Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zosia_samosiaaa

nikt mnie nie lubi, nie wiem czemu - zawsze tak bylo...

Polecane posty

Gość asś
No cuz na to poradzić na serio nie wiem ja wam dziewczyny poradzic;(. jestes sama, ale ja jestem w liceum z moją siostrą bliźniaczką czesto mnie to denerwuje bo gadaja ej wy ej wy i w l.m.Czasem chciałam by miec wlasna kolezanke a nie tylko siostre.Niektórzy na poczatku gadal ze mna jako tako ale zauwazylam ze jestem nudna czasem i niewiem o czym gadac.Dajcie mi jakies rady.Na ogół dużo gadam ale nie pije nie pale i nie wiem czym zaimponowc innych.Dziewczyny pomocy!Na początku roku chciałam sie przenies i jeszcze mam watbliwosci zeby byc sama ale juz nie wiem co zrobic;((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam tak samo. Może ktoś mi powie, czy jeśli zacznę opowiadać o sobie (coś typu: co mnie dzisiaj spotkało) to mnie zaczną lubić? Bo nie wiem jak mam się z nimi zakumplować.. I jak mam odpowiadać na głupie żarty które zapoczątkowała moja koleżanka z ławki (najgłupsza z całej klasy, ale 'wyszczekana'), bo jak na to odpowiem żartem to one wszystkie o tym będą gadać przez jeszcze cały rok. Ignoruję to, ale jest to dla mnie bardzo niemiłe, więc.. Jak mam reagować na to, ze ona mi mówi że niby kocham największego mazgaja i idioty z naszej klasy? Strasznie mnie to wkurza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ta co ma z głowy sklep
mnie też nie lubią , podobna ładna .... miła , szczera [nie do bólu] , a jednak nielubiana ... to , że nie przeklinam nie piję i nie palę znaczy , że nie mam przyajciół |?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asś
No właśnie co może jescze narkotyki no i po co to.To tez zależy do jakiej klasy trawisz nie wiem mnie to wkurza że jestem z siostrą w klasie jak myślicie przenieść się do innej szkoły czy costać???Na serio ja już nie mam sił może tam ze mną gadają ale niewiem nie czuje się lubiana Kurcze nie wiem ja tez czasem nie umiem żartobliwie odpowiedzieć.Może znajdż inne towarzystwo?A jak się uczysz ?to tez ma duże znaczenie moim zdaniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strange666
W podstawówce byłam nielubiana praktycznie przez wszystkich - moje 'przyjaciółki' obgadywały mnie ile się dało. Postanowilam sobie, że w gimnazjum będę inna! Ale gdy dziewczyny, z którymi wcześniej gadałam na GG, nie podchodziły do mnie na przerwach, załamałam się, że mnie nie lubią (zamiast sama do nich podchodzić >

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość strange666
i przez to zaczęłam uchodzić za cichą, nieśmiałą, skrytą... nikt mnie teraz nie lubi. no, poza paroma dziewczynami, z czego tylko 2 znają mnie NAPRAWDĘ. Pod koniec 1 klasy gim. poznałam moje 2 kuzynki, których nigdy nie widziałam na oczy, ani z nimi nie gadałam nawet na gg, nigdy. I... Gadało mi się z nimi świetnie, na luzie, zachowywałam się zupełnie inaczej niż w szkole. I od tej pory, jak kogoś poznaję, jestem zupełnie inna, niż w szkole... Już poznałam powody, dlaczego byłam lub jestem nielubiana, teraz poznając nowych ludzi już ich nie popełniam. Ale w klasie nadal uchodze za kogoś, kim naprawdę nie jestem... Wychodzę ze szkoły i staję się kimś innym. Moja przyjaciółka na przykład mówi, że jestem zabawna, szczera, wyluzowana... W klasie nikt by nie uwierzył w taką opinię o mnie. Ale wiem, jakie błędy popełniałam... Mam nadzieję, że jak pójdę do liceum, będzie lepiej... MUSI. tak, z błędami i niezrozumiale napisałąm, ale cóż -.-

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nasha
Witajcie. Tak sobie czytam wasze wypowiedzi i jestem ciekawa, jakie macie zainteresowania, co robicie życiu itp. Też należę do samotników, przeto wasze historie nie są mi obce. Jednak ja zawsze uważałam się za lepszą,ładniejszą, z polotem - to tak, jakbym stała ponad innymi. Nie chcę lichych znajomych, nawet się nie staram. Surowo oceniam sposób bycia innych. Wypada wiedzieć, że masy nie lubią indywidualności a te z kolei stanowią góra kilka procent populacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miss kala kala
czuje sie tak samo z tym że mam dwie przyjaciółki o których wiem że kiedykolwiek się odezwę zawsze odpowiedzą, będą wdzięczne i pamiętają o mnie ;)ten problem z brakiem koleżanek i kolegów zaczał sę wtedy kiedy zaczęłam poznawac samą siebie i przestałam dażyc ludzi zaufaniem. miałam 14, 15, 16 lat miałam ich wielu czasem aż za wielu ale tych fałszywych.( głupia naiwna ) teraz mam 21 i chciała bym miec ich więcej szczególnie tu za granicą gdzie mieszkam ale no cóz... jeśli sama nie potrafię nic z tym zrobic nikt tego za mnie nie zrobi. i nie ma co się użalac nad samym sobą to nie pomoże. Faceta mam... nigdy nie miałam z tym problemów... tu chodzi tylko o umiejętnośc zainteresowania kogoś sobą... ja jestem malutką, cichutką myszką która nikogo szczególnie nie obchodzi :( smutne ale cóż, mam jeszcze rodzinę która mnie kocha i którą ja kocham a to najważniejsze. pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę wesolutkich świąt! ;) buziole!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Mnie też nie za bardzo wszyscy lubią. Brzydka nie jestem(z twarzy) zawsze byłam podziwiana ze ma śliczna buźkę, oczka, koleżanki zazdrościły mi ślicznych włosów. W podstawówce byłam bardzo lubiana, ale z czasem zaczęły się problemy gdy wszystkie moje koleżanki i koledzy urośli a mnie zostawili z tyłu. Mam 15 lat, chodzę do III gim. a mam zaledwie 1,51cm. nic sobie z tego nie robiłam, ale moje koleżanki maja chłopaków a ja wiem że wyglądam jak dziecko, nie jestem lubiana fakt że nie niewidoczna, ale też nie postrzegana jako materiału na dziewczynę :) Stworzyliśmy w klasie 4 osobową grupkę dziewczyn, które mówią mi że nie wyglądam jak dziecko ale ja swoje wiem, wiem tez ze najgorsza nie jestem i są brzydsze a jednak nie mogę znaleźć chłopaka ani nawet zawiązać znajomości z jakimś chłopakiem, wiem że ja ich nie interesuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Mnie też nie za bardzo wszyscy lubią. Brzydka nie jestem(z twarzy) zawsze byłam podziwiana ze ma śliczna buźkę, oczka, koleżanki zazdrościły mi ślicznych włosów. W podstawówce byłam bardzo lubiana, ale z czasem zaczęły się problemy gdy wszystkie moje koleżanki i koledzy urośli a mnie zostawili z tyłu. Mam 15 lat, chodzę do III gim. a mam zaledwie 1,51cm. nic sobie z tego nie robiłam, ale moje koleżanki maja chłopaków a ja wiem że wyglądam jak dziecko, nie jestem lubiana fakt że nie niewidoczna, ale też nie postrzegana jako materiału na dziewczynę :) Stworzyliśmy w klasie 4 osobową grupkę dziewczyn, które mówią mi że nie wyglądam jak dziecko ale ja swoje wiem, wiem tez ze najgorsza nie jestem i są brzydsze a jednak nie mogę znaleźć chłopaka ani nawet zawiązać znajomości z jakimś chłopakiem, wiem że ja ich nie interesuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anavia
Mnie też w szkole za bardzo nikt nie lubi. Na początku roku było najgorzej nikt się do mnie nie odzywał, było okropnie, byłam sama i miałam depresję (prawda). Może i nie taką wielką, ale zawsze jak przychodziłam ze szkoły do domu, po prostu resztę dnia płakałam. Chodziłam nawet do psychologa szkolnego( ale zrobiła zajęcia dla dyslektyków, bo nie chodziłam-kartkówki, poprawy itp.). Jestem w 1 gimnazjum, ale niektórzy po prostu zachowują się jak dzieci. Są same sztuczne przyjaźnie. Ja na przykład tak mam. Kiedyś przyjaźniłyśmy się wszystkie. Było nas 4, no można powiedzieć, że 5 w tym jeden chłopak. Chodziliśmy razem do szkoły, ze szkoły, w szkole było super. Ja najbardziej zaprzyjaźniłam się z jedną z nich. Ona również ze mną. Jedna dziewczyna była przez nas "odrzucana". To była właśnie sztuczna przyjaźń. Obgadywałyśmy ją na każdy temat, szczególe moja najlepsza przyjaciółka. Byłam u tej najlepszej w domu ( bogata, chociaż mieszka w bloku ma 2 mieszkania ), z tą jeszcze jedną przyjaciółką nawet u niej raz spałyśmy we 3 i oczywiście nie obyło się bez obgadania tej złej, ostatniej przyjaciółki, której z nami wtedy nie było. I wszystko było dobrze do czasu. Pewnego dnia byłam w szkole z moją najlepszą przyjaciółką, tą głupią, był też chłopak a tej ostatniej nie było. I jakoś tak tej najlepszej się odmieniło. Zaczęła gadać z tą najgorszą i chop! Przyjaźń na śmierć i życie aż do teraz! Na mnie przestała zwracać uwagę, a tak po 2 tygodniach zaczęła przepraszać. Nie do końca przyjęłam jej przeprosiny. kolegowałam się już z ta średnią. I dalej się kolegujemy, ale szczerze mówiąc, nie przepadam za nią. Teraz najbardziej utrzymuję w szkole kontakt z chłopakiem, mam jeszcze koleżankę z ławki, ale jakbyście ją poznali to szok! Szczera do bólu i w ogóle nie do rozmowy, a tym bardziej jakiegoś zwierzania się. Więc teraz jestem sama, niby mam wokół siebie jakieś osoby, które czasem mogą za mną pogadać, ale są fałszywe i naprawdę nie wiem czy warto. Jedynie ten chłopak (jak coś to tylko przyjaciel, nawet na początku roku niby byliśmy parą według niektórych, ale na prawdę to nie!) jest normalny i da się z nim gadać, ale musi koniecznie trzymać się zasad. I tak to u mnie wygląda jak na razie. Jak co to nie pisałam imion, bo sami wiecie jeszcze by ktoś znajomy wpadł, albo oni sami i by było niemiło. Mój e-mail: anetaem@op.pl piszcie, odbiorę, odpiszę, pomogę, pogadam :) I zdradzę więcej szczegółów historii tej i innych jak będziecie ciekawi :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anavia
Mnie też w szkole za bardzo nikt nie lubi. Na początku roku było najgorzej nikt się do mnie nie odzywał, było okropnie, byłam sama i miałam depresję (prawda). Może i nie taką wielką, ale zawsze jak przychodziłam ze szkoły do domu, po prostu resztę dnia płakałam. Chodziłam nawet do psychologa szkolnego( ale zrobiła zajęcia dla dyslektyków, bo nie chodziłam-kartkówki, poprawy itp.). Jestem w 1 gimnazjum, ale niektórzy po prostu zachowują się jak dzieci. Są same sztuczne przyjaźnie. Ja na przykład tak mam. Kiedyś przyjaźniłyśmy się wszystkie. Było nas 4, no można powiedzieć, że 5 w tym jeden chłopak. Chodziliśmy razem do szkoły, ze szkoły, w szkole było super. Ja najbardziej zaprzyjaźniłam się z jedną z nich. Ona również ze mną. Jedna dziewczyna była przez nas "odrzucana". To była właśnie sztuczna przyjaźń. Obgadywałyśmy ją na każdy temat, szczególe moja najlepsza przyjaciółka. Byłam u tej najlepszej w domu ( bogata, chociaż mieszka w bloku ma 2 mieszkania ), z tą jeszcze jedną przyjaciółką nawet u niej raz spałyśmy we 3 i oczywiście nie obyło się bez obgadania tej złej, ostatniej przyjaciółki, której z nami wtedy nie było. I wszystko było dobrze do czasu. Pewnego dnia byłam w szkole z moją najlepszą przyjaciółką, tą głupią, był też chłopak a tej ostatniej nie było. I jakoś tak tej najlepszej się odmieniło. Zaczęła gadać z tą najgorszą i chop! Przyjaźń na śmierć i życie aż do teraz! Na mnie przestała zwracać uwagę, a tak po 2 tygodniach zaczęła przepraszać. Nie do końca przyjęłam jej przeprosiny. kolegowałam się już z ta średnią. I dalej się kolegujemy, ale szczerze mówiąc, nie przepadam za nią. Teraz najbardziej utrzymuję w szkole kontakt z chłopakiem, mam jeszcze koleżankę z ławki, ale jakbyście ją poznali to szok! Szczera do bólu i w ogóle nie do rozmowy, a tym bardziej jakiegoś zwierzania się. Więc teraz jestem sama, niby mam wokół siebie jakieś osoby, które czasem mogą za mną pogadać, ale są fałszywe i naprawdę nie wiem czy warto. Jedynie ten chłopak (jak coś to tylko przyjaciel, nawet na początku roku niby byliśmy parą według niektórych, ale na prawdę to nie!) jest normalny i da się z nim gadać, ale musi koniecznie trzymać się zasad. I tak to u mnie wygląda jak na razie. Jak co to nie pisałam imion, bo sami wiecie jeszcze by ktoś znajomy wpadł, albo oni sami i by było niemiło. Mój e-mail: anetaem@op.pl piszcie, odbiorę, odpiszę, pomogę, pogadam :) I zdradzę więcej szczegółów historii tej i innych jak będziecie ciekawi :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aGGatka
Hey wam wszystkim. U mnie jest dokładnie taka sama sytuacja. Od przedszkola koleguję się z tymi samymi dziewczynami, które i tak za plecami mnie obgadują. Ale inne nie zwracają na mnie najmniejszej uwagi. Boję się liceum, studiów. Każda z nas idzie na inny kierunek, więc wiem, że jeszcze trzy lata, a potem się rozdzielimy. Jestem w 1 gimnazjum. Bardzo lubię moje dziewczyny, choć często gdy coś powiem, ich zdaniem jest to tak banalne, że nie mają po co nawet się odzywać. Na wuefie jest najgorzej. Jestem osobą panicznie nieśmiałą. Wiecie co to znaczy... Teraz w gimnazjum, mamy wuef(my dziewczyny, z mojej klasy) z innymi które przyszły w tym roku z innej szkoły. Nie minęło pół roku, a cała moja klasa(chodzi o część żeńską) zdążyła się już z nimi zakolegować. Co za tym idzie?? Samotność, samotność i jeszcze raz samotność....... Moje koleżanki i ja, jesteśmy raczej skromne, ciche... Ale jak przyjdzie co do czego, to one przynajmniej potrafią coś powiedzieć, odszczekać, a ja?? A ja nic. Uśmiecham się tylko pod nosem. Na w-fie, bardzo często, można śmiało powiedzieć, że co drugą lekcję gramy w siatę i w kosza. Ja z wuefu nigdy dobra nie byłam, i nie będę. Ale niestety są osoby, które tego nie rozumieją. Zależy im tylko na sobie. Kiedy przychodzi czas wybierania do gry, zawsze jestem ostatnia. Nawet moje psiapsióły wybierają. Cóż, kiedy już idę do jakiegoś zespołu, zawsze słyszę tylko "O nieeee". I co ja mam powiedzieć? Ja nie wiem, czemu mnie tak nie znoszą, czy dlatego, że nie za dobrze gram na wuefie, czy może dlatego, że jestem cicha, skromna, i nie przeklinam, tak jak one wszystkie?? Klną, jedna po drugiej... Nawet w klasie, jestem najmniej lubianą osobą. Wiem, że jeśli już kogoś dłużej znam, tospoko, dogaduję się, ale gorzej z nowymi osobami. Nawet się nie zgłaszam na lekcjach... ale chyba zmierzam w trochę innym kierunku!! Na koniec chciałam jeszcze dodać, że dziewczyny, Przede wszystkim: NIE MARTWCIE SIĘ!!!!! Wiedzcie, że jest wiele takich osób, jak my!! I to wcale nie jest wada!! To właśnie zaleta, czy chciały byście być takie jak wasze rówieśnice?? Pyskate, przeklinające???? Mamy być sobą, a jeśli komuś to nie odpowiada, to nie nasz problem... Nie musimy się zmieniać. Nie musimy być takie same jak reszta!! Pozdrawiam was!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aGGatka
I nie ważne, jak inni was oceniają i czy lubią, czy nie. Ważne jak wy siebie racjonalnie oceniacie, i czy same byście się zakolegowały z taką dziewczynką jak wy!! To jest ważne!!!!!!! A jeśli innym się nie podoba, to nic absolutnie na siłę, nie chcą to nie. Skąd to wiem?? Wyprubowałam to. Mnie koleżanki nie raz opuściły, nie które na zawsze. I wtedy zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę jestem taka zła i nie miła, za jaką połowa ludzi mnie ma. I wiecie, doszłam do wniosku, że wcale tak nie jest!! Ani trochę. Dziś, tak jak wyżej opisałam, taka sytuacja ma miejsce. I nie jestem ani trochę szczęśliwa, z tegojak to wygląda, jeszcze przyznam wamsię, że moi rodzice się nie dawno rozwiedli, tata poznał nową kobietę, a teraz ma roczną córkę. To strasznie mnie boli. Moja mama za miesiąć wychodzi za mąż. Mam brata. On ma 7 lat. Tylko do niego mogę się przytulić, z nim porozmawiać. Tylko on mi został. I... próbuję być szczęśliwą. Próbuję... Bo po co się smucić?? To tylko pogarsza sytuację. ŻYCZĘ WAM POWODZENIA, I GORĄCĄ POZDRAWIAM:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tack
to ja sie dolacze... chociaz wstyd mi nawet, ze to czytam (bez obrazy), nie mowiac o tym, ze musze sie przyznac- tak, nikt mnie nie lubi. mam 24 lata i przeklety syndrom "suczego wyrazu twarzy", o ktorym juz ktos pisal (lub tez "miny kupy", bo z tym okresleniem jakos blizej zdarzylam sie zaprzyjaznic ;) Jest to syndrom przeokropny, bo podswiadomy. Nawet kiedy zmuszam sie, zeby jakos mu zaradzic, cos musi szwankowac (nie trudno sie domyslec co haha) i sprawy przybieraja ten sam obrot, co zwykle. Ciagle jak bumerang wraca do mnie ta sama sytuacja, zmienia sie otoczenie, ludzie, okolicznosci, wiek, wszystko. Ale sytuacja- nigdy. Stad po kilku takich obrotach sprawy wreszcie cos zaskoczylo i uswiadomilam sobie, ze to nie "ci ludzie sa dziwni", tylko niestety wlasnie ja :/ No wiec schemat wyglada tak: nikt sie do mnie nie odzywa, czuje sie ignorowana i beznadziejna, totalnie wystraszona i zdenerwowana. Nie mam zbyt wiele do powiedzenia, a kiedy zadaje pytania mam wrazenie, ze wychodze na wscibska. W efekcie wiec "uwieszam sie" na jednej osobie, ktora zawsze jest jakis facet (nigdy dziewczyna, panicznie sie ich boje i nie umiem z nimi rozmawiac). Moj "wybraniec" to zawsze fajny kumpel, swietnie sie dogadujemy, co w konsekwencji prowadzi do nieporozumien co do naszych intencji (jestem raczej atrakcyjna). Po dluzszym przebywaniu w grupie sytuacja zmienia sie na lepsze, zwykle po pijaku "przelamuje lody" z kolejnymi osobami, ktore sa bardzo zdziwione, ze jestem "taka fajna", bo przeciez zawsze patrzylam sie na nich pogardliwie i z wyzszoscia, robilam sukowate miny i traktowalam ich jako niewartych tego wielkiego zachodu, jakim jest odezwanie sie. Ehhhh....... Naprawde, kolekcjonuje takie sytuacje. Juz mnie to nudzi i mdli. Nie mam sily z tym walczyc, bo nic nie pomaga. Jak napisalam na poczatku, wymuszony usmiech jest chyba jeszcze gorszy niz moja normalna facjata. Piszecie: dajcie ludziom szanse! otworzcie sie na nich! zachowujcie sie naturalnie! -k..wa, to nic nie daje, ze sie zachowuje naturalnie, jest wrecz jeszcze gorzej :D Przez 3 lata studiow mialam jednego kolege, ktory rzadko pojawial sie na zajeciach. Codziennie, troche celowo, przychodzilam spozniona i uciekalam zaraz po zakonczeniu wykladow, a tym bardziej cwiczen. Na kolejnych studiach jest duzo lepiej, bo bardziej kameralnie, ale i tak natychmiast wpadlam w schemat. Nie wyobrazam sobie doroslego zycia, pracy, budowania sieci kontaktow, bez ktorych nie da sie zyc. Mimo, wydaje mi sie, sporych mozliwosci i checi zajecia sie czyms, co wymaga nieustannego wchodzenia w interakcje (dziennikarstwo), moja "dzika" polowa zajebiscie marzy o pracy w bibliotece ;)) Ratunku... niech ktos zdejmie ze mnie urok "miny kupy", bo juz nie mam pomyslow jak z nia walczyc. Pozdrawiam, zycze dystansu i cierpliwosci w nowym roku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lwica15
Ja jestem z pod znaku lwa i mieszkam w warszawie tak jak wszystkiie tu dziewczyny jestem nie lubiana w szkole mam 2 przyjaciolki z czego jedna jest lubiana a druga srednio lubiana . Nie jestem zadna pieknoscia ale brzydka tez nie jjestem . Jestem troche niesmiala i wrazliwa ale nie wiem za co mnie nie lubia nie jestem jakas chamska albo cos w tym stylu kujjnem nie jestem nie wiem w czym tkwi moj problem. zawsze tak bylo od kad tylko pamietam . Sory za bledy .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnisiasia
Mi się w żadnej szkole nie podobało. W żadnej! Teraz jestem na zaocznych (polmetek mija) a czuje ze zblizajacy sie semestr będzie tragiczny pod wiadomym względem. W sumie to kilka miesięcy temu miałam w planach zrezygnować z nich, ale może ten semestr jeszcze jakoś pociągnę. MOŻE!!!!! (głębokie i szerokie) :(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jateztoprzezywam9
a jak odnajdujecie sie w rodzinie? ja niestety nawet z rodzina nie mam jakis zazylych relacji. ach uswiadomilam sobie ze mam teraz fereie i wiecie co?? calymi dniami w domu siedze i juzszaleje bo nie mam co robic a wszyscy o mnie zapomnieli mam 18 lat;((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuupup
jestescie tuu??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejka wszystkim, mam 21 lat, niestety mam ten sam problem co Wy...przypadkowo trafiłam na to forum, pozwólcie że podzielę się z wami moją historią... W podstawówce i gimnazjum byłam bardzo spokojna, taka cicha szara myszka, sama w ławce, koledzy podśmiewali się ze mnie za moimi plecami... W liceum dla wszystkich byłam miła i sympatyczna, zawsze 1 zagadywałam, ale trafiłam do imprezowej klasy, a do klubów nie chodziłam, przez to się ze mnie śmiali, na szczęście poznałam koleżankę...zawsze prowadzałyśmy się razem, kiedy jej nie było w szkole, przeżywałam katusze na przerwach. Żaden facet się mną nie interesuje, po zdaniu matury zabujałam sie w 3 facetach, to ja 1 do nich startowałam, umawiali się ze mną, ale po jednym spotkaniu zawsze cisza....do 1 to ja się odezwałam, powiedział że możemy się jeszcze raz umówić, ale tylko na sex, bo na nic innego nie mam szans - to mnie załamało. A drugiego niedawno widziałam na ulicy, odwrócił twarz w drugą stronę aby nie powiedzieć "cześć". Mam tylko 1 koleżankę - tą z czasów liceum, ale wiem że ona jest ze mną tylko dlatego że ma z tego korzyści, jak ktoś ciekawszy ją gdzieś zaprasza to ona mnie olewa...żadna inna nie chce się ze mną kolegować. Nie jestem nieśmiała!!! Zatem myślę że to nie w nieśmiałości jest problem, zawsze zagaduję pierwsza, myślę że chodzi o to że potem nie mam o czym z ludźmi rozmawiać, nie klei się rozmowa, nie wiem o czym mam mówić, jakaś blokada...może jak się 1 odzywam to jestem nachalna? Dlatego ludzie uciekają ode mnie? Jestem w miarę ładna, dbam o siebie, ubieram się w drogie, markowe ciuchy. Jestem w miarę bogata, pracuję (ciężko było mi znaleźć odpowiednią pracę - z jednej zrezygnowałam, bo nie mogłam się dogadać z współpracownikami bo mnie nie lubili, a była to praca zespołowa), kupiłam sportowy samochód- myślałam że na auto jakiś chłopak się skusi ale myliłam się... Boję się iść na studia, tam pewnie znów będę sama i to mnie dobije. Byłam u psychologa...powiedziałam mu o moim problemie, wiecie co powiedział? że jestem niewykształcona (bo nie studiuję), blond lalką (bo jestem farbowaną blondynką) wychowaną na bravo girl (nigdy nie czytałam tej gazety!) i nie mam się co dziwić, bo mężczyźni nie lubią głupich kobiet...wyszłam z płaczem, zamiast mi pomóc, jeszcze bardziej mnie pogrążył. Nie wiem co jeszcze mam robić, żeby ludzie zaczęli się ze mną zadawać... przepraszam że tak się rozpisałam, musiałam o tym komuś napisać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poprostu
Moja historia jest troche inna.... Kiedys mialam wielu przyjaciol dopoki nie spotkalam mojego chlopaka, urwalam kontakt ze wszytskimi w okol i zylam wylacznie dla niego. On mi nie pozwala chodzic na imprezy, wracac pozno a jesli juz wyjde to wydzwania i pyta sie kiedy wroce bo on teskni. Bardzo czesto sie o to klocilismy ale zawsze ulegalam i zostawalam w domu z nim. Obudzilam sie dopiero niedawno ze zostalam sama bez przyjaciol... Wiele osob mi powiedzialo ze sie zmienilam odkad go poznalam, ale ja ta nie uwazam. Po prostu nie chodze na imprezy i tyle. Przeciez nikt sie ze mna nie przyjaznil za to ze imprezowalam.... Bardzo bym chciala miec kogos do kogo sie moge zwierzyc, poradzic, spotkac. Teraz jestem sama z moim chlopakiem i brakuje mi przyjaciolek....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka.pl
znam to - i jest nie do wytrzymania ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka.pl
znam to - i jest nie do wytrzymania ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam 20 lat jestem z Krakowa w szkole byłem nielubiany bo byłem nieśmiały i inny charakter i wolałem gadać z jedną osobą niż w grupie a tam były same cwaniaki dla nich nie liczyła się rozmowa co z tego że z nimi gadałem jak dla nich liczyło się tylko robienie jaj nie lubię takich ludzi a większosc ludzi taka jest przez to zaczołęm się izolować jestem samotny bo się boje odrzucenia chętnie poznam kogoś z Krakowa gg 20411245

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotna w pracyy
widze ze wiele osob ma takie problemy.. ja mam tak w pracy, jestem nowa w zespole wszyscy znaja sie od kilku lat odczuwam ze kolezanka ktora mnie przyucza po prostu mna gardzi, moze jestem zbyt mila i dlatego mnie nie szanuje, traktuje mnie czesto jak idiotke moze nie zawsze od razu wszystko lapie ale czy to powod aby kims pomiatac? szczerze ją za to znienawidzilam a na razie zapowiada sie dluzsza wspolpraca.. takze jestem zdolowana i pare razy przed pojsciem do pracy plakalam jak dziecko.. nigdy nie czulam sie w pracy tak odizolowana i samotna nie myslalam ze to jest az tak potrzebne w pracy,,marze aby przeniesli mnie do innego zespolu ale jest to na razie niemozliwe :( obwiniam siebie za to wszystko po co mi ta cholerna akceptacja innych ale z drugiej strony nie kazdy lubi sie czuc jak jakis debil :/ ehhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie przejmuj się, początki zawsze są trudne... Z czasem poznasz tych ludzi lepiej i będzie ok. A co do koleżanki, która Cię przyucza, to po prostu powiedz jej następnym razem, co myślisz. Jeżeli jakiś jej komentarz będzie przykry czy złośliwy, zwróć jej uwagę. Powinna zrozumiec, ze nie moze Tobą pomiatać i nabierze szacunku, mam nadzieję... Powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotna w pracyy
dzieki postaram się powalczyc o ten szacunek, mam wsparcie w bliskiej osobie cale szczescie, w ogole ta praca podkopala moja pewnosc siebie i zrobilam sie strasznie miękka ale zobaczymy moze jakos to bedzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pani_A
Jestem w liceum i nie potrafię porozumiewać się z ludźmi. Moim problemem jest to, że szybko się nudzę i wtedy najczęściej mam wrażenie, że i ludzie nudzą się w moim towarzystwie. Jestem żywiołowa, więc nie lubię życia statycznego, flegmatycznego, monotonnego. Lubię spontaniczność. Oczekuję od życia niespodzianek, pragnę by każdy dzień był inny. Niestety moje życie jest nudne, wiecznie siedzę w domu, przez co jestem leniwa, brakuje mi wigoru i zamiast żyć to tylko egzystuję. Przez to, że siedzę w domu to nie mam tematów do rozmów. Mam znajomych, ale najgorsze jest to, że oni nie mają czasu, żeby się spotkać :( Okej, rozumiem: czas szkolny, chłopcy, zajęcia hobbistyczne itp, ale przecież nie można ciągle mówić: "sory, ale nie mam czasu musze to to i to" "sory nie mozemy sie dzisiaj jednak spotkac, bo to to i to" Przez tego typu teksty mam wrażenie, że jestem osobą obojętną, ignorowaną, niepotrzebną w ich życiu i mają ciekawsze rzeczy do roboty niż spotkać się raz na tydzień po za szkołą, żeby pogadać. Mam przyjaciółki, które uczą się w innych szkołach, różnie kończymy zajęcia i one mają chłopaków, więc chyba nie odczuwają tej samotności tak jak ja... Coraz częściej zaszywam się w sobie zakładając słuchawki na uszy, wtapiając się w muzykę. Był taki moment, że zaczęłam się dogadywać z dziewczynami z klasy, z którymi się wcześniej nie trzymałam jakiegoś bliższego kontaktu i znowu odczuwam granicę, która była między nami wcześniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×