Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Kaja32

Poszukuję osób,u których w rodzinie wystąpił rak płuc

Polecane posty

Gość jenny005
Moja mama też miała na imię Ela i miała tylko 53lata, w czerwcu skończyłaby 55 Mama zmarła w styczniu 2011 A dziś Dzień Mamy a ja jestem za daleko, żeby kwiatki jej postawić:( cały czas czekam na moment kiedy będę mogła postawić jej zdjęcie i spokojnie patrzeć , na razie było by to zbyt bolesne..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gochi
hej jenny znam ten bol ja tez nie moge byc na taty grobie a tak bym chciala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa
Jenny i Gochi.. Moje biedne. Mimo, że nie możecie być na grobie to pamiętacie w modlitwie i w sercu, więc to jest bardzo ważne. :* :( ja dziś byłam z bratem i bratankiem na cmentarzu u Mamy.. Mały ma 2 latka.. I mówi: babcia śpi. Z aniołkami. Zrobię babci aaaaamen. ' aż się serce kroi.. :( :( :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
Adkaa skąd to znam ? mojej siostry córeczka dziś ma 5 lat, rok temu jak moja mama zmarła a Jej babcia, mówiła że babcia jest w niebie i codziennie przed snem do dziś macha Babci przez okno, wypatrując najjaśniejszej gwiazdki na niebie, którą właśnie jest babcia. Serce się kraje... Wierzcie, to dopiero boli w sercu jak malutka istotka tak mówi i pamięta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa
Jak Wam minął dzień? :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gochi
hej kochani mi suuuuper bylismy na plazy z dzieciakami naprawde fajny dzien ale tak co chwile jak widzialam starszych panow w wieku mojego taty to myslalam jakby teraz on tu z nami byl .............dobranoc moje przyjciolki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
Dziś kończyłam pracę Dzień minął względnie, nie było tak źle , choć bywało lepiej A co u Was ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa
Byłam u Mamy dziś.. A później się byczyłam w domku. ;-) ściskam Was mocno Skarby! :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa
Drumek, a coś Ty za wszechwiedzący? Jeśli dla Ciebie ' stara baba ' ma powyżej 50 lat to weź Ty idź zastanów się nad sobą.. Gdzieś indziej niż tutaj...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa
Tęsknię za Mama.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa
Tęsknię za Mama.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zab_a
25 lutego tego roku zmarła moja mama, Elżbieta. 11 lutego obchodziła swoje 52 urodziny. W szpitalu. Drobnokomórkowy rak płuc, IV stadium, nieoperacyjny z powodu naciekow na aortę, przerzuty do kości i wątroby, przerzutów do mózgu brak. Walka trwała równe 6 tygodni. Do szpiatala trafila po tym jak zakasłała krwią. Przeswietlenie, bronchoskopia i diagnoza. 3 tygodnie na oddziale płucnym w oczekiwaniu najpierw na wynik histopatologiczny, potem na przeniesienie na onkologię. Jestem bardzo wdzięczna lekarzowi z oddziału płucnego pod którego opieka była moja mama, ponieważ po otrzymaniu wyniku histopatologicznego powinien wypisac moja mame ze szpitala, dac jej skierowanie do poradni onkologicznej i radzcie sobie dalej same w probach dostania sie na oddzial onkologiczny. Lekarz trzymal moja mame w szpitalu i sam 'po znajomosci' wyprosil dla niej miejsce na onkologii. Jstem mu bardzo wdzieczna bo z powodu przerzutow moja mama nie poruszala się. W piatek trafila do szpitala na wlasnych nogach nie przeczuwajac nic tak strasznego jak rak w IV stadium, a we wtorek juz nie byla w stanie pojsc do ubikacji. Zanim trafilysmy na onkologie mama byla wozona karetka na radioterapie (pierwszy cykl 5 naswietlan). Po 3 tygodniach trafila na onkologie, tam musieli poprawic jej stan przed chemioterapia bo byla za slaba. Mama bala sie chemioterapii, ja nie. W ciagu tych 6 tygodni mialam do czynienia z 3 lekarzami: od chorob pluc, potem onkolog, potem lekarz kierujacy oddzialem paliatywnym. Kazdy jeden szczerze bez owijania w bawelne powiedzial mi ze to jest IV (ostatnie) stadium i to tylko kwestia czasu kiedy mama odejdzie. Ile czasu zaden z nich nie potrafil, a moze nie chcial mi powiedziec. Moja mama nie wiedziala ze to jest az tak bardzo zaawansowane. O przerzutach do kosci wiedziala, potem byla tomografia glowy, brak przerzutow do mozgu ja ucieszyl. USG jamy brzusznej i obecnosc przerzutow w watrobie ja bardzo zalamaly. Bylam bardzo zla na kobiete ktora robila USG jamy brzusznej bo na pytanie mamy co tam na tym USG wyszlo tez prosto z mostu powiedziala ze jest bardzo zle, ze sa duze i liczne guzy na watrobie. Mialam ochote jej przywalic ze tak bezposrednio i bez uczuc jej powiedziala. Kiedys mama mi sie zapytala zebym jej szczerze powiedziala jak jest, ze lekarze jej nic wprost nie mowią. Oklamalam ja ze na chwile obecna jest zle, ale czeka ja dlugotrwale leczenie po ktorym bedzie dobrze. Nawciskalam jej kitow ze jak chemia podziala i rak sie troche cofnie to bedzie operacja kregoslupa i moze kiedys znow stanie na wlasne nogi. Widzialam nadzieje w jej oczach, nie potrafilam jej powiedziec ze naprawde niewiele jej zostalo. Dlatego bylam zla na kobiete od USG ze odbiera jej nadzieje. Tak to bym jej powiedziala, ze ma na watrobie guzy ale male i nieduzo. Nie wiem czy dobrze robilam oklamujac ja i dajac nadzieje. Wiem ze jakbym jej powiedziala prawde calkowicie by sie zalamala. Moja mama miala trudny charakter. Chemioterapie zniosla niezle moim zdaniem. Wymiotowala i mulilo ja, ale wczesniej tez wymiotowala i ja mulilo od lekow przeciwbolowych więc to nie byla zadna nowosc. Po chemii przenioslysmy sie na oddzial paliatywny w oczekiwaniu na kolejna chemie, miala byc 6 marca. Nie doczekalysmy. Z perspektywy czasu nie wiem czy chemioterapia to byl dobry pomysl. Wiadome bylo ze nie wyzdrowieje, moze troche wiecej czasu dostanie. Nie dostala, po chemii strasznie morfologia poleciala w dol, dostawala leki na odbydowe szpiku kostnego. W piatek wyniki krwi sie poprawily, w sobote rano otrzymalam telefon ze szpitala. Podobno przed sama smiercia stan zdrowia sie poprawia. Moja mama bardzo chciala wrocic do domu, juz miala dosc szpitali. Chcialam ja zabrac do domu po 2 cyklu chemii ale sie nie udalo. balam sie ze sobie sama nie poradze, poza tym moja mama miala problemy z nadcisnieniem i balam sie ze jak sie cos zacznie dziac z sercem w somu to zanim przyjedzie karetka mogloby byc za pozno. W szpitalach miala dobra opieke, leki przeciwbolowe. Ciesze sie ze to sie stalo wtedy a nie pozniej. Ze nie musieli w nia pakowac morfiny co godzine, nie bylo stanow agonalnych jesli chodzi o bol. Morfina ktora dostawala wystarczala zeby mogla znosnie funkcjonowac. Czas ktory spedzilysmy w szpitalu bardzo nas zblizyl do siebie, szkoda ze tak pozno, ale zawsze. Gdbybym miala komus doradzac to nie wiem czy chemioterapia w IV stadium to dobry pomysl. Nie wiem czy nie lepiej bylo zabrac ja do domu, zapewnic opieke i czekac na konbiec. Moze by przyszedl troche pozniej i dal nam wiecej czasu. Zdecydowalysmy sie walczyc i przyjmowac chemie. Taka byla decyzja w tamtym momencie, ja tez wtedy mialam nadzieje ze chemia choc troche pomoze. Nie wiedzialam ze tak strasznie oslabi organizm. Teraz juz sama nie wiem co byloby lepsze. Mogloby to w domu trwac dluzej ale bardziej bolesnie. Ja sie ciesze ze sie tak baaaardzo nie meczyla. Na oddziale paliatywnym widzialam i slyszalam wiekszy bol. Nikomu nie zycze walki z ta choroba, ale tym ktorzy jednak musza niech walcza. Przykre jest to ze kiedy sie dowiadujemy o kraku pluc jest juz przewaznie za pozno. mama kopcila jak lokomotywa cale lata, 3 lata temu miala robione badania pluc, wszytsko ok bylo. Jakies 2 lata temu bolaly ja plecy, zrobili tomografie kregoslupa, wyszlo ze ma wade genetyczna, za waski kanal w rdzeniu kregowym przez co kregi uciskaly na nerwy. Do operacji ale neurochirurg uznal ze jeszcze jest czas na operacje. Bol z odcinka ledzwiowego przeniosl sie na odcinek piersiowy, przez ostatnie pol roku mame bolal bark. Zaden lekarz (a wychodzila sie do wielu) nie wpadl na to zeby powtorzyc tomografie i zrobic badasnie kregoslupa. Kazdy obstawial ze to od tej jej wady. A to byl bol spowodowany przez naciekanie nowotworu na nerwy uchodzace do barku. Gdyby wczesniej rak zostal wykryty mialaby wieksze szanse na wyleczenie. Dlatego jak cos Wam dolega, uderzajcie do lekarzy po skierowania na badania, jak nie chca dawac to prywatnie. Bo potem moze byc za pozno. Dziekuje za mozliwosc wyrzucenia tego z siebie, strasznie mi ciezko samej, przedwczoraj byl dzien matki a ja nie moglam byc na grobie. Kupowalam pieczywo w piekarni a pani ekspedientka polecala mi ciastko w ksztalcie serca dla mamy. Wyszlam stamtad z placzem. Mam nadzieje ze z czasem bedzie lepiej. Pozdrawiam, Kaśka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podczytująca123
dziewczyny i nie tylko to juz tak bedzie myślę do końca jednego dnia będziemy w miarę normalnie funkcjonowac innego może za kilka dni będziemy odczuwac dół i rogoryczenie to znak że kochalismy bliskich i o nich WCIĄŻ PAMIĘTAMY a pamięc jest tu najważniejsza ból będzie i nic tego nie zmieni żyć trzeba ale to zycie jest już zupełnie inne i teraz bliscy są w naszych myślach kiedy zmagamy się z tym zyciem jakie jeszcze przed nami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podczytująca123
zaba- teraz tak myślimy ze chemia pzryśpieszyła ja myślałam podobnie ale bez tej chemi przynajmniej u mojego taty nasilały się bóle po chemi jakby ustały ale pod koniec cyklu chemiot. nastąpiło drastyczne pogorszenie także to jest jakby "loteria" raz pomoze ale innym razem zaszkodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zab_a
U mojej mamy po chemii tez ogolne samopoczucie bylo lepsze, nie bolalo tak bardzo. W tamtym momencie stalam przed wyborem: albo zabije ja rak, albo chemia. Nie zaluje tej decyzji, ciesze sie ze jej nie bolalo az tak strasznie. Czasami sie tylko zastanawiam jakby to bylo gdybym ja wziela do domu tak jak chciala. Czy bez chemii dluzej by to trwalo. Co by moja mama postanowila gdybym jej szczerze powiedziala ze to koniec i tylko kwestia czasu kiedy on nastapi. Czy chcialaby zostac w szpitalu i brac chemie czy poddalaby sie i chciala umrzec w domu. Dopadaja mnie takie mysli bo pomimo tego ze to moja mama lezala w szpitalu to odpowiedzialnosc podejmowania decyzji zrzucila na mnie. Pierwotnie nie chciala przyjmowac chemii, musialam ja namawiac i tlumaczyc. Po prostu nie wiem czy dobrze postepowalam podejmujac takie decyzje i nie mowiac jej calej prawdy o stanie zdrowia. Nigdy sie tego nie dowiem, ale czasem dopadaja mnie watpliwosci i juz nie jestem tak pewna ze dobre decyzje podejmowalam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa
Żaba, moja Mama też miała IV st. Zaawansowania raka płuc. Niedrobnokomórkowy. Też Elżbieta.. :( swoich 52 urodzin nie dozyla, brakło równe pol roku. :( też brała chemię, później naswietlanie.. Przez przerzuty do mózgu nastąpił paraliż. Ost. 2 mce życia przelezała w domu, powoli tracąc kontakt z rzeczywistością.. :( a zaczęło się podobnie jak u Twojej - ból lewego barku. myślę, że teraz Twoja mama jest Ci na pewno wdzięczna za wszystko. Nic się nie martw. :* całuje :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uroczy Roman
Ludzie mają to do siebie, że umierają. Nie marudźcie już, z tego czy z innego powodu, każdy odejdzie. A co do chorób nowotworowych, to jest loteria. Niektórym z późnych stadiów udaje się uratować, inni mają doskonałe rokowania i umierają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa
Roman, po to jest to forum żeby właśnie ' marudzic ' , więc jak coś Ci się nie podoba to no.. Out. ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zab_a
Adkaaaa, pewnie masz racje i moja mama jest wdzięczna za wszystko. Spędzałam w szpitalu każdy dzień, czasami po 10 godzin. Rano wsiadałam w busa i jechałam do szpitala, wieczorem powrót, przespac się troche i od nowa. Dobrze, że to btl czas sesji, tylko na egzaminy jezdzilam do miasta w ktorym studiuje, wtedy do szpitala jezdzila siostra mamy. To byl ciezki czas dla mnie. Z kazdym dniem choroby frustracja zarowno moja jak i mamy sie poglebiala, byla zlosc i niepotrzebne nerwy. Cięzko mi sie teraz oswoic ze mamy juz nie ma. Kiedy spedzam czas w Krakowie gdzie studiuje jakos leci. Natomiast kiedy wracam do rodzinnego pustego domu jest duzo gorzej. Ciezko mi sie odnaleźć w pustych scianach, ruszac rzeczy mamy, cokolwiek przestawiac. Żałuje takich rzeczy jak to ze nigdy nie chcialo mi sie przyjrzec jak gotuje barszcz na swieta. Albo ze nie chcialo mi sie poprosic ja zeby nauczyla mnie w koncu szyc na maszynie. Zawsze byla wymowka ze nastepnym razem. A nastepnego razu juz nie bedzie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa
Żaba, żałuję dziś podobnych rzeczy :( teraz trzeba samej się wszystkiego nauczyć. Ja spędzałam noce w szpitalu, śpiąc na krześle. Eh.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gochi
drumek mam wrazenie ze wchodzisz tu tylko po to zeby mi doje...c dlaczego mnie oceniasz nic o mnie nie wiesz dla twojej wiadomosci mam 33 lata, dwojke dzieci i meza jesli uwazaz ze jestem stara panna to sie grubo mylisz, moj tata zmarl 23 wrzesnia 2011 roku o 19.30 zreszta mam gleboko w dupie co piszesz twoje teksty swiadcza tylko o tym jaki jestes ograniczony i plaski wiesniak z festynu disco polo, a co jest najgorsze ze zyczysz mi raka tylko dlatego ze nie podobaja ci sie moje wypowiedzi po prostu nie czytaj ich i idz sie lecz psycholu!!!!!!!jest tu tylu fajnych ludzi a ty jestes zbedny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Adkaaaa
Gochi Skarbie, nie denerwuj się :* masz nas, pier... Go. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B,
Z każdym dniem więcej wpisów straszne to a każda historia podobna do innych....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B,
Z każdym dniem więcej nowych wpisów każda historia podobna do pozostałych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zab_a
Kurcze, tyle młodych ludzi zostalo osieroconych. Niby juz jestesmy dorosli, sama skoncze w tym roku 25 lat, a jednak pozostanie na tym swiecie bez rodzicow mnie przeraza. Zawsze szlam do mamy po porade, pomoc, wsparcie. Teraz juz tylko sama moge podejmowac decyzje i zastanawiac sie co doradzilaby mi mama. Za szybko poodchodzili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
zab_a dokładnie, zgadzam się. Najgorsze jest to ,że cały czas żniwa zbiera ta choroba. Chciałabym pójść do mamy, a nie mogę. Wszystko poztsało po Jej śmierci , nic nie zmienialiśmy. Też się kiedyś zastanawiałam,czy chemioterapia nie przyspiesza rozowju choroby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gochi
adki juz mi przeszlo, chyba wiem o co tu chodzi ten drumek skacze poprostu po forach, wypatruje osobe w tym przypadku mnie i poprostu jej ubliza, tylko troche mu wspolczuje bo o polnocy normalny czlowiek albo spi albo robi cos o wiele przyjemniejszego niz wyladowywac sie na ludziach piszac takie rzeczy, ktos ma tu powazny broblem ze soba strach sie bac... no dobra mam to w dupi..e co u was bo u mnie tak szalu nie ma znowu lekki dolek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
Ja od wczoraj wlaczę z grypą jelitową

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B.
Adkaa zab_a moja mama oprócz diagnostyki w szpitalu płucnym, całą chorobę przeszła w domu. Cieszę się z perspektywy czasu, że była z Nami. Inaczej by się pewnie załamała :( a tak bynajmniej była wśród swoich. Zawsze byliśmy do Jej dyspozycji, blisko i mogła na Nas liczyć. W domu też zmarła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podczytująca123
do uroczy roman- piszesz że kazdy kiedyś umiera i po co to marudzenie... owszem każdy kiedys umrze ale dleczego "musi" umierać tak wcześnie.... dzisiaj oglądałam program o tym ze coraz wiecej jest 100-latków owszem też slysż ew okolicy ze są podobne jubileusze nie mówie aby nasi rodzice mieli (choć dlaczego nie) dożyć 100 lat i więcej ale wiek 50, 60 czy też 70 nie jest wiekiem do umierania sta to nasze "marudzenie" śmierć jest nowym doświadczeniem dla wielu z nas bo przecież nie co dzień nam ktoś umiera z bliskich.... to tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×