Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

viverna

po rozwodzie - poczucie winy, strach i nadzieja

Polecane posty

Jestem świeżo po rozwodzie. Z mojego powództwa, za porozumieniem stron. Przez kilka lat mojego małżeństwa pełniłam rolę matki mojego męża. Sama pozwoliłam mu być dzieckiem, usuwając z drogi przeszkody i biorąc na siebie prowadzenie domu. Przez ten cały czas pozostawałam w stanie wojny z teściami i rodzeństwem męża - nie byłam wymarzoną żoną dla ich małego chłopca: starsza, wolny zawód, niepraktykująca, nie mogłam urodzić dziecka. Sypało się między nami od dawna. Mąż w sporach trzymał stronę swojej rodziny, bo żona to przecież nie rodzina. Potem, gdy jego życie zawodowe zaczęło się układać coraz lepiej, moja pozycja w domu pogarszała się. Zaczęły się wymuszenia, szantaże, zaczęłam się bać. Odeszłam - zaraz po tym, gdy jakby mogło się wydawać patrzącym z boku całkiem wyszliśmy na prostą: mieszkanie, samochód itd. Teraz śpię spokojnie - sama decyduję o swoim życiu. Ale... Ciągle mam poczucie winy - że nie wytrzymałam, że może nie dość mocno się starałam, że go skrzywdziłam. Czy ktoś ma podobne doświadczenia? Jak sobie poradzić z poczuciem winy, jak nie popełnić tych samych błędów w przyszłości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość your red rose
Ciągle mam poczucie winy - że nie wytrzymałam, że może nie dość mocno się starałam i to jets błąd.. tak mają nie tylko ci po rozwodzie.. ale i ludzie po rozstaniu z ukochanym.. kiedy czasem nawet narzeczonymi nie byli.. nachodzą ich takie mysli.. dręczą się.. ale jak to mówią.. to juz po fakcie.. nie ma co gdybac.. napewno na relacje złozyli sie oboje.. anie tylko 1 osoba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też tak miałam, zastanawiałam sie czy przypadkiem nie walczyłam za mało, ale skoro złożyłam pozew a on nie walczył o mnie- o nas, to chyba nie było juz sensu. Po rozwodzie mój adwokat powiedział, że najmądrzejszą rzeczą jaką w życiu zrobiłam to był rozwód z nim. Dziś po 2 latach od rozwodu, kiedy patrzę już obiektywnie na nasze małżeństwo, wiem co adw. miał na myśli i jestem pewna, że zrobiłam dobrze! Jestem mloda mam 28 lat i odzyskałam życie! To wspaniałe uczucie! Potrzebujesz czasu, chodzć o tym juz nigdy nie zapomnisz. Ale nie będzie już bolało. Pamietaj tylko o jednym-nie zmarnuj drugiej szansy! Bo to jest gorsze od zmarnowania tej pierwszej!!!!!!!!!!! Trzymaj sie!!!!!! Jeszcze Cię odwiedzę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość flore
a powiedzcie mi, czy długo podejmowałyście decyzję o rozwodzie? kiedy są dzieci, wspólne kredyty .... czy poprostu krótka decyzja: nie kochamy się a sprawy formalne załatwimy mieszkając osobno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Enda, cieszę się że się odezwałaś. Wczoraj mnie tak strasznie naszło bo musiałam się spotkać z byłym małżonkiem i skonstatowałam, że nie wygląda najlepiej. I jeszcze, że moje życie odzyskało kolory i sens, w weekendy chodzę sobie na spacery, do teatru, popatrzeć na ludzi na rynku, a on pewnie nadal siedzi w gierkach komputerowych, albo rano w sobotę sprząta (bo to dzień sprzątania), a w niedzielę wieczorem się nie wychodzi, bo potem jest poniedziałek i do pracy. Jeśli przeżyło się z kimś kilka lat, nawet jeśli nie były dobre, wydaje mi się, że nie można tak całkiem przestać myśleć. Moja adwokat, też mi coś podobnego powiedziała i całkiem się z nią zgadzam. Z perspektywy wolnego już półrocza tak stwierdzam. I znowu ale... Boję się tej drugiej szansy, którą los mi daje. Że kiedy minie już zachwyt sobą,i zacznie się codzienność, wróci koszmarek samotności we dwoje, tyle tylko, że z nową twarzą. I jeszcze tak sobie myślę, i przeglądająć inne topiki się w tym utwierdzam, że nawet kiedy w zwiąsku jest bardzo źle, trudnie jest z niego zrezygnować - bo przyszłość znana i przewidywalna, nawet jeśli nic dobrego nie niesie, jest lepsza niż niepewność. Coś mi się za wiele wątków włączyło jednocześnie...Ale to pewnie dlatego, że z nikim się dotąd nie dzieliłam takimi spostrzeżeniami pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jeszcze do flore - to nie jest łatwa decyzja nawet jak nie ma dzieci. Ja ją podejmowałam dwa lata. Od chwili gdy uświadomiłam sobie, że zestarzeć się wolałabym z kims innym... Rozmawiałam z mężem, prosiłam żebyśmy razem ratowali nasz związek, że może oboje coś zgubiliśmy i trzeba razem szukać. Były kolejne próby i sytuacja po miesiącu- dwóch wracała w stare tory. Kupiliśmy mieszkanie na kredyt, ale ja w nim już nie zamieszkałam. Od złożenia wniosku do rozwodu 4 miesiące, jedna rozprawa, 15 minut. Koniec. Wiesz co jest smutne? Że dopiero w chwili rozwodu bylismy wreszcie małżeństwem - tylko my dwoje i nasze sprawy, już bez uczestnictwa upiornej rodzinki. Ale nic nie jest proste - łażenie po adwokatach, notariuszach, bankach, papierki, dzielenie majątku. I jesli nie straciło się szacunku względem siebie nawzajem wczesniej, to przy tej okazji na pewno się straci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny ja tez być może będę musiała podjać taką decyzję. Jesteśmy małżeństwem od prawie 16 lat....mam wrażenie że nic nas nie łączy. Mamy syna 15 letniego, ale mój mąż jest jeszcze mniej zaangażowanym ojcem niż mężem, niemniej też boję sie zaryzykować, tym bardziej że nie będę mogła liczyć na wsparcie rodziny, ponieważ nie widzą i nie rozumieją (lub nie chcą) naszych problemów :(....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja ostatnio też swego widziałam, była jeszce jedna niezałatwiona sprawa. I patrząc na niego (przystojny jest) pomyslałam, dlaczego sie nie udało, oboje młodzi i ładni, mogliśmy już mieć dziecko. Ale liczy sie charakter! Też sie zastanawiam czy z drugą osobą nie powtorzy sie historia, ale cieszy mnie fakt, że jestem już mądrzejsza o doswiadczenia. Teraz wiem,że bede niezależna i mam juz plany, nawet jak drugi raz wyjdę zamąż. Trzymajcie sie dziewczyny! To boli, ale mija i możemy być szczęśliwe:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem rok po rozwodzie .................to wniosłam pozew i co prawda nie było to 15 minut ale 40 bo były ustalane sprawy związane z dzieckiem ............................ potem podział majatku u notariusza w miare spokojnie . A teraz jestem zyję istnieję i nigdy nie naszło mnie że żałowałam tej decyzji ...............tylko czasem staram sobie przypomniec dobre chwile z tych 17-lat na poczatku nie potrafiłam a teraz powoli wracaja te dobre - tylko szkoda że te złe były tak mocne że ciagle sa wyrażne - ale chyba tak musi być . ostatnio moja mama w trakcie rozmowy o mojej córce powiedział takie zdanie \" nie dziw się że ona jeszcze nie dorosła ty dopiero rok temu dorosłaś \" - i to jest prawda . Mam swoja szansę i chyba teraz bogatsza o doswiadczenia iwem jak ja wykorzystać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×