Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Monika która unika

OSOBOWOŚĆ UNIKAJĄCA... jak przełamać lęk...? help

Polecane posty

Gość danko
witam serdecznie musiecie zaczac troch innaczej patrzec na ten swiat ze kazdy inny czlowiek zyje dla siebi i nikogo nieobchodzi co sie z wami dzieje musicie bardzo chciec sie zmienic to od was zalezy sa tez dobre leki przeciwlekowe i poprawiajace samopoczucie ja je biore i czuje sie swietnie takze leki pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DR.LIFELESS
Cóż... Dobre psychotropy nigdy nie są złe. Ja raczę się obecnie paroksetyną(Sertralina nie zdała egzaminu) i po 1.5 miesiąca odczuwam poprawę wychwytu zwrotnego i lekki chillout. Co najwazniejsze moje libido całkowicie osłabło i nie muszę dwa razy w tygodniu ściągać spodni, dokonując samogwałtu pod porno BDSM, z użyciem kremu NIVEA. Jestem pruderyjną, mizantropijną unikającą ludzkiego robactwa bestią.Nienawidzę was wszystkich. Kocham tylko mojego rottweilera Cronosa i mam zamiar uczynić mu tutaj na ziemi istny raj. By go wyżywić, wasze bachory posłużą za karme, jeśli przez swoją chorobę nie uda mi się zarobić odpowiedniej na ten cel kwoty. Socjofobia + Osobowość unikająca to straszna przypadłość, istny psychiczny rozpierdol, szczególnie w 21 wieku. Codzienna osobista 3 wojna umysłowa, ja kontra reszta świata. Lęże ujebany błotem w głębokim okopie i czekam na granaty rzucane przez homo sapiens 24h na dobę. Przyparty do gleby nasłuchuję odgłosu kroków batalionu wroga. Gdy jestem do tego zmuszony(np. desant powietrzny, ), zmieniam lokalizacje, ale staram się przemieszczać głównie nocą ,kiedy mnie nie widać. W dzień stosuję odpowiedni do otoczenia kamuflaż. Disposable hero - 24letni piechur śmierci Byłem ostatnio u psychiatry i ta pani przeprowadzała ze mną wywiad. Poczułem się niczym gwiazda rockowa. Zadawała wiele pytań, większość bardzo niewygodnych.Pytała o kontakty z narkotykami. Wymieniłem jej złożony zestaw substancji, z którymi eksperymentowałem. SKŁONNOŚĆ DO POPADANIA W UZALEŻNIENIA - zanotowała. Pytała o seks. Zdziwiła się, że nigdy nie miałem kontaktów intymnych z kobietami. - Nie brakuje tego Panu? - Wie Pani doktor...Seks jest...znaczy sie - musi być, jak narkotyki, a jak zdążyliśmy ustalić, przejawiam skłonność do uzależnień, na cholere mi następne. -........................... Została mi zaproponowana psychoterapia grupowa, aczkolwiek ze względu na drugi człon nazwy, podziekowałem serdecznie i poprosiłem o przepisanie jakiegos suplementu diety, a najlepiej zestawu obiadowego najsmaczniejszych benzodiazepinek z jej lekarskiego menu...Zbyła mnie fluwoksetyną...Głupia suka!!! Wyłożyłem przeto lage na wszelkiej maści psychologów/chiatrów/terapeutów i reszte tej kasy chorych żądnej swołoszy. W naturze musi istnieć równowaga. Isnieje energia twórcza i destrukcjna. Ja i mi podobni osobnicy stanowimy wiązkę tej drugiej i zamiast taplać się w fałszywym poczuciu winy i na siłę zmieniać ten stan, popadajac w marazm, powinniśmy odczuwać dumę z tego że jesteśmy tą przeciwwagą. Nie wszystko musi być czarno białe, nie każdy musi być wjebany w odgórnie narzucany ze wszechstron schemat społeczny. Po przeczytaniu setek pozycji z literatury fachowej, przejrzeniu szeregu for internetowych i podjęciu wielu prób zmiany swojej osobowości, podejścia do życia i stosunku otaczających mnie ludzi, wysnułem prosty wniosek. - NO FUCKIN WAY!!! "Jestem jaki jestem i dobrze mi z tym, nie chce mi sie patrzeć na ten cały wasz syf" Ja już odkryłem clue swojej egzystencji.Zero dopasowywania się. Zero odpowiedzialności. Zero kompromisów. Recepta: Dobre benzo, hobby, literatura okultystyczna, muzykoterapia, czasami lufa dobrego zielska i wielkie, wielgachne FUCK OFF dla wszystkich!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gryzak
Czekam nadal w kolejce na psychoterapię grupową i ponawiam pytanie: czy ktoś miał do czynienia z taka formą leczenia? Podzielicie się wrażeniami? Jak tam jest i czy to pomaga? Z tego, co tu pisaliście do tej pory, wygląda że jest to krok w dobrą stronę. U mnie póki co raz bywa lepiej, raz gorzej. Staram się stosować do zasad odnośnie odżywiania, ruchu itd., o których było pisane powyżej. Trochę pomagają, ale jak jest zjazd emocjonalny, to rzucam wszystko w ch...;( i się totalnie rozkładam. Potem się podnoszę i dalej próbuję. Przy okazji dzięki Wam za to, że tu jesteście! Piszcie co u was i jak sobie radzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pramolna
witam wszystkich strudzonych Choć odczuwam podobne rozterki co wy na co dzień choć w mniejszym nasileniu od prawie roku czasu powiem, że udaje mi się funkcjonować już całkiem normalnie. Gdybym mógł coś poradzić wszystkim osobom - to na pewno chce wam powiedzieć, że to przede wszystkim kwestia NASTAWIENIA! Czyt. po necie wiele objawów chor. psych. można dopasować sobie WSZYSTKIE objawy!! a wtedy to już załamka totalna. Szukamy bo człowiek boi się tego co nieznane, wielu chce walczyć ale nie wie z czym, dlatego szuka a po długich poszukiwaniach dla własnej wygody dopasowuje sobie jakąś chorobę i utożsamia się z nią! Błąd. To od czego musisz zacząć to PRZESTAĆ SIĘ CZUĆ CHORYM. Dopuki nie uwierzysz SAM, że wszystko jest normalnie nie zrobisz pierwszego kroku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie żywiący nadziei
Nie będę opisywał z detalami historii swojej walki z fobią społeczną, która to stopniowo przerodziła się w zaburzenie osobowości unikającej z kilku powodów: a) nie jestem forumowym ekshibicjonistą, b) nie potrafię mówić o sobie i swoich problemach, c) nie chce mi się tracić na to czasu. d) jest to niestety żałosne. Całość ujmę to w formie kilku konkretnych akapitów, zawierających kwintesencję moich doświadczeń i towarzyszących im refleksji. Nie roszczę sobie pretensji do posiadania prawdy absolutnej, bycia wyrocznią w kwestii FS/OU. Cała wypowiedź będzie nacechowana subiektywnie. To tyle celem wstępu. Przejdźmy do konkretów. Czy jest to uleczalne? Czy da się z tego wyjść? Z pewnością każdy czytający zamieszczone w tym miejscu wypowiedzi zadaje sobie notorycznie to pytanie. Moja wiedza empiryczna, podparta licznymi publikacjami naukowymi z zakresu psychologi klinicznej i psychiatrii nie pozwala mi na udzielenie odpowiedzi pozytywnej. Osobowość jest w ogromnej mierze cechą dziedziczną. To czy z natury jesteśmy odważni, pewni siebie, rządni wrażeń czy też nieśmiali, lękliwi i wycofani leży w budowie naszego układu nerwowego i jego wrażliwości na bodźce. Owszem możemy dokonać pewnych poprawek po matce naturze, jednakże muszą one nastąpić do momentu pełnego ukształtowania się osobowości, tj. do momentu kiedy nasz układ nerwowy uzyska dojrzałość (czyli średnio do uzyskania pełnoletności). Musimy się liczyć z tym, że będą to jedynie poprawki, które pozwolą nam na względnie przystosowanie do życia w społeczeństwie, nie zaś uczynią z nas dusze towarzystwa. W przypadku fobii społecznej i osobowości unikającej, która jest naturalną ewolucją tej pierwszej mamy do czynienia ze skrajną odmianą nieśmiałości. Nie łudźcie się moi mili, że za sprawą pigułek i psychoterapii, czy też dotknięcia magicznej różdżki czarodziejki uzdrowicielki staniecie się pewnymi siebie, ekstrawertycznymi personami. Nie ma takiej opcji, z miejsca Was zapewniam. Możecie co najwyżej stać się mniej zalęknionymi nieśmiałkami, służebnymi wobec bardziej pewnych siebie jednostek, które to bez skrupułów wykorzystają naszą nieśmiałość i brak pewności, czy to w pracy, czy to w towarzystwie. Ciężkie do przełknięcia, ale brutalnie szczere. Prawo ewolucji jest nieubłagane, przetrwają i potomstwo zostawią jednostki najsilniejsze. Szczytne idee humanizmu i chrześcijaństwa trafiły na bruk. Wybaczcie mój pesymizm, ale lata spędzone na nieskutecznych próbach walki z lękiem społecznym, przeplatane regularnymi epizodami depresji, ukształtowały we mnie takie a nie inne spojrzenie na rzeczywistość i postawę rezygnacji. Nikt nie może zarzucić mi bierności i słabości, bowiem próbowałem z tym walczyć. Szukałem pomocy u licznych terapeutów i psychiatrów, ale nie udało się. Reakcją na regularny kontakt z jakąkolwiek grupą społeczną (studia, praca, wolontariat) zawsze był potworny emocjonalny dyskomfort. Próbowałem z nim walczyć, zmuszać się do kontynuowania powziętych aktywności społecznych, jednakże mój organizm zawsze stanowczo odmawiał i fundował mi depresje kliniczną. Po zaleczeniu jej próbowałem na nowo, jednakże zawsze reakcja była taka sama. Owszem odnosiłem mniejsze i większe sukcesy towarzyskie, nawet udało mi się (co dla wielu tutaj na pewno wydaje się rzeczą nierealną) związać na pewien czas z płcią przeciwną, jednakże nas związek nie wytrzymał próby czasu, a koszty emocjonalne rozstania odczuwam do dzisiaj. Myślę, że jedynym dla mnie rozwiązaniem jest eskapizm. Nie potrafię już dłużej walczyć ze swoją naturą, gwałcić ją nieustannie zmuszając siebie i będąc zmuszany do ciągłych interakcji z ludźmi, do wychodzenia ze skorupy własnego pokoju, jedynego miejsca w którym jestem w stanie odnaleźć spokój. Nie namawiam nikogo do poddania się. Walczcie, dopóki macie na to siły, bawi Was to i widzicie w tym sens. Mnie już obietnica "normalnego" życia nie rusza. Oddam się rozkoszy życia pustelniczego, a jak naciski osób trzecich będą zbyt silne, pożegnam się z nim na rzecz niebytu. P.S. Bardzo jestem ciekaw, czy komuś z wypowiadających udało się wygrać batalię z własną osobowością i jak teraz wygląda jej/jego życie? Zachęcam zwycięzców do pochwalenia się sukcesami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dupka jelenia
ten doktor lifeless jest bardzo fajny, czuje sie jakbym sama siebie czytala, ale zamiast kremu nivea polecam margaryne lub maslo ja mam jeszcze taki problem (poza osobowoscia unikajaca) ze boje sie brac leki. Ale jak to przelamie to pewnie sertolina. Mam pytanie do dziewczyn ktore ja braly. Wiem ze pytanie jest glupie. Czy podobaly wam sie wasze oczy po tym leku? I w ogole jak sie zmienia twarz, na lepsze czy na gorsze? dziekuje za odpowiedz mimo glupoty zawartej w pytaniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jay z
witam mam ten sam problem, analizuje cokolwiek robie i brak mi pewnosci siebie , patrze a wszystko jakby z boku, oceniam siebie na tle innych, a przecierz to nie naturalne... bylem u psychiatry, lecze sie przeciwlekowo i pomaga, ale tylko bardzo wiele zrozumiec na tomiast czuje ze nie bede juz ta sama osoba co zwykle, dorastam wiem, ale jakby drastycznie szybko...NAJZABAWNIESZE JEST TYLKO TO ZE ROZPOZNAJE W OTOCZENIU LUDZI TAKICH JAK JA, ludzie o tym nie mowia ale czesto nadaja na tych samych falach albo poprostu maja jakis ukryty szacunek bo wiedza ze przechodza to samo. SWIAT JEST POWALONY bo nie kazdy poczół lęk i nie kazdy poczuje. Skoro wiec mi towazyszy zastanawiam sie jak go wykorzystac by z niego skorzystac bo jesli ma mi towarzyszyc do konca zycia to ja dziekuje :D czytalem o traumach, DDA, wychowanych przez DDA i naprawde rozumiem ze nasza przeszlosc ma na nas ogromny wplyw ale odbija sie dosyc sladowo. Ostatnio marze by pojsc na dobra impreze, walnac kilka drinow bawic sie ze znajomymi, ale pod wplywem jest sie spontanicznym, a ja przecierz wszystko kontroluje, strumienie mysli, te sprawy..... :D NIE WIEM JAK TO ZWIENCZYC ALE JEDEN POMYSL MI SIE SPODOBAŁ, CHETNIE POZNAM GRUPE LUDZI KTÓRA WYJDZIE RAZEM NA IMPREZE NAWALIC SIE WE WSPOLNYM GRONIE BO SKORO JESTESMY TACY SAMI TO BEDZIEMY CZUC SIE SWOBODNIE, D0DAM ZE PEWNIE JESTESMY NAPRAWDE WSPANIALYMI LUDZMI WIEC MOZE WARTO, PROSZE O WIADOMOSC NA ADRES damwyp@gmail.com POZDRAWIAM!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marcin30
Hej odświeżam temat. Nie będę się powtarzał, po prostu mam ten sam problem - osobowość unikająca. Jeżeli jest ktoś z Białegostoku lub okolic z podobnym problemem chętnie się spotkam . Razem raźniej;) Pozdrawiam mail: munioman@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika134
Proszę pomóżcie mi :( Mam kolegę z którym znam się już trzy lata na początku nasze relacje były jak najlepsze.Ale dużo się zmieniły trzy razy próbować zrezygnować z tej znajomości,oczywiście nie mówiąc w prost tylko wycofując się.Ta cała historia jest tak długa ,że zabrakło by mi pewnie strony,aby to opisać.Bardzo przede mną udaje widzę to dobrze ,udaje twardziela itp.Jak raz powiedziałam mu ,że widzę ,że coś ukrywa to jego odpowiedz była krótka:"będę sie musiał bardziej postarać ,aby coś ukryć"często słyszałam jak mówi ,że jestem dobra a On taki nie jest.Nic więcej nie tłumaczył.Ciągle mówił zagadkowo i krótko.Z jednej strony dawał mi na poczatku odczuć ,że mu na mnie zależy potrafił mnie przytulić nie raz do siebie trzymać mnie za rękę itp..Nic więcej.Dla niego to naprawdę był duży wyczyn.Ale kiedy zaczęłam dociekać co nim kieruję to właśnie wtedy zaczęły się schody... To było jakiś czas temu.Doszło jednak do tego ,że zaczął mnie coraz bardziej unikać,nie odpisuje na moje smsy , pytania.Potrafi nie reagować nawet kilka dni a potem ni z gruszki ni z pietruszki wyskakuje z wiadomością jak mu idzie praca itp..Na poczatku miałam trochę pretensji do niego i żalu,ze mnie lekceważy .Za dużo mu tez powiedziałam.Jednak zmieniłam się rozumiem ze jest osoba która unika bliskości i dystansuje się od innych,ale tylko tych którzy wywołuje w nim silne emocje a Ja własnie takie wywołuje ,czuję to.ograniczyliśmy swoje spotkania ,bo oboje pracujemy..Z jednej strony czuję ze mu zależy a z drugiej ze wolałby mnie nie znać.jeszcze 2 miesiące temu chciał się spotkać,ale nie wyszło :( Kiedyś powiedział,że z jednej strony bardzo się cieszy się ze mnie poznał ale z drugiej żałuje.Ja to wszystko rozumiem ,ponieważ jestem do niego podobna,ale mu tego nie mówię.Jesli powiem ,że go rozszyfrowałam,że wiem iż ma w sobie dużo lęków jak i ja to zerwie na amen.Nie okazuje słabości,bo to dla niego poniżające..kwestia wychowania... Jak powinnam zachować się przy takiej osobie ???Przestałam reagować na jego zachowanie,czyli na to ,że mi nie odpisuje na niektóre smsy,nie piszę już że mnie rani zachowując się tak ,po prostu nie chcę wzbudzać w nim silnego poczucia winy,nie chcę go ranić. Staram się pisać co u mnie itp.Jestem po prostu miła,ale On widzi w tym chyba jakiś podstęp... Co robić?? :(zerwać kontakt czy się nie odzywać do niego,ale z drugiej strony wiem ,że jest w nim tyle wstydu za to jak się zachowuje,że pomimo,iż chciałby się spotkać ,chciałby naprawić coś to nie potrafi ,przemilczy i nic nie zrobi .. Mam do was pytanie,Może miałby ktoś z Was czas i chęci ze mną porozmawiać przez telefon o tym wszystkim ?? Czuję ,że potrzebuję takiej rozmowy ,ponieważ jestem już bezsilna.nie wiem co robić :( podaję swój adres mailowy : kasiaq20@interia.pl Może ktoś się odezwie.Mam nadzieję. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ośmiornicaaa
Czy ktoś jeszcze tutaj zagląda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straceniec
Ja zaglądam... Niestety niniejszy temat dotyczy także mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ośmiornicaaa
Straceniec, napiszesz coś o sobie? Ja już byłam przekonana, że żyje mi się w miarę dobrze, ale nie da się ot tak raz na zawsze pokonać tych lęków i przerwać schematy wyuczonych latami zachowań... Moja osobowość unikająca wylazła ostatnio na wierzch, przy poznawaniu kogoś nowego. I... kompletnie się pogubiłam. Nie mam problemów z poznawaniem nowych ludzi, ale z utrzymaniem znajomości, zaprzyjaźnieniem się to i owszem. Trafiłam na kogoś wartościowego i ciężko mi sobie poradzić z tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straceniec
Nie wiem co o sobie napisać. Borykam się z tymi samymi problemami, co wszyscy powyżej. Obecnie, podobnie jak "Nie żywiący nadziei" nie łudzę się już nawet, że mój stan się poprawi. Zresztą kolega wyżej tak trafnie podsumował cały temat, że nie wiem nawet, co jeszcze można do tego dodać. Obecnie jestem w zasadzie na etapie akceptowania faktu, że jestem jednostką słabą. Ciężko się z tym pogodzić, ale niestety moja ekstremalna wrażliwość nie pozwala mi normalnie funkcjonować i cieszyć się życiem jak inni. Izoluję się od świata jak tylko mogę i sam nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Życie stało się dla mnie w zasadzie ciężarem i wieczną walką o akceptację otoczenia. Jeżeli dobrze zrozumiałem Ośmiornico, to masz w tym momencie szansę się z kimś związać. Niestety nie wiem w jaki sposób Ci pomóc. Sam w takich sytuacjach po prostu zawsze niszczyłem (świadomie i podświadomie) szansę na związek. Nie potrafię komuś zaufać na tyle, żeby dać się mu poznać, żeby zajrzał za mur, którym dawno temu się otoczyłem i zdał sobie sprawę z tego jakim słabeuszem i nieudacznikiem ma do czynienia. Mam nadzieję Ośmiornico, że Twoje poczucie wartości jest jednak większe niż moje i znajdziesz w sobie na tyle dużo siły, żeby pozwolić tej osobie się do Ciebie zbliżyć, do czego Cię szczerze zachęcam. Może przynajmniej do Ciebie los się uśmiechnie i poczujesz co to szczęście. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ośmiornicaaa
Ja mam to szczęście, że jestem w związku od wielu lat i mamy w planach ślub. Czasem boję się, że to znów popsuję, ale powtarzam sobie, że nie mogę, że jeśli znów zacznie mi odbijać i zacznę wątpić w tę miłość, to mam się ogarnąć. Momentami zastanawiam się jak nam się to udało, że jesteśmy sobie tak bliscy. A raczej jak on zniósł te pierwsze lata mojego testowania i poddawania go przeróżnym próbom. Bo było ciężko, ale warto było to przetrwać. Dzisiaj mam w nim taką stuprocentową akceptację, której my wszyscy unikający tak bardzo łakniemy. Pisałam wcześniej o przyjaźni. Tak dawno już nie tworzyłam takiej relacji, że dziś nie wiem jak to się robi. A jestem też już w takim wieku, nienastoletnim, że to raczej nie wypada tak dziwacznie się zachowywać przy drugiej dorosłej osobie. Ona szukała miłej koleżanki, a trafiła na taką porąbaną babę. Dałyśmy sobie szansę na kontynuowanie znajomości, ale ja nie wiem, czy dam radę. Za dużo krytyki usłyszałam na temat mojego zachowania, więcej niż czegokolwiek pozytywnego. Jestem zła, że tak bardzo nie pasuje jej mój charakter, że to niezadowolenie jest większe chyba od chęci poznania jaka naprawdę jestem. Straceniec, ja żyłam ze świadomością osobowości unikającej od dawna, ale starałam się o tym nie myśleć i pokonywać przeciwności. Nie da się pokonać ich raz na zawsze i niestety jesteśmy skazani na taką nieustanną walkę, dzień w dzień, już do końca. Więc gdy się poddasz, to raptem tracisz wszystko. Liczy się najdrobniejszy wysiłek i to systematyczny. Rozumiem jak to jest się poddać. Mam wrażenie, że gdy człowiek się naczyta takich wypowiedzi na forum i innych rzeczy w internecie na temat swojego problemu to robi się tylko jeszcze gorzej. Ja gdy żyłam właśnie tak walcząc, pokonując każdego dnia coś nowego to było ok. Gdy nagle dopadła mnie ta większa, trudniejsza sprawa z poznaniem nowej koleżanki, zaczytałam się w rzeczach o osobowości unikającej i... nie mogłam wstać z łóżka. Więc jeśli wziąłeś sobie tak bardzo do serca to co napisał Nie żywiący nadziei to... zgnijesz. Dobrze wiesz. Owszem, to prawda, że tego co zostało ukształtowane w nas, nie da już się diametralnie zmienić, ale ile przypadków w medycynie było takich, że dziecku nie dawano szans na chodzenie, a ono zostało sportowcem, itp. ? Ja uważam siebie za takiego fightera ;) Walczę z codziennością i niestety czasem upadam. Trzeba wyjść z takiego założenia, że mój każdy dzień będzie małą walką i wielkim zwycięstwem, bo inaczej to nic z tego nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straceniec
To nie jest tak, że nie walczyłem. W pewnym sensie ciągle walczę, bo sam fakt, że jeszcze ze sobą nie skończyłem jest dla mnie naprawdę dużym sukcesem. I też nie mam już nastu lat. Wiesz, trochę inaczej jest, jak ktoś widzi w tobie atrakcyjną dziewczynę, o którą warto walczyć, a co innego gdy jesteś szarym, spokojnym i skrajnie nieśmiałym chłopakiem, który dla przeciętnej dziewczyny oznacza co najwyżej stratę czasu. O tym ostatnim baaaaardzo boleśnie się ostatnio przekonałem. Ale mniejsza o to. Nie piszę tutaj po to, żeby się nad sobą użalać. Chyba bardziej po to, żeby pokazać innym z podobnymi problemami, że nie są jedynymi, dla których życie to męka. Nie zamierzam wrzucać w siebie żadnych pigułek, ani liczyć, że kilka spotkań z psychoterapeutą rozwiąże problem, który jest we mnie zakorzeniony prawdopodobnie od urodzenia. Jak do tej pory zauważyłem, jedynym sposobem radzenia sobie z OU jest totalne ignorowanie stanu, w którym obecnie trwam. Im mniej o tym myślę, im mniej zaprzątam sobie głowę walką z moją osobowością, tym lepiej. Jest to oczywiście rozwiązanie co najwyżej kompromisowe, ale obecnie nie jestem w stanie wymyślić nic innego, poza tym nie mam na to czasu. Staram się po prostu wrzucić na totalny luz... ;) Mam nadzieję, że był to wystarczająco optymistyczny akcent na zakończenie mojego wpisu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ośmiornicaaa
Zabrzmi banalnie, ale uważam, że nie trafiłeś na odpowiednią kobietę. Unikający to bardzo wrażliwi i wartościowi ludzie, którzy potrzebują kogoś, kto o nich zawalczy. Nie każdy chce, nie każdy ma czas. Atrakcyjna dla kogoś dziewczyna właśnie za taką szarą, spokojną i skrajnie nieśmiałą może się uważać, a wtedy uwierz, że tej atrakcyjności nie widać. Ktoś może chcieć ją poznać lub nie. Tak samo i Ty możesz stać się dla kogoś wyzwaniem i czymś zainteresować. Są kobiety z dominującym charakterem i dobrze dogadują się z takimi ułożonymi, z pozoru nieciekawymi panami. To fakt, że masz trudniej, bo utarło się, że to facet ma być facet: pewny siebie, potrafiący zapewnić byt sobie i kobiecie, zaradny, itd. Ale są i kobiety zaradne, które lubią takich nieśmiałków. No nic, dobrze, że trochę wrzucasz na luz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ośmiornicaaa
Ja skończyłam tę początkującą znajomość... Nawet nie wiem czy żałuję. Unikanie jest o tyle dobre, że wiem, że uda mi się uciec od uczuć i po prostu minie czas, a ja nie będę myśleć na ten temat. I zapomnę. Gdybym miała tę pewność, że jej zależało, że jest ciekawa jaka jestem w środku, ale ona wątpiła w sens, a ja potrzebuję, żeby to ktoś walczył za dwoje, ale nie ja sama... Żenada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straceniec
Przykro mi, że tak się stało Ośmiornico. Nie wiem dlaczego ta koleżanka była dla Ciebie aż tak ważna, ale jestem pewien, że to nie była ostatnia okazja na nawiązanie ciekawej znajomości. Szkoda tylko, że w naszym przypadku wymaga to aż takiego wysiłku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ina___
Osobowość unikająca towarzyszy mi od dziecka. Delikatnie mówiąc nie jestem już nastolatką a ona wciąż jest ze mną. Chyba już nie wierzę, że to kiedyś może się zmienić, chociaż gratuluję tym, którym udało się to pokonać. Najgorsza jest ta samotność wynikająca z zaburzenia. Jeżeli jest tu ktoś ze śląska i chciałby wymienić się doświadczeniami, pogadać , poznać bratnią duszę, to zostawiam e-mail rainbowcolours391(małpa)gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale po co walczyc,walka zawsze sieje spustoszenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AUuuu
trzeba sobie powtarzac : jestem najlepsza i nic mnie nie obchodzi co ci durnie wokół sobie myslą, a wtedy osobowosc zmieni sie w narcystyczną, i koniecznosc przebywania wsród ludzi będzie na pewno za mniejszą cenę. chodzi o podejście kiedy sie przejmujesz i koncentrujesz na krytyce to po takim dniu nie mozesz spac, chcesz panicznie uciec z tego miejsca., kiedy powiesz sobie jestem w porządku i mam to gdzies, to łatwiej sie zasypia bardziej swobodnie podchodzi itp. mi odrobinę pomaga świadomość własnej atrakcyjności, czyli zadbanie o opakowanie kiedy ide gdzies, bo ludzie patrzą właściwie tylko na zewnętrze, i udawanie pewności siebie mimo ze w srodku trzęsie. w srodku mozesz czuc ze nie masz nic do zaoferowania , ale oni o tym nie wiedzą, poczytajcie o mitomanach, mistrzach kamuflażu. mam pytanie: gdzie pracujecie/ czy jest miejsce gdzie sie taka osoba dobrze czuje? bo ja po skonczeniu licencjatu i magistra stanęłam przed murem i odpuscilam sobie, wiem ze normalny człowiek zmienia prace pare razy w zyciu, ja sobie tego nie wyobrazam, pracowalam w jednym miejscu kilka lat za najnizszą stawke , ale mysle ze nie znajde własnego miejsca i bede musiała na kims polegac do konca, samotnicze zycie bez obowiazków to sielanka kiedy siebie zaakceptujesz i swoje ograniczenie i masz cos co lubisz, choc po jakims czasie ludzie zaczynają ci sączyc do głowy ze to bez sensu i wymagac od ciebie osiągnięć , mimo ze tylko wtedy mozesz oddychac swobodnie gdy jestes sam.. pozdrawiam spod Wawy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ośmiornicaaa
U mnie dużo zmian. Na lepsze! Tamto rozczarowanie, o którym pisałam w czerwcu sprawiło, że wpadłam w dużego doła, którego potrzebowałam, by odbić się od tego dna. Dzisiaj wychodzę na prostą. Nie da się na zawołanie przestać się bać, przestać uciekać, zawsze będzie to wracać w mniejszym lub większym stopniu. Chodzi o to, żeby walczyć, pracować nad sobą, oszukiwać swój umysł, nie poddawać się. Być może brzmię jak nawiedzona, a Wy którzy to czytacie, jesteście przekonani, że Wam się to już nie uda, ale to nieprawda. Da się. Ja przebywam codziennie wśród ludzi, nowych osób, którzy poznając mnie nic nie wiedzieli, co tam kiedyś się działo i było/jest w mojej głowie. Ludzie tego naprawdę nie widzą. Można się bać w środku, ale nie pokazywać tego po sobie. Z czasem można się coraz mniej bać. Dbam o to, by nie mówić o sobie: jestem osobowością unikającą. Nie dajcie się się zaszufladkować Waszej słabości, określać przez zaburzenie. Jesteście kimś więcej niż tylko to...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćmegitka858585
Kup sobie ksiazki na ten temat. Mi duzo dał poradnik "Pożegnanie z niesmiałoscia". Chyba najlepszy poradnik na ten temat jaki czytalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ktoś więcej? mam podobny problem , nie zdawałem sobie sprawy jak poważnie jestem zaburzony, myślałem że to po prostu lęk i nieśmiałość a nie poważne schorzenie psychiczne, niestety nie mam nikogo z kim mógłbym o tym porozmawiać i znaleźć zrozumienie, podbijam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobietom jest z tym łatwiej. Jest waz z tym więcej. Facetowi osobowość unikająca wręcz nie przystoi. Jest z góry skategoryzowany przez środowisko jako nieudacznik. Dziewczyna pozna jakiegoś gościa który jej pomoże i wesprze psychicznie a takiego faceta żadna nie będzie chciała bawet tknąć. Poraża tak z życiu zawodowym jak i towarzyskim....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Owszem sa i takie babki które takimi capcikami się chenie "zaopiekują" i porozstawiają po katach ale z doświadczenia wiem że w moim przypadku to jak dwa mknace na przeciw siebie pociagi. Jestem zbyt autorytarny, sam wole robić wszystko po swojemu zaś innych pouczać aniżeli słuchać się ich rad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Również należę do osób dotkniętych tym problemem. Nie wierzcie w to, że jesteśmy do końca życia skazani na samotność. Dopóki walczymy mamy szansę na lepsze życie, na zaakceptowanie i nawet pokochanie w sobie tej 'ulomnosci'. U mnie jest duża poprawa, fakt kryzysy się zdarzają, ale u ludzi bez zaburzeń również się zdarzają. Kiedyś byłam totalnie aspołeczna, lęk wyznaczał moje cele w zyciu. Teraz już jest o wiele lepiej. OU otworzyła mi oczy na sztukę, literaturę, muzyke. Wszystko to moge chłonąć jak gabka. Mam też dużo empatii w sobie i gdy widzę kogos, kto przypomina mi mnie sprzed lat, to wiem co robić, aby chociaż kilka chwil mu umilić 😉

Dla mnie przełomowym momentem był czas, w którym miałam już dość wszystkiego, to uczucie niedostosowania do świata, inności, ułomności zawładnęło mną totalnie, nie widziałam żadnej nadziei. Właśnie wtedy po raz pierwszy otworzyłam się przed kimś, stwierdziłam albo teraz spróbuję coś ze sobą zrobić, albo będzie po mnie. Od tego czasu codziennie pracuje nad sobą. Wszystko staje się inne, gdy ktoś nas zaakceptuje, takimi jakimi jesteśmy. Pomoc okazała się niezbędna, ale u mnie raczej rola psychoterapeuty polegała na tym, że poczułam się przez niego zaakceptowana. Miałam osobę, ktora wzbudziła we mnie zaufanie, a to nie pozwoliło spojrzeć na siebie z innej perspektywy, zacząc rozwijać się w innych aspektach. Walczę codziennie, ale już mi to nie sprawia większej trudności. Gdy pojawia się nowy problem, to analizuje i działam tak jak chce, nie tak jak każą mi lęki. 

Pracujcie nad sobą, i dawajcie sobie prawo do porażek, bo one sa i będą. Lepiej przeżyć to życie walcząc niż zamknąć się w 4 scianach i własnych fantazjach albo depresji. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×