Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość elene

Śmieszne , wstydliwe , ale nie tragicznne wpadki na porodówce .

Polecane posty

Gość ,,,,....,,,,
podnosze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. świetne te wasze historie:) ja rodziłam w 2008 roku ale do tej pory z mężem pamiętamy jak to było. ok 22 odeszły mi wody po czym zerwałam sie z łóżka i budzę Lubego już na wstępie zaczeło się ciekawie bo mój z niedowierzaniem wykrzesał tylko z siebie" no co Ty gadasz kładź się spac" więc myśle sobie ze może naprawde mi sie przyśniło ale jednak wstałam usiadłam na skraju łóżka i tak siedze mój jednym okiem patrzy na mnie a ze mnie chlupały tak wody ze wiedziałam że myśli sobie o co chodzi przynajmniej wyglądał na bardzo zdezorientowanego. mieszkalismy wtedy jeszcze z moimi rodzicami więc mamuśka sie obudziła poczym narobiła takiego rabanu że to juz no i pojechalismy do szpitala coś koło 12 w nocy pamietam jeszcze ze darłam się na tate żeby nie wazył sie przynosic z samochodu mojej torby bo ja nie rodze jeszcze i mam zamiar wracac do domu haha teraz to sie wydaje smieszne ale wtedy przerazenie było ogromne. na porodówce przelezałam niezłe kilka godzin bóle krzyżowe rozwarcie zerowe mój był cały czas przy mie pamiętam że nerwy mnie tak juz poniosły ze przy lekarzu zaczełam sie drzec na mojego "co miałeś k***a robić miałes mnie wachlowac" mój przerażony już całkowicie bo juz tyle czekamy a tu zero postępu więc położna sie zlitowała i dała zastrzyk niby przeciwbólowy po którym jednym słowem odleciałam pamiętam jak ostatni raz toczyłam sie do toalety kobitka która tez miała rodzic skakała na piłce a ja jak to zobaczyłam to jak wariatka wybuchłam śmiechem to chyba przez te leki:) nie powiem było ciekawie i do tej pory lubimy sobie przypomnieć jak to było:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upokxmisdf
podnoszę!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krakers23
podnoszę!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do góryyyyy
up up up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalina123456789
Ja rodziłam w lutym tego roku. Poród miałam koszmarny - odmówiono mi środków przeciwbólowych, dostałam tylko rozkurczową no-spę, która nic nie dała; miałam więc przez 6 godzin bóle tak silne, że przy partych nie odczułam żadnej różnicy. Kiedy więc po tej męczarni podano mi moją córkę, purpurową, mokrą i na całe gardło rozpłakaną, powiedziałam jedyne co mi przyszło do głowy. Pierwsze słowa jakie skierowałam do mojego dziecka, brzmiały: "i TY płaczesz?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bela_mi
super historie. wytrzesłam mojego dzidziusia ze smiechu ja mam termin na listopad i ciekawa jestem co mi sie przydarzy, a boje sie jak cholera bo teraz zaczyna do mnie docierac co mnie czeka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bela_mi
up piszcie dziewczyny jeszcze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monikaaaaaaaaaa
piszcie piszcie bo super temat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej. Cały topik przeczyałam :) masakra co tu piszecie ale uśmiałam :) przedemna jeszcze te przeboje ale jak coś to napisze :) opowiem tylko historie mojego kolegi. Jeego dziewczyna rodziła 4 lata temu, był przy porodzie. A to jest taki chlopak typowy dresik :) no wiec dziecko sie urodziło i nie chcialo od razu oddychac no więc lekarz małą za nóżki i w tyłek a on w tym momęcie do lekarza z pięciemi i tekst: co ty kurwa robisz mojej córce?! facet aż sie cofnoł i położne ojca odciągaly tłumacząc że tak trzeba bo mała nie oddechała :) pozdrawim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sppppp
upupup fajny temat szkoda żeby sie zmarnował :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaDarii
chodząc do szkoły rodzenia bardzo zaprzyjaźniłam się wraz z męzem z dwojgiem innych małżeńst. spotykalismy się od czasu do czasu, rozmawialiśmy przez tel. itp. wszystkie 3 miałyśmy termin porodu w przybliżonym terminie, różnica jakiś 2 tygodni. pod koniec marca wpadłysmy na pomysł aby na prima aprilis wykołować naszych chłopów. no i 1 kwietnia jak oni byli w pracy to kazda zadzwoniła do swojego z inf ze sie zaczeło i ze jestem w drodze do szpitala takiego i takiego i żeby przyjechał. nabrała się cała trójka:) skapneli się dopiero jak spotkali sie na oodziale porodowym i zdążyli narobić rabanu pielęgniarkom. my miałyśmy ubaw, oni sie troche podąsali :) następnego dnia faktycznie zaczełam rodzić, zadzwoniłam do Pawła a on mi na to że drugi raz sie nie da nabrąc i sie rozłączył. no ja wiec zamówiłam taxi i jade do szpitala. tam mnie zbadali 5 cm rozwarcia i heja na porodówke. dzwonie znowu do meza i mówie ze jestem na oodziale i mam juz 5 cm, a on dalej mi nie wierzy!!!! mysle sobie " ok jak wruci do domu i obiadu nie bedzie to sie może opamieta" w wielkich bólach dzwonie do jednej z kolezanek i mówie jej co i jak i ze Paweł mi nie wierzy, i dopiero jak ona do niego zadzwoniła i go porządnie zjechała ze prima aprilis było wczoraj a dzis ja naprawde rodze to rzucił wszystko i przyjechał. w blisko 5 godzin później nasz córeczka była na świecie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maładamatańczysama
up up up fajniutki temat prosimy o więcej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do mamyDarii
Alez sie usmialam z Twojej/Waszej historii az mi lezki pociekly :) ciekawa jestem czy mnie czeka cos zabawnego- jak urodze to tutaj zajrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No po prostu się nie da. Już 2 w nocy a ja ślepi oderwać nie mogę od tych Waszych historii, a co jeszcze - banan z twarzy mi nie schodzi. Dziecko budzę co rusz, bo przecież kwiczę jak dzika :) Ja założyłam dziś podobny topik, ale opisując moją sytuacje, nie wszyscy wierzą mi, że 5 minut po porodzie, zszyciu, złożyłam nóżki, ubrałam wielka podpaske sięgającą mi od pępka po krzyż i poszłam pod prysznic, by nie poplamić paneli, a po 10 godzinach po porodzie pojechałam na małe zakupki dla siebie i dziecka :). Nie opisałam, bo zapomniałam, ale opisze tutaj. Ja sie trochę wstydu nabawiłam jednak, choć w zasadzie w ten czas wszystko mnie waliło. Przed porodem modliłam się, by kupy nie zrobić, bo to jednak wstyd. Jadłam, lekarz co rusz mi kanapeczki i herbatke przynosiłl ( opieka Londyńskiego szpitala - White City ) a mąż poleciał do najbliższego tesco po 8 litrów czekoladowego mleka sojowego - na krowie byłam uczulona ( niestety w tym kraju mleko uczuliło mnie, męża i córke kiedy byłam z nią w ciąży). Przyniósł mi to sojowe w ten czas pyszniutkie, schłodzone mleczko. Jak nigdy, wtedy tak duldałam je, jak bym nigdy nic wodnistego w ustach nie miała. W UK lewatywy nie robią, ale kupką chyba tez się nie przejmują zbytnio skoro co 30 minut lataja i pytają się czy kanapeczki przynieść. Ja wiedziałam, czym taka kanapeczka grozi, dlatego też przez cały 17 godzinny poród nic nie zjadłam... no może jedną :D tak sybolicznie dla sił. Gdy byłam już wymęczona po skurczach, bieganiu po korytarzu, skakniu na piłce, dano mi tzw "głupiego jasia" gas usmierzający silne bóle wywołane skurczami. Faktycznie, każdy to sie go sztachnął, można smiało o nim było mawiać "głupi Jaś" :) Zaczynając od mojego męża, który większą uwage na porodówce zwracał na gas niż na mnie. Raz ja się nim zaciagałam a raz on, jak to facet - duże dziecko, wszystko cieszy. Nie pali, nie pije a jednak gaz mu zaczął odpowiadać. Po ok 15 godzinach "męczarni dano mi morfine syntetyczną, po której poszłam spać, a jeszcze przed snem wypiłam ogromne ilości czekoladowego mleczka sojowego. No więc zapadłam w wielki przedporodowy sen. PO ok 2h obudziłam się i czuje coś między nogami. Patrzę na męża - spi na swoim łóżku, więc co jest grane się zastanawiam. No nic, poprostu rodze, nagle nabrałam głęboko powietrza i nie mogłam go wypóścić! Odrazu strona parcia się włączyła. Ja sie dre, mój "muminek" z jednym otwartym slepiem, nie wiem cczy wiedział wtedy co jest grane, gdzie się wogóle znajduje, ale i to też miałam w dupie. Zaczęłam przec, bo inaczej się nie dało. Co nabrałam powietrza, nie dałam rady go wyposcic tylko na parciu się konczyło. Lekarz przyleciał, odwinął mi "kiecke" i mówi, że główka już jest, żebym parła dalej. Jakos wtedy go słyszałam, ale i tak nie zwracałam uwagi na to co on sobie tam klekocze. Przed porodem wypiłam mnóstwo litrów mleka sojowego, a więc zaczęło się. Byłam tak napieta i tak silno parłam, nie wiem skąd tyle energii. Czułam, że coś mi z nosa cieknie, ale myslalam, ze to tylko mi sie tak zdaje, jakies mrowienie czy cokolwiek spoworowane wysiłkiem. lekarz krzyczy -" Krew Ci z nosa leci"- zawołał lekarki, wszystkich którzy byli w miare przytomni, bo rodziłam po 4 nad ranem. Lekarz krzyknął, bym przestała przeć. Patrze na mojego męża a ten na mnie i się nic nie odzywa, tylko trzyma mnie za włosy , bo nie wiedział jak trzymać bym głowy w dół nie trzymała - ale to chyba z nerwów. lekarz dalej krzyczy " STOOOOP! Nie przyj" a ja daaaaalej, robie swoje. Se mysle, co mi kretyn będzie mowil, jak ja rodze i inaczej sie nie da. Bali się, bo krwawiłam z nosa, jeszcze krew miała według nich dziwnawy kolor i tym bardziej sie przerazili, skąd tyle krwi z nosa już utlenionej:/ A ja w nosie czułam piekny czekoladowy zapach, ale nie bylam wstanie im tego powiedziec niestety - zajeta parciem. Drze sie na mnie mąż, nie przyj, bo się udusisz krwią. Nie ma mocnych, ja dalej swoje. Znow lekarz mowi, dobra, przyj, moze nic to złego. Nagle znow mowi " stop, nie przyj" ale to z powodu tego, ze mnie rozrywało i rozdarło na 5 cm wiec juz lekarz dał sobie spokoj z rozkazywaniem, tylko mawiał " bardzo dobrze, przyj dalej". A "krew" z nosa, nawet nie to, ze mi leciała, on to jak z kranu - sikała grubym strumykiem. Dopiero mój mąż opanowany po dłuuugim czasie, stwierdził, ze ja sie poprostu pozygałam nosem. Cisnienie, parcie, dziecko kopnęło mnie w zołądek i wszystko poszło w góre :) Cały moj biustonosz poszedł do smieci, bo z białego zrobił się piekny brąz czekoladowo - sojowy. Więc bywa, ze inni sikają przy porodzie inni kupki robią, a ja sie pozygałam nosem :) dobrze, że ogórków nie jadłam, bo ciekawe jak by wyglądały po przejsciu przez nos, albo co gorsze - jak by wygladał moj nos po ogórkach :) Pozdrawiam cieplutko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ddfrd
Padłam;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do andrea
No w tym topiku bardziej sie wysililas i lepiej sie czytala Twoja historie- zabawna z reszta :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spalilili
hehe piszcie dalej :0 fajnie sie czyta :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MamaPrzezPrzypadek
ja mam śmieszną i straszną historie z porodu. opowiem wjednym zdaniu. Nie wiedziałam ze jestem w ciazy i doslownie urodzilam w spodnie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka_jedna_jedyna
podnoszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cc mojej mamy
Moja mama jak mnie rodziła, a to było 30 lat temu poprzez cc, gdy już leżała na stole a nad nią lekarze ze skalpelem, bardzo się bała że potną ją na żywca, bo oni już tak stali jakby juz chcieli kroić. Bała się że anestezjolog nie zauważy że jeszcze nie śpi, a że ręce miała przywiązane do lóżka a na twarzy maska niewiele mogąc zrobić, zaczęła ręką smyrać jakiegoś lekarza po nodze i chyba po jajkach.... :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madziaraaaaa1231231234
Andrea-moj maz tez sie gazu nawdychal ;) Oh, te chlopy. ps mi to niewiele pomogo. Tyle, ze nie mogli sie ze mna dogadac, ale bol taki sam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupuipip
up up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Super temat dziewczyny. Zaczyna 35 t.c. i wchodzę tutaj się pouspokajać :) Może też będę miała tu co napisać po porodzie? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja to pracująca
Rodziłam w połowie lipca a razem ze mną w ciąży chodziła moja 16-letnia kuzynka. Miałyśmy oddalone od siebie terminy o 2 tyg. z tym ,że ja wcześniejszy. Siedzimy sobie w salonie ja, kuzynka i moja siostra. Ja i Ulka z brzuchami wielkimi jak kola od ciężarówki (tym bardziej ,że ona niska 156 cm, drobna to wyglądała jakby trojaczki nosiła). W pewnym momencie dostałam skurczy. Żeby dziewczym nie niepokoić powiedziałam im kiedy były mniej więcej co 7 min. Mój mąż w delegacji zagranicznej (szef jędza nie zwolnił go nawet na poród żony na 3 dni z pracy :o). No to chybziu 1 km do szpitala na piechotkę (mój pomysł ;)). Doszłam, papiery zapisane, pod KTG i badanie rozwarcia-1.5 cm. No to tak siedzimy na jednej sali żartujemy aż tu w czasie badania pani położna nie mogła tętna dziecka znaleźć! Na szczęście się okazało ,że w aparaturze coś nie tak było podłączone i że dziecko zdrowe jak ryba. Rozwarcie 2 cm...I tu się zaczyna cała komedia. Siocha i kuzynka zdenerwowane sytuacją wyszły na korytarz kupić sobie coś do picia u pielęgniarek. Wróciły obie się wygodnie rozsiadły, aż tu kuzynka wstaje bo zapomniała herbaty posłodzić i siuuuu...po nodze spływa jej woda. Szybko ściąga majtki (miała sukienkę) a tu wody odchodzą jakby dosłownie ktoś przez lejek lał! Wchodzi lekarz na kontrolę a tu moja siocha w szoku ja załamana tępem porodu a moja kuzynka trzyma gacie w jednejr ręce brzuch trzyma drugą, stoi w kałuży wody i wygląda jakby sikała, w dodatku mina w stylu "eeeeeee i co teraz?". Lekarz popatrzył jakby oddziały pomylił z psychiatrycznym po czym się uśmiecha i krzyczy na korytarz: Pani Elu jeszcze jedną mamy! :D. Trzeba było zejść z 4 piętra na parter bo windy nie działały (tzn tylko lekarz i kuzynka) by wypełnić papiery. Po chwili oboje wrócili bo sie okazało że Ulka zapomniała wziąć książeczki ubezpieczeniowej a PESELU nie znała na pamięć. Schodzą na dół-wracają znowu, położnej brakuje...ordynator dzwoni-znalazła się. Na dół znowu-za nim wszystko było wypełnione minęła godzina a dziewczyna skurczy dostała. Okazało się że wszystkie aparaty KTG są zajęte to ona poszła pod prysznic a w tym czasie (30 min) się zwolniło jedno urządzenie. Robią KTG...skurcze w porządku dość silne, regularne. No to mierzą rozwarcie-5.5 cm! Kiedy u mnie były 4! Potem przyszła do mnie inna położna bo tamta poród odbierała kiedy wchodzi lekarz i się pyta: Na którą pani stawia? A ona: Na tą tutaj (na mnie wskazuje) miłą panią 2 butelki Karmi. Ja taka zdziwiona a się okazało że cały oddział robił zakłady która szybciej urodzi! :D Kiedy mi bolesne skurcze uniemożliwiały ruch, Ulka (to już wiem z relacji siostry) śmigała po schodach bo ponoć to ją znieczulało :D. Po godzinie położna ją zawołała z powrotem i kazała leżeć na łóżku. To dziewczyna leży. :D. Dalsza część jest z relacji siochy w 100%. Siocha poszła kuzynkę pomęczyć swoją obecnością, gadają, gadają i nagle Ulka: Renata ja się tak dziwnie czuję, jakbm miała arbuza wewną...party. Siostra przerazona woła położną. Ta przychodzi z zamiarem transportu na porodówkę...i tu się zamiar skończył bo widać było pół główki. Tylko jedno polecenie by spróbowac na skraju łóżka usiąść to będzie łatwiej dziecko odebrać, jeden party i dziecko jest na świecie. A ja leżałam z 7 cm :o. Urodziłam 5 godzin później. Następnego dnia sie okazało ,że pan doktor mnie prowadzący (ten od zakładów) i ordynator jako jedyni stawiali na kuzynkę i odebrali 10 piw Karmi, 3 Reedse, 5 dużych pizz i bombonierkę Wedla :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vghnjuijujjuuuuuuuuuuuuuuuuu
ale jaja, to wam smiesznie wyszlo, zadko mozna o takich przypadkach poczytac!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×