aneta250 0 Napisano Marzec 23, 2014 Oglądałam kiedyś program,to było chyba w afryce,tam wdowy wyrzucano ze społeczności,u nas jest podobnie ciągle na cenzurowane chyba każda z nas doświadczyła jakiś komentarzy,spojrzeń,czy usłyszała ''dobrej rady'',myślę że jeżeli było by takie przyzwolenie u nas to na pewno zalazły by się takie osoby które skorzystały by z tego przywileju. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Marzec 23, 2014 Dziękuje wam bardzo dziewczyny.teraz wiem że ktoś mnie rozumie.kocham bardzo mojego męża i chciałabym mieć w głowie jego twarz gdy był tu razem z nami ale gdy tylko zamykam oczy widzę jak umiera..i te jego oczy.jego ale jakby nie jego..takie puste.pisze to i płacze...staram się jak mogę oswoić z tą myślą że już nie usłyszy go,nie zobaczę.Że już nie zabierze naszego syna na te ich wyprawy do lasu.Mam wrażenie że synek jest dojrzalszy że wszystko rozumie.gdy chodzimy razem do męża na grób do biegnie aleją wołając Tato Tatusia przyszłem do ciebie...przepraszam że pisze tak chaotycznie ale tyle emocji jest we mnie...caluję was wszystkie...Marlena Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29 Napisano Marzec 24, 2014 Moja córka miała 1,5 roku jak zmarł mąż. Nie pamięta go. Pokazuje jej zdjęcia,filmy itp i tłumacze że to tatuś,gdy idziemy na cmentarz też wie że do tatusia,ale chyba nie rozumie znaczenia słowa "Tatuś" Z jeden strony trochę jest mi łatwiej że dziecko nie cierpi tak jak Ja,że nie musi przechodzić przez to samo... Spotykam się z innym facetem i nawet do niedawna myślałam,że wszystko jest okey bo tak na prawdę jest okey,ale nie potrafię nie myśleć o mężu. Czasami gdy się na niego patrze to tak jakbym na siłe szukała czegoś w czym był by podobny do mojego męża. Byliśmy razem 10 lat,w 1/3 całego mojego życia był zawsze przy mnie,aż tu nagle... Nie chce się smucić,chce wychować córkę w pełnej rodzinie,ale nie wiem czy dam radę żyć w tym trójkącie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Marzec 25, 2014 Hej...wiecie co mnie jeszcze wkurza? Zaraz będzie rocznica smolenska...znowu stare babcie będą zalewac się łzami..z tym że każdy członek rodziny zmarłego dostał po 250 tysięcy złotych!A czy nasi mezowie byli innymi ludźmi?jakąś gorszą kategorią człowieka?!mój syn nie dostanie żadnej renty ponieważ mój mąż pracował na czarno u prywaciaza...nie dostałam nawet pieniędzy na pogrzeb dla męża...pracować trzeba było bo przecież dziecko w domu...mogę ewentualnie starać się o rekompensatę od państwa w kwocie do 12 tys ze względu ma to patryk został zamordowany ale są takie kłody że otrzymanie tych pieniędzy graniczy z cudem...a jeszcze bardziej doprowadza mnie do histeri fakt że morderca mojego męża może dostać wyrok nie za zabójstwo lecz że uszkodzenie ciała ze skutkiem śmiertelnym z karą do 8! lat więzienia...człowiek ten odsiedział już wyrok za zabójstwo żony ...i on wróci do mojego miasteczka...i jak ja mam ży z myślą że on może zrobić krzywdę mi lub dziecku..ten kraj jest chory..pozdrawiam Was wszystkie...Marlena Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek26 Napisano Marzec 26, 2014 Do Marlena: Bardzo dobrze rozumiem Twoją złość i gorycz. Podobnie jest u mnie. Mój mąż zginął w wypadku, który spowodował 20 letni gnojek. W następny piątek rusza sprawa w sądzie, a ja nie wierze w to żeby poniósł jakąś kare. Grozi mu do 8 lat, a pewnie skończy się na zawiasach mimo, że w wypadku zostały jeszcze poszkodowane trzy inne osoby. Mój mąż nie żyje i nic tego nie zmieni, a sprawca jest dla mnie mordercą! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość klakier28 Napisano Kwiecień 16, 2014 Witam Was. Od pewnego czasu odwiedzam forum, płaczę razem z Wami, sama jednak nie miałam odwagi nigdy napisać... Niecałe 5 miesięcy temu umarła moja Największa Miłość, mój ukochany... miał 30 lat, choroba powoli mi go zabierała, ponad 2,5 roku walczyliśmy z całych sił z rakiem, on tak chciał żyć :(( Gdy się wydawało, że już idzie wszystko ku dobremu - choroba tak podstępnie zaatakowała, że nie było już ratunku, przez pół roku tylko mogłam bezsilnie patrzeć, jak gaśnie mój chłopiec w szpitalnym łóżku... Ehh. Wszyscy mi mówią, że trzeba czasu.., że będzie lepiej, g..o prawda, nie wierzę już w nic, a od pewnego czasu jest coraz gorzej - jakby dopiero teraz dochodziło do mnie, że on już nie wróci, że GO nie ma... Nie mam sił, by żyć, jestem złamana w środku, bezsilna, ciągle płaczę... W ciągu dnia ubieram maskę, do pracy, dla znajomych, a tak naprawdę 4 ściany wiedzą, co jest ze mną. Tysiące myśli, żal, ból... Czytam Wasze wypowiedzi - że powoli układacie sobie życie, że coś jest lepiej, że te pół roku PO troszkę się zbieracie... Chciałabym w to wierzyć, że się kiedyś szczerze uśmiechnę... On był moją idealną miłością, kochaliśmy się na zabój... Postawiłam w życiu na miłość, teraz mi zostały tylko wspomnienia. Dni spędzam na niczym, nie odróżniam ich, teraz Wielkanoc się zbliża, jakoś mnie to omija... Czuję się jakbym miała 80 lat, a nie 28... ;-( Ściskam Was mocno Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek26 Napisano Kwiecień 17, 2014 Do klakier28: Powiem Ci szczerze, że jakoś łatwiej mi było żyć w pierwszych miesiącach po śmierci męża. A z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Coraz częściej płaczę i nie wiem co robić. Na początku wszyscy są w okół nas, a z dnia na dzień nasi przyjaciele, rodzina wraca do swojego życia i nie stara nam się wypełnić czasu. Przynajmniej tak jest ze mną. Fakt faktem jakoś sobie to życie układam, bo NIESTETY dla mnie świat się nie skończył i muszę jakoś żyć. Wiem, że najłatwiej byłoby położyć się do łóżka i więcej nie obudzić. Ja nawet boję się płakać, bo gdy tylko zaczynam mam wrażenie, że nigdy nie skończę. Musisz w sobie znaleźć siłę, czas przyzwyczai do bólu... Znajdź coś co sprawia Ci przyjemność, co zajmuje Twój czas. Od śmierci męża minął rok i niecałe dwa tygodnie, nadal łykam leki przeciwdepresyjne i chodzę na spotkania z psychologiem. Wierzę, że będzie łatwiej, ktoś jest ze mną trzyma za rękę ociera łzy. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz w miarę spokój i będzie z dnia na dzień lepiej. Świętami się nie martw, szybko przelecą. Tłumacz sobie, że to tylko zwykłe spotkanie rodzinne. Mi tak było lżej na Boże Narodzenie. Trzymaj się cieplutko i pamiętaj, że nie jesteś sama. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Kwiecień 18, 2014 Witam u mnie też nie jest lepiej ....minęło 5 m-cy i 10 dni od kiedy mój mąż popełnił samobójstwo - chorował na depresje...byłam wtedy w szóstym m-cu ciąży z drugim synkiem.......nie wiem czy trudniej byłoby gdybyśmy nie mieli dzieci....czy trudniej jest teraz kiedy patrze na 4 latka i 2 miesięcznego synka który nigdy nie poznał taty....serce mi pęka ze złości, żalu, bólu.........nie umiem tego wszystkiego ogarnąć....wydaje mi się że jestem złą matką i że nie dam rady ich sama wychować... A miało być tak pięknie ....Nie chciałam dużo od życia.... a jednak chyba za dużo.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość beatrix_frugo Napisano Kwiecień 18, 2014 Od śmierci mojego męża minęło 2 lata, miesiąc i dwa tygodnie. Nasza córeczka miała 3 miesiące, jak zginął- dzisiaj biega, cieszy sie, mówi, a on tego nie widzi... Chodzimy na cmentarz, palimy lampkę, a ona mówi "papa, Tatusiu". Jak zginął, bylam przerażona: miałam 28 lat, byłam bez pracy, z 3miesiecznym dzieckiem i kredytem mieszkaniowym prawie 400tyś. zł. Byłam przerażona tym, jakie życie mnie czeka: tylko praca, praca, praca i tylko sama, sama, sama ... Poznaliśmy sie, jak miałam 19 lat, nigdy nie spedzalismy osobno nawet minuty więcej niż to było konieczne.... Nie potrafiłam bez niego oddychać i nadal nie potrafię... Jak zginął, bałam sie, ze życie bedzie straszne ... Jest gorzej niż wyobrażałam sobie wnajgirszych wyobrazeniach... Minęło ponad 2 lata, a ja nadała żałuje,ze żyje ... Mam tyle obowiązków i pracy,ze nie wystarcza czasu na spanie... Czy kiedyś bedzie lepiej?... Ja już w to nie wierze ... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
amelila 0 Napisano Kwiecień 23, 2014 Witam! Święta święta i po świętach ja bardzo się cieszę bo nie muszę udawać przed rodziną że wszystko jest ok.Wróciłam do siebie dziewczyny śpią a ja siedzę czytam i ryczę. Wczoraj minęło 1.5 roku od śmierci męża:( . 7 maja odbędzie się sprawa w sądzie w sprawie śmierci męża mam nadzieje że chociaż sędzia będzie sprawiedliwy bo prokuratorzy a było ich trzech okazali się kłamcami. Mam nadzieje że winni śmierci mojego męża poniosą karę. Trzymajcie za mnie kciuki bo cholernie się boję. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29 Napisano Kwiecień 24, 2014 A Ja czytam i mam wrażenie że chyba inaczej niż wy wszystkie cierpię,a raczej już nie,mimo że nie minął nawet rok od śmierci męża... tęsknie za nim,ale tak jak wspominałam,poznałam jego tego który jest pod pewnym względem wyjątkowy niż mój mąż. Czy coś jest ze mna nie tak? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek26 Napisano Kwiecień 25, 2014 Do kobieta29 Kochana wszystko z Tobą ok! Znalazłaś szczęście i drugą połówkę. Nie jest powiedziane, że nasi mężowie byli akurat naszym najlepszym wyborem. Szczerze mówiąc to Ci nawet zazdroszczę, że po takiej tragedii umiesz być szczęśliwa. ja nie mogę powiedzieć, że nie jestem, ale mój obecny mężczyzna jest inny niż mój mąż. Nie gorszy czy lepszy, ale mi wiele rzeczy brakuje. Jestem strasznym przytulasem, a on raczej umiarkowanie okazuje uczucia ;) Jednak nie wyobraża m sobie być z kimś bardzo podobnym do męża, bo bolało by jeszcze bardziej. Raz mój obecny użył pieszczotliwego zdrobnienia w stosunku do mnie takiego jak mój mąż (a nie jest ono zbyt popularne) i aż zakuło w serduszku i poprosiłam żeby tak nie mówił. Nie zamęczaj się takim głupim myśleniem, ciesz się, że jesteś szczęśliwa i życz nam tego samego:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kicimici Napisano Maj 5, 2014 Moj maz zmarl 17.04.2014. Ja mam 40 lat, wiec nie wiem czy jestem mloda wdowa... Mam 16-sto letniego syna, ktory mnie zadziwia swoja postawa. Jest mega silny! Ja - galareta. Boje sie wszystkiego, przyszlosci i jutra. Do pogrzebu wszyscy mnie wspierali, czulam sie "dobrze". Teraz musze ogarnac urzedy. To koszmar. Kochani! Wszyscy, ktorzy pytacie nas po smierci naszych bliskich: "Moge Ci pomoc? Chce Ci pomoc, daj mi znac." To jest wazny gest. To daje nam sile. Dziekuje Wam za to. Ale my potrzebujemy pomocy teraz - po pogrzebie. To jest ten moment, w ktorym mozecie pomoc. Nasza trauma zaczyna sie teraz. Kochani nasi przyjaciele, z chwila pogrzebu nie zakopujemy naszego nieszczescia. To nie jest takie proste. Badzcie przy nas. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29 Napisano Maj 6, 2014 Do kicimici Mój mąż a raczej nie mąż bo ślubu nie mieliśmy mimo że żyliśmy razem 10 lat zmarł 29 maja 2013 r. Przed jego śmiercią mieliśmy wielu przyjaciół a raczej On miał, a Ja byłam takim dodatkiem do tego wszystkiego. Gdy zmarł dużo osób było,pytało,dzwoniło w jakiś sposób wspierało,a teraz gdy mija już prawie rok... Nie ma nikogo,dosłownie nikogo. Zrobiła się selekcja naturalna na którą wpływu nie mamy. Ale wierzę że będą nowi przyjaciele, Ci którzy zostaną na zawsze :) Do Smutasek26 A więc życze Wam wszystkim tego samego. Czasami mam takie wrażenie że to właśnie Krzysiek złączył nasze drogi by było mi lżej po jego odejściu. Lekarstwo poznałam gdy szukałam kierowcy który pilnie zawiezie mnie do szpitala oddalonego od mojej miejscowości o 500 km. I tak poznałam Jego,a potem... Gdy tylko coś potrzebowałam zawsze był no i został. Ma zupełnie inny charakter,czasem śmie twierdzić że lepszy bo Krzyś był pomocny dla wszystkich,ale nie dla mnie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość miku22 Napisano Maj 11, 2014 Moj maz (niestety niedoszly) umarl 2 tygodnie temu. Mam 22 lata dopiero od roku mieszkalismy razem a bylismy ze soba od 7,5 roku czyli jak dla mnie to od zawsze. Nie mieszkalismy w Polsce, bylismy na swieta u rodzicow i wlasnie pakowalam walizke bo za 2 godziny mielismy jechac jak dostalam telefon ze go reanimuja. Nigdy nie zapomne jak w dresie wybieglam z domu i pojechalam do niego. Zobaczylam karetke, jego rodzicow i dotarlo do mnie ze naprawde cos sie dzieje. Plakalam, krzyczalam, ze nie moze mi tego zrobic, ze ma wracac. Nie wrocil. Mial tetniaka w mozgu o ktorym nie wiedzielismy. Od kiedy pamietam zawsze byl przy mnie. Wszystko robilismy razem. On ze mna gotowal a ja z nim naprawialam samochod. Nie potrafie byc sama. To DOPIERO 2 TYGODNIE a ja caly czas mysle o tym, ze nie chce i nie potrafie byc sama. Czy to zle? Z drugiej strony nie wyobrazam sobie byc z kims innym niz On. Kocham go i nie wiem jak zyc bez niego bo przez cale swoje "dorosle" zycie bylam z nim. Zawsze otaczalo nas duzo ludzi a po jego smierci zostalam sama. Wszyscy znajomi byli tylko jego znajomymi a mi zostaly tylko rozmowy na skype z bratem, ktory jest ponad 1000 km od mojego domu i nie ma jak sie mna zaopiekowac. Prosze was powiedzcie cos, cokolwiek innego niz "nie wiem co w takiej sytuacji powiedziec". Czytalam Wasze historie i mam nadzieje, ze tez kiedys bede szczesliwa tylko nie mam pojecia jak sie do tego zabrac. Nie wyobrazam sobie zycia w zalobie bo wiem, ze On by tego nie chcial. Zawsze bralismy z zycia pelnym garsciami, zylismy chwila i wydaje mi sie wlasnie tego On chcialby dla mnie. Zawsze mnie opierniczal jak plakalam wiec jak teraz moge mu to robic i plakac po nim? Uwazacie ze wizyta u psychologa moze cos zmienic? Zawsze mi sie wydawalo, ze jak mam 22 lata to jestem jeszcze dzieckiem a teraz mi sie wydaje, ze na wszystko jestem juz za stara... sama nie wiem co teraz robic... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29 Napisano Maj 12, 2014 Do miku22 Nie musisz żyć w żałobie, żałobę nosi się w sercu. Minęło u Ciebie jeszcze mało czasu, ale za jakiś czas nauczysz się żyć bez Niego. Na nową miłość też przyjdzie czas nawet nie zauważysz jak się pojawi więc nie musisz na nic się przygotowywać... Trzymam za Ciebie kciuki, głowa do góry, po burzy zawsze wychodzi słońce Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek 26 Napisano Maj 12, 2014 Do miku 22 Miałam dokładnie tak jak Ty po śmierci mojego męża! Poczułam się 10 lat starsza i nie wyobrażałam sobie życia w samotności. Nie musisz być sama jesteś młoda i przeżyłaś już bardzo dużo. Oczywiście nie ma co na silę szukać miłości, bo ona i tak cię znajdzie, ale jeśli masz ochotę wyjdź do ludzi, idź się pobaw, potańczyć. Może akurat poznasz kogoś, nie miłość, ale przyjaciół którzy w takiej sytuacji są niezastąpieni. Co do psychologa to uważam, że powinnaś iść. jeśli Ci się nie spodoba to się nie zrażaj i idź do innego, aż trafisz na takiego, który będzie Ci umiał pomóc i ulżyć w żałobie. Ja dopiero za trzecim razem znalazłam takiego do którego chodzę do dziś (minął ponad rok od śmierci męża). Pamiętaj, że najgorsze już za Tobą i teraz musi być tylko lepiej! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wyrazy współczucia dla wszystk Napisano Maj 12, 2014 "Czasem odchodzą nasze anioły I nagle w miejscu staje czas A z nimi cząstka nas odchodzi I wielki smutek marszczy twarz Czasem na chwilę gaśnie słońce Duszę wypełnia gęsty mrok Nikną nadzieje i marzenia I w pustce ginie tęskny wzrok Czasem odchodzą dobrzy ludzie Co nam pomogli w życiu wiele I próżno wtedy pytać Boga Czemu odchodzą przyjaciele Lecz oni ciągle przecież żywi Nadal wytrwale są wśród nas Ich dusze przy nas pozostały Tylko ich ciała zabrał czas" Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość miku22 Napisano Maj 12, 2014 Do Kobieta29 i Smutasek26 Dziekuje wam bardzo za slowa otuchy. Do psychologa ide napewno. Wiem, ze minelo bardzo malo czasu od kiedy zostalam sama i ze najgorsze chwile tesknoty i zalu najprawdopodobniej sa jeszcze przedemna, ale chce sprobowac zyc dalej. Napewno nie wroce do tego co bylo przed, bo juz nigdy nic nie bedzie tak samo ale chce isc do przodu. Czuje, ze On wlasnie tego by dla mnie chcial. Zwlaszcz dlatego, ze nie wiem czy to ja nie odejde tak samo nagle i niespodziewanie jak On. Jedyne czego sie boje to to, ze nie wytrzymam tego co ludzie beda gadac. Myslicie, ze powinnam zmienic otoczenie? Wyjechac do innego miasta czy panstwa i zaczac od nowa? Bo nie wyobrazam sobie dalej mieszkac w naszym wspolnym mieszkaniu. Chce to zamknac i zaczac od nowa. On zawsze bedzie w moim sercu i wiem, ze nikt nigdy go nie zastapi. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek26 Napisano Maj 13, 2014 Do miku22 Nie wiem czy warto wyjeżdżać i zmieniać swoje życie tylko dlatego, że boisz się gadania innych ludzi. Wiem to nie jest miłe i często boli. O mnie gadali i dalej gadają, ale cóż taka natura ludzi. Nieraz płakałam z tego powodu, ale z czasem stałam się twardsza i odporniejsza, więc ma to też swoje plusy. Po śmierci męża już plotkowali o nie stworzonych rzeczach, mówili, że jestem w ciąży, że mieliśmy się wyprowadzać, bo dom kupiliśmy itp itd. Później jak widzieli mnie z kuzynem gadali, że już kogoś mam. Sąsiadki opowiadały jakie to imprezy urządzam, a to nie była prawda, ale nie walczyłam z tym nie tłumaczyłam się z tego. Raz tylko jednej osobie powiedziałam: Przeżyj to co ja, cierp tak jak ja , a będziesz mógł mnie oceniać. I z tą myślą żyje cały czas. Nikt nie ma prawa nas oceniać! Każdy smutek, żal i żałoba są inne, każdy sobie radzi na swój własny sposób. Patrząc teraz ze swojej perspektywy kobiecie po stracie ukochanego pozwoliłabym na wszystko i nigdy złego słowa nie powiedziała! a ludzie zawsze będą gadać gdzie byś nie uciekła. Ludzie nie będą żyli za Ciebie! Bądź szczęśliwa na przekór innym, dla siebie i swojego ukochanego. On na pewno da Ci siłę! Mi mój mąż dał :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ja_28 Napisano Maj 15, 2014 kurcze, tak sobie mysle.... moj chlopak z ktorym bylam 7 lat zginal w wypadku samochodowym, wtedy mialam 22 lata, od tamtego czasu minelo 5 lat, a ja nadal patrzac na innych facetow nie moge powiedziec- zaj...biste ciacho, od 5 lat pod wzgledem "uczuciowym" (bo w kazdym innym aspekcie teraz juz, funkcjonuje normalnie) nie doszlam do siebie. Jak wy to robicie, ze 7 mscy po smierci kogos kto byl dla was calym swiatem jestescie w stanie powiedziec "poznałam kogos"? Zeby nie bylo- nikogo nie neguje, (ja jestem jakims ewenementem poprostu, bo juz dawno powinnam zaczac byc z kims na nowo) ale 7 mscy? Co to jest 7 mscy? to samo lezenie w lozku i beczenie, obrazanie wszystkiego w kolo, zbieranie sily i checi na to zeby isc do ubikacji, a pozniej jeszcze trza sie ogarnac- a to zazwyczaj trwa jeszcze dluzej Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29 Napisano Maj 16, 2014 Do ja_28 Ja właśnie po to by nie beczeć i robić z siebie sierotę jak to ja jestem nieszczęśliwa itp wzięłam swoje życie w ręcę. Zycie masz jedno tak? Ja chce swoje przeżyć szczęśliwie bo wiem że On by tego chciał... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Maj 16, 2014 Witajcie potrzebuje sie wypisac do kogos zostałam młoda wdowa maż zmarł w szpitalu po cieszkim wypadku to był koszmar bo on odszed na mojich oczach zostałam sama nie mamy dzieci czasami mam takie mysli ze juz nie mam dla kogo żyć ze chce byc razem z nim tam u gory wszycy mowia że dam rady ale jest cieszko wszytko co mam w domu przypomina mi onim. A jak przychodzic noc to koszmar placz krzyk i patrze w zdiecie i sie pytam boze dlaczego zabrałes mi ukochana osobe ktora bardzo kocham.. i patrze w okno moze stanie w progu powie wrucilem ale wiem ze tak sie nie stanie patrzy namnie z gory opiekuje sie mna tam z gory :-(:-( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Cloi Napisano Czerwiec 3, 2014 Witajcie kochane, postanowiłam sobie, że w końcu uporządkuje rzeczy męża, ogarnął mnie taki żal i potok łez, że nawet nie potrafię tego opisać !!!!!! Staram się i żyję........ale moim kochaniu nawet nie mogę myśleć . Myślałam, że jestem na to gotowa ale nie jestem. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta29 Napisano Czerwiec 4, 2014 Do Cloi U mnie minął właśnie rok i nawet nie przymierzam się do tzw sprzątania bo wiem że nie dam rady,ale kiedyś przyjdzie ten czas... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość amelila Napisano Czerwiec 10, 2014 U mnie mija 20 miesięcy i też nie mam siły uporządkować rzeczy męża. Jak otwieram szafkę to czuje jego zapach już coraz słabszy ale jeszcze tam jest i choć przez chwilkę wkładając tam głowę wyobrażam że przytulam się do niego:(. Jest mi wtedy tak DOBRZE Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Bazylka5 Napisano Czerwiec 28, 2014 Czytam i płaczę razem z Wami i wiem ,że ja nie pomogę Wam , ani Wy mnie w bólu i stracie. A gdy nas inni nie widzą udajemy, że nie jest tak źle, dajemy radę. Ale już nic nie będzie takie same Nawet zapach kwiatów. Jestem wdową od 10 miesięcy... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Agnes34 Napisano Czerwiec 28, 2014 Bardzo mi smutno i pusto w sercu. Ja straciłam ukochanego męża miesiąc temu i nie mogę w to uwierzyć. Mąż chorował na nowotwór , tak bardzo się cieszyłam że się leczy wszystko było na dobrej drodze i pewnego dnia organizm nie dał rady, poddał się i umarł w niedzielny poranek. Zostałam z małym niepełnosprawnym synkiem, który tęskni za kochanym tatusiem. Bardzo mi ciężko i i nie mogę się z tym pogodzić, wszędzie go widzę i wokoło siebie są wspomnienia naszej całej trójki. Nie wiem czy czas leczy rany bo mojej chyba nigdy nie zagoi. Pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość aneta250 Napisano Czerwiec 29, 2014 Witam dziewczyny dawno nic nie pisałam,od pewnego czasu czułam się bardzie źle ciągle zmęczona,przygnębiona i bez sił,nerwy,ból,ciągle rozpacz,od śmierci mojego męża minie w sierpniu 2 lata. Zaczęłam bardzo chudnąć (10 kg)zaczęłam podejrzewać że może mam raka,wszystko zaczęło się walić,strasznie się bałam że syn stracił ojca,a teraz ja.Trafiłam do szpitala,diagnoza-cukrzyca I stopnia,okazało się że przyczyną w 99% był silny stres który towarzyszył mi każdego dnia,jestem do końca życia na insulinie.Co jeszcze się wydarzy nie wiem,chyba jestem pechowa,dlaczego tak się dzieje,jestem już tak bardzo zmęczona,a teraz każdego dnia muszę walczyć z chorobą,jeżeli nie będę dbała o siebie to cukrzyca mnie zniszczy. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Smutasek26 Napisano Lipiec 3, 2014 W tym naszym życiu najgorsze jest to, że nie dość, iż spotkała nas wielka krzywda z powodu śmierci naszych ukochanym to jeszcze zaczyna się sypać wszystko dookoła. Nasz stres, płacz, cierpienie ma wpływ na nasz organizm i co chwile dowiadujemy się o innych chorobach które dotykają nas! Ze mną jest podobnie, co chwile coś się dzieję i muszę biegać po lekarzach, a oni do powiedzenia mają, że winny jest stres. Moi rodzice byli bardzo związani z moim mężem i ciężko im było pogodzić się z jego śmiercią i moim bólem. Mój tata niedługo po śmierci mojego męża trafił do szpitala, lekarze nie mogli postawić diagnozy, wysyłali jego wyniki i konsultowali się z innymi szpitalami. okazało się, że u taty odezwała się chorobą, którą każdy z nas może mieć w sobie przez całe życie i może się niczym nie objawiać, jednak podczas silnego stresu się uaktywnia i trzeba leczyć się już do końca życia.... Podobnie było z mamą problemy z uszami, ciśnieniem i kręgosłupem szyjnym wszystko na tle stresowym się nasiliło. Więc pytam Was dziewczyny kiedy będzie lepiej? kiedy przestaniemy dostawać po dupie? Ja dostaje codziennie, w domu w pracy nawet na jakiś z pozoru miłych wyjazdowych weekendach. Mam dość! Z dnia na dzień widzę mniej sensu by żyć! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach