Skocz do zawarto艣ci
Szukaj w
  • Wi臋cej opcji...
Znajd藕 wyniki, kt贸re zawieraj膮...
Szukaj wynik贸w w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie mo偶na dodawa膰 nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

Go艣膰 Starsza 65
Poniedzia艂ek Lecho艅 Jan Bije dwunasta. Zaczyna si臋 dzie艅 Mego planety ksi臋偶yca. Wko艂o ta sama co zawsze ulica, Ko艂o mnie codzienny m贸j cie艅. Do domu id臋 w ksi臋偶ycowej smudze, Ale to nie jest m贸j dom, ja wiem; B贸g jak do Paw艂a powie do mnie: "Twoje 偶ycie jest snem, I ja ci臋 z niego obudz臋".

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Witam noc膮...:-D Ostatnia zabawa karnawa艂owa uda艂a si臋 znakomicie ... Tylko ja lecz臋 rany, jeden podchmielony i bardzo przystojny pan st膮pn膮艂 na moja stopk臋 .... Bardzo, ale to bardzo przeprasza艂 ..馃槧 Co z tego jak noga boli:( Pozdrawiam Was i 偶ycz臋 mi艂ych i kolorowych sn贸w 馃憚 Pozdrawiam wyba艂uszona, Kasiunie,Ssare , Janne, Wanilke, Ol, Nowa, 65...., i wszystkie bez wyj膮tku馃憚

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 niesmiala
Witam馃憚

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 niesmiala
ROZBITY DZBAN Zaspa艂. Nie s艂ysza艂 pierwszych dzwon贸w. Poprzedniego dnia znowu d艂ugo w noc pracowa艂. Przepisywa艂 teksty ze "Summy" 艣w. Tomasza. W nocnej ciszy dochodzi艂o do niego nawo艂ywanie stra偶nik贸w i wybijane kolejno godziny na wie偶y ratuszowej. Lubi艂 pracowa膰 noc膮. Zreszt膮 to by艂a dla niego jedyna mo偶liwo艣膰. W ci膮gu dnia, zw艂aszcza po po艂udniu i wieczorami, wci膮偶 by艂 zaj臋ty jakimi艣 sprawami ludzkimi, kt贸rych nie m贸g艂 zaniedbywa膰. Wci膮偶 zachodzili studenci do jego mieszkanka znajduj膮cego si臋 na parterze w gmachu uniwersytetu. Zdecydowa艂 si臋 na nie 艣wiadomie: by艂o ma艂e i niewygodne, ciemne, ale bardzo por臋czne dla wszystkich, kt贸rzy potrzebowali pomocy. W艣r贸d student贸w zg艂aszaj膮cych si臋 do niego z jakimi艣 dla nich mniej lub wi臋cej wa偶nymi sprawami, byli tak jego s艂uchacze, jak i ca艂kiem mu obcy, byli ludzie z Krakowa, z Warszawy, z Gda艅ska, jak r贸wnie偶 cudzoziemcy. S艂awna teraz wielkimi nazwiskami profesor贸w Alma Mater Jagiellonica 艣ci膮ga艂a m艂odzie偶 nie tylko krajow膮, ale i z innych pa艅stw: z Czechos艂owacji, z W臋gier, z ksi臋stw Bawarii, Saksonii. W艣r贸d tych rzesz m艂odych ludzi zdarzali si臋 bogaci, w wi臋kszo艣ci jednak byli to biedni ch艂opcy. Trafiali si臋 wagabundzi, wi臋kszo艣膰 jednak prawdziwie szuka艂a wiedzy. Tak jedni jak i drudzy wymagali opieki, troski, zainteresowania. St膮d musia艂 bez przerwy radzi膰, kierowa膰, poucza膰, pomaga膰: wci膮偶 co艣 za艂atwia膰, po艣redniczy膰, gwarantowa膰, za艣wiadcza膰, nawet i stancje wyszukiwa膰, pieni膮dze po偶ycza膰 jak i dawa膰. Ale na koniec by艂 przecie偶 profesorem: musia艂 si臋 przygotowywa膰 do wyk艂ad贸w. Mia艂 taki sw贸j system wypracowany od lat: przepisywa艂 teksty wielkich teolog贸w. To pomaga艂o mu koncentrowa膰 si臋 nad tre艣ci膮 w tych pismach zawart膮, a poza tym by艂a i korzy艣膰 dodatkowa: m贸g艂 potem tych tekst贸w u偶ycza膰 - s艂u偶y膰 nimi tym, kt贸rzy inaczej nie mieliby do nich dost臋pu. Zaspa艂. Dopiero drugie dzwony wyrwa艂y go ze snu. Odziewa艂 si臋 szybko, 偶eby przyj艣膰 na czas do ko艣cio艂a. Ju偶 od lat d艂ugich odprawia艂 Msz臋 艣wi臋t膮 w ko艣ciele 艢w. Anny o sz贸stej godzinie, a tak proboszcz jak i ko艣cielny nie lubili, jak si臋 ksi臋偶a sp贸藕niali. Gdy wychodzi艂 ze swojego mieszkania, zacz臋艂a ju偶 dzwoni膰 sygnaturka. Poderwa艂a go do po艣piechu. "Jeszcze tylko pi臋膰 minut do rozpocz臋cia Mszy 艣wi臋tej". Ulica ton臋艂a w g臋stej mgle. Panowa艂a przyt艂umiona cisza. Nie dochodzi艂y 偶adne g艂osy ludzkie, 偶aden ha艂as. "Tak to bywa cz臋sto w Krakowie o tej porze roku, p贸藕n膮 jesieni膮". Ci膮gn臋艂o zimnym, mokrym powietrzem. "Nie bez powodu m贸wi膮 przybysze, 偶e tu, w Krakowie, wilgo膰 w ko艣ci wchodzi". On sam by艂 tego dowodem. I jego 艂ama艂o w taki czas w ko艣ciach. Okry艂 si臋 szczelniej grub膮 peleryn膮. Szron w nocy pobieli艂 blanki mur贸w, bruk ulicy. Mr贸z 艣ci膮艂 ka艂u偶e. Trzeba by艂o uwa偶a膰, 偶eby si臋 nie po艣lizgn膮膰. I wtedy us艂ysza艂 kr贸tki, urwany okrzyk, a potem trzask rozbijanego naczynia i g艂uchy stuk upadaj膮cego cia艂a. Zaraz potem wybuchn膮艂 p艂acz. P艂acz dziecka. "Co艣 si臋 sta艂o". Wstrz膮sn膮艂 si臋 przera偶ony. "Ale o tej wczesnej porze dziecko?" Musia艂o by膰 ono tu偶, w pobli偶u, jednak g臋sta mg艂a szczeln膮 zas艂on膮 zamyka艂a pole widzenia. Jeszcze kilka krok贸w. Najpierw zobaczy艂 du偶膮 bia艂膮 plam臋 i skorupy rozbitego dzbana, potem obok kl臋cz膮c膮 dziewczynk臋, kt贸ra p艂aka艂a. Dok艂adnie na skrzy偶owaniu ulicy Jagiello艅skiej z ulic膮 艣w. Anny. Jeszcze spojrza艂 na dziewczynk臋. Teraz domy艣li艂 si臋 wszystkiego. Bardzo m艂oda, ale ju偶 nie dziecko. Biednie ubrana. "Tak, jest gdzie艣 na s艂u偶bie i chyba nios艂a mleko od wie艣niak贸w z pobliskiej Krowodrzy, mo偶e z przeciwleg艂ego Zwierzy艅ca, spieszy艂a si臋, nie spostrzeg艂a lodu, po艣lizgn臋艂a si臋, upad艂a, st艂uk艂a dzban z mlekiem. P艂acze, bo j膮 spotka awantura w domu". Znowu go zaatakowa艂a my艣l, 偶e ju偶 p贸藕no, 偶e powinien i艣膰 i to jak najszybciej, bo si臋 sp贸藕ni na Msz臋 艣wi臋t膮. Ale przystan膮艂. Jako艣 nie m贸g艂 tak po prostu przej艣膰. Nie m贸g艂 nie okaza膰 wsp贸艂czucia. Nie wiedzia艂, jak ma to uczyni膰. Nawet w pierwszej chwili chcia艂 si臋gn膮膰 do kieszeni, 偶eby da膰 dziewczynie pieni膮dze na dzban i na mleko, ale si臋 wstrzyma艂, bo rozumia艂, 偶e nie o to chodzi. "I c贸偶 z tego, 偶e ona przyniesie pa艅stwu, u kt贸rych s艂u偶y, pieni膮dze, i tak zostanie obrugana, 偶e jest niezdara, bo rozbi艂a dzban, wyla艂a mleko, a przy tym dodatkowo, 偶e jest 偶ebraczka, 偶e wy偶ebra艂a u jakiego艣 nieznajomego pieni膮dze". Nachyli艂 si臋, przykl臋kn膮艂. Szloch jakby przycich艂. Dziewczynka spostrzeg艂a, 偶e nie jest sama. Patrzy艂 na plam臋 mleka. Czu艂 si臋 zupe艂nie bezradny i by艂 przekonany, 偶e ka偶de s艂owo jest tutaj zb臋dne, niepotrzebne, by艂oby wprost nietaktem. I tak prawie odruchowo, jak to zawsze czyni艂 w rozmaitych trudnych sytuacjach, zacz膮艂 si臋 modli膰 do Boga, by jako艣 zaradzi艂 na sw贸j Bo偶y spos贸b, na jaki - to On sam tylko dobrze wie. Wci膮偶 wpatrzony w nieszcz臋sn膮 plam臋 mleka zacz膮艂 mimo woli, odruchowo zgarnia膰 skorupy, jakby chcia艂 je sklei膰 na powr贸t. Ale my艣l, 偶e ju偶 nie zd膮偶y punktualnie wyj艣膰 ze Msz膮 艣wi臋t膮, poderwa艂a go w spos贸b ostateczny. Pe艂en jakiego艣 wewn臋trznego zawstydzenia, 偶e nie jest w stanie przyj艣膰 z pomoc膮, a tak偶e, 偶e nie mo偶e ju偶 d艂u偶ej towarzyszy膰 dziewczynie w tym nieszcz臋艣ciu i odchodzi do jakich艣 swoich obowi膮zk贸w, podni贸s艂 si臋 i prawie na wp贸艂 biegn膮c oddali艂 si臋 w stron臋 ko艣cio艂a. Dziewczynka zauwa偶y艂a ten jego gwa艂towny ruch. Oderwa艂a r臋ce od oczu i popatrzy艂a za nieznajomym ksi臋dzem, kt贸rego wsp贸艂czucie wyczu艂a, a kt贸ry teraz z rozwian膮 peleryn膮 p臋dzi艂 do ko艣cio艂a. Potem znowu skierowa艂a wzrok na pow贸d swojego p艂aczu. I wtedy pe艂na bezbrze偶nego zdziwienia zobaczy艂a, 偶e na jezdni stoi dzbanek. Jej dzbanek pe艂en mleka. Jeszcze nie dowierzaj膮c w艂asnym oczom wzi臋艂a go w r臋ce, przytuli艂a do siebie. Tak, to by艂 prawdziwy jej dzbanek. Nie zastanawiaj膮c si臋, jak to si臋 mog艂o sta膰, podnios艂a si臋 i pobieg艂a w stron臋 domu. Je偶eli to nawet nie jest prawda, tylko legenda, to jaki偶 musia艂 by膰 to 艣wi臋ty, jak bardzo wra偶liwy na ludzk膮 bied臋, skoro przypisano mu cud wr臋cz nieprawdopodobny. Bo kt贸ry偶 ze 艣wi臋tych zrobi艂 cud tak bardzo bez powodu jak on: 艣wi臋ty Jan Kanty. ks. M. Mali艅ski

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Witam! nie mog艂am wej艣膰, net u mnie wariowal:( Pozdrawiam wszystkich i 偶ycz臋 przyjemnego poniedzia艂ku 馃憚

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
W drodze do nieba spotykaj膮 si臋 dusze dwoch facet贸w i zaczynaj膮 rozmow臋: - Ja zmar艂em przez zimno. No wiesz niska temperatura, organizm nie wytrzyma艂.. - Ja zmar艂em 偶e zdziwienia.. - Jak to 偶e zdziwienia? - Wracam wcze艣niej z pracy, widz臋 gola 偶on臋 w 艂贸偶ku, no to szukam faceta. Sprawdzam pod 艂贸偶kiem, za szafa, w szafie, na balkonie, w 艂azience, w kuchni, jednym s艂owem wsz臋dzie i nie mog臋 go znale藕膰. I z tego zdziwienia umar艂em. - Oj, 偶eby艣 ty wtedy zajrza艂 do lod贸wki, to obaj by艣my 偶yli.

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
pikantne:-D Pewna para 艣wie偶o po 艣lubie.. M膮偶 w 偶onie zakochany nabra艂 ochoty na spotkanie z kumplami w ich ulubionym barze. - Kochanie wychodz臋, ale wr贸c臋 nied艂ugo. - A dok膮d idziesz misiaczku? - pyta 偶ona - Id臋 do baru 艣licznotko, mam ochot臋 na ma艂e piwko. - Chcesz piwko ukochany? - 偶ona otwiera lod贸wk臋 i prezentuje mu 10 r贸偶nych gatunk贸w piw. M膮偶 zaskoczony - tak tak cukiereczku.. ale w barze.. no wiesz.. te kufle.. - Chcesz sch艂odzony kufel? Nie ma problemu.. Prosz臋. M膮偶 blady z wra偶enia nie nie daje za wygran膮; - No tak skarbie, ale wiesz w barach maj膮 takie 艣wietne przystawki.. nie b臋d臋 d艂ugo obiecuj臋. - Masz ochot臋 na przystawki nied藕wiadku? - 偶ona wyci膮ga s艂one paluszki, chipsy, orzeszki.. - Ale kochanie... w barze .. wiesz.. te m臋skie gadki, przekle艅stwa, niewyszukany j臋zyk.. - Chcesz przekle艅stw moje ciasteczko? - zatem pij to kurewskie piwo, z jebanego kufla, 偶ryj pierdolone przystawki!!!! Jeste艣 teraz do h.. ci臋偶kiego 偶onaty i nigdzie kurwa nie wyjdziesz!!! Poj膮艂e艣 skurwysynu???!!! Autor: Doti

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
-Wa偶na nowina!- oznajmia Ecik masztalskiemu. Teraz w zwi膮zku z reform膮 gospodarcz膮 wprowadzaj膮 nowe badania okresowe dla wszystkich pracuj膮cych. - A co b臋d膮 bada膰? - Krew i ka艂. - A czemu? - 呕eby si臋 przekona膰 gdzie masz robot臋. We krwi czy gdzie indziej.

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Tamara53
Pozdrawiam馃憚

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Tamara53
Cos net szwankuje...

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Tamara53
Poz偶era艂 mi wpisy Buuuuuuuuuuuuu!

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Tamara53
By艂am teraz na spacerze, naprawd臋 pachnie ju偶 wiosna, drzewa i krzewy dostaj膮 p膮ki...., ale to przy wcze艣nie ... chocia偶 teraz ju偶 mo偶na si臋 wszystkiego spodziewa膰...

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Tamara53
APEL DO LUDZI Karaszewski Stanis艂aw Gdy si臋 do 偶ycia wiosn膮 艣wiat budzi, przyroda pisze apel do ludzi: - To my, ro艣liny! - To my, zwierz臋ta! O naszym zdrowiu nikt nie pami臋ta? Truj膮ce 艣cieki, truj膮ce dymy, bez tlenu rzeki... ...My si臋 dusimy! A gdy umrzemy w truj膮cym brudzie, na martwej ziemi zgin膮 te偶 ludzie! Chcemy 偶y膰 z wami w zgodzie, przyja藕ni, niechaj nie zabraknie wam wyobra藕ni! T臋czowy motyl nad 艂膮k膮 lata, paj膮k misternie sie膰 sw膮 uplata. Patrzcie, jak pi臋knie w lesie, w ogrodzie! Ile jest 偶ycia w ziemi i w wodzie! I ty, Pierwszaku, oszcz臋dzaj wod臋, nie niszcz i nie 艣mie膰. DBAJ O PRZYROD臉!

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Tamara53
GDZIE JEST WIOSNA D.Gellnerowa Wiosna, wiosna ju偶 tu偶, tu偶. P艂aszcz s艂omiany spada z r贸偶, P膮czki ma ju偶 ka偶dy krzak - To jest wiosny pierwszy znak. Drugi znak - zielony li艣膰. Na wycieczk臋 czas ju偶 i艣膰. Biega膰 艂膮k膮 ile tchu, Szuka膰 wiosny Tam i tu. Z艂otych blask贸w Chyba sto Wpad艂o na Strumyka dno 呕aby budz膮 si臋 ze snu. - gdzie jest wiosna? A, ju偶 tu. W ka偶dej bru藕dzie, Koleinie, Jaka艣 stru偶ka Wody p艂ynie, Wsz臋dzie 膰wierka jaki艣 ptak- To jest te偶 Wiosenny znak Na podw贸rku Ju偶 ha艂asy, Wszystkie dzieci Graj膮 w klasy. A jak graj膮? Zobacz, jak To jest wiosny Pi膮ty znak. Takich znak贸w jest ze dwie艣cie. W ka偶dym mie艣cie Patrz uwa偶nie Tu i tam, To je znajdziesz Wsz臋dzie sam.

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Samotny 60
WBW Witam!!! I o zdrowie po ostatkach pytam , bo ja nie mog臋 m贸wi膰 , tak mi piwko zimne zaszkodzi艂o na struny g艂osowe:-D ************************** O pijakach: Obok kobiety stoi w autobusie pijany m臋偶czyzna. Ona, patrz膮c na niego z pogard膮, m贸wi: -Ale艣 si臋 pan uchla艂 jak 艣winia! -A pani jest strasznie brzydka!... I dodaje z tryumfem: - A ja jutro b臋d臋 trze藕wy! -Podobno przesta艂e艣 pi膰? -To dzi臋ki te艣ciowej, stale widzia艂em j膮 potr贸jnie! -Czy przestrzega艂 pan moje wskaz贸wki: 偶adnego alkoholu, tylko mleko? -Tak panie doktorze. I nareszcie zrozumia艂em, dlaczego niemowl臋ta ci膮gle p艂acz膮... Pijany Kowalski idzie przez park. Nagle zatacza si臋 i wpada na drzewo. -Przepraszam pana bardzo... -Idzie dalej i po chwili znowu zderza si臋 drzewem. -Najmocniej pana przepraszam... Zdarza si臋 to jeszcze kilka razy. W ko艅cu zirytowany i porz膮dnie poobijany siada na 艂awce i m贸wi: -Poczekam, a偶 ta ho艂ota przejdzie... Mocno podpity Nowak wraca o trzeciej nad ranem do domu. W ma艂偶e艅skiej sypialni zegar w艂a艣nie zaczyna wybija膰 godzin臋. -Tak, tak, wiem, 偶e jest ju偶 pierwsza. Nie musisz mi tego trzy razy powtarza膰... -Czemu J贸zek nigdy nie przychodzi do domu pijany? -Bo zawsze go przynosz膮. Franek zwierza si臋 J贸zkowi: -Moja stara przysi臋g艂a, 偶e mnie zostawi, jak nie przestan臋 pi膰. -I co? -B臋dzie mi jej brakowa艂o. Kowalski spotyka Nowaka. -Wiesz, mam pieru艅ski smak. -A ja mam p贸艂 litra - m贸wi na to Nowak - ale nie mam miarki. -Miark臋 to mam w g臋bie - 艣mieje si臋 Kowalski. Gdy Nowak wr臋czy艂 mu ca艂膮 butelk臋, Kowalski poci膮gn膮艂 tak, 偶e nic we flaszce nie zosta艂o. Nowak popatrzy艂 i spokojnie wycedzi艂 przez z臋by: -Wiesz, ja ci nie 偶a艂uj臋 tej gorza艂y, ale t膮 miark臋 musz臋 ci roztrzaska膰. -Kelner! Dwa piwa i setka! Kelner przyni贸s艂, Kowalski wypi艂. -Kelner! Piwo i setka! Kelner przyni贸s艂, Kowalski wypi艂. -Kelner! Setka! Kelner przyni贸s艂, Kowalski wypi艂. -Panie kelner! Jak to jest? Coraz mniej pij臋, a coraz bardziej 偶ech o偶arty.

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Samotny 60
Dlaczego kogut pieje przez cale 偶ycie? - Bo ma wiele 偶on i ani jednej te艣ciowej. Co to jest medycyna? - Jest to nauka, kt贸ra pomaga choremu znale藕膰 si臋 na tamtym 艣wiecie... A wiecie jaki jest najlepszy 艣rodek na 艂ysienie? - 艢rodek g艂owy... Jaka choroba jest najbardziej niebezpieczna? - Mi艂o艣膰, bo od razu k艂adzie do 艂贸偶ka... Jak mo偶na str膮ci膰 na wadze? - Kupi膰 wag臋 za sto tysi臋cy, a sprzeda膰 za pi臋膰dziesi膮t... Wiecie jak si臋 nazywa Ruski ksi膮dz? - Pop. A wiecie jak si臋 nazywa Ruski organista? - Pop music... Czym si臋 ro偶ni Syrenka od krowy ? - Jak Syrenka nawali to stoi, a jak krowa nawali to p贸jdzie.

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Przesy艂am pozdrowienia!!! Samotny :-D zjedz loda to ci przejdzie:-D :P

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Tamarko, wierszyki pi臋kne:) Wesolku!!! ha ha ha :-D

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Staff Leopold Pean wiosenny Czy kto ju偶 widzia艂 na polach bociany? Czy kto ju偶 widzia艂, powrotne jask贸艂ki? Jeszcze nie czuj膮 偶adnej w sobie zmiany Szare ulice i mroczne zau艂ki, Gdzie schnie po 艣niegach, b艂oto w dr贸g wyboju, Ale ju偶 w serca mego niepokoju, W mej krwi obiegu, kt贸ra spieszniej kr膮偶y, Ze jej zaledwo. t臋tno nie nad膮偶y, Czuj臋 wyra藕nie, o, czuj臋 rado艣nie, Ze gdzie艣 na polach ma si臋 ju偶 ku wio艣nie! Cho膰 wszystko wko艂o. jeszcze szare, senne, Chmury ju偶 zdaj膮 si臋 jakby wiosenne: Per艂osrebrne p艂yn膮 niebios toni膮 I zalatuj膮 jakby kwiat贸w woni膮! Nie zielenieje jeszcze,, lecz z pog艂oski Ciep艂ych powiew贸w, od kt贸rych przymrozki Pierzchaj膮 艣ladem uchodz膮cej zimy, S艂ycha膰, 偶e 艂an贸w kraciaste kilimy O偶ywcz膮 w g艂臋bi przechodz膮 przemian臋 I rz膮dy mroz贸w s膮 ju偶 zapomniane, Ledwo marcowe podesch艂y, roztopy... I niecierpliwi膮 si臋 ju偶 moje stopy, By z miejsca porwa膰 si臋, biec, lecie膰 w pole Na skoki, pl膮sy, na dzik膮 swawol臋, Wywraca膰 koz艂y i stawa膰 na g艂owie, I wita膰 niebo, i pozdrawia膰 chmury, Wyrzuca膰 czapk臋 rado艣nie do g贸ry I wo艂a膰 g艂o艣no: "Daj偶e ci B贸g zdrowie, O, ziemio, niebo, o, zbudzony 艣wiecie, Co moj膮 dusz臋 odradzasz i kwiecie!"

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
...O, wybacz偶e mi ty ten brak powagi, O, Wielki Cieniu, wierny towarzyszu Cz艂owieczej ^ my艣li, kt贸ra prawdzie nagiej Patrzy w oblicze nieme. Na klawiszu Mojego serca po艂o偶y艂a palec Stara t臋sknota i jak w instrumencie Dawno umilk艂ym, w duszy mej odm臋cie Co艣 za艣piewa艂o! I twardy zakalec Twojego chleba, kt贸rym karmisz g艂ody Mej samotno艣ci, wyda艂 mi si臋 straw膮 Cierpk膮, a posmak twej letejskiej wody, Co czyni twoja zaziemsk膮 zaprawa Ka偶d膮 biesiad臋 - Ostatni膮 Wieczerz膮, Przedziwnie gorzkim. Wiem, 偶e poza 艣wiatem I poza 偶yciem wielkie tajnie le偶膮, Ale cz艂owiekiem jestem, nie ornatem, I mdleje wreszcie r臋ka od znu偶enia, Dzier偶膮ca wiecznie woskow膮 gromnic臋 Co, o艣wiecaj膮c mrocznego milczenia Progi, pog艂臋bia, nocy tajemnic臋. Snad藕 nieostro偶nie jest i niebezpiecznie Serce swe wi膮za膰 z tym, co nie trwa wiecznie, Lecz mi tym dro偶sze, winno by膰, co zginie, Gdy to, co wieczne, nikogo nie minie I z cierpliwo艣ci膮 nad grobowym do艂em Czeka z ca艂unem, i urny popio艂em. Wiem, 偶e s膮 sprawy wieczne i przystoi My艣le膰 o 艣mierci tym, kt贸rzy sposobu Nie znajd膮 nigdy, by, unikn膮膰 grobu I tego, co si臋 poza grobem roi Natr臋tnej trwodze. Rzecz膮 po偶yteczn膮 I buduj膮c膮 jest przywyka膰 z, wolna Do tej pewno艣ci, 偶e droga padolna Ma kres niechybny, czy stop膮 taneczn膮 Kroczy ni膮 p艂ocho艣膰, czy si臋 po niej wlecze Szczud艂o kaleki; ze rado艣膰 jest ziarnem Rozczarowania, z kt贸rego sny cz艂ecze Czerpi膮 nauk臋, 偶e wszystko jest marnem. M膮dro艣膰 te偶 radzi - a przy艣wiadcza onej Duma cz艂owiecza o sw膮 godno艣膰 dba艂a - By si臋 oswaja膰 z groz膮, co ramiony Zimnymi si臋ga po zrodzonych z cia艂a, I umie膰 spok贸j zachowa膰 w godzin臋, Co nas powinna zasta膰 w pogotowiu, Gdy w naszej 艂odzi niepewn膮 艂upin臋 Zgon wrzuci balast nadmierny o艂owiu, By j膮 pogr膮偶y膰 na dnie. Dna onego Zagadka tajna jest i niezbadana Tym, kt贸rzy w duszy w艂asnej nie dostrzeg膮 Granic cierpienia i smutku i z rana, Budz膮c si臋 w s艂o艅cu, w oczach nie przynosz膮 Spojrzenia nocy, kt贸ra wtajemnicza W sw膮 niepoj臋to艣膰! D艂ugo t膮 pustosz膮 Wodzi艂a kroki moje samotnicza Ciekawo艣膰 bezdna! D艂ugo by艂em tkaczem Tych szarych my艣li, w kt贸rych duch nasi膮ka Ch艂odem piwnicznym i, p艂ac膮c haraczem 呕ywota, dzie艂o czyni艂em paj膮ka, Co m膮dro艣膰 z siebie snuje d艂ug膮 prz臋dz膮 W艂asnych wn臋trzno艣ci, by nimi owin膮膰 Wystyg艂e serce 艣wiata! Pustko! N臋dzo! Ch艂odzie! Lecz serce cz艂ecze nie chce gin膮膰 W niesko艅czono艣ci lodowym bezkresie, Gdy wiatry m贸wi膮, 偶e s膮 drzewa w lesie M艂ode i 偶ywe, co pij膮 promienie Z艂otego s艂o艅ca i k膮pi膮 korzenie W zapachu ciep艂ej ziemi, chocia偶 ledwie Tyle zajmuj膮 miejsca, co obiedwie R臋ce obejm膮 u艣ciskiem mi艂o艣ci! Nie wi臋cej trzeba mnie i sercu memu, By si臋 radowa膰! Grudo czarnoziemu, Chc臋 tkn膮膰 si臋 ciebie! Chc臋 do ciebie w go艣ci, Wiosno! Zbyt d艂ugo by艂 ch艂贸d, chmury, s艂ota, Wi臋c nie dziw przecie, 偶e mnie rwie t臋sknota Odetchn膮膰 polem, sk膮pa膰 si臋 w prze藕roczu Wiatru! Zbyt d艂ugo sta艂em na uboczu, W cieniu wieczno艣ci, gdy to, co doczesne, P艂awi si臋 w blasku! Niech i ja w nim wskrzesn臋, O偶yj臋 z martwych! O, ciep艂e b艂臋kity! Cz&s zastarza艂e wyt臋pi膰 bronchity, Kt贸rymi dusz臋 i my艣l zakatarza Mg艂a, co zawiewa z wiecznego cmentarza!

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
呕yciem ci, cieniu, s艂u偶y艂em do艣膰 d艂ugiem! A wszak tam musi ju偶 chodzi膰 za p艂ugiem Oracz i wo艂y pogania cierpliwe, Kt贸re lemieszem srebrnym kraj膮 niw臋 W bruzdy, gdzie k艂ad膮 si臋 cieni贸w fiolety, Gdy skiba dymi jako wo艂贸w grzbiety W b艂臋kitym ch艂odzie poranka. A wrona, Jak owdowia艂a po 艣niegu matrona, Zadowolenia daj膮c g艂ow膮 znaki Wybiera t艂uste i bia艂e p臋draki. A w niebie dzwoni skowronek w ekstazie I ju偶 kotkami pusz膮 si臋 wierzb bazie, I wzd艂u偶 dr贸g top贸l pielgrzymie pochody Prowadz膮 wiosn臋 z p贸l w wiejskie zagrody, Gdzie ju偶 piej膮ce z wielkopostnej nuty Grzebi膮 si臋 w gnoju ogniste koguty. I w s艂o艅cu grzej膮 si臋 na wp贸艂 ospa艂e Muchy na 艣wie偶ej czystych chat pobiale Lub jak krwi kropla rdzawa g艂贸wka Gwo藕dzia biedronka b艂yszczy, bo偶a-kr贸wka. Na plocie garnki l艣ni膮 brzuch贸w golizn膮, Kt贸r膮 wiatr skrywa suszon膮 bielizn膮, A popod p艂otem kret wznosi pag贸rki. I, obudzona ju偶 dla miodu zbi贸rki, P贸艂dr臋twa jeszcze zabrz臋cza艂a pszczo艂a, Patrz膮c, czy z trawy nie wyjrza艂y zio艂a, Czy m艂odzie艅czego puchu lekkie 艣lady Ju偶 zaczynaj膮 ozielenia膰 sady. Zakwitn膮 艣liwy, zakwitn膮 czere艣nie, Grusze, jab艂onie i s艂owik贸w ple艣nie B臋d膮 t臋sknoty swej mi艂osne smutki Miesza膰 z woniami bzu, kt贸rym ogr贸dki Wiejskie zapachn膮, a grz膮dek rabaty Pokryj膮 艣liczne wielkanocne kwiaty, Hiacynt r贸偶owy, 偶贸艂ty i niebieski, Niewinny narcyz, tulipan kr贸lewski, A wiatr ich wonie przes艂odkie poniesie Fiolkom, konwaliom, co si臋 zbudz膮 w lesie, Gdzie wnet roztocz膮 zieleni powaby Lipy i buki, i klony, i graby, Zaszumi膮 li艣ciem jesiony i d臋by I zaczn膮 艣piewa膰 wilgi, kosy, zi臋by I opukiwa膰 pnie, w 艣wiegotu gwarze, Dzi臋cio艂y, lasu powa偶ni lekarze. I gdy si臋 zapas zimowy uszczupli, Ruda wiewi贸rka wylegnie z swej dziupli, Bigotka, kt贸ra gdy j膮 znu偶y taniec, Przebiera w 艂apkach orzech贸w r贸偶aniec. I wyjdzie z g臋stwy drzew pe艂en powagi Sarniuk: chodz膮ce po lesie szaragi, Na kt贸rych lisy nie wieszaj膮 futra, Boby musia艂y szuka膰 go do jutra. Pod muchomorem usi膮dzie ropucha, Niby przekupka pod straganem g艂ucha, Paciorki rosy sprzedaj膮c bogatej Za z艂ote c臋tek s艂onecznych dukaty. 艢limak, 艣liniasty 艣lad znacz膮c swej drogi, Pope艂znie 艣cie偶k膮, wysuwaj膮c rogi Niby dwa palce ku 艣wi臋tej przysi臋dze, Ze ma dom w艂asny, cho膰 偶yje w -w艂贸cz臋dze. Mr贸wki, niewolne, br膮zowe Numidy, B臋d膮 budowa膰 swoje piramidy, Znosz膮c budulec sw贸j szczypta po szczypcie, Wsz臋dzie na 艣wiecie czuj膮c si臋 w Egipcie. Powietrze ca艂e rozdzwoni膮 komary, Tr膮caj膮c w dromle, a 偶uki w gitary... A poza lasem, na p贸l szachownicy, Kwadraty owsa, 偶yta i pszenicy, Przetkane makiem, k膮kolem, b艂awatem, Rozb艂ysn膮 z艂otym jak ornat brokatem. Tu gryka niby 艣niegu prze艣cierad艂o, Tam len jak niebo, co na ziemi臋 spad艂o, Kukurydz miecze archanielskiej miary I s艂onecznik贸w ogromne zegary Roztaczaj膮ce z艂otych godzin szprychy. A do艂em kwietnych dy艅 z艂ote kislichy, Z kt贸rych poranek ros臋 szcz臋艣cia pije... I wszystko p艂onie, raduje si臋, 偶yje!

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Ja was lubie
Pozdrawiam wszystkich bywalc贸w topiku i zycze mi艂ego wieczoru 馃憚 馃憚 馃憚 馃憚 馃憚 馃憚 馃憚 馃憚 馃憚 馃憚 馃憚 馃憚

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach

×