Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość magitka

chyba chcę się rozwieść - ale co z dzieckiem ??

Polecane posty

byłam w takiej samej sytuacji. rozwiodłam się i wiem, że zrobiłam dobrze, choć nie było i nie jest łatwo. mój siedmioletni synek cierpi, ale cierpiał dużo bardziej. jestem sama ledwo wiążę koniec z końcem, ale przynajmniej mogę się do siebie uśmiechnąć. nikt mnie już nie poniża. kochałam męża, zrobiłam to właśnie dla dziecka.zwlekałam z decyzją kilka lat. trzymam kciuki na drodze do wolności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magitka
oki....tak też i uczynię. Nic na sile. W takim razie rzucam sie w wir przedswiatecznych porządków....może jakieś dziękuję uslyszę...Buhahha...sama sie ześmialam jak smok z tego dowcipu :)))) Nie w tym życiu chyba ;). Ide spać dziewczynki. Trzymajcie sie cieplutko i sluchajcie Karoliny ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alimenty..mozesz zarządac ile chcesz to i tak ustali sąd..jezeli Twój mąz tak dobrze zarabia to chyba nie ma sprawy.ja niestety zarządałam tylko 250 zł ..chciałam 400 ale nie chciał sie zgodzić...on zarabia 1000zł..słyszałam ze alimenty to 5% dochodu ojca..ale to trochę dziwne bo ja trzymuję sie sama a on siedzi na garnuchu mamuni i tatusia :o w zasadzie nie rozumie ile to na córke potrzeba kasy-ubrania,soczki,danonki i tego typu pierdóły..cham stwierdził ze skoro sie wyniosłam to jestem w stanie sama to wszystko kupować..dlatego zadeklarował sie płacić tyłko za przedszkole!!! Karolina gratulacje za decyzję! ja chyba tez nie mam wątpliwości ..jk sobie pomysle ze mogłabym z nim znowu bawic sie w rodzine , spać w jednym łózku, oglądać go rano to az cisnienie mi sie podnosi ..dlatego to chyba przesądzone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mocz Eustachego
jak masz miejsce na beczke to wloz go do beczki bedziesz wolna i szczesliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesli o mnie chodzi to juz klamka zapadla.Pozew jest juz w sadzie teraz tylko czekamy na termin pierwszej rozprawy.Dziwne tylko jest to ze nie skacze ze szczescia do gory a maz i owszem.Jakby to jemu bardziej zalezalo.Jakis dziwnie przeszczesliwy jest.Jeszcze nikt nie wie o naszym postanowieniu.Nikt ze znajomych ani z rodziny.Nie wiem co bedzie ze swietami...Mam udawac szczesliwa zone i usmiechac sie?To przeciez glupie...Postanowilam reszte zycia byc szczesliwa!Nie mozna zyc tylko przeszloscia trzeba otwierac sie na swiat na milosc na takie podstawowe rzeczy dzieki ktorym jest sens dalej zyc...I doszlam do jeszcze jednego wniosku.Nie mozna poswiecac sie dla dobra dzieci.Poswiecenie...czlowiek ktory wypowiada to slowo daje dowod ze nie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magitka
a u mnie....no coż. Stało się to czego sie obawialam. Jak przyszlo do powaznej rozmowy to kompletnie sie rozkleilam, mąż zaczał mnie przepraszac, porozmawialismy szczerze jak nigdy i.....skonczylo sie na tym, ze postanowilismy dac sobie ostatnią szanse....jesli nie wyjdzie...to rozwiedziemy sie spokojnie. Ulżylo mi bardzo bo dzwonilam juz w sprawie mieszkania, ale nie mialam odwagi posjc go obejrzec....Jedno mnie boli...ja nie jestem dobrą aktorką...nie umiem udawac...przecież kocham kogo innego. Ale moje dziecko jest takie szczesliwe ze znow spie z tatą w sypialni.... :(. Szlag by trafil te trudne wybory...czyje szczęście ważniejsze...moje czy corki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez o tym rozmyslałam..ale kiedy ja bede szczęsliwa córka również..tak jak karolina nie widzę dalszych szans..na samą myśl sie denerwuję i mi nie dobrze..nie ma mowy o ostatniej szanse..chociaz tez mnie prosił..moze mi to tak łatwo przyszło bo juz dawno przestałam go kochać i nie zalezy mi na tym związku..a córcia? jest szczęsliwa bo nie widzi jak sie kłocimy..albo jak on obrzuca mnie wyzwiskami. magitka jezeli to jest wasza ostatnia szansa to ok..tylko oboje musicie sie starac z całych sił.. ja tez juz czekam na rozprawę..jeszcze musze uzupelnic papiery o oswiadczenie majątkowe i juz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Magitka trzymam kciuki!Zawsze trzeba sprobowac dojsc do porozumienia.Rozstanie to ostatecznosc wiec dobrze robisz ze dajesz jeszcze wam szanse.Bedziesz miala czyste sumienie jesli sie nie uda.Chcialas probowalas nie wyszlo...Jestes to winna corce.na pewno nie chcialabys uslyszec kiedys od niej ze obwinia tylko i wylacznie ciebie o rozpad waszego malzenstwa ze nie dalas ojcu szansy itp.Moje kolejne proby spelzly na niczym.I to nie jest tak ze za malo chcialam.W tym caly jest ambaras zeby dwoje chcialo naraz.Moj maz widac nie chcial...Pozdrawiam was dziewczyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magitka
tak....wszystko prawda...tylko sęk w tym ze ja chyba tak naprawde nie chce~niczego naprawaic...czekam tylko na okazje kiedy to wszystlo pier...nie bo nie umiem myslec o niczym innym jak tylko o moim fantastycznym, cudownym facecie, ktory znaczy w tej chwili dla mnie wszystko, a ktoreg nie ma juz w moim zyciu bo docenil to ze chce naprawic swoj zwiazek i usunął się. Jestem bliska obledu...tesknie za nim do granic wytrzymalosci zwlaszcza dlatego, ze na koniec, przy rozstaniu, pierwszy raz uslyszalam z mnie kocha...i nie chce zeby to byl ostatni raz...nie chce!!!!!!!!! Mam ochote po prostu powiedziec mężowi że kocham kogo innego i odchodze.... Co w takim wypadku strace przy rozwodzie??? Czy bedzie mial prawo zabrac mi dziecko??? Pomozcie bo oszaleje....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nic nie stracisz.Musisz tylko dojsc do porozumienia z mezem w jki sposob chcecie sie rozwiesc.Najkorzystniej dla was obojga bedzie bez orzekania o winie.Ja tak wlasnie npisalam ale mnie pozew pomogl ulozyc radca prawny.Teraz czekam tylko na sprawe.Podobno nawet do dwoch miesiecy...Dziecko bezapelacyjnie zostaje przy tobie no chyba ze ty chcesz inaczej ale nie sadze...W pozwie tez o wysokosci alimentow na dziecko.To tylko tak pro forma bo i tak podobno sad ustali.Ja zarzadalam sporo ale moj maz jest majetny.Teraz tylko odwagi dziewczyno bo jak bedziesz to dalej ciagla to sie wykonczysz!Domniemam ze jestes mloda jeszcze osoba wiec szkoda zycia na nerwy i przepychanki z facetem do ktorego juz nic nie czujesz.Jesli to nie jest mezczyzna z ktorym chcesz spedzic reszte zycia to wiej z tego zwiazku!Naucz sie mowic NIE!!!To trudna sztuka ale uwierz mi warto...Pozdrawiam cie Magitka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magitka
dojść do porozumienia? On nie ma bladego pojęcia co się ze mną dzieje, w jego swiatopogladzie nie mieści się, że mogłabym zrobić w ogole coś takiego i zakochać sie w kim innym....bo niby kiedy i w kim??? I skąd go wytrzasnęłam? I kto mnie w ogole chcial??? Przecież tak dlugo pracuję.... Wlasciwie nigdzie nie chodzę. A jednak jakos sobie radzilam i spotykalismy sie na tyle regularnie zeby moc stwierdzic, ze pasujemy do siebie jak nikt...Jeeezu...jakbym odwalila taki numer to cala rodzina moja i jego nie wyszlaby z szoku....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do_valentiny
magitka, to co napiszę będzie przykre. On się nie zmieni a Ty będziesz w tym związku tkwić dla dobra córki jak napisałaś ale tak na prawdę to niszczysz swoje życie, marzenia i przede wszystkim on niszczy poczucie własnej wartości w Tobie! Jeśli nie zmienisz tego już teraz to po 20 latach bedziesz już obojetna na wszystko... Co z tego, ze facet obudzi sie po tych nastu latach i będzie się starał ułożyć wszystko od nowa kiedy Ty już nie będziesz chciała? Co z tego, że on będzie się starał by wszystko było jak na początku kiedy Ty już bedziesz miała swoje plany a w nich nie będzie jego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lepiej, zeby dziecko wychowywalo sie w zdrowej atmosferze i lepiej zeby widzialo szczesliwa mame odejdz, jezeli uwazasz ze tak bedzie lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też chcę
Ale jestem w gorszej sytuacji.Mam dwoje dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magitka
mąż się stara...bardzo stara. Nie krzyczy, hamuje sie, widze to. Próbuje mnie przytulić, objąć...a ja, skoro zdecydowalam sie na naprawianie tego związku powinnam to odwzajemnić...i tu zaczyna sie koszmar...pod jego dotykiem sztywnieję, blokuję się i...robi mi sie po prostu niedobrze...mowie mu ze jesczcze nie jestem w stanie...zeby mnie zostawil na razie, nie dotykal...ale w koncu i on straci cierpliwosc i przestanie sie starac...i bedzie mial pretekst zeby powiedziec...staralem sie, probowalem, nie reagowalas, to TWOJA wina. Moze i rzeczywiscie moja..Moze gdyby nie ten drugi jakos bym sie przemogla. Ale nie wiem czy to jeszcze mozliwe. Lapie sie na tym, ze chodze po domu i wybieram powoli rzeczy, ktore bede musiala zabrac ze sobą w razie ew. wyprowadzki, tak zeby i jemu cos zostalo i zeby bylo sprawiedliwie...cokolwiek nie robie, sama czy z nim zastanawiam sie co robi w tej chwili ten drugi, jak on by sie w tej sytuacji zachowal. Zyje w dwoch swiatach, oderwana od rzeczywistosci, odleciana na maksa, nie potrafie sie usmiechac, a przeciez ten drugi pokochal mnie za moj usmiech, energie i poczucie humoru.....Dziecko mowi: mamuś...uśmiechnij sie...śmiechh to zdrowie, nie chcesz być zdrowa??? A ja....ja po prostu nie potrafie. I nie potrafie tez tak po prostu powiedziec: odchodze...bo nie bede umiala mu tego racjonalnie wytlumaczyc, podac sensownych argumentow...bo przeciez zakochanie to nie moze byc powodem..w koncu nie jestem gowniarą ktora ma 15 lat i mysli tylko o pierdolach....Ten drugi zaproponowal zebym poszla na terapie, sama, skoro stary nie da sie zaciagnąć. twierdzi ze z takim nastawieniem sama nie dam rady. mowil to z bolem w oczach, ale wlasnie za to go kocham...ze rozumie ze musze sprobowac...tylko jak...jak...jak. Skoro ja coraz czesciej mysle o tym zeby wsiąść w samochod, jechac do niego, zniknąć w jego ramionach i zapomniec o wszystkim...ale wiem,że kiedy sie ockne bede chciala wrocic do domu , do dziecka...i wtedy znow zranie mu serce. Oszaleje...po prostu oszaleje...;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magitka
do: ja też chcę. A Ty dlaczego? Jezu...to nie jest pozytywna informacja...ale ciesze sie ze nie jestem sama....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
magitka ja bym odeszla skoro wlaczylo juz ci sie takie myslenie, skoro nie jestes szczesliwa to po co ciagnac malzenstwo, ktore jest fikcja? chodz raz badz egositka, a nawet nie egoistka ! w koncu dziecko tez woli ogladac szczesliwa mame zakochanie to najlepszy powod - i wbrew pozorom jedyny sensowny, bo tego sie nie da zmienic, wyleczyc, naprawic powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też chcę
Magitka___nic mnie już z mężem nie łączy.Nie kocham go, on mnie chyba też nie. Męczę się w jego obecności, nie znoszę jak mnie dotyka. Staram się dla dzieci ale jestem na granicy wytrzymałości. Boję się samotności ale to co mam obecnie jest pieklielnie trudne. Nie daję rady!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co mi ostatnio mi córcia powiedziała? \"mamo zakochałam się w tobie\" :D to piekne wyznanie jak na 3,5latkę..spędziłyśmy razem święta..bez męża..z rodziną ..daleko daleko..to były cudowne dni..okazywałyśmy sobie duzo czułosci..rozmawiałyśmy..obie wróciłyśmy sobie bardziej bliskie. A tyle we mnie dobrej woli bo....szczęsliwie się zakochałam w tym drugim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magitka
a moje dziecko mowi: "mamo kocham cie tak bardzo jak cały swiat...i tatusia" i to jest to co mnie jeszcze powstrzymuje przed chęcią dążenia do własnego szczęścia. Z drugiej strony.... wczoraj powiedziała: "mamuś...w wielkanoc to widziałam takiego jednego męża i taką jedną żonę, co się kochali" , jak to się kochali pytam?..."no obejmowali sie ramieniem i szli razem, uśmiechnięci"..."ty z tatusiem nigdy tak nie chodzicie...bo sie nie kochacie". Czaesem wydaje mi sie, że to dziecko jest madrzejsze ode mnie...a co najmniej że musze zacząć traktowac je poważniej. Skąd ona tyle rozumie w tym wieku? Dojrzewam...powoli dojrzewam do decyzji. Czasu.... Byle tylko nie było za późno.... Bylo tylko moje szczęście nie uciekło.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Magitko, po twojej wypowiedzi poznałam, że czas byś porozmawiała z córką... I chyba ona sama tego chce, nawet bardziej niż Ty...Dzieci nie są głupie, mają oczy, rozumy i wiedzą co się dzieje między rodzicami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moje dziecko kiedy się pytam z kim chcesz mieszkac mówi \"z mamą i ..z tatą\" poważnieję wtedy i tłumacze ze nie możemy mieszkać z tatą, ale zawsze może go odwiedziać. Słyszałam też: \"mama i tata się nie kochają..a moze kiedys będą? chcicłabym aby sie dalej kochali\" Dzieci wszystko rozumieją..duzo czują..sa bacznymi obserwatorami.. magitko musizz wybrac..podjąc dezyję..albo wracasz, jesteś kochaną żoną i spełniasz wszystkie obowiązki..albo odchodzisz i zaczynasz nowe zycie inaczej zwariujesz-uwierz mi. nie dasz rady na dłuższa metę trwac w niebycie. musisz obdarzyć meza miłoscią, obejmować go, całowac..wszystko..to się nazywa związek. ja tak nie umiem..nie umiałam sie zmusić do miłosci..wszystko co czuję do męza to objętność i pogarda..ale przede wszystkim obojętność.. nie wyobrazam sobie ze mogłabym się z nim kochać, spac w jednym łózku, przytulać się do niego..wszystko to napawa mnie wstrętem.. wiem że im dzieci są mniejsze tym łatwiej znoszą rozstanie,,najgorzej rozowdzić się kiedy dziecko jest zbutnowanym nastolatkiem..zdecydowanie to znosi i moze wpasć w tarapaty..papierosy,narkotyki alkohol..wszystko by zapomnieć..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magitka
czasu....jeszcze trochę czasu potrzebuję, żeby być na 100% pewną. On przez ten czas, mam nadzieje, też zauważy że nie ma sensu sie oszukiwać i że już nigdy nie będzie dobrze. Minął już ponad tydzień odkąd się "pogodziliśmy" a ja jeszcze nie dalam sie dotknąć, przytulić, pocałować. On bardzo się stara....a ja...zaciskam zęby kiedy sie zbliża i modle sie żeby tylko nie próbował chcieć tego ode mnie. Całe moje ciało i dusza krzyczy NIE!.... a usta nie potrafią powiedzieć ODCHODZĘ. Całe moj ciało i dusza tęskni za tym drugim, ale nie dzwonie...bo wiem że nie mam dla niego dobrych wieści, ze nic sie nie zmieniło, że będzie cierpiał tak jak ja, że nie możemy być obok siebie wtedy kiedy tego chcemy....Ale tak straszliwie za nim tęsknię, że nie potrafie się uśmiechać, nic mnie nie cieszy, ani wiosna, ani słońce, ani ciepły wiatr, ani nawet ramiona dziecka które obejmuje mnie za szyję i mowi "kocham". Chcę te slowa usłyszeć z innych ust i być szczęśliwa...Czasu....jeszcze tylko troszkę czasu....;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magitka
i co dziewczynki?? Co u was? Bo u mnie bez zmian...:( Trwam w tym bezsensie wciąż, ten drugi czeka i tylko patrzeć jak straci cierpliwość. Mąż też widzi że nic z tego nie bedzie i tez mu wszystko zobojętniało. Łazi tylko bez przerwy na piwo i powoli popada w alkoholizm. A ja wciąż się nim brzydzę i unikam jakichkolwiek kontaktów. I wciąż brakuje mi odwagi, żeby mu prosto w oczy powiedzieć: JUŻ CIĘ NIE KOCHAM.... :(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ja ja
rozwiedz sie jak najszybciej i przestan tkwic w tym marazmie.... krzywdzisz siebie, jego, dziecko i tego drugiego!! Miej tyle odwagi, zeby odejsc... pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Magitka, jeszcze chwila, a powiedzą Ci, że temat jest podpuchą, bo robisz wszystko, żeby tak myśleli. Niby wszystko chcesz zmienić, a nic nie robisz. Już nie mówię o drastycznych krokach, ale zacznij od terapii, bo sama ewidentnie sobie nie radzisz. Że mieszkasz w małym miasteczku ?? No i co z tego ?? Albo masz tam psychologa, albo mieszkasz obok jakiegoś dużego miasta, gdzie na 100% jest psycholog. Trzeba tylko chcieć ! W tej chwili zachowujesz sie co najmniej dziwnie. Jakbyś podświadomia chciała, żeby tak było, jak jest do tej pory. I mimo mądrych wypowiedzi tutaj wielu dziewczyn, Ty nadal ich nie \"czytasz\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A u mnie nic nowego...Czekam na pismo z Sadu z wyznaczona data rozprawy.Wczoraj przyszlo do mojego meza pismo powiadamiajace go o tym ze zlozylam pozew.Myslalam ze to bedzie krocej trwalo ale wszyscy naokolo mi mowia ze czeka sie teraz na pierwsza sprawe nawet i rok.MASAKRA!Kredyt mam juz przyznany na splate domu ale nie biore poki co bo nie wiem na czym stoje.Moj ukochany tez cierpliwie czeka ale on wie ze ja podjelam juz konkretne kroki abysmy byli razem wiec nie boje sie ze nie starczy mu cierpliwosci.A Ty Magitko musisz tez na cos sie zdecydowac bo to jest tak jak pisal moj przedmowca TKWISZ W MARAZMIE....A przy tym wszystkim to jest zle dla was wszystkich.Ty sie meczysz zyjac z mezem pod jednym dachem a twoj ukochany cierpi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×