Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Sharamysha

nerwica... depresja... czy głupota?

Polecane posty

Gość dlugie rzęsy
Ola la li-przeczytałam to co napisałaś o swoich relacjach z dzieckiem.Postaraj się coś z tym zrobić,sama nie miałaś ciepła w domu-chyba byś nie chciała żeby twoje dziecko przeżywało to, co ty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martynika czasami dzika
do Anulka33 - glownie z powodu Twojego zyciorysu napisze. Wiem, zabrzmi to strasznie - ale nie zrazaj sie tylko doczytaj do konca - przeczytalam go i rozesmialam sie. Nie z Ciebie! - ze swoich i do swoich wspomnien. Nasze zyciorysy nie pokrywaja sie dokladnie, ale w tym ogolnym, zarysie - stykaja. Tylko ja jestem starsza, z trojka dzieci, z wypadajacym dyskiem (tfu, tfu - od 6 lat cisza w temacie - ale o tym pozniej) i tez po rozwodzie, ktory zakonczyl ponad 20-letnie malzenstwo. I jeszcze rok temu bylam kupka nieszczescia. Swiat mi sie konczyl, sily tez, cel w zyciu tracil sie z oczu. Przetrwalam. Tu powinnam napisac, ze dzieki dzieciom i dla dzieci (bo to tak dobrze brzmni i takie to w konwencji "matki polki") ale to tylko czesc prawdy. Z egoizmu (tez) przetrwalam. Pomyslalam sobie - a co z toba? z marzeniami? pasjami? niewazne?! A w zyciu! I zaczelam wylazic z czarnej dziury. Powoli, bywaly gorsze dni , ale myslalam sobie - chce jeszcze szczesliwie pozyc. I zyje, choc bywa to trudne. Czego i Tobie i wszystkim z tego topiku - zycze z calego serca. PS: na dysk, ktory tez po ciezkim porodzie odzywal sie cyklicznie, pomogla mongolska masazystka (dalam sie namowic - po duuuzych oporach - poniewaz ze strony lekarzy konwencjonalnych otrzymywalam tylko dorazna pomoc, bez stalej poprawy), akupunktura i plywanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie. Długie rzęsy-mój kot ma do dyspozycji całe mieszkanie (raptem 35 m2 :) ).Od ponad roku jest z nami i na początku też prowadził nocny tryb życia,około 23.00 w nocy zaczynały się harce trwające do 2-3 nad ranem.A ja na 7.30 do pracy :-O Ale z biegiem czasu przestawił się na ludzki tryb życia,czyli w nocy śpi, a w dzień szaleje.Śpi i łazi gdzie chce,jak coś w kuchni kroję,to przychodzi i dziaduje.Jedyne ,czego go oduczyłam,to niszczenia mebli.Ma swój drapak i na nim się wyżywa.I to był mój pierwszy i ostatni sukces związany z hodowlą kota .Czyli generalnie reasumując:Pies ma pana,kot ma personel pomocniczy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PODAJ SPOSOB
na oduczenie kota drapania mebli:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich Do martyniki :) mój dysk wypadł mi tez pół roku po porodzie, jeju ile ja się nacierpiałam tłukac się do różnych lekarzy, neurochirurg tylko pod nóż mnie chciał bo mówił ze nic nie pomoże, a pomógł dobry kręgarz i gimnastyka, przy okazji schudłam 10kg których po porodzie nie umiałam zrzucić zaczelam ćwiczyć jogę , był to czas w którym niesamowicie się dowartościowałam, pomyslałam że jesli udało mi się z tego wyjsc to właściwie wszystko mogę, zrobiłam się pewniejsza siebie, kupiłam sobie ciuch kilka rozmiarów mniejsze znalazłam dobrą pracę, no i zaczeły się problemy w domu, maz nie akceptował mojej samodzielności, ciągle powtarzał ze jestem zła matka że się zmieniłam że nic nie robię że tylko praca mi w głowie. Fakt pracuję od 10 do 18 dojazd zabiera mi godzine więc nie ma mnie w domu od 9 do 19 kiedy ja mam wszystko zrobić?, a on mi nie pomagał tylko krytykowac umiał, mam dośc takiego zycia, i w końcu stało się poznałam niedawno kogos cudownego rozwód nie jest z jego winy nie jestem na tyle głupia żeby rozwodzić się dla innego faceta, chcę miec po prostu spokój żeby nikt nie znęcał się nade mną psychicznie, mój maz był agresywny nie bił mnie ale w szale niszczył przedmioty, zrzucił nawet kiedyś włączony telewizor przy dziecku bo przeszkadzał mu zasnać, dobrze że nie wybuchł, nie mówie juz że przed porodem połamał szczebelki w łóżeczku w szale że nie mógł sobie poradzic z jego złożeniem, dziecko dwa lata w nim spało a on łóżeczka nie naprawił oczywiście wogóle to ma dwie lewe ręce do wszystkiego i wszystko zawsze było na mojej głowie, chce mi się płakac znowu ech idę na zaplecze żeby mnie nikt nie widział

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szkoda że nie mam w domu kompa (mąz mi wyniósł właście to ukradł bo cichcem wyniósł nawet mi pościel gnojek z domu wyniósł) widze że wszystkie piszecie wieczorem a ja tylko w pracy mogę, buuuuuu!!! Zbieram na laptopa hihihi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, melduje sie i ja :) Nie mam weny, mam chyba dola ostatnio. Tluka mna nerwy, jakos nie potrafie cieszyc sie z tego co mam, szukam dziury w calym. Wydaje mi sie ze stoje w miejscu a wszyscy pozostali ida do przodu. Tak bym chciala umiec doceniac rzeczy male i czuc sie szczesliwa. A ja prawie caly czas chodze przybita. Nigdy nie jestem niczego na sto procent pewna. Nie mam zadnych marzen, bo i po co. Nawet nie chcialoby mi sie ich realizowac.Sama sie dziwie jak inni ze mna wytrzymuja... Dziewczyny kopnijcie mnie porzadnie bo chyba zwariuje. To straszne co piszecie o problemach z wypadajacym dyskiem. Mnie nigdy nic takiego sie przytrafilo. Jak do tego dochodzi? Czy mozna sie jakos od tego uchronic? Anulka, najwaznejsze, ze podjelas juz decyzje i sie rozwodzisz. Najwazniejszy jest swiety spokoj, nie ma co sie meczyc i tkwic w zwiazku bez przyszlosci. Jeszcze ulozysz sobie zycie. Jak mowia, do trzech razy sztuka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PODAJ SPOSOB-oduczyłam kota dewastacji mebli w ten sposób,że : 1.wyrażałam głośno i dobitnie,że nie wolno tego robić 2.kupiłam porządny drapak 3.zachęcałam go do drapaka pryskając kocimiętką w sprayu 4.pryskałam na przedmioty,które dewastował specjalnym preparatem zakupionym w sklepie zoologicznym(taki odstraszacz też w sprayu). Anulka33-co do dysku-to wierzę Ci,że boli bardzo.Moja teściowa też ma ten problem i skarży się,że kręgosłup ją wykańcza.A skoro ona narzeka,to musi baaaaaardzo boleć,bo jest bardzo pogodną osobą,nie rzucającą słów na wiatr.Anulka,zrobiłaś wiele pożytecznych rzeczy dla siebie i szkoda,że Twój mąż tego nie docenił i nie zaakceptował Twoich zmian.Kurde,gdzie jest napisane,że kobieta musi tyrać na 2 etaty,ludzie,litości.Jak już nie jesteś typową Matką Polką ,to sypią się gromy,w imię czego mamy się mordować?Poszłaś się wypłakać na zaplecze,ja zawsze to robię w łazience,żeby nikt nie widział ;) I mnie coś kręgosłup zaczyna szwankować,wszystko przez siedzący tryb życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przefarbowalam sie, ale to wciaz ja :D. Nooo -Anulka - z ta samodzielnoscia to tez pasuje. U mnie moje sukcesy zawodowe (a co za tym idzie i pieniezne) trafily na okres problemow z praca m,ojego bylego. Koszmar! Staralam sie: zadnych uwag o MOJEJ pracy, o MOICH zarobkach itp. I tak - dno! W koncu zaczelam sie czuc winna temu, ze on ma problemy z praca, a ja nie! Paranoja. Skonczylo sie tak, jak zaczela sie ewolucja - wielkim BUM! Awantura, ja pobita, dzieci tez - wiem, dla wielu kobiet to \"codziennosc\", ale dla mnie i dzieci to byl szok. Naprawde szok! Ale to za mna - co najwazniejsze: mentalnie tez. Zadnych traum - przerobilam to i moge zyc spokojnie. Czego i Tobie Anulko serdecznie zycze. Do Confused - przepraszam, ze tak bez znieczulenia, ale ja dosc bezposrednia jestem - uwaga! KOPIE!! Poszlo....i nie wariuj, choc, z drugiej strony, indianie Hopi uwazaja, ze kazdy swirniety to swiety....:D Jak sie ustrzec przed dyskiem? Prosto: - nie rodzic - nie chodzic na obcasach - nie dzwigac ciezkich siat z zakupami - zostac facetem.... Pa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Hej!Pozdrawiam wszystkich serdecznie.Dzisiaj byłam na psychoterapii.Na razie raczej słucham, co mówią inni.Niby już chciałam powiedzieć coś o sobie, ale odwagi mi zabrakło.Pytałam się jednej dziewczyny, która chodzi już od grudnia czy to coś jej daje, czy pomaga, to twierdziła że tak.Zobaczymy jak to będzie w moim przypadku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość długie rzęsy
Jestem teraz sama w domu-mężuś zabrał synka i poszli na spacer.Wczoraj moje dziecko jak zwykle marudziło i się burzyło, gdy trzeba było sprzątać zabawki wieczorem w pokoju. W końcu mąż nie wytrzymał i dał jemu karę-zakaz używania komputera przez 5 dni.A to jest katastrofa dla mojego Damianka.Było naprawdę gorąco-Damian wył i wył, ale my byliśmy nieugięci.Niektórych rzeczy musi się w końcu nauczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Confused - o własnie! Ja też nigdy niczego nie jestem pewna. Podziwiam ludzi którzy z niezachwianą wiarą potrafia dawac rady. Nota bene rady te potrafią potem okazać się nietrafione a ludzi tych to i tak nie zraża. Ja nigdy nikomu nie mówię co i jak ma robić - bo niby skąd pewność ze mam rację. Do tego jestem strasznie niezdecydowana w najmniejszych kwestiach - czy kupić te buty czy inne, a moze wcale, co na obiad, czy wyjść na spacer, w co się ubrać itd itd. Ponoć dobrą metodą na pogodzenie się z sobą i światem jest mówienie sobie co rano w lusterku że jestem the best, super, najlepsza, najmądrzejsza, kocham siebie itd itd. Nawet nie próbuję, bo jak tylko stoję przed lustrem to jedyne co myślę - nienawidze cię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Martynika, kop, moge Ci nawet dac dzienny limit. Korzysc obustronna: dla Ciebie moze to byc sposob na wyladowanie sie w razie gdybys tego potrzebowala, a ja moze w koncu wezme zycie \"za bary\". Co do dysku, uuuuf to chyba moge wykluczyc, bo pkt 1 & 2: nie dotyczty, pkt. 4 tez nie; ale od dawna uwazam, ze ci to maja w zyciu o wiele lepiej. Dlugie rzesy, nic na sile, pomalu sie przelamiesz, a potem juz bedzie z gorki. Mysle, ze taka grupowa terapia z ludzmi o podobnych problemach jest wiele lepsza niz indywidualne spotkania z psychologiem. Bo tak jak zauwazyla juz Anulka wczesniej psycholog owszem wyslucha, poradzi, ale w momencie gdy zamykaja sie drzwi pewnie juz o niczym nie pamieta. Ten kto ma podobny problem choc wie co si eprzezywa w danym momencie. Zycze Ci powodzenia i zdawaj na biezaco relacje ze spotkan. Bananowy_song - zapomnialam Ci powiedziec, slodki ten Twoj kociak. Ja od zawsze chcialam miec jakiegos zwierzaka, ale najpierw rodzice nie chcieli o tym slyszec, a teraz to juz nie wiem czy umialabym zyc z takim czworonogiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sharamysha - witaj i pisz wiecej! Napewno wynajdziemy jeszcze wiecej wspolnych cech. Jeju, to niezdecydowanie jest strasznie upierdliwe. Na zakupy przewaznie ide z kims zeby mi doradzil, a bywa i tak, ze dalej sie zastanawiam. Ale pal licho takie drobne sprawy jak zakupy itp. Bardziej sie martwie o to jak wyrobie gdy przyjdzie mi podjac szybko jakas naprawde wazna decyzje np. wyjsc za maz czy nie :P Ty przynajmniej masz juz ta decyzje z glowy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po prostu nie wierzę... ja też myślałam, że nie ma drugiej takiej poschizowanej osoby jak ja. Do tej pory nie trafiłam na nikogo, kto by mnie rozumiał, choć i tak jeśli coś komuś mówię, to jest to tylko niewielki wycinek tego, co się dzieje w mojej głowie. Przepraszam, że na razie nie będę się zwracać do każdej z Was z osobna. Na początku bardzo potrzebuję się wyżalić. Czasem mam wrażenie, że tyle myśli kłębi się w mojej głowie, że zaraz rozsadzi mi czaszkę. Wtedy mam ochotę zasnąć i nigdy się nie obudzić. 6 lat temu doszło do tego, że siedziałam u siebie w pokoju (mieszkałam jeszcze z mamą) i miałam już przygotowaną masę tabletek nasennych i chciałam je wszystkie połknąć, ale wiecie dlaczego tego nie zrobiłam? Tylko dlatego, że bałam się, że będzie tego za mało i że zamiast się zabić, to stanę się warzywkiem na łasce innych. A to by było jeszcze gorsze. Poza tym miałam już wtedy kochanego faceta i właśnie w tej chwili on do mnie zadzwonił - jak by przeczuwał, co się dzieje (a nie mógł, bo nic mu nie mówiłam). Teraz mieszkamy ze sobą od 1,5 roku (od 5 nie mieszkam już z mamą - po prostu uciekłam na studia do innego miasta), jesteśmy zaręczeni i też wszystkim naokoło wydaje się, że jestem całkiem normalna, może trochę mniej pewna siebie od innych, może czasem bardziej zamyślona od innych, ale normalna. 9 lat temu po 8 miesiącach ciężkiej choroby zmarł mój ukochany tatko, a ja nadal czuję się, jak bym była tą samą zagubioną 16latką, która tak bardzo go potrzebuje. Mam wrażenie, że nie rozwinęłam się w ogóle od dnia jego śmierci, tylko się postarzałam. Przez te 8 miesięcy zajmowałam się nim, jak był w szpitalu, można powiedzieć, że poznałam i pokochałam go na nowo (zawsze byłam oczkiem w jego głowie, a z mamą nigdy się nie dogadywałam, ale był w domu tylko na weekendy, bo pracował \"w terenie\", więc przez okres choroby miałam go dla siebie więcej, niż przez wszystkie wcześniejsze lata - co za paradoks). Do samego końca miałam nadzieję i wmawiałam sobie i jemu, że z tego wyjdzie, nawet jak pod koniec nie było z nim żadnego kontaktu. Mam takie dni, że czuję ten sam ból nie do wytrzymania, który czułam, jak zadzwonili ze szpitala, że zmarł w nocy, jak by zaraz miało mi pęknąć serce. Nasza rodzina (mam jeszcze starszego brata, który jest bardzo zamknięty w sobie) posypała się całkowicie, kontaktujemy się ze sobą sporadycznie, pytamy co słychać, 2-3 zdania i koniec rozmowy. Ja też nigdy nie byłam wystarczająco dobra dla mojej mamy, bo jak raz miałam średnią 5,4, to później 5,2 to już było dla niej za mało. Trzy słowa, które utkwiły mi najbardziej w pamięci: dziwoląg, bezguście, nieudacznik. Mój facet kocha mnie i akceptuje taką, jaka jestem. Aż mu się dziwię, że ze mną wytrzymuje, bo choć nie wie wszystkiego, co się we mnie czasem dzieje, to i tak wiele rzeczy dzielnie znosi. Tak się cieszę, że go mam. I kocham go całym sercem, ale boję się, że te moje schizy zniszczą nam związek. Też bardzo źle znoszę krytykę, też wszystko analizuję i wszystkim się przejmuję (zwłaszcza takimi pierdołami, że ktoś się jakoś na mnie spojrzał i ja to od razu biorę do siebie), też nie potrafię się dogadać z innymi ludźmi, czasem nawet w sklepie, też wydaje mi się, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia, więc się nie odzywam. Też muszę mieć wszystko poukładane, na swoim miejscu, też planuję dokładnie różne rzeczy z dużym wyprzedzenie, też muszę mieć odłożone pieniądze na czarną godzinę, bo nie potrafiłabym inaczej funkcjonować. I jest we mnie wiele sprzeczności i skrajności. Np. uwielbiam noc, tylko wtedy tak naprawdę potrafię pracować i się skupić (w dzień rozpraszają mnie wszystkie dźwięki i światło - to moja fobia), ale jak tylko wychodzę w nocy z domu, to od razu sobie wyobrażam, że ktoś się czai za krzakami. Też strasznie boję się iść do pracy, bo wydaje mi się, że na niczym się nie znam i z niczym sobie nie poradzę. Do tej pory miałam rentę pośmiertną po tacie i to mnie w pewien sposób rozleniwiło, było moją wymówką, żeby nie szukać pracy, ale teraz kasa się skończyła i muszę zacząć sama się utrzymywać i strasznie się tego boję. Bardzo chciałabym być już żoną mojego faceta, a jednocześnie boję się tego, bo nie wierzę, że mogę wnieść coś dobrego do tego związku. Chyba trochę mi lepiej. Wiem, że takie pisanie nie rozwiązuje żadnych problemów, ale dobrze jest wiedzieć, że gdzieś tam jesteście Wy i czujecie podobnie. Ściskam Was mocno i obiecuję nie tylko użalać się nad sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam white coffee Nie przejmuj się że użalasz się nad sobą, uzalanie to nasza specjalnosc na tym topiku, jestes taka jak my i dlatego tu jesteś. Doskonale cie rozumiem i mysle że pozostałe dziewczyny tez. Tez mam wrażenie że za mną się oglądają wszyscy, dziś np ciągle mi się wydawało że źle sie pomalowałam i wszyscy na mnie patrzą jak na dziwoląga i smieja się ze mnie. Nie wychodź za mąż ze strachu że sobie nie poradzisz, ja zrobiłam ten błąd i teraz jestem w trakcie sprawy rozwodowej, oczywiście jesli jestes pewna swej miłości to nie słuchaj mojej rady. Bananowy song uważaj na swój kręgosłup, bo jesli cię juz łupie to znak że kręgosłup powoli nie daje rady, staraj się chociaz częściej wstawac z krzesła i przeciągac się, niby nic ale dla kręgosłupa to zbawienie. Ogólnie rzecz biorąc to taki dysk lubi wypadac właśnie z powodu nerwów, mój neurolog powiedział że mam słaby układ nerwowy i powinnam się wyluzować, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Confused dzięki za pociechę mam nadzieję że ten to juz ostatni będzie, to naprawdę jest fajny facet, niestety jest policjantem wszyscy mówią że jak policjant to kobieta będzie miała przerąbane, ja nie narzekam, ostatnio zrobił mi kompociki z malin i dzem malinowy, żebym miała jakbym się przeziębiła albo moja córeczka, trochę mnie to smieszy bo na codzień styka się z najbrutalniejszymi morderstwami a w domu robi mi przetwory domowe na zimę, jeszcze ogórki mi zrobi powiedział, tylko dzięki niemu się jeszcze trzymam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do martyniki Wiesz moje problemy tez się zaczeły w podobny sposób, ja miałam pracę mój maz miał byle jaką, strasznie go gnębiło ze idzie mi lepiej, w dodatku to ja mu załatwiłam tą pracę bo sam nic nie umiał znaleźc, oczywiście obraził się bo jego męska duma ucierpiała, ciekawe dlaczego nie cierpiała jak nie miałam co do garnka włożyć bo oboje nie mieliśmy pracy? Czasem musiałam jechac z pracy na szkolenie, mój maz dostawał szału wtedy, na nic nie zdały się tłumaczenia że musze jechać, w końcu zaczełam jeżdzic tylko po to żebym nie musiała z nim siedziec w wekend i się kłócić, no to się dowiadywałam że wazniejsze jest dla mnie szkolenie niz dziecko, i tak zamykało się błędne koło. Mój mąz tez mnie parę razy uderzył, a ja obiecałam sobie po tym jak nas bił ojciec że juz nikt w życiu mnie nie uderzy, więc od razu była krótka piłka, uderzyłeś! nie masz wstępu do mojego serca i domu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a nie opowiadałam wam jeszcze co mi się przydarzyło dziś. Rano zeszłam do piwnicy, patrzę a tam wielki worek z połamanymi kasetonami które mój maz kiedys zerwał w pokoju, worek stał przed drzwiami w piwnicy, a remont robił jakies 5 mcy temu ( po to żeby mnie ugłaskać byłam wtedy w sanatorium, jak wróciłam to od razu się pokłóciliśmy i mnie uderzył) piwnica była zamknięta, byłam w niej tydzien temu i tego worka tam nie widziałam, dzwonię do męża i pytam co zrobił z tymi kasetonami, mówi że wyniósł do piwnicy, więc dlaczego dziś znalazły się przed piwnicą, kto je przyniósł, dlaczego? gdzie były wcześniej? Duchy czy co? No i juz się boję, ogólnie to boje się duchów i ciemności, acha i tez nie potrafię sobie nic kupic, nie potrafię dokonac wyboru. Co z tego że jestem zgrabna jak mini nie załozę bo się wstydzę, czasem nawet to boję się o cos ekspedientki zapytać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość confusedpodobna jestem do
ciebie.Też mi trzeba kopa w dupe albo przytulenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anulka, dziękuję za przywitanie :) Oj, skąd ja to znam: czemu oni się na mnie patrzą? na pewno jestem źle pomalowana, brudna, twarz mi się świeci jak lusterko albo po prostu jestem brzydka... A mini też nie założę, w zasadzie żadnej spódnicy (sporadycznie, jak już jest naprawdę gorąco), bo oczywiście mam za grube nogi. Do tego spódnica, a raczej nogi przyciągają uwagę, a ja nie znoszę być w centrum uwagi. Dlatego też nigdy nie lubiłam publicznych wystąpień czy prezentacji. Jak już musiałam brać w czymś takim udział na studiach, to dzień wcześniej byłam przygotowana na blaszkę (choć i tak wydawało mi się, że w ostatniej chwili zapomnę języka w gębie) i miałam przemyślane przynajmniej 20 różnych scenariuszy wydarzeń, wyobrażałam sobie każdy z osobna i wymyślałam, jak sobie wtedy poradzę. Boję się, jak to będzie na obronie pracy mgr, bo takowa jeszcze przede mną (i zbliża się wielkimi krokami).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anulka, nawet nie wiesz, jak Cię podziwiam! Wiem, jakie masz problemy, bo nam się do nich przyznałaś, ale chociaż może Ty tego nie widzisz, to naprawdę jesteś silną kobietą! Tyle przeciwności losu, tyle kłód pod nogi, a Ty sobie poradziłaś! Podziwiam Cię, że pracujesz, że masz dziecko (ja się boję, że je skrzywdzę swoimi schizami, ale jak tak czytam, co piszesz, to sobie myślę, że może lepsza matka ze schizami, niż wszyscy ci \"normalni\" ludzie, którzy nie wiadomo ile wymagają od dziecka...). Wiesz jeszcze za co Ciebie i inne dziewczyny podziwiam? Za to że macie za sobą ślub. Ja jak tylko pomyślę sobie o tym dniu, o oczach wpatrzonych we mnie, to jestem sparaliżowana. Dlatego mam nadzieję, że moje kochanie zgodzi się na cichy ślub, tylko my i świadkowie. Jak Wy sobie poradziłyście z takim stresującym dniem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anulka22
hihihih ja miałam dwa śluby cywilne i dwa kościelne, na drugim slubie kościelnym dodatkowo chrzciliśmy córkę, spała na naszym weselu w wózku i nawet jej muzyka nie obudziła, nie pamiętam czy to był dla mnie stres wielki, pewnie tak, bałam się najbardziej jak mnie odbierze narzeczony czy będę mu sie w tej sukni podobała? ale było spoko. też nienawidzę spędów rodzinnych, zawodowych i żadnych innych, czuję się wtey zagubiona i nie wiem co powiedzieć. Często zapominam języka w gębie i nie umiem się bronić, choć w myslach wiem co powinnam powiedzieć, czasem palnę jakas głupotę a później załuję tego co powiedziałam. Jak na mnie szef krzyczy to siedze cicho i tylko w myslach myślę co by tu powiedziec żeby było dobrze, i wszystko mi się złe wydaje, nigdy nie wiem co powiedziec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anulka22
hihih to ja Anulka33 tylko mi się cyferki pomyliły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość potrzydziestce
Cześc dziewczyny. Zaczełam czytac Wasz topic i przyznam że nie dałam rady przebrnac przez wszystkie strony. Nie zdołałam przeczytac wszystkich Waszych historii, po prostu chciałam jak najszybciej do Was napisac. Tez zmagam sie z emocjami jak Wy i wiem jedno, trzeba pamiętac w chwilach słabości, że "ci inni ludzie" nie są wyciątymi z gazet ideałami. Za fasadą ciała kryje się we wnętrzu po prostu człowiek. Taki sam jak my, ze swoimi zaletami i wadami. Każdy jest trochę inny, jeden ma silniejszą osobowośc inny słabszą, jeden ma dobry charakter i masę zalet inny same wady i złe cechy charakteru. Każdym z nas nieraz miotają sprzeczne uczucia, lęki i frustracje. Pod tym względem nie ma wyjątków, rózni nas jedynie to, jak na te sytuacje reagujemy i jak się z nimi zmagamy. Jesli damy sobie PRAWO miec gorszy dzień, pracowac w tym dniu i funkcjonowac na pół gwizdka świat sie przez to nie zawali. Musimy tylko dac ODPOCZĄC naszemu perfekcjonizmowi. Wszelkie leki i psychotropy szczerze odradzam, bo wiem na podstawie kilku osób że one uzależniają i trwale zmieniają chemię mózgu. Leki choc niosą wizję łatwego i szybkiego ukojenia są niestety drogą bez powrotu. Często pozbawiają woli samodzielnej walki z chorobą. Musimy sami o sobie decydowac a nie leki za nas. Lekarze często chętnie zapisują leki bo to doraźna i szybka pomoc, to łatwiejsze nad przekonaniem pacjenta do psychoterapii czy samodzielnego kształtowania charakteru. Bardzo trafnie analizujecie swoje zachowanie, opisujecie wydarzenia z przeszłosci, które miały wpływ na wasze odczucia i reakcje. Podajecie co sprawiło że czujecie się inne, wrażliwsze, słabsze..... To juz połowa drogi. Teraz trzeba tylko ŚWIADOMIE przeganiac negatywne emocje i myśli gdy tylko się pojawiają. Jesli budzisz się rano i myslisz jestem słaba, do niczego, nie dam dziś rady....OK....Dziś dam sobie wolne a jutro zrobię to co chciałam. A jeśli kolejny dzień znowu będzie z tych "sabszych" to przecież też nic się nie stało.... W końcu nadejdą dni gdy poczujecie się lepiej i znajdziecie w sobie tyle energii i woli ile chcecie. Żaden zastój nie trwa wiecznie. Z doświadczenia też wiem, ze najłatwiej łapie się w dołki izolując od ludzi, popadając w rutynę, tkwiąc w domu lub gdy ciągle każdego dnia wykonuje się te same czynności. Warto więc czasem zachowac się zupełnie spontanicznie, zrobic coś zupełnie nieplanowanego, to będzie bardzo pozytywnym bodźcem dla Waszego umysłu....Cokolwiek to by miało byc: nieplanowane spotkanie ze znajomą, przejażdżka rowerem, spacer w parku, wyjscie do kina w tygodniu, cokolwiek.....co oderwie od codzienności. Pamiętajcie dziewczyny, te osoby, które stawiacie sobie za wzór, które podziwiacie, od, których czujecie się gorsze, są takie same jak Wy. Gdy będziecie tosobie często powtarzac łatwiej zaakceptujecie same siebie i wasze drobne "słaboski". Kochajcie i akceptujcie siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a jak broniłam prace magisterską to myslałam że umrę ze strachu, serce chciało mi wyskoczyć, jeszcze się spóźniłam bo pani w bufecie zapomniała mi przygotowac poczęstunku na czas, ale zdałam, jeju jak to juz dawno było!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc Dziewczyny! Super, ze piszecie i nasz topik sie rozkreca. Witam serdecznie nowe osobki! White coffe - widze, ze jestesmy na tym samym etapie. Sama mysl o slubie, dziecku, bardzo mnie stresuje. O dziecku - bardziej - i to zdecydowanie. Po pierwsze, trzeba ciaze donosic dlugie 9 mcy. Znam siebie i wiem, ze rozne mysli beda sie kotlowac w mojej glowie. No a potem ta duza odpowiedzialnosc, na cale zycie... Boje sie, ze bede automatycznie popelniac bledy ktore popelniali moi rodzice wobec mnie. Pocieszam sie faktem, ze widze te bledy a wiec jest nadzieja, ze uda mi sie wypracowac jakis \"plan naprawczy\" zanim zdecyduje sie na dziecko. Na sama mysl o slubie umieram ze strachu. Nie moge sie nadziwic jak widze pary ktore planuja kazdy szczegol rok do przodu, nie moga sie doczekac tego dnia, chodza na kurs tanca, a w dzien slubu zrelaksowani i wyluzowani. Tez bym tak chciala. A na dzien dzisiejszy widze nawet problem w wyborze sukni, fryzury. Z gory zakladam, ze bede wygladac jak przebieraniec. Zastanawia mnie jedno, skad we mnie taki lek? Lek o dziecko moge jakos racjonalnie wytlumaczyc, ale zadne konkretne wytlumacznia nie przychodza mi to glowy co do obaw ze slubem. Czyzby niska samoocena? Jestem z moim facetem juz ponad 5 lat i boje sie, ze jak bedziemy to przesuwac w nieskonczonosc nasz zwiazek moze sie rozpasc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
confused nie bój się że będziesz popełniac błędy swoich rodziców wobec dziecka, ja tez tak myslałam a jest wręcz przeciwnie, i chyba własnie dlatego że wiem jakie oni błedy robili jestem świadoma nie popełniac ich teraz, wychowuję córkę tak jak chciałam byc sama wychowywana, na zasadzie współpartnerstwa, słucham ją i pozwalam poznawac jej świat tak aby sama mogła się przekonac co dobre a co złe, ucze odpowiedzialności, czasem dostanie klapsa ale to rzadko się zdarza, ma dopiero 4 latka a już razem łazimy sobie do pizzerni, ja na kawę espresso a ona deser, siedzimy, gadamy smiejemy się, tyle tylko że tak jest jak ja jestem z nią sama, przy mężu jestem jak sparaliżowana i nie potrafię się nia zajać, to głównie dlatego podjełam decyzję o rozwodzie, mój spokój przełoży się na spokój córki, i nie wierze że trwanie w związku w którym wypaliłam się psychicznie będzie dobre dla dziecka tylko dlatego że będzie miało oboje rodziców przy sobie. Nie bój się śłubu to nie jest takie straszne, ja to nawet miałam przyjemnosc jak wybierałam sobie suknię wiazankę i dodatki, najgorsze było znalezienie sali, brrr trzepie mnie jak sobie przypomnę to lażenie po knajpach za muzykantami ciastami itpitd, no ale tu moi rodzice staneli na wysokości zadania, dali kasę choć właściwie nic nie pomogli zresztą ja nie chciałam ich pomocy bo do wszystkiego by się wtrącali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po trzydziestce - przedstawilas bardzo ciekawy punkt widzenia. Skupiajac sie za bardzo na wlasnych slabosciach i lekach, mozemy nawet nie zauwazac, ze inni tez maja problemy, moze mniej nasilone a moze po prostu potrafia sie lepiej maskowac. Jakos nigdy nie myslalam w tych kategoriach. Wszytskie Twoje uwagi sa bardzo trafne, mam nadzieje, ze nie byl to tylko jednorazowy wpis i zostaniesz z nami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Anulka! To jak opisujesz swoje relacje z coreczka daje mi nadzieje, ze jednak jest mozliwe zbudowanie zdrowych wiezi, mimo wszytsko, trzeba tylko chciec i zebrac sie w sobie. Dzieki wielkie! Zycze Ci duzo szczescia, bo naprawde zaslugujesz na to po tych wszystkich doswiadczeniach. Takie jest juz zycie, boimy sie tego co nieznane, a po wszystkim okazuje sie, ze nie taki diabel straszny jak go maluja. Dobrze jest sie wygadac, wszystkie problemy choc na chwile wydaja sie mniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×