Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

trzymam kciuki za Was... zastanawiam się czemu nie zrzekłaś się z dzieckiem tych długów? ciekawe co by jego rodzina na to powiedziała? jeśli nie byliście małżeństwem to po nim nie dziedziczysz a w imieniu niepełnoletniego syna możesz się chyba zrzec ale jest na to pół roku jak dobrze pamiętam też miałam długi męża - na szczęście nie tak dużo bo większość bankom zwrócił ubezpieczyciel kredytu - minusem jest to że nie mam własnego kąta, bo przeprowadziłam się do Męża a teściowa nie zdążyła na nas niczego odpisać wiem co czujesz, czasem obcy ludzie pomogą bardziej niż rodzina, nie myślę tu o Męża stronie - myślę o swojej matce, która nie była przy mnie w najgorszym momencie życia - a ma 5 km... chciałam żeby mnie przytuliła i powiedziała że jakoś dam radę... w tamtym momencie zrozumiałam jaka jest...zimna... czułam się okropnie... całe szczęście że mam tu niedaleko dużo ciotek i wujków, siostry cioteczne no i jeszcze sporo osób ze strony Męża teraz np wyjeżdżam do chrzestnej Męża - bardzo się cieszę :) żałuję tylko że nie mam takiej matki - ale jej się nie wybiera i jedyne co mogę zrobić to się nie poddać, boję się tylko że będę kiedyś taka sama ale mam nadzieję że tak się nie stanie kiedyś myślałam że jestem szczęściarą bo kocham i jestem kochana, po wypadku że byłam szczęściarą - ale zaczynam zdawać sobie sprawę że nadal jestem szczęściarą - mino nieszczęścia jakie mnie spotkało - był dla mnie największym prezentem od życia... i za to dziękuję :-*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja historia 28
wlasnie jestem w trakcie zrzekania sie tych dlugow mam nadzieje ze sie uda..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asitaaa
Nie przeczytałam wszystkiego,bo łzy nie pozwalają,ale życze wam wszystkim tak skrzywdzonym przez los,abyście pogodziły się z losem,by wasi bliscy,którzy was opuścili,trafili w najwyższe kręgi niebios i byli waszymi aniołami i sprawili spokój w waszych sercach i aby szcęście zawirowało całym waszym życiem,byście wszyscy potrafili na nowo cieszyć się życiem. Niech Wam niebo sie uchyli!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiapusia
witam serdecznie, niedługo minie 2 lata od smierci męza, pisałam juz wczesniej, nasz synek skonczył roczek, zaszłam w ciaze 2 dni przed smiercią meza, czas biegnie nieubłaganie, mały daje mi niewyobrazalnie duzo siły i miłosci, napisze cos co moze mnie przez to potępicie, ale mam kolegę , znam go krotko, kilka miesiecy, a czuje ze jakby całą wiecznosc, rozmawiamy na skypie , widzielismy sie na zywo 1 raz, zaprosił mnie na sylwestra i sie zgodziłam, napiszcie prosze co o tym sądzicie, pozdr mocno wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja historia 28
Jak dlugo trwalo az sie uporalas ze smiercia meza i jak sie czujesz po 2 latach?U mnie dopiero pol roku po smierci ..jak narazie to sie czuje wstretnie :( To uczucie mnie tak doluje ze szok.Nie wiem ale ja teraz jak pomysle ze miala bym poznac kogos innego w moi zyciu to dla mnie to jest niemozliwe ,inny ojciec dla mojego syna jakos nie potrafie sobie tego wyobrazic,moze dlatego ze to jeszcze wszystko takie swierze? Okropnie sie czuje,nic nie ma sensu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mlodawdowa
u mnie mineło 2,5 roku. mąż zmarł tuz po moich 24 urodzinach. nasz synek miał wtedy 3 mce. nie jest lepiej i chyba nie bedzie. O znalezieniu kogos nie myśle choć samotność jest trudna i pytanie o kogos powraca od znajomych co jakiś czas. Wtedy czasem o tym myśle ale tylko przez 1 sek bo po chwili przychodzi wielkie nie w glowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytałam wreszcie co odpisałyście. - moja historia28: mam wrażenie że mamy niemal identyczną historię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja historia 28
Tak,mamy bardzo podobne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja historia 28
Witam Was!Dawno nic nie pisalyscie ,chcialam zapytac co u was slychac,jak sobie radzicie i przedewszystkim jak sie czujecie? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wesoła wdówcia
Wesoła Wdówcia-tak przezywa mnie moja siostra!!! straszne ale prawdziwe ! 3 miesiace temu zmarł moj maż powiesil sie znalazlam go w lazience !!! smutek zal rozpacz gniew ........wszystkie uczucia siedza we mnie do tej pory i dlugo tak bedzie.Kazdego dnia usmiecham sie od ucha do ucha a kiedy przychodzi noc wyje w poduszke ..................tak mi zle bez niego smutno i ciezko ale mam dwie coreczki piekne madre one daja mi sile!!!! pisze do Was bo szukam pocieszenia ale tez chce Wam powiedziec ze kiedys myslalam ze w zyciu bez meza sobie nie poradze ze nic nie potrafie a okazuje sie ze potrafie gory przenosic ze jestem silna fizycznie i psychicznie a ta sila sa moje kochane dzieci trzymajcie sie wszystkie dzielnie i pokazcie swiatu ze kobieta potrafi zniesc wszystko!!!!!!!!!! absolutnie wszystko!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja historia 28
ja tez takie uczucia mam jescze dosc czesto,przewaznie jak jestem sama i wieczorami ..a tak to nie widac po mnie bo nie daje po sobie znac jak naprawde sie czuje ..ja tez mimo duzych problemow daje sobie jakos rade myslalam ze bedzie duzo gozej ale Bog trzyma Swoja reke nademna i moim synem .Ja musze sobie dac rady,poniewaz nie dopuszcze nigdy do tego zeby mi syna zabrano .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widzę że temat nie rozwija się zbyt szybko. Im nas mniej tym lepiej, tzn. że radzimy sobie z tym coraz lepiej. Też musze pognać do nhotariusza odrzucic spadek, a potem do sądu by m óc odrzucić go w imieniu dziewczynek. tyle jeszcze spraw na głowie... Jestem naprawde wdzięczna niezliczonej ilości urzedniczek które niemal za ręke mnie prowadzą w biurokracjnym gąszczu papierzysk. Emocjonalnie jestem już stabilna jak sądzę, obyło sie bez pomocy psychologów. rodzinka męża na szczęscie przestała mnie nękać, ale w sobotę w nocy ktoś podłożył ogień pod moim mieszkanie, sąsiadka jest przerażona, nadpalił sie cały korytarz, ściany, drzwi, stop, podłoga. kobieta jest niemal przekonana że to sprawka rodziny mojego zmarłego męża. ja osobiście sądze że ogień zapruszył jakiś żul który przyszedł spać na wystawiony na korytarzu fotel. zobaczymy co sie okaże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nic nie moze wiecznie trwac
dzis mam urodziny...pierwsze bez meza...jeszcze pol roku temu bylismy razem,pieklo na ziemi,zaczynam pojmowac sens tych slow...mam tylko 30 lat,male dziecko i brak checi do zycia!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polip1967
to wszystko bardzo trudno "ogarnąc"...dziekuję Wam za wpisy...K.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moj maz samobojca....
Dzisiaj Sylwester ....wszyscy sie ciesza a mnie tak ciezko na sercu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PAWELKAK
Witam wszystkie Panie i Życzę wszystkiego naj w nowym roku moja żona za 3 dni skończyła by 36 lat, mineły już 3 od jej smierci i cały czas jest ciężko a najbardziej żal mi moich bębli że nie dane im było nacieszyć się mama, straciłem motywację życiową myślałem że minie rok dwa i wszystko wróci do normy ale niestety wspomienia wracaja na każdym kroku. Ale wy dziewczyny jesteście mocniejsze psychicznie dacie sobie radę, pamiętajcie nie jesteście same Jeszcze raz wszystkiego naj i spełnienia najskrytszych marzeń

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja historia 28
Dzieki Pawelek! Wzajemnie!Ty sobie napewno tez poradzisz ,nam tez jest ciezko :( widocznie tak ma byc :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ! od ponad 3 miesięcy jestem sama z dziećmi mój mąż zmarł na raka. Chorował ponad rok to był straszny okres pełen strachu, niepewności, wizyt w szpitalu, oczekiwań na wyniki badan. Na poczadku leczenie szlo dobrze, chemioterapia pomagała ale... ale potem się pogorszyło i były już tylko złe wiadomości....śmierć...pogrzeb i Ci wszyscy ludzie, niektórzy składali szczere kondolencje, niektórzy na zasadzie "dzieki Bogu, ze mnie to nie spotkało". Ta straszna pusta, kulka w gardle, samotne wieczory. Ktoś mi kiedyś powiedział "ale on był chory to byłaś świadoma ze to może nastąpić" niby tak ale do śmierci nie można się przygotować, do widoku jak osoba którą tak strasznie kochasz porostu umiera przy Tobie a Ty czujesz straszna niemoc i ze nic nie możesz zrobić, ze to jest silniejsze od Ciebie. Wiem, pewnie teraz myślicie a jak byś się czuła jak by zginał w wypadku. Kazda śmierci przynosi ból, ból który będzie w nas zawsze i jak ktoś wcześniej już pisał -czas nie leczy - czas pomaga nauczyć się żyć z bólem. Nie ma dnia ani chyba godziny żebym o mężu nie myślała, są już nawet dni kiedy wmawiam sobie, ze tak widać musiało być i muszę się z tym nauczyć żyć ale następnego dnia łzy znowu leja się strumieniami. Dzieci - jedno nie chciało na poczadku rozmawiać teraz dopiero otworzyła się i wspomina i tęskni a druga córa jest za mala ma 2 lata. Maz przed śmiercią powtarzał ze smutkiem ze " mala mnie nie będzie pamiętała". A wiecie co najbardziej utkwiło mi w głowie, nie męża choroba ale świadome rozmowy o śmierci jak ja to mowie "świadome umieranie..."nikomu nie życzę. Z perspektywy czasu straszne ale dla mnie piękne. Najbardziej nie lubię ludzkiej obłudy i drażni mnie jak ktoś mówi "nie martw się wszystko się ułoży, będzie dobrze" - jak się ułoży co się ułoży jak z każdym dniem ja mam wrażenie ze jest coraz gorzej, jak będzie dobrze - dobrze było mi z mężem a teraz jestem sama i przerażona samotnością, tak bardzo chciałabym żeby mnie przytulił, pocałował w czoło i powiedział - jest dobrze. Kiedys przy jakieś głupiej sprzeczce gdy wybuchnęłam płaczem przytulił mnie i powiedział "przymnie masz płakać tylko ze szczęścia" i co gdzie jest to moje szczęście..... aga aga aga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie można się w żaden sposób przygotować na śmierć bliskiej nam osoby, utrata jest zawsze bolesna... i jeszcze świadomość że nie możemy w żasen sposób jej uratować - chce sięz robić tyle a nie można zupełnie nic... można tylko trzymać za rękę i wspierać, to też jest bardzo ważne, świadomość że tuż obok jest ktoś bliski... Jestem pewna że jest przy Tobie i pomaga Chciałabym też usłyszeć podobne slowa, kiedy przytulał mnie i mówił "Damy radę" - gdy mieliśmy problemy. Tak, damy radę - zaciskam pięści i podnoszę głowę i wiem że dam radę, wiem o tym że jestem silna i nie poddam się Życzę Ci dużo siły i uporu, do pokonania wszystkich przeciwności, więcej wiary w to że nie jesteś sama, bo pamiątką po twoim mężu nie są tylko dzieci ale też wspomnienia, pozostawił w tobie część swojej siły, uporu, miłości Powtarzam sobie że kochałam i byłam kochana - a to najważniejsze. A co będzie dalej? nie wiem - ale wiem że nie będę już nigdy samotna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuje kola86 i przyznaje racje, ze coś w Twoich słowach jest. Strata kochanej osoby strasznie boli i będzie bolec bo wspomnienia nigdy nie umierają i czasami powodują uśmiech na twarzy a czasami łzy. Moj Byniek nie chciał żebym za nim płakała a ja mu mówiłam," ze będę twarda a to ze czasami będę płakać to przecież jestem tylko baba i muszę sobie czasami popłakać. Oczywiście fajnie było mówić jak żył a gorzej zrobić jak jego już nie ma i tak cholernie dusi w gardle i łzy lecą same i to częściej niż czasami. Powtarzałam mu żeby się nie martwił ze ja sobie rade dam i zadbam o dzieci ale ja nie będę umiała bez niego żyć i tak jest byliśmy ze sobą od zawsze 13 lat w tym ponad 6 małżeństwa. Wszystko robiliśmy razem i każdą decyzje podejmowaliśmy razem, nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Wszyscy na około mi teraz mówią ze byliśmy tacy zakochani i ze udana z nas była para. I podobnie jak Ty ja obiecałam sobie ze będę szczęśliwa ze pomimo tego ucisku w klatce piersiowej nie poddam się, stanę na nogi będę samowystarczalna, niezależna i uśmiechnięta bo wiem ze on by tego chciał i chce. I pomimo tego ze jest to trudne to muszę to zrobić bo oszaleje i muszę to zrobić dla dzieci one nie chcą ciągłego widoku smutnej mamy. One tez to na swój sposób przezywają a chce żeby były szczęśliwe żeby miały szczęśliwe dzieciństwo. I masz racje kola86 Damy Rade - mój mąż tez tak mówił najpierw kiedy snuliśmy plany na przyszłość to mówił "nie panikuj damy rade" a kiedy był już chory i szlo źle to pytał szukając we mnie wsparcia "aga damy temu rade"a ja z niepewnością i nadzieja potwierdzałam" tak Byniek damy rade" i niestety nie daliśmy razem ale ja teraz zrobię wszystko żeby zrealizować nasze plany i marzenia i Byniek obiecuje ze się postaram i nie poddam pomimo tego ze ciągle lecą mi łzy DAM RADE aga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 LAT TEMU STRACILISMY SYNKA MIAL 9LAT .I MOWILISY ZE JUZ NIC GORSZEGO NAS NIE SPOTKA; W SIERPNIU ZGINOL MOJ MAZ; ZOSTALAM Z TROJKA DZIECI NAWET NIEWIEM CO NAPISAC NIEWIEM CO CZUJE NIEWIEM JAK MAM DALEJ ŻYC

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona owca w polu
czytam te wypowiedzi i becze jak bobr.Mialam depresje przez rok wlasciwie to bez powodu...myslalam ze mam tragedie zyciowa ze nie mam studiow,jestem nikim.Teraz czytajac to zastanawiam sie czy ja jestem normalna.Przeplakalam rok o nic podczas gdy nie wiem co to jest prawdziwy problem i bol nie do pokonania.Widze jak marnuje swoje zycie,jak spedzam kazdy dzien na niczym,odkladam dzieci,malzenstwo bo jest czas.Koniec z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do podnosze... nie wiem kim jesteś ale Twój tekst "jak się macie" jest nie na miejscu bo ludzie na tym forum piszą o bolesnych uczuciach i o tym jak ciężko im jest po starcie kochanej osoby a podnoszenie tematu tym tekstem jest jak robienie sobie jaj i szukanie sensacji z ludzkiej tragedii. Ludzie tutaj a bynajmniej ja piszą jak czuja taka potrzebę i tego chcą a nie żeby podtrzymywać temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiapusia
witam was bardo serdecznie, nie wiem od czego zacząc, w styczniu minęły 2 lata od smierci męza, synek rosnie, strasznie do niego podobny z wyglądau charakteru, uporu:) ma rok i 4 mce , to on daje mi siłe, poczucie ze warto zyc ,wstac rano, staralismy sie o niego ładnych kilka lat, a mój mąz nawet sie nie dowiedział tu na ziemi ze bedzie tatą. pisał mi kiedys w czasie rozłąki : kochana, jestes cudowną zonką, piękną kobietą i bedziesz wspaniałą matką naszych dzieci... Kochałam go niezmiernie, kazda lub kazdy z nas zna to uczucie... ale wiem ze jestem oprocz tego co napisał moj mąz niezykle silną kobietą, mieszkam w nieduzym miasteczku i wszyscy obserwowali moją ciąze, która przebiegała ksiązkowo w wieku 34 lat, mój synek budzi mnie pięknym usmiechem który mu odwzajemniam codziennie , synek jest niezwykły, bo podarowany w zamian za Tatę, jest szczesliwym dzieckiem, bardzo optymistycznym radosnym, skorym do smiechu, pomimo ze nie zna taty, a własciwie go zna ze zdjec, codziennie robi mu papa daje buziaki, a wszystko to to moja zasługa bo nigdy nie widzi mojego smutku ani łez, jestem z nim szczesliwa, to nie jest udawanie przy dziecku, ja sie smieje na głos przy nim, to moj priorytet zeby był szczesliwy, moja zyciowa misja jak ja to mowie juz po moim sylwestrze... pytałam sie was o zdanie... byłam z kolegą, było miło, a nawet bardzo, i wiem ze potrafie byc miedzy ludzmi usmiechnieta, mysle ze mój mąz by tego chciał, zebym nie była sama, moze bede z kims kiedys, moze nie, moze niedługo, ale wiem ze moj maz zawsze bedzie w moim sercu i juz mam taki etap ze mysle o nim z czułoscia miłoscia z usmiechem ale bez łez prawie, bo takiego go widze i takiego go przedstawiam synkowi, ale nie boję sie tego powiedziec:chciałabym jeszcze kochac i byc kochana bo kazda miłosc jest piekna niepowtarzalna i prawdziwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ooojjjjjjjeejj
twoja historia przypomniala mi historie z przed lat malzenstwo szczesliwe udane ...nagle szok smierc ukochanego... ona zostaje sama za jakis czas okazuje sie ze jest w ciazy... sasiedzi znajomi mowia jak ona mogla ze sie puscila zanim maz ostygl...urodzila synka sama wychowala wyksztalcila...dzis ten synek jest ksiedzem w mojej parafi super czlowiek super katecheta,mama pozostala sama odwiedza syna wspiera poznalam ja osobiscie ,to straszne co przezyla ona co przezywasz TY bardzo wspolczuje ...bardzo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja historia 28
rowniez bym chetnie porozmawiala , u mnie mija zaniedlugo rok ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama.......wdowa
zapraszam agakkm@poczta.fm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nick111111111
podniosę temat bardzo lubie kafeterie w zyciu bym nie pomyslala ze dolacze w koncu do takiego tematu a wiele na kafe czytalam... ja zostałam wdową 28 lutego tego roku mając niespełna 25 lat. mąż zostawił mi ( sam odebrał sobie zycie- chociaz teraz mysle ze nie dokonca byl swiadomy tego co robi bo byl pijany) dwoje malych dzieci 2 i 4 latka w tym jedno jest niepelnosprawne. caly czas zyje w przeswiadczeniu ze to jedna wielka sciema ze to sie nie wydarzylo. wyszedl w domu zglosilam zaginiecie na policji po 24godzinach nastepnego dnia rano przyszla do mnie policja ze maz sie znalazl ale nie zywy 20metrow od mojego domu.. wyrzucam sobie ze go nie szukalam.. maz czesto straszyl mnie samobojstwem kiedy byl pijany a kiedy byl trzezwy i sie klocilismy powtarzal mi ze chybaby go "pojebalo" zeby odebrac sobie zycie. Czesto z nim o tym rozmawialam ze on tak mnie straszy kiedy jest pijany i sie klocimy mowil ze to pijacki belkot. zawsze mu tlumaczylam ze nigdy nie jest tak zle zeby posowac sie do takich rzeczy... ze bardzo bede cierpiala jak odejdzie ze dzieci beda cierpialy. Budowalam w mezu pozytywne myslenie o nim samym ( bo mial bardzo niska samoocene) caly czas podkreslalam jakie ma zalety ile moze jeszcze w zyciu osiagnac... maz przestal pic rok temu calkowicie wczesniej pil kilka razy w miesiacu co zawsze konczylo sie awantura w domu i policja. po alkoholu dostawal malpiego rozumu.. trzezwial wiedzial ze narobil syfu kiedy sie napil.. nie umial przestac pic nie raz probowal. ale rok temu udalo mu sie zawzial sie i przestal pic kompletnie .. jednak nie wspieral sie nigdzie, nie chodzil do aa nie mial z kim pogadac zaczal sie zamykac w swoim swiecie, siedzial tylko przed komputerem i gral w gry coraz mniej go obchodzilo to co sie dzieje na okolo widzialam ze to poczatki depresji ale na moje namowy na lekarza i proby jakiejkolwiek rozmowy reagowal agresja nic nie dalam rady zrobic.. teraz tak bardzo zaluje moglam go jakos oszukac i podstepem zwabic do psychologa czy psychiatry moglam mu w tajemnicy podawac antydepraesanty (sama je wczesniej brałam misiac przed jego czynem).. wyjechalam z miasta gdzie razem mieszkalismy jestem teraz z bratem i moimi dziecmi w zupelnie innej rzeczywistosci... szarej smutnej i ponurej wszystko jest syfiaste i brudne nic mi sie ie chce po prostu calymi dniam siedze i rozmyslam czasami miewam ataki histerii co teraz co dalej jak zyc co zrobilam zle ... mija juz drugi miesiac a ja zamiast coraz bardziej przyzwyczajac sie do sytuacji to wmawiam sobie ze juz powinien wrocic.. to tesknota narasta we mnie.. wszystko mi go przypomina tak bym chciala go przytulic. nie moge patrzec na innych " szczesliwych" ludzi bo czuje do nich pogarde to straszne nie daje rady juz sama nie umiem sie modlic za niego nawet jako za zmarlego, na poczatku modlilam sie ale teraz caly czas mam w glowie mysl ze to sie nie wydarzylo chyba zaczynam popadac w obled

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×