Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość K.A.M.I.L.A.

Życie po ślubie

Polecane posty

Gość m.c.
nikt nie poweidział ze milosc to łatwa sprawa. ostatnio slyszalam mądrą rzecz. ze małzenstwo to AKT WOLI. a przeciwienstwo milosci to egoizm. to nie jest tak ze nagle po dwoch latach sie wypala milosc. te odczucia które masz/macie są zupelnie normalną sprawą. rutyna sie wkrada, brak rozmów doskweira i namnaża małe problemy. rzeczy których wczesniej nie było albo sie nie zauwazalo zaczynają wkórzac. ale zeby od razu sie rozstawac? pozna sie kogos nowego, na poczatku bedzie sielanka a potem bedzie znowu codziennosc i draznienie przyzwyczajeniami. dwie osoby muszą zdac sobie sprawe ze trzeba sie postarac aby cos trwało. i to jest naprawde do wykonania. prostymi malymi rzeczami pokazujcie sobie ze wciąż wam zalezy. sama jestem w związku 10-letnim i mielismy tez lepsze i gorsze chwile. i najgorsze tez. dbajcie o siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość K.A.M.I.L.A.
a czy to nie jest tak, że na początku jest miłość a potem tylko przyzwyczajenie do drugiej osoby. Myślałyście o tym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość m.c.
myslalam o tym. wiele razy. i rozmawialam z wieloma osobami na ten temat. i moje wnioski są takie ze przyzwyczajenia sie nie uniknie. po tak długim byciu razem ciezko nie byc do siebie przyzwyczajonym. do swoich nawyków. do tych miłych rzeczy i do tych nieprzyjemnych tez. pytanie czy przyzwyczajenie nie zastąpi milosci w pewnym momencie. ale wg mnie jesli dwoje ludzi sie pobierało to musieli sie kochac. musieli wierzyc w to bycie razem do konca na dobre i na ZŁE. wiec jak jest mozliwe aby po dwoch latach milosc po prostu sie ulotniła? ona tam jest, ale trzeba ją odkopac. trzeba o nią powalczyc. tzreba sie starac. nie jest lekko. milosc to praca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość m.c.
mówią ze te drugie związki są najlepsze. bo dwoje ludzi juz wie co zle zrobili w poprzednim związku i w tym kolejnym nie chcą juz popełnic tych błędów, cos zrozumieli. dlaczego czekac do drugiego związku. dlaczego nie zmądrzec teraz aby nie starcic czegos pieknego?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość K.A.M.I.L.A.
ja już nie mam siły sama walczyć o tę miłość, próbowałam nie razi zawsze jeste tak samo. On mówi, że nie mógłby żyć osobno, że mne kocha itd. Zawsze jest tak samo. Poważna rozmowa, dojście do pewnychwniosków, obiecanki cacanki. Na drugi dzien zawsze bukiet kwiatów itd. Jest pięknie - przez tydzień a potem dalej to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość m.c.
to moze zapiszcie sie na wspólną terapie do psychologa? zalozylas ten topic tzn ze to nie jest tak ze chcesz odejsc, ze gdziestam tez go kochasz. on mowi tez ze chce byc z Tobą. tylko brak wam tego zrozumienia. to moze warto naprawde poprosic fachowca o pomoc póki nie jest za pozno? my chodzimy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość K.A.M.I.L.A.
nie chcę odejśc od niego a raczej nie wyobrażamsobie tego. Tylko czasami nachodzą mnie takie myśli, żeby dać już sobie spokóji ułożyć życie od nowa. Bo życie mamy tylko jedno i szkoda go zmarnować. A psycholog....................nigdy nawet nie poruszyliśmy tego tematu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość m.c.
to ja Ci poweim co ja zrobilam jakis czas temu: najpierw ja sama poszlam do psychologa. mialam kilka spotkan na których on pomógł mi zrozumiec co ja tak naprawde chce i czuje i zdecydowalismy ze spróbujemy takiej wlasnie wspólnej terapii. oczywiscie z moim partnerem tez mielismy o tym rozmowe i zgodził sie na to. psycholog nie rozwiązuje nam naszych problemów ale pomaga zrozumiec skąd sie biorą i tym samym jak ich uniknąć ale mysle ze kluczowe tutaj byly te moje pierwsze spotkania indywidualne. to nic złego ze czasami nie umiemy sobie same poradzic z naszymi uczuciami.problemami i wtedy taka pomoc jest bardzo potrzebna. pomysl o tym swoją drogą szukając takiego psychologa (bo jednak najlepiej jak nie jest on przypadkowy, ale np z polecenia) zadzwoniłam do wielu i kazdy z nich mial najwczesniejsze terminy na za parę tygodni. tak wiele ludzi korzysta teraz z pomocy psychologów!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z przymrużniem oka
nasz staż....10 lat znajomości 8 lat związku.... 5 małżeństwa, 6 letnie dziecko.... tak sobie przeczytałam, kilka wypowiedzi..... wiele znajduje odzwierciedlenie w naszym życiu..... ale ja mam do nich zupełnie inne podejście..... chodźby te porozrzucane skarpety, praca w domu co nic nie kosztuje itp.... ja nauczyłam się podchodzić do życia z przymrużeniem oka..... dobrze też wiem, że mojemu męzowi też wiele rzeczy we mnie nie pasuje..... ale faceci są inni- nie mówią o tym co im nie pasuje tak często jak my..... wytrzymują do granic wytrzymałości..... dusząc wszystko w sobie.... kocha się prawdziwie POMIMO CZEGOŚ a nie za coś..... więc..... urządzam czasem bitwę na brudne skarpety..... śmieje się z kolekcji szkalnek na parapecie- i wcale nie zamierzam ich zbierać.... to przyjemne - zdać sobie sprawę, że wcale się nie musi tego robić. Czasem kobietom wydaje się, że bez nich dom by się zawalił.... a to nie prawda.... wystarczy dać sobie trochę luzu, żeby się przekonać..... dom wcale nie musi byc wysprzatany jak muzeum aby mozna było w nim przyjemnie zyć.... dziecko wychowywane co do milimetra według poradnikowych receptur..... moim zdaniem jest wręcz odwrotnie..... ciążko żyje się samymi obowiązkami..... kochamy się.....to jest najwazniejsze.... często ludzie zapominają o tym w natłoku codziennych spraw..... zachowują się tak, jakby chcieli wygrać konkurs na najlepsze życie.... zapominając co radości płynącej ze zwykłych chwil..... to jest nasza recepta.... aha.... śpimy razem, pracujemy razem.... jemy razem....razem robimy zakupy....czasm nawet razem się kompiemy ;)....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość m.c.
bardzo mądrze powiedziane. wiele z nas o tym zzapomina. z poczuciu humoru w sprawach codziennych ja tez o tym zapominam. a moze inaczej. caly czas sie tego ucze. czasami musze przyznac ze trudno jest usmiechem zareagowac na cos co nas drazni bądz tez sprawia przykrosc. ale umiejetnosc ta jest warta zachodu. podziwiam i pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pannaannaaa
wazne tez, żeby oboje mieli to poczucie humoru, bo tak w pojedynkę to tylko wariata można z siebie zrobić- ja rzucę w niego skarpetkami, a on we mnie obelgą - to chyba nie ma być tak... a poradźcie jeszcze coś na karanie za wszystko dwutygodniowym nieoddzywaniem się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość m.c.
ja na takie nieodzywanie się jakiś czas temu spróbowałam takiego sposobu: zaskoczyłam go dobrym ciastem wieczorem, ładnie przygotowałam wszystko z winem. i rozwiązało cichą sytuację. a przy okazji języki. nie znam żadnego faceta do którego przysłowie :"przez żołądek do serca" by się nie odnosiło. nawet jesli wina jest po stronie faceta, warto czasami wyciągnąc rekę. powiedziec "jestem na Ciebie zła ale zalezy mi na nas. nie moge zniesc tej ciszy. porozmawiajmy"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goooooooooooooooooo
👄👄👄👄👄👄👄👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pannaannaaa
wiesz, też próbuję pierwsza wyciągać rękę, chodzi jednak o to, że to jest jego sposob na mnie - obrazić się i już- a potem czekać na przeprosiny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pannaannaaa
i tak sobie jeszcze myslę, że jakbym sobie kiedys nie powiedziała, że to ja jestem dla siebie najważniejsza, nie przymykała oczu na wiele spraw, które by mogły mnie złamać, i gdybym nie stwierdziła kiedyś, że przecież ten człowiek jest mi tak naprawdę obojętny... to chyba już dawno bym się załamała bo wiem, że jak się kogoś kocha, to dużo ciężej jest to wszystko przeżywać to smutne, ale tak jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natasza123
1,5 roku po slubie, wcześniej 7lat. Raz lepiej, raz gorzej. Ogólnie ok, wiadomo u wszystkich pojawiaja się drobne sprzeczki po zamieszkaniu razem. Pozdrawiam!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość K.A.M.I.L.A
Bardzo spodobała mi się wypowiedz "z przymróżeniem oka" serdeczne dzięki, zreszta innym też. Dobrze jest tak poczytac sobie rady innych. A co do mnie, to pożyjemy, zobaczymy. Na razie może to ja troche też powinnam sie zmienić. ....Zaczne od dzisiaj!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z przymrużniem oka
:) no dzięki.... żeby tak idyllistycznie nie wyszło.... nasuwa mi się porównanie do oceanu..... czasem budzisz się rano i nagle zrywa sztorm, choć nic tego nie zapowiadało..... są piaszczyste zatoczki z krystalicznie czystą wodą.... flauta..... są tygodnie dobrych połowów i miesiące kiepskiej pogody.... i brudna piana przy portowej przystani...są przypływy i odpływy to wszystko.... CAŁOŚĆ, nie tylko piękne chwile.... kwiaty i leniwe poranki w łóżku, ale i dzikie awantury, czasem gorzkie słowa, a nawet stłuczony w złości przysłowiowy talerz.... to jest nasze życie.... CAŁOŚĆ.... "na dobre i złe...".... żadna tam sielanka.... " i żyli długo i szczęśliwie".... to co najlepsze zawsze najciężej przychodzi.... najważniejsze jest to "CHCEMY".... czasem nieudolnie, nie potrafimy się dogadać..... jakbyśmy mówili innymi językami.... ale ciągle próbujemy.... chowamy honor do kieszeni i po raz kolejny i kolejny próbujemy.... raz kłótnią, raz śmiechem, raz konstruktywną dyskusją ;)...... aż w końcu się udaje.....i krok po kroku.... jesteśmy coraz bliżej siebie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kanapka
z przy.... Ty po prostu masz udany związek.Godne pozazdroszczenia. Ja jestem z natury optymistką i nie zwracam uwagi na duperele, ale ten numer ze szklanką u mnie by nie przeszedł. Mąż mój nawet jak ją sam na tym parapecie postawi to i tak mówi że to moja wina że jest bałagan. Rozpierdziela (za przeproszeniem) te swoje "szklanki" gdzie popadnie i możesz mi wierzyć że mnie to by wcale nie przeszkadzało gdyby nie to że jemu przeszkadza. Muszę przyznać że małżeństwo mnie roszczarowało. Może sęk w tym że większość z nas boi się przyznać do porażki? DROGIE PANIE!!!!!!!!!!!!!!!! BŁAGAM!!!!!!!!!!!!!!! KLNIJCIE, DRAPCIE, WARJUJCIE , WRZESZCZCIE, ZACZNIJCIE PIĆ, PALIĆ, PUSZCZAĆ SIĘ - ALE BŁAGAM !! NIE MÓWCIE ŻE - "nie mogę bez niego żyć","musimy dać radę","musimy być silne"itp. Jak pisałam wcześniej- NIKT WAM MEDALU ZA WYTRWAŁOŚĆ NIE DA. POZDRAWIAM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kanapka
Jeszcze chce mi się pisać....więc piszę. Moja przyjaciółka poradziła mi (dodam że naprawdę mądrze) -"Znajdz sobie fajnego faceta i zakochaj się -platonicznie zakochaj, albo daj się adorować i zobacz gdzie są twoje ciepłe myśli." Chyba nie muszę wam tego tłumaczyć? prawda? co wy na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natasza123
Wiecie jak oduczyć faceta, zeby po sobie sprzątal: nie sprzatac po nim, np. jak zostawi szklankę na swoim biurku to niech tam stoi itd... jak się uzbiera stos to zrozumie, że w domu nie ma służących:) i sam wyniesie. naprawdę dziala:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość timtim
Nataszko, no nie bardzo, mój jak w domu zaczyna się robić bajzel to z pyskiem na mnie nalatuję, że nic nie robię.....wtedy to dla niego nieistotne że to on nabałaganił a ja jedynie przestałam po nim non stop sprzątać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kanapka
oni myślą że żona to jak mamusia. posprząta po nim , przytuli i niczego ne będzie wymagać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×