Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zjawa

jak pozwolic mu odejsc...

Polecane posty

on juz nie kocha. nie jestesmy razem. jeszcze dlugo tlumaczylismy sobie wiele rzeczy, wiele spotkan, lez... teraz wiem, ze chcialby juz zamknac tn rozdzial i ruszyc dalej. wciaz kocham, ale juz nic nie moge zrobic... wiem ze musze zaczac akceptowac to ze nie poswieca mi calego czasu, ze dzwoni kiedy chce, a nie kiedy ja tego potrzebuje.. i nawet nie moge miec o to pretensji. jak pozwolic mu odejsc?.. poluzowac smycz, tak zeby on czul sie swobodny, a mnie jak najmniej bolalo?.. powoli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz komicznie, mimo wszystko dla wiekszosci kobiet to nie takie latwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale on chce kontaktu, dzwoni czasem, a ja wciaz kocham jednak. W jaki sposob to zalatwic zeby bylo jak najmniej bolesnie? :( czy ja moge czasem zadzwonic, napisac, zapytac co slychac?.. czy powinnam zupelnie zamilknac, dac mu odpoczac od siebie, odejsc w spokoju?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bo skomplikowanych sytuacji wcale nie ma w życiu tak wiele... a juz na pewno ta opisana do nich nie nalezy.... zazwyczaj problem polega głównie na tym, że udaje się przed się przed samym sobą jakis własne intencje, tak naprawde chcąc czego zupelnie innego... a pojedynek z własnymi pragnieniami to walka bardzo trudna... ale mozna w prosty sposób do niej nie doprowadzic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czyli w jaki sposob? pewnie ze udaje cos innego niz to czego chce - musze go puscic wolno, chociaz wciaz kocham. mozesz wytlumaczyc o czym mowisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o to chodzi zjawo, ze sama nakręcasz sie na klimat tej miłości, żalu i płaczu.... a koles jest zwykłym chvjkiem, bo zamiast dac Ci spokoj, bys mogla zapomniec, to jeszcze Cie \"molestuje\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
komiczne---> Troszkę zamieszałeś To co sami wyolbrzymiamy swoje problemy? A co jeśli cos nas naprawdę boli, dotyka i nie umiemy sobie z tym poradzić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laliqueeeeee
komiczne - jestes buddystka? Do autorki - Ja tez mam podobny problem i wiem ze to dlaczego cierpimy jest spowodowane tylko nami samymi. Oznacza to ze w przeszlosci popelnilismy blad. Tylko tyle. Cierpienie nie uszlachetnia, tak mowi moja filozofia, nie jest wartosciowe. Trzeba zamknac szybko ten rozdzial i probowac znalezc szczescie. Odzwyczaic sie! Tylko tyle! Zycz mu szczescia, z calego serca, zobaczysz ze przez dobre zyczenia dla niego, Ciebie szczescie znajdzie szybciej niz jego! Wiem ze brzmi to wszystko banalnie, ale uwierz mi ze bylam w podobnej sytuacji, wlasciwie jestem i teraz moge sie tylko sentymentalnie usmiechnac w jego strone. Nie ma ludzi niezastapionych, a ty jestes wyjatkowa i przez nikogo nie powinnas cierpiec. Dlatego poczuj bol jako nauke, strzasnij z siebie i zyj! Sciskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie zamieszałem... histeryczne stany emocjonalne co najmniej w połowie napędzamy sami.. siedząc, rozmyśluwując na temat utraconej osoby, delektujemy sie niejako własnym cierpieniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie jestem buddystką :P nawet buddystą nie jestem... ani szintoistą, nawet nie hinduistą... :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laliqueeeeee
a to przepraszam, pomylilam plec i zasugerowalam sie wypowiedzia. W takim razie jestes madrym, zdystansowanym czlowiekiem. Pozazdroscic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i staram sie nie interesowac jego zyciem... ale ciezko mi ze juz nie jestem jego czescia! :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zjawa, ja Ci moge powiedziec to co ja zrobilam, calkiem niedawno, z moim facetem rozstalam sie ponad miesiac temu. ostatnie tygodnie z nim to byl koszmar, jakbym sie stala dla niego powietrzem. prosilam, zeby traktowal mnie przynajmniej jak przyjaciela, zanim sie od niego wyniose, bo potrzebowalam czasu zeby wszystko przygotowac, ale on chyba nie umial, bylo mi baaaaaardzo zle. przez ostatni miesiac odzywal sie od czasu do czasu, pytal \'co u ciebie?\', \'jak sie czujesz?\', \'wszystko w porzadku?\', a ja jak ta kretynka odpowiadalam, choc kazdy sms od niego pograzal mnie z powrotem w \'rozpaczy\'. miarka sie przebrala jak na moje urodziny wyslal mi zyczenia \'serdeczne usciski i caluski\', cholera mnie wziela. to jak ja prosilam o chwile spokoju, o mozliwie kulturalne zakonczenie tego zwiasku to miales mnie gdzies, a teraz co chcesz zostac moim przyjacielem? to dopiero komiczne :D odpisalm zeby wiecej mi nie wysylal tego typu sms, bo ja jego przyjaciolka nie zostane, nie umiem i nie bede sie zmuszac. mozesz mi wierzyc albo nie, ale poczulam sie lepiej. wystarczy znalesc w sobie odpowiednia motywacje. powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie pisać, nie dzwonić, wywalic nr gg, zmienic nr telefonu. Żadnego tam utrzymywania kontaktu i wyczekiwania nie wiadomo na co. Koniec to koniec ajak jeszcze kochasz kazdy kontakt to obracanie noza w ranie. Daj tej ranie się zasklepic a kontak z bywszym na pewno nie pomoze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
komiczne---> Oki sami się napędzamy, ale nie przyszło ci do głowy, że osoba tak mocno zraniona nie ma żadnego poczucia bezpieczeństwa? Nie ma co ze sobą zrobić, tkwi w jakimś amoku i nie widzi świata. A ból pogrąża ją coraz bardziej. Nie wiem, może wy faceci inaczej to odczuwacie, ale dla kobiet to stan załamania się gruntu pod nogami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laliqueeeeee
Bedziesz czescia zycia jeszcze nie jednej osoby. Nie piszcie ze facet jest beznadziejny bo kazdy jest wolny i wolno mu odejsc. Tak sie po prostu dzieje. Pomysl ze bez tego doswiadczenia bylabys ubozsza, a uwierz mi ze bol uczy wiele w nastepnych kontaktach. Bedzie dobrze z nim czy bez, z kims innym czy bez komiczne - histeryczne stany napedzamy sami mysle w 99%. Prawdziwe cierpienie dotyka ludzi stosunkowo rzadko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laliqueeeeee
Wiecie co jest problemem? To ze budujemy swoje poczucie wartosci i bezpieczenstwa na jednej osobie. To jest glupie i tracimy siebie a MY musimy byc dla siebie najwazniejsi. Nie wolno tracic wszystkiego wokol. Czy zanim go poznalas cierpialas bez niego? Nie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Oki sami się napędzamy, ale nie przyszło ci do głowy, że osoba tak mocno zraniona nie ma żadnego poczucia bezpieczeństwa? Nie ma co ze sobą zrobić, tkwi w jakimś amoku i nie widzi świata.\" o ile nie jestes bezbronną dziewczynką, biegnącą przez mroczny bór, w środku nocy, gonioną przez stado wilków, a przed Tobą rozpościera się przepaść, na dnie której płynie rwący potok.... to brak poczucia bezpieczenstwa to też stan generowany przez umysł i tylko tam go mozna zwalczyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tak, teraz tez juz sie nie miotam, nie walcze, chce mu pozwolic odejsc. Ale to tak trudne! Tym bardziej ze jezscze niedawno walczyl zeby mnie odzyskac, ale.. przestal. Wiec i ja odpuszczam. Ale nie umiem sie zdystansowac, wciaz mam zal kiedy nie zadzwoni o umowionej porze, mimo ze obiecal byc wsparciem dla mnie, moja mama jest po ciezkiejj operacji.. A wiem ze tego zalu miec nie powinnam, bo on juz nie ma obowiazku byc blisko! jest wtedy kiedy ma czas,a nie wtedy kiedy JA tego chce... Poza tym ciezko kiedy on robi imprezke a mnie tam nie ma, chociaz kiedys bylam tam niezbedna.. ciezko nagle sie odciac :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"To ze budujemy swoje poczucie wartosci i bezpieczenstwa na jednej osobie. To jest glupie i tracimy siebie a MY musimy byc dla siebie najwazniejsi\" to tzw zdrowy egoizm... budujący dla nas, zbawczy dla związku... ale kobiety tak uwielbiaja sie poświęcać... a zwłaszcza, gdy nikt ich o to poświęcenie nie prosi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdyby tak było jak mówisz człowiek mógłby sobie sam zapewnić poczucie bezpieczeństwa a niestety nie jest w stanie. Nikt nie jest samowystarczalny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laliqueeeeee
Mysle ze spoleczenstwo i kultura uczy nas od dziecka tego ze czlowiek jest slaby, bezbronny, ulega pokusom i moze zginac z byle powodu. Sczegolnie kobieta bez mezczyzny. Gowno prawda. Kazdy ma tyle sily ze moglby zniesc milion gorszych sytuacji, trzeba sobie to tylko uswiadomc i znalezc ja w sobie. Mozesz sie tez oprzec na przeznaczeniu jesli tak wolisz - nie byl Ci pisany i koniec. Bedzie lepszy ktory nie odejdzie. Szkoda tracic czas na ludzi ktorzy sa w stanie nas jakkolwiek zranic. To naprawde, troche pracujac nad soba mozna przewidziec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laliqueeeeee
Kazdy jest samowystarczalny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zjawa, najgorsze jest to, ze nawet twoj partner zyciowy nie ma obowiazku byc blisko ciebie jesli nie ma ochoty poza tym racja jest, ze nie mozna oprzec swojego zycia calkowicie na jednej osobie (no chyba ze ta jedna osoba jestes wlasnie ty), bo jak ja tracisz to faktycznie wali ci sie swiat (cos o tym wiem). uczymy sie na wlasnych bledach, potrzeba, nam kobieta, niezaleznosci, bo chyba w naturze mamy to, ze calkowicie polegamy na naszych facetach, a przeciez to juz nie XIX wiek i twoj pierwszy chlopak rzadko bywa ostatnim. Ile razy mozna odbudowywac sobie zycie? ja popelnilam blad, wiecej go nie powtorze, tak ja ty zjawo, zyj dla siebie samej, to siebie stawiaj na pierwszym miejscu nie jego, a to co sie stalo potraktuj jako lecje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×