Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Przygnebiony

Jak odzyskać straconą miłość??

Polecane posty

Smutna.... Cos mi sie wydaje, ze nie chcialbym byc Twoim chlopakiem. Rozumiem, ze przezywasz rozterki, ze to przede wszystkim dla Ciebie jest trudne... Ale qrde nie chcialbym byc na jego miejscu :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przygnebiony
Wiesz... wszytko było dobrze do momentu kiedy jej nie odwiozłem do domu. Sprzeciwiała sie temu, zabraniała wsiąść mi do autobusu. Ale nie mogłem jej puścić samej zwłaszcza jak sie źle czula. Kupilem jej kartke na przeprosiny, wypisałem ja (nie dalem jej kwiatka bo jest zbyt normalny). Jak ja jej wreczalem to powiedzialem przepraszam, a ona mi tylko na to "do domu". jutro mam kolokwium, nie jestem w stanie sie uczyc. Zadzwonilem do niej zapytac sie co porabia pozniej, a ona mi odprala ze jedzie do innego. Do kolesia o ktorego bylem zazdrosny ;( Powiedziala to aby mnie zranic mocniej czy moze to być prawda?? Ja juz nie mam na nic ochoty ani sily. Mam wszystkiego serdecznie dosc...wszystko juz jest nic nie warte..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przygnebiony
dzwonila wtedy wieczorem, zapłakana i kłamała ze nic jej nie jest, ze nie placze ze wszystko dobrze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przygnebiony
a bo ja wiem?? Moze dlatego ze ciezko jej bylo sie rozstac, moze dlatego ze popelnila blad, moze dlatego ze kocha, nie wiem nie mam pojecia. Ale ze płakała to sama mi sie przyznała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przygnebiony
dobrze nie odezwe sie do niej do jutra do 19. mam nadzieje ze bede w stanie tyle wytrzymac. ale jutro o 19 mamy sie spotkac ze znajomymi. Rozmawiac z nia czy ignorowac, czy moze w ogole nie isc?? Prosze pomozcie mi. Zalezy mi na niej i jest Kobieta dla ktorej rzuciłbym sie w ogień jeśliby tylko o to poprosiła, siegnąłbym jej gwiazdke z nieba, aby rozświetlała jej cięzkie i smutne dni... Jest dla mnie bardzo ważną osobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zupełnie jak połamany ludzik... \"Ten pierwszy wskazał mu drogę, pokazał sposób Dał środki na to żeby mogli w końcu spotkać się kiedyś Mówił do niego często i spokojnie słuchał Wymagał tylko wierności i tylko jego kochał Ten drugi kochał życie chciał być szczęśliwszy niż lepszy Myślał o swym przyjacielu tylko gdy ponosił klęski Mówił do niego ze łzami płynącymi z oczu Prosił o spokój, by pokazał mu na kryzys sposób Ten pierwszy wciąż pomagał, wciąż ufał Wciąż dawał mu znaki i pomagał drogi szukać Ten drugi gdy tylko wyschły łzy robił wszystko by oszukać I dalej uciekał w swoje sny o chmurach Chciałby iść prosto w drugą stronę, prawdy nie szukał spokoju Lecz luzu i sławy, dziwnie działamy nie słysząc słów przyjaciół Mimo mocy rozumu nie umiemy pokonać strachu przed samotnością Dusi nas makrokosmos tracimy życia ostrość psuje nam go pozorna wolność Ten drugi dla blasku chwili stracił głowę, pierwszy mając szczęścia To związek w jedną stronę \"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przygnebiony
To co, jak bedzie szukała pocieszenia mam stac z boku??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przygnebiony... Moim zdaniem nie powinienes sluchac porad Smutnej.... Sorki Smutna, ale ty mu doradzasz, to co byłoby wygodne dla Ciebie w tej sytuacji. Zazwyczaj faceci mysla, ze kobieta bedzie wiedziala jak ON powinien sie zachowac. Istnieje jednak subtelna roznica miedzy tym, co kobieta mysli a co czuje. Myslenie: Tu smutna ma racje. Gdyby Twoja (Ex?) dziewczyna miala dokonac swiadomego wyboru, to wlasnie tak powinienes sie zachowywac. Byc dla niej wsparciem zawsze niech na Ciebie liczy. Jestes najlepszym dla niej wyborem. Uczucie: Samotna myli sie strasznie. Twoja (Ex?) dziewczyna bedzie czula, ze ja kochasz i juz zawsze bedziesz kochal. Bez wzgledu na to co ona zrobi. Jezeli kochasz ja prawdziwie, to wytrzymasz troche cierpienia i niepewnosci. Ona bedzie mogla sprawdzic z innym czego chce. Ty pojdziesz w odstawke, bo zawsze bedzie mogla do Ciebie wrocic. Chcesz czy nie, kobiety nie kieruja sie w zyciu swiadomymi wyborami tylko EMOCJAMI. Brutalna rzeczywistosc sprowadza je na ziemie dopiero gdy maja dom, rodzine, dzieci i MUSZA byc odpowiedzialne. Dla kobiety najwazniejsza jest MILOSC, a to jest uczucie a nie wybor!!! Nie idz na ta impreze! Nie dzwon ani dzis, ani jutro, ani pojutrze.... zadzwon dzien po tym jak wysle Ci sms!!! Potem, jezeli nie przeprosi i nie wroci na calego, zadzwon dwa dni po kolejnym sms... i tak dalej. Pamietaj, to jest gra. Kto pierwszy okaze slabosc, ten przegrywa. Ja przegralem - ale, niestety, nie zawsze da sie wygrac :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przygnebiony
W sumie to sa koledzy z mojej starej klasy, ale ze zawsze trzymalismy sie blisko z moją EX wiec ja tez znaja i zostalismy oboje zaproszeni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktośka...
ona_nieznajoma smutas od wczoraj.... Postanowiłam, że z własnej inicjatywy sama nie będę szukać kontaktu z nim. Wczoraj skakał dookoła mnie, widocznie zauważył że czegoś nie kontroluje i być może bał się iż stracił w moich oczach. Miał w planach jakiś wyjazd popołudiowy, w normalnych okolicznościach dopytywałabym się o co chodzi i gdzie jedzie. Tym razem milczałam, wyszłam z wydziału z resztą ludzi, on tylko zapytał czy jadę z nim, odmówiłam, wiedziałam że muszę i wróciłam do akademika. Z jego najlepszym kumplem wybraliśmy się do chorej koleżanki, nie zabrałam telefonu, gdy zjawiłam się w swoim pokoju komórka wciąż dzwoniła, "mój przyszły mąż" dość zmieszanym głosem zapytał gdzie się podziewam i czy między nami wszystko w porządku. Chcał mnie odwiedzić, jedak stwierdziłam że mam inne plany i jadę odebrać zakup z allegro. Biegł za mną jak głupi na przystanek i w rezultacie pojechaliśmy razem. Rozmawialiśmy na temat wieczoru, w pewnym momencie dowiedziałam się, żę on chyba jednak nie ma ochoty iść bawić się, więc bardzo spokojnym głosem oświadczyłam żę ja na 100% pójdę. Chyba pierwszy raz od bardzo dawna nie wystrzeliłam z czymś w rodzaju, ok to ja też nie idę, bądź chodź proszę. Później, już w akademiku kilkakrotnie upewniał się o której wychodzę, aż w końcu powiedział że też pójdzie. Resztę już znacie... Co do dnia dzisiejszego, również milczę, to on kontaktuje się ze mną, wieczorem wychodzimy, szkoda tylo że nie jesteśmy parą :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktośka...
Myślę podobnie jak Czarodziej, dla mnie jest to w tym momencie wojna o moje być albo nie być. Jestem trochę w innej sytuacji niż Wy, ja ze swoim "przyszłym mężem " nigdy nie byliśmy w związku ze sobą, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, pomimo tej przyjaźni nauczyłam się że nie mogę mówić wszystkiego co czuję, myślę i co planuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktośka...
smutas od wczoraj.... My z moim "przyszłym..." chodzimy do łóżka, tzn chodziliśmy, tylko druga strona nie wie jeszcze o tym... Nie mam nic do stracenia, nie pozwolę żeby było tak nijak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktośka...
smutas od wczoraj.... Jak dla mnie chodzi o to kto silniejszy psychicznie, wiem sama po sobie że wolę towarzystwo o twardych zasadach, wolę ludzi którzy wiedzą czego chcą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ktoska... Smutna... W moim sposobie myslenia jest jednak pewien haczyk! Probowanie swich sil ma sens tylko wtedy, gdy jestescie silniejsi :-) Smutna, moim zdaniem Przygnebiony nie powinien isc na ta wspolna impreze. Musialby byc ZAJEBISCIE silny zeby dobrze i swobodnie bawic sie w towarzystwie kobiety, ktora tak bardzo kocha. Ty, jako kobieta, wiesz doskonale, jak latwo bedzie jej go rozgrysc. Od razu wyczuje, ze ukradkiem na nia patrzy, ze zwraca uwage z kim ona tanczy, rozmawia, do kogo sie usmiecha. On nic moze do niej nie powiedziec, nie zblizyc sie na mniej niz 5 metrow, a ona i tak bedzie wiedziala, ze moze go miec na kazde skinienie.... Przygnebiony imprezuj, chodz na silownie, basen, boisko. rob jak najwiecej. Ale to niech Twoja Ex na Ciebie wpadnie (na Twoim terenie i Twoich warunkach). Ja przez miesiac (a bylo to 2 miesiace temu) mialem taka zajawke, ze chodzilem pod jej blok, w miejsca gdzie moglem ją zobaczyc... ale zawsze staralem sie, zeby przypadkiem ona mnie nie zobaczyla. Okazywalem straszna slabosc, ale tylko przed soba :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przygnebiony
Jeśli żadna strona sie nie złamie to nie ma o czym mówić bo nic nie powstanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona_nieznajoma
ktośka a rozmawialiście o Was? Kiedykolwiek? Jaki on ma stosunek do Ciebie, do zwiazku z Toba?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona_nieznajoma
Smutas od wczoraj moim zdaniem nie ma sensu ciagnąć Twojego zwiazku dalej z obecnym partnerem, ranisz jego i siebie. Skoro Twoje serce nalezy do innego to po co ranic drugą osobe. Wiem ze nie chcialas go zranic, ale teraz jesli juz wynikla taka sytuacja. Pomyśl czy Ty bys chciala być w jego sytuacji? Swoja drogo zazdroszcze Ci tak wielkiego uczucia do Przyjaciela, wiem ze to uczucie przynosi Ci wiele cierpienia ale mysle ze wszystko dobrze sie ulozy, zycze Ci tego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona_nieznajoma
Tez uważam ze Przygnebiony nie powinien isc na ta impreze. Nie powinien spotykac sie z byłą. Uwazam ze sam powinienes zakonczyc ten zwiazek, nie okazywac byłej slabosci, nie pokazywac ze o niej myslisz, ze jestes zawsze, ze jestes jak jej jest smutno, ze jestes jej pocieszycielem, przytulanka. Wiem, ze to ciezkie. Lepiej bedzie jesli sama zateskni (jesli zateskni) jesli sama zrozumie, że jej brakuje Ciebie. Ale nie daj sie wykorzystywac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Samotna... Nie sadze, ze powinnas zrywac i mowic wszystko swojemu chlopakowi. Jestes wobec niego nieuczciwa, to fakt. Ale dlaczego wydaje mi sie, ze to wlasnie z nim bedziesz jeszcze szczesliwa??? Przygnebiony... Nie chodzi o to, zeby sie nie zlamac. Gdyby tak na to patrzec, to zeczywiscie jezeli nikt nie zrobi pierwszego kroku, to nigdy sie do siebie nie zblizycie. Daje Ci 100% gwarancji, ze jak bardzo twardy bys nie byl, to i tak dasz jej jeszcze odczuc ze Ci na niej zalezy. Odezwiesz sie do niej na bank. Nie rob tego jednak teraz. Nie pros sie. Po prostu taka metoda jest najskuteczniejsza!!! To trudne do zrozumienia i jeszcze trudniejsze do wykonania, ale jezeli w ogole mozesz ja odzyskac, to wlasnie NIE PROBUJAC tego zrobic. Postaraj sie za to pokazac ze jestes wartosciowym facetem. Na czym jej w Tobie zalezalo? Kobiety zawsze chca w nas cos zmienic, a my zawsze stawiamy opor. Zmien to teraz. Zobaczysz jak satysfakcjonuja i kuszaca jest mysl, ze nawet jezeli GLUPIA sie nie opamieta, to zobaczy co stracila i bedzie zalowac!!! Pozdrawiam Cie i Was wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plangton
ciesze sie ze nareszcie zaczynasz roumiec ze to ten i tylko ten przeczytalam co napisalas, mam nadzeje ze w najblizszych dniach powiecie sobie to co juz dawno trzeba bylo powiedziec! i tzymam kciuki zeby jego uczucia w stosunku do ciebie byly takie same. nie rozkochuj tego obecnego chlopaka za bardzo w sobie,zeby go potem za bardzo nie zranic....mezczyzni sa slabsi psychicznie. .......pozatym i tak go zostawisz.....uwierz w moje slowa gdyby bylo to cos powarznego to zapomniala bys juz dawno o tym z londynu pozdrawiam wszyskich.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plangton
no i jutro znow was odwiedze...... pozd smutasie od wczoraj...mysle ze mnie jeszcze pamietasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cos wam powiem
jestem od 8 lat zona czlowieka...ktorego nie kocham, nigdy nie kochalam....kochalam kogos innego..ale on mnie nie chcal...chyba... Jezeli nie "zaiskrzy" od razu, na poczatku...no coz raczej sie tego nie wychoduje, to nie takie proste...Owszem jest jest przyjazn, wiernosc , wzajemne wsparcie...ale nie ma milosci z mojej strony... Maz zdobyl mnie swoja dobrocia, poswieceniem miloscia bezwarunkowa..czuje sie wrecz osaczona....najlepsze jest to, ze jestesmy naprawde udanym malzenstwem! Maz wie o moich uczuciach...a raczej ich braku...stara sie chlopisko jak moze...Tylko to nic nie da, tak juz to jest. Krotko mowiac nie jestem szczesliwa!!!!I nigdy w tym zwiazku nie bylam....Po prostu DO MILOSCI NIE DA SIE NIKOGO ZMUSIC!... Odejs tez nie moge...od jakiegos czasu moj maz jest bardzo chory...i nie ma pewnosci...czy nasze dzieci nie straca taty... pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Serce na rozdrozu
Ale sie wzruszylam Waszymi postami. Zaczne moze od tego ,ze wpadlam tu calkiem przypadkowo.Ostatnie 2 tygodnie spedzilam na topiku Ciaza, macierzynstwo i wychowywanie dzieci, poniewaz z mezem staramy sie o dziecko ale ze kolejny raz nie wyszlo postanowilam sobie psychicznie odpoczac i zajrzec do innych spraw.I wlasnie tak sobie mysle czym jest milosc i co jest w zyciu wazne. Ja jestem mezatka 7 lat i juz sama nie wiem czy w naszym zwiazku jest jescze milosc.Wiem , ze maz mnie kocha , dba o mnie stara sie zeby bylo dobrze , ale nie umie mi dac tego co jest chyba najwazniejsze.Ja jestem osoba wazliwa i kochliwa i tak bardzo potrzebuje tej iskry namietnosci , flirtu (oczywiscie z moim mezem) i spontanicznosci.CZy go kocham?, pewnie tak ale nie przezywam tej szalonej milosci takiej naiwnej romantycznej. Nigdy takiej miedzy nami nie bylo.Moze wynika to z tego ze nie bylismy dlugo para, wzielismy slub po 2 miesiacach naszej znajomosci.Boje sie ,ze przez to ze tak szybko sie zwiazalismy wezlem malzenskim spowodowalo ta sytuacje. Nigdy nie mielismy powodu zeby byc o siebie zazdrosni, nigdy siebie tak naprawde nie zdobywalismy. Poprostu zakochalismy sie i stierdzilismy ze perfekt do siebie pasujemy i podjelismy szybka decyzje o slubie. Nie wiem czy sa teraz jakies sposoby zeby rozbudzic namietnosc. Nie mieszkamy w Polsce i tu gdzie jestesmy nie ma polakow takze jestesmy na siebie skazani i ta swiadomosc ze jedno jest uzaleznione od drugiegoi powoduje taki komfort ze az dyskomfort. Po zatym on duzo pracuje wraca pozno i jest zmeczony wiec przez to nasze zycie seksualne legnie powoli w gruzach, pewnie stad wynika nasz problem z poczeciem dziecka. On teraz siedzi przed telewizorem bo sie relaksuje a ja na koputerze i tak jest codziennie.Zaczynamy zyc kolo siebie a nie z soba. On jest bardzo dobrym czlowiekiem, ale dla niego wazniejsze sa rzeczy materialne niz namietnosc.Jakbym mu powiedziala, ze jestem nieszczesliwa to by sie pewnie obrazil ,ze on ciezko zapierdziela zeby mnie uszczesliwic, zebym wszystko miala .A ja wydziwiam Nie wiem czy on w ten sposob pojmuje milosc czy mnie nie kocha tylko ponosi konsekwencje pochopnej decyzji.Nie wiem co mam o tym myslec.JA tak bardzo tesknie za szalona namietna miloscia. CZuje,ze moje zycie ucieka mi miedzy palcami i jak nie przezyje czegos szalonego, namietnego to sie wykoncze psychicznie. Poza tym on nie nalezy do faceta, ktory by mi prawil komplementy,robil jakies niespodzianki czyms zaskakiwal.Jest taki przewidywalny. JA nie chce prezentow, wielkich domow, samochodow tylko troche milosci.On jest strasznie opiekunczy i codziennie mowi, ze mnie kocha ale czasami jest taki egoistyczny nie patrzy na moje potrzeby.JA sie zawsze do jego potrzeb dostosuje. Wiem ze ciezko pracuje dlatego schodze mu z drogi pozwlam mu robic na co ma ochote. Prawie juz w ogole nie rozmawiamy a czesto ja ide pierwsza spac a on przychodzi pozniej jak ja juz spie. Czy to jest normalny zwiazek?CZy tak wyglada malzenstwo.CZy ta milosc sie wypalila a moze jej nigdy nie bylo?CZy mam tkwic w tym zwiazku, nie wyobrazam sobie zaczynac swojego zycia od nowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktośka...
ona_nieznajoma Nasz bliższa znajomość zaczęła się tuż po rozpadzie mojego dlugoletniego związku, jak później okazało się on też chciał o czymś zapomnieć. Wtedy jeszcze żadne z nas nie mieszkało w akademiku, codziennie po zajęciach odprowadzaliśmy się wzajemnie, flitrowaliśmy przez smsy, w mroźne, zimowe popołudnia popijaliśmy herbatę, wspólnie uczyliśmy się. Któregoś razu wypiliśmy za dużo piwa, pierwszy raz pocałowaliśmy się, został u mnie na noc, jednak do niczego nie doszło, spaliśmy grzecznie obok siebie, choć nasze głowy wypełnione były erotyzmami. Spędzaliśmy ze sobą co raz więcej czasu, gadając o głupotach, w końcu jednakstało się i poszliśmy ze sobą do łóżka, tyle że nie byliśmy już tacy święci. Moja pierwsza reakcja następnego dnia... nikomu nie powiemy o tym co się stało, on uważał podobnie. Było nam dobrze ze sobą, tak zupełnie bez zobowiązań. Po jakimś czasie chciałam to przerwać, uwolnić się, zaproponowałam rozwiązanie "układu", przestaliśmy wogóle ze sobą rozmawiać. On nie wytrzymał powiedział że dłużej tak być nie może, bo w końcu zbliżyliśmy się do siebie również na stopie przyjacielskiej i potrzebuje ze mną gadać tak jak dawniej. Wiele razy słyszałam że jestem najbliższą mu osobą, bratnią duszą i przyjacielem. Rozmawialiśmy o związku ze sobą, jednak zawsze według niego była jakaś przeszkoda na dzień dzisiaejszy. Mnie z każdym dniem zależało co raz bardziej, szukałam jakiegoś wyjścia z sytuacji, chciałam być dla niego niedostępna, chciałam żeby coś zrozumiał. Popełniałam jeden podstawowy bład, trzymałam go w niepewności i zaraz po tym wpadałam w jego ramiona, mówiąc że przecież on jest dla mnie najważniejszy. Udawałam nawet że się z kimś spotykam, kiedyś wróciłam z imprezy z kolegą za rękę, wywołując swoim zachowaniem ogromny skandal. Oczywiście następnego dnia wyznałam jak na spowiedzi że to tylko prowokacja z mojej strony i gra na jego uczuciach. Nigdy w żadnym postanowieniu nie mogłam wytrwać do końca, nie rozumiałam o co tak naprawdę chodzi i kiedy przestać. Doczekałam się z jego strony słow, "prawie cię kocham", następnie "kocham", kilku prób uchwycenia mojej dłoni, jednak za każdym razem bałam się że za kilka chwil mnie ości więc nigdy nie pozwoliłam poprowadzić się za rękę. Wiele razy słyszałam zdania typu że kiedyś będziemy rodziną i będziemy się jeszcze śmiać z tego co jest teraz. Spimy ze sobą nadal, jesteśmy przyjaciółmi, jednak coś się zmieniło... Niedawno cała ta sytuacja przerosła mnie, dopadła mnie depresja czy coś takiego, on patrzył na moje cierpienie, wiedział że to z jego powodu. Nigdy nie byłam tak rozbita, jego zachowanie raniło mnie dogłębnie. Patrzył jak się pogrążąm, powiedział że nie potrafi pomóc i nigdy kochał nie będzie dlatego że jestem słaba psychicznie. Poczułam się jakby wbił mi nóż w serce. Mówił o mnie "przyjaciólko" a w momencie gdy naprawdę potrzebowałam go odwrócił się ode mnie. Zawsze to ja mu pomagałam, jak złamał nogę, wyręczałam w czym się dało, wszystkim zajęłam się, jak miał doła rozmawiałam, tłumaczyłam, słuchałam... Teraz ze mną już raczej ok, a jeśli nawet nie do końca to nie daje po sobie tego poznać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona_nieznajoma
ktośka ciezka ta Twoja sytuacja, niby jest fajnie ale nie do konca. On powinien sie zdeklarowac, wybrac czego chce, a nie mowic "chyba kocham". Mam nadzieje ze teraz wytrwasz w swoich postanowieniach i nie zlamiesz sie. A czy on umowil sie z jakąkolwiek inna kobieta od kiedy trwa wasza znajomosc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktośka...
ona_nieznajoma Dzięki za ciepłe słowa :) Nie, nigdy się z nikim nie umawiał, pamiętam raz poszedł pomóc jakiejś znajomej odnieść bagaże na dworze, ale odrazu mi o tym powiedział, to było jakoś niedługo po moim wyskoku mającym na celu prowokację. Poza tym zawsze mówi mi z kim rozmawiał nawet jak się nie widzieliśmy i o czym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktośka...
Serce na rozdrozu Nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale może szczera rozmowa z mężem zmieniłaby coś, może on nie zna Twoich oczekiwań. Takie jest moje zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×