Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Kaja32

Poszukuję osób,u których w rodzinie wystąpił rak płuc

Polecane posty

Gość do violi79
powiem Ci ze może Twój tata i wie ze koniec bliski ale nie chce "publicznie" dopuścić takiej myśli...ja tez oszukiwałam samą siebie i nie przyjmowałam do wiadomości że tata moze umrzeć...w tej ostatnie chwili nie byłam przy nim i powiem szczerze że nie wiem czy bym potrafiła ....to nas wszystkich czeka ale każdy pewnie "odwleka" ten czas na bliżej nieokreslony.... to są trudne chwile patrzeć na cierpienie wywoałne tą chorobą i nasza niemoc....to się dzieje tak jakby "samo" i my musimy tylko czekać albo na poprawę albo na to najgorsze puchnienie nóg nie jest dobrą oznaką, organizm prawdopodobnie gromadzi wodę z powodu złej pracy nerek itp....ale nie ma co przesądzać ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość3818
Witam Od piątku znam diagnozę - złośliwy nieoperacyjny rak płuc. Jestem przerażona. Mama ma mieć chemię. Do którego onkologa warto zwrócić się w Kielcach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewaiiga
Pioreczko trzeba mieć nadzieję ze wszystko będzie dobrze u mojej mamy diagnoza w styczniu rak pluc zlosliwy ale my się nie poddajemy mama czuje się wspaniale nie ma przezutow nie stosujemy chemi ani radio lekarz sam w szoku jedziemy dziewiatego na pet mam nadzieję ze będzie dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich na forum.. stan mojego tata się pogarsza, prawie cały czas śpi, nogi ma jak balony, mało nie pękną, cały się trzęsie zaczyna mówić od rzeczy, zapomina że coś już robił. od tygodnia ochrypnięty jest, jest złośliwy i nerwowy. wiem że będzie gorzej, tyle że ja nie potrafię mu pomóc, nie potrafię dłużej z nim pobyć bo uciekam z płaczem, (żeby nie widział). pielęgniarki z hospicjum mówiły że trzeba w nocy być przy nim bo może ,,zrywać się z łóżka,,- dziś w nocy spadł z łóżka. skąd wziąść siłę, jak się przemóc, nie wiem czy dam radę być przy nim w tych najgorszych chwilach..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justa24882
witam , bardzo wszystkim współczuje . Moja mama ma raka płuc gruboziarnistego z przerzutami na krtań , węzły chłonne , nie może być operowana bo ma słabe wyniki , w poniedziałek jedzie do szpitala w Łagiewnikach , będzie mogła być tylko leczona chemią . Mamę zaczynają te narządy boleć . Powiedzcie mi czy są jakieś szanse w tym szpitalu , a może jakiś inny szpital . może znacie jakiegoś lekarza , kogoś kto pomoże a może nie ma szans . proszę o pomoc moja mama ma dopiero 50 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jest takie forum onkologiczne, gdzie możecie uzyskać fachową poradę. z wiadomych przyczyn adresu podac nie mogę, bo zaraz mi tego posta usuną. poszukacie, warto!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość irka1
A mi juz wszystko jedno ,więc szukajcie porad na fachowym forum o nazwie Dum Spiro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość irka1
Do Viola . Nie rozumie Cię , jak uciekasz z płaczem ?! Na płacz przyjdzie czas pózniej a teraz wspieraj tate i pomagaj Mu jak mozesz.Tu nie Ty sie liczycz a osoba chora.Ja tez nie wiedziałam , jak daje rade siedziec przy tacie do 4 rano , pojśc do domu o tej godzinie , przespac sie 2 godziny i potem 8 godzin w pracy.Nie wiem skąd miałam na to siłe. I powiem tyle, ze chciałabym miec możliwośc bycia i opiekowania się tatą , nawet wcale nie śpiąć a prosto od Niego iść do pracy , ale juz Go nie ma . A ja i tak mam wyrzuty , ze za mało dla Niego zrobiłam .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam,. w czwartek z samego rana tato odszedł.. koniec był straszny, mama zdążyła zawołać mnie i brata, tato siedział na łóżku a z niego wypływała krew,oraz kawałki płuc.. teraz już choć nie cierpi. ostatnie dni cierpiał strasznie, mimo morfiny darł z siebie koszulkę, chciał żeby nożem rozkroić mu klatkę i że wyjdzie mu to ,,coś,, i będzie dobrze.. dziękuję za wszystkie wasze wypowiedzi na tym forum, wiedziałam dzięki wam że to jeszcze nie koniec, żeby mama się trochę zdrzemnęła, wiedziałam że już można księdza wezwać, no i byliśmy przy nim, nie wszyscy ale byliśmy, nie był sam. niech spoczywa w spokoju wiecznym..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość irka1
Violu współczuje Ci bardzo. Fakt tata nie męczy się juz.U mnie idzie 5 miesiąc jak taty nie ma z nami a tęsknota coraz większa. Trudny czas przed Toba. Trzymaj się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc 1
witam bardzo dobrze was rozumiem,jesli macie szansę być z osobą ktora ma raka wykorzystajcie ten czas jak najlepiej jak mozecie ja nie mialam tej szansy,moj tato bardzo cierpiał od okolo1,5 miesiąca lecz nikt nie rozpoznal u niego raka,lekarze zbywali go tabletkami przeciwbólowymi tego dnia spuchły mu nogi wezwalam karetkę,w szpitalu diagnoza rak-dla mnie był to obłęd,dowiedzialam się o tym wieczorem okolo 20 stej tato odszedł następnego dnia w poludnie,bylam przy nim,zal,ból,tragedia najbardziej boli mnie ze nie mielismy nawet kilku dni dla siebie od diagnozy do smierci uplynelo kilkanascie godzin,więc jesli macie szansę i ten czas wykorzystajcie go!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do gościa1
sporo racji masz ale czasem jest tak ze chory jak juz przejdzie w stan bardziej zaawansowany to czas spędza albo na spaniu lub na leżeniu w bólu lub jest podenerwowany i chce być sam lub jest jakis inny często 'nieobecny" bo nowotwór działa szybko i wyniszczająco, zmienia osobowośc człowieka jeśłi natomiast jest okazja i chory chce byc cały czas z kimś to jak najbardziej ale z drugiej strony moze być to odbierane jako oczekiwanie na to najgorsze zmiana trybu życia powoduje że chory wyczuwa że rodzina zaczyna krążyć tylko wokół niego i często załamuje go to że juz jest taki bezradny to sa cieżkie chwile i należy wyczuć jak się zachować a to że ktoś nie może powstrzymac płaczu przy chorym i ucieka zeby tego nie widzial...to normalne (ktoś wcześniej o tym pisał) ja robiłam podobnie , ciężo powstrzyamć emocje i zostawić je "na później" jak się robi cieżko na sercu to reakcja jest natychmiatowa, to nie jest użalanie się nad sobą to normalny odruch, emocje ktorych nie brakuje w zcasie tej choroby... Vila- wyrazy współczucia, cięzkie chwile miałaś (opis śmierci) i teraz kiedy już Twojego taty nie ma, trzeba nauczyć sie z tym żyć..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dlatego cieszę się że znalazłam to forum. ponad miesiąc tato się męczył, a ja czytałam wszystkie wypowiedzi i porównywałam z tym co u tata się dzieje. zdążyliśmy z księdzem, tato zobaczył wszystkie wnuki, córki i synów. tato przestał wychodzić na zewnątrz ponad miesiąc temu, był jeszcze na mszy z okazji 40lecia ślubu oraz jego 65urodzin, potem już tylko leżał, przeważnie siedział lub stał ze zwieszoną głową, oczy miał zamknięte. nogi puchły mu aż pod kolana, jakby mu ktoś kozaki nałożył, nie chciał leżeć, co dzień było gorzej. raz coś bredził od rzeczy,a czasem wołał wnuki po imieniu. potem zrywał kroplówki,chciał się ubierać, wypychał mnie z drzwi bo chciał iść na zewnątrz (puśćcie mnie bo muszę iść..) a potem opadał z sił i znów tylko siedzenie, ciężko było go namówić żeby się położył.przestał jeść, choć loda czy miętusa zjadał. dopomniał się nawet papierosa, ale tylko potrzymał w ręce i nie zapalił. tydzień przed śmiercią klękał i mówił mamie że będzie umierał, ale mama mówiła mu żeby poczekał bo dzieci mają przyjechać ,. i tak zrobił..potem nogi zrobiły się zimne, 2czy3 dni przed śmiercią ręce zrobiły się zimne, wyraz twarzy taki spokojny rozluźniony, powieki miał półotwarte, nawet gdy spał. w dzień przed śmiercią siniały mu palce u nóg, cały czas spał. z samego rana o6:00 mama zastukała, pobiegłam bo wiedziałam że coś z tatem..on siedział , brat go trzymał, a z ust i nosa krew mu leciała, wypadały kawałki płuc., potem tato odszedł.. powiem tylko że to wyglądało tak jakby ta krew sama z niego wychodziła, po tacie nie było widać żadnej reakcji., nie zapomnę tego nigdy... a opisuję to tylko po to by ktoś tak ja , mógł skorzystać z tych informacji (choć lepiej żeby się nie przydały nikomu)tak jak ja korzystałam z tego forum. dziękuję wszystkim za miłe słowa otuchy. sercem i myślami jestem z moim tatą,..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem jak to jest kochana przed smiercia mojego taty(2 lata temu)lekarz powiedzial mamie ze prawdobodobnie skonczy sie to tak jak u twojego taty "najprawdobodobniej maz przed miercia dostanie krwotoku, wiec prosze pochylic jego glowe do przodu, co potem mama go zapytala a lekarz nic to juz bedzie koniec" po tej wiadomosci cala nasza rodzina skamieniala i uwierz mi ze tego balismy sie najbardziej , cale szczesie w nieszczesciu tata nie zdarzyl nastapilo zatrzymanie akcji serca tata nie cierpial i wiesz wtedy ,moze to okrutne ale w glebi serca cieszylam sie ze tak odszedl ze nie doczekal bolu i krwotoku ze nie cierpial , dzisiaj jest dokladnie 2 lata kiedy tata dowiedzial sie o chorobie miesiac i 2 dni pozniej zmarl, tak mi go brakuje trauma przeszla ale tesknota jest coraz wieksza trzymaj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niuniarek
witam wspólczuję wszystkim którzy muszą przez to przechodzić:(, dla wszystkich to trudne i ciezkie chwile, przychodzą myśli jak dać radę, jak sie nie załamać, co robić. Tyle pytań i zero odp:( włąsnie z mezem dowiedzieliśmy sie ze jego tata ma raka płuc:( we wtorek idzie do szpitala, moze na kilka miesiecy?/ jakos o leczeniu teścia lekarze nic nie mówią?? nie rozumiem dlaczego?? przecież to najważniejsze!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niuniarek
Tak mi przykro patrzeć na teścia i na męża:( jego mama zmarła ok 15 lat temu też na raka:(, bardzo wtedy cierpiała:(, umarła w domu, praktycznie na rękach mego męża:(, wtedy go jeszcze nie znałam. miał 18 lat. dlatego aż strach myśleć co teraz może przeżywać, czuć?? gdy poznaliśmy diagnozę płakaliśmy jak dzieci, choć moje uczucia to pikus przy tym co przezywa mój mąz:( ale wiem że muszę być przy teściu i mężu ze mnie bardzo potrzebują. jeszcze mamy siłe walki, choć i to powoli słabnie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelagor1989
Witam! Od jakiegoś czasu wchodze na to forum i czytam...3 miesiące temu dowiedzieliśmy się że mama ma raka płuc z przezutami na oskrzela i wątrobę:( Był to dla nas cios! Najgorsze jest to ze mieszkamy za granicą i tak na prawde tylko ja z rodzeństwa mam możliwość częstszego bycia przy mamie( zrezygnowałam na jakiś czas z pracy). Postanowiłam napisać bo tylko Wy wiecie przez co przechodzę, co czuje...Wszyscy starają się mnie pocieszać itp. ale oni nie rozumieją...Za rok nasz Ślub wierze, ze mama na nim będzie! Musi być! Dobija mnie myśl, że mogło by jej zabraknąć! Mama jest po pierwszej chemi, pierwsze dwa dni zniosłą super. Niestety teraz nie ma za bardzo apetytu, jest słaba...oby to minęło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo chemia to silna trucizna moze tylko zaszkodzic a nie pomóc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niuniarek
Witam. Wczoraj byłam w odwiedzinach u teścia, nie widziałam go kilka dni a on znowu chudszy:(, zawiozłam mu ciasto i obiad, ale mówi ,że zje pózniej!! dziś mąz zawozi go do szpitala, wiec pewno jutro, pojutrze będziemy wiedzieć kiedy jakieś leki dostanie, bo tak siedział w domu bez leczenia:(. Odniosłam wrazenie jakby mój teściu żegnał się wczoraj ze mna, jakby ten szpital to była ostatnia jego droga, ale przeciez trzeba jeszcze leczyć go, nie poddawać sie tak łatwo!!!. miałam sciśnięte gardło, jak tak wczoraj mi opowiadał o śmierci swojej zony a teraz że on:9. rany nie wiedziałam co mam zrobić, powiedzieć, chciało mi sie wyć i uciekać tak naprawdę, jak najdalej od tego wszystkiego:(!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niuniarek
Ewelagor bardzo mi przykro że zostałas sama przy mamie,ale musisz jej pomagać bo przecież jak nie ty to kto?? to bedzie trudna i bardzo ciezka droga dla nas wszystkich:9. tak przykro czytać ,ze łaczy nas tylko cierpienie naszych najbliższych:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewelagor ja wiem jak tojest tez mieszkam zagranica iniestety nie moglam byc z tata tak jak bym tego chcialal wiesz moj tato chorowal niecaly miesiac ja nie mialam pojecia ze to tak szybko ......wiesz o co chodzi mama nie chciala mi powiedziec ze po 2 tygodniach od diagnozy nie ma juz ratunku ze to koniec , w koncu sie przyznala I zdarzylam widzialam go dzien przed smiercia chociaz sie z nim pozegnalam ......to jest trudne nie moge cofnac czasu ale gdybym mogla to napewno by x nim byla przez ten czas pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelagor1989
Dlatego teraz gdy tylko moge jestem przy mamie. Staram się myśleć pozytywnie, ale gdy słysze mame przez telefon, jej głos jest taki słaby itp. to czasami mi ciężko. Codziennie się modle i pytam "za co ją to spotkało, przecież nie ma wspanialszej osoby od niej". Serce mi pęka jak sobie pomyśle, jak się męczy:( Ona chce żyć, ma dopiero 54 lata, teraz kiedy mogła by już odpoczywać spotkało ją coś takiego...Nie moge zrozumieć i chyba nigdy tego nie zrozumie...Może to głupie ale czasami ciesze sie, że jestem tak daleko bo nie wiem czy bym wytrzymała codziennie na nią patrzec jak tak cierpi. Niby jestem silna ale w takich chwilach nie daje rady, Bym ją tylko przytulała i płakała, ale wiem, ze moj płacz jej nie pomaga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do ewelagor1989 i niuniarek, witam i serdecznie współczuję. to ciężka choroba, czekają was ciężkie dni ale tak jak inni piszą tu na forum nic nie jest przesądzone, może chemia pomoże?.. i tego wam życzę. u mojego tata było za późno na chemię, onkolog powiedziała że chemia może tylko przyspieszyć śmierć ponieważ organizm jest za bardzo wyniszczony ( zajęte płuca, oskrzela i tchawica). do tata przyjeżdżała lekarka i pielęgniarki z hospicjum, przywiozły aparat z tlenem, przepisywały leki, na prawdę opieka super, mama zawsze mogła zadzwonić i poradzić się.. ja siedziałam i czytałam wypowiedzi na tym forum i dużo skorzystałam..wiedziałyśmy z mamą po objawach że to już nie długo, no i byłyśmy przy tacie w momencie gdy odchodził.. życzę wam jak najlepiej aby wasi bliscy wyzdrowieli, żeby chemia pomogła, ale poczytajcie o różnych historiach na tym forum, i jeśli możecie pomagajcie swoim bliskim w opiece nad chorym jedna osoba to za mało, moja mama przez 22noce tylko drzemała a w dniu pogrzebu nie miała już nawet sił iść za trumną.. ciężko przez to wszystko przechodzić..wspierajcie się fizycznie a nie tylko dobrym słowem.. trzymajcie się i powodzenia w leczeniu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niuniarek
Witam kolejny dzień za nami! Viola79 dziekujemy Ci za słowa otuchy,sa wazne dla nas! robia badania teściowi, badania moczu, krwi,cukier, ekg, ale chyba to jakoś za mało ?? choc dziś zrobili rtg płuc, po pracy jade w odwiedziny i mam nadzieję ze lekarze juz coś nam powiedzą więcej, kiedy w końcu zaczną leczenie:(?? choć nam lekarz też na początku powiedział że nie wiedzą czy teściu dostanie chemię bo organizm bardzo słaby i to mogłoby go szybciej zabić:(, to co teraz????????rozmawiałam z teściem przez telefon to słychać że jest słaby,ale może leki jakieś go wzmocnią?? puki co to jedyny plus że jeszcze apetyt ma:) trzymajcie sie kochani, następny dzień walki nadszedł!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelagor1989
do niuniarek, moja mama czekała 3 miesiące zanim dostała chemie. Był to ciężki czas, wszyscy byliśmy nerwowi czemu to tak długo trwa. Co chwile jakies badania, czekanie na wyniki i tak w kółko. Teraz jest po pierwszej chemii, niestety jest cały czas słaba:(moze coś poradzicie, po czym poczuła by się lepiej?? Prosze o jakieś wskazówki bo juz na prawde nie mamy pomysłow co jej dać:/ Na szczęscie apetyt wrócił, niestety smaku za bardzo nie ma,ale ciesze się, że je:) Ma różne zachcianki, jak nie na zupe to na pizze:) Pozdrawiam i powodzenia!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
muszą porobić badania, żeby dowiedzieć się czy można zastosować chemię.. u mojego tata było tak że raz jadł potem nie, a później wogóle przestał. ale 2 dni przed śmiercią zjadł loda- kakaowe w waflu -tylko takie uważał. raz chciał trochę piwa się napić. są zachcianki, o tym też ludzie tutaj piszą.. co do leczenia, to lekarze przepisują coś na apetyt żeby chory jadł, potem to już mnóstwo leków w tabletkach , na uspokojenie, na duszności itp, potem zastrzyki jak chory przestaje połykać tabletki, kroplówka , morfina i tlen.. oby was to ominęło., tato kiedy mógł mówić to krzyczał jak mama zastrzyki mu robiła że chcemy go otruć itp, krzyczał, ubierał się i chciał wyjść z domu, a potem leżałjuż tylko. machał ręką jak chciał żeby go posadzić.. to wstrętna choroba, może w waszym przypadku będzie lepiej, może jest jeszcze nadzieja.. trzymajcie się i czytajcie to forum, może trafi się przypadek podobny do waszego, znajdziecie odpowiedzi na wasze pytania.. mi to dużo pomogło jak pisałam wcześniej, byłam z tatem gdy odchodził.. powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość irka12
Sama sie zastanawiam po co wchodze na to forum?! To dla mnie ból i przezywanie jeszcze raz smierci taty ponownie. Widzę ,ze z zaufanych forumowiczów z dawnych czasów została Flopy. W zasadzie w stanie agonii siedziałam przy tacie i moczyłam Mu usta , teraz mam wyrzuty , ze za rzadko, Lezał tak jak nigdy na plecach a całą chorobe spedził leżąć na boku tak łatwiej było Mu oddychac.Gdy chciałam nawilzyc Mu usta ,wydał ostatnie tchnienie i szok . Nic Mu sie nie ulało ,zadnej cieczy , nic kompletnie. Reasumując kazdy inaczej odchodzi a ból dla rodziny taki sam ogromny.25 .08 minęło 5 miesiecy a ja przy grobie taty nadal wrecz wyje z tesknoty za Nim. Jesli macie okazje spedzajcie ze swoimi bliskimi chorymi jak najwięcej czasu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelagor1989
Właśnie się dowiedziałam ze mame wzieli do szpitala. Dostała żóltaczki:( Wątroba jej nie pracuje...Lekarze mówią, że już lepiej nie będzie!Masakra...Boję się, że to juz pomału koniec... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niuniarek
Witam dziś teściu wyszedł ze szpitala, nie ma już ratunku ani leczenia które by pomogły:(. lekarze mówią ze nic więcej nie mozna zrobić, nasze pytanie co dalej to odp taka żeby dawać leki przeciwbólowe a jak już bedzie całkiem zle to mamy sie udac do przychodni paliatywnej po morfine:(. poprostu skreślili lekarze już teścia. okazuje sie że ma raka na obu nerkach a płuca to przerzuty, najprawdopodobniej jest już rak kości , tyle tego wszystkiego,ze ciezko się połapać:( i jak mamy czekać na to najgorsze, jak??? lekarz powiedział ze to kwestia kilku miesięcy:(, ale teściu marnieje w oczach, przestał już chodzic nawet. co mamy robić?? wczoraj jak mąz wrócił ze szpitala i tylko sie do mnie przytulił to nie potrzebowałam zadnych słow by zrozumieć co dalej bedzie:9. nasza mała córeczka biedna ogłupiała bo rodzice płaczą i nic jej nie mówią to dlaczego płaczecie jak nic się nie stało! Pyta?? ale co powiedzieć niespełna 4 letniej dziewczynce,co?? wczoraj poprostu zabrakło mi łez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×