Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

airris

zostawię go jeśli znowu jego decyzja będzie na nie

Polecane posty

taka sobie - gówniara sugeruje Ci spojrzenie obiektywne na sprawę :-0 a nie obardczanie całą sytuacją matki faceta autorki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ivvela
Rodzice są dla mnie równo ważni jak partner, nie wybierałabym pomiędzy żadnym z nich, ale na pewno chciałabym życ zgodnie z własną wolą a nie moich Rodziców, I tak właśnie robię, szanuję ich, kocham, ale żyję swoim życiem a nie według ich wskazówek, byłabym wyrodną córką gdyby sugerowali rozwód a ja bym pozostałą z mężem ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz ivella, Ty byś tak zrobiła, więc tego trzeba wymagać od partnera a nie od jego rodziców

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ivvela to nie do ciebie było. twoje wypowiedzi moim zdaniem są jak jedymi z niewielu tutaj jak najbardziej trafne. żyj i pozwól żyć innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Airris rozumiem co czujesz.Byłam dlugo z facetem,zaczęliśmy myślec o wspólnym mieszkaniu i co?Jego mamunia stwierdziła,że możemy kupić mieszkanko,ale bez ślubu nie możemy w nim mieszkać,więc niech mieszka on ze swoimi siostrami(nie pracującymi).Jak to usłyszałam ręce mi opadły...To ja mam zaciągac kredyt dla jego rodzinki?I na dodatek wszystko opłacać,bo mieszkanko na mnie stoi?O nie!!Postawiłam warunek-ja albo siostry-jego mamunia na to,że jak zamieszka ze mną może się pożegnać z całą rodziną.Dodam,że jego matka to...hetera,której nawet jego 40 -letni brat się bał i słuchał.Nie chciałam takiej teściowej-podziękowałam za wszystko,bylo żle,bo naprawdę go kochałam,a on nie okazał się odważnym człowiekiem,wybrał wygodne wyjście dla siebie.Chciał miec spokój,a wiem,że z czasem jego matka zmieniłaby zdanie,ale on nie zaryzykował...Dlatego unikam takich facetów jak ognia:))Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ivvela
Shock, to dziwne że facet się poddał skoro brat już mu "przetarł" ścieżkę. Zawsze trudniej być tym pierwszym synem który się żeni....No ale z drugiej strony Mamusia pewnie walczyła jak lwica by nie stracić drugiego synka.....Gratuluję odwagi, dojrzałosci i trafnej decyzji. Szkoda, że ja zrozumiałam niekóre rzeczy dopiero teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ivvela, ja to zrozumiałam tak, że brat też się bał... A nie, że przetarł szlaki... Ja bym na miejscu autorki rozmawiała wyłącznie z partnerem. bo jeśli mamusia jest heterą, to zacznie tym bardziej pod nią dołki kopać. A jeśli mamusia jest ok, tylko on jest bezradnym maminsynkiem, którego trzeba z domu wykopać, bo sam nie wyjdzie ze strachu przed nie wiadomo czym, to na co mi taki facet...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ivvela
Generalnie widzę że wspólne mieszkanie przed ślubem jest dobre chociazby by z bliska przyjżrzeć się relacjom z Matką, no i zobaczyć jak wygląda codzienne życie w parze. Bo co innego jest spotykać się nawet codziennie a co innego razem prowadzić " wspólny dom". Niestety też nie miałam takiej opcji, a być może by w ogóle do ślubu nie doszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie30
hahaha a tylko mnie się zarzuca ze generalizuje no cóz moze te wyjątki to juz rutyna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ivvela
No tak, czas przeszły zinterpretowałam że mimo to się ozenił.....ojojoj gorzej jeśli nie i nadal z Mmausią mieszka....wrrrrr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość per sil
To moze i ja wypowiem sie:) Mialam taka sama sytuacje jak autorka.Mielismy wziac slub,bylismy juz po zareczynach,,bo mama sama,boi sie sama mieszkac.Postanowilam wybadac cala sytuacje,pojechalam do jego mamusi,wypytalam sie co i jak.On gadal ,ze mama boi sie samotnosci,a ona sama nie mowila tak,tylko powiedziala,ze mozemy z nia zamieszkac.I nagle stwierdzilam,ze ok,mozemy mieszkac u nie,ale..osobno-swoja kuchnia,lazienka,pokoj .I co,nagle moj ukochany i jego mamusia byli happy.Wzielismy slub.jestesmy od 3 lat malzenstwem.Na poczatku czulam sie troche jak intruz,bo ciagle u mamusi przesiadywal,powiedzialam,ze zonie tez musi poswiecac czas.I po roku on coraz rzadziej wstepowal do mamy,wolal ze mna spedzac popoludnia:) A jak pojawil sie nasz synek,w ogole zapomnial o mamusi:):):D Chodzi do niej,ale juz niechetnie.ZXobaczysz,on niedlugo zobaczy co dla niego najwazniejsze.I tez jestem za tym,zeby tesciowa traktowac z dystansem,nie z gory,bez zawisci :)Bedzie dobrze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeczytałam uff..
Uważam, że rodziców powinno się szanować, często dają się nawet kochać. Nie zmienia to tego, że zdarza się, iż rodzice nie potrafią kochać. Są zaborczy, uważają, że skoro wychowali, to mają do dziecka prawo własności , mają prawo krytykować i narzucać. Normalnie ludzie tak nie postępują, gdyż w ten sposób wyrażają brak szacunku dla własnego dziecka a także dla jego wyboru odnośnie partnera czy partnerki. Wiecej nawet, brak szacunku dla wlasnej pracy włożonej w wychowanie dziecka. Jakby nie patrzeć, dziecko ok 25-cio letnie nie jest obiektem do wychowywania. Proces sie zakonczył, trzeba się z tym pogodzić. Następny etap to umiejętność bycia matką dla syna, który ma żonę. Wszyscy zgodzą się ze stwierdzeniem : człowiek uczy się całe życie. No więc matka miała więcej czasu na tę naukę i od niej, przeważnie zależy, jak ułożą się wzajemne relacje. Nic się nie uda jednak, gdy zejdą się dwie " najważniejsze na świecie " W innych przypadkach może się udać. Czyli gdy przynajmniej jedna jest mądrzejsza, niezależnie od wieku. A syn wie, gdzie jego miejsce na świecie. I nie ma to nic wspólnego z wyrodnością dzieci, bo taka jest kolej rzeczy. Jak jest u autorki i jej faceta, nie wiadomo, bo dziewczyna zniknęła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maggietka
Gówniaro, widzę, że do Ciebie nic nie przemawia, nie każda z nas może powiedzieć, że ma dwie mamy, na miano mamy trzeba sobie zasłużyć ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strach
Aż strach pomyśleć co będzie za 20-25 lat . Jeśli obecnie najpopularniejszy jest model rodziny 2+1 to za te kilka lat świat będzie pełen jedynaków-maminsynków !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja też nie koniecznie zasłużyła(az tak cudowna nie jest) ale nie zamierzam marnować swojej energi na spory z nią ale to mama mojego męża i gdyby nie ona mój mąz nie byłby tym kim jest dzisiaj jak również gdyby nie ona nie miałabym takiego syna. więc... szacunek!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"gdyby nie ona mój mąz nie byłby tym kim jest dzisiaj\" Nie zgadzam się. Jak to już wcześniej ktoś napisał, proces wychowania się kiedyś kończy, a proces kształtowania idziej dalej. Gdyby mój mąż miał być taki, jakim go chce jego mamusia, nie chciałabym mieć z nim nic do czynienia. Na szacunek trzeba sobie zarobić, on się w punktu nie należy. A jesli się należy, to tak samo teściowej, jak i synowej - po prostu dlatego, że ta druga tez jest człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość per sil
A ja wlasnie popieram gowniare-tak samo twierdze,bo matce meza zawdzieczam,ze moj ukochany jest tym kim jest-wyksztalcony,opiekunczy,troskliwy itd. I powiem wam ze opiekunczy synkowie sa bardzo dobrzy dla zon teraz i potem(jeszcze bardziej)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maggietka
ależ ja się w spory i kłótnie nie wdaję, tylko z jej strony wypływają co jakiś czas takie ukłucia, co więcej, to ja chcę być tą mądrzejszą i zaprosić przyszłych teściów na obiad, tylko zapewne ona i tak nie przyjdzie :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mój jest umiarkowanie opiekuńczy, bo ma dobrze pod sufitem i potrafi odróżnić kaprysy i zachcianki mamusi od jej rzeczywistych potrzeb. Co do wpływu wielu innych poza rodzinnym domem czynników na człowieka - nie będę tu pisać o oczywistościach... Ja na szczęście mogę powiedzieć, że mimo posiadania zaborczej matki mój mąż wyszedł na ludzi. Sam stanowi o sobie i razem ze mna stanowi o nas. Ale to chyba nie o tym jest ten topik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeczytałam uff..
Maggietko, kiedyś byłam synową ( moja teściowa już nie żyje) , za niedługi czas będę teściową. Z perspektywy czasu widzę, że często zachowania mojej teściowej wynikały z nieporadności, wiele razy intencje z dwóch stron były dobre, ale mąż nie potrafił być " mediatorem " . A szkoda, mogło być między nami lepiej, gdyż teściowa jakaś wredna nie była. Ja też nie byłam zołza, ale " wiedziałam lepiej " Zapraszaj na ten obiad, choćbyś miała usłyszeć - nie. Najważniejsze, abyś Ty się czuła w porządku. Ja mam nadzieję, że to , czego nauczyłam się, będąc synową, zaprocentuje, gdy będę teściową. Ale już teraz ważne jest to, że szanuję mojego syna. Uznałabym za swoją porażkę, gdybym uważała, że beze mnie zginie i nie da sobie rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ivvela-brat nadal sie nie przełamał-ma też swoje mieszkanko,ale jest sam,bo nie trafił na kobietę,którą mama by zaakceptowała,a z mieszkanka korzysta cała jego rodzinka-a jest liczna i on nawet nie ma prawa pisnąć.Nawet pranie u niego robią,bo...oszczędzają u siebie:))Super,co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jester
Panie i panowie. Niektórzy mają pretensje do autorki, że taka wredna synowa, która chce biedną matkę zostawić samą, bez opieki. Każdy mądry rodzic w pewnym momencie usuwa się na inne miejsce w życiu, trochę z boku. Miejsce którego nikt nie może odebrać, które jest ważne, ale już nie pierwsze, nie najważniejsze. To najważniejsze miejsce zajmuje mąż/żona/partner. A zamieszkanie razem jest wyraźnym znakiem "teraz ty jesteś dla mnie najważniejsza, z tobą wiążę przyszłość". Nikt nie mówi o pozbawieniu opieki, kontaktu. Można przecież regularnie zaglądać, dzwonić, interesować się. Przecież nie mówimy tu o całkowitym odcięciu kontaktu, tylko o pewnym przewartościowaniu, które jest naturalne (jeżeli to rzeczywiście "ten/ta"). Przecież to nie jest 90-letnia staruszka zniszczona chorobami, tylko kobieta mogąca normalnie funkcjonować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maggietka
przeczytałam uff - tak właśnie chcę zrobic, chcę ją zaprosić, mimo tego, że ona mnie nie zaprasza, chce być w porządku, jeśli jednak znowu odmówi, więcej tego nie zrobię... nie będę się przecież wiecznie narzucać.. mam też na uwadze mojego narzeczonego, chciałabym, żeby jednak nie musiał ograniczać kontaktów, żebyśmy żyli wszyscy w zgodzie, on nie jest typem maminsynka, jest w porządku wobec mnie cały czas, nie zwraca uwagi na jej uszczypliwe uwagi i krótko ucina krytykę na mój temat (podobno - mnie przy tym nigdy nie ma, tak mówi mój przyszły teść, który jest mi bardzo przychylny).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaania
Do autorki topiku----wiesz mialam podobny problem jak Ty.Tez z poczatku byl na nie i caly czas mowil poczekajmy w koncu powiedzialam,ze albo ja albo koniec,bo mielismy bardzo nieprzyjemna sytuacje nie mielismy gdzie sie spotykac poza tym jakis czas juz bylizmy razem.Wybral mnie.Matka histeryzowala,plakala,wyrzekla sie jego, powiedziala ,ze juz nie jest jej synem,mialam wiele nieprzyjemnosci ze strony jego rodziny. I wlasnie co z tego , ze zamieszkal ze mna jak matka nadal zawsze jest wazniejsza ode mnie!Teraz przed zamieszkaniem powaznie bym sie zastanowila i przyjrzala sie jego zachowaniu i co go hamuje przed zamieszkaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeczytałam uff..
Maggietko, a więc pewnie tak jest i teść mówi prawdę. I pewno nie jest to kwestia szczęścia, tylko tego, że jesteś normalną, miłą osobą. Może kiedyś, jak będziesz jeszcze chciała, spytaj przy okazji teścia, czemu teściowa nie chce przyjąc zaproszenia. Jeśli ufasz Mu na tyle, że wiesz, że żadnej afery z tego nie będzie. Jeśli nie, no cóż , nic na siłę.Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×