadmienic, że przeskanowałem topic i wiem o co chodziło załozycieelowi temtu....ba nawet wiem że jest żonaty choc był posadzony o posiadanie płci wielorakich...jak widac potrafię eż być troszke złośliwy....co poniekąd ma związek ze stanem powolnej transformacji jaki przechodzę...nie postawiłem sobie za zadanie przestać być osobą nieśmiałą od jutra bo to było wbrew własnej naturze...nadal odnoszę wrażenie że pokazuję pewną maske coś w stylu niby pewnej siebie babeczki...ale z tej początkowej maski przebija coraz więcej mnie samego...moim znajomym pewnie trudno by mnie było określic jako osobę niesmiałą,mam ogólnie przyswajane poczucie humoru, świntusze itp. jednak są to tylko/aż znajomi...zależy mi jednak na szerszych kontaktach,znajomościach gdyż takie duszenie się w jednym garnku mnie męczy a nie chcę sobie później wyrzucać że niczego nie zrobiłem w tym kierunku....wiele razy cierpiałem z tego powdu że wyłożyłem serce na dłoni za co dostawałem zapłate w gównie ale to przez moje nieprawidłowe podejście do tematu...chciałem by ktoś mnie polubił..nawet pokochał za coś...bo zdarzało mi się stracić głowe dla kobietki i poświęcać się znacznie poza uznane kolezeńskie normy...moja wina..i wonty mogę mieć tylko do siebie....była poruszana tematyka flirtu..więc z tym jest co raz lepiej....aha nie chciałbym być posądzony o to że się chwalę że tak wspaniale mi idzie i powinniście brać przykład ze mnie...ot po prostu dzielę się własnymi doświaczeniami patrząc na nie z większą dozą obiektywizmu niż było by to np. hmmm 2 lata temu...tak,nadal miewam doły związane z samotnością, weekendy takie jak chociarzby ten są dla mnie po prostu trudne, nie mogę sobie naleźć miejsca choć mam tzw.hobby czy tm zainteresowania...takie uczucie beznadziejności po prostu wkrada się nawet w te aspekty życia które przynoszą mi radość, w których się spełniam....no ale po malu, po mału lgnę do ludzi, kobiet....przyjaciólka oceniła mnie jako osobę niezwykle wymagająco co do partnerki, jej wyglądu itd....najpierw mnie to zasmuciło bo zawsze wydawało mi się że poszukuje osoby której mogę wszystko powiedzieć, przytulić się, odwzajemnic uśmiech....niestety jednak miała rację....więc na początku wolałem zacząć od siebie...i ten proces nadal trwa....gadka mnie się otworzyła włąsnie przez rozmowy z osobami które lubię, były dla mie aseksualne( chyba dobrze uyłem tego słowa:P)...nadal mam jednak opory w rozmowie z nieznajomymi...potrzebny jest mi czas na obserwację i nie mówię tutaj o przytoczonych w żarcie przez bla bla 5 min.na ogólny scaning osóbki z którą chciałbym pogadać....jednak w przeważającej liczbie przypadków tego czasu po prostu nie ma....i co wtedy....heh własnie nad tym teraz pracuję:) przepraszam za tasiemca jakim was uraczyłem ale to taki mały powrót do "tradycji" tego tematu..no i może autor się odezwie..a może i nawet autorka:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość __abc
moze cos jeszcze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość d.e.f
juz się robi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ogryzek-zgryzek
Moja "dobroć" i związana z nią samotność polega na czymś innym... Wiem, ze robie wrazenie na mezczyznach i potrafie skupic na sobie ich uwage. Otóz od kilku juz lat powtarza sie identyczny scenariusz: 1. Poznaje mezczyzne, ktory wydaje mi sie atrakcyjny, inteligentny, seksowny itp. 2. delikatnymi staraniami doprowadzam do zaciesnienia znajomosci - rozmow i spotkan niby przypadkowych, a jednak przeze mnie wyrezyserowanych ;-) 3. interesujacy mezczyzna staje sie coraz milszy, ja - coraz bardziej zdecydowanie flirtuje; calosc rozwija sie w obiecujacym kierunku 4. nagle - stop. Okazuje sie, ze Interesujacy mezczyzna posiada dziewczyne/narzeczona/zone a jako czlowiek lojalny poza niewinny, na poly kolezenski flirt nie chce sie posunac; w wielu przypadkach proponuje mi poznanie swojej drugiej polowki 5. czuje sie wsciekla, oszukana, przez kilka dni planuje otrucie/wepchniecie pod tramwaj/skompromitowanie rywalki, a potem poznaje mila i naiwna dziewczyne, z reguly nie podejrzewajaca, ze miedzy mna a jej partnerem co nieco iskrzylo 6. postanawiam nie byc suka, tylko czlowiekiem, i ze smutkiem sie wycofuje... Wlasnie przezywam taki scenariusz po raz kolejny.... Facet jak ze snu, mozemy rozmawiac godzinami o sparawach zawodowych przeplatanych niezawodowymi, a on patrzy mi w oczy i slucha, i pamieta to, co mowioe, i uwaznie obserwuje, i raz na jakis czas wtraca cos milego... Ale wiem, ze ma kogos, sa para od wielu lat, troche niedopasowana, coraz czesciej popadjaca w konflikt z powodu odmiennej wizji zycia (ona - kariera i pieniadze; on - naiwny nieco idealizm i etos zawodowy). Ale na pewno on jej nie rzuci.... A ja nie mamj zamiaru rzucic sie mu na szyje przy nastepnej okazji szepczac namietnie "i tak bedziesz moj!" To dobre w tandetnym filmie... Wole chyba wycofac sie na pozycje kolezanki :-((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _zocha samocha
Moze nastepnym razem poczekaj az facet wyjdzie z inicjatywa ty tylko daj znak ze ma szanse ale nie doprowadzaj do spotkan,moze trafiasz na facetow ktorzy sa juz w zwiazkach i poprostu schlebia im mimo wszystko ze jakas dziewczyna okazuje im zaiteresowanie. nie wiem czy dobrze radze ale tak mi prezyszlo do glowy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ogryzek-zgryzek
Dzięki za radę, _Zocha Samocha, powinnam to przemyśleć.... Bo faktycznie w tego typu sytuacjach czuję się bardzo upokorzona, choć moje flirtowanie jest zawsze bardzo dyskretne i wręcz chłodne - żadnych dekoltów do pasa, piskliwego chichotania i przypadkowych dotknięć - staram się zawsze trwać na pewnym poziomie... Choć obecny obiekt tak kuszący... W zasłyszanych od współnych znajomych opowieściach jawi się jako człowiek naprawdę wartościowy, gdy tymczasem jego - faktycznie bardzo ładna - dziewczyna cieszy się wątpliwą sławą tej, która pragnie przerobić obiecującego intelektualistę w dorobkiewicza zdolnego zapewnić jej luksusy godne rozkładówki "Gali". A on już pierwszych niekorzystnych dla siebie wyborów dokonał i zaprzepaścił swoją wielką szansę zawodową. Gdy tymczasem ja mam podobne do niego ideały - śpiwór w schronisku, podróż pociągiem w nieznane, realizowanie się w pracy, która nie daje wielkich pieniędzy, ale którą się kocha... Jedyna szansa dla mnie, że po czterech czy pięciu latach nadal są tylko nieformalną parą, a więc ma jakieś wątpliwości... Ale może lepiej przestać się pocieszać i dać sobie spokój? Tyle, że ci, którzy tak sami z siebie o mnie zabiegają, to z reguły jacyś bezczelni "maczosi", panowie rozwodnicy cieszący się wątpliwą sławą... A ja nie szukam miłej rozrywki przy drogiej butelce wina i przejażdżek srebrną Audicą, tylko właśnie kogoś, z kim mogłabym wlec się pociągiem na drugi koniec Polski... A może i założyć rodzinę ;-) (wielkie słowa!) A w moim sfeminizowanym i troszkę już starszym (26 lat) środowisku ci fajni faceci już sobie kogoś na stałe znaleźli, zamiast flirtować namiętnie i poszukiwać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ogryzek-zgryzek
A co do postu, jakim Bla Bla rozpoczął wątek... Obawiam się, że ma w dużej mierze rację. Sama taka byłam do około 22 roku życia. Potem weszłam w cierpiętniczy, masochistyczny związek z pierwszym facetem, który się mna zainteresował. Gdy juz udało mi się wyplatać z tego uczucia, stałam się zupełnie inna - on swoimi zdradami, szantażami emocjonalnymi uśmiercił "szarą mysz".... Teraz jestem juz całkiem inna. Ale do femme fatale wciąz mi daleko, przez te skrupuły... A może to właśnie maska która zakrywa kompleksy? Chęć udowodnienia sobie za wszelką cenę, że ktoś zainteresuje się mna jako kobietą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _zocha samocha
wszyscy czasami chcemi sobie cos udowodnic :) Najwazniejsze jest zebys to twoje podejscie do facetow nie pozostawiolo jakiegos niesmaku w tobie,bo czasem tak jest (mowie po sobie) ze robi sie cos inaczej niz sie zamierzalo z nadzieja ze tak bedzie lepoeij ale potem ma sie jakies dziwne uczucie,cos nie tak, jakbym nie dokonca byla w zgodzie ze soba. Ja sie tak czuje jak chce w jakis sposob zwrocic uwage na siebie albo jak wychodze az inicjatywa tzn np po kilku dniach pierwsza wysylam smsa,moze niektorym facetom takie zachowanie sie podoba bo im schlebia ale ja mimo wszystko mam jakiegos "kaca moralnego" wiec jednak wole robic to co naprawde wychodzi ze mnie a nie to co obiektywnie moze wydawac sie skuteczne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ogryzek-zgryzek
Dzięki za zrozumienie :-) Też coraz częściej wyznaję zasadę, że lepiej żałować tego, co się zrobiło, niż tego, czego się nie odważyło nigdy spróbować... Na gruncie zawodowym straceńcze pomysły przyniosły mi obecną dobrą (odpukać) pozycję, może na prywatnym też się uda... Pozdrawiam, O-Z

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dołączę się do tej gorącej dyskusji na temat osób samotnych. Jestem sama (nie mam partnera, chłopaka, męża, kochanka), ale nie samotna (mam przyjaciół). Nie bez kozery wybrałam taki pseudonim, bo na każdej imprezie jestem duszą towarzystwa :) optymistycznie podchodzę do życia :) :) :) Nie jestem nudna i nie należę do \"szarych myszek\", chodzę ubrana klasycznie, ale potrafię zrobić sobie makijaż (mam nawet tipsy :) ). Nie wiem czy jestem atrakcyjna, bo to rzecz gustu, ale pewnie tak (przemawia przeze mnie skromność). Nie siedzę zamknięta w czterech ścianach, bo wychodzę do kina, teatru, kawiarni, parku, na basen, na dyskoteki (chciaż przyznam się, że nader rzadko) i znajomych. Mam zasady i nimi kieruję się w życiu (czy to źle?) Mimo tego nie mogę znaleźć tej drugiej połówki, nie szukam ideału, bo takich nie ma. Powiem jeszcze tak: super ze mnie kumpela, dobra przyjaciółka, ale na dziewczynę się nie nadaję, bo każdy patrzy (czytaj facet) przez pryzmat koleżenstwa. Tyle i aż tyle. Może po prostu taki los na mnie wlazł i zawsze będę super kumpelą????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w górę serca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rudas
Autor topiku ma sporo racji; ja też, jak Ogryzek, mam taką fazę dobro-myszowato-wstydliwą za sobą. Problem z tym, że wszyscy znajomi kojarzą mnie z tamtym, licealnym wizerunkiem. Jakolwiek bym się nie starała, uważają mnie za "przebraną", nikt nie wierzy w przemianę. Czasmi marzy mi się wyprowadzka i wejście w całkowicie nowy krąg przyjaciół...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja jestem sama ale nie mam żadnego z problemów o ktorym pisze autor topiku. Więc nie wiem o co chodzi, chyba niektorzy są sami bez konkretnego powodu, ot tak sobie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zawsze, dobrzy sa samotni. Byłem przez długi czas samotny, aż w końcu spodkałem pewną cudowną osobe w której się zakochałem. Wierzcie mi, teraz wiem, że warto było czekać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ogryzek-zgryzek
Dzieki, Vasco, za pokrzepienie... Tym czasem moja dwuznaczna znajomość rozwija się w kierunku czegoś na kształt koleżeństwa (bo przyjaźń to chyba za duzo powiedziane). Ale jakie to oleżeństwo, gdy przedkażdym spotkaniem dwie godziny spełniam przed lustrem, cyzeluję godzinami kilkuzdaniowe maile, rumienię sie przy spotkaniu i zachowuje jak dwunastolatka zafascynowana nauczycielem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porucznikowa
A co to niby znaczy , że ktoś jest "dobrym człowiekiem" ? Czy jak krzyczę na mamę albo na chłopaka , to jestem złym człowiekiem ? A jak po nakrzyczeniu bym wszystko dla nich zrobiła , to już jestem dobrym ? Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak "dobry człowiek" i "zły człowiek". Każdy jest trochę dobry i trochę zły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie zgadzam się
Do bla bla. To nie dobrzy i uczynni ludzie powinni się zmienić i dostosować do świata, ale świat powinien dostosować się do nich. Większość ludzi interesują teraz tylko imprezy, picie, ćpanie i przygodny seks, który ty nazywasz "namitnością". Tacy ludzie, których jest teraz przerażająco dużo nie potrafią docenić wspaniałości tych "nijakich", "dobrych" ludzi, bo po prostu nie kierują sie tymi samymi ideałami. Zastanów się, to nie dobrzy ludzie są bezwartościowi, ale Ci, którym tej dobroci brakuje. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×