Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lost highway

pieniądze w drugim związku

Polecane posty

Wiem, wiem, milion razy poruszany temat na kafeterii, wejdź w wyszukiwarkę i nie zaśmiecaj forum. Proszę o wyrozumiałość. Jestem naprawdę załamana niemożnością wytłumaczenia sobie i JEMU tego co leży mi na sercu ( i na portfelu) Jestem tzw drugą, jeszcze nie poślubioną, ale to pewnie w najbliższym czasie nastąpi. On ma dzieci z poprzedniego małżeństwa, łoży na nie 1600 zł (po 800 zł na dziecko). Wiem skądinąd, że nie jest to mała kwota (w porównaniu z tzw \"średnią\" zasądzanych alimentów w kraju). Do tego dochodzi kredyt w wysokości około 500 zł (wzięli go ileś ta lat temu na remont ich mieszkania, jeszcze przez rok będzie trwała spłata. Do tego polisa posagowa dzieci około 300 zł miesięcznie. łatwo policzyć jaka kwota miesięcznie się z tego robi. Do tego zawsze jakieś drobiazgi dla dzieciaków. Mój ukochany ma wolny zawód, czyli raz pracę ma, raz nie ma. Nie muszę chyba dodawać, że tamtej ciągle mało. Co chwila pojawiają się nowe wydatki!!! Problem mój polega na tym, że nie wiem jak rozmawiać z Nim o tym. On dochodzi do wniosku, że rozwód to sprawa pomiędzy dorosłymi (zgoda!) i to nie zmaczy, że dzieci mają w jakikolwiek sposób ucierpieć na tym (zgoda!) - także jeśli chodzi o stopę życiową (tu pojawia się problem!) Przecież On zakłada teraz drugą rodzinę. Utrzymanie dwóch rodzin to nie przelewki, a założenie, że dzieciakom ma nicZego nie brakować oznacza z góry, że jestem na straconej pozycji. Nie mamy grosza odłożonego, nie mamy mieszkania (wynajmujemy), myślimy o kredycie, ale nie możemy na razie wziąć, bo On ma zaległość w Zusie. Do końca miesiąca mamy 300 zł, mielibyśmy więcej, ale On musi opłacić polisy posagowe. Z jednej strony ma rację - płacili tyle lat, to z jakiej racji teraz miałby przestać, szkoda, aby te pieniadze przepadły, z drugiej - cały czas zastanawiam się, gdzie jest granica, która jest nie do przekroczenia...jak mu wytłumaczyć, że być może jedno z drugim się wyklucza i powinien wytłumaczyć dzieciom, że od tej pory niestety nie będzie tego i owego. wiem - za chwilę wszystkie pierwsze żony naskoczą na mnie, ale ja naprawdę nie wiem co robić. To bardzo nieskładne co napisałam, ale już chlipię nad tym komputerem z bezradności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ventana
ja też mam problem, który sie nazywa "pieniadze w drugim związku" chociaż inny niż Twój. To są niełatwe sprawy... człowiek jest miedzy przysłowiowym młotem i kowadłem, bo z jednej strony zdaje sobie sprawę, że dzieci partnera z poprzedniego związku nie są winne rozpadowi małzeństwa rodziców, ze alimenty i swiadczenia od ojca należa im się jak przysłowiowa psu zupa, ale z drugiej strony gdzies - jak piszesz - są granice. Wg mnie twój mężczyzna tochę te granice przekracza. Zdecydował się na drugi związek, w domyśle pewnie na założenie drugiej rodziny i musi myślec o tym, że teraz dochody powinien dzielić pomiedzy tamtą rodzinę i was. Gdyby było go stać na świadczenia w takiej wysokości jak piszesz bez uszczerbku dla waszej sytuacji życiowej to prosze bardzo, ale jego wywiązywanie się z podjętych zobowiązań dzieje się obecnie Waszym kosztem. Trudno być zadowolonym w takiej sytuacji i wcale się nie dziwię, że jesteś rozgoryczona. Od jak dawna jesteście razem? czy ta sytuacja trwa długo ? czy rozmawialiście o sprawach finansowych przed zamieszkaniem, ustalaliscie jaki bedzie wkład kazdegoz was w domowy budżet, z czego bedziecie żyć ? Mogę dac Ci tylko jedną radę - rozmawiajcie o ty, rozmawiajcie do skutku, tłumacz mu to wszystko co nam tu napisałas, nie napastliwie, spokojnie, z wyczuciem... Pozdrawiam i życzę powodzenia :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stryczek
Masz przerąbane, oni tego nie rozumieją, zawsze najważniejsze jest to, co było :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ventana - wiesz jak to jest. Decydujesz się na bycie z kimś i nie stawiasz na szali sprawy polisy posagowej 300 zł miesięcznie. Na to, żeby z kimś być składa się milion rzeczy i trudno, abym na poczatku stawiała warunek - \"ok jesteśmy razem, ale przestań bulić\". Zresztą nie miałabym nic naprzeciwko, gdyby nie nasza sytuacja! Z drugiej strony faktycznie - jeśli przestanie płacić to straci to wszytsklo co przez lata tam się uzbierało (tzn dzieci stracą) - więc jakie jest wyjście? zawsze lepiej zapożyczyć się na te 300 zł niż stracić to co się uzbierało. Mieszkamy razem od dwoch lat, on płaci za wynajem mieszkania, sam tak zaproponował, zresztą jak nie miał kilka razy to ja zapłaciłam i wszystko ok. Na życie pewnie dajemy po równo, moze ja trochę więcej, rachunki raz On raz ja, tak, że nasze wydatki mniej więcej rozkładają się równo (oczywiście pomiędzy nas). Efekt jednak jest taki, że koło 15 - 20 każdego miesiąca nie mamy już pieniędzy, czego ja chronicznie nienawidzę - nie cierpię długów, niezapłaconych rachunków itp. Naprawdę w takiej sytuacji płacenie polisy ...nie wiem, po prostu wkurza mnie to na maksa :) Musiałam się roześmiać, bo piszę jak potrzaskana i sama siebie nie rozumiem, a to już niedobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Po 30stce
Nie wiem jak to było w waszym przypadku i absolutnie nikogo nie krytykuję, ale czy ty poznałaś męża po jego rozwodzie czy byłaś pośrednią przyczyną rozwodu? Czasem po prostu za szczęście trzeba zapłacić. Coś za coś. Facet pewnie ma wyrzuty sumienia, że rozpadła się rodzina, że zostawił dzieci. Wiem, takie sytuacje się zdarzają, ale jakąś odpowiedziqalność trzeba ponieść. W tej sytuacji to dobrze o nim świadczy. Wiem, że jest ci ciężko, bo ile tak można żyć. Chociaż....można, niektóre rodziny po prostu nie maja z czego żyć, bo nie maja pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość latoszek
chciał mieć 2 rodziny to musi mieć 2 etaty i pracować podwójnie. Trzeba ponosić konsekwencje swoich decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anka-skaknka
bez przesady z tym ostracyzmem dobro dzieci jest najwazniejsze, ok mysle, ze facet jest bardzo w porządku, że tyle łozy chwali mu się to.....ale z drugiej strony.......i dba o przyszłość swoich dzieci zakładając polisy moze warto zastanowić się nad zmniejszeniem o pewną kwotę alimentów, skoro inwestuje w ich przyszlość (polisa) jestem rozwódką, wiec pierwzych zon się nie boję..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ventana
Pociesz się, że mój mężczyzna zarabia 1.200 zł na rękę (ja 1.600), z tego blisko połowę daje żonie na 15-letnią córkę, reszta jego pieniędzy idzie na paliwo, papierosy i jakieś tam "męskie drobiazgi" i po wypłacie. Właściwie ja utrzymuję dom i nas i nie ma specjalnie szans, że coś się w najbliższym czasie zmieni - no i trudno. Bez kokosów, ale najważniejsze, że jesteśmy razem, a ponieważ dzieci mieć nie zamierzamy to jakoś chyba pociągniemy we dwoje. Ktoś napisał, że za szczęście trzeba płacić, mozna to ując w ten sposób, a można i mniej poetycko :-) "za swoje dotychczasowe zycie trzeba wziąć odpowiedzialność", w życiu nie ma grubej kreski, a już na pewno nie w przypadku dzieci bez względu czy to kiedys docenia czy nie. Pomyśl, że Twój mężczyzna śpi spokojniej i czuje się lepiej wiedząc, że dzieci nie tracą - przynajmniej materialnie - z powodu jego odejścia z domu. Myślę, że czuje się z tym dobrze nawet kosztem Waszego dotychczasowego zycia, więc może warto ?... Kredyt jak piszesz będą spłacali jeszcze tylko rok, koniec spłaty będzie jakąś tam ulgą dla Waszego budżetu domowego, dobre i to :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki za słowa otuchy a słwoa potępienia zawsze i wszędzie są, potępiających pozdrawiam. Ventano, ja tez chcę mieć rodzinę, dzieci. Nie chcę \"ciągnąć\" z miesiąca na miesiąc a właściwie z dnia na dzień. Mam 30 lat. Cieszę się, że jest ona tak odpowiedzialny i nie wymiguje się od świadczeń. Ale powiedzcie szczerze...czy to nie jest kupa kasy???zwłaszcza jeżeli nam się nie przelewa. OCzywiście zakładam, że ona także daje na dzieci 1600 zł co oznacza 3200..choć czasem wydaje mi się, że jej pensja (a naprawdę nie jest mała) idzie tylko na nią, bo to ON ciagle ma za wszystko płacić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to samo u mnie - rzygac się chce. Ex nie pracowała i pracy nie szuka. Jego pensja : ex+dziecko, ich zadłużenia, paliwo... a z mojej wynajem mieszkania, jedzenie - całe nasze życie ! Mam nadzieje ,że rozwód w pełni to ureguluje bo ja tez mam tego dość. I niech mi nie mówią ,że musze za coś płacić - wg tego rozumowania taka ex powinna spłacić swoje utrzymanie od dnia ślubu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lost, nie jesteś jedyna. Ja też jestem drugą żoną i mam to samo, tylko że moj mąż płaci oprócz alimentów wysokości 1500 na dziecko czyli 3000 na dwoje + wakacje 1500 na głowe + ferie + komórki+ prywante szkoły + ten fundusz posagowy czy jak to się kurde nazywa + 2/3 czynszu za jej mieszkanie bo mieszkają tam dzieci 17, 19 lat i inne o których pewnie nie wiem np. prezenty urodzinowe, mikołajowe, imieninowe + komórki i cholera wie co jeszcze. To nie ma znaczenia czy ta druga była powodem rozpadu związku czy nie (myśmy się poznali gdy był rozwidziony i oskubany). Zatem jego byla nie ma żadnego obowiązku alimentowania własnych dzieci, właśnie kupiła nowy samochód - on jej zostawił ich wspólne pieniądze żeby nie szarpać się po sądach, wyremontowała mieszkanie. A ja muszę na wszystko zarabiać, żeby kupić auto musiałam wiele lat oszczędzać. Rozmawiałam z nim, przed ślubem że chciałabym dojśc do czegoś materialnie z moim mężczyzną bo też lubię pracować i zarabiać, ale chcę zeby to było wspólne dorabianie się bo ja mam wszystko co trzeba. Wiec ustaliliśmy że dopóki te jego dzieci będa się uczyć to będzie łożył tak dużo. Czy dzieci są najważniejsze?? Dla mnie ja jestem najważniejsza a nie jego dzieci. Wybaczcie, ale mam taki punkt widzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
teraz przy rozwodach sa mediatorzy, znaczy powinni sie pojawic bo to nowosc powodzenia, ja bym negocjowala obnizenie alimentow, skoro sa dodatkowe swiadczenia dbajace o przyszlosc dzieci i sa to zobowiazania porozmawiac chyba nie zaszkodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do baby siter: jeden blad zostal juz zrobiony dla dzieci tata jest skarn\\bonka, ale to nie jest najgorsze... po prostu jestem zdania, ze dzieci trzeba uczyc zaradnosci, bo taki mamy swiat...wiec takie dawanie wszystkiego jest wedlug mnie malo wychowawcze..... sorrry, tak z innej beczki, ale jestem zdania, ze dzieci powinne byc przyzwyczajane do dzialania i tego, ze praca stanowi o zyciu, a nie otrzymywanie od innych i to praca zapewnia samodzielnosc masz racje, ze nauka i lozenie w\\na nauke i uczenie sie....swiete slowa...ale przeciez studiujac czy bedac w ogolniaku tez mozna dorwczo pracowac nop na wakcje i to uczy dzieci podczas gdy takie sponsorowanie uczy postawy: daj i to nie tylko dotyczy dzieci z niepelnych malzenstw, tylko w ogole z e zwiazkow....rodzice maja tez wychowywac:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Baby siter, współczuję, to dopiero mega sytuacja. U mnie oczywiście też ma miejsce ferie zimowe (obóz dla dwóch w całości finansowany z Jego kieszeni), za chwilę Mikołaj i Swięta, co oznacza jakieś 2000 dodatkowe tysiące. Wakacje letnie - dwa razy obóz, Ona by jeszcze chciała, żeby w sierpniu zabierał je za granicę (tzn tylko dzieciaki - bez niej), ale On się postawił (uff) Wrzesień - dodatkowe 1500 zl na ksiązki. Tak więc obliczyłam sobie, że średnio odpływa w tamtą stronę około 3300 miesięcznie. Zakladając, że nic nie mamy, nawet oszczędności, to dosyć rozrzutne prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chciałam żeby moja wypowiedź była za ostra, ale uważam że w kraju gdzie w budżetówce ludzie po studiach ze stazem pracy zarabiają po 1000 złotych płacenie takiej kasy na nastolatki to przegięcie. Problem w tym że widze że jest to młodzież już zesputa przez pieniądze i dobrobyt bez zadnej skromności a do tego postawa - bo stary da kase. I stary daje grzecznie kase i nie widzi że robi źle. Owszem uważam, że płacić trzeba i pokrywac potrzeby, kupić prezent, zadbać ale nie takie pieniądze. Myslalam że mnie krew zaleje gdy slyszalam jak jedna z nich mówiła że wakacje gdzieś tam były bardzo tanie bo kosztowały tylko 1000 złotych - powiedział to prawie dorosły człowiek, który w życiu nie skalał się pracą!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to dziewczynki 12 i 15 lat, chodzą do szkoły, moim zdaniem nie są wcale rozpuszczone kasą, chociaż neistety ! zauważam niepokojący symptom, że nie dzwonią do ojca, chyba że po kasę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzici moich znajomych ludzi dobrze sytuowanych od liceum pracują w wakacje. Moja przyjaciólka osoba bogata nie kupiła komórki swojej 10 letniej córce, lecz ta musiała sobie składać do skarbonki i kupiła sobie sama. Gdy o tym powiedziałam mężowi obruszył się i powiedział że \"one nie muszą pracować\". Dlatego widzę ze rosną nieroby i próżniaki. Na szczęście ja dobrze zarabiam więc nie muszę liczyć ile on da na nasze zycie. Mój mąż ma gest wobec mnie typu dobre wakacje, ladny ciuch dla mnie, ale te jego dzieci to kula u nogi. Nie muszę nadmieniać że nie przepadają za mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heh....sama jestem rozwódką, tylko patrzę nieco inaczej na wiele sprawe i baby siter: jedno Ci powiem dzieci z rozbitych zwiazkow postepuja tak dosc czesto w stosunku do ojcow, ojcowie zas prezentami i pieniedzmi chca splacic swoja wina i chc byc lubieni, a wychowywanie nie jest tu po drodze... smutne prawda.....:( ja nie odbieram twojego postu jako ostrego, raczej jest trzezwy....... jestem zdania ze rodzice maja ksztaltowac stosunek dzieci do pracy zycia nauki itp i czesto to zaniedbuja glowa do gory........ tylko szkoda ze wyrosna dzieciaki z rozczeniowa postawa, albo przynajmniej zwieksza sie tego prawdopodobienstwo:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anzelmina
Wiecie - myslicie tylko o sobie (nie wszystkie) i o tym aby jak najwiecej zgarnac dla siebie, ten koszt ponoszony przez waszych partnerow, to nic w porownaniu z tym,ze ojca maja tylo na swieta, od czasu do czasu... ze te dzieciaki musialy znosic klotnie i awantury przed rozwodem...albo ciche dni i napieta atmosfere tylko dlatego zebyscie wy mogly zaistniec w zyciu ich ojcow... Jezeli wammalo, znajdzcie sobie innych facetow, ktorzy spelnia wasze zachcianki i zapewnia wam to co wam sie wydaje ze wam sie nalezy baby siter - tobie wydaje sie ze powinnas byc najwazniejsza dlas wojego meza a nigdy nie bedziesz no 1. jestes po prostu kolejna zona, ktora zawsze mozna zmienic a dzieci to dzieci - jego dzieci, z ktorymi ma wiecej wspolnego niz z toba... zwlaszcza jezeli byly chciane i planowane a ze tyle daje - no coz - czuje sie winny,z e nie moze byc 100% ojcem, ze nie uczestniczy w ich zyciu tak jak powinien, ze zawsze bedzie gdzies tam poza marginesem... ma wurzuty sumienia. Dobrze ze chce sobie zalozyc rodzine, nowa - ale pomyslcie, co musza czuc dzieciaki, kiedy ten teraz czy kiedys, na dobranoc bedzie przytulal te drugie dzieci, do nich bedzie chodzil na akademie do szkoly, czy gral w pilke na boisku - nie badzce egozistaki. A skoro daja takie sumy to moga sobiie na to pozwolic jak widac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
anzelmina, przeczysz sobie to chyba juz dobrze ze ni ma tych klotni???? teraz maja przynajmniej komfort i upraszczasz sytuacje nic nie jest takie jakie sie wydaje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
anzelmino - właśnie chodzi o to, że nie mogą sobie pozwolić. Na tym polega paradoks, przynajmniej w moim przypadku. Poza tym dyskusja nie dotyczy tego, co czują dzieci (nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić co czują dzieci, jak ich rodzice się rozwodzą, wiem natomiast co czuje dziecko w domu, w którym co chwila wybuchają kłótnie). Pamiętajmy, że nie zawsze rozwód jest NAJGORSZĄ rzeczą, niekiedy jest w pewnym sensie ratunkiem. Myślę tylko, że nie da się odkupić (w dosłownym tego słowa sensie) tego, że się nie jest z dzieckiem na stałe. Bycie z dzieckiem oznacza bycie z jego matką, w moim przypadku byłby z tego conajmniej jeden trup, wiec tak jest lepiej że nie mieszkają razem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anzelmina
nie przecze sobie jestescie po drugie j stronie tego wszystkiego. Bylyscie w centrum takich wydarzen jak rozwod, jak klotnie - moja najlepsza przyjaciolka i jej dzieci wlasnie to przezywaly - nie twierdze, ze tak jest zawsze ( awantury) ale to boli dzieciaki, kiedy ojciec wychodzi i wraca do swojego drugiego domu, gdziema inne dzieci z inna kobiet, albo po prostu utrzymuje kobiete, ktora nie pracuje i ma dziecko z innego zwiazku, no albo utrzymuje tylko kobiete. To nie jest tak,ze z tych dizeciakow wyrosna same pasozyty, bo tata daje kase - gdyby tworzyli rodzine, tak jak przed rozwodem, pewnie tez tyle dawalby na szkole prywatna nawet, na kursy, na basen, i inne zajecia, to system wynagradzania za dobre wyniki w nauce popularny w wielu domach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozsąek przede wszystkim
Skoro jak piszecie nie jego dzieci są najważniejsze tylko wy jesteście dla siebie najważniejsze a nie jego dzieci, no to niestety nie trzeba było się wiązać z dzieciatym i tyle. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastka, czy tak trudno to Wam zrozumieć? Ja akurat nie jestem ani pierwsza ani drugą, nie naskakujcie na mnie że jestem pierwszą żoną bo nie jestem, tak mi się w życiu ułożyło że mam dziecko poza małżeńskie, ojciec go nie chciał i nie uczestniczy w naszym życiu (nie byłam kochanką żonatego, mój ówczesny narzeczony po prostu nie zaakceptował faktu, że wpadłam a ja, choć wcześniej dziecka nie pragnęłam, urodziłam je i jest największym moim skarbem :-) ), więc jesteśmy we dwie, moja córka ojca nie ma z jego wyboru, pieniędzy nigdy od niego nie dochodziłam i nie chciałąm, bo utrzymuję ją i siebie bez żądngo problemu, więc jest dobrze. Jedyne, co chciałabym od niego to to, żeby ją czasem widywał, ale niestety nie chce. Jak czytam Wasze pełne zawiści i wyliczeń posty, to tak sobie myślę - pakujecie się w związek z pełną świadomościa faktu, ze facet jest odpowiedzialny i płaci na dzieci ( z mojego punktu widzenia nie są to duże kwoty- sama mam dziecko, wiem ile wszystko kosztuje), ale Wasze myślenie mnie zadziwia. Przecież wiedziałyście od początku. Bierze się kogoś z dobrodziejstwem inwentarza, czyż nie tak? Widzę, ze rozumujecie prosto - "to mnie należą się te pieniądze" - otóż tak nie jest, one nie należą się Wam, okradłybyście jego dzieci. I nie wyliczajcie, czy dla dzieci 1000 zł miesięcznie to dużo czy mało, bo to nie Wasza sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytam co tu piszecie i ogarnia mnie zgroza. Przeciez te dzieci dostaja tyle, ile wynosi średnia krajowa. Średnia! Co z nich wyrośnie? Czy nie jest też tak, że to ex utrzymują siebie z tych pieniędzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anzelimo, chyba nie do końca przemyslałaś swoją wypowiedź, lepiej nie projektuj bo to się kłóci z rzeczywistością. 1 moj mąż nie jest winny rozpadu jego małżeństwa, wina jest pośrodku, on ich nie zostawił ani nie porzucił - w konsekwencji rozwodu zamieszkał samotnie nadal utrzymując gorące i bardzo bliskie związki z dziecmi 2 dzieci nie były planowane 3 owszem jestem drugą żoną, nie czuje się gorsza ani lepsza, to tylko fakt z życia. 4 wmawienie mi że chce być nr 1 to nadinterpretacja i nierzeczywistość - dzieci to dzieci a żona to żona, każdy ma miejsce w jego sercu 5 co do uwagi że mąż może mnie wymienić na inną to wybacz nie będę tego komentować 6 i uwaga ogólna, dlaczego ludzie uważają że druga żona nawet poznana po rozwodzie jest winna rozpadu pierwszego małżeństwa?? Czy ktoś mi moze wyjaśnić ten absurd??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Max__
Rozwód nigdy nie będzie ratunkiem dla dzieci. Chyba, że rózwód z ojcem pijakiem i bandytą, gdy ojciec był dobrym człowiekiem dla dzieci to napewno będzie to dla nich bolesne przeżycie. Ponadto nie wiesz jak ludzie w Polsce odnoszą się do dzieci z rozbitych rodzin. To są bolesne sprawy. Chociaż muszę przyznać, że opisany przypadek przez Baby siter to jest już przegięcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aagaaa
Dzieciakom naleza sie alimenty od rodzicow jak psu zupa. Alemienty zasadza sad. Ich wysokosc zalezy od zarobkow. Skoro wasi partnerzy placa tyle to znaczy ze na to ich stac. Dziwne jest to, ze nie widze tutaj buntu mezczyzn ze tyle placa, tylko buntuja sie drugie zony. Czy to sie odzywa pazernosc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Max__
W sumie Aagaaa podsumowała wszystko idealnie nic ując i nic dodać. Podpisuję się pod tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×