Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość przemijająca

Brzydkie kaczątka ujawnijcie sie- Cie nie lubiani w szkołach

Polecane posty

Gość upupupupupupupui8

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo brzydkie kaczątko -
Witam w klubie! Widzę, ze nie tylko ja przeżyłam koszmar w szkole podstawowej. Byłam gruba, z wadą wymowy, przeciętnie sie ucząca. Przez osiem lat (tyle to wtedy trwało) zdążyłam nabawic się nerwicy. Nie zapomnę sytuacji, gdy "kolega" z klasy wyprawial swoje urodziny i zaprosił wszystkich. Oczywiście wszystkich oprócz mnie. Do tej pory mijając się na ulicy z ludźmi z klasy udajemy,że się nie znamy. A ja przechodząc koło szkoły myślę: "podłożę bombę" lub "moje dzieci nigdy nie będą tutaj chodziły". Szkoła średnia i studia pozwoliły mi nabrac trochę pewności siebei, ale koszmaru lat dzieciących nie da sie zapomniec. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość noiki
no może że mna tak tragicznie nie było ale tez doskonale pamiętam moje liceum bo podstawówka była oki! troche mi sie przytyło w liceum głównie po chorobie no i sie zaczęło w 4 klasie!!! przez rok wiecznie obgadywanie za wszystko i przez wszystko no i najlepsze że zaczęły to robić do dwóch moich przyjaciółek bo tak było zabawniej!!! Bo w mojej klasie były praktycznie same dziewczyny... dlatego po liceum NA studiach zaczęłam przyjaźnic się z samym chłopcami mam raptem może dwie koleżanki i jest super przyjaźnie na całe życie !! dziewczyny naprawde polecam nie ma zbędnego obgadywania i jest naprawde fajnie aha...no i wkońcu schudłam i okazało się że mam co pokazać no i mam świetnego faceta!! Dlatego głowa do góry a te najmądrzejsze z liceum poprostu olejcie nie są warte niczyjej depresji CAŁUski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no to ja sie przyznam
Ja tez bolesnie pamietam podstwowke, choc teraz rzadko o tym mysle. W 5 klasie przeprowadzilam sie i zaczelam nowa szkole. W tej starej bylam znana i lubiana, bo to byla malutka szkola, wszyscy sie znalismy, wlacznie z rodzicami. Potem poszlam do duzej szkoly, pelnej glupich dzieci (szkola ma zla reputacje w moim miescie). No i sie zaczelo. Zaraz sie pokapowali, ze jestem niesmial i latwo mnie zranic, zaczely sie wyzwiska, wysmiewanie... dziewczyny byly ok, ale kilku chlopakow z klasy upatrzylo mnie sobie za ofiare. Nie wiadomo czemu akurat mnie, bylam co prawda strasznie zakompleksiona, ale tez bardzo przecietna, nie mialam zadnych defektow czy tym pod. Te 4 lata wspominam jako koszmar! Potem poszlam do LO i do poczatku staralam sie pokazac ludziom jaka to jestem wazna, uwierzyli, ale niestety ja w to dlugo nie wierzylam. Potem studia i wydoroslalam, przestalam sie przejmowac akceptacja ludzi, tym bardziej, ze mialam coraz wiecej super przyjaciol kolo siebie i przede wszystkim madrzejszych ludzi, a nie okrutne dzieci. Kiedy szlam na studia kiedys w wakacje spotkalam tych chlopakow, ktorzy tak sie ze mnie smiali w podstwowce, ja stalam z fajnymi dziewczynami, oni sie do nas dolaczyli, nagle okazalo sie, ze sa milutcy i pokorni, na dodatek jeden z nich zwierzal mi sie jak to sie stacza na dno i ze jego zycie jest nic nie warte. Ale nie powiem, zeby mi bylo zal. W stosunku do tych ludzi odczuwam odraze, ktorej nie pozbede sie do konca zycia. Coz, ci ktorzy przesladuja, sami nieciekawie koncza, a te wysmiewane i wrazliwe kujony wyrastaja na madrych ludzi. Nie dajcie sie idiotom! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przemijająca
a to też przeszłam wszyscy zaproszeni na jakś impreze oporócz mnie koszmar, aż dziwne jak to we mnie siedzi do dzisiaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wiecie kobietki
te przykre wspomnienia to nie mogla byc Wasza wina, wiec nie gryzcie sie teraz przeszloscia. Prawda jest taka, ze to jest przypadek losowy na jakich ludzi natraficie. Ja w podstawowce bylam w klasie, gdzie wszyscy mnie bardzo lubili - naprawde wszyscy. Czasem na przerwie mialam sie ochote schowac, bo ciagle ktos szukal mojego towarzystwa, na moje skinienie cala klasa szla na wagary... Ale to byla mala klasa, ludzie, ktorzy sie lubili - chyba wszyscy wszystkich lubili, tylko mnie jakos wyznaczyli na nieformalna 'szefowa', co mi srednio odpowiadalo. Ale atmosfera byla cudna! Wtedy miala krzywe zeby, czasem bylam kujonem, mialam mame nauczycielke. I, niestety, moja 'madra' mama przeniosla mnie z tej klasy do rownoleglej bez mojej zgody, bo stwierdzila, ze za niski poziom! Faktycznie duzo bylo slabeuszy w tej klasie, ale to nie znaczy,ze nie zdalabym do liceum! Nowa klasa - koszmar - grupki i podgrupki, jedni drugich obgaduja. O jednej dziewczynie powiedzialam,ze ma fajne wlosy (miala bardzo dlugie,ale zdrowe, grube) a ktos jej doniosl, ze ja rozgaduje,ze ona ma ohydne... Probowala mnie gnoic, duzo zdrowia mi napsula, ale jakos sie nie dalam... Oczywiscie byly wyzwiska do mnie,ze mam krzywe zeby... W ogole koszmarna klasa... Dobrze,ze tam chyba tylko 2 lata bylam. A w liceum wtopilam sie w tlum, bylam szara mysza. Jak ktos mnie chcial poznac, to poznal, bylam neutralna. Tez klasa z grupkami i podgrupkami... Ale ogolnie OK. A na studiach - cudowni ludzie! Naprawde kwestia losowa. W pracy to samo - albo sie zachwycaja jaka jestem kompetentna, albo wymyslaja problemy z sufitu... Takie zycie... Niewiele da sie zrobic. Zyj i daj zyc innym - gdyby wiecej osob sie stosowalo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właściwie to ja nie byłam brzydka... byłam nawet pięknym dzieckiem ale bardzo nieśmiałym i małomównym, byłam w zwykłej podstawówce jako jedyne dziecko z wadą słuchu-do szkoły dla dzieci z wadą słuchu nie chcieli mnie przyjąc bo byłam za dobra:-O... oczywiście przez pierwsze 4 lata było tragicznie, nie mogłam się odnaleźć i dokuczały mi takie 4 idiotki, po przeprowadzce trochę nabrałam odwagi - chłopacy dokuczali, w 7 klasie usłyszałam że jestem \"najbrzydszą\" dziewczyną w klasie:) tak przynajmniej powiedziała moja \"przyjaciółka\" ,w LO było w porządku, na studiach też .. teraz faceci z podstawówki inaczej na mnie patrzą ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ruda kicia
Powiem szczerze, że zawsze dokuczałam przez całą szkołe słabszym. Po lekturze tego topiku jestem ciekawa, ile dawnych moich ofiar mnie nienawidzi do dziś :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do elisabeth batory
A jaką miałaś wade słuchu :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podpisuje sie
Oj co ja przezylam w podstawowce to byl prawdziwy horror.wiem,ze to chore dla niektorych zwalac to na kolor wlosow,ale wlasnie tak bylo.bylam ruda,bladziutka,nie mialam pojecia,ze moje jasne brwi i rzesy da sie przyciemnic henna na dodatek sucha jak patyk i bardzo wstydliwa.do dobrych uczennic tez wcale nie nalezalam.ogolnie to nabawilam sie depresji i nie chcialam chodzic do szkoly ani w ogole wychodzic z domu.po prostu paru kolesi w szkole smialo sie z mojego wygladu,a ja do dzis pamietam kazde ich slowo,kazda zaczepke.z czasem to juz w ogole bylam odizolowana od dzieci innych,a ja tylko pragnelam akceptacji.dzis wszystko sie zmienilo.mam blond czupryne,zgrabne cialko,jestem odwazna i nie daje sobie w kasze dmuchac,ale nadal kiedy czasem jestem w domu rodzinnym i wpadne na swoich "obrawcow"to serce wali mi jak szalone i nie mam odwagi nawet spojrzec w ich strone chociaz po cichaczu chetnie bym im dala w zeby.niestety takie niby glupie komentarze ktore dla jednych sa super zabawa dla innym moga stac sie poczatkie konca(bo sa dzieci ktore nie maja w sobie tyle sily zeby to przetrwac co z reszta widac ostatnio w wiadomosiach).trzymajcie sie wszystkie brzydkie kaczatka.kiedys wasz las sie odmieni,a wasi oprawcy pewnie skoncza pod budka z piwem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podpisuje sie
no i dodam na koniec ze szczerze nienawidze dokladnie dwoch chlopakow.po prostu zygac mi sie chce na ich widok!zmienili moje dzicinstwo w koszmar.mam nadzieje,ze kiedys ich los pokara o ile juz tego nie zrobil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kiedyś już o tym pisałem -
Cześć, wiem że ta bajka ma czasami dosłowne odbicie w życiu...tak też było ze mną. Nie będę siebie samego wychwalał, ale muszę bo jest to konieczne, abyście to zrozumieli... Czasy Liceum Byłem człowiekiem, uczniem jak to na mnie wówczas mówili ułożonym, czyli czytaj sztywniak, brzydki, mało atrakcyjny, mimo iż jestem wysoki, wąski z racji wzrostu. Dziewczyny omijały mnie z daleka... cóż by tu ukrywać...nosiłem długie włosy, byłem spokojny, nie imponowałem nikomu, dosłownie nikomu(dziewczynom) niczym... Los tak chciał, że nawet taki ktoś jak ja może się zakochać. Ok czasami jest wśród młodych takie myślenie, że brzydcy powinni wiązać się z brzydkimi i odwrotnie, czyli bajka "piękna i bestia" nie ma racji bytu... Kiedyś jednak bramy mego serca postanowiłem otworzyć dla pięknej dziewczyny imieniem M. Jednak zostałem odtrącony, odepchnięty, mimo że znaliśmy się ok 10 lat...śmiejąc mi się w twarz powiedziała: "jak byś miał fajniejszy wygląd- to bym się z tobą nie wstydziła chodzić, weź idź sobie"- powiedziała ...później jak się dowiedziałem, była pod wpływem koleżanek, które jej mówiły: ''Możesz mieć każdego- daj sobie spokój z takim odssczepieńcem" Tak przyznaję mogła mieć każdego...ale o tym poźniej. W moim sercu nastała cisza, żal, smutek, zaczęły pojawiać się nawet kompleksy - "a może ma rację"-myślałem. Jednak zebrałem siły wszystkie jakie posiadałem w sobie, w liceum byłem dobrym uczniem, jednym z lepszych... (bardzo nie moodnych dla dziewczyn w dzisiejszych czasach).Po zdanej maturze... Studia: Drogi: M. i moje się rozeszły, chociaż Ona także była zdolną uczennicą. Wziąłem się za siebie, chciałem naprawde się zmienić, jednak nie pozwoliłem aby cechy mojego charakteru uległy zmianie, bo zdawałem sobie z tego, że są one bardzo wartościowe, może nie w wieku 19, 20 lat : opanowany, spokojny, czasem jednak zwariowany, jednoznaczny,pozbawiony nałogów (nie palę, nie piję), opiekuńczy, troskliwy, pomocny. Oczywiście były także wady: nie lubiłem ryzykować, nie stać mnie było na nocne szaleństwa typu dyskoteki, ochlajparty,nie potrafiłem tańczyć. Pragnienia były wielkie, zacząłem od włosów, skróciłem je na około 4 cm nie więcej , może i krótsze. Obok wysiłku intelektualnego postanowiłem regularnie ćwiczyć, co po 3 latach dało bardzo dobry efekt jeżeli chodzi o budowę ciała, byłem w końcu "szeroki", uwielbiałem jeździć nad morze, asz fajnie było się pokazać bez podkoszulki na plaży (wiem pycha)...Starałem sie także opalić, mieć ciemną karnację.Pierwsze efekty były takie, że dziewczyny(koleżanki z najbliższego otoczenia) "rozpoczęły" zapraszać mnie na - początkowo: studniówki, wesela...Dzięki temu nadrobiłem zaległości w tańcu...nie byłem "sztywniakiem" na parkiecie potrafiłem szaleć: pełna koordynacja stóp, nóg, pupy ,bioder, tułowia, szyi,rąk,głowy. Coż zawsze uwielbiałem tańczyć, wszystko co się dało zatańczyć. Jednak nigdy nie angażowałem się uczuciowo jeżeli chodzi o osoby towarzyszące... I to wszystko osiągnąłem. Kierunek studiów jaki sobie obrałem, zapewniał mi dobrą przyszłość, dobrą pracę i płacę. Z resztą nigdy nie miałem problemów z nauką, wiedziałem, że od tego wiele zależy.Od czasów licemum stałem się człowiekiem, jednak pewniejszym, stanowczym. (stanowczość polegała na osiąganiu wytyczonego celu) Po skończeniu studiów... Odpowiedzianość za własne życie - praca i własny dom Tak jak już wcześniej napisałem znalazłem dobrą pracę, w prosperującej firmie. Nie zarabiałem kroci, chociaż dla innych to naprawdę bardzo dużo...docenieam to. Zakupiłem mieszkanie(domek jednorodzinny)- rodzice się dołożyli- na peryferiach miasta. Jak się jednak okazało, po trzech miesiąca M. pracowała w tej samej firmie. Zdałem sobie sprawę z tego, że wywarłem na niej szokujące wrażenie, bo początkowo mnie nie poznała, krótkie włosy, ciemna karnacja, dobrze zbudowany, pewny siebie, bez trądziku, elegancki wygląd. Powspominaliśmy sobie trochę...Powiedziała mi, że te cechy, których nie zaprzepaściłem, dzisiaj na niej robią wielkie wrażenie, zresztą M. przeszła wiele burzliwych związków...chociaż zawsze żyla na tzw. "kocią łapę". Po roku wspólnej pracy w firmie...a raczej romantycznych kolacjach, świece,szampan,kino,wspólne spacery( wieczorem po parku leżącym na jeziorkiem) zdałem sobie sprawę, że nie mogę dalej Jej tego robić, Powiedziała mi wtedy kocham Cię...nie wiedziałem co robić, bo szczerze, miałem już tę Jedną na milion(chociaż znałem Ją nie całe 2 lata, podczas studiów się poznaliśmy), ale życie lubi płatać figle...zdecydowałem się powiedzieć : M., zawsze Cię kochałem, ale jest chyba...To opowiadanie niech będzię dla Was przestrogą: dla niektórych jest już niestety prawdą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na dobry początek... temat jest adresowany do tych co mają niską samoocenę ;-). Proponuję poczytać sobie poprzednie historie, a zobczycie, że to co Was kiedyś zabolało i do dziś nie pozwala Wam uwierzyć w Siebie jest tylko ułudą, którą można się łatwiusio pozbyć z głowy :-) Dalsze wasze historie będą tego potwierdzeniem :-), proszę pozostaw tu, swoje wątpliwości i bądź SILNA\\Y Pozdrawiam Buziaki :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że dobra będzie jakaś wolna pioseneczka, na tamte wspomnienia... warto się nimi dzielić... a będzie lżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie jakoś szczególnie nie dokuczano ale nikt nie bil się o np siedzenie ze mną w jednej ławce. Nie byłam popularną ani powszechnie lubianą osobą. Jednak chyba trafiałam w odpowiednim czasie na odpowiednie osoby np. w podstawówce nie pamiętam zeby ktos nasmiewał się ze jestem leworęczna, w drugiej podstawowce do której trafiłam po rozejściu się moich rodziców połowa klasy byla dziećmi z rozbitych rodzin. w gimnazjum kiedy zaczełam nosić okulary w klasie było 6 okularników a w LO nikt nie wypominał mi moich mankamentów urody. Chyba mam szczęscie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olika23141
Hejka .Moja edukacja jeszcze trwa i niestety nie jestem lubiana,bylam corką nauczyciela historyka,dusza marzycielska,gestykulujaca mowa ciała,cicha ,spokojna i dzis nie mam ochoty zyc przez klase,przez ludzie dookola mnie,jestem aspoleczna i inna;(:(:()

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kontener
Kiedy kończyłem podstawówkę miałem 1501 cm wzrostu :( Musicie sobie wyobrazić jak mnie traktowano - byłem popychadłem i szkolną maskotką :( Teraz jestem niby normalny ale przeszłość zrobiła swoje i bardzo odbiło się to nam ojej psychice :( Do psychologa będęm usiał chyba chodzić już do końca zycia :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kontener
miałem 151 cm wzrostu (za dużo jedną liczbę wpisałem w poprzednim poście)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
juz się wystraszyłam ze byłes taki duży:) a tych wszystkich padalców znęcających się nad innymi to... a tak w ogóle to ja też jestem szara myszą;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kontener
Hehe już wolałbym być taki duży niż karłowaty. 151 cm jak na chłopaka co ma 14 lat to "lekka" przesada. Teraz mam 170 cm więc jestem "kalsycznym" kurduplem jak to się powiada :) Ale dobre i to, są przecież niżsi !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Olika Olika :-)... Pamiętaj, że jesteś bardzo wartościową Osobą i nie daj sobie wmówić popierdólek kolegów i koleżanek :-). Bo jak sama widzisz to właśnie tacy szydercy \" kończą z piwkiem w ręku\" pod sklepem :-) Głowa do góry ;-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kontener ja mialam w Lo kolegę który nie ierzył sobie więcej niż 160cm, nadrabiał poczuciem humoru, wszędzie go było pelno, ogólnie gość w papkę;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kulaj Czukerek :-) Kiedyś też \"szara mysz\" to mój charakter, jednak teraz jest całkiem inaczej... bo wiara czyni cuda :-). Chociaż wciąż pracuję nad sobą. Trzeba chcieć i od tego zacząć :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słusznie :-) Kulaj Czukerek Jeżeli w czymś nie domagamy, to napewno są jakiejś inne płaszczyzny naszej osobowości dzięki którym nadrabiamy braki :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×