Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Kaja32

Poszukuję osób,u których w rodzinie wystąpił rak płuc

Polecane posty

Gość ulcia_20
Witam, nie mogę przestać was czytać. Wchodzę tu codziennie i przeżywam Wasze historie. Wczoraj tj, 12-04-2011 minęły 3 miesiące jak moja mamusia przegrała walke z rakiem. Tęsknota jest coraz wieksza. Kilka dni temu przeżyłam swoje pierwsze urodziny bez mamy. To był dziwny dzień. Zawsze rano mam dzwoniła składała życzenia a teraz nic. Podświadomie cały czas czekałam na ten telefon. To głupie :) ale strasznie chciałam ja usłyszeć. Zblizają się świeta. NIestety nie będą wesołe. Bardzo się ich boje. Mamus kocham Cię i strasznie tęsknie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" whka Moniczko trzymajcie się dzielnie ale nie wmuszajcie na siłę w mamę jedzenia najlepiej by było byście zgłosili mamę do Hospicjum domowego oni by wam pomogli. Lekarz przyjeżdża do domu podaje kroplówki na miejscu wypisuje recepty. Nie wiem czy w twoim mieście takowe jest ale poszukaj. Pozdrawiam serdecznie." A pisali o leczeniu z nowotworów głodówką:D.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość urszulka612
U mnie też tragedia.Mija tydzień bez mamy i jest mi cholernie ciężko.Zaraz święta..Moje urodziny i narodziny 2 wnuka którego mama wyczekiwała..Kiedy mama zachorowała myślałam,że jest nam dane więcej czasu -walczyła 15 mśc :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
Urszulka612 Na co mam się przygotować jak będzie coraz gorzej ? Jak to wygląda ? |Czytam tu Was i jestem z Wami, bo moją rodzinę jak już wiecie też dotyczy to forum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moniczko u każdego wygląda inaczej jedni odchodzą spokojnie inni nie. Jak Nutridrinki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość urszulka612
Monika B. Powiem ci szczerze,że gdy czyta historie innych forumowiczów,to dziękuję Bogu że u nas tak nie było.U Mojej mamy raka wykryli wykryli w grudniu 2009 r zaraz po świętach był duży ponad 9 cm na lewym płucu drobnokomórkowy nie operacyjny.Z początku choroby mama bardzo słabła,w marcu 2010 r otrzymała chemię czerwoną miała wlewy po 3 dni raz było lepiej,raz gorzej.Chemię znosiła dzielnie.Z początku była osłabiona ale potem wracało wszystko do normy.Był okres,kiedy nie miała na nic siły okazało się że winny był spadek potasu wtedy przebywała w szpitalu i otrzymywała go w kroplówkach.Na wakacje chodziłyśmy na spacerki funkcjonowała jak przed chorobą-to niestety były jej ostatnie wakacje.Przez cała chorobę u mamy wystapiły 2 nacieki na wątrobę i krtań ale chemia je zniszczyła.W marcu 2011 r mama idąc do łazienki upadła 2 dni później straciła władzę w nogach jednak nadal super się czuła pod koniec marca zawieźliśmy mamę do Szpitala w Olsztynie na kontrolną tomografię klatki i nóg ponieważ nasz lekarz nie wiedział skąd ten brak władzy w nogach.W szpitalu mama została zrobili TK kręgosłupa,mózgu,płuc itp zapadła decyzja naświetleń 6 razy od pn nie zrobili naświetleń w pn rozmawiałyśmy z mamcią przez tel mówiłao naświetleniach żejak zaczną od wt to po wekendzie mogę przyjechać po nią już zabrać do domku..w śr z rana zadz do mnie że wychodzi jutro to jest 07.04.2011r że przywiozą ją karetką zdziwiłam się bo miały byc naświetlenia a tu nic..nie wiedziałam dlaczego:( Mama cieszyła się że wychodzi bo 09.04.2011r mieliśmy urządzić przyjęcie urodzinowe Mojego 3 letniego synka cieszyła się że też będzie na nim..dnia 07.04.2011r ok 16 przywieźli ją karetką do domu nie poszłam do mamy bo wiedziałam,że jest zmęczona a dodatkowo miałam ggrypę żołądkową i bałam się ją zarazić więc umówiłam się z nią,że jutro jestem o 9 rano i cały dzień zostanę u rodziców.O godz 18 zadzwonił tatuś że z mamą jest źle nie ma z nią kontaktu,że w szpitalu wykryli 2 przeżuty na kręgosłup i 1 na mózgu mama leżała z zamglonymi oczami i nie wiem czy wiedziała wogóle co się wokół niej dzieje ..tylko postękiwała wciąż jakby coś ją bolało gdy tato zapytał czy coś ją boli kiwała że tak-tato podał jej tramal jak zalecił lekarz z karetki o godz 5 rano mama zmarła:( Więc jak widzisz nie byliśmy na to przygotowani...nie było konania kilkudniowego jak u niektórych-Moja mama odeszła cichutko i spokojnie ...A ja do końca życia będe żałować że mimo Mojej choroby..mamy zmęczenia nie poszłam do niej tyle jej nie powiedziałam nie byłam przygotowana na to,że odejdzie tak szybko..planowaliśmy święta..wakacje ..Tak strasznie ją kochałam nie ma dnia kiedy nie oglądam jej zdjęc..nie płaczę..a serduszko aż piecze z tęsknoty za nią i bólu...tak by chciała cofnąć czas któy wtedy miałyśmy..Moniczko nie trać czasu..każdy dzień jest ważny żebyś potem tak jak ja nie żałowała...Trzymaj się cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Moj mama walczyła 7 m-cy. Też umarła nagle, niby mieliśmy świadomość, że tak to się skończy ale nie spodziewaliśmy się, że tak szybko. Moja mama zmarła w nocy i mam nadzieję, że nie cierpiała. Też nie zdążyłam się z nią pożegnać, mogłam ją ucałować i przytulić dopiero rano. Co do bólu i tęsknoty to cały czas trwa, tylko nauczyłam się z tym żyć:( 18.04.2011r. mija rok od śmierci najbliższej mi osoby, mojej mamy:( Przeszliśmy wszystko o czym piszecie: szpitale, chemię, kroplówki, hospicjum domowe itp. Też pisałam o tym na tym forum i każdej dobrej wiadomości łapałam się jak ostatniej deski ratunku, cały czas miałam nadzieję. Podpisuję się obiema rękami pod tym, że należy starać się ten czas jaki nam został dany spędzić z chorą, bliską nam osobą, bo ten czas nie WRÓCI. Skończy się i koniec, nie ma powrotu. Też żałuję, że może mogłam więcej coś zrobić, lub więcej z nią przebywać ale tak wyszło i nie przywrócę utraconych dni. Trzymajcie się mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaj3
Witam Was serdecznie czasami pisuję na forum ale żadko a czytam Was codziennie wszystkim Wam Współczuję i łączę się w bólu .Mój tato ma raka płaskonabłonkowego CIII nieoperacyjnego już niestety , jest już po chemii która nic nie pomogła dziś zaczyna radioterapię cztery tygodnie naświetlań(tak powiedział lekarz) i martwię się jak On ją będzie znosił jeśli możecie napiszcie jak Wasi bliscy się czuli, pozdrawiam Wszystkich cieplutko i trzymam za Was i waszych bliskich kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
Mama pije Nutridrinki. I całe szczęście. Powoli ale pije i cos tam je. Mówiłam tacie o tym potasie i dzis powie lekarce aby zrobiła jej wyniki krwi. Dużo czasu spędzam u mamy, jutro zostaję po pracy aż do niedzieli. Mam nadzieję że mama bedzie miala dobre samopoczucie. Wczoraj rozmawiałam z tatą i mówił że już nie daje rady, ciężko mu jets bo stara się a mama jest zła, krzyczy na niego. Dwoi się , troi, dba o mamę, dom, obowiązki któymi zajmowała się mama tata przjął. Staram się pomagać jak mogę, jetsem u mamy w wekendy, a tat jedzie sobie do pracy i tam może ochłonać i odpocząć. Ciężko jest i wiem jedno, nie chciałabym przechodzić takich męczarni co moja mamusia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moniczko a nie macie innej rodziny siostra mamy, brat, albo twoje rodzeństwo by wesprzeć tatę? Tak by było najlepiej bo jedna osoba to nie da rady. Ja widzę częśto że rodziny robią sobie dyżury przy chorym. Może takie rozwiązanie by u Was pomogło. Choroba zmienia chorego agresja to taki rodzaj buntu na to co go spotkało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
Robimy dyżury w domu, ale tacie się najwięcej obrywa od mamy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To właśnie jest przykre ale powiedz tacie że to wszystko to nie mamy wina tylko tej choroby. Musi być dzielny, bardzo mi szkoda opiekunów chorych którzy mimo wielkiego poświęcenia tak obrywają od swych bliskich którymi się zajmują. Zawsze im tłumaczę żeby wytrzymali żeby nie przejmowali się tymi szturchańcami tylko brnęli do przodu. Czasem to wystarczy czasem nie czasem poleją się łzy czasem wystarczy że się poskarżą poczują zrozumienie i walczą dalej. Opieka nad terminalnie chorym wymaga poświęcenia i miłości. Jest bardzo trudna ale kiedyś tata stwierdzi że było warto. Pozdrów go serdecznie ściskam Ciebie i mamę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
whka masz wykształcenie medyczne ?Pracujesz w hospicjum ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem wolontariuszem w Hospicjum domowym odwiedzam chorych w ich domach :). Jeżdżę w zespole wraz z lekarzem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
To wszystko wyjaśnia :) Fajnie, że tutaj jetseś z nami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam nadzieję że się przydam. Weszłam na to forum niechcący i zostałam. Postaram się pomóc radami mam trochę wiedzy i doświadczenia może komuś coś podpowiem pomogę. Pozdrawiam wszystkich bardzo gorąco. Trzymajcie się dzielnie jesteście potrzebni Waszym chorym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asia630
Minęło pół roku jak nie ma mojego Tatunia, a ja jak większość z Was nadal codziennie czytuję to forum. Wszystkie nasze historie są takie do siebie podobne. Mój tatuś tez na samym końcu był nie miły, człowiek który był wysoce kulturalny nagle klnął i to np. do mojej mamy, wszystko go drażniło...myślę że to część tej wstrętnej choroby. Mama się obrażała, ale ja przekonywałam ją że to tak naprawdę nie mówił tato, mówiła jego bezsilność na to co się z nim działo.Od poczatku leczenia zmieniał się bardzo jego charakter nie mówiąc już o samym końcu. Ale ja się nie dziwię bo ta choroba zmienia, wynaturza chorych i nas ich rodziny. Ja zmieniłam się sam to czuję, to proces nieodwracalny i zrozumie mnie ten kto przez to przeszedł. Czasem w pracy opowiadam, wspominam ale ludzie którzy nie mieli z tą chorobą do czynienia nie wiedzą nic oi niej i tylko mogą słuchać. Jak tu was czaytam to czuję że co napiszę to tylko Wy zrozumiecie. Taka więź czy tego chcecie czy nie. Dawałam mamie siłę, prosiłam żeby tacie zapomniała, przebaczyła a dzisiaj jak już go nie ma mama mówi że dobrze ze robiła tak jak jej mówiłam. Widziałam to bo czytałam Was formuowiczki i formuowicze piszący w tamtym czasie. Ludzie niby mi obcy dawali mi więcej sił niż bliscy. Tu zmieniają się tylkko pseudonimy piszących a historia wciąż ta sama, tak bardzo podobna do mojej i za każdym razem jak czytam o końcu zycia waszych bliskich o którym piszecie to wylewam tony łez przypominając sobie jak bylo to u mnie. Wciąż jestem niepogodzona z losem który mnie spotkał, który spotkał mego tatę dlaczego tak musi być. Do nas przychodzilo hospicjum domowe, ale nie byłam z nich zadowolona poinieważ wiecej powinni rodzinie mówić co będzie się działo jak w ostatnich chwilach mozemy pomóc naszym bliskim, jak nie pomóc to chociaż jak im nie utrudniać odejść. Leki to nie wszystko. Nie umiemy przeciez wiele, każdy spotyka się kiedys po raz pierwszy ze śmiercią z taką chorobą. A oni w hospicjum mają doświadczenie i powinni nam je przekazać. Tego właśnie brakowało mi od nich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich, 31-ego marca mój brat zakończył 3,5 miesięczną walkę z rakiem, a ja nadal nie mogę się pogodzić z tym, że to wszystko potoczyło się tak szybko - w ciągu 3 godzin stan się tak bardzo pogorszył, że lekarze nie mogli już nic zrobić :(... w tej chorobie do samego końca był świadomy i nas przygotowywał do swojego odejścia... ciągle zastanawiam się co by było gdyby ... ale cóż czasu już się nie cofnie i widocznie Bóg miał taki plan, że mój brat już nie cierpi gdyż po 2-gich agresywnych naświetlaniach przestał jeść, tracił siły, pod koniec był na kroplówkach itp. - dokumentacja na onkologii po drugiej agresywnej radioterapii znikła, a lekarka prowadząca mojego brata jest ciągle na L4 i nie możemy się dowiedzieć jaki był stan brata po agresywnych lampach - to daje nam do myślenia, że może dali bratu za mocne lampy itp. ale to tylko nasze domysły... 3majcie się i spędzajcie z bliskimi jak najwięcej czasu bo tego Wam nikt nie zabierze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
Z mamą jest bardzo źle. Ma podłączony tlen i cewnik. Pielęgniarka powiedziała, że jej stan jest ciężki. Mogą być godziny lub dni :( jest mi bardzo ciężko, musiałam zwolnić się z pracy bo myślałam że tam zwariuję. Siedzę i ryczę, jak idę do pokoju mamy, wstrzymuję oddech i emocje, aby nie pokazać tego jak mi źle. Będzie jeszcze gorzej wiem. Gorzej ze mn ą i moją rodziną, bo ciężko pogodzić się z tym, że ktoś bliski odchodzi na moich oczach a ja cholera nic nie mogę zrobić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość urszulka612
Monika B szczerze Ci współczuję bo wiem co czujesz.Wiem jaką sama czułam bezsilność patrząc na osobę którą kocham nad życie ze świadomością,że niedługo zapamiętam tylko jej obraz. Trzyaj się dzielnie choc to cholernie trudne:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
Jest mi bardzo ciężkoo tym bardziej ze a tydzień już Święta. Boże nie przypuszczałam że to tak szybko będzie postępować. Nie potrafię o niczym innym nie myśleć, nie wiem jaka będzie ta noc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eskari
Witam, czytam Was codziennie... Moja teściowa wróciła już do domu (miała operację - usunięto jej płuco). Czuje się w miarę dobrze, je, mówi, śmieje się, tylko ma problemy z chodzeniem, siedzi w swoim pokoju i póki co, nie wchodzi, żeby się nie przemęczać. Cud, że żyje... Tak, ważne, żeby chorym poświęcać swój czas - oni to widzą i doceniają. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moniczko bardzo mi przykro. Najważniejsza teraz jest wasza obecność przy mamie. Módlcie się razem, trzymajcie ją za rękę i bądźcie obok.Wiem że ciężko się przygotować na cokolwiek i wszystko błyskawicznie się zmienia. I na dodatek Święta. To wszystko jest strasznie trudne ale dacie radę. Jeśli jesteście pod opieką Hospicjum zrobią wszystko by Mama nie cierpiała. Teraz już nic nie analizuj po prostu przy niej bądź. Przytulam Was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moniko, jesteśmy z Tobą myślami. Tylko tyle możemy zrobić. A Ty się trzymaj mocno. Dużo siły teraz potrzebujesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eskari nie martwcie się to jest normalne ja po operacji też nie miałem siły chodzić tzn. nie wogóle ale były to wyjścia do wc ewentualnie do kuchni ale z czasem nabrałem sił i ochoty i teraz już nie odpuszczam spacerków z pieskiem a i tak jak jest słoneczko wychodzę na dłuższy spacer.Uwierz mi będzie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moniko bardzo mi przykro ,że przeżywasz tak trudne chwile!!!!! Dziś jest 2 miesiąca jak nie ma przy mnie mojej mamusi. Przykro mi ,że Twoja mama jest w takim stanie :( Tak samo , identycznie było z moją mamą... Przytulam Ciebie bardzo mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
Jakoś daję radę, muszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gosia-80 witaj ,nieodzywalam sie oniewaz bylam w sanatorium uzdrowiskowym,mam problemy ze zdrowiem ,ale teraz podreperowalam sie,pozatym uspokoilam i odpoczelam . Wiec napisze co u mamy,,otoz mama byla przez ten czas w szpitalu,tata i rodzina opiekowali sie mama,lekarz powiedzial ze mam jechac ,ale ja wrocilam i mama dzisiaj wlasnie dostala krwioplucie,pojechalam dzis do mamy bo chciala jechac na zakupy,tzn chciala wyjsc na powietrze mna spacer,ja i moj synek mielismy mame prowadzic,ale kiedy weszla do auta zaczol sie kaszel silny,zaczela mama krwawic,pluc jakimis skrzepami,boze wystraszylam sie bardzo,mama zaczela mdlec ,slabnac,wiec szybko do domui wezwalismy pogotowie.MAMA jest w szpitalu ,stan jest powazny,lekarz stwierdzil ze do domu nie pozwolą wyjsc bo grozi mamie znow krwotok,boze co to bedzie??? wybaczcie za literowe bledy,,, Jestem bardzo smutna,,,wiem ze stan mamy jest zly,lekarze nie kryli nam nic,pytalismy dokladnie,oni rozkladaja rece,co jakis czas ma wode w plucach wiec jej wysuszaja,,mama jest bardzo trudna ,kloci sie ,a zarazem placze ze juz znia kociec,wiemze sie bardzo boi,dzisiaj jak pogotowie mialo przyjechac plakala strasznie i kazala przyniesc sobie sznurek ,bo ma dosc choroby ,ze chce sie powiesic,boze jakie ma okropne mysli,jak bardzo cierpi,,,.Generalnie w szpitalu od zdiagnozowania chorby jest od 15 grudnia 2010,,czasami wychodzi na kilka dni i znowu wraca Wybaczcie ze nie zaglądam tu,poprostu mam brak czasu,i nie mam ochoty na pisanie,,ale dzisiaj weszlam i przeczytalam ze pamietasz Gosiu o mnie,to mile,i ciesze sie ze mozna porozmawiac na tak ciezkie tematy,poczytam sobie was i napisze jeszcze,pozdrawiam,Basia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×