pauli1974 0 Napisano Maj 5, 2010 witajcie :) Dorka83. moja Mama miala operacje w lutym jak to wyglada idzie do szpitala wykonuja jak zwykle jeszcze tam badania moja mama lezala do operacji jeszcze kolo 3 dni-4 dni . Dzien operacji zabieraja na sale przedoperacyjna tak jest u nas jest blisko pooperacyjnego oddziału na ktory po operacji nie wolno wchodzic widzialam mame dzien po za pozwoleniem lekarza bo tam ogolnie teraz nie wpuszczaja ze wzgledu na bakterie ktore mozna wniesc,powiem Ci ze jest to bardzo powazna operacja i dosc dlugo dochodzi sie do siebie przez prawie tydzien chodzi sie z butla z rurka przez ktora musi splywac to cos --nawet nie wiem jak nazwac ten plyn ktory sie zbiera po operacji. Czlowiek jest bardzo obolały i bardzo osłabiony ..wiec przez kilka dobrych dni samopoczucie jest fatalne .. jak zauwazylam kazda kobieta czula sie tam po operacji zle,wiec trzeba to przetrzymac. Mojej mamy wypowiedz kilka dni po operacji cytuje : jakbym wiedziala ze to taki bol nigdy bym sie nia nie zdecydowała,ale teraz mysle ze juz ma inne zdanie ..ciezko jej bylo dojsc do siebie przez dwa miesiace miala małego doła widzialm to i nie wiedzialam jak jej pomoc:( Ale ta operacja ratuje zycie jesli jest taka mozliwosc to juz jest dobry znak ze rak jest operacyjny..wiec glowa do gory i badzcie dobrej mysli goraco pozdrawiam wszystkich tutaj ;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
pauli1974 0 Napisano Maj 5, 2010 witajcie :) Dorka83. moja Mama miala operacje w lutym jak to wyglada idzie do szpitala wykonuja jak zwykle jeszcze tam badania moja mama lezala do operacji jeszcze kolo 3 dni-4 dni . Dzien operacji zabieraja na sale przedoperacyjna tak jest u nas jest blisko pooperacyjnego oddziału na ktory po operacji nie wolno wchodzic widzialam mame dzien po za pozwoleniem lekarza bo tam ogolnie teraz nie wpuszczaja ze wzgledu na bakterie ktore mozna wniesc,powiem Ci ze jest to bardzo powazna operacja i dosc dlugo dochodzi sie do siebie przez prawie tydzien chodzi sie z butla z rurka przez ktora musi splywac to cos --nawet nie wiem jak nazwac ten plyn ktory sie zbiera po operacji. Czlowiek jest bardzo obolały i bardzo osłabiony ..wiec przez kilka dobrych dni samopoczucie jest fatalne .. jak zauwazylam kazda kobieta czula sie tam po operacji zle,wiec trzeba to przetrzymac. Mojej mamy wypowiedz kilka dni po operacji cytuje : jakbym wiedziala ze to taki bol nigdy bym sie nia nie zdecydowała,ale teraz mysle ze juz ma inne zdanie ..ciezko jej bylo dojsc do siebie przez dwa miesiace miala małego doła widzialm to i nie wiedzialam jak jej pomoc:( Ale ta operacja ratuje zycie jesli jest taka mozliwosc to juz jest dobry znak ze rak jest operacyjny..wiec glowa do gory i badzcie dobrej mysli goraco pozdrawiam wszystkich tutaj ;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
pauli1974 0 Napisano Maj 5, 2010 witajcie :) Dorka83. moja Mama miala operacje w lutym jak to wyglada idzie do szpitala wykonuja jak zwykle jeszcze tam badania moja mama lezala do operacji jeszcze kolo 3 dni-4 dni . Dzien operacji zabieraja na sale przedoperacyjna tak jest u nas jest blisko pooperacyjnego oddziału na ktory po operacji nie wolno wchodzic widzialam mame dzien po za pozwoleniem lekarza bo tam ogolnie teraz nie wpuszczaja ze wzgledu na bakterie ktore mozna wniesc,powiem Ci ze jest to bardzo powazna operacja i dosc dlugo dochodzi sie do siebie przez prawie tydzien chodzi sie z butla z rurka przez ktora musi splywac to cos --nawet nie wiem jak nazwac ten plyn ktory sie zbiera po operacji. Czlowiek jest bardzo obolały i bardzo osłabiony ..wiec przez kilka dobrych dni samopoczucie jest fatalne .. jak zauwazylam kazda kobieta czula sie tam po operacji zle,wiec trzeba to przetrzymac. Mojej mamy wypowiedz kilka dni po operacji cytuje : jakbym wiedziala ze to taki bol nigdy bym sie nia nie zdecydowała,ale teraz mysle ze juz ma inne zdanie ..ciezko jej bylo dojsc do siebie przez dwa miesiace miala małego doła widzialm to i nie wiedzialam jak jej pomoc:( Ale ta operacja ratuje zycie jesli jest taka mozliwosc to juz jest dobry znak ze rak jest operacyjny..wiec glowa do gory i badzcie dobrej mysli goraco pozdrawiam wszystkich tutaj ;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Maj 5, 2010 Dorka moja mama miala operacje w lipcu zeszlego roku. usowali jej jeden plat pluca. na pooperacyjnej lezala dwa dni. miala zalozone dreny aby krew , ropa i inne wydzieliny po operacji mogly splynac. po operacji kazali jej , mimo bolu, duzo kaszlec aby nie doszlo do zapalenia pluc. bol jest silny, ale zawsze mozna poprosic o zastrzyk przeciwbolowy ktory daje ulge. tak jak mama Pauli, moja tez byla oslabiona i zmeczona, wygladala jak wlasna matka.w szpitalu byla dosyc dlugo bo doszla jej po drodzr tozedma i zapalenie pluc. . nie chciala nic jesc, wiec ratunkiem byly nutri drinki, ktore zastepowaly przez pewien czas posilki. troche czasu minelo zanim doszla do siebie, ale teraz smiga po miescie, sprzata, gotuje. przeszla kilka serii chemioterapi ale na razie lekarze uznali ze nie sa jej potrzebne. Dorka, jakwazniejsze w tym wszystkim jest wsparcie rodziny, zarowno w domu jak i w szpitalu , mysle ze tam przede wszystkim. mama stwierdzila ze gdyby nie my nie dala by rady przez to sama przejsc. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Maj 5, 2010 Dorka moja mama miala operacje w lipcu zeszlego roku. usowali jej jeden plat pluca. na pooperacyjnej lezala dwa dni. miala zalozone dreny aby krew , ropa i inne wydzieliny po operacji mogly splynac. po operacji kazali jej , mimo bolu, duzo kaszlec aby nie doszlo do zapalenia pluc. bol jest silny, ale zawsze mozna poprosic o zastrzyk przeciwbolowy ktory daje ulge. tak jak mama Pauli, moja tez byla oslabiona i zmeczona, wygladala jak wlasna matka.w szpitalu byla dosyc dlugo bo doszla jej po drodzr tozedma i zapalenie pluc. . nie chciala nic jesc, wiec ratunkiem byly nutri drinki, ktore zastepowaly przez pewien czas posilki. troche czasu minelo zanim doszla do siebie, ale teraz smiga po miescie, sprzata, gotuje. przeszla kilka serii chemioterapi ale na razie lekarze uznali ze nie sa jej potrzebne. Dorka, jakwazniejsze w tym wszystkim jest wsparcie rodziny, zarowno w domu jak i w szpitalu , mysle ze tam przede wszystkim. mama stwierdzila ze gdyby nie my nie dala by rady przez to sama przejsc. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Maj 5, 2010 Dorka moja mama miala operacje w lipcu zeszlego roku. usowali jej jeden plat pluca. na pooperacyjnej lezala dwa dni. miala zalozone dreny aby krew , ropa i inne wydzieliny po operacji mogly splynac. po operacji kazali jej , mimo bolu, duzo kaszlec aby nie doszlo do zapalenia pluc. bol jest silny, ale zawsze mozna poprosic o zastrzyk przeciwbolowy ktory daje ulge. tak jak mama Pauli, moja tez byla oslabiona i zmeczona, wygladala jak wlasna matka.w szpitalu byla dosyc dlugo bo doszla jej po drodzr tozedma i zapalenie pluc. . nie chciala nic jesc, wiec ratunkiem byly nutri drinki, ktore zastepowaly przez pewien czas posilki. troche czasu minelo zanim doszla do siebie, ale teraz smiga po miescie, sprzata, gotuje. przeszla kilka serii chemioterapi ale na razie lekarze uznali ze nie sa jej potrzebne. Dorka, jakwazniejsze w tym wszystkim jest wsparcie rodziny, zarowno w domu jak i w szpitalu , mysle ze tam przede wszystkim. mama stwierdzila ze gdyby nie my nie dala by rady przez to sama przejsc. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość dorka83 Napisano Maj 6, 2010 Dziękuję Ci Pauli za odpowiedź i podniesienie na duchu... Nie mam niestety, albo raczej na szczęście, nikogo, kto mógłby mi teraz poradzić co robić, czego oczekiwać, dlatego bardzo sobie cenię Wasze odpowiedzi. Strasznie mi dzisiaj ciężko, szczególnie , że tato ma dzisiaj urodziny i spędza je w szpitalu. Ale tak jak piszesz- ta operacja uratuje mu życie i tego się teraz trzymam. Pozdrawiam wszystkich ciepło, trzymajcie się:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość dorka83 Napisano Maj 6, 2010 Czy jest moze ktoś, kto wie jak wygląda leczenie w Wrocławskim szpitalu na ul. Grabiszyńskiej? Może macie jakies opinie? Jeszcze raz pozdrawiam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
pauli1974 0 Napisano Maj 6, 2010 zdrowo szwankuje ta Kafeteria ...3 razy mnie zdublowalo:( heh Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość dorka83 Napisano Maj 6, 2010 Dzięki kingsol, dobrze wiedzieć, że ludzie po tej operacji tak dobrze się czują;) Usłyszałam ostatnio, że życie po operacji nigdy nie będzie juz takie samo, każdy oddech będzie problemem, będzie bolał i zaczęłam się zastanawiać czy to dobre posunięcie... ale na szczęście rozwiałyście moje wątpliwości. Chyba zaopatrzę ojca też nutridrinki, tak dużo sie o nich naczytałam, chyba warto w nie zainwestować, co? Miłego dnia życzę. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
joanka35 0 Napisano Maj 6, 2010 Hej. Andzia, nie piszę bo nie mam o czym, moja mama nie miała operacji więc nie jestem w stanie pomóc dorce. Ale codziennie Was czytam:) Jestem na zwolnieniu bo mój synuś ma anginę. Trzymam kciuki za Waszych bliskich, musicie wierzyć w to, że będzie dobrze. Pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
andziaslupsk 0 Napisano Maj 6, 2010 Joanka kochana wiem ze Ci ciezko ale nie jestes sama masz rodzine z czasem jakos sie ulozy wiem sama po sobie choc nie ma minuty zebym o mamci nie myslala ale ona by nie chciala zebym zadreczala sie jej brakiem zawsze mi powtarzala ze gorzej byc nie moze tylko lepiej pozdrawiam Cie serdecznie .Dorka nie zastanawiaj sie czy inwestowac w nd czy nie bo one zawsze sie przydadzom ale sama nie wiesz na co Twoj tato bedzie mial ochote Pauli mamcia miala na pieczonego kurczaka z rozna kazdy jest inny pozdrawiam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
pauli1974 0 Napisano Maj 6, 2010 Andzia -- pamietasz takie detale jak pieczony kurczak dla mojej mamy ;) :) :) To prawda Dorka choremu trzeba dawac to na co bedzie mial ochote ..moja mama bardzo marudziłal gdy miala wypic tego nutridrinka bo strasznie jej to nie smakowalo.. i wiesz strasznie sie ciesze ,ze mamy tu siebie na tym forum :) bo to sa same bardzo dzielne osóbki :) sciskam was wiosennie :) chioc wieje nie milosiernie Paula Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
joanka35 0 Napisano Maj 6, 2010 oj ciężko andziu, ciężko... Nie chcę Was zadręczać dlatego mało piszę. W walce z tą potworną chorobą ogromne znaczenie ma pozytywne nastawienie, dlatego usunełam się w cień aby nie przywoływać smutnych myśli. Paula, Dorka, Kingsol cały czas trzymam kciuki za Waszych bliskich i wierzę, że Wam się uda. Piszcie i przekazujcie innym dużo dobrej energii. Pozdrawiam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Mariusz_monika Napisano Maj 6, 2010 witam,chciałabym tak wiele powiedzieć o tym dziadostwie(rak niedrobnokomórkowy płuca lewego),które niestety dotknęło też mojego tatę.Ale od początku...operacja,to nic strasznego możesz mi wieżyć bo już to przeszliśmy,tata był operowany w zaszłym roku w czerwcu,po operacji czuł się dobrze,rekowalescencja była zaskakująco szybka i bezbolesna(płuca nie bolą)rana sama w sobie szybko się goi...niema żadnych problemów z oddychaniem,ani to,że niby człowiek się męczy....to mit wyssany z palca,mój tata był typem niepokornym,wszędzie go było pełno i tak było też po operacji,nic się nie zmieniło;-).....napisałam był bo już go niema wśród nas....odszedł 12.04.2010...nam już nikt go nie ocali,pozostał smutek,żal i pieprzona niewiedza która do tego doprowadza!dlatego piszę,żebym mogła dać parę wskazówek,które mogłyby pomóc aby do tego nie doszło! jeśli chodzi o lekarzy to pieprzone kanalie,które robią coś bo wypada,jeśli chodzi o dalsze diagnozę to....szkoda słów,jeśli sami o to nie zadbacie to nie liczcie na to,że lakarze Wam pomogą...nie w tym kraju!!!! a więc,po operacji płuca najważniejsze jest aby jak najszybciej została podana chemia,co najmniej pięć wlewów,żeby to dziadostwo nie poszło dalej...to wiedzieliśmy i o to zadbaliśmy...było"dobrze"tzn chemia to nie witaminka i nie będę oszukiwać,że tata czuł się rewelacyjnie,spadek ciśnienia,złe wyniki,krwawienia z nosa...,przetaczana krew bo wyniki lecą na łeb na szyje,przyplątały się inne choroby np tarczyca itd wszystko to po podawaniu chemii,ale po paru miesiącach...rezonans płuc i radość nasza nie znała granic...wynik-płuca czyste...zwalczyliśmy gada tak wtedy myśleliśmy....piszę to bo żaden pieprzony lekarz Wam tego nie powie,że owszem chemia chroni organizm cały...nieprawda CHEMIA NIE DZIAŁA NA GŁOWĘ!!!!czyli to dziadostwo szuka wyjścia i co robi wędruje do głowy...dlatego najważniejszą rzeczą jest aby po operacji podczas chemii,zrobić tomograf głowy,może okazać się,że jest przerzut wtedy podadzą radioterapie równocześnie z chemią i wtedy można liczyć na sukces. Nam niestety nikt tego nie napisał...kiedy tata zaczął kuleć na jedną nogę...oczywiście żaden mądry profesorek nie pomyślał...a więc sukcesywnie na siłę próbowali leczyć mu kręgosłup,że to od kręgosłupa...bzdury!!!a to dziadostwo rosło sobie w głowie. tata z dnia na dzień tracił czucie w nogach,dopiero po naszej prośbie dostał skierowanie do neurologa i ten w końcu dał skierowanie na tomograf głowy...wynik dwa gózy w prawej półkuli! początkowo usłyszeliśmy,że nieoperacyjne,zostaje radioterapia...smutek,żal,złość,niemoc!!!!ale po paru dniach nadchodzi nadzieja,cwaniaczek z legnicy neurochirurg młody głupek,stwierdza że to pryszcz "ciachne to pan jeszcze będziesz tańczył"tak powiedział do taty...finał jest taki,że tata już się nie obudził po operacji...według niego NIE BYŁO ZAGROŻENIA ŻYCIA!....nie mogę już.....ledwo dałam rade....uważajcie na siebie.....powodzenia... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Mariusz_monika Napisano Maj 6, 2010 witam,chciałabym tak wiele powiedzieć o tym dziadostwie(rak niedrobnokomórkowy płuca lewego),które niestety dotknęło też mojego tatę.Ale od początku...operacja,to nic strasznego możesz mi wierzyć bo już to przeszliśmy,tata był operowany w zaszłym roku w czerwcu,po operacji czuł się dobrze,rekowalescencja była zaskakująco szybka i bezbolesna(płuca nie bolą)rana sama w sobie szybko się goi...niema żadnych problemów z oddychaniem,ani to,że niby człowiek się męczy....to mit wyssany z palca,mój tata był typem niepokornym,wszędzie go było pełno i tak było też po operacji,nic się nie zmieniło;-).....napisałam był bo już go niema wśród nas....odszedł 12.04.2010...nam już nikt go nie ocali,pozostał smutek,żal i pieprzona niewiedza która do tego doprowadza!dlatego piszę,żebym mogła dać parę wskazówek,które mogłyby pomóc aby do tego nie doszło! jeśli chodzi o lekarzy to pieprzone kanalie,które robią coś bo wypada,jeśli chodzi o dalsze diagnozę to....szkoda słów,jeśli sami o to nie zadbacie to nie liczcie na to,że lakarze Wam pomogą...nie w tym kraju!!!! a więc,po operacji płuca najważniejsze jest aby jak najszybciej została podana chemia,co najmniej pięć wlewów,żeby to dziadostwo nie poszło dalej...to wiedzieliśmy i o to zadbaliśmy...było"dobrze"tzn chemia to nie witaminka i nie będę oszukiwać,że tata czuł się rewelacyjnie,spadek ciśnienia,złe wyniki,krwawienia z nosa...,przetaczana krew bo wyniki lecą na łeb na szyje,przyplątały się inne choroby np tarczyca itd wszystko to po podawaniu chemii,ale po paru miesiącach...rezonans płuc i radość nasza nie znała granic...wynik-płuca czyste...zwalczyliśmy gada tak wtedy myśleliśmy....piszę to bo żaden pieprzony lekarz Wam tego nie powie,że owszem chemia chroni organizm cały...nieprawda CHEMIA NIE DZIAŁA NA GŁOWĘ!!!!czyli to dziadostwo szuka wyjścia i co robi wędruje do głowy...dlatego najważniejszą rzeczą jest aby po operacji podczas chemii,zrobić tomograf głowy,może okazać się,że jest przerzut wtedy podadzą radioterapie równocześnie z chemią i wtedy można liczyć na sukces. Nam niestety nikt tego nie napisał...kiedy tata zaczął kuleć na jedną nogę...oczywiście żaden mądry profesorek nie pomyślał...a więc sukcesywnie na siłę próbowali leczyć mu kręgosłup,że to od kręgosłupa...bzdury!!!a to dziadostwo rosło sobie w głowie. tata z dnia na dzień tracił czucie w nogach,dopiero po naszej prośbie dostał skierowanie do neurologa i ten w końcu dał skierowanie na tomograf głowy...wynik dwa guzy w prawej półkuli! początkowo usłyszeliśmy,że nieoperacyjne,zostaje radioterapia...smutek,żal,złość,niemoc!!!!ale po paru dniach nadchodzi nadzieja,cwaniaczek z legnicy neurochirurg młody głupek,stwierdza że to pryszcz "ciachne to pan jeszcze będziesz tańczył"tak powiedział do taty...finał jest taki,że tata już się nie obudził po operacji...według niego NIE BYŁO ZAGROŻENIA ŻYCIA!....nie mogę już.....ledwo dałam rade....uważajcie na siebie.....powodzenia... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Mariusz_monika Napisano Maj 6, 2010 witam,chciałabym tak wiele powiedzieć o tym dziadostwie(rak niedrobnokomórkowy płuca lewego),które niestety dotknęło też mojego tatę.Ale od początku...operacja,to nic strasznego możesz mi wieżyć bo już to przeszliśmy,tata był operowany w zaszłym roku w czerwcu,po operacji czuł się dobrze,rekowalescencja była zaskakująco szybka i bezbolesna(płuca nie bolą)rana sama w sobie szybko się goi...niema żadnych problemów z oddychaniem,ani to,że niby człowiek się męczy....to mit wyssany z palca,mój tata był typem niepokornym,wszędzie go było pełno i tak było też po operacji,nic się nie zmieniło;-).....napisałam był bo już go niema wśród nas....odszedł 12.04.2010...nam już nikt go nie ocali,pozostał smutek,żal i pieprzona niewiedza która do tego doprowadza!dlatego piszę,żebym mogła dać parę wskazówek,które mogłyby pomóc aby do tego nie doszło! jeśli chodzi o lekarzy to pieprzone kanalie,które robią coś bo wypada,jeśli chodzi o dalsze diagnozę to....szkoda słów,jeśli sami o to nie zadbacie to nie liczcie na to,że lakarze Wam pomogą...nie w tym kraju!!!! a więc,po operacji płuca najważniejsze jest aby jak najszybciej została podana chemia,co najmniej pięć wlewów,żeby to dziadostwo nie poszło dalej...to wiedzieliśmy i o to zadbaliśmy...było"dobrze"tzn chemia to nie witaminka i nie będę oszukiwać,że tata czuł się rewelacyjnie,spadek ciśnienia,złe wyniki,krwawienia z nosa...,przetaczana krew bo wyniki lecą na łeb na szyje,przyplątały się inne choroby np tarczyca itd wszystko to po podawaniu chemii,ale po paru miesiącach...rezonans płuc i radość nasza nie znała granic...wynik-płuca czyste...zwalczyliśmy gada tak wtedy myśleliśmy....piszę to bo żaden pieprzony lekarz Wam tego nie powie,że owszem chemia chroni organizm cały...nieprawda CHEMIA NIE DZIAŁA NA GŁOWĘ!!!!czyli to dziadostwo szuka wyjścia i co robi wędruje do głowy...dlatego najważniejszą rzeczą jest aby po operacji podczas chemii,zrobić tomograf głowy,może okazać się,że jest przerzut wtedy podadzą radioterapie równocześnie z chemią i wtedy można liczyć na sukces. Nam niestety nikt tego nie napisał...kiedy tata zaczął kuleć na jedną nogę...oczywiście żaden mądry profesorek nie pomyślał...a więc sukcesywnie na siłę próbowali leczyć mu kręgosłup,że to od kręgosłupa...bzdury!!!a to dziadostwo rosło sobie w głowie. tata z dnia na dzień tracił czucie w nogach,dopiero po naszej prośbie dostał skierowanie do neurologa i ten w końcu dał skierowanie na tomograf głowy...wynik dwa gózy w prawej półkuli! początkowo usłyszeliśmy,że nieoperacyjne,zostaje radioterapia...smutek,żal,złość,niemoc!!!!ale po paru dniach nadchodzi nadzieja,cwaniaczek z legnicy neurochirurg młody głupek,stwierdza że to pryszcz "ciachne to pan jeszcze będziesz tańczył"tak powiedział do taty...finał jest taki,że tata już się nie obudził po operacji...według niego NIE BYŁO ZAGROŻENIA ŻYCIA!....nie mogę już.....ledwo dałam rade....uważajcie na siebie.....powodzenia... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Mariusz_monika Napisano Maj 6, 2010 witam,chciałabym tak wiele powiedzieć o tym dziadostwie(rak niedrobnokomórkowy płuca lewego),które niestety dotknęło też mojego tatę.Ale od początku...operacja,to nic strasznego możesz mi wierzyć bo już to przeszliśmy,tata był operowany w zaszłym roku w czerwcu,po operacji czuł się dobrze,rekowalescencja była zaskakująco szybka i bezbolesna(płuca nie bolą)rana sama w sobie szybko się goi...niema żadnych problemów z oddychaniem,ani to,że niby człowiek się męczy....to mit wyssany z palca,mój tata był typem niepokornym,wszędzie go było pełno i tak było też po operacji,nic się nie zmieniło;-).....napisałam był bo już go niema wśród nas....odszedł 12.04.2010...nam już nikt go nie ocali,pozostał smutek,żal i pieprzona niewiedza która do tego doprowadza!dlatego piszę,żebym mogła dać parę wskazówek,które mogłyby pomóc aby do tego nie doszło! jeśli chodzi o lekarzy to pieprzone kanalie,które robią coś bo wypada,jeśli chodzi o dalsze diagnozę to....szkoda słów,jeśli sami o to nie zadbacie to nie liczcie na to,że lakarze Wam pomogą...nie w tym kraju!!!! a więc,po operacji płuca najważniejsze jest aby jak najszybciej została podana chemia,co najmniej pięć wlewów,żeby to dziadostwo nie poszło dalej...to wiedzieliśmy i o to zadbaliśmy...było"dobrze"tzn chemia to nie witaminka i nie będę oszukiwać,że tata czuł się rewelacyjnie,spadek ciśnienia,złe wyniki,krwawienia z nosa...,przetaczana krew bo wyniki lecą na łeb na szyje,przyplątały się inne choroby np tarczyca itd wszystko to po podawaniu chemii,ale po paru miesiącach...rezonans płuc i radość nasza nie znała granic...wynik-płuca czyste...zwalczyliśmy gada tak wtedy myśleliśmy....piszę to bo żaden pieprzony lekarz Wam tego nie powie,że owszem chemia chroni organizm cały...nieprawda CHEMIA NIE DZIAŁA NA GŁOWĘ!!!!czyli to dziadostwo szuka wyjścia i co robi wędruje do głowy...dlatego najważniejszą rzeczą jest aby po operacji podczas chemii,zrobić tomograf głowy,może okazać się,że jest przerzut wtedy podadzą radioterapie równocześnie z chemią i wtedy można liczyć na sukces. Nam niestety nikt tego nie napisał...kiedy tata zaczął kuleć na jedną nogę...oczywiście żaden mądry profesorek nie pomyślał...a więc sukcesywnie na siłę próbowali leczyć mu kręgosłup,że to od kręgosłupa...bzdury!!!a to dziadostwo rosło sobie w głowie. tata z dnia na dzień tracił czucie w nogach,dopiero po naszej prośbie dostał skierowanie do neurologa i ten w końcu dał skierowanie na tomograf głowy...wynik dwa guzy w prawej półkuli! początkowo usłyszeliśmy,że nieoperacyjne,zostaje radioterapia...smutek,żal,złość,niemoc!!!!ale po paru dniach nadchodzi nadzieja,cwaniaczek z legnicy neurochirurg młody głupek,stwierdza że to pryszcz "ciachne to pan jeszcze będziesz tańczył"tak powiedział do taty...finał jest taki,że tata już się nie obudził po operacji...według niego NIE BYŁO ZAGROŻENIA ŻYCIA!....nie mogę już.....ledwo dałam rade....uważajcie na siebie.....powodzenia... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Mariusz_monika Napisano Maj 6, 2010 witam,chciałabym tak wiele powiedzieć o tym dziadostwie(rak niedrobnokomórkowy płuca lewego),które niestety dotknęło też mojego tatę.Ale od początku...operacja,to nic strasznego możesz mi wierzyć bo już to przeszliśmy,tata był operowany w zaszłym roku w czerwcu,po operacji czuł się dobrze,rekowalescencja była zaskakująco szybka i bezbolesna(płuca nie bolą)rana sama w sobie szybko się goi...niema żadnych problemów z oddychaniem,ani to,że niby człowiek się męczy....to mit wyssany z palca,mój tata był typem niepokornym,wszędzie go było pełno i tak było też po operacji,nic się nie zmieniło;-).....napisałam był bo już go niema wśród nas....odszedł 12.04.2010...nam już nikt go nie ocali,pozostał smutek,żal i pieprzona niewiedza która do tego doprowadza! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość dorka83 Napisano Maj 6, 2010 Mariusz_monika, bardzo, bardzo mi przykro:( Współczuję. Jednak nie obwiniajcie się o to, co się twojemu tacie stało, nie mogliście wiedziec wszystkiego, nie jesteści kompetentni, żeby dopilnować tego, co muszą wiedzieć uczący się 10 lat lekarze:( Ja od początku bardzo boję się przerzutów do głowy, znam to, bo dla mojej babci to właśnie był koniec- najpierw pierś, jelito grube, macica, węzły chłonne, a potem płuca i mózg. Więc wiem co się z tym wiąże. W ogóle to mój tata spędził 2 dni w szpitalu zrobili mu bad krwi, spirometrię i ekg i tak leży i się stresuje bo nie wie na co się nastawiać... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
mariusz_monika 0 Napisano Maj 6, 2010 witam Co do Grabiszyńskiej" Jest tam wspaniały i jedyny o którym mogę ze spokojnym sumieniem napisać PRAWDZIWY LEKARZ To dr.Gakis szkoda że nie zdecydowaliśmy się na chemie we wrocku tylko w Lubine (MCZ-najgorszy szpital w polsce!!!!!!!!) Od dr.Gakisa dostaliśmy wszystkie wytyczne tzn. o co mamy zadbać po operacji gdzie się udać, po prostu cała instr. postępowania z rakiem płuca. Szczerze polecamy tego lekarza!!! nie będę miły ale muszę to napisać. OPERACJA WIĄŻE SIĘ Z KONIECZNOŚCIĄ PODANIA CHEMIOTERAPII błagam zróbcie to jak najszybciej tzn do miesiąca czasu od operacji to ważne nie każdy wytrzyma 5 wlewów nasz tato wytrzymał 4 WBC -poniżej 1tyś zastrzyki nic nie pomogły nie liczcie na pomoc szpitala (MCZ) bo tam tylko chemie podają i pacjenta mają gdzieś. powtarzam się ale to ważne rak płuc przerzuca się do głowy , trzustki, kości miejcie to na uwadze i nie cieszcie się tym że płuca na TK są czyste bo to już może być gdzieś indziej. próbujcie wymusić badanie PLT albo TK głowy jak nie to zapłaccie za badanie ale je zróbcie bo może być za późno zanim naszi wspaniali lekarze postawią dobrą diagnozę Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
pauli1974 0 Napisano Maj 6, 2010 hej i tu sie nie zgodze nigdzie nie jest napisane ,ze operacja wiąze sie z chemią jesli nie ma takiej potrzeby nie stosuja jej bo i po co . Moja Mama przeszla operacje i obylo sie bez zdanej chemii,ale tylko dlatego ,ze nie bylo przerzutów i mam nadzieje ze nigdy nie bedzie ale Rak to rak nie ma co :( wiec glowa do gory nie musi byc az tak zle ... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość dorka83 Napisano Maj 6, 2010 Dzięki za poradę, napewno będe ich męczyć zeby zrobili mu to tk głowy, jeśli nie zrobią tego jeszcze przed operacją. Najpierw musimy jakoś przejść ten czs oczekiwania i samą operacje. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. Zyczę wszystkim dużo siły, trzymajcie się ciepło! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
andziaslupsk 0 Napisano Maj 7, 2010 Witam Joanka ja Ty mozesz pomyslec ze kogos zadreczasz nawet tak nie mysl pisz latwiej Ci bedzie wiez mi nawet o pierdolach zawsze cos a ja czekam wiec pisz .Paula o tego kurczaka to burza przeciez byla ale ogolnie mam dobrom pamiec .Czekam dziewczyny na odpowiedz pogoda sie troche poprawila bo ostatnio przez ten wulkan rankiem takie mgly byly ze pomyslalam sobie ze jakis armagedon czy cos ale minelo moj najmlodszy syn chcial wykozystac sytuacje i nie isc do szkoly maly klamczuch .Pozdrawiam was bardzo serdecznie ania. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
andziaslupsk 0 Napisano Maj 7, 2010 Witajcie Joanka nawet tak nie mysl pisz o pierdolach ale pisz ja czekam tu na ciebie.Paula o tego kurczaka burza przeciez byla a pamiec mam dobrom .Pogoda jak by troche sie poprawila bo ostatnio przez ten wulkan to rankiem mgly takie byly pomyslalam ze armagedon czy cos ale wiecie co mamy maj choc nie tu powinna pisac to pisze tu w Londynie od poczonku roku nie zyje juz 6 nastolatkow tragedia zgineli od noza lub broni w glowie mi sie nie miesci i podejrzewam ze bedzie jeszcze gorzej niz w zeszlym rece opadajom.Czekam dziewczyny na odpowiedz bo choc forum o chorobie zawsze mozna o czyms innym .Pozdrawiam was a cos te forum ostatnio szwankuje cholibcia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość andzka! Napisano Maj 7, 2010 ale ty smieszka jesteś!!fajnie że dotrzymujesz nam towarzystwa. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Maj 7, 2010 Dorka nutridrinki mozesz kupic Tacie jesli nie bedzie mial apetytu, a normalnie moze jesc wszystko. moja mama miala swietna opieke w szpitalu, o kazdej porze dnia i nocy mozna bylo dzwonic i jaki kolwiek lekarz mial akurat dyzur wiedzial wszystko na temat choroby i stanu mamy.pielegniarki pilnowaly zeby mama jadla lub pila nutri, mama lezala w Poznaniu na SZamarzewskiego. chemie dostawala po jakims czasie od operacji bo nastapil wyciek z kikuta pluca, przerzutow zadnych nie stwierdzono. fakt, na poczatku mama strasznie sie meczyla, przez jakis czas nie rozstawala sie z inchalatorem. ale po jakims czasie to minelo. wiadomo ze nie bedzie biegac, ale nie meczy sie kiedy idzie normalnym krokiem. teraz pije mleko z grzybka tybetanskiego i twierdzi ze bardzo jej pomaga. trzymajcie sie wszyscy cieplutko, ciesze sie( jakkolwiek glupio by to nie brzmialo) je jestescie tutaj, ze nie musimy byc sami z tym wszystkim, ze zawsze mozna o cos spytac i dostac odpowiedz. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość dorka83 Napisano Maj 7, 2010 Ja tez się cieszę, że Was tu znalazłam;) Nie wiem gdzie indziej znalazłabym tyle zrozumienia i checi pomocy. Lekarz prowadzący powiedział dzisiaj ojcu, że będzie operowany we wtorek lub w środę. Boże jak mi się gacie trzęsą ze strachu...:/ Pozdrawiam i miłego wieczoru życzę. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
mariusz_monika 0 Napisano Maj 7, 2010 Droga Pauli 1974 Jesteś w ogromnym błędzie Mowa o raku złośliwym NIEDROBNOKOMóRKOWYM zawsze jest chemia chemii nie podaje się osobą z rakiem niezłośliwym czyt. zwykły guz o stopniu złośliwości dowiemy się z wyniku immunohistochemicznego czyt histopad to badanie wyciętego guza wraz z węzłami chłonnymi (rak płuc) na nic biopsja bo ona na ogół wychodzi (90%) że guz jest nie "rakowy" tak było w przypadku Taty Pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
pauli1974 0 Napisano Maj 7, 2010 Nie mam zamiaru sie klocic wiem to ze stanu mojej mamy rak złośliwy niedrobnokomorkowy bez chemii :) nie wazne kazdy przypadek jest inny..wiec dorka glowa do gory wazne ze tata bedzie mial wogole ta operacje.pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach