Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Kaja32

Poszukuję osób,u których w rodzinie wystąpił rak płuc

Polecane posty

Gość mała z kalisza
Witajcie dziękuję za odpowiedz.Tata po pierwszej chemi miał wodę w płucach lekarze ściągneli aż 2L ale wtedy nie kaszlał tylko przyszły duszności. Ostatnio tata miał robiony tomograf i w opisie jest napisane:PRZY ŚCIANIE SZCZYTU KLATKI OBSZAR O GĘSTOŚCI 20-35 jH I WYMIARACH 53x35 mm-NACIEK LUB ZBIORNIK GĘSTEGO PŁYNU.Gdy rozmawiałam z lekarzem prowadzącym powiedział że to nie jest przyczyna że przy tej chorobie tak poprostu jest i przepisał tabletki przeciwkaszlowe.Ja już czasem nie wiem co myśleć wydawało mi się że tata trafił do naprawdę dobrej kliniki jest w Poznaniu ale zaczynam w to wątpić.Pozdrawiam i dziekuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mała z kalisza
Witajcie dziękuję za odpowiedz.Tata po pierwszej chemi miał wodę w płucach lekarze ściągneli aż 2L ale wtedy nie kaszlał tylko przyszły duszności. Ostatnio tata miał robiony tomograf i w opisie jest napisane:PRZY ŚCIANIE SZCZYTU KLATKI OBSZAR O GĘSTOŚCI 20-35 jH I WYMIARACH 53x35 mm-NACIEK LUB ZBIORNIK GĘSTEGO PŁYNU.Gdy rozmawiałam z lekarzem prowadzącym powiedział że to nie jest przyczyna że przy tej chorobie tak poprostu jest i przepisał tabletki przeciwkaszlowe.Ja już czasem nie wiem co myśleć wydawało mi się że tata trafił do naprawdę dobrej kliniki jest w Poznaniu ale zaczynam w to wątpić.Pozdrawiam i dziekuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrospaczona...
Ryszard...skoro ten sok noni ma Cię wspomóc psychicznie to kup go. Czy słyszeliście o takiej miksturze:jest to olej winogronowy z papryczkami chilii.Ta mikstura prawdopodobnie również zatrzymuje rozwój i rozmnażanie komórek nowotworowych. A dokładnie ma to czynić kapsaicyna,która jest w tych ostrych papryczkach.Jeżeli coś wiecie na ten temat to podzielcie się ze swoimi uwagami tu na forum. Jutro koniec starego roku.................dla mnie FATALNEGO!!!!! Dlatego mam wielką nadzieję,że ten nadchodzący Nowy Rok 2009 będzie lepszy!!Nie pragnę niczego prócz zdrowia mojego męża oraz moich najbliższych! Wam kochani również życzę aby ten Nowy Roczek przyniósł ze sobą dla Was oraz Waszych najbliższych:ZDROWIE,siłę do walki,nadzieję,że będzie dobrze i cudu !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tres
mala z kalisza Zrobcie tacie usg ktore pozwoli okreslic charakter zmiany. Przeciez od tego zalezy dalsza terapia- nawet paliatywna! Faktem jest ze dusznosci moga byc efektem rozsiewu komorek nowotworowych ale takze innych stanow ktore nawet w tej chorobie nie pozostawia sie samym sobie. Ja rowniez zycze na Nowy Rok wszystkim walczacym o zdrowie duzo sily, wytrwalosci i wiary w lepsze jutro. Obyscie na swej drodze spotykali samych przyjaznych i pomocnych ludzi a nadzieja nigdy Was nie opuszczala!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anonietkatka
Mój tatuś odszedł dzisiaj o 22:05 :((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rihi
Kochani, rewelacyjna ma byc ZURAWINA w roznych postaciach - jako owoc suszony, syrop, cherbata, drzem itd. Juz nasi prapra wiedzieli o tym. Kiedys leczono nia drogi moczowe, teraz medycy doszli do tego ze zurawina daje dobre efekty w wielu chorobach jak rowniez w zwalczaniu lub powstrzymaniu raka. Polecam - sam uzywam pod roznymi postaciami Najlepszego w nowym Roku i duzo duzo wiary Ryszard

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystkim, którzy stracili swoich bliskich w wyniku tej strasznej choroby - wyrazy szczerego współczucia ❤️. Dwa lata temu 11 grudnia zmarł mój Tata. Od kilku lat leczony był w przychodni pulmonologicznej na obturacyjną chorobę płuc. W Święto Zmarłych w 2006 roku przeziębił się i nastąpiło zaostrzenie choroby. Leczony był ambulatoryjnie przez cały listopad - podano mu 3 różne antybiotyki. Nasilające się duszności skłoniły mojego brata do zawiezienia Ojca do szpitala. Stwierdzono zapalenie płuc. Jednak już pierwsze zdjęcie rtg wykazało rozsiew nowotworowy. Kolejne zdjęcie zrobione dwa dni później wskazywało na gwałtowny rozwój choroby - lekarze sami byli zszokowani jej postępem. Przewieziono Tatę do szpitala specjalistycznego, jednak z powodu straszliwych duszności nie przeprowadzono bronchoskopii. Był cały czas pod tlenem. Jeszcze do pierwszego szpitala Ojciec wszedł o własnych siłach, wychodził na korytarz oglądać mecz w telewizji, sam korzystał z toalety, ale nie mógł jeść, tłumaczył, że nie może sie przełamać psychicznie. W ciągu 5 dni zupełnie opadł z sił. Doszły silne bóle żołądka i okolic nerek. Po podaniu morfiny Tata dostał zapaści, odratowano go. Siedząc przy nim całą niedzielę modliłam się, by stracił przytomność i nie męczył się tak. Następnego dnia zmarł. To trwało tylko 10 dni - od dnia przyjęcia do pierwszego szpitala do Jego śmierci. Nawet nie było czasu cokolwiek zrobić. Pozostał ogromny ból i żal. Jeszcze dobrze nie otrząsnęliśmy się z tego, a rok później okazało się, że moja Teściowa ma skierowanie do tego samego szpitala z podejrzeniem nowotworu płuc. Ta sama historia co z moim Tatą - leczona od 5 lat przez pulmonologa, który przepisywał leki opierając się na zdjęciu rtg sprzed 4 lat!!! W tej chwili Teściowa czuje się doskonale. W następnym poście opiszę przebieg jej choroby, leczenie i podejmowane przez nas działania - może komuś się to przyda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W lutym moja Teściowa przebywała przez tydzień w specjalistycznym szpitalu w Rutce. Wykonano wówczas kompleksowe badania. Wynik TK - w płacie dolnym lewym guz o wym. 60x54 mm, w pła cie górnym prawym w segmencie przednim kolejny guz o wym. 24x62mm (przerzut). Powiększone węzły chłonne. Wstępnie stwierdzono, że jednym sposobem leczenia teściowej jest chemioterapia - zmiany dość rozległe, zaawansowana POChP, w dodatku Teściowa w 1995 roku przeszła wylew i ma zaklipsowane trzy tętniaki w mózgu :(. Jakby tego jeszcze było mało wykryto u Teściowej cukrzycę, ale na szczęście da się ją opanować dietą. Następnie była biopsja. Wynik - rak płaskonabłonkowy rogowaciejący. Nie podano nam jego klasyfikacji, ale według znajomej znajomych - onkolog, ale innej specjalizacji - wielkość zmian i przerzuty wskazywały na IV stopień. Zakwalifikowano Teściową na 6 cyklów chemioterapii, po 3 cyklu terapię skrócono do 4. Zanim jednak nadszedł termin biopsji w Centrum Onkologii w Warszawie sami ruszyliśmy do boju z tym gadem. Mm był u pani onkolog z pobliskiego hospicjum. Przygotowałam mu na tę wizytę listę specyfików wzmacniających, które wynotowałam czytając wszelkie artykuły nt. temat w internecie, przeglądając fora, itp. Onkolog wskazała, które Mama powinna zacząć przyjmować już teraz: - TRANSFER FACTOR PLUS Advanced Formula; - BioMarine (nie Iskial czy Ecomer, bo jest lepiej przyswajany przez organizm i posiada dodatkowo jakieś inne cenne składniki); - Befungin od Bonifratrów; - koenzym Q10; - Acerola - wit. C; - Selen bonus; - naturalna wit. E. To wszystko jeszcze przed chemioterapią. Pani onkolog nie tylko przekazała informacje, po co i jak zażywać te środki, ale okazała mojemu mężowi wiele zrozumienia i wsparcia, kazała przyjechać czy zadzwonić w razie jakichkolwiek wątpliwości. Polecam bardzo taką konsultację. Do tego dodaliśmy dietę dr Budwig, opartą na oleju lnianym oraz wizyty u zielarki i bioenergoterapeuty, a także mnóstwo świeżo wyciskanych soków z marchwi, jabłek i buraków (krew!!!). Teściowa przestała jeść mięso - czasami pozwala sobie na pierś z indyka. Za to zajada się rybami, produktami z soi i warzywami - koniecznie brokuły! Wszystko gotowane na parze lub pieczone. I duzo wody mineralnej. Przez cała chemioterapię Teściowa czuła się dobrze, miała rewelacyjne wyniki morfologii, nie odczuwała żadnych skutków ubocznych. Jednak zmiany obkurczyły sie nieznacznie. I tak - pod koniec lutego zmiany nowotworowe miały wielkość 60x54 mm i 24x62mm, były też powiększone węzły chłonne Przed biopsją - na początku kwietnia - zmiany miały wymiary ok. 80x60 mm i 40x70mm, pojawiła się woda w płucach. Po trzecim cyklu chemii - zniknęła woda i zmiany na węzłach, guzy zmniejszyły się do mniej więcej takiej wielkości jak w lutym. Teściowa nieco załamała się psychicznie, ale fizycznie nie odczuwała żadnych objawów choroby i nadal nie odczuwa. Obecnie objęta jest programem doświadczalnym - dostaje Tarcevę (chemię celowaną) i jakiś badany specyfik - dlatego konieczna była rezygnacja z tych \"wspomagaczy\", ziół i wizyt u bioenergoterapeuty. Co 2 tygodnie ma wizyty kontrolne. Za jakiś czas pewnie zlecą wykonanie badania tomograficznego. Trochę się rozpisałam, ale chciałam pokrótce napisać o wszystkim :). Jednego trzeba się trzymać - żeby nie wiem co, nie poddawać się i próbować wszystkiego, jeśli tylko nie koliduje to z terapią onkologiczną. W przypadku mojego Taty nie mieliśmy ani czasu na cokolwiek, ani nawet świadomości, tego co się dzieje i to nie daje mi spokoju :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania_29
anonietka szczerze współczuję! tak jeczelismy mojemu tacie az w koncu podniosl sie z lozka i pojechal na konsultacje w sprawie radioterpaii kregoslupa, ma miec 5 silnych naswietlen, jakie beda efekty nie wiadomo, narazie cel aby dotrwal do konca, ma 2 juz za soba, a pozniej znowu chemia, ale juz na oddziale, jak duzo robi podejscie lekarza, na oddziale radioterapii jak zobaczyl lekarke ktora go wczesniej prowadzila, az nabral sil i ochoty na dalsze leczenie, oby tak dalej, ostanio byla koleda u mnie w domu i ksiadz tez go zmotywowal do walki, nadzieja umiera ostatnia jak to ktos wczesniej napisal! Wiary i sily do walki dla cierpiacych na ta straszna chorobe jak i czlonkow rodzin na ten Nowy Rok zycze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pretorianin
witam was wszystkich moja mama coraz bardziej sie meczy bola ja żebra niewiem co robic juz nie mam siły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie kochani.Wczoraj i dzisiaj tata przyjal piersza chemie.Dostal zastrzyki przeciwwymiotne i dobrze sie czuje.Od razu poprawilo mu sie samopoczucie.Cieszy sie,ze w koncu doczekal sie tej chemi.To do niego wielka nadzieja i dla nas tez,choc lekarz powiedzial nam,ze zostalo tacie 2-3 miesiace.Pozdrawiam wszystkich trzymajcie sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tres
Gabi lekarze wola powiedziec ze mniej niz wiecej. Bo to zawsze jest dla rodziny szczescie kiedy chory cieszy sie dluzej jako-takim zdrowiem. Ale nie licz tylko na chemie. Wspomogaj tate takze medycyna naturalna i odpowiednia dieta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Kochani......brak slow....Gabi mojeju tacie w Rutce dawali do pol roku zycia....przezyl 23miesiace...tylko Bog wie,kiedy powola go do siebie...Trzymaj sie i wierz,chociaz wiem,ze to trudne bo sama watpilam ehhh Jak mi go brakuje buuuuuuuuuuuu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sandlaa
Gdy zdiagnozowano mojego tatę, doczytałam się, że rak płuc jest źle rokującym nowotworem i że niewielka część chorych dożywa pięciu lat...wtedy mi się wydawało, że to tak dużo czasu, nie docierało do mnie że tato umrze... Byłam przekonana, że on na pewno przeżyje te pięć lat i miałam wrażenie, że to jeszcze tyyyyle czasu...dlatego śmierć taty była dla mnie zaskoczeniem...przecież zostało mu jeszcze ponad cztery lata!!!!!!!!Tatuś żył jeszcze tylko pół roku po zdiagnozowaniu. Teraz mam wyrzuty, bo mimo, że opiekowałam się nim najlepiej jak umiałam, to mam wrażenie, że niewystarczająco poważnie potraktowałam jego chorobę, do końca nie docierało do mnie że to choroba ŚMIERTELNA...ehhh Z jednej strony chyba zazdroszczę tym, którym lekarze powiedzieli, że zostało tyle i tyle czasu...może wtedy pożegnalibyśmy się naprawdę i powiedziałabym mu jak bardzo go kocham????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z dobrego źródła ...
Rak płuca jest nowotworem rokującym źle. Wynika to głównie z powodu wykrycia choroby w zaawansowanym stadium i dużej złośliwości samego nowotworu. Odsetek przeżyć 5-letnich jest niższy niż 10%. W przypadku raka niedrobnokomórkowego za jedyną, dającą szansę na całkowite wyleczenie metodę terapii, uznaje się prawidłowo przeprowadzony zabieg operacyjny. W stopniu I odsetek 5-letnich przeżyć wśród pacjentów operowanych sięga 70%, ale chorzy z tak niskim stopniem zaawansowania choroby stanowią mniejszość. W stopniu IIIA (granica operacyjności) wspomniany odsetek wynosi maksymalnie 30%. W stopniu IV przeżycia 5-letnie się nie zdarzają. Rak drobnokomórkowy od samego początku rokuje bardzo źle, 5 lat przeżywa około 2% chorych. Nawet w przypadku pomyślnego rokowania skutkiem agresywnego leczenia jest poważne upośledzenie wydolności organizmu, co rodzi niepełnosprawność i niezdolność do pracy. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Rak_p%C5%82uca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DOSWIADCZONA TO JUZ KONIEC
Witajcie jeśli mam być szczera to nie ma nadziei na wyleczenie tego cholerstwa chyba że operacyjnie. Inne sposoby to tylko przedłuzanie zycia- taka jest prawda. Moj tata zmarł 1 stycznia 2009 r przed godziną 1. Nie bylo mu dane rozpoczac ten nowy rok. Bol jest straszny po jego stracie. wczoraj Go pochowaliśmy. dzis caly dzien chodzilam w jego marynarce, ogladalam zdjecia- moze ktos poysli ze zgłupialam ale tak wlasnie sie czuje. mam tylko 23 lata moj Tatulet mial 50 (skonczyl 13 grudnia w szpitalu) Na poczatku wykrycia choroby( we wrześniu 2007 r) mielismy nadzieje i szło to jakos pomyslnie niby guz sie zmniejszal po chemii, ale to byla tylko zmyłka, 3 tygodnie przed smiarcia złamal nogę (podnosząc sie z łozka wiec praktycznie bez niczego) dlatego lekarze stwierdzili przerzut do kosci. zmarł w szpitalu- nie spodziewalam sie ze juz nie wroci do swojego domku zywy. Caly czas bylismy z Nim, cale dnie. Wiedzial ze jest dla nas najważniejszy. Pragne jeszcze dodac ze nie zgodze sie z ludzmi ktorzy twierdzą ze jest to bezbolowa choroba- moj tata strasznie sie meczył!!!! Cale noce odpluwał krwistą wydziekinę, cale noce płakał, pozniej juz nawet z łozka nie wstawał. Leki przeciwbolowe nie dzialaly juz na Niego i doszla jeszcze straszna depresja! on prosil Boga zeby juz Go zabrał ;-(A cala rodzina cierpiala z Nim. Nic nie moglismy zrobic- ja nawet chcialam "przekupic Boga i prosilam by mnie do siebie zabrał a jego uratował ;-( niestety nie udało się. to był koszmar jeden wielki koszmar!!!!!!!!! a te wszystkie specyfiki to tylko jedno wielkie gowno - czego moj tatulek nie brał, ksiazke o podswiadomosci tez przeczytał, rozne wody ze świetych miejsc0 PROBOWALISMY DOSŁOWNIE WSZYSTKIEGO A nic nie udało sie zrobic!! ciagle jestem jakby otumaniona, jakbym byla w jakims koszmarze z ktorego nie moge sie wybudzic. Ludzie witali nowy rok a On biedny umierał. JAK TO CHOLERNIE BOLI!!! jedynym pocieszeniem jest to że już nie cierpi! uwierzcie ja naprawde wierzylam, czytalam mnostwo artykulow na ten temat i ciagle mowilismy tatulkowi ze bedzie dobrze a On biedny wierzył.! Mial takie nadzieje ze bedzie dobrze ;-( Prawda jest taka ze to tylko kwestia czasu, zwlaszcza jak są prerzuty- cieszcie sie tylko tymi chwilami ktore Wam pozostały. I życzę Wam więcej szczęscia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie.Sluchajcie czy przy chemioterapii tata moze pic NONI? TRES pisalas,ze mam jeszcze tate wspomagac medycyna naturalna to co mozem tacie jeszcze podawac?Kupilismy mu sok z czerwonych burakow,herbate z pokrzywy.Bylismy u taty w sobote w szpitalu to po tej chemi czul sie swietnie,a wczoraj przez caly dzien zjadl tylko skibke chleba,bo stracil apetyt.Slyszalam,ze NUTRIDRINK jest dobry na wzmocnienie.Dzisiaj tata wychodzi ze szpitala i 26 stycznia ma druga chemie.Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sandlaa
tak Gabi Nutridrink jest bardzo dobry przy chemioterapii i niedożywieniu, ten napój może zastąpić normalny posiłek, wiec możnawypijać kilka dziennie, tak jakby to były normalne posiłki. Jest dostępny w kilku smakach z tego co pamietam to wanilia, czekolada, truskawka i owoce leśne. mój tato przez ostatni miesiąc życia pił tylko to...był strasznie wychudzony, w chwili śmierci ważył może ze 40 kilo... Gabi, Nutridrink mogę Ci polecić z czystym sumieniem, spróbujcie koniecznie, bo ma wiele wartości odżywczych. Wprawdzie nie jest to tani interes, bo jedna buteleczka kosztuje ok 8 Zł, ale w przypadku, gdy chory żywi sie tylko tym, tak jak mój tato, to jest tedyne rozwiązanie. Pozdrawiam Cię Cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klerysik
Moja Mama miała raka płuc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niedługo minie 2 lata od smierci mojej mamy. Lekarze od samego początku nie dawali jej szans. Statystycznie dawali jej 9 mies. I tu sie nic nie pomylili. NIe wiem czy ona o tym wiedziała ale byłą dzielna bardzo. Mówiła o śmierci jak o czym najzwyczajniejszym. Często powtarzała, że tyle dzieci umiera, więc ona nie ma się czym przejmować. Na moich oczach umierała. Nie męczyła się strasznie. Cały czas miała leki przeciwbólowe. Ostatnie dni spędziła nie wstając z łóżka. I odeszła po 9 miesiącach od wykrycia choroby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki SANDLAA.Tata juz jest w domu.Nie chce nic kompletnie jesc.Kupilismy mu nutridrinki.Juz wiem,ze nie moze pic noni tak powiedziala lekarka.Ja juz nie wiem co mu dac do jedzenia,bo na nic nie ma apetytu.Boli go zoladek i odbija mu sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość donia.8888
mój tata też ma raka płuc. Nieoperacyjny, praktycznie żadnych szans na wyleczenie. Dziś pojechał do szpitala bo był w domu na święta, onkolog ma określić czy podawać chemię bo prawdopodobnie jest już za późno na jakiekolwiek leczenie. Nie mogę w to uwierzyć jeszcze niedawno, był zdrowym, silnym mężczyzną a w tej chcili to strzęp człowieka. Nigdy niesądziłam, że bezsilność może tak boleć. Chyba jestem na to za słaba, chyba nie dam rady przez to przejść, nie umiem się z tym pogodzić. Jak mam dodawać mu sił kiedy mi serce pęka? nie umiem grać, nie umiem udawać - on zna mnie doskonale, widzi wszystko w moich oczach. dlatego też go unikam bo nie umiem spojrzeć mu w oczy, nie myślałam, że jestem taka słaba. Ale jestem, jestem za słaba aby przeżyć cierpienie bliskiej mi osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania_29
proszę niech ktos napisze o opiece z hospicjum, nie czytalam wszystkich watkow byc moze juz bylo o tym, ale jezeli komus nie sprawi to problemu to prosze ..................... :( dzisiaj lekarze zaproponowali abysmy udali sie po pomoc do hospicjum, jak mam to powiedziec tacie, jak powiedziec :(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sandlaa
Aniu, Mija już ponad miesiąc jak nie ma mojego taty i jedną z rzeczy których dziś żałuję, jest to ze za późno tato trafił pod opiekę hospicjum... Fakt to słowo źle się kojarzy, to tak jakby pogodzić się i czekać na śmierć, ale to nie prawda...lekarz z hospicjum pomógł tacie dużo bardziej niż wszyscy onkolodzy razem wzięci!!!u mnie w gliwicach opieka hospicjum polega albo na oddaniu chorego do domu hospicyjnego, czego domyślam się nie chcesz, albo na opiece domowej.Do mojego taty lekarz i pielęgniarka przyjeżdżali do domu. pielegniarki układają grafik, tak jak pasuje rodzinie chorego. to fantastyczna sprawa,lekarz jest raz w tygodniu u pacjenta, a pielegniarki w razie potrzeby nawet codziennie. Tak na prawdę, to chyba nikt lepiej niz lekarz hospicyjny nie wie, jak ulżyc w bólu... Nie bój sie prosic o pomoc w hospicjum, bo oni na prawde mogą pomóc, jesli tego nie zrobisz, mozesz zalować potem tak jak ja... Nie mówcie tacie, że to hospicjum, jesli boicie sie jego reakcji, mozecie powiedzieć, że to forma opieki ze szpitala onkologicznego, czy stamtąd gdzie leczą waszego tatę... Moj tato za poźno trafil pod ich opiekę, tzn. wtedy, gdy był już tak słaby, a bol tak silny, że było mu wszystko jedno, czy to hospicjum czy nie... Jedno jest pewne...tak jak mówią hospicjum to też życie...Ci ludzie są BARDZO POTRZEBNI... Nie boj się więc, zobaczysz już po pierwszej wizycie poczujesz wsparcie i pomoc...będzie ci na pewno łatwiej... A i pamiętaj, że opieka hospicjum jest bezpłatna, a jedyne czego potrzeba, to skierowanie od lekarza... Trzymaj się Aniu i powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasmuuucona
Mam prośbę.....czy możecie pisać jak się zaczęła choroba u waszych bliskich?Jakie były syntomy?czy wcześniej już podejrzewaliście że dzieje się coś niedobrego? Chodzi mi o to na co zwracać uwagę,jakie mogą być objawy tej cholernej choroby?!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia j
Mam pytanie, moja mama 2 lata temu była w szpitalu, na karcie wypisowej w prześwietleniu płuc było napisane, niewielkie zwapnienie w prawym dolnym płacie płuca prawego. lekarz nie zalecił jednak żadnych dodatkowych badan,. Miesiąc temu mama robiła profilaktyczne prześwietlenie płuc i wyszło że ma cień okrągły w tym samym miejscu, zrobiła badanie CT i wyszło że ma cień okrągły płuca prawego 1,5 cm. Została skierowana na badania do szpitala na oddział płucny, jednak okazało się ze jest on tak niewielki ze ani bronchoskopia, ani biopsja nie są w stanie dać odpowiedzi co to jest i lekarz nie wykonał tych badań. Wypisał mamę ze szpitala i zalecił kontrole za 3 miesiące. Nie wiem co mam o tym myśleć. Jestem przerażona. Boję się że to rak, ale lekarz powinien w takim razie podjąć jakieś koki w kierunku leczenia. zapisał mamie tylko antybiotyk bactrim forte.Dodam że mama nie pali już 10 lat. ma czasami niewielki kaszel, ale taki pojedynczy. badania są dobre, osłuchowo tez jest w porządku. Co robić? Jak jej pomóc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania_29
Moj tato palil od bodajze 13 roku zycia, nie raz mu mowilam w zartach, ze dokarmia raka, ale on nic sobie z tego nie robil, palil jak smok!!! W zeszłym roku jakos na poczatku zauwazylam, ze dziwnie chudnie, tato nigdy nie chorowal powaznie, nie chodzil po lekarzach, wiec jakiekolwiek prosby o to zeby poszedl i sie zbadal pelzly na niczym, tak wiec chudl, zlapal jego zdaniem "grype" i chudl nadal, w koncu tak zle sie poczul, ze poszedl do lekarza, dostal skierowanie do szpitala i nie poszedl, po krotkim czasie znowu zle sie poczul, dostal skierowanie na badanie krwi i na RTG klatki piersiowej i juz bylo wiadomo, w kwietniu dostalam smsa od brata "tato ma OB 112" jechalam autobusem i wylam!!! czulam, ze zaczyna sie koszmar, rok przestepny, tylko zastanwialam kto tym razem??? dzien pozniej przeswietlenie klatki piersiowej wykazalo guza wielkosci jajka w gornym placie prawego pluca, profesjonalnie opis brzmiał „cien krągły” nastepnie był szpital,dokladnie oddzial pulmonologiczny gdzie po roznych padaniach, stwierdzono nowotwor, a dokladnie guz Pancoasta, niewielka zmiana na nadnerczu (podejrzenie meta) i jakas mala torbiel na watrobie, nastepnie kolejny szpital, dokladnie oddzial torakochirurgii gdzie zbadano jaki to rodzaj nowotworu, okazalo sie ze niedrobnokomorkowy. Jak wyczytalam w wielu artykulach niedrobnokomorkowy to ten lepszy, sa wieksze szanse, niestety w przypadku mojego taty szanse na przedłużenie zycia, bo tylko w przypadku operacyjnosci guza mozna mowic o szansie calkowitego wyzdrowienia, no niestety ten okazal sie nieoperacyjny z racji tego ze juz po zbadaniu okazalo sie, ze jest naciek na zebra. Na początku mialo być leczenie skojarzone radio i chemia, niestety mój tato tak zle się czul, ze lekarze obawiali się ze takiej dawki moglby nie przezyc. Tak wiec rozpoczęto od naświetlania tego guza, ponad miesiąc codziennie tato jeździł na lampy, jejku ile mielismy nadziei w sobie, bo nadzieje dal nam lekarz opisal nam chyba najbardziej optymistyczna wersje choroby u taty, a mianowicie guz się zmniejszy, on go wytnie wraz z zajętymi zebrami i będzie super, niestety rzeczywistość szybko okazala się inna. Na początku było strasznie tato się buntowal, nie chciał jesc, był slaby, pozniej widac było ze zaczyna odzywac , tak go motywowaliśmy, ze nawet uwierzyłam, ze będzie dobrze, radio się skończyła, po 2 miesiacach na konsultacje kolejne badania i co i okazalo się, ze guz ani drgnął a nawet jakby dalej rosl, poza tym zmiana na nadnerczu tez rosla, tak wiec skierowanie na chemie, tato nadal chudl, przestal jesc tragedia, albo inaczej jadl kiedy chciał czyli rzadko bardzo, po chemii strasznie organizm reagowal, on się każdej kolejnej chemii bal, był nerwowy, zmeczony. Chemie przerwali bo nie dawala efektow, dalej nie będę opisywala, bo już pisałam wczesniej. Czasami sobie mysle co by było gdyby tato w ogole nie zaczal się leczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania_29
Sandlaa bardzo dziekuje, kazda wskazowka osoby, ktora to przeszla jest bardzo cenna, jeszcze raz wielkie dzieki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tata czuje sie gorzej nic nie je ciagle wymiotuje.Lekarka powiedziala,ze to potrwa kilka dni mam taka nadzieje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ZASMUUUCONA.Moj tata chodzil do lekarza i ten leczyl go na serce,bo bolalo go wciaz w klatce piersiowej.Kazal co miesiac robic ekg.Od dawna kaszlal.Za namowa sasiadki tata zmienil lekarza i ten od razu mu dal na wszystkie wyniki i przeswietlenie pluc.Na zdjeciu wyszly guzowate zmiany na lewym plucu.Pozniej wizyta u pulmunologa i szpital.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×