Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Kaja32

Poszukuję osób,u których w rodzinie wystąpił rak płuc

Polecane posty

ale to ze przytyla "zawdziecza" tez steryda ktore przyjmowala podczas chemii, teraz kiedy ich nie bierze schudla kilka kilogramow, choc apetyt ma rownie dobry. wczoraj bylysmy z mama w lesie , pieszo przeszlysmy kilkanascie kilometrow a mama nawet zadyszki nie zlapala:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na operacje namowilysmy mame razem z siostra, bo bala sie narkozy . jakis czas po operacji wystapily u nie silne problemy z oddychniem, dusila sie musiala byc pod tlenem. pomietam jak wtedy do mnie powiedziala ze namowilam ja na operacje a teraz "zdechnie". wiem ze gdyby nie my, nasza obecnosc z nia w szpitalu ( dojezdzalam pociagiem z Gniezna, bo nie mamy samochodu), to ze czula ze moze na nas liczyc - nie wyszla by z tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Cześć Kingsol:) Oj, no to super:):):) czyli Mama doszła do niezlej kondycji jak przeszla kilkanacie km:):):) To jest wielkie osiagnięcie!!!! dla mnie - zdrowej osoby (mam nadziej, ze zdrowej) to kilkanaście km to jest straszna odleglośc, ale mimo zdrowego łuca mam kiepską kondycję - znerwicowane serce, które przy wysołku zaczyna mi strasznie szybko kołatać). No mój Tata ma chyba podobne dołki jak Twoja Mama, chociaż dzięki Bogu uniknął poopercayjnych powiklań i o tygodniu od oerji był już w domku, tylko ten wyjazd do Ludwikowa Go rozstroił psychicznie.. ale też widać jakies postepy, bo w Ludwikowie poczatkowo przechodził po 100 m i chwilke odpoczywał bo mówił, że Go zatykało, o tygodniu przechodził już 500 m i oddychało mu się lepiej:) Dzisiaj rano się przyznał, że wczoraj by w gorszej kondycji, bo Go jakoś kluło koło motska i się tym denerwował... stres spowodował, że od razu aetytu nie jadł, był zły, wrecz agresywny i nawet stwierdził, że mogli mu całe płuco wyciąc, a wycinając płat, mogli mu jeszcze coś zostawić i pewni Go to bolało:( Kingo, Twoja Mama miała wycinany płat więc wg tego co mówią dr i w necie można przeczytać, to początkowo czuje się deficyt w oddychaniu, ale po kilku miesiącach podobno nie powino być żadnej różnicy! No ja mam nadzieję, że też tak będzie w przypadku mojego Taty:) Nasi rodzice sa bardzo podobni, bo Tata w szpitalu, jak leżał zaraz po operacji to też nas wyzywał, że Boli Go strasnzie i to nasza wina, bo my Go namówilismy na operację... Mamy przywieź siekierę i Go dobić (ale to morfina też miała udział w tej agresywności) i w góle miał do nas pretensje i wszytskiego się czepiał... Za często przyjeżdzamy (na szczęście do szpitala mamy pół godziny jazdy samochodem), więc odwiedzailismy Go na dwie raty - przed poludniem część rodzinki, po południu druga częśc), po czym wystarczyó, że Mama nie dojechała na 11.00 rano i już były telefony, że się sóźnia, że gdzie jest itp. agresja duża, ale dr mówił, że ta operacja to mnie więcej tak jakby Tatę uderzył samochód z prędkości 60 km/h, ze pewnie my jako laicy nie do końca sobie zdawaliśmy powagę z tego jak wielka i poważna i zagrażająca jednak zyciu to operacja... oj, rozpisalam się:) miłego weekendu:) A Lena się nie odzywa:( normalnie się martwię!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
oj, sorry za straszne literówki i błędy, muszą wolniej pisać, bo potem jest chaos.. pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i nie doczytalam do konca waszych dyskusji na temat zasilku bo sie zamarwialyscie o mnie. Ja wczoraj wieczorem poszlam w swiat byle by nie zwariowac od wszystkiego. Maz slaby ale juz jadl!!! Hurrrrrraaaaa. Mowil ze dali mu sniadanie,a ja akurat przyszlam na obiad. Pomogalam mu jesc zupe kiedy to weszla piegniarka i powiedziala ze robie mezowi krzywde no bo rece ma zdrowe i niechaj sam je. No i kurde bedny jadl sam,ale tak sie zmeczyl ze drugiego dania nie byl w stanie ruszyc. Pozniej poprosil zebym ubrala mu spodnie od pidzamy,bo jak on pojdzie to toalety na kupke(no zwiariowal chyba!) do z gola dupa nie da rady. Pomoglam,jezeli to tak mozna nazwac. Pupy podniesc nie moze,musial sie podniesc calkiem,Boze. Krzyknal,tak mu zabolalo. I padl na poduszke. I lezy,i patrze a puls spada! Kurde! Mowie mu "Oddychaj!",a on "Ale jak?". Kurka,podniosl sie znow. Parametry sie poprawily,ufff. No i tyle. Poprosilam go zeby pospal,a ja poczekam na korytarzu jak sie obudzi i jeszcze raz do niego zajrze (caly czas jest jeszcze na pooperacyjnej sali). No to sie polozyl. Wyszlam. Za 40 min przyszlam ,pocalowalam i powiedzialam ze jego siostra jeszcze dzis do niego wpadnie. Boze jak sie zdenerwowal,az parametry mu podskoczyly. Krzyczy "Po co? Ni chce sie denerwowac,powiedz ze tu nie wolno wchodzic" i takie tam. No to uspokoilam ze zadzwonie do niej i powiem zeby nieprzychodzila. No nie rozumiem meza kompletnie,zeby ni chciec rodzonej siostry widziec? No i poszlam sobie i zadzwonilam do niej. Sklamalam ze nie wpuszczaja na sale. Ale kobieta nie glupia-domyslila sie i wieczorem zadzwonila do mnie i poprosila mnie abym dzisiaj go przepytala, czy moze bedzie w lepszej formie i sie zgodzi na widzenie. Oj,no i tak minal wczorajszy dzien dziewczyny. Nie panikujcie,ja jak nie napisze wieczorem to rano sie odezwe. A propos moj Skype malyata6,a GG 9027329 Wiec mozemy na intymne :) tematy porozmawic bez swiadkow. Buziaki i zdrowia Wam i Waszym bliskim!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
No super Leno!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Bardzo się cieszę, że Mąz Twój już zjadł obiadek:) wiadomo, że jest wielkie zmęczenie i wyczerpanie no i ból ogromny, więc jedzienie to też wysiłek dla slabiutkiego organizmu... moj tata też jadł bardzo mało, bo wszytsko Go strasznie bolało i wyzywał wszytskich wokół... nawet przejście samemu z ozycji leżącej do siedzącej to był przeogromny wysiłek przy ktorym jęczał i wkurzał się:( A rzeczywiście pielegniarki też Go poganiały, żeby sam siadał i wstawał, co e jest łatwe jak wszytsko boli, a dreny się za sobą ciagnie:( Leć do Meża, nie gniewaj się, że się denerwuje, to też tak ma o morfinie, którą zapewne dostaje... dlatego taki wkurzony i agresywny:( Pzdrawiam cieplutko!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lena, teraz juz bedzie tylko lepiej:) dziewczyny piszecie ze Wasi bliscy dostawali morfine. moja mama nie dostawala - podawali jej za to ketonal w konskich dawkach az ja uczulil i nie moze brac nawet najslabszej tabletki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Relacja z dzisiejszej wizyty . Maz juz lazi. Nie duzo ale byl w toalecie sam! Ale potem byl strasznie zmeczony i po obiadku sie polozyl. Pozwolil zebym powiedziala jego siostrze ze moze przyjsc ale dopiero kiedy go przeprowadza do normalnej sali. No i tyle. Ciesze sie ze troche doszedl do siebie choc wiadomo ze do calkowitej normalnosci juz niestety nie dojdzie nigdy... koszmar... Dobranoc Wam dziewczyny!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Leno! Ale to Twój Mąz ma kondycję!!! Nasz Tata miał operacje w środę, w czwartek tylko troszkę siedział na łóżku, w piątek i sobotę wstawał i dawał co najwyżej 2-3 kroki, a dopiero w niedzielę poszedł samodzielnie do toalety. Inna sprawa, że wcześniej nie mógł, bo miał cały czas podłączone dreny i powedzieli, że można chodzić dopiero po ich odłączeniu... a tu proszę, Twój Mąz miał w piątek operację ( czy w czwartek?) a dzisiaj niedziela i On już chodzi?! super, a co z drenami? sa jeszcze??? To moim zdaniem Leno, nie masz się co marrwić, Twój Mąz zniosł operacje bardzo dobrze, jak już sobie dzisiaj chodził!!! pozdrowienia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu,chodzi z drenami,odlaczyli go od monitora na ten czas,a pozniej znowu podlaczyli. Ja sie ciesze,owszem,ale sie martwie nie mniej niz Ty. Przeciez moj ma 72 lata,nie mlody juz. Ale plusem jest to ze on byl aktywny cale zycie.Tylko te papierochy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
Witam Was serdecznie jestem pierwszy raz na tym forum

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
Swoje słowa skieruję do Leny..jestem pod dużym wrażeniem tego co dokonał Twój mąż.Dwa miesiące temu odszedł mój tata.Miał guza na lewym płucu.Niestety nie chciał poddać sie operacji.Po tym co przeczytałam ,mam wyrzuty sumienia że go nie namawiałam.Tata dodatkowo chorował na POCHP,lekarz stwierdził ze przy tym schorzeniu,próba wycięcia guza i komfort życia czyli oddychania będzie minimalny.Tatuś przebywał pod tlenem 17h dziennie.(miał w domu koncentrator tlenu).Sercem jestem z Tobą i Twoim mężem.Będę się za Was modlić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Leno! To naprawdę super:) Mąz ma dobra kondycję:) Czyli wychodzi na to, że mój Tata - mimo, ze ciut mlodszy (68l.)jednak gorzej zniósł tą operację, bo i fizycznie był "kaput" i psychicznie fatalnie...po morfinie gadał bzdury, był agresywny, pobudzony, odpływał nam:( zapominał się:( Więc nie martw się:) Twój Mąz przeszedł operację w miare "gładko"... a jak On maszeruje z drenami? nosi ze sobą to pudło cięzkie, gdzie jest krew i te wydzieliny? Bo ono jest dość cięzkie? pozdrowienia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Do ONa Odpowiada! decyzja o operacji jest bardzo ciężka. W naszym przypadku dr powiedział, że na 95% trzeba będzie wyciąć całe płuco, a to oznacza zdecydowane pogorszenie oddychania...niektórzy nawet mówia, że jest to tzw. kalectwo oddechowe, człowiek wejdzie na I pietro i może się dusić - tak nam objaśniał dr... ale jest te z druga strona medalu - wybór prosty - życie... wybór miedzy gorszym komfortem oddychania a życiem, a raczej szansą na życie jest prosty... Przykro mi z powodu smierci Twojego Taty:(:(:( Przyjmij moje wyrazy wsółczucia... Twój Tata był jednak w zdecydowanie gorszej sytuacji niż mój Tata czy mąż Leny... jesli miał oprócz guza dodatkowo POCHP to nie wyborażam sobie jakby miał żyć ... Po operacji mogłoby się okazać, że żyje, ale jak? leżąć od respiratorem, bo nie mogłby normalnei oddychać:( To bolesne, ale mogłoby tak być:( jeżeli już przed operacją spędzał pod tlenem tyle godzin to po operacji sobie tego nie wyobrażam... musiałby 24 h/na dobę być od tlenem... Nie wiem jak dr Wam radzili, może warto było spróbować, ale z drugiej strony to koszmarnie ciężka decyzja:( Nie wiń siebie za to, że nie doradziłaś Ojcu operacji. Zapewne był z Wami w miare jako takiej kondycji jeszcze przez jakiś czas, po operacji mógłby się stac od razu "roślinką" Pozdrawiam Cię cieplutko:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
Katarzyna dziękuję Ci za wszystkie miłe słowa,ale po tym co przeczytałam pojawiły się pytania..do samej siebie.Tata był pod opieką szpitala przy ul.Płockiej w Warszawie.W 2006 r.zdiagnozowano Pochp i przy okazji wyszedł guz płuca lewego.Wymiary 19x18 mm.Został zapisany do domowej poradni leczenia tlenem.W 2008 r.wybłagałam lekarza skierowanie na badanie PET.Wyszło książkowo nie było przeżutów guz minimalnie urósł.Onkolog który nas konsultował dr Maszkowska -Kopij stwierdziła że w tym stanie tata nie przeżyje narkozy.W 2010 r w lutym tata czuł się coraz gorzej(oczywiście w między czasie były pobyty w szpitalu,karetki w domu kilka razy w m-cu).Został przyjęty do szpitala na Kasprzaka.W nocy dostał drgawek i został przewieziony do katedry neurochirurgii szpitala bielańskiego.Tam w rezonansie wyszedł guz mózgu, który blokował przepływ płynu mózgowo-rdzeniowego.Wytworzyło się wodogłowie obturacyjne.W trybie pilnym tatuś został operowany.Po operacji dochodził do siebie świetnie.Niestety lekarz zaniedbali Go okropnie(patrze na to z perspektywy czasu) nie było rehabilitacji ..nic.Leżał i gasł..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
Został z powrotem przewieziony na Kasprzaka i tam lekarz zasugerował rehabilitację.Byłam z tatusiem codziennie,próbowałąm nawet z nim ćwiczyć.W piątek miałam zabrać go do domku.Od czwartku stan bardzo się pogorszył,w piątek była już tragedia.Tatuś nie miał już siły mówić..szemrał jak strumyk.Oddychał bardzo ciężko.Ubłagałam lekarza aby podał mu morfinę.Po zastrzykach odleciał już totalnie.Siedziałam do samego wieczoru póki pielęgniarki nie wyrzuciły mnie do domu.W sobotę 17.04 ok.8:40 mój jedyny przyjaciel odszedł na drugą stronę. Ból rozrywa moje serce ale będę Wam i Waszym bliskim kibicowała i trzymała kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Ona odpowiada! baardzo mi smutno jak zytam Twoją wypowiedź... Gdyby nie POCHP mielibyście ogomną szansę na wyleczenie!!! gzek płuca bowiem był malutki - skoro niecałe 2 x2 cm, to może wystarczyło wyciąć nawet nie całe płuco a segment płuca! W rzypadku mojego Taty guz był na poziomie 4,5 cm i był w osttanim momencie do operacji! dr nam zapowiedzieli, że trzeba wyciąc całe płuco ale udało się uratować częś ci 1 płat został... ech, straszliwy zbieg złych okoliczności w Waszym przypadku... Bo nie wiadomo jakby Tata sie czuł po operacji z tym POCHP... to takie gdybanie, ale rozumie i nie dziwię się, że Cie to upiornie męczy:(:(:( Ale z tego co piszesz nie wynika, czy Twój Tata dostał jakąs chemię albo radioterapię?!W sumie nie rozumiem, dlaczego dr owiedziała, że nie przezyje narkozy?! Myslałam, że dr sugerowali, że po operacji może się bardzo cięzko oddychać i walczyć o każdy oddech, ale narkozy nie przeżyje? A serce Taty było zdrowe? Rozumiem Cie, że się bijesz z myślami, ajk PET też był idealny, to tym bardziej mogłoby być ok i szansa na pełne wylecfzeni ogromna, albo te 5 lat zycia jak nic... a tu się to POCHP przyplątało:(:(:( przykro mi ogromnie:(:(:( Ja się też cały czas bije z myślami, że nie zauważyłam, że u mojego Taty dzieje się coś niedobrego:( Bo się nie skarżył:( Trzymaliśmy reke na pulsie jesli chodzi o jelitu grube (Taty szwagier zmarła guza jelita i Tata miał troszkę obsesję i czesto się badał w tym zakresie), badał bardzo czesto prostatę i robił różne badania (obsesja, że wwieku starszym prostata się odzywa), badaliśmy cholesterol i zyły (Tata przeszedł zakrzep)... Kurczę często były badania robione, krew zawsze też idealnie... tylko kurcze jednego nie wzięłismy pod Uwagę PŁUC! jakoś tak Tata przestał palić 23 lata temu, więc idiotycznie myslelismy, że z tej strony nie ma zagrożenia:( ech, glupia byłam... też mam wyrzuty sumienia:(:(:( trzymaj się dzielnie:) nie dawaj złym myślom....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
I to właśnie zastanawia mnie najbardziej.Dlaczego nie zaproponowano nam żadnej chemii.Czyżby Pani Maszkowska z góry przekreśliła szanse tatusia(naczytałam się na jej temat samych negatywnych opinii).Stwierdziła ..z tak małymi parametrami saturacji pacjent nie przeżyje narkozy..Pisałaś że Twój tata badał się..mój niestety to zaniedbywał.Zawsze twierdził że jest zdrowy jak ryba.To ja zaciągnęłam go za rękę do lekarza,kiedy zauważyłam że ciężko oddycha.Myślałam że to astma a to już było POCHP.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
Tatuś mial dobre wyniki badań,nawet wtedy jak choroba była tak zaawansowana.Kiedyś lekarz z karetki pogotowia zdziwił się że pacjent ma tak silne serce(robili mu ekg z odczytem).Myślę ze to serce biło tak mocno,bo chciał jak najdłużej być przy nas,patrzeć na mnie i na moją córkę.I znowu się rozpadam...Kochana dziękuję Ci bardzo,potrzebowałam się wygadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Ona Odpowiada:) Popłakaa się wiesz, czytając Twoje wspomnienia:(::(:( Co to za podla, wredna choroba, że zabiera Bliskich:( Ale jak dr nic nie zaproponowali?! Żadnej chemii, lamp, nic???? Jak mogli, przecież to standardy? Wiadomo, najlepszym jest operacja, ale czasami guz jest tak umiejscowiony lub są współistneijące choroby, że wycinać nie można, ale jest inne leczenie!!! Dlaczego Twój Tata tego nie dostał?! Koszmar jakiś:(:(:( Jedyne co mogę napisać, choc może to zabrzmi banalnie, ale najważniejsze teraz, ze On już nie cierpi, nie meczy się i nie walczy o każdy oddech...Jak czytam w necie opisy rodzin, toumieranie trwa czasami nawet miesiąc... a agonia tydzień i koszmarny bol, na który podawana nawet co kilka godzin morfina nie pomaga:(:(:( Idiotycznie to zabrzmi, ale dobrze, że Twój Tata nie meczył się wiele tygodni....:( bo to by było nie do zniesienia... to można zwariować patrząc na bliską, cierpiąca oosbye i nijak nie mogąc Jje pomóc:( koszmar:(:(:( KOchana Ona Odpowiada jak potrzebujesz się wygadać, to pisz, casami to przynosi ukojenie, a Ty chyba tego otrzebujesz, nie trzymaj tego w srodku, bo dostaniesz jeszcze jakieś depresji:( trzymaj się i pisz, jak będziesz potrzebowała!!! pozdrawiam cieplutko:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ona Odpowiada, przykro mi bardzo. Wiem co przeżywasz:( Moja kochana mamcia zmarła dzień po Twoim tatku, 18.04 ok. 4 rano :( Do dzisiaj nie pogodzilam się z tym, co wieczór siedzę nad jej zdjęciem i płaczę:( Ale ogromnie cieszę się jak bliscy naszych koleżanek forumowiczek dobrze się czują, jak dzielnie znoszą przeciwności losu. Czytam Was codziennie i całym sercem jestem z Wami!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutno mi sie zrobilo dzisiaj i po pobycie u Swojego i po przeczytaniu ostatnich postow :( Moj mial dola. Jest juz na sali ogolnej. Znowu mu robili bronchoskopije bo nie moze odkaslac sie. No i spal kiedy przyszlam. Na moj pocalunek odrazu sie nie obudzil,na drugi dotyk otwozyl jedno oko. Popatrzyl na mnie ale jakos tak jak by mnie nie bylo.Dopiero po chwili zaczal sie odzywac. Jak mowil to mial taka chrypke i z takim wysilkiem ze poplakalam sie. Tak pocichu,zeby nie widzial. Wczoraj prosil o zmiksowane truskawki z kakao i cukrem. Przynioslam wg zyczenia. Sloik po majonezie czyli 400 ml zjadl z duzym apetytem i odmowil obiadu. Kazda lyzeczke komentowal "Alez dobre,az zyc mi sie chce bo juz sie nie chcialo dzisiaj" :( :( :( Pozniej troche pochodzil,do toalety i z powrotem no i strasznie zmeczyl i polozyl sie. A ja poszlam do domu. Tyle... Do Ona Odpowiada. Dziekuje za Twoje kciuki za mojego meza. Okropne jest to co pisalas. Ja,dziewczyny staram sie troche podchodzic do choroby meza jak do zwyklej,czyli robie sobie taki glupi dystans po to aby nie pokazywac przy nim ze martwi mnie to strasznie. Ale nerwy dzis puscily. I szczerze powiem nie wiem czy dam rade byc dzielna. Raczej sie rozkleje. Ona Odpowiada. Nie zadreczaj sie,prosze. Tacie to nie pomoze juz a Ty masz dziecko i masz dla kogo zyc. A dzieci potrzebuja zdrowych psychicznie i fizycznie rodzicow. Ech,tato,tato. Moj tez nie zyje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Joanko35 Cieplutko Cie pozdrawiam:):):) Fajnie, że jesteś z Nami:) Twoja Mamusia też jest:) Z Tobą! Inaczej, co prawda, ale 100% opiekuję się Tobą... Okropny ból ogladać zdjęcia i płakać.... Moja Babcia kiedyś jak byłam malutka, opowiadała, że nie wolno płakać po Bliskich. Po pierwsze dlatego, ze Im tam jest naprawdę dobrze, a po drugie, że Oni rozpaczają jak widzą, ze Ich dzieci tak rozpaczają... To im cięzko się robi tam, że każda przelana lza waży tyle co wiadro wody...A Oni sie czują jakby miei dźwigać:( Tak jakoś Babunia moja opowiadała... Ale płacz przynosi też ukojenie... Troszkę minie, zanim patrząc na zdjęcie Mamuni nie będziesz płakać... ale wierz mi - nadejdzie ten czas i będę i radosne wspomnienia... Lenko! Nie martw się o Męza - może to wina tych tabletek - bo to chyba i wyczerpanie organizmu fizyczne i psychiczne daje o sobie znać, bo mój Tata po operacji byl dokładnie taki sam - kazał nam przywieźć "siekierę i Go dobić" bo twierdził, że tak się czuje, że ma dosyć... ta operacja oslabia nie tylko fizycznie ale i psychicznie potwornie...co do kaszlu - Mój tata miał też lekką chrypę, ale kolega z jego sali, chrypiał okrutnie:( to taki skutek uboczny podobno, po bronchokospii też może chrypieć! więc się nie martw... mój tata też jadł jak wrobelek... Ech wszytskim nam jest ciężko w tej choroie, bo ona jest po prostu okrutna... Leno, ja też nie daję sobię rade teraz, a co bedzie pózniej, nie daj Boże? Nie wyobrażam sobie... boję się też tak jak i Ty... jak to bedzie dalej... ale trzymajmy się:) Na razie mamy jakąs szansę - nasi Bliscy byli operowani, więc modlmy się, by im to paskudztwo na dobre wywalili... i nie ma się co oszukiwać, że będzie dobrze na wiele, wiele lat... niech to będa chociaż 2-3 lata... Bo o 5 nie smiem marzyć... choć bardzo bym chciała.... pozdrawiam:) PS> Leno, ja wyslałam na Twoje gg pozdrowienia kilka dni temu i nic:( doszło cokolwiek ode mnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję Katarzynko36 za dobre słowo:) Przepraszam, jak Was przgnębiłam, szczególnie Ciebie Leno, teraz potrzebujesz dużo pozytywnej energii a ja tu wyjechałam ze swoimi żalami. Staram się radzić sobie z moim bólem ale czasem nie daję rady. Jeszcze raz przepraszam. W dalszym ciągu trzymam kciuki za Waszych bliskich, całym sercem Wam kibicuję. Myślę, że będzie ok. Wiadomo, że się martwicie i ja to rozumiem. Ja mogę tylko pocieszać:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu,nic,a nic nie bylo,powtorz jeszcze raz prosbe o dodanie do kontaktow ,bede czekac :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
joanka35 no cos Ty,nie przepraszaj,nie ma za co,ja Ciebie rozumiem,sama chyba tak samo sie czula i potrzebowala gdzie sie wyplakac,no a gdzie jak nie tutaj,gdzie wszystcy mamy podobny problem i bol i strach i zmartwienie. Pisz,kochana,my tu jestesmy jakby niepisana rodzina wszystcy dla siebie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Joanko! ale na Boga, za co Ty przepraszasz??? Podobnie jak Lena nie rozumiem:) Bardzo sie cieszę, że jestes z Nami ipo to jest to forum, by móc się wyżalić miedzy innymi:) A wiadomo, choroba jest ciężka, najczęście niestety śmiertelna, więc trudno by było radośnie, czasami sa dołki, czasami jakieś małe zwycięstwa... Bywaj tu jak najczęście, proszę:):):) Leno! No dodałam Cię do kontaktów i nic, przed chwilką znowu wysłałam pozdrowienia do Ciebie na gg i nic? Sprawdź czy wpisałaś dobre? albo ja nie umiem się obchodzić z gg? niby jesteś dostępna w tej chwili a cisza:( Jak tak nie damy rady, to może ja Ci podam moje gg i Ty spróbujesz:) papapap

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej kobitki! Co do gg sorry, że się wtryniam, ale pewnia jedna z Was ma stary nr gg i dlatego nie możecie się dogadać. Ja też tak raz miałam i myślalam, ze mnie koleżanka olewa;) Leno, przesylam Ci mnóstwo pozytywnych myśli;) Na zmartwienie zawsze jeszcze przyjdzie czas, pozdrowienia dla Twojego Lubego. Joanko, jesteśmy tu zawsze dla każdego, pisz jak Ci ciężko, wyżal się, zawsze to pare gram na duszy lżej. A mi zapowiada się szalony tydzień- wyprawiam córkę na kolonie do GDYNI! w niedzielę wyjazd- 700km od domu! Moje biedne dziecko;) To pierwszy wyjazd samotny i od razu z grubej rury, nie wiem czy dobrze robię, ale córa zachwycona wizją 2 tygodni bez nas... No i oczywiście latam i załatwiam, lekarzy, zakupy, dresiki, adidaski itd,itd. Pozdrawiam Was wszystkie buźki pa pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
Joanka..przykro i z powodu śmierci Twojej mamusi.Ale musimy jakoś to przeżyć.Po tym co przeczytałam od Leny jestem pełna podziwu i jej determinacji.Może to głupie ale zamiast my Ją Ona pociesza nas.Jak ja bym chciała być taka twarda. Lena kochana na pewno wszystko się dobrze skończy i Twoja druga połowa wróci do domku.Dziękuję za wszystkie słowa otuchy i obiecuję nie będę się już dołowała.Jesteś najlepszym przykładem że nie można się poddać.Buziaki dla Ciebie i mężusia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kasiu a tak mi się jeszcze przypomniało, macie już wyniki histopat? Bo pisałaś, że lada dzień mają być i nie wiem, czy coś przegapiłam, czy jeszcze czekacie???? Mój tata znowu w swoim żywiole, sadzi, przycina, nawozi swoje winorośle i krzaczki, a mama się wkurza bo już z kosiarą nie da się po ogrodzie przejechać z powodu tej jego pasji. No i najlepsze jest to, że wszyscy wiedzą, że ojciec jest zapalonym ogrodnikiem i z każdej okazji dostaje ostatnio jakąś roślinkę do ogrodu (zastępują one flaszeczę, która teraz juz dla ojca nie istnieje). Wyobrażcie sobie radość mojej mamy i brata, którzy teraz to wszystko muszą objeżdżać taką wielką spalinową kosiarką;) No ale przecież nic mu nie powie skoro ojca tak to cieszy;) Buziole:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×