Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zabalee

Jestem..martwy.

Polecane posty

Gość zabalee

Jak wybaczać? Jak wybaczyć sobie, wszystkie złe rzeczy, jakie się robi innym? Jak liczyć na wybaczenie osoby, którą zraniło się w sposób najboleśniejszy z możliwych? Historia, jakich wiele. Ale MOJA...dlatego tak ważna dla mnie. Zaczęło się od nienawiści. Kiedyś, w innym miejscu i czasie, na jakimś forum. Od wzajemnych oskarżeń...złośliwości i dużej dawki wściekłości..że on/ona ośmieliło się przeciwstawić. Zaczęło się od kłótni i wyzwisk na PW. Ale i od wzajemnej fascynacji drugą osobą. Fascynacji, która nieomalże z godziny na godzinę stawała sie silniejsza. Od olbrzymiej dozy nieufności..wzajemnej. Ale też od odkrywania swoich małych, niewinnych tajemnic. Wszystko powoli zaczęło przeradzać się w coś więcej, niż zwykła netowa znajomośc. Może w zalążek przyjaźni nawet.. Te godziny niepewności..myślenia o tym, co ona sobie o mnie pomyśli, gdy zacząłem po jakimś czasie opowiadać jej o sobie i swoim życiu. Te godziny..tęsknoty chyba, za czasem, kiedy znów wirtualna rozmowa przesłoni realny świat. Komuś, kto tego nie przeżył..nie da się wytłumaczyć, jak bardzo można przywiązać się do osoby, którą zna się tylko jako literki na ekranie monitora. Potem przyszedł etap rozmów na GG. Krótki..bo prawie od razu zaczęliśmy rozmawiać przez telefon. Załatwiłem w jakiejś tam promocji darmowe godziny..i gadaliśmy. Godzinami. Ale pamiętam pierwszy raz, gdy usłyszałem jej głos. Nie w telefonie..przesłąła mi krótkie nagranie. I..po raz pierwszy od niepamietnych czasów na dźwięk tego głosu przeszły mi ciarki po plecach. Jakbym miał..15 lat. Z czasem zaczęłiśmy wyjawiać sobie wzajem takie rzeczy, o których nie powiedzielibyśmy najlepszemu przyjacielowi. Bo..staliśmy się najbliższymi przyjaciółmi..tak bardzo bliskimi, jak tylko jest to możliwe. Och..była tajemnicza..nie wiedziałem o niej wielu rzeczy..ale to jeszcze bardziej podsycało moją ciekawośc. Byłem żonaty. Powiedziałem jej na początku. Twierdziłem, że nie byłem szczęśliwy..bo chyba tak było w istocie. Przez lata życia z żoną..przestało się nam układać..nie rozmawialiśmy wcale. Seksu zaś..udanego..nie było od początku mojego związku. Ale trwałem w nim..nie wiedząc, że można żyć inaczej. Jakbym sie poddał..jakby przestało mi na wszystkim zależeć. Nie mmiałem już marzeń. Zwykły kierat..praca..tv, komp, czasem nudny seks. Tylko w moim wnętrzu cos powoli się psuło. Pierwszy zawał dopadł mnie w wieku 39 lat. Oczywiście..lata palenia zrobiły swoje. Ale i stress..i chyba ten brak szczęścia. A nigdy w życiu nie układało mi się najlepiej...uczuciowo. Potem przyszedł drugi..i szpital. Zwężenia tętnic, jedna zatkana na amen. Konieczna operacja. Po 8 miesiącach kontaktów wyłacznie telefonicznych postanowiliśmy sie spotkać. Hotel..całkowita ciemność - jej wymóg. Stukot szpilek o kamienna posadzkę..coraz bliżej drzwi, przy których drżałem jak liśc. Gdy weszła..miałem wrażenie, że coś wybuchło. Byłem spiety..ale pamiętam jej zapach. I niefortunne trącenie się nosami przy próbie pierwszego pocałunku. Zażenowanie..i śmiech. I jej zapach..tak intensywnie mocny, że wciąż go czuję. Później..kilka najcudowniejszych nocy, jakie spędziłem w zyciu. I nie oznacza to seksu..na to musiałem jeszcze trochę poczekac..Po prostu była przy mnie..mogłem wreszcie dotknąć jej..chłonąć jej obecnośc wszystkimi zmysłami. To było nieziemskie uczucie. Nigdy przedtem nie czułem nic takiego..i już nigdy nie poczuję. A w domu? To..było okropne. Ciągłe wrzaski żony, ciągłe nerwy. Zastraszanie mnie, że nic nie dostanę. Że zabierze mi i dom i dzieci. Wizyty policji. Czasem rękoczyny. Wolałbym o tym nigdy nie pamiętac... A z drugiej strony jej strach, że może wszystko z mojej strony jest tylko grą..że może szukam kochanki. Że się nie rozwiodę..choć wiedziałem, że to zrobię. Po kilku spotkaniach..z nią..dostałem wezwanie na operację. Szpitalny odór..mnóstwo umierających ludzi. I strach. Dzwoniłem do mojej przyjaciółki..i płakałem jak dziecko. Ze strachu. Nie tylko przed śmiercią..a przed tym, że nie będę mógł być z nią. Że już nigdy może jej nie zobaczę..nie dotknę. Że nigdy nie zanurzę twarzy w jej włosach..że nie poczuję jedwabistej gładkości jej skóry..i jej żaru. Że skończą się rozmowy. Nie byłem gotowy na śmierć. Chciałem żyć tak mocno, jak nigdy wcześniej. Obudziłem się po dwóch dniach, z mostkiem rozpłatanym na odcinku 20 cm. Ból. Ciągły ból, którego nie łagodziły żadne środki..zresztą doprosić się o nie było cudem. Dwie nieprzespane noce..dwa dni błagania oddziałowej, żeby oddała mi telefon. Żebym tylko mógł zadzwonić. Zadzwoniłem..słaby jak dziecko. Ale ona dzwoniła wcześniej..w trakcie operacji. Przeżywała to straszliwie mocno. Dzwoniła bez przerwy..zbywano ją..ale nie odpuszczała. Dowiedziała się że żyję..że jest ok, że operacja się udała. Nie wytrzymałem długo w szpitalu. Po 3 dniach wyszedłem na własną prośbę. Po operacji serca..do domu, w którym nikt mi nie pomógł nawet wstać. Do "żony". Odebrał mnie kolega.. Pierwsze dni wstawałem z łóżka po pół godziny..tak bolało. Na szczęście po trzech dniach przyjechała moja matka. Ona pomagała mi wstać..ubrać się. Dawała mi jeść. Po tygodniu od operacji pierwszy raz wsiadłem do samochodu. W gorsecie. Bolało jak cholera..ale to było nieważne. Pojechałem do niej..ponad 200 km. Bo jak mogłem nie jechać..? Czekała na mnie przecież. Minął jakis czas. Rozwiodłem się dla niej. Gdy byłem całkiem pewny uczuć, jakie do niej czuję. Wyprowadziłem się z domu, wynajęliśmy domek. I niby wszystko powinno własnie wtedy zacząć się układać..ale stało się inaczej. Ona..nie czuła się dobrze w obcym miejscu. Wśród obcych ludzi. Bez przyjaciół. Coraz częściej odsuwaliśmy się od siebie. Mieszkaliśmy razem kilka miesięcy..ale było z tygodnia na tydzień gorzej. Woziłem ją do jej rodziców..czasem tam zostawała..ale widziałem, że usycha. I że nasza miłość...więdnie. Nie wiedziałem co z tym zrobić..i ona chyba też nie. Któregoś dnia zacząłem pić. W pijackim widzie..po tygodniu, czy więcej picia na umór..wypędziłem ją. Kazałem jej wracać do domu. Wróciła...nie zabierając żadnej rzeczym jakie dostała ode mnie. Ten pusty dom..bez jej śmiechu..przedmioty ustawiane jej ręką na półkach. Chciało mi się wyć. Zadzwoniłem do byłej żony. Przyjęła mnie z ochotą. Może mnie kochała..ale nie dbałem o to. Nie chciałem być sam. I..dzieci. Tam były moje dzieci..za którymi tęskniłem do obłedu. Była..nie pozwalała mi ich zabierać..odwiedzałem je czasem tylko..na godzine czy dwie. A Z drugiej strony - moja przyjaciółka nie chciała, bym przesiadywał u byłej żony. Tak chyba się to wszystko zaczęło..między młotem a kowadłem. Bez możliwości wyboru. Nie wytrzymałem. Zacząłem pisać..dzwonić. Błagać ją, żeby znów była ze mną..na jej warunkach. Tam, gdzie chce..i jak chce. Pojechałem. Błagałem. Zgodziła sie..a dla mnie to było, jakby otwarło sie niebo. Zamieszkaliśmy w jej mieście. Ona znalazła dom. Była blisko rodziców..przyjaciół. Przeprowadziłem się..zabrałem swoje cztery zwierzaki..i było..cudownie. Ale..sama powtarzała mi kiedyś - nic nie trwa wiecznie. Chyba..miała rację. Zaczęło się niewinnie. Od wizyt jej kolegów - koleżanek nie ma. Fakt, jej najbliższy przyjaciel jest gejem..ale jego chłopak już nie i nie raz dawał jej do zrozumioenia, czego chce. Inni jej znajomi..cóż. Twierdziła, że nie ma obaw..że to tyllko znajomi..przyjaciele..ale we mnie rósł bunt. W międzyczasie straciłem pracę. Miałem taką, że dojeżdzałem raz w tygodniu po towar. Ale..skończyło się. Przez dwa tygodnie jeździłem jakby nic się nie stało..wracałem bez towaru, twierdząc, że coś tam. Niczego nie podejrzewała. A ja..po operacji serca..i bez wykształcenia..gdzie miałem iść? Nawet do łopaty sie nie nadawałem.. Kulminacja nastąpiła w ostatnią naszą wspólną noc. Znów jej przyjaciele..picie. Znów puściły mi nerwy. Nachlałem się. Powiedziałem jej, że to koniec. Na drugi dzień..już na trzeźwo przytuliliśmy się do siebie..na pożegnanie. Powiedzieliśmy sobie nawzajem "kocham Cię" i każde z nas mówiło szczerze. A potem..wyjechałem. Co miałem zrobić..kraść? Wysłać ją do pracy? Płacę 1200 zł alimentów..jak mógłbym zapewnić jej środki do życia? Zero oszczędności..jakiś lichy samochód tylko. Małe szanse na wygraną w sądzie z była żoną o dom. A jeśli nawet...to po ilu latach? Może znajdzie kogoś, kto o nią zadba. Chciałbym by była szczęśłiwa..chociaż na samą myśl o niej przy boku innego mężczyzny..coś mi się robi. Kiedyś mówiła mi, że nie spotkam już takiej kobiety, jak ona. Nie musiała tego mówić. Ja to wiem. Siedzę i płaczę..ja, czterdziestoletni chłop. Jestem z dziećmi..są szczęśliwe. Była żona zabiega o każde moje spojrzenie. łasi się jak pies..zapominając co mi robiła. A ja..nic do niej nie czuję. I czuję, że moje zycie nie ma sensu i że już nigdy mieć go nie będzie. Wiem co mówię..szukałem jej 40 lat. Drugiej takiej nie znajdę nigdy. Coraz częściej mam myśli samobójcze. Pewnie nic sobie nie zrobię...ale bez niej - nie ma dla mnie życia. Dwa lata prawie..w tym rok razem. A teraz...pustka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o w morde! jak ja moglem przezywac nieznosnosc egzystencji..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale długie
wybacz koles, ale nie chce mi sie tego czytac :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość współczuję
....Jestem zszkowoana Twoja historią,wiesz ja przezyłam coś podobnego,z tym,ze nie zdecydowałam sie na rozwód,gdyz tak naprawde kocham swojego męża-jak sie okazało w pózniejszym czasie.Pchneło mnie w ramiona innego mezczyzny poczucie osamotnienia,oraz błędne (jak sie potem okazało)wyobrazenie o braku swojej aktrakcyjnosci.W tym ferworze codziennych spraw mozna tak szybko zapomniec o tym co jest najwazniejsze o chwilach które warto spędzać z sobą,powiedzieć codzinnej rutynie NIE..cos z tym zrobić...Ja tez sądziałm że moj kochanek,jest tym na którego czekałam tyle lat,on otwarcie powiedział mi jak potrafie działac na mezczyzn dla niego byłam najpieknijsza istota-dla mnie pisała wiersze.....ale..dla mojego męza ZAWSZE BYłAM TAKA TYLKO ON TEGO PO PROSTU NIE MóWIł...w tej chwili przyzwam na nowo miłosc do meza ...wiesz,ze on tez próbował sobie kogoś znalesc,spotkała sie z kims takze,ale (na moje szczescie)ta osoba nie przypominała mu mnie,a dla niego tylko ja sie licze..tez to zrozumiał...... Dla mnie ta bolesna historia skonczyła sie happy endem... Widzisz,masz dzieci przy sobie..czy to nie jest szczescie????Zona przyjeła Cie z powrotem...słuchaj ona naprawde CIE KOCHA!!!!!Zrozum to...Wyobraz sobie,co by sie stało,gdyby po jakims czasie tamta druga za przeproszeniem kopneła Cie w 4 litery a zona zdecydowanie odmówiła przyjecia pod jej dach????? zostałbys sam jak palec....pomysl o tym..miłosc to nie tylko ulotne chwile,magia..to jest na poczatku,a potem przychodzi brutalna rzeczywistosc,które werysfikuje wszystko....... Spróbuj odnalesc choc czastke miłosci do zony...przeciez kiedy się z nia zeniłes,na pewno cos do niej czułeś...Dziwisz sie ze ma swoje chimery?? zostawiłeś ja z dziecmi sama......pomysl tez troche o tym...ja wiem ze człowiek zakochany staje sie skrajnym egoistą..moze kiedys to zrozumiesz.....'GłOWA DO GóRY!!!!!Otrząsnij sie z tego marazmu MASZ DLA KOGO ZYC!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sorry ale nie umiem Ci
wspolczuc. Wspolczuje Twojej zonie, ze ja zostawiles. A wlasciewie, ze zyles z nia tak dlugo i oszukiwales :O Zreszta kochanke potraktowales rownie nieciekawie :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaammmmmmmsaaaaaa
nie wiem po co to piszesz..pewnienie masz nikogo, kto by Cię wysłuchał. niestety z własnej winy. a żony nie oskarżałąbym.chciała pewnie do ciebie dotrzeć wszelkimi sposobami. nie udało się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a o co oskarzac zone
?? Bo nie wiem :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
podszyw dno :O nie zrozumie tego ten kto nigdy czegos takiego nie przezyl ja Ci wspolczuje autorze , bo zycie bez milosci traci swoj urok 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabalee
Słońce...dzięki 🌻 Właśnie... bez miłości bylibyśmy jak wychnięte orzechy... A podszyw żenujący i nieprawdziwy - ten pantograf wcale nie jest z wiedeńskiego muzeum, lecz z prywatnych zbiorów pana Harmutha Grosenfelda z Ulm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a o co oskarzac zone
Coz... Skoro dla was oszukiwanie zony, potem opuszczenie rodziny i przy okazji takie traktowanie kochanki to normalka to nic dziwnego, ze autorowi wspolczujecie. Ja jakos nie umiem :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość boli mnie bardzo
szkoda. podobno kazdy czlowiek jest samotny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość boli mnie bardzo
zonie powinien byc wdzieczny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie moge... tylu osobom
sprawil przykrosc (lagodnie mowiac), a sam oczekuje wspolczucia :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powstańczyk
Tylko obwiniać potraficie. Zawsze tylko winny i winny. Facet też przecierpiał swoje. Wyczytujecie tylko same negatywne jego postępowania. Jego żona była w porządku ? Spójrzcie raczej na siebie !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co zlego zrobila zona
?? Oceniam napisany tekst. Z niego wyraznie wynika, ze wszyscy byli ok, autor nie byl. A ostatecznym wnioskiem jest, ze to on najbardziej poszkodowany jest :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powstańczyk
Ciekawe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość boli mnie bardzo
nie wpedzajcie go w jeszcze glębszą depresje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chłopie co ty piszesz? W wieku 40 lat takie sensacje kardiologiczne. Po koronografii nie zmienić stylu życia, by dopuścić do bajpasów, jesteś tak wyjątkowo głupi że aż się płakać chce. Co ty myślałeś że kobieta będzie z tobą kiedy jesteś wrakiem z takim serduchem to ty możesz palcem w bucie. Znam to bardzo dobrze, bo po zawale i koronografii zmieniłem styl życia diametralnie i stan mój teraz jest lepszy niż przed. Wdawać się jeszcze w jakieś romanse gdy potrzebny jest spokój i unormowany tryb życia. Faktycznie przy takim stylu życia zgadzam się z tobą jesteś już martwy. Dla mnie to było poważne ostrzeżenie, rzuciłem palenie i głupkowaty pełen stresów styl życia i powoli powróciłem do zdrowia, a przede wszystkim ani na chwilę nie pomyślałem aby zdradzać żonę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zabalee
Cóż..napiszę tak - dziękuję szczególnie Tym, którzy zmieszali mnie z błotem. Życzę Wam, kochani, z całego serca, żebyście nigdy nie znaleźli się w podobnej sytuacji. Szczerze. Tym, którzy wykazali się odrobiną współczucia..dedykuje moje wiersze, i nie tylko - z mojej "ściany płaczu" - www.zabalee.ecom.com.pl Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którym chciało się to przeczytać. Z.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×