Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mala333

Wypadek

Polecane posty

Gość mala333

Wczoraj przeżyłam wypadek samochodowy.Jechałam swoim samochodem z psem i synem.Prędkość miałam jakieś 30/40 km/h bo snieg sypał tak że świata nie było widać momentami.Jechaliśmy kolumna 6 aut.Nagle kobieta wyskoczyła z wioski z prawej strony przed nami z dużą prędkością...(zamiast poczekac az przejedziemy)zaczęło nią rzucać po drodze i zatrzymala sie w poprzek drogi na prawym pasie.Ja jechalam ostatnia wszyscy hamowali.samochody doslownie tanczyly na drodze..ja by niekomu nie wjechac w tył auta ani nie uderzyc w nią zjechalam na przeciwny pas bo nic nie jechało by ominac caly karambol ale niestety obrocilo mna kilka razy i uderzylam w bande bezwiednie niosło samochód mimo ABSów.NIe probowalam ratowac auta kręcąc kierownica bo na lodzie nie ma co pogarszac sytuacji.Uderzylam niby nie mocno ale huku było mnóstwo i nie sadzilabym nigdy ze taka sila jest przy 30 kom/h.W bande uderzylam tylem obrocilo mna jeszcze raz uderzylam przodem a potem tylem.Facet ktory mi pomoagal sie uspokoic mowil ze to groznie wyglada ale nic sie takiego duzego w aucie nie stalo.Moze i nic ale lampy do wymiany,tyl i przod do klepania,zderzaki poszly.ale najgorszy byl i jest ten strach ktory mnie od wypadku nie opuszcza...zapielam dziecko w pasy ale uderzyl sie lekko glowa w szybe boczna jednak zachowal zimna krew(3 latek)nikomu z nas nic sie nie stalo.Auto odpalilo i dojechalam do domu ...ale ja psychicznie wysiadam....mam caly czas to przed oczami....wymiotowalam z nerwow dzisiaj,brzuch mnie boli,zaczelam w nocy obgryzac paznokcie...Boze nie umiem sobie z tym poradzic...ci ludzie z innych aut mowia ze nie moglam nic zrobic...ze zachowalam sie dobrze..w prawo nie moglam odbic bo byl rów glęboki....zreszta auto odmowilo posluszenstwa.....a laska odpalila silnik i odjechala sypalo tak ze nikt nie zobaczyl numeru rejestracyjnego.Nikt sie nie rozbil oprocz mnie wiec nie sciagalismy policji...ale psychika mi siada.Jestem silną kobieta i juz jeżdze od kilku lat bez mandató i punktów karnych...jak mam sobie to wytlumaczyc.wszyscy mnie pocieszaja a ja nerwowo wysiadam:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspolczuje
a co z psem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala333
Żyje nic mu nie jest wystraszyl sie trochę....huku...gorzej ze mną..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to mija
to mija - u mnie mineło więc i u ciebie powinno. Przez jakiś okres po wypadku chciało mi sie non stop płakac (ze stresu jak mniemam, bo tez nikomu nic sie nie stało), nie mogłam spać, a jak juz usnęłam śnił mi sie wypadek. minęły 2 lata a do tej pory mam lekki stres w samochodzie. Ale z podróży na podróż jest coraz lepiej. Uszy do góry - pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też po wypadku
ja jestem miesiac po wypadku. Dopiero zaczynam chodzic. jak pomysle o tym wszystkim to plakac mi sie chce. tez predkosc moja 20-30/h a drugiego samochodu z 80/h... to bylo straszne uczucie, zwlascza ze uderzenie w calosci skupilo sie na mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idz do psychologa
Pomoże rozładowac napięcie i pomoże uporac się z lękiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala333
dzis jest 14 a ja dalej płacze nie moge sie otrząsnąc z tego szoku...nie zapomne wzroku mojego synka i strachu szczeniaka....ale szczegolnie boje sie o syna.Ufam sobie ale teraz zaczynam miec wyrzuty sumienia ze ruszylam w trase w taka pogode ze pojechalam ta droga a nie inna.teraz koszty prawie 4000 a niby nic sie nie stalo...Boze jak się wali to wszystko.nawet swojej mamie nie powiedzialam o tym wypadku bo by sie zaplakala przy kazdym naszym nastepnym weyjezdzie do niej.A tesciowie???Ten samochod to prezet od nich....chca zaplacic za naprawe ale sa źli na to co sie stalo.Niby tego nie okazuja ale to widze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala333
zewsząd presja:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to mija
ale presja z jakiego powodu, bo nie bardzo rozumiem. Miałaś wypadek - zdarza się każdemu (w szczególności że jak piszesz nie twoja to była wina - ale nawet jakby była twoja), nic sie nikomu nie stało (wóż to wóz - rzecz martwa) a to najwazniejsze. Wypadki niestety chodzą po ludziach - tak to już jest i nic się nie da z tym zrobić. Głowa do góry i może faktycznie idź do psychologa bo wygląda na to że bardzo to przezywasz - bardziej niż powinnaś. Musisz się z tego jakoś otrząsnąć - wiem, że nie jest łatwo. A tym co wywierają presję każ się bujać, powinni się cieszyć, że żyjecie a samochód to sprawa drugorzędna w tym wypadku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala333
rodzice męża od nich był samochod..niby w pierwszej chwili powiedzieli ze najwazniejsze ze nic sie nikomu nie stalo a teraz przezywaja ile to bedzie kosztowac i slysze to od rana do wieczora...chcialam ziac kredyt na na[rawe i sama zaplacic bo wiedzialam jak z nimi bedzie ale nie dadza mi teraz bo jestem na okresie probnym w pracy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedny piesp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to mija
a mąż? sorry że pytam ale o mężu nic nie wspominasz wspiera cie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala333
tak pociesza jak umie...ale widze że teraz tez zaczyna się martwic o pieniądze na naprawę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Policję trzeba jednak było wezwać w takiej sytuacji. Numerów nikt nie spisał, ale może po różnych obserwacjach świadków, policja znalazłaby sprawcę. Współczuję akcji, a Twoje nerwy to normalna sprawa. Niektórzy otrząsają się szybko, inni nie. Ja miałam wypadek 9 miesięcy temu, auto do kasacji chociaż też nie wyglądało tragicznie, ja nosiłam kołnierz bo przesunęły mi się kręgi szyjne, pół roku zwolnienia i rehabilitacja (jakaś taka nijaka). Do tej pory boję się jeździć, nawet jako pasażer. Auta nie odkupiliśmy z powodu mojego strachu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×