Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość Beta125

lyzeczkowanie macicy

Polecane posty

Gość aniekinaa
Witam . moja ciotka miała to po porodzie ze wzglądu na nieodejście łożyska ...popłakała sie przy tym -wg niej na 40 procent z bólu na 60 ze strachu... Robione to było na fotelu porodowym. Ekipa -2 lekarze ,pielegniarki chyba też dwie i połozna . pisaliscie o studentach -u niej też byli. Tzn zgodziła sie na to żeby oglądali poród (było dwóch )ale jak mi mówiła na haslo łyżeczkowanie przyszły jeszcze dwie dziewczyny -był tak wystraszona że zabrakło jej języka w buzi inie protestowała . Studenci patrzyli na zabieg ,potem oglądali to co z niej wyskrobano. ogólnie cały zabieg wspominała nieprzyjemnie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...od straty naszego malenstwa minal juz rok, a ja nadal to przeżywam, wspominam i nie mogę sie z tym pogodzić...to było w 12 tyg, brzuch rósł , nawet za szybko, mdłosci do samego konca....a jednak ciemnobrunatne plamienie i diagnoza całkowicie mnie rozbiła...obecnie jestem po operacji tarczycy (silna nadczynnosc była sprawca m.in. 2 moich ciąż)...jeżeli uporam sie jeszcze z innym problemem zdrowotnym to spokojnie bede mogła starac sie o dzidziusia...moze za 2 lata....musze dojśc do siebie i miec 100% pewnosć, ze donosze zdrowa ciaże...nie chce przechodzic tego dramatu juz nigdy wiecej.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moonajka
Witam. Właściwie to wszystko co chciałabym napisać , zostało już napisane. O tym, że było dobrze, o tym ,że nagle zanikł puls maleństwa, że szpital , ból, lęk, zabieg a po zabiegu ogromna pustka.O tym, że kobieta musi być silna, żeby po czymś takim nie zwariować.Siedzę i patrzę na ten pusty ekran, na napis TREŚĆ - piszę juz setne zdanie , które ląduje w śmieciach.Słowa właściwie nie są potrzebne, pustki i tak nikt nie wypełni a samotność-to taka nasza druga strona medalu. Z jednej strony otoczenie, rodzina, znajomi, z drugiej strony my i samotność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama Aniołka
Wszystko było dobrze, ciąża jak marzenie, samopoczucie super, dużo siły i energii. W pewnym momencie doszły zawroty głowy i omdlenia, skierowanie do szpitala, USG po przyjęciu i nie wiem co dalej, chyba krzyczałam na lekarzy, że to nie prawda, że serduszko bije, że dziecku nic nie jest. Jak trafiłam na swoje łóżko i na salę nie wiem. Później płakałam, nie chciałam oddać krwi na badania, płakałam, czekałam na męża i płakałam. Po ataku histerii lekarz wyjaśnił, że dostanę tabletki na poronienie a następnie będzie zabieg łyżeczkowania. Personel był miły, wspierający i pomocny. Zabiegu nie pamiętam, ponoć jak trafiłam na łózko po zabiegu mówiłam tylko w kółko "ktoś mi zabrał dziecko"...Minęły 4 dni, aż albo tylko...Chciałabym zapomnieć, ale czy to możliwe? Czy ból kiedyś minie? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marii13
Witam was wszystkie i serdecznie pozdrawiam ja przeżyłam dokładnie to samo czyli zabieg łyżeczkowania.Moja historia z ciążą zaczyna się tak: na początku nie miałam żadnych dolegliwości prócz tego że nie dostałam miesiączki a miałam ostatnią 27 grudnia i dodam to że staraliśmy się o dziecko więc współżyliśmy bez zabespieczenia no i gdy spóźniał mi się okres to odczekałam 4dni i zrobiłam test ciążowy i wyszedł pozytywny jedna linia C gruba a T bladziutka więc powtórzyłam test i wyszło dokładnie to samo. Ja się bardzo ucieszyłam i poszłam do ginekologa musiałam iść do innej lekarza niż mój bo nie było miejsca na kasę chorych do niej:( a tamten mnie zbadał i powiedział że nic nie widzi i że jest obraz jak przed miesiączką i kazał powtórzyć test za 3 dni i przyjść do kontroli więc przyszłam. Pokazałam test a on nawet mnie nie wysłał na betę może by dało się uratować moją ciążę:( i kazał przyjść za dwa tygodnie ale ja zrobiłam test za 3 dni i wyszły dwie grubaśne kreski więc poszłam już do mojej lekarki i pokazałam test a dodam że rano dość mocno krwawiłam i musiała mnie przyjąć zbadała na fotelu i zrobiła USG dopochwowe i stwierdziła że jestem w ciąży i jest to ciąża zasiniona czy coś takiego był to 7tydzień ciąży mówiła że jest zarodek ale nie widać płodu i nie da się uratować i trzeba zrobić zabieg więc skierowała mnie do szpitala ja odrazu pojechałam.Po badaniach przyszedł lekarz i powiedział mi że mam za niską betę 2810 ale czekali do niedzieli rano i znowu beta i niestety spadła do 355 i rano w poniedziałek miała,m zabieg a po nim wyszłam do domu.Tyle pamiętam że przyszłam z pielęgniarką do gabinetu zabiegowego i kazali mi się rozebrać do połowy i usiąść na fotel nogi przypieli mi pasami założyli nogawki i wemflon anestezjolog dał mi maskę żebym pooddychała a potem podłączyli mi kroplówkę i dali 2 zastrzyki i założyli mi maskę i usnełam po 20 mni przywiezli mnie na salę zleciała reszta kroplówki i dostałam wypis i do domu.A teraz czekam na wyniki badania histopatologicznego myślę że będzie wszystko ok bo po zabiegu nic mnie nie bolało a dzisiaj ustało krwawienie:) i mam nadzieje że za 3 miesiące będę mogła się starać o drugą dzidzię:) Pozdrawiam i nie załamujcie się dziewczyny ja odezwę się jak otrzymam wyniki papa:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość waniliowabubu
Niektore dziewuchy to sa glupie,przeciez studenci musza się gdzies nauczyc roznych zabiegow,oni nie oceniaja twojej pochwy w jakichs kategoriach ladna-brzydka czy cos,oni chca się nauczyc,nabrac praktyki.mi by to w ogole nie przwszkadzalo,poza tym w takich chwilach mysli się o innych rzeczach,że nie ma już dzidziusia,żeby nie było powiklan itp..z tym zabiegiem jest wiecej strachu niż wszystkiego.wiecej było placzu i smutku z powodu utraty babelka ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaggaaaaaaa
witam Też przeżyłam zabieg łyżeczkowanie a właściwi 2 zabiegi w ciągu 3 dni. Na pierwszy zabieg pojechałam do pobliskiej miejscowości, ponieważ tam wykonywali go w znieczuleniu ogólnym w mojej miejscowości tylko w znieczuleniu miejscowym. Samego zabiegu nie pamiętam ponieważ szybko zasnęłam. Po zabiegu czułam się dobrze, szybko doszłam do siebie. po kilku godzinach wypuścili mnie do domu dali tylko receptę na antybiotyk i wszystko. To co się ze mną później działo to koszmar. Przez cała noc miałam tak silne skurcze, myślałam że umrę, do tego doszła gorączka. Myślałam że to reakcja organizmu na zabieg. Rano chciałam narzeczonego wysłać do apteki po nospe, na szczęście on wezwał pogotowie. Zawieźli mnie do szpitala, tym razem w mojej miejscowości, siedziała i płakał z bólu tak okropnie bolała. Lekarz zrobił mi USG, jak się okazało w poprzednim szpitalu źle mnie wyczyścili a właściwie nawet nie usunęli pustego jaja płodowego!! Do tego doszła infekcja i gorączka. Położyli mnie do sali dali zastrzyki przeciwbólowe i antybiotyk dożylnie na zwalczenie infekcji i gorączki. na 2 dzień czułam się już lepiej, brzuch nie bolał, gorączki nie było. Lekarz wezwał mnie na USG i powiedział że możemy łyżeczkować oczywiście tylko ze znieczuleniem miejscowym. Leżałam na tym fotelu i ryczałam ze strachu na szczęście Panie pielęgniarki podtrzymywały mnie na duchu, dali mi coś do żyły od tego zakręciło mi się w głowie, potem znieczulenie do szyjki macicy. Zabieg kompletnie nic nie bolał pomimo znieczulenia miejscowego( naczytałam się na rożnych forach, ze cholerni boli). Zostawili na jeszcze jedną noc. Rano zrobili mi USG i wypisali do domu. Jeszcze tylko czeka mnie kilka wizyt kontrolnych. mam nadzieje że tym razem będzie wszystko ok

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwykła ciekawość
kiedy ten zabieg nazywa się "łyżeczkowanie" a kiedy "skrobanka"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w sumie to to samo ale
łyżeczkowanie to legalna skrobana a na skrobankę mówi się mając na myśli aborcję :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwykła ciekawość
no tak, czyli innymi słowy "łyżeczkowanie", to czyszczenie wnętrza macicy z jakiejś konieczności zdrowotnej np polip. "Slrobanka" to usuwanie z macicy ciąży w różnym stadium rozwoju, od zagnieżdżonego ,małego zarodka po w pełni uformowane dziecko. Skandalem jest traktować/stosować, z powodu zaniedbań w wychowaniu seksualnym, skrobankę jak antykoncepcję. W byłaj NRD trenerzy LA świadomie dopuszczali zawodniczki do skrobanek, uzyskując wyższy pułap wydolności fizycznej. Wiele kobiet ponoć stosuje skrobanki dla odmłodzenia organizmu, czy to prawda i co wy na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania 136
ile czasu po wyłyżeczkowaniu macicy można ciężko pracować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona 62
Witam dziewczyny. Jutro będę miała wykonywany zabieg usunięcia polipa macicy. Pani doktor powiedziała mi że mam być w szpitalu na 8.30 i o 13 będę mogła wyjść sobie już do domu. Nie powiedziała mi nic o formie znieczulenia ale sądzę że będzie to tzw krótka narkoza. Chciałem zapytać czy jest ona bezpieczna? Generalnie czy jest bezpieczniejsza od takiej pełnej narkozy czy to nie ma znaczenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, postanowiłam opisać moją historię 'łyżeczkowania".. Dokładnie tydzień temu poszłam na badania USG, byłam w 8 tygodniu ciąży, ale badanie wykazało brak tętna u dzidziusia, wcześniej wszystko było w porządku, jak się teraz okazało zarodek obumarł w dzień zrobienia badania lub dzień wcześniej. Było mi bardzo przykro, nie mogłam przestać płakać. Następnego dnia o 8 rano byłam już w szpitalu. Musiałam 'urodzić' to co we mnie było. Po badaniu usg podano mi tabletkę na poronienie dopochwowo, jedną z czterech, (bierze się je w odstępach kilkugodzinnych) leżałam i czekałam. Lekarz powiedział, że każda kobieta reaguje inaczej, ale po paru godzinach (ok.6-12) będę czuła ból brzucha jak przy okresie i wtedy zacznie ze mnie wypływać powoli wszystko, więc czekałam.. Po godzinie dostałam dreszczy i gorączki, po 2 godzinach dostałam skurczy tak silnych, że traciłam dech. Nie wiedziałam co się dzieje. Ból był tak silny,że nie dałam rady wstać z łóżka, koleżanka z sali zawołała lekarza, podali mi nospę w zastrzyku i czopek przeciwbólowy, ale po 10 minutach byłam już sina z bólu. Czułam, że odpływam, krzyczałam z bólu, traciłam czucie w rękach i nogach, nie mogłam oddychać i traciłam przytomność co chwilę. Zbiegli się lekarze i zdecydowali się na wyciągnięcie tabletki. Lekarz włożył mi rękę do pochwy i szukał tabletki, nie potrafię opisać jak bardzo było to bolesne.. Dostałam pół L pyralginy w kroplówce i po 15 min. usnęłam. Okazało się, że już zaczęłam krwawić.To był koszmar. Miałam leżeć i czekać na reakcje organizmu. Wstałam po godzinie i nic mnie już nie bolało. Do wieczora wydaliłam pęcherzyk z zarodkiem. Ale rano juz wsytsko ustało. Okazało sie, że ta dawka, która zdążyła mi się rozpuścić po tych 2 godzinach spowodowała wydalenie samego plodu ale była za mała na to by wsyztsko mogło 'wyjść' Natsępnego dnia miałam czyszczenie macicy pod narkozą. Zabieg trwał 15 minut i tyle samo czasu spałam, obudził mnie powtórny okrutny ból, podali mi znowu pyralginę i poszłam spać. Nic nie bolało mnie przez następne 2 dni i miałam lekkie plamienia, wypisali mnie do domku. Byłoyło ok i nagle w nocy piorunujący ból w dole. Znowu to samo. I znowu zastrzyk z pyralginy. Ledwo żyję. Była to (nadal jest) najgorsza sprawa z jaką przyszło mi się zmierzyć..smutne, przykre i bolesne ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kosonik
Witam Moja narzeczona miała dzisiaj łyżeczkowanie. Miał to być prosty zabieg 20 min., jednak wystąpiły komplikacje. Lekarz w trakcie zabiegu uszkodził macicę. Po 30 min łyżeczkowania zabrali ją na 2 zabieg który miał ją połatać (zapomniałem nazwy, przez dwa otwory w brzuchu wpuszczają do organizmu kamerę i narzędzie chirurgiczne). Zaczepiłem studentkę, powiedziała że zabieg trawa około 40 min., nasz trwał 2,5 godziny. Lekarz powiedział że wystąpiły powikłania.. ale ogólnie udało mu się ją poskładać i płodność na tym nie ucierpi. Widziałem ją tylko dwa razy: - jak przewozili ją z łyżeczkowania na drugi zabieg - jak wracała z drugiego zabiegu na salę pozabiegową W obu przypadkach strasznie krzyczała i płakała że ją strasznie boli. Jutro mają ją wybudzić, zobaczymy. Jak takie uszkodzenie macicy może wpłynąć na płodność i ogólnie na zdrowie ? Lekarz powiedział że to nie wpłynie na płodność, ale podchodzę do tego z chłodnym optymizmem. Dodam że narzeczona miał zaawansowane PCO i to że zaszła w ciąże lekarze nazwali cudem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej, byłam łyżeczkowana w sumie trzy razy i dodatkowo raz miałam histeroskopie diagnostyczną podczas której usunięto mi zrosty wewnątrzmaciczne. Każdy z tych zabiegów jest bardzo bolesny dlatego podaje się "ala" narkozę Jest to zastrzyk we wenflon w rękę. OK 2 min od zastrzyku nic już nie pamiętałam (za każdym razem). Po przebudzeniu, fizycznie zawsze czułam się ok, nawet brzuch nie pobolewał. Wydaję mi się, że jeżeli Twoją partnerkę tak bolało, że krzyczała to coś poszło nie tak. Lekarze nigdy nie powiedzieliby chyba - sorki ale coś nam nie wyszło i teraz partnerka nie będzie mogła zajść w ciążę. Wydaje mi się, że jak dziewczyna dojdzie do siebie powinniście pójść do jakiegoś dobrego lekarza ginekologa, niech się wypowie co widzi. Może faktycznie wszystko się ładnie pozrasta i będzie ok. Ale mogą też zostać zrosty (tylko tego zwykłe badanie usg nie wykryje). Trzymam kciuki, żeby wszystko było jednak ok!!! Nie martw ie na zapas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Jestem mamą Aniołka którego straciłam 01.12. w 25 tc w porodzie przedwczesnym. Miałam zabieg łyżeczkowania ale odbyło się to w bardzo komfortowych dla mnie warunkach.Lekarz spokojnie poinformował mnie co musi zrobić, ze dla mojego komfortu podadzą mi znieczulenie ale muszę wyrazić na nie zgodę. Podano mi dożylnie 2 leki,poinformowano że w znieczuleniu przebywać będę ok pół godziny.Przed zabiegiem owinięto mi dziecko w becik i pozwolono się z nim pozegnać. Po zabiegu dość mocno się krwawi.Ja akurat dalej krwawie więc lekarz kazał przyjść mi odrazu na badanie żeby posprawdzać czy wszystko ok gdyż nie powinno tak długo to trwać.Ogólnie czułam się cały czas dobrze. Ból po stracie jest nie do zniesienia.Oby udało się jakoś otrząsnąć bo bardzo pragnę zajść znowu w ciąże aby mój aniołek miał rodzeństwo.Ściskam wszystkie mamusie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość EISTLA
WITAm ja jestem po wczorajszym lyczkowaniu,z powodu krwotoku. no wiec rano pojechalam do szpitala,badanie ginekologiczne,od razu pobranie krwi,nastepnie narkoza,zabieg trwa 5-10 minut,szybkie wybudzenie,lekkie zakrecenie przez 10 minut i po 4godzinach do domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mialam lyzeczkowanie we Francji, zaraz po porodzie, bo podobno jakies skrzepy zostaly. sam zabieg trwal moze minute. Na poczatku chcieli mnie uspic na 10-15 min, ale potem zdecydowali, ze wstrzykna tylko zewnatrzoponowe w kregoslup, ale tylko jedna doze, bez zakladania igly na stale. Anestezjolog cienka igla zrobil jeden zastrzyk. znieczulilo mnie od pasa w dol na jakies 2-3 godziny. Po zabiegu tez nic mnie specjalnie nie bolalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przychodzisz rano do szpitala, robią wywiad z Tobą (lekarz oraz anestezjolog), kładziesz się na fotelu ginekologicznym, Pani pielęgniarka Cię zagaduję byś się uspokoiła, Pani anestezjolog wbija Ci wenflon, następnie środek usypiający, nie wiesz kiedy zasypiasz. Po około godzinie po zabiegu, budzą Cię, budzisz się na sali w łóżku, leżysz kilka godzin na obserwacji i do domu. Dostajesz około tygodnia L4.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Domiiiiii
Powiem Wam jak było ze mną ! Mialam łyzeczkowanie 3 tyg temu - nie ma w tym nic strasznego !!! Dla mnie tragedia było jak poszlismy z męzem na usg zeby zobaczyc maluszka w 8 tyg a lekarka powiedziała ze serduszko przestało byc i nastąpi poronienie ! Po 4 dniach poroniłam lecz zostały resztki i ból brzucha wiec lekarka powiedziała ze lepiej wyłyżeczkowac zeby nie doszło do zakażenia . Z samego zabiegu nic nie pamietam bo miałam znieczulenie całkowite , mąż mi mówił ze max 20 min to trwało jak czekał . Po zabiegu tylko lekkie plamienie i sama poprosilam zeby isc do domu bo czułam sie dobrze wiec 4 h po juz bylam w domu . jeszcze tego samego dnia poszlam z psem na spacer !!! Od tamtego dnia czuje sie dobrze i czekam na okres .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iwona86
hej ja w piątek miałam zabieg i do tej pory nie mogę się pozbierać. w dodatku dostałam 7 dni poszpitalnego nie wiem co robic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vanja83
Zabieg miałam 2 dni temu. Kiedy dowiedziałam się, że serduszko przestało bić mojemu Maleństwu bylam załamana. Był to o tyle duży ból, bo kilka dni wcześniej na usg kontrolnym pierwszy raz zobaczyłam jak sobie bije. A tu takie coś...Mieliśmy z chłopakiem tyle planów, tyle rzeczy do zrobienia...w końcu mieliśmy ułożyć sobie życie w trójkę. Straciłam je na początku 7tc. Nie czekałam na samoistne poronienie, nie dałabym rady mając świadomość że w brzuchu już nic nie ma. Mam o tyle dobrze,że moja przyjaciółka jest ginekologiem, przez co nie czekałam długo na zabieg. Trwał ok 15min, a ona była cały czas przy mnie i trzymała za rękę. O 23 wyszłam do domu. Z zabiegu nic nie pamiętam, miałam całkowite znieczulenie, krwawienia też nie mam dużego, pobolewa mnie tylko trochę brzuch, ale to z racji tego, że obkurcza się macica. Teraz jak tak o tym myślę, to wydaje mi się że przed zabiegiem było mi znacznie gorzej i ciężej. Teraz też płaczę, krzątam się po domu i nie mogę znaleźć miejsca, książeczkę ciąży schowałam najgłębiej jak sie tylko da....Boże i jak tu w niego wierzyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
obwiniasz Boga o poronienie?? nie badz śmieszna, a pomyslałam ze moze płód był uszkodzony i dlatego organizm go odrzucił?? Po poronieniu zawsze jest lepiej jak macica sie sama oczysci, łyżeczkowanie moze pozostawic blizny na macicy. Ja poroniłam miesiac temu i modliłam sie zbebym tylko nie musiała miec łyżeczkowania, no i sie udało, macica sie sama oczysciła i obkurczyła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość kika
Witajcie.Miałam zabieg łyżeczkowanie macicy tydzień temu.Wszystko przebiegło dobrze.Mam L-4.Zalecenia nie dźwigać.Ok.Ale jak leże nie krwawię ,jak pochodzę krwawię.Można chodzić i robić prace domowe? Ile będzie się krwawić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Musisz się oszczędzać, nie dźwigaj, nie nadwyrężaj się zanadto. Odpoczywaj. Ja zabieg miałam ponad 3 tyg temu, krwawiłam ok tygodnia, potem nastąpiło plamienie a po jakiś 16 dniach wszystko ustało. Nie martw się, wszystko się unormuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witajcie na początek wszystkie chce was trochę pocieszyć i uspokoić. Strata maluszka to wielki ból, nagle dopiero co kobieta dowiedziała się o tej wspaniałej nowinie, zaakceptowała ją a w jednej chwili lekarz czy sytuacją burzy wasze życie i palny. Tylko chodzi o to , że jeśli naprawdę pragniecie maleństwa nie można się poddać i trzeba walczyć. Nie załamywać się, naprawdę dusza nie będzie cierpieć wiecznie. Zapomnieć się nie da, ale można żyć. Czytam te wszystkie posty i zastanawiam się ile z tych kobiet już tuli piękne pachnące maleństwa, a ile pogrąża się w swojej rozpaczy. Ile z was się nie poddało i zrobiło już badania genetyczne, ile pokusiło się o to żeby dowiedzieć się czy dziecko było chłopcem , czy dziewczynką. Przeszłam przez to 4 razy , są kobiety które z rożnych względów cierpią na poronienia nawykowe. Ale staramy się dalej nie poddajemy , nie kończy się dla nas to dramatem z którym sobie nie poradzimy. Ja w tym wszystkim urodziłam 2 dzieci i mimo tego , że są chore kocham je najbardziej na świecie. Pomimo licznych prób nie poddałam sie. Pomimo marudzeń lekarzy tez nie. Mojego synka sama uratowałam. I nikt mi nie wmówi , że lekarze się nie mylą , starczy że owulacja sie spóźniła , albo inny lekarz miał gorszej jakości sprzęt i już powstaje diagnoza , puste jajo , ciąża mniejsza, nie widzę tętna. Z igorciem po tym jak zobaczyłam cudne słabe 2 kreseczki jak na wyrok czekałam na prywatną wizytę u lekarza . Nastała moja kolej godzina 22, nigdy nie zapomnę tego wyroku. Lekarz w jednej chwili zrujnował moje plany a mojego synka chciał poświęcić. Bada mnie mówi macica mniejsza niż powinna być. Proszę na usg i nagle padają słowa. Nie widzę tu nic puste jajo brak zarodka. Poczułam sie jak ktoś palnął by mnie w twarz. Lekarz spokojnie mówi to co piszę skierowanie do nas na oddział i zrobimy zabieg. Siedziałam łzy kapały mi po policzku , dostałam magiczny wyrok i z grobowa miną wyszłam z gabinetu gapiąc się jak głupia na te kobiety z wielkimi brzuszkami. Do domu wracałam pieszo miałam dużo czasu na przemyślenia powiem wam co zrobiłam. Dotknęłam mojego brzucha i powiedziałam czuje że się udało nie pozwolę zrobić ci krzywdy. W domu dopiero zaczął się koszmar że trzeba do szpitala, że teraz to we mnie zacznie gnić , że ryzykuje swoje życie. Byłam tak zła na bliskich na męża za wyraz to coś. Skoro lekarz powiedział swoje nagle dziecko stało się cosiem. Studiowałam akurat więc zaczęłam czytać fachową literaturę nie poradniki ciotek klotek. Poszukałam bardzo dobrą specjalistkę w zakresie patologicznej ciąży. Zadzwoniłam umówiłam się na wizytę prywatną. Po 3 tygodniach przejechałam połowę Polski . Nerwy nie wytrzymały już na korytarzu płakałam jak dziecko przed gabinetem. Gdy usłyszałam swoje nazwisko , serce waliło jak oszalałe. Nie byłam wstanie mówić po co przyjechałam, jedynie szlochałam. Dałam papiery i badania usg skierowanie na zbieg.Pani doktor popatrzyła tymi litościwymi oczami na mnie i ze spokojem w głosie powiedziała popatrzymy zapraszam. Badając mnie słyszałam jej pomrukiwanie co jakiś czas hhm , hmmm. No to teraz proszę na usg . Zaczęłam głośniej szlochać , wydawało mi się że to trwa wieki i znów słyszę hmmm, dobrze ,,,,hmmm. I nagle pani doktor szuka coś nerwowo i szuka . Po chwili słychać dźwięk buch, buch, buch , buch , buch. A pani doktor do mnie gratuluję to pani maleństwo. Powiedziała od razu ,że będą problemy ale mały żyje. Że wolniej się rozwija od samego początku ,że jest tak umiejscowiony że lekarzowi nawet może porządnie sie nie skupił na szukaniu. Po drugie , jest gorzej rokującym płodem wolniej rozwijającym sie wiek płodowy jest inny niż wiek ciąży. Wielu lekarzy wpada w rutynę i jest to dla nich najprostsze rozwiązanie. Nigdy nie bedę żałować swojej decyzji i do końca życia jestem wdzięczna Pani doktor za pomoc i ratunek dla nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witajcie zacznę od początku w lutym 2009 roku miałam samoistne poronienie w 4/5 tydz ciąży. staraliśmy się o maleństwo 2 lata wiec strata była wielka dla nas. badania nie zapomnę do końca życia. lekarz siedział na fotelu a mnie dźgał na usg jakby w nerwach przełączał pilotem tv. powiedział ze nigdy nie byłam ani nie będę w ciąży, świat mi się zawalił, kazał zostać na noc w szpitalu i na szczęście mąż mnie namówił żebym została. na następne usg rano trafiłam na lekarza który prowadzi mnie do tej pory. jest miły i wrażliwy a do tego świetnym specjlista. powiedział ze mam się nie martwic i za 3 mies już się starać o drugie maleństwo. dostałam tez przeciwciała. o następnej ciąży dowiedziałam się w lipcu 2009 r. na moje szczęście bo cały czas przed oczami miałam wielkość brzucha jaki bym już miała. oczywiście nie czekając na wizytę na kasę chorych omówiłam się na prywatna wizytę do lekarza na którego trafiłam w szpitalu. ciąża jest ale po poronieniu jak to zwykle bywa zagrożona. w kwietniu 2010 roku urodziłam syna w 39 tc. szczescie jakie przeżyliśmy nie do opisania. mały się rozwija prawidłowo. ma już prawie 4 latka. kochany urwis. 4 grudnia 2013 roku zrobiłam test i znowu pozytywny. miałam 2 dni zwolnienia od lekarza rodzinnego a na 10.12 byłam omówiona znowu z moim lekarzem. a wiec na badaniu usg był pęcherzyk 1,24cm. radość ogromna ale płód maleńki. określił ze to 5 tydz. i ze 19.12 znowu mam przyjść na usg. byłam i jest płód!!! ale ciąża 10 dni młodsza niż z ost miesiączki. następna wizyta była dziś.położna założyła mi kartę ciąży. jakaż była moja radość, moja kolej do lekarza, wyniki badan prawidłowe, zapraszam na usg żeby zobaczyć jak się rozwija maleństwo. Niestety podczas usg nie było widać serduszka. pęcherzyk ma długość 2.21 cm a wiec urósł o ok 1 cm, ale niestety płód jest około 5/6 tydz a powinien być 9 tydz, nie rozwija się prawidłowo, mój mąż brał neotigason do polowy lipca, ale to ponoć nie przez to. na wtorek mam skierowanie do szpitala na czyszczenie, siedzę, plącze i czytam wasze posty. strasznie się boje i ciągle mam nadzieje ze będzie dobrze, ze serduszko zacznie bić chociaż lekarz nie kazał mi się łudzić. pisze tak aby się wygadać, bo nie mam przed kim, mąż załamany. ale może mi ktoś powie czy może jeszcze poczekać, że serduszko w końcu ruszy i będę mogła donosić tą ciąże i cieszyć się moim aniołkiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam dziewczyny, na początku roku miałam łyżeczkowanie- 3 stycznia. O stracie ciąży dowiedziałam się w Sylwestra. Pojawiło się u mnie minimalne plamienie, był to 10 tc. Jednak ciąże, według lekarzy, straciłam w 7-8 tyg. Nie mogłam się pogodzić z tą myślą. Była to moja upragniona i długo wyczekiwana pierwsza ciąża. O łyżeczkowaniu bardzo dużo czytałam na forum i strasznie się bałam. Przyszłam do szpitala rano, podali mi ok g. 12 dwie tabletki "wewnątrz". Miałam czekać na skurcze i mocne krwawienie. Krwawiłam słabo, także następnego dnia miałam zabieg. Ważne, by był na czczo! Dożylnie (przez wenflon) podają "głupiego jasia", dostałam znieczulenie "do środka" i od razu "odpłynęłam". Wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale strasznie kręciło mi się w głowie. Zabieg nie był przyjemny, ale do zniesienia. Wręcz po przeczytanych wypowiedziach, byłam pozytywnie zaskoczona, że nie było tak źle jak wypisywały inne dziewczyny. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego, przede wszystkim wizyt w szpitalu, tylko i wyłącznie w celu poprawnego i szybkiego porodu :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak się do zabiegu ubrać ? czy w koszulkę a czy mozna miec ubrany biustonosz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak to sie odbywa w szpitalu w oświęcimiu bardzo sie boje tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×