Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lemonkowa

JAK SKONCZYC Z NAPADAMI, KOMPULSAMI I WRESZCIE SCHUDNAC???

Polecane posty

Gość gruba-lalka
luffka, ja tez gratuluje!!!! cóz, też skończyłam z kompulsami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z kompulsami nie tak łatwo zerwać, to powraca!!! ja mam ten problem od ponad 20 lat. czasami jest to uspione ale tylko czycha aby powrócić ze zdwojona siłą. Nie wiem skąd to sie bierze, mam poukładane zycie, niczym sie nie przejmuję, w zasadzie nic innego mnie nie obchodzi tylko moja waga i moja figura. Nie dopuszczłam do przytycia więcej jak 3-4 kg a teraz przytyłam już 6 i nie moge stracić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaksiaksiaks
troche Was popodczytywałam i myśle, że więszkość z Was ma te napady bo uwikłała sie w jakies chore związki. Ja jeszcze3 misiące temu też uwielbiałam sie nażreć tak, że ruszyc sie nie mogłam, a potem nabierałam obrzydzenia do siebie samej, jadłam chociaz tak naparwde nie byłam glodna. łapałam sie na tym, ze zapomniałam juz co to znaczy odczuwać głód. W tym roku zmieniłam tryb studiów z dziennych na zaoczne, pracuje, od czerwca jestem narzeczoną i to też było impulsem do tego, aby zmienić to swoje życie. W zeszłym roku ważyłam 68 kg przy 175 cm wzrostu, dzisiaj waże 59. Calkowicie zmieniłam swoje żywienie, zero cukru chociaz pare miesięcy temu do herbaty były 3 łyżeczki:) nie jem chleba, mięso sporadycznie, za to uwielbiam kasze gryczana z cebulka i kefirem, jezdze na rowerku, robie brzuszki, a serek wiejski z truskawkami sprawia mi więcej przyjemności niż pizza. Oczywiście przy jakiejs okazji zgrzesze zjem kebaba, ciasta, ale za to nastepnego dnia zjem mniej, czy zrezygnuje z jakiegos posiłku. Uwierzcie, że jesli mocno sie chce to naparwde można to zmienic, jesteście piękne, mądre, dlaczego to chęc nawpieprzania sie ma wami rządzić, to tylko chwila radości, a potem zdychanie z powodu bólu brzucha i wstrętu do siebie. Pozdrawiam was serdecznie. Dacie rade!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozstalismy sie. dlugo nie jest dane byc spokojna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem dlaczego i co robic
siemka!! mam 19 lat i mam taki problem, ostatnio zaczelam strasznie tyc, nie jem duzo i nie stosowalam zadnych diet. Przez 3 miesiące przytylam az 8kg, i nie mam pojecia czemu. Odzywiam sie normalnie, kolacji nie jadam, normalne posilki, az u nagle taki skok wagi!! i jeszcze na dodatek pojawily mi sie rozstepy na brzuchu i piersiach!! To jest okropne!! nie wiem co sie dzieje z moim cialem, nigdyn ie mialam z tym problemow, nie mam pojecia czemu tak sie dzieje, blagam pomozcie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodka_z_sokiem
bierzesz jakies leki albo pigulki antykoncepcyjne? to, ze tyjesz po okresie dorastania to normalnie, ale 8 kg przez 3 miesiace(przy dotychczasowej diecie i trybie zycia) - to zastanawiajace. Moze zacznij uprawiac jakis sport a poza tym idz do lekarza. Moze masz problemy z niedoczynnoscia tarczycy na przyklad...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
swoja droga, to dlaczego nikt tu juz nie zaglada? staczam aktualnie walke o skonczenie z dotychczasowym trybem zycia i prawie codziennym obzarstwem. wprawdzie stare posty pomagaja, ale zdecydowanie byloby latwiej, gdybysmy sobie nadal udzielaly wsparcia. puk puk, jest tu ktos?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem, bywam, zaglądam powiedz cos więcej o sobie..? kiedy to sie zaczelo? dziewczyny, co z Wami? dajcie jakis znak, że żyjecie... że jest ok.. lemonkowa, ifyouwant, anoxa? triste? serio martwie sie o Was.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żyjemy, tzn. ja przynajmniej;) wpadam sobie czasem tutaj (i ówdzie) i strsznie się cieszę z Twojego powodu luffcia 🌻 nie piszę na forum, bo nie chce rozdrapywać tego wszystkiego, tylko powli spokojnie, nie wracając do przeszłości pogodzić się sama z sobą. wydaje mi sę, że z kompulsów jakoś się wyrasta, kiedy przychodzi świadomość, że idealna waga nie jest największym problemem, podobnie wyznacznikem atrakcyjności, czy receptą na szczęśćie lub miłość, dążenie do doskonałości to idiotyczny sposób na życie, a obżeranie nie pomaga zwalczyć stresu... trzymajcie się cieplutko i nie torturujcie 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez zyje.... chcoiaz wolałabym nie. zaczełam zazywac lekarstwa zeby miec \"faze\",spac,nie myslec,nie jesc,przezyc dzien. chyba w lekoamnie sie wszystko przeradza,pale jak smok,pije i wlocze sie po psychiatrach psychologach.... olewam wszystko totalnie juz. cwicze duzo ale i tak tyje mimo ze jak napaduje to bez słodyczy... wszystko pokomlikowałam..... a z lemonkowa nie wiem co.napisalam do niej miala napisac na gg a sie nie odezwała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam 🌼 ja również zaglądam czasem, temat cały czas w zakładce ulubione ;) u mnie z waga cały czas, tak samo, czyli nie chudne jeśli już to kilka kg i w chwili zapomnienia wraca napady, sporadyczne , ale są. całkowicie z tego bagna nie wyszłam, z M. rozdział zamknięty raz na zawsze. teraz zapisałam się na fitness i mam zamiar korzystać ile bede wstanie nie ma Go i nigdy już nie będzie w moim życiu i nic tego nie zmieni. zostało jedno jedyne zdjęcie... poza tym to żyje dniem codziennym praca, studia , i tak w kółko. Triste - a co u Ciebie? Cieszę się, że się odezwałaś 🌼 anoxa - Ciebie przytulam baardzo, bardzo mocno 🌼 lemonkowa - a co u Ciebie się dzieje? luffka- Tobie oczywiście gratuluję i baardzo się cieszę. napisałam na maila wiadomosć 🌼 to chyba tyle. ściskam. K

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam 20 lat, na kompulsy cierpie mniej wiecej od 2,5 roku, choc wczesniej zdarzaly sie one sporadycznie i tak naprawde po wadze nie bylo nic widac... dopiero od roku mniej wiecej nasililo sie to bardzo a juz od wakacji kompletna patologia. od lutego 2007 przytylam prawie 15 kg i nie moge sie wyrwac ze szponow tego dziadostwa. Ostatnio osiegnelam kompletne dno. Postanowilam sie zmobilizowac i zawalczyc o swoje dobre sampoczucie. Nie chce juz wiecej marnowac czasu. Niedawno wielka mobilizacja i...na diecie wytrzymalam tylko 7 dni, a potem znow wpadlam w ciag ... To mi uswiadomilo ze nie dam sobie sama rady. Miedzy innymi dzieki Wam podjelam decyzje: skonsultuje sie z psychologiem. Pierwsze spotkanie mam na poczatku kwietnia, przyznam ze z ewentualna terapia wiaze duze nadzieje. To okropne przeciez, wciaz zyc marzeniami o pworocie do dawnej wagi przy okazji ograniczajac drastycznie kontakty z ludzmi. A Wy jakie macie doswiadczenia w walce z kompulsami? Sciskam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wodka_z_sokiem-----> poczytaj poprzednie stronki... dowiesz sie naprawde bardzo duzo... ciezka walka przed Toba... nie chcialabym przechodzic po raz kolejny przez to... trzymaj sie, napisz jak bylo u psychowoga- mam nadzieje, ze nie trafisz na jakiegos oszoloma :o i ze Ci pomoze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że dobrym sposobem na przerwanie napadów i \"wilczego głodu\" jest wytrwanie na jakiejkolwiek diecie-poście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bylam u psychologa - super babeczka, mysle ze moze mi pomoc, chociaz jak na razie to jest gorzej niz bylo (podejrzewam ze to jest cena zmian jakie zamierzam wprowadzic w swoim zyciu jesli chodzi o kompusly). tez wydawalo mi sie (i nadal mam takie wrazenie) ze niskokaloryczne diety sa najlepsze (bo usprawiedliwiaja napad raz na jakis czas). ale psycholog powiedziala, ze to dobre tylko na krotko mete i w ten sposob nie uwolnie sie od problemu. najgorsze, ze mam wylaczyc sie od mysli ze musze schudnac. nie wiem czy bede w stanie przestac myslec kategoriami diety...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej dziewczyny :) pamietacie mnie jeszcze moze...? :) 🌼 ciesze sie, ze watek jeszcze istnieje...za pare dni druga rocznica... wpadlam na kafe w ramach ponapadowej sesji uzalezniania sieod internetu, zeby zapomniec ile kalorii wchlonelam, zapomnieco obrzydzeniu do siebie, poczuciu winy i beznadzieji, ze znow... z tego sie naprawde nie wychodzi. nigdy. to stygmat na cale zycie. chyba musimy sie z tym pogodzic. zadne drastyczne zmiany w zyciu, wyjazdy na drugi koniec swiata, wiklanie sie w relacje z plcia przeciwna nie sa lekarstwem. poswiadczam :( ja mysle, ze tylko AZ moze mi jeszcze pomoc. bo tu trzeba radykalnego podejscia, zadne tam polsrodki. zadne:\'tylko jeden wafelek\', ale \'do konca zycia nie tkne zadnego pieprzonego wafelka\'.coz z tego jednak, gdy nie potrafie jeszcze przyznac sie do bezsilnosci przed choroba, zaprzeczam i kombinuje. udalo mi sie nie jesc cukru i bialej maki przez 2 miechy jakis czas temu :) kiedys jeden dzien bylo trudno wytrzymac...wiec chyba jest lepiej.poczytalam troche o diecie atkinsa, tzn glownie zainteresowalo mnie to jak opisywal ze cukier naprawde wpedza w nalog, i ze laknienie cukru/weglowodanow spada jesli bazujemy na posilkach opatych na bialku glownie, plus warzywa z niskim indeksem i troszke tluszcze...bo syci :) no i na codzien(czyt. jak nie napaduje) staram sie tak wlasnie jesc. ale w takie dni jak dzis widze ze wystarczy chwila slabosci, poblazliwosci i nalog wraca, wszystko wyglada tak samo. wiem, ze kluczowe sa te chwile przed. jak kombinujemy, obiecujemy, ze to ostatni raz, ze kitkat ma tylko 100kcal, ze mozg potrzebuje cukru, ze zjadlysmy malo na obiad itd... ja chyba jeszcze nie zeszlam na dno, nie zeszmacilam sie tak do konca. moze wtedy bym znalazla motywacje. bo nie byloby innego wyjcia,poza fiola tabletek nasennych. a tak, mam sporo dobrych dni, nawet gdy zjem sporo wiecej niz planowalam, niby wszystko w porzadku...i wtedy stwierdzam, ze ze wszystkim dam rade sama, ba przegladam strone o bretarianizmie i postach i stwierdzam ze moze mi by tez sie udalo... boze, z czym do ludzi...:o jestem chora i tyle. CHORA. do konca zycia. trzymajcie sie cieplo dziewczyny. :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 dni temu stuknęły naszemu tematowi 2 lata. jestem w szoku jak szybko to zleciało. u mnie średnio. babcia mojego narzeczonego nas nie akceptuje i generalnie wkurza mnie to. nie znam kobiety, ona też mnie nie zna a robi wszystko, żeby zniszczyć nasz związek. mieliśmy jechać na majówkę na działkę- no i nie jedziemy bo ta stara jędza zrobiła awanturę... po prostu momentami sił już nie mam... za co? co ja takiego zrobiłam? no i baba ma asa w rękawie- mieszkanie które jest narazie przepisane na mojego przyszłego męża... obstawiam, że zagrozi mu, że anuluje testament... ehhh zobaczymy co czas pokaże. z napadów wyleczona jestem już od prawie 9 miesięcy całkowicie. wogóle zero wyrzutów sumienia, zero myśli o dietach. było- minęło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
brawo luffka, gratuluje. ja jestem dopiero na etapie leczenia i naprawde wierze w to, ze mozna z tego wyjsc i nie byc chorym do konca zycia. trzeba tylko sporo pracy i determinacji.no i po prostu trzeba chciec wyzdrowiec, a z pomoca specjalistow sa na to duze szanse. poki co objadam sie, ale postep polega na tym ze nie mam juz mega wyrzutow sumienia. staram sie znajdowac inne metody na przezywanie emocji. nie ma nic gorszego niz zajesc sama siebie i skonczyc w lodowce. Przykra sprawa z ta babcia. Moze to banal, ale prawda jest taka ze nawet ona nie bedzie w stanie Wam przeszkodzic. Bedzie trudniej - to jasne, ale moze przez to zblizycie sie do siebie jeszcze bardziej. Choc nie watpie, ze to moze byc wkurzajace. Swoja droga, co to za babcia ktora nie akceptuje zyciowych wyborow swojego wnuka i grozi zmiana testamentu. :| Trzymam za Was kciuki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej :) wodka_z_sokiem---------> wiesz, ze brak wyrzutow sumienia jest pierwszym krokiem do wyleczenia? u mnie tak jakos sie wlasnie zaczelo... po prostu zaczelam normalnie jesc to na co mialam ochote. i mowilam sobie: to dla twojego dobra, musisz z tym skonczyc. no i normalne jedzie sprawilo, ze zanikly napady bo juz sie nie glodzilam. dasz rade... to wymaga czasu, ale warto. ja teraz juz zyje zupelnie inaczej. trzymam caly czas wage jedzac co chce. wogole kalorii nie licze, to wszystko zniknelo z mojego zycia. wreszcie ciesze sie z drobnostek. trzymaj sie i pisz jak bedziesz miala kryzys- ja tu wpadam codziennie :) ot, taki sentyment dla topiku ktory uleczyl moja dusze i cialo... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej, co u Was? milczycie już od dawna... lemonkowa? ifyouwant? nala? wodka_z_sokiem? triste? odezwijcie się no!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a właśnie, że będę płakać. brakuje mi Was, szczególnie teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no właśnie , jeśli tu wpadacie to odezwijcie się.... if you want---> poukładało Ci się w życiu chociaż trochę...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc dziewczyny, juz myslalam ze ten watek umarl, nie sadzilam ze naprawde jeszcze tu zagladacie. ja chodze na terapie, widze postepy w leczeniu, chociaz zdarzaja mi sie naprawde straszne dni. jednak mam inne podejscie do tego wszystkiego. po pierwsze to wyszlam z permanetnego dola, mam czasem tragiczne samopoczucie, ale nie trwa ono wieczne i nie jest az tak bardzo uzaleznione od tego ile jem. mam nadzieje, ze malymi kroczka bede sobie szla do mojego celu jakim jest ZDROWIE PSYCHICZNE. dlugo to dlugo. grunt zeby skutecznie. terapia uswiadamia mi skad sie biora moje problemy i czego tak naprawde w zyciu mi trzeba. mam nadzieje ze tez uswiadomi mi jak te potrzeby realizowac A co u Was? Wiem, ze nie bylam z Wami przez te wszystkie miesiace kiedy pisalyscie na forum, doszlam dopiero niedawno, ale czytalam te posty, takze interesuje mnie jak Wam sie zyje i jak radzicie sobie z choroba albo czy juz czujecie ze wyzdrowialyscie. Sciskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tu kiedys napisalam : \"a wiecie, ze mi sie wydaje ze z tego nie ma wyjscia? ze to zawsze bedzie wracalo. choroba da o sobie znac w najmniej oczekiwanym momencie. juz nigdy nie bede zdrowa, nie bede mogla bez obaw zjesc batona czy kostki czekolady...........\" ... u mnie srednio.. tzn narazie jeszcze nie wrocilo to wszystko, no ale jakis tam kryzys jedzeniowy mam. i walcze sobie narazie. raz na wozie raz pod wozem. wodka_z_sokiem---> pisz o swoich postepach, moze to da mi kopniaka :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Juz myslalam ze wczoraj bedzie kryzys, ale jednak nie. Zjadlam duzo po przyjsciu do domu, ale po pierwsze NIE SPRZATNELAM CALEJ LODOWKI a po drugie NIE POSZLAM DO SKLEPU PO ZAPASY. Nawet nie musialam sie hamowac - po prostu nie czulam takiej potrzeby (no moze na poczatku, ale szybko przeszla). Coraz latwiej sie przechodzi te \"krysysy\" kiedy czlowiek wreszcie pozna wroga: od kiedy wiem mniej wiecej dlaczego dochodzi u mnie do kompulsow i napadow na lodowke, to jakos udaje mi sie nie doprowadzac do kompletnego dna. Mysle ze podstawa w wyleczeniu sie jest skonczenie z mysleniem: \"jestem gruba, musze schudnac wreszcie, tylko jak bede szczupla, bede szczesliwa\". ja jeszcze czesto mysle wlasnie w ten sposob. uzalezniam swoje szczescie i powodzenie w wielu aspektach zycia wlasnie od schudniecia x kg albo dojscia do konkretnego rozmiaru. A im wiecej tak mysle, tym gorsze wyniki w leczeniu sie. Poczatkowo bylo dla mnie nie do pomyslenia, ze moge w ogole przestac sie odchudzac. I paradoksalnie caly czas tylam. Teraz, kiedy nabieram powoli do siebie dystansu, napady i kompulsy zdarzaja sie coraz rzadziej. I ciesze sie, bo jak sie wszystko unormuje to chudnac zaczne i tak - mimochodem, naturalnie. i bez efektu jojo :D buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wodka_z_sokiem-----------> widzę, że rzeczywiście zmieniłaś podejście do tego wszystkiego :) masz rację : najpierw trzeba przestać o tym, że musimy schudnąć. to przyjdzie samo. gratuluje postępów!!!!!!! i trzymam kciuki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz luffka, nie jest takie piekne jak moze wynikac z moich postow. Bo to ze jest lepiej, to nie znaczy ze jest dobrze. Miewam dni, kiedy mysle tylko o zarciu i wydaje kupe kasy na slodycze i inne tzw. zakazane produkty. Bywa ze nie moge na siebie patrzec, a juz w ogole czuje sie beznadziejnie kiedy porownuje sie ze szczuplymi laskami i mysle ze bylam taka jeszcze rok temu :( Ale czuje ze odzywam. Pisanie dziennika wlasnych uczuc i przezyc bardzo pomaga w analizie swojego problemu. No i na pewno nie dalabym rady bez terapii - te cotygodniowe rozmowy sa jak miod na serce (tak to sie mowi?), zaluje ze tyle czasu stracilam zwlekajac z decyzja o jej podjeciu. Bede sie odzywac, a Ty rowniez pisz kiedy masz ochote. :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×