Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nirwaneczka

Nie chcę mieć dziecka - czy jestem nienormalna??

Polecane posty

Wiecie, musze wystąpić w obronie mężczyzn - mam wrażenie, że nie do końca wszytkie dobrze sie zrozumiałyśmy. Faceci, którzy zdradzają, bo żona już nie odpowiada ich wymaganiom, to takie dno, że nie trzeba tematu tutaj wogóle poruszać. Ale większosć mężczyzn z kłopotami po porodzie (wiem z doświadczenia) to normalni, kochający mężowie, któzy po prostu uświadomili sobie, czym jest poród, w przeciągu tych kliku godzin. nIe okłamujmy się - kobiety myślą o porodzie dłuuugo przed tym, nim zajdą w ciążę - jak kilka tutejszych rozmówczyń - ale mężczyźni - nie. Przychodzą na salę porodową uzbrojeni ewentualnie w wiedzę podręcznikową bądź plotki koleżanek, ale nie przeżywają tego okresu \"przedporodowego\" tak, jak kobieta. I nagle zostają uświadomieni. To spada na nich jak grom z jasnego nieba. Myślę, że o mężczyznach w kwestii dzieci i porodów mówi sie za mało. Oni też czują - nie ból, ale ból kochanej osoby - a to też bywa cholernie dotkliwe! Stąd też biorą się rozmaite poporodowe komplikacje. Bądźmy sprawiedniwe - nie wszyscy faceci to skończeni egoiści. Też mają uczucia i mają prawo mieć problemy emocjonalne, nie zapominając jednak o tym, że powinni przede wszystkim wspierać żony...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blondynka22
Ja też nie chce!DZIECI TO TYLKO PROBLEMY!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdy człowiek jest inny i nic nie da spór kto ma racje. Ja urodziłam 10 lat temu syna szybciutko ( 8 godzin od pierwszego skurczu ) nie mam żadnych traumatycznych przezyć z tym związanych . Po urodzeniu dziecka nic się między nami nie zmieniło chyba ze na lepsze . Teraz po 10 latach gdy dziecko już jest odchowane ( czyli nas tak nie ogranicza jak wcześniej ) bardzo pragniemy drugiego dziecka , które przecież będzie wymagało znowu dużo czasu, pieniędzy itp. ale pragne zaznaczyć że nigdy nie byłam sama w wychowaniu dziecka - mój mąż był tak samo zaangażowany w zajmowanie się nim od noworodka jak ja ( wszystko robił : wnocy wstawał, pieluchy prał itp ) .Więc podsumowując nie wyobrażam sobie życia bez dziecka ale trafiłam naprawdę na fajnego faceta . I jeszcze jedna bardzo przyziemna sprawa , której nikt chyba nie poruszył w tej dyskusji - gdybym nie miała dziecka to po mojej i męża śmierci kto przejmie to czego ciężko w życiu się dorabiamy ???? dom , samochód itp ? Wiem bo mam w rodzinie bezdzietne małżeństwo cała ich rodzina fałszywie się do nich uśmiecha bo wszyscy liczą że to ich dzieciom coś zapiszą ...... Wiem , że moje dziecko może się okazać kiedyś niewdzięczne trudno w każdej inwestycji trzeba się liczyć z ryzykiem ale wiem że dziecko to jest to co po mnie pozostanie tu na ziemi jak ja już będę kwiatki wąchała od spodu ( a śmierć to jedyna pewna rzecz na tej ziemi ) Jak byłam młoda to mnie dzieci wkurzały i myślałam sobie \" jak można cały dzień zajmować się takim \" - ale instynkt macierzyński się odzywa jak nie wcześniej to póżniej. Moja koleżanka tak właśnie mówiła \" nigdy nie będę miała dzieci , bo to tylko wiąże życie \" kariera , dom , samochód , własna firma , i co teraz stara się już 5- ty rok i nie może ........ jest już po dwóch IN VITRO ale obydwie ciąże obumarły....I ona teraz się obwinia że za to co mówiła za to że tyle lat brała tabletki antykoncepcyjne teraz Bóg jej nie chce dać dziecka ( choć nie jest zbyt wierząca tak mówi )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Proszę nie generalizujmy, bo z przyjemnej dyskusji powstanie kłótnie. Nie można mówić: \"W każdej kobiecie obudzi się instynkt macierzyński. U jednych szybciej, u drugich później\". Nigdy nie jest tak, że możemy być czegoś na 100% pewni. Rita jesteś w stanie wziąć odpowiedzialność za to co napisałaś i jeszcze raz przyznać, że w KAŻDEJ kobiecie budzi się pragnienie posiadania dziecka?? Jeśli tak to widzę, że nie mamy o czym rozmawiać. Sama wiem jaka jestem, co lubię, a co przyprawia mnie o mdłości. Więc takie gadanie, że jestem kobietą to muszę rodzić przyprawia mnie o otwarcie noża w kieszeni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rzeczywiście, nie ma co generalizować. Wiadomo, że NIE W KAZDEJ się odezwie, a już takie historie, że jak się brało tabletki i źle mówiło o macierzyństwie, to pan Bóg pokarze... No wybaczcie. Ja tam w Pana Boga wierzę, i jestem głęboko przekonana, że nie kieruje się On w poczynaniach żadną zemstą... W większości przypadków instynkt faktycznie sie \"kiedyś pojawi\", ale na pewno nie we wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nawzajem, Antygzub, ale z tym honorem to chyba nie do mnie:) To z Ritą polemizowałaś, ja od zawsze wyznaję tę opinię, co Ty. papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz rację to takie niedopatrzenie. Nie wszyscy potrafią się ze mną dogadać, a i ja nie ze wszystkim żyję w zgodzie. Oczywiście to Ciebie pozdrawiam i to Tobie życzę dobrej nocy, prawie wszystkim innym też:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Instynkt macierzyński to w dużej mierze sprawka hormonów. Obsesyjne pragnienie posiadania dziecka w pewnym wieku to nic innego jak \"wołanie\" organizmu o spełnienie biologicznej powinności. To naturalnie bardzo duże uproszczenie i nie można nim usprawiedliwiać zrobienie sobie dziecka nie mając warunków na jego wychowanie. Ale skoro to kwestia m.in. hormonów to nie można zarzekać się że NIGDY nie będzie się chciało mieć dzieci. Ja sama np. za dziećmi nie przepadam - a swojego mi się nagle zachciało i kocham je obłędnie :) Starsze dziecko, będące klasyczną wpadką, również kocham obłędnie :) Miłośc do własnego dziecka to też przecież w dużej części chemia organizmu. Czy w każdej kobiecie budzi się taki instynkt w miarę upływu czasu? Na pewno u znakomitej większości. Jednym udaje się zrealizować pragnienie posiadania potomstwa, inne \"budzą się\" zbyt późno. Osobiście znam dwa przypadki (jeden w rodzinie, drugi u znajomych) w którym kobiety żałują się nie zdecydowały się na dziecko. Po prostu instynkt pojawił się zbyt późno. Pytanie tylko - co w takim razie miały zrobić? Zdecydować się na dziecko skoro jeszcze go nie chciały i liczyć na to że miłość do dziecka sama przyjdzie i \"jakoś to będzie\"? Zastanawiam czy nie mając ochoty na dziecko potrafiłabym się na nie zdecydować \"na wszelki wypadek\" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, że nie można się decydować na dziecko na wszelki wypadek, traktowanie dziecka jak inwestycji licząc, że instynkt macierzyński się odezwie jest co najmniej błędne. A jak się nie odezwie? Też tak bywa, czytamy potem o dzieciach na śmietniku (to skrajne wypadki) ale ile jest dzieci traktowanych jak piąte koło u wozu, wyrastających w uczuciowym chłodzie? Przecież, jeśli dziewczyny nie chcą mieć dzieci, to nie należy wmawiać im, że muszą się zdecydować, bo potem będzie za późno. No to będzie, przecież to ich sprawa, one będą cierpiały, jeżeli im się zachce. Są dorosłe, inteligentne i mogą decydować o swoim życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny :) Poruszone zostały tutaj dwa tematy - szoku poporodowego u mężczyzn i zbyt późno pojawiającego sie instynktu macierzyńskiego. No i oczywiście tak sobie myślę - jeśli to jest taki szok dla faceta uczestniczyć w porodzie, to \"po kiego\" my ich tam targamy ze sobą ?? W życiu bym nie wzięła swojego faceta na porodówkę ze mną - właśnie, żeby uniknąć później tego rodzaju komplikacji, ze \"mąż już nie widziw we mnie kobiety\", że \"zdradza\", itd. Wiem, że to wszystkich problemów nie rozwiąże, bo ja tez mogłabym mieć wstręt do seksu po porodzie, ale nie komplikujmy sobie życia jeszcze bardziej. A jak jedna z kobiet tutaj napisał, ze jej mąż płakał z bezradności, to na jej miejscu normalnie by mnie szlag trafił - po co brać \"chłopa, który beczy\" ? Chyba zabieranie faceta na porodówkę jest m.in. po to, żeby nam ewentualnie pomógł. A poza tym, to nie można wziąć mamy, przyjaciółki, siostry, czy jakiejś innej kobiety ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natomiast jeśli chodzi o zbyt późne pojawienie się instynktu - to licze sie z tym, że ja też mogę być w takiej sytuacji - ale co ?? Mam teraz się \"zmuszać\" do dziecka z nadzieją, że potem będę się cieszyć ? Na pewno nie. A to, czego się dorobiłam można zapisac czy ulubionej osobie w rodzinie, czy chrześniakowi, czy też jakiejś fundacji na rzecz ludzi, dzieci, w końcu to nie taki wielki problem. Odwiedzanie rodziców na cmentarzu - pewnie, odwiedzają dzieci, ewentualnie wnuki, ale po nich ? Czy ktoś przyjdzie ?? Wątpię - ja nawet nie wiem, gdzie są groby moich pradziadków, na groby dziadków chodzę raz na rok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzy kropki dobrze to powiedziałaś. Ja faceta wzięłam na porodówkę, żeby mi się nie nudziło, ale wiedział i powiedziała mu też położna, że w każdej chwili może wyjść i nikt mu za złe tego nie weźmie. Siedział i beczał, no rzeczywiście, to co on tam dla ozdoby przyszedł? Ale mi to z takiego faceta podpora w życiu...Szczerze współczuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć wszystkim! Odnośnie faceta na porodówce - to teoretyzując, że kiedyś zachcielibyśmy mieć dziecko - też bym go zabrała. Ale chyba faktycznie należy go uprzedzić, jak to wygląda (np. kaseta poglądowa ;) ) no i że może wyjść w razie czego... Ale szczerze mówiąc, to troche się dziwię, że tak wskoczyłyście na tego biedaka, co płakał z bezradności podczas porodu żony.. Ja tam uważam,że facet ma prawo do dokładnie takich samych odczuć, jak kobieta, i tej samej wrażliwości. Wy nie poryczałybyście się, gdyby Waszemu mężowi coś bebechy szarpało przez 20 godzin, a Wy nie mogłybyście nawet kiwnąć palcem, żeby mu było lżej? Trzymanie za rękę nie zawsze wystarcza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja już widziałam mojego męża płaczącego, gdy mnie bardzo bolało - choć co prawda nie skulonego w kącie, tylko przytulonego do mnie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysle, ze sens brania faceta na porodowke jest jeden - chcemy byc w tym strasznie trudnym momencie razem, bo On daje nam poczucie bezpieczenstwa. Nie zostajemy same z TYM co sie ma stac. Zalezy kto ma jakie uklady, ale ja bym sie sama po prostu strasznie bala ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nirwaneczka, poród to nie przyjemność, i nie po to zabierałabym faceta, żeby sie gapił, bo nie wiem na co, ale żeby mnie wspierał psychicznie czy \"fizycznie\". A jeśli bym go widziała beczącego, to wpadlabym w histerię, bo bym myślała, że umieram. Facet w takiej sytuacji, jak mi by \"coś bebechy szarpało przez 20 godzin\" ma działać - nawet potargać tego durnego lekarza, co nie chciał bieden kobiecie znieczulenia dac. Nie wiem, Nirwaneczka, jak u Ciebie jest, ale wolałabym gdybym mnie coś bardzo bolało, żeby mój facet działał, i robił wszystko, żebi mi pomogli, a nie, żeby płakał obok mnie. Sama zresztą też bym Mu chciała pomóc, niż ryczeć obok łóżka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Murcielago - o rany nie byłabyś sama gdybyś wzięła mamę czy inną bliską osobę. A zresztą, to każdego inywidualna sprawa, czy chc rodzić z mężem, czy nie chce. Ja tam nigdy bym nie chciała. Ale ja też nie chcę mieć dzieci, więc o czym mowa :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
trzy kropki - ale zakładając, że może coś zrobić. Widzisz, u mnie było tak, że cholernie bolało mnie po operacji, kiedy byłam już w domu. Po podaniu wszelkich możliwych środków i wycyganieniu recepty na mocniejsze mój mąż nie mógł zrobić już nic wiecej. Więc mocno mnie przytulał, ale zorientowałam sie, że mu łezki płyną. W takim szpitalu w sumie faktycznie można było lekarza wytargać... Może i racja..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Mnie się wydaje, że mamy takie stereotypy myśłenia o tym, jak powinna zachowywać isę kobieta i mężczyzna. Ale to są wg mnie stereotypy głupie i wymaganie od faceta, żeby był emocjonalnym tytanem jest tak samo logiczne, jak oczekiwanie od kobiety, żeby była wiecznie rozchwianą emocjonalnie, infantylną kociczką. Ja też widiząłam mojego faceta płaczącego. Takie jest życzie - a jeśli będziemy uczyć facetów, żeby to w sobie tłumili, to, cytujac moją biologiczkę z dawnych lat - po 40tce będą padać jak muchy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz Nirwaneczka - w Twoim przypadku udzielał ci wsparcia psychicznego, bo niewiele więcej można było zrobić. Ale w przypadku porodu, to nie chce mi się wierzyć, zeby nie można było zrobić więcej, chociazby podac znieczulenie, a on nic nie zrobił. W sumie może to tej kobiecie, co napisała nie przeszkadzało, ale ja bym się poryczała z bezsilności swojego faceta, i załamała :-o że nie potrafi mi pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i rzeczywiście nie zawsze można COŚ zrobić. Ja pierwszy raz widizałam łzy u mojego faceta, kiedy zdechła mu jego ukochana, stara suka. NIe za wiele można było wtedy \"działac\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech, turecka mocca, mi nie chodziło o to, żeby facet nie mógł płakać, bo i mojemu się to zdarzyło, i co ?? I żadnej afery nie było - pocieszałam, przytulałam. Ale to była inna sytuacja ! Mi chodzi o konkretną sytuację na sali porodowej, gdzie chociaż ze strony faceta chciałabym mieć prawdziwą opiekę, żeby za mnie wyrażał potrzeby, bo ja rodząc mogłabym nie być w stanie. Żeby pilnował, czy lekarz nie gniecie mi łokciem brzucha, czy nie olewa mnie. Bo przecież takie rzeczy sie zdarzają ! I wtedy właśnie facet sie przydaje, żeby potrząsnął, w razie potrzeby lekarzem, bo ja jestem wtedy bezbronna. I tyle. Konkretne oczekiwania w konkretnej sytuacji. Gdybym brała ze sobą faceta, to właśnie tego bym oczekiwała - pomocy, a nie rozklejania sie, bo ja już bym była wystarczająco rozdygotana emocjonalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przy porodzie można natomiast coś zrobić : można zmotywować żonę, żeby skupiła się na prawidłowym oddychaniu bo wtedy mniej boli, można zrobić jej masaż, opowiadać różne historie, odwrócić jej uwagę od bólu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba już jaśniej nie można powiedzieć o co mi chodziło. Mocca - śmierć ukochanego psa, a konkretna pomoc przy porodzie, to dwie skrajne sytuacje. Gdyby mi ukochany pies umarł, to bym jak bóbr ryczała, pewnie razem z facetem. A poród, to w sumie początek życia, tylko cholernie trudny dla kobiety, więc chyba nie trafne za bardzo porównanie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cóż, ja też sobie nie wyobrażam, żeby tak po prostu dał sobie spokój w takiej sytuacji - ale z drugiej strony nie wiemy, bo kobieta nie napisała, czy tamten facet też nie próbował czegoś zrobić. 20 godzin to szmat czasu i można się załamać. Kurde, wychodze na jakiegoś obrońcę narodu męskiego. Trudno - takie poczucie sprawiedliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czyli znowu wyszło na to, że każda kobieta posiada instynkt macierzyński. Jedna z Was napisała, że w dwóch znanych jej przypadkach instynkt obudził się za późno, żeby można go było zrealizować. Ale skoro jest kobieta 80-letnia, która nadal nie ma dzieci i tego nie żałuje, można chyba powiedzieć, że pani ta definitywnie nigdy nie posiadała instynktu, ani biologicznej chęci posiadania dziecka. Jestem kobietą, i w niczym nie różnię się od kobiet, które rodziłyn dzieci. Piorę mężowi skarpetki i ubijam kotleta na obiad mimo, że sama jestem wegetarianką. Ta czułość i miłość, którą kobiety przelewają na dziecko, ja przelewam na zwierzęta. Nikogo nie zniechęcam do posiadania dziecka, ale wreszcie zwalczmy mit, że każda kobieta posiada instynk macierzyński, ja wierzę, że na 1000 kobiet znajdzie się chociaż jedna kobieta, która dziecka nie chce mieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jezu, może to poprostu para histeryków. Stąd się właśnie biorą te mity. Wyrywałyście kiedyś trzonowego na żywca z czyszczeniem? Według wielu kobiet poród to przy tym mały pikuś. I przynajmniej do czegoś prowadzi, toteż łatwiej znieść ból. A z wyrywania zębów jakoś nikt nie robi wielkiego halo i traumy też nikt nie ma. Właśnie o tym wcześniej pisałam, wszędzie ludzie cierpią, ale rodzące myślą, że one najbardziej i że to je jakoś upoważnia to wrasków, histerii itp. Jakoś nigdy nie słyszałam, żeby kobieta zwyzywała dentystę. A położnika owszem. Na porodówce też trzeba mieś jakąś godność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×