Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Rozwodówka

ROZWÓD nie boli..........

Polecane posty

Gość Rozwodówka

nie bójcie się dziewczyny składać pozwu o rozwód, jeżeli jest wam źle i się nie układa. Oczywiście, że czas może wszystko zmienić może być lepiej, ale ile można czekać? Ja czekałam 8 lat na poprawę. W międzyczasie urodziłam dziecko i myślałam, że wspólne wychowywanie zbliży nas ponownie do siebie. Niestety było z dnia na dzień coraz gorzej. W końcu powiedziałam mu DOŚĆ! i złożyłam pozew o rozwód. Nie, dlatego by się uwolnić od męża tylko, dlatego byśmy mieli możliwość ułożenia sobie życia ponownie. Teraz wychowuję dziecko sama, ale nie narzekam:) Jest któraś tutaj w podobnej sytuacji do mnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
nie ma rozwódek na kafe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gratuluję-
zdecydowania.. wiele kobiet tylko mysli o rozwodzie ale kiedy ma przyjśc co do czego to panikują i zostają w związku bez przyszłości. nie jestem jeszcze mężatką. ale mam nadzieję ze za kilka lat wybiore własciwego mężczyznę i rozwód nie będzie potrzebny. żczę wiele dobrego na "nowej, mam nadzieje lepszej drodze życia" ale ciekawi mnie jak załatwiliscie sprawę z wychowywaniem dziecka? były o to awantury ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
Agnieszka to jest właśnie problem wielu kobiet. Ja też to przechodziłam. Chcąc nie chcą 8 lat małżeństwa mam za sobą. Zdecydowałam się, bo nie mam zamiaru właśnie"męczyć" się w czymś, co nie ma przyszłości. O dziecko nie było awantur. On zgodził się na to by była na stałe u mnie. Oczywiście wizyty ma jak to ojciec:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
ferry jak najbardziej tak! Mężczyzna też człowiek i uczucia ma, więc jak źle się czuję w związku z kobietą nie ma co czekać:) Oczywiście jakiś czas na przemyślenia powinien być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech, ja nie rozumiem, po co ludzie tak się męczą? Dla mnie to jakoś niepojęte... I jeszcze te argumenty o dobru dziecka :O Rozwodówka, a ty dlaczego tyle czekałaś na rozwód?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zastanawiająca się
Moja teściowa była w podobnej sytuacji do Ciebie. Nie wiem jak było u Ciebie, ale tutaj mój teść w pewnym momencie się niejako zatrzymał" w rozwoju" rodziny i zaczął się oddalac. Teściowie pobrali się wcześnie. Teściowa ( z resztą super babka) jest 3 lata starsza od teścia. Po roku małżeństwa, kiedy teściowa miała 26 lat, a teść 23, urodził się ich syn-mój mąż, nastepnie po trzech latach kolejny syn. To co w ich historii jest najdziwniejsze i najbardziej zastanawiające to fakt, że im było im ciężej, tym teść bardziej stawał na wysokości zadania, a im poprawiał się ich byt, a chłopcy rośli, tym teść coraz bardziej "nie nadążał". Na początku mieszkali w fatalnych warunkach, w domu bez ciepłej wody, bez łazienki, z piecami..., niestety ale tak mieszkali ludzie w miastach (mieszkali w dość sporym mieście). Teściowa i teść byli młodzi, zarabali niewiele, z resztą to okres największego kryzysu (teściowie pobrali się w 1978 roku). Mama mojego męża po jakimś czasie podjęła pracę w banku, z resztą pracuje w nim nadal, a teść im ona bardziej się starała, tym on mniej z siebie dawał, zaczął chodzić na balangi z kumplami, popijać. Cała sprawa poszła w pewnym momencie o sprawy majątkowe, kiedy z pieniędzy zarionych przez teściową (również na wyjazdach), teść rozpoczął budowe domu i przepisał to na swoich rodziców.... Teściowie rozwiedli się 15 lat temu. Początki z tego co opowiada mąż były bardzo trudne (szczególnie finanse), tym bardziej, że teściowa postanowiła stanąć na nogi i kupić mieszkanie. Udało się. Wychowała dwu wspaniałych mężczyzn. Obecnie wiedzie się jej bardzo dobrze, choć sama mówi, że wtedy gdy najbardziej potrzebowała to nie miała takich szans jak obecnie. Teść nie interesuje się swoimi synami. Trudno nazwać go ojcem, choć jako ojciec maluchów podobno dobrze się sprawdzał. Potrafił jakiś czas temu zapytać męża (jeszcze wówczas mojego chłopaka), kiedy wreszcie kończy studia i zaczyna pracować, bo jemu nie chce się płacić alimentów juz.... Mój mąż pzrełamał się i zaprosił swojego ojca na nasz ślub... nie pzryjechał, bo podobno nie miał odpowiedniego garnituru......Cóź, nie jest to facet, który może być dziadkiem naszych dzieci, ale to jedynie jego wybór.., jego strata. Podziwiam moją teściową, że sobie wspaniale poradziła i że była na tyle silna, by nie trwać w beznadziejnym związku... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
ferry On chciał czasu na pozbieranie myśli. Papiery rozwodowe czekały do podpisania, ale on wszystko zwlekał. W końcu po długiej rozmowie przyznał mi rację i zdecydował się na podpisanie. Poza tym załatwianie formalności też nie jest takie hop-siup. Dobro dziecka? Wiadomo, że lepiej by się czuło w pełnej rodzinie, ale w pełnej szczęśliwej. Właśnie taka męczarnia w związku może być gorsza dla psychiki dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozwodówka, zgadzam się w 100%, dziecko widzi i czuje, nawet takie malutkie, a głupi dorośli tłumaczą sobie, że ono jest za małe, żeby cokolwiek pojąć... a potem i tak się to na nim odbija i dziecka ma zawsze najbardziej szkoda (sama jestem takim dzieckiem, ale moi rodzice się nie rozwiedli).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
Dokładnie u mnie było podobnie. Za mąż wychodziłam w wieku 23 lat ( z tym, że okres zaręczył trwał prawie 2 lata) Znaliśmy się dość długo. Było wspaniale. Każdy dzień spędzony z nim był cudowny. Oczywiście przyszedł ślub. Po ślubie jeszcze 3 lata było dobrze. Wspólne wspieranie się, rozmowy, ciepło, miłość. Później coś się popsuło. Tak nagle. Coraz rzadziej ze sobą rozmawialiśmy częściej milczeliśmy i załatwialiśmy wszystko po przez awanturę. Zaszłam w ciąże. Urodziłam. I myślałam, że dziecko wszystko zmieni, że początki naszego małżeństwa powrócą, że kryzys się skończy, że będzie lepiej. A tutaj było gorzej. Im dziecko starsze tym On bardziej się cofał. Nie było już nawet awantur. Po prostu milczenie. W pewnym momencie jak moja Ala skończyła 3 lata nie wytrzymałam. Miałam dość tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
Chciałam oszczędzić dziecku tego cierpienia. Żłuję tylko, żę nie zrobiłam tego wcześnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POPIERAM ROZWÓD NIE BOLI
ja jestem po rozwodzie 6 lat i bardzo sie bałam ale teraz wiem że warto było mam córke 13 letnia i daje sobie swietnie rady A znajoma twierdziła ze kobieta z małym dzieckiem nie poradzi sobie sama Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
ferry dokładnie. Wielka miłość trwająca przecież nie jeden dzień nie dwa a lata i taki paskudny koniec:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
Pewnie, że jest możliwe.. Ja jestem 1,5 roku po rozwodzie moje dziecko ma 4,5 i jest nam jak najbardziej bardzo dobrze:) Jak trzeba rodzina pomoże, ale finansowo nie mam kłopotów, więc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mają prawo...1
dziecko nigdy nie bedzie lekarstwem na poprawe małżenstwa. jedynie rozmowa i czyny i chęć poprawy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy nie uważacie, że panuje dziwna presja otoczenia na to, że lepiej być razem, ale razem, bo: dziecko, pieniądze, kredyty, \"ona sobie nie poradzi\", \"on się zmieni\"? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zastanawiająca się
No właśnie, zastanawiam się, czy niekiedy nie jest tak,że niedojrzałość emocjonalna, czy też niedojrzałość do roli rodzica nie niszczy pozornie wspaniałego związku. Jeśli możesz to napisz proszę, czy wcześniej pzred ślubem rozmawialiście o dzieciach??, czy te rozmowy wciągały Was oboje?? Nie pytam ze wścibstwa... Mam 24 lata, mój mąż ma 27. Mój mąż miał obraz swojego niedojrzałego ojca, o którym stara się niewiele mówić. Poznałam tego faceta, niemniej on jest poprostu dziwny. Obecnie zachowuje się tak jakby był znajomym mojego męża nie ojcem...pomijam. Pytam o rozmowy o dzieciach, gdyż sami zaczynamy snuć jakieś plany. Niedawno rozpoczęłam pracę, więc chcielibyśmy jeszcze poczekać jakiś czas, ale zastanawiam się jak interpretować to, co mówi mój mąż. Widzę, że bardzo zwracają jego uwagę dzieci. Obecnie planujemy urządzenie nowego mieszkania, we wszystkich sprzętach zwraca uwagę na bezpieczeństwo dzieci, interesuje się opieka nad niemowlętami, pieluchami, wózkami... mam wrażenie, że zaczyna czuć "instynkt ojcowski"?? Z drugiej strony, On również jest zdania, że jeszcze można troszkę poczekać. Mam takie wrażenie, jakby jego świadomość trochę pzreczyła podświadomości, jednak chciałabym aby dziecko pojawiło się wówczas gdy oboje będziemy czuć się na to gotowi... Nie wiem już sama jak to jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie było podobnie, z tym, że bez dziecka. Rok przed ślubem i 3 po było dobrze, potem stopniowo coraz gorzej, po ok. dwóch latach prób ratownictwa małzeńskiego dałam sobie spokuj z tą walka, bo na nic się zdała teraz jestem sobie szczęśliwa z moim kochanym konkubentem i dobrze mi tak :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zastanawiająca się
Ferry, ja myślę, że to wszystko jest dość trudne. Myślę, że podejmując tak ważną decyzje jak decyzję o rozwodzie, każdy ma wątpliwości, czy napewno nic już sie nie da zrobić, dla uratowania związku... A co do innych ludzi, ludzie mają taką tendencję, by podtrzymywać to co jest, zreszta jest to bardzo racjonalne i nawet dotyczy np. pracy... Łatwe są sytuacje, gdy coś jest naprawdę fatalnego. Gdy praca jest wyzyskująca, bez perspektyw i płaca minimalna, to dość łatwo z niej zrezygnować, w porównaniu gdy, np. praca jest wyzyskiem, szef okropny, ale np. płaca dobra... Myślę, że podobnie jest ze związkiem. Jeśli partner jest tragiczny, popada w nałogi itd itd ., a druga strona nie jest jeszcze w stanie psychicznym, że nie potrafi się od tego uwolnić, to jest racjonalne-skończyć związek, ale gdy partner w sumie jest ok, dba o dom, nie pije, jest w porządku nie zdradza, a pomimo tego jest lód emocjonalny, to myślę, że decyzja o rozwodzie jest trudna, tym bardziej właśnie, że obserwatorzy powiedzieliby: jak to, taki dobry mąż....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mają prawo...1
wiesz lepiej poczekać z dzieckiem... ja czuje instynkt macierzynski mój narzeczoy chce miec dzieci... ale dziecko to nie tylko kochana istotka ale tez problemy placz ciągłe karmienie.. przewijanie.... nieraz nieprzespane noce...a tez jak widzi małe dzieci w wózkach to robi wielkie oczy:-)ale jak dziecko przyjdzie na swiat to dopiero zobaczy jakie to cieżkie....i rzeczywistosc moze bardzo odbiegac od marzeń. przychodzi frustracja itp...ale kiedy jest ten odpowiedni moment na dziecko...? moze kobieca intuicja podpowie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
presja otoczenia jest właśnie jednym z powodów, dla, których takie "nieudane" związki biegną kolejne lata. Ja nie poddałam się takiej presji ze strony teściów. Dla nich powinnam zostać w tym małżeństwie, bo Ala później będzie miała starganą psychikę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zastanawiająca, ja to wszystko wiem, przerabiałam na własnej skórze (tyle, że nie byliśmy małżeństwem). A teraz patrzę na małżeństwo mojego ex - horror i on o tym wie, ale siedzi w tym bagnie. Nawet miesiąc nie minął od jego ślubu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
mają prawo...1 przed narodzinami dziecka w moim przypadku nie było tak źle. Tzn. było, ale jeszcze jakoś się dogadywaliśmy przez awantury oczywiście:( Po narodzinach dziecka stał się nie obecny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zastanawiająca się
Mają prawo...1. Bardzo rozsądnie piszesz:) Jeśli mozesz, to napisz w jakim jesteście wieku. Decyzja o dziecku jest trudna, gdyż łatwiej sobie powiedzieć, że trzeba poczekać, niż podjąć wyzwanie... Z drugiej strony płacze, przewijanie i karmienie nas nie minie... z resztą, czy dobrze byłoby gdyby nas minęło??? chyba nie:). Z drugeij strony myślę, że dobrze jest też myśleć o przyszłości tej dalszej, o tym, że gdy dzieci podrosną, a samemu jeszcze jest się dość młodym, to można jeszcze okryć inne odcienie życia, te które znikają chyba, w momencie, gdy prawie do 40-stki jest się w pieluchach... Ale cóż... życie to sztuka wyboru....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mają prawo...1
najgorsze to wychowywac dziecko w zwiazku które "udaje udaną rodzinę" dzieci są nieraz mądrzejsze niż dorosli i widzą wiecej niż my. i lepiej jest wychowywac dziecko osobno w poczuciu szczerości niz w by miało się wychowywac wq pseudo rodzinie, gdzie rodzice nie rozmawiają ze sobą lub kłóca a dziecko to niepotrzebny dodatek. własnie wtedy dajemy dziecku obraz nieudanej rodziny i on moze ten obraz powielac bo rodzice nie dali mu odpowiedniego przykładu:-(. a po rozwodzie nawet łatwiej wychowac bo nie mydli się dziecku oczu ze wszystko jest ok. a po rozwodzie pokazujemy maluchowi ze rodzice maja prawo do szcescia nawet osobno, uczymy ze nie mozna udawać...oszukiwać.. tylko byc szczerym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zastanawiająca się
Do Rozwodówka..., a jeśli mogę zapytać, czy czułaś to, że Twój mąż pragnął dziecka?? Czy też np. był zdania, że no w pewnym momencie jest czas na dziecko (czyli kierowały nim normy społeczne)??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez jestem po rozwodzie
i jest mi z tym dobrze. Decyzje podjelam 3-4 lata po slubie...znalismy sie wczesniej 3 lata, tzn chodzilismy ze soba... mieszkalismy... mimo tego byly problemy, ktorych glownie on nie chcial rozwiazywac... a ja mialam dosc takiego zycia... i odeszlam. Zlozylam pozew o rozwod i wszystko odbylo sie w ciagu ok. 15 minut, tzn cala rozprawa. Dzieci nie mamy, wiec bylo duzo latwiej... Nie widzialam sensu tkwienia w zwiazku z czlowiekiem, ktorego przestalam kochac i bylam z nim nieszczesliwa. Teraz on jest w nowym zwiazku, ja tez... Po co sie na sile unieszczesliwiac??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×