Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Katherine

Odchudzanie zniszczyło moje życie...

Polecane posty

Mam już tego dosyć. Zaczęło się tak: przed maturą sporo przytyłam, nie wiem, może hormony wieku dojrzewania, może geny, stres przedmaturalny... Oczywiście zaczęły się komentarze typu : \"Ale przytyłaś, musisz schudnąć\", tak jagbym nie miała lustra :( Bardzo to przeżyłam, bardzo. Od tamtej pory zaczęłam się desperacko odchudzać. To było jedno z moich życiowych marzeń, celów, klucz do szczęścia, usmiechu. Niestety byłam jednym chodzącym efektem jo-jo, chudłam, tyłam, miałam regularnie co pewnien czas wielkie napady obżarstwa, wszystko nadrabiałam. Chyba nie muszę pisać jak się wtedy czułam :( Kto to przeżył, ten wie. Chciałam powynosić lustra, nie pozwalałam się dotykać, nie nawidziłam siebie, nie zdawałam sobie sprawy, że można do kogoś czuć taką odrazę, nie nawiść, a ja to czułam do siebie ! :( Najgorsze w tych napadach jest to, że nie liczy się nic oprócz jedzenia, jagby od tego miało zależeć życie. Nie istnieje argument ładnej sylwetki, wyglądu, tylko jedzenie, bezwarunkowo, do granic wszytko co zakazane na diecie. To takie straszne, tak bardzo człowieka upokaża, niszczy samoocenę. Wtedy najbardziej się bałam nie utraty figury, tylko tego, że ktoś mnie nakryje na obżarstwie, chyba bym umarła. Nie zliczę ile nocy przepłakałam, ile dni. Wcale nie głodowałam tak bardzo, a ataki powracały.Czsem wymiotowałam z poczucia winy, wyrzutów sumienia, to chyba potęgowało napady głodu. Przstraszyłam się bulimii, przystopowałam. Dopiero teraz po takim czasie cierpienia zrozumiałam, że nie ma sensu się odchudzać, gdy ma się BMI w granicach normy. Moi rodzice nie są filigranowi, nie mają drobnej budowy. To trudne, ale postanawiam jeść normalnie. Mam dość niszczenia siebie. Z desperacji spróbuję siebie zaakceptować, moja samoocena leży w gruzach, chodź podobno nie jestem ani głupia ani brzydka. Jak mogłam dać się złapać w tę pułapkę.... Boję się, boję się, że to się nigdy nie skończy, że już nie zniosę więcej tych napadów. Boję się, że \"normalne\"odzywianie oznacza figurę \"przy tuszy\"(wg mnie). Nikomu o tym nie mówiłam, wiem, ze się rozpisałam, ale tyle tłumionych emocji we mnie siedzi :( Nie jest mi łatwo pisać o tym nawet anonimowo, naprawdę. Najgorszemu wrogowi nie życzę tego, czego doświadczyłam przez pozornie \"zwykłe\" odchudzanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość empatycznna
Mi odchudzanie tez zniszczylo zycie. Od 9 lat nie wiem co to znaczy stala waga, chudne, a potem tyje, chudne, tyje. Rozwalilam sobie cialo, mam kupe rozstepow, obwisle cycki, takze teraz nienawidze swojego ciala bo mam powod, na poczatku nie bylo ze mna tak zle. Nigdy nie rozbiore sie juz przed chlopakiem, jestem skazana na celibat, a mam dopiero 23lata:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ...tylko...
poruszajacy, smutny tekst :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dokonale cie rozumiem. ale to naprawde da sie pokonac. jest trudno, sama przez to przeszlam ale do zrobienia. inna jakosc zycia. mi tez odchudzanie zniszczylo zycie. zaczynalam sie odchudzac jak mialam 16 czy 17 lat, wazylam dokladnie tyle co teraz i nosilam rozmiar 38-40. rodzina ozywiscie dawala mi do zrozumienia ze jesstem pasztetem i ze powinnam zrzucic pare kilo. no to zaczelam zrzucac. 5 w dol 7 dogory. przez diety cud doprowadzilam sie do niedoczynnosci tarczycy, mam rozstepy. na diecie 500 kcal przez dwa miesiace wypadla mi polowa wlosow i musialam lykac witaminy i skrzyp przez jakies pol roku, zanim moglam zachodowac paznokcie dluzsze niz milimetr. po kazdej koljnej diecie, po kilku miesiacach od jej zakonczenia zawsze bylo kilka kilo wiecej. mialam napady obzastwa, ktorych do tej pory sie wstydze. dorabialam po szkole i cale te pieniadze wydawalam na jedzenie. mialam szafke w pokoju gdzie trzymalam rozne rzeczy zeby zjesc w nocy jak nikt nie bedzie widzial. potem przychodzil dzien, kirdy musialam isc sobie kupic nowe ubranie, rozmiar wieksze niz poparzednio. kolejny dol, kolejna dieta. kolejne kilogramy. rok temu dobilam do 80 a pewnie nawet wiecej ale nie mialam odwagi wejsc na wage. jedyny sposob to polubic siebie i przestac myslec o wadze i o odchudzaniu. nie odkladaj zycia na potem. tylko zyj teraz, ciesz sie, baw sie a waga sama spadnie. nie stosuj restrykcyjnej diety. czytalam madra ksiazke, jodie hollis - nadwaga jest problemem calej rodziny. polecam. najwazniejsze to to, zeby zaczac jesc do suta 3-4 razy dziennie i nic ponad to. to trudne ale do zrobienia., jesli ci sie uda to zrobic nawet przez jeden dzien, wzrasta samoocena i potem jest coraz latwiej i nie jestes juz niewolnikiem jedzenia tylko panem swojego talerza. pozdrawiam. trzymaj sie i codziennie mow sobie, ze siebie kochasz. codziennie !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Empatyczna, mam jeszcze w sobie resztki nadziei, by pocieszyc Cię i siebie. Jeszcze może być ok. Planuję przestawić się na zrowe i prawidłowe nawyki żywieniowe, ale bez restrykcyjnych ograniczeń. Trzeba próbować , próbować zaakceptować siebie. Czasem tak mi głupio, że inni przeżywają prawdziwe tragedie, a ja nie chciałam żyć przez parę kilogramów :( Podziweim ludzi akcpetujących siebie mimio nie posiadania idealnych kształtów !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lady in red, nawet nie wiesz jak bardzo wdzięcznCci jestem za to co napisałaś 🌼 Nie mam z kim o tym porozmawiać, bardzo się tego wstydzę. Może uda mi się kupić tą książkę. Najgorsze dla mnie są te komentarze. Ostatnio załamała mnie znajoma rodziców, obca osoba, która powidziała, że \"MUSZĘ schudnąć\". Zawalił mi się świat, czułam się nikim, totalnym zerem, tłustą świnią nie zasługującą na szacunek. Odrącałam wszystkich zainteresowanych mna chłopaków, zaniebałam życie towarzyskie, siebie i swoje szczęście. Myślę nawet, że miałam lekki stan depresyjny. Sorry, że tak się użalam, ale mam chęć to z siebie wyrzucić. Bardzo życzę Wam wszytkim i sobie by sie udało i żebyśmy pokochały siebie :) Tylko to takie trudne(przynajmniej dla mnie)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo podobna
wszystko to mogłabym powiedzieć też o sobie... tyle, ze ja nie zaakceptuję siebie przy tuszy, niestety na to mnie nie stać, jedyne wyjście to pokochanie siebie i traktowanie ciała z troska - już miałam okresy, kiedy udawało mi się to dokonale, teaz pracuję nad wprowadzeniem tego stylu na stałe, a że po drodze tyle porażek? trzeba wstać, otrzepać się i wierzyć, że mimo wszystko się uda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość empatycznna
Lady to co piszesz jest madre, ale dla wiekszosci osob nie do zrealizowania. Ja np. zaczelam sie odchudzac w 8 klasie, a takie powazne kompulsy zaczely sie jak poszlam do drugiej LO. Wtedy oczywscie nie zdawalam sobie sprawy z powagi sytuacji i myslalam, ze po prostu kocham nad zycie slodycze i nie mam silnej woli. Jak schudne swiat stanie sie piekny, ja bede szczesliwa, takze warto teraz siedziec w 4 scianach, odchudzac sie, aby za pare miesiecy stac sie superlaska. Tak spedzilam cale liceum, bo oczywiscie po schudnieciu rzucalam sie na jedzenie. Wtedy kiedy moi rowiesnicy uczyli sie zyc wsrod ludzi, radzic sobie z problemami ja jadlam. Wszsystkie moje leki, problemy zagluszalam jedzeniem nie wiedzac nawet o tym, ze to robie, myslalam po prostu ze kocham slodycze i nie moge sie powstrzymac, aby ich nie jesc. Do tego mam zerowa samoocene, nie wierze w siebie i kompletnie nie potrafie sobie radzic z zyciem. Przez ostatni rok dzien w dzien jadlam wierzac ze na nastepny dzien zaczne odchudzanie i tym sposobem utylam ponad 30kg. Jestem oblesnie gruba, moja prawdziwa twarz jest pokryta warstwa tluszczu, siedze w 4 scianach i zeby ruszyc ze swoim zyciem MUSZE najpierw schudnac, bo ja nie potrafie egzystowac jako grubas. Z drugiej strony nie moge uwolnic sie od kompulsow, bo siedze 24h w domu i nic nie robie. Dostaje powoli do glowy i musze zagluszac sie jedzeniem, bo inaczej po prostu zwariowalabym....Czy dla mnie jest jeszcze jakis ratunek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość empatycznna
Katherine, piszesz, ze Ci wstyd, bo ludzie maja prawdziwe problemy... Powiem Ci, ze chyba nie ma gorszego nalogu od jedzenia...Myslisz, ze jakis alkoholik przestalby pic, gdyby musial pic 3 razy dziennie okreslona ilosc alkoholu, aby podtrzymac funkcje zyciowe?? W zyciu nie udaloby mu sie wygrac z nalogiem. My jesc musimy...Poza tym kompulsywne objadanie sie=niska samoocena, kompleksy, poczucie beznadziejnosci..Jak z takim nastawieniem mozna cos w zyciu osiagnac??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, płakać mi się chce, ale tak nie można. Jeśli same sobie nie pomożemy, nikt za nas tego nie zrobi. Ematyczna, rozumiem się słonko, wiem, ze teraz Twoja sytuacja wydaje Ci się nie do zmienienia, beznadziejna, ale można to zmienić. Jest szansa, ale musisz się złamać, musisz. Zacznij od wizyty u lekarza, dietetyka i psychologa. Poprostu zadzwoń, dowiedz się, umów na wizytę i wyjdź z domu ! To bardzo trudne, wiem, wiem dobrze, ale zrobisz już pierszy krok. Zawsze warto walczyc o siebie, zawsze, życie ma się jedno, jedyne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
katherine, jesli mozesz to podaj maila. wysle ci pdf. i nie, nie uzalasz sie nad soba. wielu osobom jest trudno zrozumiec jakie to zycie jest pojebane. mam zal do tych wzytkich, ktorzy mowili mi, ze powinnam schudnac bo wtedy bylam po prostu ciut grubsza niz totalnie chuda. bylam normalna. teraz uwazam, ze jest ok. rodzine widuje tylko kilka razy w roku na swieta i zawsze kosztuje mnie to od chuja nerwow. moj chlopak powiedzial, ze chyba nie powinam zapraszac swojej rodziny na wesele bo to za duzo nerwow. babcia zapytala sie mojego faceta jak on mogl sie we mnie zakochac skoro jestem taka gruba. jak przychodza swieta to boje sie cokolwiek zjesc. a zwlaszcza ciasta. pozatym co to za przyjemnosc siedziec przy stole i sluchac \"od piergow sie tyje\", \"kutia ma duzo cukru\", \"lepiej zjedz rybki, mniej kalorii a ty i tak juz dobrze wygladasz\". kawa z mlekiem i cukrem? lepiej nie bo uslysze, ze to bomba kaloryczna okraszone wymownym spojrzeniem. odciecie sie od osob, ktore maja na nas destrukcyjny wplyw to podstawa. pozatym, nawet jesli jestes gruba, tlusta, otyla, spasiona ... zaslugujesz na szacunek bo jestes czlowiekiem. facetow nie odtracaj, to ci moze pomoc w walce z kompulsami. mi pomoglo, nie chcialam zeby moj chlopak o tym wiedzial wiec staralam sie jesc normalnie i cwiczyc. szybko zobaczylam efekty chcociaz wcale malo nie jadlam i na diecie nie bylam. a tak w ogole to ile wazysz i mierzysz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arretta__
komentarze sa najgorsze... ja przytylam jako nastolatka. 12kg w krotkim czasie. cala rodzina sie mi przygladala i sypaly sie teksty w stylu " jak A. dobrze wyglada!!!" chude pseudo kolezanki, ktore niby z troski mowily "no jak ty tak smarujesz chleb to juz wiem czemu taka gruba jestes". albo kuzyn "ale ona sie roztyla!!!" wiele bylo takich. do dzis pamietam jak szlam z chuda kolezanka i jakis koles rzucil " jedna za chuda, a druga za gruba" ile bym w tedy dala, aby byc ta za chuda... :( dochodze do wniosku ze nasze spoleczenstwo jest chore. wazylam 67kg przy 170cm a wszyscy komentowali jakby bylo to 120kg. to przez nich mam kompleksy. to przez nich nie cierpie swojego ciala. to przez nich kazde lato to katorga - bo trzeba sie rozebrac:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość empatycznna
Katherine, wiem, ze nikt mi nie pomoze i moge liczyc tylko na siebie, ale jak ja mam zaczac egzystowac skoro tyle waze?? Wstydze sie wychodzic z domu, za granice tez nie moge na razie pojechac, bo nikt nie zatrudni takiego grubasa, a z drugiej strony nie moge juz wytrzymac siedzenia w domu, nie jestem typem lenia, ktory sie cieszy, ze moze nic nie robic:( NIe chce sie nad soba uzalac, bo to nic nie pomoze, ale caly czas sie zastanawiam jak wybrnac z tej sytuacji i nie wiem. Obiecalam sobie, ze od 1 lipca zaczne sie odchudzac i oczywiscie nie wytrzymalam. O pewnej godzinie po prostu musialam isc do sklepu, jakby od tego moje zycie zalezalo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lady, kliknij w mój nick, tam jest mój mail. Mam jakoś 169 cm, a wagi nie znam aktualniej, bo... panicznie boję się zważyć. Boję się, że będzie zbyt duzo i znów zawali mi się świat :( To brzmi jagbym przesadzała i dramatyzowała, wiem, ale tak to czuję, chyba uwierzyłam, że szczupła sylwetka jest kluczem do szczęścia i byca kimś wartościowym, chodź doskonale wiem, że nie ma większej bzdury. Uległam tej modzie na bycie \"idealnym\" z każdej strony. Z rodziną mam to samo, nawet z tymi ciastami. \"Uwielbiam\" zachwyt m.in.babci, mówiącej: \"Przynajmniej teraz to dziewucha się zrobiła, a na buzi jaka okrągła\", oczywiście przy całej rodzinie. Wybaczam im to, bo wiem, że ranią mnie nieświadomie(przynajmniej większość), chodź tak głęboko :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
empatyczna - za granica mialabys zupelnie inne zycie. tam mozesz isc do normalnego sklepu i kupic ubrania od 32 do 58. wiem co mowie, w tych samych cenach. czy kupujesz 36 czy 56. mozesz sie porzadnie ubrac za rozsadna cene. na zachodzie, np. w anglii zauwazsyzch sporo osob przy tuszy na ulicach. i one wcale nie ubieraja sie tak zeby sie ukryc. norma to mini, legginsy, obcisla buzeczka nawet odkrywajaca brzuch ... tam na wyglad nik nie patrzy tak jak u nas. szybciej znalazlabys prace niz tutaj. ze dwa lata temu chcialam stanac jako hostessa na promocjach ... zapomnij. facet powiedzial,m ze bede odstraszac klientow. wazylam 70 kilo wiec jeszcze nie bylam otyla jak jakis potwor. niestety, za mna staly w kolejce laseczki romizmiar max, 36 z dekolatami do pepkow, mini wezszym,i niz pasek do spodni. wiecie, humor mi poprawia moj ladny biut. zaczelam nosic obciesle blzuzki podkreslajace ten atut i podejscie do swiata i swiata do mnie radylanie sie zmienilo. pan w sklepie juz nie burczal \"czego\" tylko zgrabnie sie pytal \"czego panienka sobie zyczy?\". i wiele podobnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozbawiacie mnie
Ja też w okresie dojrzewania "wrzuciłam" 10 kg. Potem zeszło bez drastycznych wyrzeczeń. Sądzę, że gdy pozbędziesz się stresu związanego z wiecznym odchudzaniem i poczucia wina z powodu napasów, to Twoja waga sama wróci do normy. :) Nawet nie zauważysz kiegy. To świetnie, że zdałaś soboe sprawę z tego, co Cię niszczy i postanowiłaś cośz tym zrobić. Trzymam kciuki za Ciebie. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozbawiacie mnie
I nie waż się ważyć. ;) Tylko napędzałabyś sobie stresa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Emaptyczna, dlatego trzeba szukać pomocy u innych. Bardzo się namawiam do wizyty u specjalistów o których napisałam wyżej. Lady in ret, trzeba jeść ok. 4 posiłki do syta, ale lepiej jeść wszystko z umiarem , zgodnie z apetytem czy wogóle wyeliminować m.in. słodycze, smażone itd ??? Arretta, doskonale Cię rozumiem, chyba trzeba się jakos uodpornic na takie komenty, bo można się autentycznie wykończyć. Trzeba czerpać z tego motywację, ale będę mieli miny, jesli schudniemy :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozbawiacie mnie
Ja polecam nie eliminować całkiem niczego - bo to się kończy rzuceniem się na tort ;) Moja dieta polegala na jedzenu wszystkiego, ale mniej. Ciasteczko? Proszę bardzo - jedno małe, długo skubane i przeżuwane. I tak ze wszystkim, co kaloryczne. Do tego dużo pić, warzywka, trochę ruchu. Wszystko z umiarem. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do Rozbawiacie mnie> a Ty jesz wszystko, czy tylko \"dozwolone \" produkty ? Dzięki za wsparcie 🌼 Lady, dziekuję 🌼 Empatyczna, myślę, że Lady ma racje z tą zagranicą, też o tym słyszałam. Wiele dziewczyna wyleczyło tam kompleksy ! Sory za litrówki (pospiech) ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
acha, juz odpowiedziałaś wcześniej :) Dzięki. Najtrudnie mi się pozbierać po obżarstwie, w dodatku jem \"ciągami\" czasem przez kilka dni, zupełnie jak alkoholik :( To prawda, uzalenienie od jedzenia chyba jest najgorsze, bo nie można z niego zrezygnować :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo podobna
ja postanowiłam jeść jeden "normalny" = mało dietetyczny posiłek w weekendy i po tym zakaz jakichkolwiek wyrzutów sumienia. a zważę się dopiero kiedy poczuję jakieś luzy w ubraniach, na razie też nie mam odwagi :-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo podobna, ja jetem zwolenniczką jedzenia częściej, a w mniejszych porcjach. Obyś tylko nie nabawiła się kompulsów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arretta
lady_in_red21 - 100% racja. za granica nikogo nie obchodzi ile wazysz. ja aktualnie mieszkam w szkocji i nikomu w glowie tu jakies odchudzania, liczenie kalorii. ciuchy w sklepach w rozmiarach jakich sobie zyczysz w jednej cenie. a ciuchy duze wcale nie sa brzydkie. mozesz kupic dokladnie taka sama bluzke w rozm xxl co nosi znajoma w rozm s i nikt nie pokaze na ciebie palcem na ulicy. szkotki ktore sa przy kosci w ogole sie tego nie wstydza. nosza obcisle topy i mini spodniczki. i nikt nie mowi "jak ona wyglada" bo nikogo to nie obchodzi!!! tylko ja sie tu odchudzam ciagle. przywiozlam to ze soba z polski...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo podobna
no nie o to chodzi, ze jeden w ciągu całego dnia, chodzi mi bardziej o to, ze normalnie trzymam dietę jakąś tam rozsądną, ale z taką perspektywą, ze w sobotę/niedzielę zjem coś co bardzo lubię, ale na diecie niewskazane, i tak do następnego weekendu pewnie to będą głównie naleśniki i spaghetti, moje ulubione "bomby kaloryczne" :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozbawiacie mnie
Ja ostatnio trochę przytyłam, ale nic z tym nie robię, bo mieszczę się w zdrowej normie (przez większość życia byłam szkieletorem). ;) Na obżarstwo jest parę sposobów: - nigdy nie robić zakupów spożywczych na głodniaka, bo nakupisz za dużo i niezdrowo - nie trzymać w domu zapasów - nie ma, to nie jesz - kupić dużo marchweki - przy jej chrupaniu zużywa się więcej kalorii niż ona zawiera, a jaka to zdrowa przekąska - jak czuje się głód - najpierw wypić szklankę wody/herbaty, duża szansa, że chciało Ci się pić, a nie jeść, które to odczucia są często mylone - wyjść z domu - nie mając pod ręką lodówki łatwiej się kontrolować, no i spalisz kalorie w ruchu - nie głodzić się - głodzony organizm zaczyna oszczędzać i odkładać, no i ciężko się powstrzymać od zjedzenia za dużo - zjeść śniadanie - daje energię na cały dzień i na pewno zostanie spalone (jedzenie w nocy tuczy).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak sobie czsem myslę, że gdyby ludzie nie wiedzieli, ze jedzenie może tuszyć i jedliby racjonalnie, to byłoby o wiel mniej ludzi z nadwagą, anoreksją, bulimią itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buli..........
Rozbawiacie mnie, to sa sposoby dla osob, ktore po prostu lubia dobrze zjesc. Ana, bulimia i BED to choroby o podlozu psychicznym i rada, aby wypic szklanke wody jest kompletnie bez sensu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×