Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Monika która unika

OSOBOWOŚĆ UNIKAJĄCA... jak przełamać lęk...? help

Polecane posty

Mam 32 lata, rodzinę i doświadczenie w codziennej walce z problemami. Z zaburzenia częściowo wyleczył mnie kochający mąż, ale zostało mi jeszcze dużo do zrobienia, aby móc żyć normalnie. Wydaje mi się, że kontakt z ludźmi, którzy nas rozumieją i akceptują, to najlepsza terapia. Dlatego szukam takich jak ja, żeby się nawzajem wspierać. Jesli trafi tu ktoś, kto ma ochotę pogadać o problemach to proszę o kontakt: ewa902100@wp.pl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ergii
unikall, ale mimo to zawsze można poznać kogoś w internecie. Poza tym trzeba spojrzeć w Twojej sytuacji z innej strony. Mianowicie od tej, iż masz czystą stronę ( nikt Cię nie zna, nigdzie sobie jeszcze o Tobie opinii nie wyrobiono) , warto może od innej strony podejść i zapisać ją tak jakbyś sobie tego zapragnął. Wiem, że to jest trudne, bo sama mam problemy jak każde, ale się nie poddaje i się nie poddam, bo wszystko czy będę szczęśliwa i spełniona zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Więc nie ma co się chować , jak się nie spodobasz nie którym osobom świat się nie zawali , przecież oni Ci jeść nie dają co nie? Jak ktoś tu wcześniej napisał trzeba podchodzić do pewnych rzeczy z dystansem i się nie obarczać każdym niepowodzeniem, ponieważ robi się z tego błędne koło. Przede mną też nowa szkoła, egzamin wstępny do tej szkoły mam wątpliwości owszem, ale się nie poddam jak się nie dostanę to i tak będę robić to co kocham i osiągnę to innym sposobem, ale nigdy się nie poddam! Grunt to wierzyć w siebie. A więc mam nadzieję, że powiedzie Ci się i zmienisz swój tok myślenia. PS. A i mam takie pytanie z ciekawości, nie wiem czy wypada pytać, ale w jakim mieście studiujesz ? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jumping rocks
Witam, też mi przyszło szamotać się z tym badziewiem. Też mam ten lęki i skłonność do izolowania się, czasem po prostu czuje jak życie stawia mi opór - ja chciałbym stać, nic nie robić, nie brać odpowiedzialności, nie podejmować wyzwań, a ono na mnie napiera. Problemy szczególnie pojawią się przy kontaktach z rodziną, ze znajomymi z dalszego kręgu, z załatwianiem niektórych spraw, np. na uczelni, które czasem najchętniej bym poodkładał nie wiadomo do kiedy. Lęk, jakaś wewnętrzna blokada, przypływy adrenaliny, przygaszenie, chęć wycofania się - zresztą sami wiecie o co chodzi. (A jak nie wiecie, to dziękujcie za to Bogu.) W moim przypadku dochodzi do tego jeszcze to, że się jąkam/zacinam, co sprawia, że jeszcze bardziej mam ochotę uciekać, co z kolei powoduje jeszcze bardzie się zacinam, jak już sobie ucieknę. Takie perpetum mobile. Nie wiem co było pierwsze, to coś jak odwieczny dylemat filozofów: na początku jajko czy kura? ;-) W każdym bądź razie wszystko zaczęło się jakby z początkiem dojrzewania. (Choć możliwe, że zatrute ziarno zostało zasiane tak naprawdę wcześniej.) Nie ważne, chodzi mi w sumie o to, że można z tym dziadostwem powalczyć, naprawdę się da. Przynajmniej w jakimś stopniu. ja w sumie dopiero jakiś czas temu zdałem sobie sprawę, że kupa mojego przeszłego życia to były uniki, ucieczki przed wyzwaniami, maskowane potem przybieraniem rożnych póz. Dalej tak jest, tyle tylko, że już z tym walczę. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale to gorzej, wiem, że jest tylko z mojej winy. Chciałbym polecić wam parę rzeczy, które sam stosuje i wiem, że mogą pomóc: - przede wszystkim akceptacja samego siebie - ja przynajmniej robiłem już tym miejscu unik, bojąc się spojrzeć tak naprawdę prawdzie w oczy. Wydaje mi się, że trzeba zdać sobie sprawę z własnych ograniczeń, słabości i spróbować pogodzić z nim, pogodzić z samym sobą (ja tu np. mam skłonność do uciekania w świat fantazji, w którym wszystko jest zawsze fajne i bezstresowe), - narzucanie sobie reżimów, np. 'będę się uczył co drugi dzień angielskiego przez 2godz.', 'będę wstawał wcześnie rano', 'nie będę jarał szlugów, bo ten pieprzony nałóg tylko mnie osłabia', czy coś innego, ważne, żeby był reżim. Mnie to pozwala czuć, że mam kontrolę nad własnym życiem i czerpać z tego siłę. - staram nie odkładać spraw na ostatnią chwilę - każdy chyba wie, że z takiego odkładania nic dobrego nie może wyniknąć, a wręcz przeciwnie, - kontakt z naturą - natura uspokaja, pozwala znaleźć wewnętrzna harmonię i siłę. Nie siedzieć w domu! - staram się czytać regularnie Biblię, najlepiej przed snem. Fatalną rzeczą jest kiedy idzie się spać ze wszystkimi problemami i schizami, jakie się zdążyły zebrać pod korą przez cały dzień, w nocy mózg to na dobre pochłania i utrwala na przyszłość, nie mówiąc już o tym, że budzimy się od razu ze złym samopoczuciem. Biblia uspokaja, daje wewnętrzną siłę - sam nigdy nie przypuszczałbym, że aż w takim stopniu. Cały czas szukam swojej drogi do Boga, od dłuższego czasu miałem z tym problem, mam nadzieję, że w końcu się uda. - dobrze jest mieć też psa, ja go mam i naprawdę daje sporo radości, czuje, że kontakt z nim w jakimś stopniu mnie otwiera. Pies to jak pół człowieka, albo i więcej. ;-) - wydaje mi się, że bardzo fajnie jest mieć też jakąś pasję, hobby, które pochłania. Czasem po prostu nie mam czasu na chore rozkminki. - choć może zabrzmi to jak frazes, to staram się myśleć pozytywnie, szukać pozytywnych stron różnych rzeczy i swoich pozytywnych cech, a odganiać demony, które się zbierają w głowie. Często to trudne, ale trzeba próbować. - każdy człowiek potrzebuje przynajmniej 15 min. spokoju i całkowitej ciszy dziennie. Można się położyć na łóżku w kompletnym bezruchu i przestać myśleć o czymkolwiek. Też na początku trudne, więc przy okazji ćwiczy się panowanie nad myślami, - no i oczywiście unikanie uników i przełamywanie leku, na początku tych w małych sprawach. Każdy unik to krok w tył i pogrążanie się coraz głębiej w syfie, niestety. Tu się nic nie da zrobić. Trzeba po prostu próbować się przełamywać, to absolutna podstawa. Ja po prostu staram sobie mówić, że 'będzie co ma być, jakoś to przeżyję, a jeśli nawet nie to trudno'. STRACH MA ZAWSZE WIELKIE OCZY! Poza tym znacznie łatwiej to robić, kiedy stosuje się wszystkie wcześniejsze punkty. ;-) Jeśli ktoś doczytał do tego miejsca i jest zdania, że nie przedstawiłem tu żadnego złotego środka, który można by sobie łyknąć jak pastylkę i poczuć się od razu lepiej, to ma rację, tyle, że takiego czegoś nie ma. Sam jestem przekonany, że żeby sie z tego wybabrać i wyjść jako tako na prostą potrzebna jest żmudna i długotrwała praca nad sobą. No i wola walki i wiara, że ta walka może dać jakiś efekt. A z pewnością może. Jeśli chodzi o psychologa, że tez się do tego odniosę - sam chodziłem na terapię w liceum, przez dwa lata bodajże. I żadnych znaczących efektów to nie dało. Nie wiem, może to indywidualna sprawa, może komuś to pomogło. Ale raczej głupotą było by myśleć, że sie tam udam i że mnie specjaliści wezmą w swoje ręce, tu popukają młoteczkiem, tam przykręcą jakieś śrubki i wszystko będzie świetnie. tak się niestety nie da. Ale nie namawiam, żeby nie chodzić, raczej nie zaszkodzi, a plusem będzie na pewno to, że przełamie się jakieś bariery (bo przeważnie wizyty u psychologa się boimy). Co do zażywania lekarstw do psychiatry - mam na ten temat bardzo złe zdanie. Jak i doświadczenie. Jadłem to jakiś czas, podobno specyfik był dość lajtowy, Hydroxizinum (?), tyle, że skutki uboczne były jak najgorsze: ospałość i otępienie to w sumie nic, najgorsze było koszmarne trzęsienie się rąk i całkiem już patologiczna jakaś niezborność ruchów, i to w sytuacjach, w których nie byłem nawet zdenerwowany. Po prostu koszmar, wyglądałem jakbym trzasł się ze strachu jak galareta. I efekt utrzymywał się jeszcze z pół roku po odstawieniu tego dziadostwa. Kiedyś policja mnie legitymowała, ja wyciągałem rzeczy z kieszeni trzęsącymi się rękami - myśleli, że rzeczywiście mam coś na sumieniu, 'skoro się tak boję'. Ja głupi tłumaczyłem im, że biorę leki... szkoda gadać. Nie wspominam już nawet co musieli myśleć znajomymi jak mnie w takim stanie widzieli, czy ekspedientki w sklepie... Dlatego: nigdy więcej żadnej chemii! Prawda jest taka, że każdy psychotrop ma jakieś skutki uboczne i zostawia ślady. Ja już nie mam zamiaru sprawdzać co jeszcze może się dziać. Poza tym, takie zażywanie tego typu rzeczy traktuje w tym momencie jako kolejny unik przed prawdziwym życiem, przynajmniej w sytuacji, kiedy ktoś tego tak naprawdę nie musi brać. Coś jak picie, po to żeby zyskać luz. Dobra, wypadałoby powoli kończyć ten esej. Napisałem tu o paru rzeczach, które mi pomagają, może się to komuś też przyda. O czymś chyba zapomniałem, ale jak mi się przypomni to dopiszę. W każdym razie, wydaje mi się, że warto tego spróbować - na pewno to nikomu nie zaszkodzi i nie pogorszy jego sytuacji. Nic też w sumie nie kosztuje. OK, idę, żeby se reżimu nie zawalić. :-] Jakby ktoś chciał pogadać, to niech podbija na maila: taipei193@interia.pl, ja bardzo chętnie. Ahoj i bądźcie dobrej myśli!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość unikall
tak nawiązując do internetu to akurat jedni z najlepszych znajomych stamtąd pochodzą. te wszystkie "środki unikania unikania" które zostały wypisane u góry są bardzo racjonalne i nie ma wątpliwości, że są skuteczne... ale strach, który odczuwam nie jest wcale racjonalny. to taki automat i, mimo że o tym wiem, nic nie poradzę. cały czas myślę żeby znaleźć sobie jakieś hobby, ale nie dość, że unikam to na dodatek jestem strasznie leniwy (http://pl.wikipedia.org/wiki/Prokrastynacja) i nie chcę się za nic brać. btw. w "tłumie" radzę sobie całkiem dobrze ;) a miasto to wawa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam bardzo konkretne pytanie: czy z tym da się walczyć, czy jest to po prostu cecha charakteru z którą nic nie można zrobić???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ariusz
do Tea.. patrz wyżej, ludzie próbują z tym walczyć, jak najbardziej, z różnymi skutkami, ważne, że walczą. Nad pewnymi cechami charakteru też można i trzeba pracować. To wymaga piekielnej siły, ale naprawdę warto zacząć od małych kroków, żeby kiedyś poczuć zmiany i nie oczekiwać na początku za dużo. Poczytaj to co napisał "jumping rocks". Mam 34 lata i walczę z tym od niedawna, w zeszłym roku chyba spodziewałem się zbyt wiele, dlatego chcę zacząć od nowa..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pulcheria
Jak fajnie, że czasami tu jeszcze ktoś zagląda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jumping rocks
Jeszcze ktoś zagląda. Piszcie co u Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psychowidzka
czytam o sobie... myslalam ze jestem sama z tym, ze nie ma nikogo takiego jak ja z takim badziwiem w glowie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ariusz
jak widzisz nie jesteś sama.. mam pytanie, być może włożę kij w mrowisko, nie jestem też pewien, czy ten temat został poruszony wcześniej. Chodzi mi o sprawy damsko-męskie i męsko-damskie, jak sobie z tym radzicie i z uczuciami, z budowaniem związków, z rozstaniami, w końcu ze sprawami seksu (jeśli oczywiście ktoś chciałby o tym opowiedzieć). Czy ktoś ma jakieś rady, wskazówki, sposoby, a może chce się czymś w tej kwestii podzielić.. ? Ściskam was..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pulcheria
Ja się chciałam podzielić, że mi nic nie wychodzi w relacjach. Jak tak dalej pójdzie i nic się nie zmieni to już sama nie wiem. Zostane sama do końca życia. Dzieci mieć nie będę, bo za duże ryzyko. Chyba nie dałabym rady go wychować pod względem utrzymania. Chociaż czasami myśle, że byłabym dobrą matką. Seks dla mnie nie istnieje i wcale mi z tym dobrze nie jest. Co raz większa deprecha, a życie cały czas leci i to strasznie boli. Jak ktoś chce pogadać to fajnie Zapraszam wszystkich "porąbańców" tzn fobików jak ja, nieśmialców. Tylko z takimi potrafie załapać kontakt. |Mam 27 lat i jestem z Wielkopolski Pisać nie bać się. safarii@o2.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psychowidzka
u mnie podobnie, mezczyzni to wogole obcy, nawet jesli kiedys to i tak kicha. Trudno sie o tym pisze, bo nie wiadomo co mozna zmienic. Wlasnie bliskosc, strach przed nia, a lata leca. Serce mi sie kraje na marnotrawstwo swojego zycia. No przeciez cos musi istniec aby nam pomoc. Musi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też nie mogę się z tym pogodzić...życie jest takie piękne,a ja czuję,że wszystko mnie omija...;/ ale nie bardzo wierzę w to że jakiś psycholog może mi pomóc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wintermute
Mam osobowosc unikajaca, jednak do pewnego stopnia nauczylem sie (nieswiadomie) panowac na strachem, niestety jak sie okazalo jest to czesto zwiazana z ta przypadloscia patologia. Idac przez zatloczona ulice, widzac na sobie (w moim mniemaniu krytyczne) spojrzenia innych przerywam swoj normalny lękliwy tok myślenia bezsensownymi myślami. Często łapię się, na powtarzanu w myślach bezsensownych liczb 12-23, 12-23, jakby jakis echo dawno zapomnianego numeru telefonu. To sprawia mi ulge. Znieksztalca ciag myslowy, ktory norlamnie konczy sie lękiem. Upycham w głowie same liczby, żeby nie myśleć, jak robot- wadliwy mozg przełączam na tryb jałowy, skoro tak mi przeszkadza w normalnym przejściu przez ulice. Ma ktoś podobne doświadczenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psychowidzka
wintermute: leczyles sie kiedys lub chociaz probowales? jesli tak to napisz jaka diagnoze Ci postawili ja teraz nie mam lekow, ale to jak nie leki to znowi odszczepienie od swiata, wogole ludzi nie widze pod nogami, na przeciwko. Ide i mowie do siebie i wogole nic nie widze i nie slysze. Nic nie robie. ale leki nawracaja i tak wkolko, albo odszczepienie albo panika tak moze ktos ma, co? ale to jest paskudne wszystko trzymajcie sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 50 cent girl
witam:) też mam z tym problem od kilku lat i liczyłam na to , że sama sobie z tym problemem poradzę ale się przeliczyłam ..robiło sie tylko coraz gorzej, doszło nawet do tego ,że od jakiegoś czasu bardzo rzadko wychodziłam z mieszkania, izolowałam się, co za tym idzie przestałam chodzić na zajęcia(studiuję), teraz mam przez to duże problemy...Już miałam dosyć siebie i swoich problemów więc udałam sie do psychologa (musiałam prosić mamę żeby mnie umówiła bo sama nie dałam rady) , w sumie to dopiero 2 wizyty wiec na razie nie ma co mówić o jakiejś poprawie i zdaje sobie sprawę z tego ,że taka zmiana wymaga czasu. Bardzo chce się zmienić i mam dużą nadzieję , że z czyjąś pomocą mi się to w końcu uda:) Na pierwszą wizytę jechałam jak na jakieś skazanie, ogromny stres , lęk!! i oczywiście już na samym wejściu, w drzwiach się popłakałam :) ryczałam całe 1,5 godziny heheh nie mogłam przestać, prawie nic nie powiedziałam, na początku nic nie mogłam z siebie wyduśić, totalna blokada. Ciężko było ale druga wizyta już nie była taka straszna:) myślę ,że warto spróbować pójść do psychologa jeżeli sami sobie z tym nie radzimy, zawsze to jest jakaś opcja, nie musimy zostawać z tym sami, no i trzeba chcieć zmiany, bo bardzo dużo od nas samych zależy, sam psycholog bez naszej współpracy raczej nic nie zdziała..ja już nie chce tak żyć, ja w ogóle nie czuje ,że żyje.... to mnie przeraża już chyba bardziej niż moje lęki... a jeśli chodzi o sprawy damsko męskie to sobie z tym w ogóle nie radze, nigdy nie miałam chłopaka, zawsze panikowałam, bałam sie cokolwiek zacząć. W moim przypadku chodzi o to ,że ja nie potrafię zaufać i otworzyć sie przed kimś, panicznie boje sie że osoba którą pokocham mnie skrzywdzi i co najgorsze porzuci...przeraża mnie to!! trzymam ludzi na dystans, nie okazuję uczuć, więc mogą mnie odbierać jako zimną osobę a wcale taką nie jestem... napisze za jakiś czas czy terapia coś pomaga:)nie poddawajcie się , trzeba walczyć z tym scierwem:D pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dawno tu nie zaglądałam, ale na szczęście forum nadal funkcjonuje. U mnie spore zmiany, ale raczej w życiu, że tak się wyrażę realnym. W psychice bez zmian. Rzuciłam poprzednie studia, poprawiłam maturę, dostałam się na wymarzony kierunek i... zaczynają się schody. Kilka dni temu pojechałam SAMA przez pół Polski zawieźć papiery na uczelnię. Rozmawiałam nawet z jakąś panią w pociągu, nie panikowałam, jak szłam na uczelnię. Chyba mnie uleczyła ta radość i perspektywa spełnienia marzeń. Ale wszystko się zaczęło, kiedy wróciłam do domu. Czułam, że muszę się jakoś normalnie zachowywać. Rodzina zna mnie od zawsze, więc muszę wszystko ukrywać. Znowu ryczałam pół nocy, miałam jakieś dziwne napady lęku. Boję się, że jak pójdę na studia to natłok nauki i przede wszystkim życie w zupełnie innym mieście, oddalonym setki kilometrów od domu, zupełnie mnie przytłoczy. Chociaż chciałabym wierzyć, że może to mnie choć częściowo wyzwoli. Może to "czyste konto", o którym była mowa, jest jakąś szansą? Eh... sama nie wiem co o tym myśleć. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaz-ka
Ciesze sie, ze znalazlam to forum,bo moge stwierdzic ze moj problem jest normalny.Po przeczytaniu waszych postow wiem juz musze isc do lekarza, bo sobie sama nie poradze .Problem w tym ze nie wiem jak mam zaczac z nim rozmowe,jak wytlumaczyc moj problem. Gdyby nie ten internet to nie mialabym do kogo odezwac sie,choc mam meza i dzieci.Doszlo do tego ze nie majac kontaktu z innymi ludzmi zaczelam byc zazdrosna o meza o to ze nawet stanie zapalic papierosa z nimi a nie siedzi w domu ze mna. Zaczelam juz nawet myslec ze najlepiej by bylo gdybym umarala bo nie musial by sie ze mna i moimi atakami zlosci i paniki meczyc. Moze ktos tu jeszcze zaglada ????Milo by mi bylo gdyby ktos odpisal na moj post.Bo kogoz tu sie poradzic?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańczowa pokraka
up...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość independennnt
ja również sie dołączam bo z tego co widze to mam to samo i strasznie mi z tym ciezko... ciągle sie boje myslałam ze to niesmiałosc ale ja mam w sobie taka blokade ktora nie pozwala mi sie otworzyc na innych ludzi. Wsrod starych dobrych znajomych czuje sie komfortowo jestem nawet spontaniczna i nie mysle nad tym co mowie i oni nawet by nie pomysleli ze mam takie problemy...problem zaczyna sie gdy wchodze w jakies nowe towarzystwo lub gdy zmieniam otoczenie i wtedy chce wypasc jak najlepiej dopada mnie stres i boje sie cokolwiek odezwac,czasami nawet z tego stresu przestaje myslec i wychodze na niezbyt bystra osobe...Boje sie osob pewnych siebie ktorzy w kazdej chwili mogli by mnie wysmiac i zazwyczaj trzymam sie od nich z daleka. Idac ulica czy jadąc w busie tylko sie rozgladam czy nikt znajomy nie idzie by z nim tylko nie rozmawiac.Mysle ze duzy wplyw na moja psychike mialo pójście do liceum przez moja niesmialosc mialam trudnosci z nawiazaniem kontaktow z rowiesnikami, a jako szara myszka zostalam zaszufladkowana jako ta ktora nie ma nic do powiedzenia,jest brzydka i glupia.... pierwsze trzy miesiace byly dla mnie tragiczne bylam wysmiewana na kazdym kroku na lekcji siedzialam jak na szpilkach byle by nie rzucac sie w oczy i nikt mnie nie zaczepial, wpadlam w ogromne kompleksy... z czasem relacje sie troche poprawily udowodnilam im ze nie jestem taka jak mysla nieraz ich po prostu zaskoczylam;) szkoda tylko ze lek przed krytyka i odrzuceniem pozostal,jak rowniez niska samoocena. Pomimo tego ze w jakims stopniu pozbylam sie komplesow dotyczacych wygladu,pracuje nad pewnoscia siebie wychodze do ludzi kiedys nie lubialam imprez teraz wrecz nie moge doczekac sie nastepnej soboty. Na parkiecie czuje sie pewnie uwielbiam tanczyc i wiem ze wzbudzam zainteresowanie facetów. Przybieram sobie wtedy maske osoby towarzyskiej i otwartej pomagam sobie rowniez alkoholem lecz gdy konczy sie temat do rozmow lub zaczyna byc nudno ja po prostu uciekam... Kiedys probowalam sie przelamac i sie umowilam na randke ale bylo sztywno strasznie a ja bylam tak wszystkim przejeta ze nie mialam ochoty pozniej na nic... ogolnie boje sie wchodzic w zwiazki bo wiem jaka jestem,boje sie ze sie szybko znudze jak ktos zobaczy jaka jestem na codzien... kolejnym problemem jest przyszla praca ... na razie jestem na studiach ale juz zaczynam odczuwac ten caly wyscig szczurów i prawda jest taka ze wygrywa zawsze ten co jest pewny siebie towarzyski i komunikatywny a osoby zamkniete w sobie maja zawsze po górke... czasami mam juz po prostu dosc tego ze swiat wymaga ode mnie tego bym byla idealna....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Konstelacja Lwa
Witamy, w tym roku ruszyliśmy z programem Konstelacja Lwa i serwisem społecznościowym www.trzymsie.pl. Za najciekawsze posty zamieszczone w grupie "Zaburzenia psychiczne a studiowanie" (mogą dotyczyć też nauki w liceum lub zmagań w pracy)wskazanej w linku poniżej wysyłamy książkę "Moja wędrówka",w której studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego opisują swoją drogę wychodzenia z nerwicy, lęków i depresji. Zapraszamy do rejestracji w serwisie i wypowiedzi w grupie Konstelacji. http://www.trzymsie.pl/group/18/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich. Od 10 lat męczę się z osobowością unikającą. Mam za sobą trzy terapie i duzo róznych leków. Ostatnio czytam ksiażkę, która mi pomaga w jakimś tam stopniu. Jest to "Możesz uzdrowić swoje życie" Louise L. Hay. Polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 50 cent girl
Tomek a pomogły Ci coś te terapie? zmieniły coś w Twoim życiu? Jest CI teraz łatwiej? ja zaczęłam jedną terapię ale na 8 sesjach się skończyło, bo na pewnym etapie tak mocno się zblokowałam, że nie potrafiłam z siebie słowa wydusić, dostałam jakiegoś paraliżu psychicznego i nawet fizycznego , siedziałam w bezruchu, nie potrafiłam nawet kiwnąć głową tak lub nie kiedy psycholog zadawała mi pytania...nic, czułam się strasznie , miałam ochotę stamtąd uciec, psycholog już nie wiedziała co ma robić, w jaki sposób do mnie podejść, powiedziała, że nie może mi pomóc jak ja nic nie mówię i żebym się zastanowiła czy ja tak naprawdę chcę siebie zmienić, czy może moje życie, takie jakie jest odpowiada mi...no i tyle , więcej już do niej nie poszłam...męczę się teraz, chce coś zmienić ale to jest takie trudne... zastanawiam się nad kolejną terapią...ale nie wiem czy jest sens...puki co jak już chce zadzwonić i umówić się na wizytę to sie blokuje, boję się tej rozmowy.. nie wiem może i tym razem poproszę kogoś, żeby mnie umówił..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaz-ka
Zadzwonilam,umowilam sie na termin i poszlam..... pierwsza wizyta taka ogolna stwierdzajaca czy zeczywiscie potrzebna mi pomoc czy nie.....jednak sprawa powazna ...... poza mna juz 3 spotkania i nie moge powiedziec ze czuje sie fantastycznie ,jest tak normalnie, nic sie nie zmienilo.... ale z tago co wiem to nie mozna liczyc na to ze sie pojdzie na terapie pare razy i juz bedzie cacy ludzie po pare lat potrzebuja, aby wyjsc z powaznej depresji...... ja to wiem ale jakos do mnie to nie dociera ,jestem zbyt niecierpliwa..... sama sobie mowie "bedzie dobrze",najwazniejsze to ze juz zrobilam pierwszy krok........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Konstelacja
Witam, ja swoją historię o zwycięstwie z choróbskiem opisałam w publikacji Uniwersytetu Jagiellońskiego "Moja wędrówka". Jest to darmowa publikacja, która wysyłana jest każdemu potrzebującemu przez organizatorów akcji. W książce opisane są historie zmagań studentów z nerwicą, depresją, anoreksją, bulimią, schizofrenią, psychozą. Więcej informacji w poniższym linku http://www.trzymsie.pl/group/18

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gryzak
up up! przeczytałem cały temat, cóż, nie wiem co by tu dorzucić... jestem też unikający i szukam osób, które mają za sobą terapię grupową. czy to pomogło Wam i na ile? mnie to czeka, jeśli nie uniknę... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WItajcie:) Odpowiedź trochę spóźniona, ale co do pytania o terapię grupową, to ja unikająca się poddałam takiej. Generalnie nie żałuje. Niestety potrzebowałam sporo czasu żeby się przełamac i otworzyć trochę, co dość efektywność osłabiło, ale już sam fakt konieczności wypowiadania się w grupie, mówienie o sobie, komentowanie wprost innych, tworzenie chociaż w sztucznych warunkach ale pewnych więzi to dość nietypowe i momentami ciężkie przezycie;) Generalnie uważam, że warto. Jesli chodzi o efekty to na pewno pewna świadomość siebie u mnie wzrosła, kilku przekonań błędnych co to innych osób łatwiej mi się pozbywać jeśli zdobędę się na ich logiczną analizę;) Na pewno ostatnio mniej lękowo reaguję chociażby na spotkania ze znajmomymi różnego typu, lub nieznjomymi. Tyle reklamy, problem nadal mam spory, wiec wybieram się na terpie indywidualną ( na którą pewnie kilka miesięcy poczekam) , o ile w końcu dotrę do przychodni;) Powodzenia w przełamaniu unikania zyczę:)!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gryzak
Dzięki ogromne za odpowiedź. Ja zaczynam swoją terapię grupową za parę miesięcy (taka kolejka chyba?). Ciekaw jestem, jak taka terapia wygląda, co tam się robi i czy ciężko to przetrwać? Bardzo pocieszyło mnie, że to pomaga w jakimś stopniu. A możesz jeszcze napisać, czy indywidualna psychoterapia jest na NFZ? Myślałem, że tylko psychiatra i psycholog przyjmuje na ubezp., a psychoterapeuci tylko prywatnie...? Bo pewnie mnie też będzie jeszcze to czekać. Ale już tak się chcę pozbyć tych zaburzeń, że zrobię dosłownie wszystko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Trzeba działać
Ja również zdiagnozowałem u siebie osobowość unikającą. Głównym powodem (przynajmniej w moim przypadku) było myślenie, że wszyscy dookoła źle mnie oceniają. Po kilku spotkaniach z psychologiem udało mi się zmienić to nastawienie. Myślenie że wszyscy Cię źle oceniają to tylko wytwór Twojego umysłu - kluczem jest zmiana tego myślenia. Teraz wiem że ludzie szczególnie mi obcy nie mają powodu źle mnie oceniać - po prostu nic o mnie nie myślą ani źle ani dobrze. Czy Ty każdą spotkaną osobę od razu oceniasz ? Zmiana sposobu myślenia spowodowała, że zaczynam zauważać że niektórzy chyba oceniają mnie dobrze - pytają o radę, dzielą się swoimi myślami (wcześniej tego nie dostrzegałem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×