joanka35 0 Napisano Czerwiec 24, 2010 Leno, Katarzynko co tam u Was?? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Czerwiec 24, 2010 Witaj Joanko! Ech, u nas dolina, jedziemy jutro na wizytę do onkologa i torakochirurga... stres ogromny, już dzisiaj nie mogę nic jeść:(:(:( mam złe rzeczucia, boje się tego co usłyszymy:( koszmar jakiś, jak można długo zyć w takim ciągłym stresie o Bliska Osobę? Ja może jestem przewrażliowna, ale ju nie daję rady, a przceież to początek nasze walki z tym świństwem, ale od marca już żyjemy w stresie i nie ma godziny ani minuty bym nie myślała o chorobie Taty:( Joanko, jak Ty sobie dawałas radę? Mi się ryczec non stop chce:( Boję się, że jutro w gabinecie u onkologa się rozryczę, bo juz nei daje sobie rady:( Mam nadzieję, ze u Leny lepiej!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
joanka35 0 Napisano Czerwiec 24, 2010 Katarzynko, ja od momentu kiedy się dowiedziałam,że mama ma raka płuc (nieoperacyjny, leczenie paliatywne) przepłakałam cały miesiąc, dzień w dzień. Jedynie przy mamie ściemniałam, że jest ok i wyjdzie z tego. Jak pytała o moje oczy to mówiłam, że mam zapalenie spojówek. Mama w tym czasie większość przebywała w szpitalach. Potem w momencie zrobiłam się twarda, działałam jak automat i nastawiona byłam na to aby mama jak najmniej cierpiała. Dogadzałam jej pod każdym względem, na każdą chemię brałam urlop i siedziałam z nią całymi dniami w szpitalu (w czasie kiedy dostawała kroplówki podawałam jej basen aby mogła się wysiusiać). To mnie chyba wszystko wzmocniło na tyle, że już nie ryczałam tylko cały czas strałam się myśleć pozytywnie i tę pozytywną energię przekazywałam mamie. Nie było mi łatwo i teraz też nie jest. Ale takie jest życie...Ty też musisz myśleć pozytywnie, że jest nadzieja i ratunek dla Twojego taty tylko potrzebujecie dłuższego leczenia. Myślę, że jak Twój tata upora się z tą chorobą to i tak spokojni nie będziecie, każde ukłucie, ból będzie prowokował myśli, że to powrót choroby. Moja mama jest 5 siostrą (było ich 11, 7 dziewczyn) która zmarła na raka, więc nie potrafiłam długo uwierzyć, że moją mamę też to dopadło, wydawało mi się to niemożliwe:( Trzymaj się mocno kochana, pisz po wizycie co i jak Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Czerwiec 24, 2010 Joanko36 POdziwiam Cie ogromnie, ja czesto płaczę, ale czasami mam tak, że chcialabym by troszke mi ulzyło i nie mogę płakać:( jestem tak spanikowana, że raczej robi mi się słabo o straszliwym smutku i przygnębieniu nie wspomnę...Im dalej tym chyba gorzej, bo np. moj Brat (31 lat) poplakał się przy Tacie jak bóbr w szpitalu - razem z Tatą, otem płakał jeden cały wieczór w domku i mówi, ż ejuż wypłakał wszystkie zy, nastawił się pozytywnie i mnie ciagle wyzywa, ze "dolinuje się"...ech... Joaanko, ale to koszmarne o czym piszesz, 5 sióstr zachorowało n raka?!!! nie do uwierzenia co za tragedia:(:(:( To chyba genetyczne jakies uwarunkowania dały o sobie znać:(:(:( Boże, jaki to dramat rodzinny :(:(:( że też kurcze, 21 wiek i nie można znaleźć lekarstwa na to G... tyle ludzi zabiera:( Jestem wierząca, ale czasami - przepraszam Cię Boże - nie rozumiem jak Niebiosa pozwalaja na takie ludzkie tragedie:( pozdrawiam Cie Joanko cieplutko! Bardzo mi przykro, że u Twojej Mamy nie dało się zoperować guza:(:(:( Był za duży, czy źle umiejscowiony? Czy może Twoja Mamusia miała jakieś dodatkowe choroby, ktore wykluczyły operację? papa:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lena W. 0 Napisano Czerwiec 24, 2010 U Leny lepiej,czyli u jej meza :) Dzisiaj mia l"swieto",oproznil sie. Jest szczesliwy. Jak malo horemu jest potzreba zeby sie cieszyc. Z apetytem zjdal truskawki. No i znowu mnie wygania na wycieczke. Ale jak tu jechac,jak go zostawic samego w domu??? Ciagle odkladam kupno biletu,a czas leci szybko i tzreba sie zdecydowac na cos,a ja sie wacham. No i mysle ze jutro maz znowu mnie zaskoczy czyms niedobrym. Bo z ta choroba jak z zebra-raz czarny pasek,raz bialy. Hustawka straszna,jak dlugo tak mozna wytrzymac.Jak Wy dajecie sobie rade.?A te dziewczyny co stracily juz bliskich? Jak teraz sie czujecie? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA Napisano Czerwiec 24, 2010 Masz trudną sytuacje z tym wyjazdem,ale myślę że serce wybierze za Ciebie.Ja absolutnie nie mam prawa zabierać głosu,ale ja na Twoim miejscu zostałabym w domku.Taka szansa trafi się nie raz,a jak nie daj Boże coś by się stało nie wybaczysz sobie tego do końca życia.Wczoraj był jeden z tych smutniejszych dni u mnie.Dzień Ojca.Cały czas sobie powtarzam że tam po drugiej stronie Tatuś jest szczęśliwy.Może normalnie oddychać,chodzenie nie sprawia mu już tyle trudu.Moi gonia mnie abym już przestała pisać i niepotrzebnie się dołować tym forum.Ale mi to sprawia tyle przyjemności i bardzo żałuję że nie zajrzałam tu wcześniej.Jesteście takie kochane. Buziaki Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
joanka35 0 Napisano Czerwiec 24, 2010 Katarzynko, moja mama miała drobnokomórkowca a on jest nieoperacyjny. Rozsiewa się w błyskawicznym tempie z układem krwionośnym. Diagnoza następuje z reguły jak już są przerzuty i tak było w przypadku mojej mamy. Jak go zdiagnozowali to miała już przerzut na wątrobę i nadnercza. Mama żyła 7 m-cy od diagnozy a to i tak podobno długo przy tego typu raku. Katarzynko to normalne, że się denerwujesz i smucisz ale może jutro okaże się że nie jest taj źle jak myślisz i może nie trzba będzie naświetleń. Trzymaj się mocno! Co do pytania Lenki jak się trzymamy, otóż nie jest łatwo. Wcale nie jest mi lżej z upływem czasu ale muszę żyć i dać żyć innym:) Trudno abym wszystkich zasmucała swoim nieszczęściem więc staram się zachowywać normalnie a to co się dzieje w sercu to lepiej abyście nie wiedziały. Lenko, przepraszam Cię ale ja jestem tego samego zdania co ona odpowiada, ja bym nie pojechała. Od samego początku miałam takie zdanie ale nie pisałam bo nie chcę się wtrącać. Nigdy nie wiesz jak się zakończy leczenie w przypadku Twojego męża a czasu nie wrócisz. Ale jeżeli pojedziesz to też zrozumiem bo wiem jak jesteś teraz obciążona psychicznie i jak potrzebujesz wytchnienia. Decyzja należy do Ciebie, nie powinnaś nikogo słuchać tylko postąpić zgodnie ze swoim sumieniem. Trzymaj się mocno i cieszymy się z kupki Twojego męża :):);) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lena W. 0 Napisano Czerwiec 24, 2010 Do Ona Odpowiada. Tak,masz racje,jak by cos sie stalo to bede lokcie gryzc,a nie siegne. Musze jeszcze z jego siostra porozmawiac zeby zaopiekowala nim sie jak by co. Bo tak faktycznie to jest nieludzkie zostawic czlowieka po takiej operacji bez opieki. Nie opuszczaj nas! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lena W. 0 Napisano Czerwiec 24, 2010 Joanka,jak dzisiaj mezowi pomogalam ubrac czysta pidzame,to nie mogl prawej reki wlozyc w rekaw.A co mowic o trudniejszych czynnosciach jak naprzyklad zalozhenie butow,czy pojscia do sklepu? Czy zrobienia obiadu kiedy mnie nie bedzie? Choc Kasi tata juz jezdlil samochodem,ale ja sobie nie wyobrazam jak moj cokolwiek sam teraz sobie moze zrobic. Przed operacja byl samowystarczalny,ale teraz... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
joanka35 0 Napisano Czerwiec 24, 2010 Leno, Wy macie szansę, że z Twoim mężem będzie coraz lepiej, może nie będzie taki sprawny jak przed chorobą ale jednak. Musi zregenerować siły po operacji. Moja mama niestety słabła z dnia na dzień, od grudnia nie była w stanie nic robić bo nie miała siły w rękach. Kąpałam ją, obcinałam jej paznokcie u rąk i nóg, kremowałam. Mama praktycznie czas od grudnia do kwietnia (do śmierci) przeleżała w łóżku, z przerwami na wyjazdy do szpitala, czasem chwilkę pochodziła po domu. Szybko się męczyła. Także nie dołuj się, mąż napewno wróci do formy:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
dorka83 0 Napisano Czerwiec 24, 2010 Hej Kasiu, lenko, joanko, ona odpowiada, kingsol. Byłam dzisiaj na Jasnej Górze, głębokie to było dla mnie przeżycie tym razem. Myślałam tam o nas wszystkich i o Waszych bliskich... Bedzie dobrze, zobaczycie;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Czerwiec 25, 2010 Kochane trzymajcie jutro - a w zasadzie to juz dzisiaj kciuki za mojego tatę, ok? Jedziemy na wizytę do onkologa i torakochirurga... boję się strasznie... tata się chyba załamię, że jednak nie wycięli wszytskiego - zostały jakies komorki nowotworowe:(:( a liczyłam glupia, że uda nam się uciec od chemii i naświetać, tak jak Tacie Dorki:( Niestety... Tata slaby, nie wiem jak On przyjmie chemię:(:(:( pa Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 Dorka - bardzo Ci dziekuje za pamiec:) Katarzynka - trzymam mozno kciuki Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lena W. 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 Dorko,dziekuje za nas. Kasiu,juz trzymam! Mysl pozytywnie!!! Joanko,ja jestem nastawiona ogolnie dobrze,ale czasami,zwlaszcza kiedy moj maz jest w gorszym stanie to tez na mnie jego takie negatywne fluidy przechodza. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
joanka35 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 Katarzynko36 trzymam kciuki, trzymam. Czekamy na wieści od Was Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
dorka83 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 Hej, ja tez trzymam kciuki, Katarzynko! Trzymaj się cieplo, pozdrawiam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA Napisano Czerwiec 25, 2010 Ja również dołączam kciuki.Mam nadzieję że niebawem się odezwiesz. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lena W. 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 Poki nie ma Kasi to powiem Wam ze mojemu juz wyciagneli dreny i jutro wypisuja! Dzis jak wczoraj czul sie lepiej,no i oby tak dalej. Wynikow na razie nie ma. Wiec tak jak Kasia bede pozniej sie zamartwiala co tam te wyniki pokarza. Kasiu,i co tam,pisz! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA Napisano Czerwiec 25, 2010 Lena Cieszę się bardzo.Jutro już mężuś będzie w domku.Musisz pomyślec o pysznym obiadku.Suuuper... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Czerwiec 25, 2010 Witajcie KOchane:):):) Dzięki za trzymanie kciuków! NO nie jest tragicznie, ale nie jest też dobrze:(::( Musi być chemia uzupełniająca - jakas adjuwentowa, bo okazuje się, ze linia cięcia niby jednak czysta, za to w jednym węźle, który sąsiadował bezpośrednio z guzem były komorki - co Pan dokto powiedział, że było do przewidzena, bo on był obok. Plus taki, ze w tych troche dalszych i tych jeszcze dalszych nie było, więc skorupiak daleko za podwedrował, tylko jest zaawansowany miejscowo, dalej się nie przeniósł... Co jest kuroizum, dr patolog opisująca - po łacinie taisała, że w węźle okołooskrzelowym sa komórki, natomiast w podsumowaniu naisała, ze wsztskie wezły były czyste!!! Jak to onkolog zobaczył, to się za glowę złapał i stwierdził - Boże to już kolejny błąd tej Pani!!! Więc ja się pytam ja dr opisujący może dokonać tak podstawowych, kardynalnych błedów?????!!!!!!! Dla mnie to szok!! dr doowiedział nam, że kiedyś przeczytał tylko ostateczny opis (był dobry) i nie zalecił chemii, po czym okzało się, że pani dr narobiła błędy!!! Horror jak dla mnie, do jakieś Izby Lekarskiej to się nadaje chyba? 7 lipca tata idzie do szpitala na chemie... jestesmy przerażeni:(:(:( Dzieki, ze trzymałyście kciuki:) Tata zdolowany, ale skoro wyciete wszytsko, a chemia ma być po to by świństwo się w przyszlości nie odrodziło, to tata nawet jakoś to przyjął... apa Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA Napisano Czerwiec 25, 2010 Katarzynka.. Trochę w końcu się uspokoiłaś.Będzie dobrze,ale co do lekarzy...to jakaś paranoja co oni wyczyniają..Ja złożyłam skargę na lekarza z oddziału ratunkowego który tej sądnej nocy-kiedy tatuś dostał drgawek,nie chciał Go przyjąć na oddział.Kochana nadal trzymamy kciuki za Tatusia i oczywiście za Ciebie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 Katarzynka, bedzie dobrze, chemia na pewno nie bedzie silna, pewnie taka jaka moja mama dostawala na poczatku czyli najslabsza.na pewno Twoj tata bedzie sie po niej dobrze czul. moja mama tez idzie 7 lipca do szpitala ale raczej tam nie zostanie . Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
joanka35 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 Lenko, bardzo się cieszę :) zobaczysz, w domku to już tylko lepiej będzie. Szpital przytłacza mocno, powoduje depresję a domek to co innego, odrazu zrobi mu się lżej i będzie w innym nastroju, nabierze ochoty do życia i walki z tą chorobą. Katarzynko, widzisz, jest dobrze, nie myśl o tym co mogło być a nie jest. Myśl o tym co jest teraz, tata dostanie chemię (pewnie słabą jak już dziewczyny napomknęły) i będzie ok. Potem z górki. Może stracić włosy ale niekoniecznie. Dobrze aby o tym wiedział. Ale co tam włosy, moja mamcia cały czas powtarzała, że włosy to pikuś, odrosną byleby wyzdrowieć. Trzymama kciuki mocno. Dziewczyny, głowy do góry! Zobaczycie, że za jakiś czas zapomniecie o tych waszych zmartwieniach:) Pozdrawiam i duuużo odpowczynku życzę w weekend. Pa! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lena W. 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 Nie kometuje lekazry,a moze prseudolekarzy? Po co sie denerwowac? I tak nas i naszych bliskich to duzo kosztuje. Teraz bedzie na mnie i meza kolej z tymi wynikami... Kasiu,bedzie dobrze,musi byc! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 Lena zobaczysz, Twoj maz tez bedzie mial dobre wyniki. najwazniejsze to pozytywne myslenie, wiem ze to nie jest proste, ale nie wolno poddawac sie demonom naszej wyobrazni:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lena W. 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 Kiedys czytalam ze mysli sie materializuja.I te dobre aszczegolnie zle. Jak w Biblii :"Najpierw bylo slowo". Wiec staram sie "demonow" nie materializowac :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Czerwiec 25, 2010 Kingsol! Napisz mi Kchana, czy twoja Mama miała tylko naciek a węzły chlonne miała wszytskie czyste po operacji? I jak dlugo dostawała chemię? jak juz zniosła, to była też ta sama adiuwantowa tak? niby profilaktyczna, żeby dobić raczysko, co by się tak szybko nie odrodziło? i chemię miała na Szamarzewskiego tak? Chciałam poczytać Twoje wypowiedzi, ale nie mam sił, bo przez ta informacje dzisiejsza mam "zryty" mózg... Leno! super, że Mąz się czuje już lepiej i przyjdzie do domku:):):) Mam nadzieje, że Twoj Mąż nie będzie musiał mieć chemii!!! papa Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 Katarzynka moja mama chemie dostawala na Szamarzewskiego, podawano jej Gemzar - monoterapia - jeden wlew Gemcitabinum 1570 mg ( jechala na chemie i tego samego dnia wracala, tak zwana chemia jednodniowa), po jakims czasie kiedy okazalo sie ze dobrze znosi chemie miala podawana chemie silniejsza wg schematu PG - dawka Cisplatinum 126,4 mg, Dexamethasonum 16 mg - 2*8, Gemcitabinum 1975 mg, Ondansetronum 16 mg - 2*8. w sumie miala 5 podan Gemzaru i 3 chemie silniejsze.trwalo to od grudnia przez ok 4-5 miesiecy. miala tylko nacieki na kikucie, wezly czyste, brak przerzutow Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Czerwiec 25, 2010 aha i mama dostawala ta chemie bo lekarze nie podjeli sie przeprowadzenia operacji uzupelniajacej ze wzgledu na stan zdrowia mamy po pierwszej operacji. przed chemia zawsze sa robione badania krwi i dopiero w zaleznosci od wynikow jest podawana ( lub nie) chemia. na poprawienie wynikow mama po chemii ( do 24 h) robila sobie zastrzyk domiesniowy z witamin, oczywiscie przepisany przez lekarke. byl on dostepny tylko na szamarzewskiego 82 w aptece ki kosztowal 1 grosz. oczywiscie na recepte, bo normalnie kilka set zlotych. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Czerwiec 25, 2010 Dzieki Kochana Kingo:):):) No onkolog u ktorego dzisiaj bylismy ( dr Brył? - jakoś tak z wrażenia zapomniałam, bo miała przyjmować dziś dr Nowak, ale facet przyszedł na zastępstwo) wspominał, że chemia potrwa ok. 3 miesięcy i na poczatku wlasnie bedzie lżejsza a potem "cięższa". A powiedz mi czy Wasz opis wyniku też był taki do "d", po prostu krótki, slabo opisany, że dr się za glowę złapał! POtem już mu było wstyd jak powiedziałam, że po lacinie jest coś innego, a potem coś innego i jak się pytałam, czy linia cięcia jest napewno czysta, bo z opisu to tak do końca ie wynika, to powiedzia, nie patrząc mi w poczy - że tak wszytsko wycieli, jest czysto... ech, w sumie jak czytam to czasami nic nie rozumiem... bo z kolei czytam, że jak coś zostawili na kikucie to powinni dać raczej nie chemię a lampy - coś Wam wspominali o lampach? A jak się Mama Twoja czuła - miała wymioty? Bo tego mój tata boi się najbardziej... ech, co za stres:( buziaczki papa A Wy kiedy odbieracie wynik Mamy? jakoś na poczatku lipca jeśli dobrze pamiętam? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach