Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobieta dojrzała

Pogaduszki na werandzie

Polecane posty

Gość farewell
http://www.youtube.com/watch?v=qXT7DwpsG8Q Rozszumiały się wierzby płaczące Słowa: Roman Ślęzak Muzyka: Wasyl Agapkin Rozszumiały się wierzby płaczące, Rozpłakała się dziewczyna w głos. Od łez oczy podniosła błyszczące Na żołnierski, twardy życia los. Nie szumcie wierzby nam Żalu, co serce rwie. Nie płacz dziewczyno ma, Bo w partyzantce nie jest źle. Do tańca grają nam Granaty, wisów szczęk. Śmierć kosi niby łan, Lecz my nie znamy, co to lęk. Błoto, deszcz, czy słoneczna spiekota, Zawsze słychać miarowy, równy krok, Maszeruje ta leśna piechota, Na ustach śpiew, spokojna twarz, pogodny wzrok. Nie szumcie wierzby nam... I choć droga się nasza nie kończy, Choć nie wiemy, gdzie wędrówki kres, Ale pewni jesteśmy zwyciestwa, Bo przelano już tyle krwi i łez. Nie szumcie wierzby nam... Słowa pieśni napisał Roman Ślęzak do zaadaptowanego przez siebie fragmentu marsza rosyjskiego kompozytora Wasyla Agapkina ("Pożegnanie Słowianki"). Stała się jedną z najpopularniejszych pieśni w latach okupacji. Roman Ślęzak był nauczycielem śpiewu i muzyki, w czasie okupacji - członkiem Tajnej Organizacji Nauczycielskiej, po wojnie - dyrektorem liceum w Nisku. Kompozytor Agapkin był trebaczem Kaukaskiej Dywizji Kawalerii, a następnie kapelmistrzem orkiestr wojskowych. http://www.youtube.com/watch?v=Hg1wsO7GkPc&feature=related

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bry:) A kto wie kto napisał: "hej dziewczyno! hej niebogo! jakies wojsko jedzie drogą" ? bardzo się zdziwiłam jak sie dowiedziałam :) A co to ma wspólnego z powyższym? Nic! tak mi sięęe...:D Pozdrawiam sympatyczną Werandę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ech z tą pogodą..:(...nie podoba mi sie to że: -pojawiły sie już pąki na drzewach że jeszcze chwila i forsycja zakwitnie że wylazły mi już z ziemi jakiś czas temu krokusy...nie podoba mi sie. Cała moja rodzina tworzy teraz oddział szpitalny ...albo jakaś infekcja albo angina albo zapalenie oskrzeli albo uporczywy kaszel w połączeniu z katarem 😡...a dlaczego mnie nie bierze ???? Nie dam sie ponieść fali choróbska o nie !!! Teraz mój rozkład dnia to głównie kursowanie między lekarzem,apteką albo hurtownią materiałów budowlanych ... Dobrze ,że teraz w takich składach budowlanych jest obsługa,która baardzo chętnie i usłuznie cały zakupiony towar elegancko dowiezie wózeczkiem do auta i nawet włoży mi do bagażnika ....Ostatnio wiozłam jakies metalowe listwy w aucie i naszarpałam sie z rozłożeniem tylnych foteli ...a jakis przemiły pan z obsługi przycisnął jakiś guziczek i fotele sie pięknie rozłożyły ... Ale i tak listwy miały 2.5 metra długosci i tak jechałam z bagażnikiem wyładowanym workami kleju,jakieś mp jakieś unigrunty ,kable i pace ...a w drodze do domu jek każda kobieta jeszcze musiałam pamietać aby kupić świeże bułeczki na śniadanko dla oddziału chorych ... W tykich chwilach marzy mi sie ...ze oto leze w łóżku z temp.38 st a rodzina biega podtykając mi cieplutkie kakao,chrupiące bułeczki no i oczywiscie świeżą prase ...ech ...pomarzyc dobra rzecz pozdrawiam wszystkich i zdrówka życze...duuuużo zdrówka ! ps.Aurinko dziękuje serdecznie za liscik!...🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Już dawno mi się to nie zdarzyło! Komputer zjadł mi całkiem długi post :( . Wcisnęłam przez pomyłkę jakiś klawisz i znowu muszę pisać od nowa. A że pamięć mam słabą, to nie będę mogła w 100% odtworzyć tego co napisałam pół godziny temu. Kurcze, ale jestem zła! Mój syn zakrzyknąłby na pewno : \"kacza mać! \" ale ja tak wyrażać się nie będę. Kurcze! - wystarczy. W moim zaginionym poście dziękowałam Benignie 🌻 za wspaniały post o teatrach warszawskich. Pomógł był mi w wyborze sztuki, na jaką chcę zabrać moją niewidomą przyjaciółkę Anię. W zaginionym poście dziękowałam także Mibie 🌻 za ciepełko i próbowałam jej wyperswadować odpoczynek w łożu boleści, bo lepiej pojechać \"na Hawaje, na czarną kawę\" jak mawiała moja nauczycielka geografii, niż w kraju łykać aspirynę . Chociaż co prawda, to prawda; i tu i tam marzy się, aby leżeć ;) Zanim komputer zeżarł był mój nieszczęsny post, zdążyłam w nim podziękować za partyzancką piosenkę 🌻. Zaprezentuję ją cioci Marii ( pamiętacie? to ta starsza pani, która pisze jeszcze wiersze), kiedy spotkamy się przy edycji kolejnego tomiku jej wierszy. Ciocia była w partyzantce w hrubieszowskiem i takie piosenki bardzo lubi. Znowu będzie ronić łzy wzruszenia. Wspomniałam też o pewnych problemach mojej znajomej. Nie ze skarpetkami, nie z talerzykami czy filiżankami ale...rajstopami. Ona wciąż nie rozumie dlaczego po ich wypraniu, ukrywa się przed nią ich tył (stopka) lub przód. Dopiero w pracy lub... o zgrozo... w teatrze zdarza się jej zobaczyć ślad pięty na kostce lub jeszcze gorzej - z przodu bucika, nad jego ozdóbką na przykład.:) Jakoś udało mi się odtworzyć małą część postu. Skończę jednak, bo pisze w strachu, że komputer już ostrzy zęby na mój post. A trzeci raz nie miałabym siły nic sensownego napisać. Pozdrawiam wtorkowo 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kradnące kieszenie Do niedawna nie wiedziałam o tym, że przedmioty martwe potrafią kraść, dopiero opowieści o pralkach kradnących skarpetki przekonały mnie o istnieniu takich faktów. Wczoraj przekonałam się o istnieniu kradnących kieszeni. Jako osoba samodzielna i niezależna, noszę w kosmetyczce przedmiot obronny – scyzoryk. To bardzo pożyteczne narzędzie: można nim przekroić owoc lub bułkę, dokonać drobnej naprawy, przykręcić śrubkę i wykonać dużo różnych nieprzewidzianych czynności. Jest bardzo praktyczny, malutki, wyłożony masą perłową i jako groźne narzędzie lub przyrząd wzbudza śmiech panów i zdziwienie u pań. Właśnie działałam moim scyzorykiem przy samochodzie i po skończonej pracy, kiedy już miałam odjeżdżać – przypomniałam sobie, że scyzoryk włożyłam do kieszeni a nie do kosmetyczki. W trosce o moją cenną własność chciałam go schować na jego miejsce. Sięgnęłam ręką i okazało, że w kieszeni już go nie ma. Zaczęłam nerwowo szukać – na próżno; scyzoryka nie było. Wysiadłam z samochodu, nerwowo przeszukiwałam obie kieszenie; raz lewą, raz prawą – pusto. Nagle palec zagłębił się dziwnie i odkryłam niewielką dziurę w kieszeni. Mam cię! Scyzoryka co prawda nie było, ale wiedziałam, gdzie się ukrywa: między tkaniną kurtki i podszewką. Wreszcie dopadłam go. Bardzo trudno było go przesunąć do dziury i przepchnąć z powrotem do kieszeni, w końcu się udało. Znalazłam, schowałam. Teraz wiem, że mam w kurtce złodziejskie kieszenie. Kiedy zaszyję dziurę – nie wiem, bo to takie mało twórcze zajęcie a czeka mnie bardziej wyrafinowana praca tapicerska, którą wymyślałam chyba sama przeciwko sobie. Tak więc do kradnących pralek dodaję KRADNĄCE KIESZENIE Pozdrawiam gorąco w lutowy wieczór Benigna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ręczny wózek widłowy dla kota Do niedawna nie wiedziałam co to jest wózek widłowy. Poznałam to urządzenie, kiedy zbuntowały się pracownicy Biedronki i wtedy zaczęłam przyglądać się tym wózkom w marketach. Wiedzę tak zdobytą wykorzystałam w domu tworząc ręczny widłowy wózek do przenoszenia kota. Moja kotka – kontrolerka musi widzieć, co dzieje się w całym domu, dlatego układa się na podłodze, co jak już pisałam, wymusza u nas ruch okrężny. Trudniej jest w nocy. Co prawda pomagają samozapalające się lampki, ale zaspany człowiek kojarzy fakty dużo wolniej i można wejść na śpiącego kota. Dlatego układam kotkę na przygotowanym dla niej miejscu do spania na pufie, poduszce i kocyku. Kotka zasypia wcześniej niż ja i kiedy udaję się do łóżka podchodzę do kotki, głaszczę ją, wyciągam obie ręce tak jak wysuwają się prowadnice w wózku widłowym, wsuwam pod kotkę, podnoszę ją i niosę do drugiego pokoju. Kotka mruczy, jest ciepła i miękka, białe łapki zwisają, główka z zamkniętymi oczami jest delikatna i zaspana. Żadnych zębów, żadnych pazurów. Kładę ją na przygotowanym posłaniu, ona liże mnie i układa się w kłębuszek. Rano najczęściej wstaje razem ze mną, czasem budzi się wcześniej i siada na parapecie. Jest wspaniała, dostosowała się do zwyczajów ludzkich i polowanie przeniosła z pory nocnej na dzienną. Ciekawe czy wie, że jest przenoszona na widłowym wózku. Jeszcze raz dzisiaj - Benigna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie🌻 Benigno🌻 masz wspaniałą wyobraźnię!Hm,inteligentną wyobraźnię sytuacyjną :D Twoja kotka dostarcza Ci wielu inspiracji.Czytałam już tutaj o windzie z miski,o skrzyżowaniu z kotką w tle,teraz o wózku widłowym,a widziałam Twoją Milkę w ... kredensie. Moja Imitacja spędziła dzisiejszą noc na dworze.Ten kot już zaczyna swoje nocne polowania na ptaki mające swe gniazda na wysokich topolach obok.To już chyba wiosna...? A u mnie mały remont.Odziedziczyłam majstrów po sąsiadach,niespodziewanie \"weszli\" w czwartek. Mibko🌻 a u Ciebie jak daleko budowa?Dawno nie czytałam aktualnego komunikatu z frontu robót:D Do lata skończycie???Dobrze by było! Duży wiatr dzisiaj,nad morzem pewnie urywa głowy:D Aurinko🌻a jak na Kurpiach,widać zielone pączki? Przyglądałam się dzisiaj ogrodom i są,wszędzie są zielone,grube pączki. Pozdrawiam wiosennie👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piszę ostrożnie, aby mi komputer nie pożarł znowu mojego postu. 🖐️ Ostatnio na naszej Werandzie dużo słów poświęciłyśmy problemowi nie lada, bo wszelkim zjadaczom domowym, utrudniaczom gospodarskim i ... pomysłom niecodziennym acz praktycznym. Dzisiaj dodam do \"kolekcji\" urywające się wieszaki. Te od paltek, kurtek, a nawet futer... o zgrozo. Oberwany wieszak - to jest moja specjalność. - Głupio się tłumaczyć \"szatniarzowi\", (czy to temu prawdziwemu w teatrze na przykład, czy domowemu, takiemu z okazji imprezy imieninowej u \"cioci kloci\") - to \"moja specjalność\". Nie istnieje siła, która zmusiłaby mnie do przyszycia wieszaka do palta. Moja wyobraźnia osiąga szczyty, podsuwając mi pomysły odpowiedzi na pytanie o wieszaczek. Opracowałam nawet sposób na przyszyte wieszaczki, kiedy inaczej już się nie da. Jeden z naszych znajomych namiętnie lubi szyć; kiedy zje już u nas proszony obfity obiad (poświęcam się, bo nie lubię gotować), sam grzecznie pyta o przygotowane nitki i igły, jak również kurtki i palta. Od wielu lat sytuacja się powtarza i obie strony są zadowolone. Już nie pamiętam od czego się zaczęło. Mogę tylko przypuszczać, że przyłapał był mnie kiedyś na takim wieszaczkowym \"niechlujstwie\". Z związku z tym słowem \"niechluja\" przypomina mi się rodzinna anegdotka. Mój syn miał cztery latka, kiedy mój ojciec chcąc nauczyć go nowego słowa, nazwał go niechlują, w chwili kiedy malec nie chciał posprzątać rozrzuconych zabawek. \"Jesteś niechluja\" powiedział mu z dezaprobatą, a wnuk odpowiedział : \"nieprawda dziadku, chluja jestem, chluja\" :) Wiadomść dla Linki 🌻 dziki bez ma wielkie zielone pąki, pomalowałam już na biało pnie drzewek owocowych, a syn sąsiada - Marcin- wyczyścił ptasie budki i ponaprawiał niektóre. Wiosna idzie, naprawdę WIOSNA :D 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zielone pąki bzu Potwierdzam - bez ma duże zielone pąki, pąki mają też azalie 🌻Wiosnę poczułam też w kościach rozbijając wielką lodową powłokę na stawach. Mam nadzieję, że już nie zamarznie, a niedawno była gruba i bardzo zimowa. Wczoraj uciekłam z Modrzeńca mimo ładnej pogody, bo mój duch doznał wielkiego wstrząsu, kiedy zauważyłam, że piękny iglak - choinka został ścięty a przy ziemi zostały tylko ślady piły i trzy gałązki :( Wróciłam do domu nie i mogłam wyrzucić z pamięci tego widoku. Komu potrzebna była moja choinka w końcu lutego? Czy komuś przeszkadzała rosnąc w moim ogrodzie? No cóż, nie ma szpaleru z 30 iglaków, nie ma też choinki. :( Ale zbliża się wiosna a z nią wyjazd do Niemiec na Wielkanoc i plany urlopowe: wojaże po Litwie i pobyt na Mazurach :) Dziś wieje silny wiatr i mimo wysokiej temperatury nie jest ciepło, nawet kotka zrezygnowała z monitorowania podwórka. Życzę dobrej nocy przy wietrznym akompaniamencie 🖐️ Benigna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie ..:) Wiosna ,faktycznie.. Przed moim oknem para synogarlic przeżywa właśnie dramat małżeński,bo przyplątał się ten trzeci ... Może wdowiec albo kawaler ? I stroszy piórka i przechadza się z miną pod tytułem ..\'\'patrzcie jaki ze mnie men \'\'.. Co gorsza,wierna dotąd małżonka ,łaskawym okiem patrzy na nowego,a tu zaraz pora zakładania gniazd ..I co to będzie ? Jak u ludzi,naprawdę jak u ludzi... Iglak Benigny przypomniał mi mojego pięknego orzecha włoskiego,który jakoś - po zasadzeniu- przyjął się wśród drapieżnych sosen i zginął ...wycięty.Przez kogo ? Po co ? A było to w czasie,gdy jeszcze nie miałam watahy psów..Teraz z amatora zostałyby chyba tylko buty,jeżeli oczywiście byłyby ze skóry ekologicznej..:) Kundle w grupie są bojowe ,jak tygrysy .I własną piersią ,bohaterską choć nierasową,zasłonią dobytek państwa,których kochają... Pozdrawiam wiosennie - Aleks..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo mi przykro z powodu strat w ulubionym \"drzewostanie\" Benigny 🌻 i Aleks 🌻. Oby tych bezdusznych sprawców pokręciło \"kacza ich mać\". :) 🖐️ Dzisiaj w nocy około godziny trzeciej, dopadła nas w i o s e n n a burza. Lało jak z cebra, grzmiało jak na wojnie i błyskało się, że ho, ho :) Wszystkie cztery psy wtarabaniły się do mojego pokoju i legy koło łóżka. Nie wygoniłam ich, bo przyznam szczerze, że choć trzęsły się jak listki osiki, to jednak dodawały mi odwagi. A poza tym czułam się jak królewna strzeżona przez \" cerbery ;). Jak tylko burza się skończyła, moje psiaki natychmiast rozpierzchły się po domu do swoich ulubionych miejsc. Doro - wielkie psisko o żółtych oczach, poszedł spać na swoje legowisko pod moim stołem malarskim, tym na ocieplanej na werandzie; Lusia - maleńka znajda, ze stacji benzynowej wzięta grudniową nocą, wróciła na ganeczek i ułożyła się w swoim koszyczku ( na ogrzewanej podłodze !), Kofi wskoczył na fotel pana domu, na którym pod jego nieobecność, zawsze urzęduje, a Czata - jako jedyna - została tam gdzie zawsze, czyli w moim łóżku ( już od 14 lat! ). Spałam do 9:00 ! :) Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że od lat mam kłopoty ze snem, a dzisiaj.... czyżby pozytywne psie fluidy? Po zimowej wiosennej burzy na moich Kurpiach szaleje wichura; ciepła, ale nie przyjemna, bo świszcze w uszach, niestety ;( i o spacerach nie może być mowy. Zabrałam psy do lasu, ale i tam wiało jak w kieleckiem;). Szkoda. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Wichura jest świetnym pretekstem do niewychodzenia z domu. Dzisiaj będę siedzieć przy komputerze jak długo się da. No i nowa książka pana Ryszarda Kapuścińskiego czeka na mnie. Pozdrowienia, 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość de Mello
"Co te drzwi robią pod twoją pachą?" "To frontowe drzwi do mego domu. Zgubiłem do nich klucz i zabieram je, aby dorobiono nowy". "Uważaj, żebyś teraz nie zgubił tych drzwi, bo nie dostaniesz się do domu." "No cóż, na wszelki wypadek zostawiłem otwarte okno." ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W Poznaniu też wieje i dmucha,i mimo miłego słoneczka nie jest wcale ani ciepło,ani przyjemnie🌻 To są przykre sprawy,takie rany po drzewach. Z tyłu za ogródkiem któregoś roku zostały posadzone 3 świerczki.Nie za bardzo tam rosły w cieniu wysokich topoli,ale pięły się do słońca,zwalczały choroby,znosiły przesadzanie,kiedy właśnie w tym miejscu robiono wykop pod rury gazowe. Któregoś roku tuż przed wigilią zniknął jeden świerczek.Płakałam bardzo i miałam zepsute święte,a ktoś tam ubrał sobie choinkę i zapewne świetnie się bawił. Minął jakiś czas,drugi świerczek pozbył się choroby,zaczął rosnąć i też poszedł pod siekierkę w okolicy świąt.Nie wytrzymałam i ostatniemu ucięłam czubek.Nie za bardzo ładnie wygląda sobie bez czubka wysoki,wybujały świerk.Ale jest,nikt nie chciał inwalidy,tylko ja kocham to dziecko ułomne jeszcze bardziej. Dobranoc❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻 NA GOŁASA 🌻 Od kilkunastu lat panuje moda na pisanie biografii osób żyjących i działających, w formie wywiadu-rzeki; często też ukazują się autobiografie. Lubię czytać książki biograficzne, szczególnie poświęcone ludziom związanym ze sztuką. Dlatego z zaciekawieniem zabrałam się do czytania książki „Na Gołasa”, napisanej przez jego córkę Agnieszkę Gołas – Ners. Wiesława Gołasa dobrze znam i cenię jako aktora, widziałam go na scenie w bardzo wielu rolach; lubiłam dawny Teatr Dramatyczny i często tam bywałam. Jako wielka miłośniczka Kabaretu Starszych Panów wyśpiewywałam razem z Gołasem znakomite piosenki Przybory i Wasowskiego, takie jak Kapturek 62 czy Odrażający Drab. Biorąc do ręki książkę zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem nic o Wiesławie Gołasie jako człowieku, osobie prywatnej. W czasach, kiedy rozplotkowana prasa kolorowa drukuje tony różnych informacji o aktorach, prawdziwych lub, częściej nie mających z prawdą wiele wspólnego – ten pan pozostał poza jej zasięgiem. I dobrze, bo to człowiek innego formatu. Autorka pisze o nim: „Zawsze był wielkim wrażliwcem i wrażliwość ta, w połączeniu z niezwykłym zmysłem obserwacji oraz talentem do odtwarzania i przetwarzania tego, co zarejestrował, sprawiła, że stał się tym, kim jest obecnie. Jednak jego emocjonalność i wrażliwość oraz silne pragnienie dawania siebie innym powodują, że nie może sobie tak po prostu spokojnie być wśród ludzi, zdarzeń i sytuacji; musi zareagować, a jeśli nawet nie reaguje, to i tak odczuwa wszystko całym sobą. Myśli obrazami. Jego wspomnienia mają postać niechronologicznych obrazków, scenek, które widzi z zadziwiającą szczegółowością. Jak jednak można „napisać obraz”? Trudność spisania jego wspomnień wynika również z tego, że chętniej demonstruje to, co pamięta, niż o tym opowiada.” W książce przedstawione są fakty z życia aktora, najciekawsze są wspomnienia z dzieciństwa i domu rodzinnego w Kielcach. Okres późniejszy przedstawiony jest dość chaotycznie, wywiad przerywany wypowiedziami różnych osób i można się w tym pogubić. Znakomity aktor niezbyt dobrze czuje się w obecnym pazernym świecie, bo nigdy o nic nie zabiegał i nigdy niczego sobie nie „załatwiał”. Z książki można dowiedzieć się ciekawych faktów, poznać prywatnie osobowość Wiesława Gołasa. Ale trzeba to we własnym zakresie uporządkować, czasem czytać kilka razy poszczególne akapity. Jest to ciekawy materiał sumiennie zebrany, wymagający jednak opracowania redakcyjnego. Gdyby zajęła się tym Aurinko z pewnością byłaby to bardzo ciekawa biografia. Autorkę to zadanie przerosło. Zaważyła tu na pewno oryginalna osobowość aktora jak i relacja rodzinna ojciec-córka. Mimo wszystko warto jednak zapoznać się z książką. Kilkakrotnie powtarzają się w opiniach znajomych aktora stwierdzenia, że wyłączył się z życia – co Wiesław Gołas tłumaczy wiekiem i brakiem sił. Po przeczytaniu książki dowiedziałam się, o chorobie aktora – przeszedł niedawno zawał serca. Na szczęście rekonwalescencja przebiega właściwie i niedługo aktor wróci do pracy w teatrze. Wczoraj zupełnie przypadkiem zobaczyłam fragment filmu z lat 70. pt. „Droga”, w którym młody, przystojny i bardzo zgrabny Wiesław Gołas grał jedną z głównych ról. I tak zbiegły mi się w czasie te różne informacje dotyczące znakomitego aktora. Pozdrawiam z niedzieli na poniedziałek. Benigna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Benigno 🌻 ja także lubię czytać biografie wielkich, lub raczej - ciekawych ludzi. (Acha! dziękuję serdecznie za komplement ❤️, który biorę sobie wielce do serca. :) ). Pan Gołas zasługuje na naszą uwagę i na ciekawy, interesujący film telewizyjny. Na kanale Polonia oglądałam wiele doskonałych filmów o ludziach jemu podobnych. Ostatnio i Dziewońskim. Od wieków istnieje spór pomiędzy biografami wielkich tego świata a badaczami ich twórczości, czy powinnyśmy znać twórców \"osobiście\". Wciąż trwają dyskusje nad wpływem, jaką może mieć wiedza o ich dziejach osobistych na nasze oceny ich dzieł i czy ta wiedza nie wypacza przypadkiem naszych ocen. Czy pomoże nam fakt z życia Hemingwaya, że na ogół pisał na stojąco przy specjalnie skonstruowanym stole? albo to, że Macel Proust pisał tylko wtedy, kiedy z wysuniętej szuflady wydobywał się zapach zgniłych jabłek? A czy fakt o dziwnych związkach Adama Mickiewicza z szalonym mistrzem Towiańskim, lub o psychicznych katuszach, jakie poeta zadawał był swojej żonie Celinie ? - czy znajomość tych faktów ;)nie zmieni naszej miłości, szacunku, podziwu, czy zainteresowania chociażby \"Panem Tadeuszem\"? Sprawa nie do rozwiązania, niestety. Chociaż do dyskusji, jak najbardziej :) Dawno dawno temu, kiedy byłam jeszcze studentką, w gronie moich przyjaciół panował swoisty konkurs na ... kursy. Kto więcej ich skończy i to najdziwniejszych ( dodam - najmniej potrzebnych ). Zwycięzca konkursu ukończył kilkanaście kursów, między innymi spawacza, zegarmistrza i sekretarki. Studiował wtedy konstrukcje silników lotniczych, czy coś podobnego na Politechnice Warszawskiej ;) Ja ukończyłam wtedy roczny kurs edytorstwa i (równocześnie) roczny kurs archiwistyki. Daleko mi było do lidera. Zabrakło mi czasu i pomysłów. Po latach okazało się jednak, że oba się przydały. Dzięki pierwszemu - pracowałam w archiwum państwowym i dobrze mi tam było jak nigdzie indziej; drugi przydał się dużo później, kiedy zaczęłam edytować tomiki wierszy moich nastoletnich dzieci, czy obecnie -tomiki wierszy i wspomnień- ukochanej cioci Marii. Teraz, zdobyta lata temu wiedza, przydaje się przy pisaniu mojej własnej książki, o rodzinie. Pozdrowienia 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość de Mello
W małym miasteczku pewien człowiek wykręcił numer 016, aby połączyć się z biurem numerów. Kobiecy głos po drugiej stronie rzekł: "Przykro mi, ale należy wykręcić numer 015, aby otrzymać informację". Gdy wykręcił numer 015, wydało mu się , że słyszy ten sam głos w słuchawce, powiedział więc: "Czy to nie z panią rozmawiałem przed chwilą?" "Tak, ze mną", odparł głos "dziś wykonuję obie prace."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich na werandzie 🌻 Jak dla mnie ,to znajomość biografii danego człowieka ,jest bardzo potrzebna do widzenia całości jego twórczości.Rymło mnie się..:) bo myślę o mistrzu Adamie,którego nie znoszę,abstrahując od \"Pana Tadeusza \" i nie tylko.. Nie zachwycam się jego osobą i koniec.Człowiek ,który pisał takie piękne wiersze był potworem i ja nie widzę powodu,aby o tym nie mówić.Pamiętajmy,ża zamęczył Celinę - swoją żonę.Która kobieta nie oszalałby ,widząc w swym mieszkaniu kochankę mężusia,który pod jej dachem ,zmajstrował jej dziecko.. W dzisiejszych czasach byłby orzeczony rozwód z jego winy,co byłoby bardzo przydatne dla potomnych,ponieważ musiałby zapitalać i pisać poezję na akord.Alimenty ..hii:) Stanowczo wolę maminsynka Słowackiego ,choć miał 1,50 wzrostu - biedaczysko.Ale kołnierzyki a\'la Słowacki przeszły do historii tak jak Balladyna. Hemingway pisał stojąc i kiwając się nad pulpitem,bo był nawalony od rana jak ruski plecak.Może myślał,że mu alkohol pójdzie w nogi a nie w głowę? I tak go uwielbiam !! Za odwagę,za urodę i za nie pogodzenie się z byle jakością życia,oraz za sposób ,w jaki się z nim rozstał.Zadundował sobie śmierć identyczną z tą,jaką wymierzał zwierzętom na safarii,które kochał namiętnie.. A biografie panujących ? To jest dopiero literatura.Mój konik,z którego zsiadam ,pijąc strzemiennego aby Was nie zanudzić do reszty.. Zdrowie Wasze !!!!! :) - Aleks.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
B-i-o-g-r-a-f-i-e p-a-n-u-j-ą-c-y-c-h!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Tak!Tak!Tak! Szczególnie te w wykonaniu Aleks🌻 Dowcipnie,ze swadą i z przymrużeniem oka. Inaczej nie zdzierżam:D Pogaduszki z historią Aleks🌻 jak dawno ich nie było,buuu. Tak bardzo je lubię i tęsknię za ich urokiem kapryśnym. Aleks,proszę🌻🌻 Benigno🌻 dzięki za Gołasa,na gołasa:D Aurinko🌻 zapach zgniłych jabłek,hmm to niezły klej musiał być:D Ja po remoncie kuchni,ślicznie wyszło to moje małe laboratorium.Jest znowu tak jak było.Kto chce zobaczyć? Zapraszam do Poznania:D 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Wystawa w Zachęcie Kiedy wybrałam się do Zachęty na wystawę obrazów z kolekcji Krzysztofa Musiała, nazwisko właściciela nic mi nie mówiło, kojarzyło się głównie z aktorem Krzysztofem Janczarem, który tak się nazywał, kiedy jako dziecko zagrał rolę Pawła w filmie „Wojna domowa”. Wystawa „Portret, pejzaż, martwa natura. Od Siemiradzkiego do Czapskiego” z kolekcji Krzysztofa Musiała okazała się bardzo ciekawa. Około 100 eksponatów najwybitniejszych polskich artystów stanowi tylko część kolekcji, która w sumie liczy około 700 dzieł sztuki. Kolekcjonowanie rozpoczął Krzysztof Musiał w 1990 r z założeniem, że zbiór będzie reprezentować 150 lat polskiej sztuki. Nazwiska malarzy przyprawiały o zawrót głowy: Boznańska i Weiss (najwięcej ich obrazów), Czapski, Fałat, Wyspiański, W. Kossak, Kramsztyk, Stanisławski, Ruszczyc, Zak, Mela Muter, Leopold Gottlib ... i wielu innych. Prawdziwa uczta duchowa. Kilka razy wracałam do wybranych miejsc i patrzyłam ponownie na piękne obrazy, które pozostawały przed oczami i przyciągały do siebie. Galeria portretów osób znanych i nieznanych, wstęga pejzaży rodzimych i obcych, martwa natura. Wrażenia nie do opisania. Kilka obrazów wywarło na mnie największe wrażenie i pozostało w pamięci: wyrazisty portret Dagny Przybyszewskiej Wyspiańskiego, portret posągowego Xawerego Dunikowskiego pędzla Leopolda Gottliba, portret Jadwigi Witkiewiczowej Rafała Malczewskiego (syna Jacka), który widziałam już wcześniej na innej wystawie a jego magnetyzm odczuwam za każdym razem oraz bardzo oryginalne pastelowe popiersie młodej dziewczyny z 1913 r Eugeniusza Zaka – obraz łączący elementy z jego wczesnej twórczości z charakterystyczną linią z okresu dojrzałego. Bardzo podobał mi się obraz Meli Muter Scena na ulicy w miasteczku w Prowansji i Chata na palach Ferdynanda Ruszczyca. Wystawa w Zachęcie już się zakończyła, natomiast druga jej część – malarstwo powojenne - eksponowane jest obecnie w warszawskiej galerii aTak. Na pewno warto ją obejrzeć. Część kolekcji z Zachęty będzie eksponowana w Poznaniu – zachęcam do obejrzenia jej Linkę i życzę miłych wrażeń. Właściciel eksponowanych obrazów, Krzysztof Musiał, jest absolwentem Politechniki Warszawskiej i szkoły biznesu w Fontainebleau, osobą znaczącą na rynku komputerowym. W 2002 r został laureatem konkursu „Mecenas Kultury 2001”, za sponsorowanie wydarzeń artystycznych, takich jak wystawy, wspieranie spektakle teatralnych i twórczości literackiej. Jest jednym z najbogatszych Polaków, znajduje się wpierwszej setce. I w ten sposób rozpoczynam ostatni dzień lutego, dzień wyjątkowy, bo zdarzający się raz na cztery lata – cofając się do połowy miesiąca, kiedy był inny wyjątkowy dla mnie dzień – wizyta w Zachęcie. Pozdrawiam Benigna 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ostatni dzień lutego - 29 :) - jest szczególny nie tylko dlatego, że zdarza się raz na cztery lata, ale... z powodu akcji, jaką chcą rozpocząć ekolodzy właśnie dzisiaj i kontynuować do końca świata ( ;) i jeden dzień dłużej ;) ) Dzisiaj dajemy odetchnąć planecie. Na trzy minuty mamy wyłączyć wszystkie światła w domu i na podwórzu. Satelita ma przekazać obraz tego eksperymentu. Nie wiem tylko, o której godzinie mamy to zrobić i czy polska tele będzie to pokazywać. 🖐️ Benigno 🌻 zdając relację z wyprawy do warszawskiej Zachęty, naprawdę mnie zachęciłaś do odwiedzenia jakieś galerii. Najbardziej jestem Ci wdzięczna za wspomnienie nazwiska Ferdynanda Ruszczyca. Wstyd się przyznać, ale odkryłam go całkiem niedawno, dzięki doskonałemu filmowi dokumentalnemu na kanale Polonia, o nim właśnie i o jego twórczości. \"Na żywo\" widziałam tylko jeden obraz tego wspaniałego malarza. Czy można gdzieś go zobaczyć? Wiesz coś o tym? Ruszczyc zachwycił mnie nie tylko obrazami, ale i swoją biografią. Był szczęśliwym, spełnionym, spokojnym twórcą; bez świrowania, cudowania, krzywdzenia siebie i innych. Przy okazji - nowoczesny i współczesny, wciąż obecny ( chociaż mieszkał na wsi ). Aleks🌻 czy wielu jest takich utalentowanych, utytułowanych szczęśliwców? Czy wielcy tego świata byli szczęśliwi? Ja zazdroszczę im pasji; nie sławy, nie pieniędzy, ale pasji. Że też im się chciało ;) Chociaż pan Zygmunt Krasiński strasznie się męczył, kiedy pisał swoje długaśne poematy i dramaty, nawet nieśmiertelną \"Nie-boską Komedię\" ;) Pozdrawiam 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nadal mam w domu szpital polowy :( boli mnie głowa od kataru ,nie widze na oczy :O ale nie polegnie nie i już ....pozdrawiam wszystkich 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dużo zdrowia dla Miby 🌻, :) ❤️ Trzymaj się cieplutko! I uważaj na wichurę; nad morzem będzie dzisiaj duło najwięcej. Ja trzymam kciuki :) za Ciebie i Twój nowy dom. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mibo 🌻 dziękuję serdecznie za podanie ciekawych stron internetowych pana Ruszczyca. Mimo, że mam Internet już trzy lata, wciąż nie mam wyrobionego nawyku szukania, tego co mnie interesuje, właśnie tam, w sieci. Jeszcze raz dziękuję za podpowiedź :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj kochana werando...🌻🌻 ...ajj jaaaka tu cisza :( ee to z pewnością chwilowe ... Przerzyliśmy huragan Emma :P ...no może to i był huragan ale w miejscu gdzie mieszkał to byl po prostu dobry sztorm.Dwa tygodnie wczesniej wieło o wiele silniej i trzasneła nam jedna sosna-dokładnie w połowie swojej wysokości .A teraz nawet specjalnie nie nałamało gałezi ..W domu już szpital polowy zlikwidowany -wszyscy hurtem stawili sie na kontrolę lekarską i jest ok! ufffff...i moje samopoczuce automatycznie sie poprawiło.A dziś rano spojrzałam za okno i...śnieg i to sporo a teraz to wszystko w promieniach słonecznych zamienia sie w paskudną paćkę..:O Moje biedne krokusy,które juz wszystkie wylazły-przykrył snieg ,myśle,że nic im nie bedzie ! A w moim domu lecą już tynki a ja krąże między hurtownią budowlaną a jakimiś składami -myslę ,że moje auto wytrzyma :P Pozdrawiam wszystkie zimowo-wiosenno-słonecznie !🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba już po zimie,witajcie🌻 Jeszcze zawiało parę dni temu,jeszcze sypnęło gradem wczoraj,a dzisiaj miękkim śnieżkiem,na termometrze wieczorem minus 2 albo i 3 stopnie,ale to już tylko w marcu jak w garncu. Wiosnę widać nie tylko w zupełnie już rozwiniętych listkach,widać ją także po..kocie. Już nie chce siedzieć w domu,ciepły kaloryfer opustoszał,jeszcze się wprawdzie zastanawia czy noc spędzona na zewnątrz jej nie zaszkodzi.W każdym razie nie jest to już rozleniuchowany piecuch tylko kot rządny przygód. Imitacja bardzo przytyła tej zimy,pierwszej po sterylce.Wygląda dość śmiesznie: maleńka główka,krótkie nóżki,ogonek delikatny a środek kota to gruby,dokładnie wyrysowany walec.Wszystko rude,lecz trzeba przyznać zwinne. Pamiętam jak zauważyła ją Jagoda i naszczekała śpiącą na kaloryferze.Imitacja skoczyła między ażurowe schody w popłochu,na wysokość pół piętra,to był błysk prawie niezauważalny dla oka. A teraz z innej beczki. Prezydent miasta Poznania Ryszard Grobelny został skazany za sprzedanie Kulczykom kawałka parku.Za tanio go sprzedał,bo to był teren inwestycyjny.Hmmm,wtedy kiedy go sprzedawał był to jednak kawałek parku o błotnistych ścieżkach. Teraz jest to Poznań,którego nie trzeba się wstydzić. Podejrzewam,że już Grobelny nigdy nie sprzeda żadnego terenu,ani zresztą nikt inny,tak bardzo będzie bał się o swoją..pupę:D No to chyba skończę na tej pupie:D Pozdrawiam❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×