Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ateista19

Nie wierze i mam problemy...

Polecane posty

Gość ateista19

Jestem ateista, nie boje sie tego juz przyznac. To jest moj swiadomy wybor, a nawet nie wybor tylko po prostu prawdziwe 'ja'. Nie jestem z tych, ktorzy nie chodza do kosciola, bo ksiadz zlodziej, itd. ksieza i cala instytucja kosciola to swoja droga, ja po prostu nie wierze w istote nadprzryodzona, ktora wszystko stworzyla. Zrozumialem, ze po smierci nie czeka mnie juz nic i jestem z tym pogodzony. Nie musze blagac jakiegos bozka o wszystko, bo wiem, ze to nic nie da dopoki sam tego nie zrobie. Wszystko co mam zawdzieczam tylko rodzinie i sobie. Nie musze dziekowac nikomu, ani tym bardziej blagac na kolanach o cos. A biblia to po prostu mitologia, tak jak bostwa greckie, rzymskie, itd. W czym problem? W tym, ze jestem nieakceptowany. Inni mnie nie obchodza, ale chodzi o moich rodzicow :( Mam z nimi ciagle utarczki. Przy kazdej mozliwej okazji mam gadane, a jak sie opieram tym co mowia to groza, ze jeszcze zobacze, ze jeszcze zycie mi pokaze, ze jeszcze sie przekonam. A jak nie groza to biora na litosc i mowia, ze robie im przykrosc. Wczoraj bylem u babci na wigilii i tylko dlatego, zeby nie denerwowac podzielilem sie oplatkiem... chociaz dla mnie to nic nie znaczy. Nie wiem kiedy w koncu moi rodzice, a szczegolnie mama to zrozumie. Ja chce byc tylko soba i nie chce sluchac tekstow, dajacych mi do zrozumienia, ze jestem nikim jak nie wierze w boga :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak to juz jest z katolikami... oni BARDZO CHCA WIERZYC, ze bez Boga ci nie wyjdzie i staraja sie ciebie do tego przekonac, bo jakby ci bez Boga wyszlo, to byloby zaprzeczenie tego na czym opiera sie ich cale zycie... moze nie rozmawiaj z nimi o tym, daj se spokoj, nie dogaduj sie, a powinni przestac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ateista19
Wiesz, nie gadam z nimi o tym, ale jak wyskuja sami z tym... ze moze do kosciola bym poszedl to mowie co mysle no i wtedy sie zaczyna. Ja wiem, ze mama chce dla mnie dobrze, ale sama jest zmanipulowana i nie potrafi zrozumiec tego o czym mowie. Tak jak wczoraj mi przypomniala, zebym tylko nie jadl miesa, bo jest post. Nie rozumiem dlaczego nie usiadzie, nie zastanowi sie na co komu ten post, co on daje w ogole, co da, ze przez dzien nie bede jadl miesa? Niewazne, niech mysli co chce tylko niech mnie nie musza do czegos, bo ja i tak, i tak tego nie zrobie, a sama tylko traci nerwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja wierzę w Boga, ale wiem że na ziemi muszę sobie sama radzić bo wszystko co osiągnę będzie zależało tylko ode mnie. :-) nikogo nie będę przekonywać, ale jeżeli okaże się na końcu świata że Bóg jednak jest, to Wam napieję. :D :D :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ateista19
Ale ja tego nie manifestuje. Odpowiadam dopiero jak zaczynaja sie teksty typu "poszedlbys do kosciola', itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
\"bo jakby ci bez Boga wyszlo, to byloby zaprzeczenie tego na czym opiera sie ich cale zycie... \" chyba nie wiesz o czym mówisz - my wierzymy że życie doczesne to tylko wstęp do życia wiecznego, nie modlę się do Pana Boga o nową pracę tylko jej szukam a jak nie znajdę to się nie zabiję bo mam w życiu coś więcej niż ślepy pęd za kasą. Zresztą sama treść 8 błogosławieństw zaprzecza Twojej tezie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wspolczuje nastawienia rodziny - ja na szczescie nie musze sie borykac z tego typu sytuacjami. moja rodzina generalnie ma gdzies to, czy chodze do kosciola, czy nie, nikt sie tym w zasadzie nie interesuje :) mama troche pobziąkala kiedys, jak jej powiedzialam, ze jestem ateistka, ale na jednorazowym bziąkaniu sie skonczylo ;) Tobie proponuje to po prsotu cierpliwie przeczekac. z nicka wioskuje, ze masz 19 lat - to jeszcze troche i zaczniesz samodzielne zycie, wyprowadzisz sie od rodzicow, ozenisz sie - miejmy nadzieje, ze z dziewczyna o podobnych pogladach, bo to wiele upraszcza w zyciu :) i uwolnisz sie od gderania rodzicow. na pewno nie jest przyjemnie wysluchiwac takich rzeczy, ale chyba jedyny sposob, to stac sie na to gluchym, bo ani awantura nie jest lepszym wyjsciem, ani tez raczej nie przekonasz ich do ateizmu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ateista19, juz nie zmienisz ich, im tak dobrze. zreszta po co mialbys to robic? a do tego kosciola moglbys isc chociaz w asterke dla swietego spokoju... nie kloc sie z nimi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie popieram chodzenia do kosciola dla swietego spokoju. mimo wszystko musi istniec tzw. bierny opor. to jest czlowiek, ktory ma prawo do wyboru wlasnego swiatopogladu i rodzice nie moga niczego mu narzucic. nie musi sie z nimi o nic klocic, moze unikac tematu, ale na kazde pytanie o pojscie do kosciola, spokojnie i konsekwentnie odpowiadac "nie". do czego to doszlo, zeby ateisci musieli chodzic do kosciola, zeby miec swiety spokoj. to jakas kosmiczna paranoja :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niektóry mają wyobraznie
Chłopcze, mam wrażenie, że mylisz pewne sprawy. Łamanie się opłatkiem jest częścią tradycji i robią to wszyscy. Nikt nikogo nie pyta, czy jest jest wierzący, jak się organizuje np spotkania wigilijne w pracy czy szkole. Za tym nie musi stać treść religijna. Przełamanie się opłatkiem jest ładnym gestem, symbolizuje pokój i wybaczenie. Czemu tak trudno ci to przychodzi? Poza tym - no coż, żyjesz w społeczeństwie w 96% katolickim - i to ty jesteś mniejszością. Możesz sobie nie wierzyć, ale to jest twoja prywatna sprawa. Zdecydowanie przestrzegam przed obnoszeniem się z tym, przyznawaniem do tego i dyskutowaniem na ten temat. Czasami lepiej nawet (np na jakiejś wycieczce) i iść już do tego kościoła i przecierpieć tę mszę, niż robić "coming-out" przed wszystkimi. Dokładnie, być niewierzącym w katolickiej Polsce to coś jak być gejem. Jak nie prowokujesz, po prostu jak o tym nie mówisz, ludzie dadzą ci żyć. Wiesz, bo dyskutowanie ma jednak zawsze odcień przekonywania innych do swoich racji. Z rodzicami też nie dyskutuj. Nie chodzisz - nie wiem, ile masz lat, zakładam że na tyle dużo, żeby mieć prawo do takiego wyboru. Ale ja na twoi miejscu w ogóle darowałabym sobie te deklaracja ateistyczne. Załatw to raczej tak, że nie odpowiada ci instytucja kościoła, a w coś tam może jednak wierzysz (albo przynajmniej jesteś agnostykiem). To naprawdę wymaga sporej dozy dyplomacji, jeśli chcesz żyć z ludźmi. A mówię ci to wszystko jako przez lata ateistka (w wieku 30 lat mi się odmieniło - więc nigdy nie mówi nigdy)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam tak samo........
ogólnie nikt się mnie nie czepia, nie prześladuje (może daltego że moi rodzice też niewierzący, jedynie babcia i jej sąsiadki baaaardzo) nie obnoszę sie z tym , nie napastuje innych - dl amnie temat po porstu nie istnieje, nie ma wiary - nie ma tematu, koniec kropka to ci wierzący często sami wszczynają dyskusje - bo czasami wychodzi coś tam w rozmowie i ja sie muszę np. tłumaczyć i usprawiedliwać dlaczego nie chodzę do kościoła, nie mam zielonego pojęcia kto jest \"moim\" proboszczem itd. takie pierdoły denerwuje mnie jedno - częsty tekst - że jak mi życie pokarze, to pójdę na kolanach do kościoła, bo będę potrzebować pomocy boga... mówią to ludzie którzy kompletnie nic o mnie nie wiedzą, nie wiedzą jak mi życie dojebało, że straciłam bliską osobę, przeszłam ciężką chorobę w której o mało nie straciłam życia ale ciągle to pieprzenie \"że jeszcze na kolanach pójdę do księdza\" taaa.... jasne - przeszłam sporo i nigdy nie czułam potrzeby zwracania sie do jakiegokolwiek boga, dla mnie tego tematu po protu nie ma, takie jest moje naturalne nastawienie i nie wiem dlaczego ludzie nie chcą przyjąć że można po protsu z natury nie wierzyć, temat religii nie robi na mnie żadnego wrażenia, że można zmagać sie z życiem bez potrzeby pomocy bożej, żłudnej nadziei i wiary w jakieś życie po śmierci. dla mnie tego po prostu NIE MA - koniec kropka. nie mam zamiaru na siłe wzbudzac w sobie wiary żeby mi było łatiwej. jak ktoś tak chce - prosze bardzo - dla mnie religia nie jest żadnym wsparciem. Wsparciem są jedynie inni ludzie i to raczej nie ci z gatunku przepojonych miłością bliźniego wierzącyhc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
a mnie właśnie przybija takie powierzchowne podchodzenie do świąt i dzielenie ich na tradycje świeckie oraz katolickie. Ja wiem, że teraz komercha nas przytłoczyła i nawet Japończycy, wśród których katolika ze świecą szukać, robią sobie Boże Narodzenie a nawet pseudokatolickie śluby, ale mi się to wciąż wydaje dziwne. To tak jakbym sobie urządzała szabas nie będąc Żydówką, a moje obchody polegałyby na tym, że nie wolno mi wykonywać żadnej pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość utiuyirtytytyutuy
polecam film "The Man From Earth" wiem ze to fikcja filmowa, ale mimo wszystko interesujacy film oparty na opowiesci i dialogu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"do czego to doszlo, zeby ateisci musieli chodzic do kosciola, zeby miec swiety spokoj." ja tam nie musze chodzic, ale w sumie przyjechalam na swieta do rodzicow, ktorzy sa katolikami i to sa katolickie swieta, wiec jesli chce je z nimi obchodzic, ide do tego kosciola raz, ojciec ma ciagle nadzieje, ze jak pojde do kosciola to sie moze nawroce, nie chce sie cieszy, taki prezent na gwiazdke. czemu mialabym psuc cale swieta wywolujac wojne o jedno glupie pojscie do kosciola?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niektóry mają wyobraznie
Najlpiej tego tematu po prostu unikać. Ja pamiętam z dziecinstwa kilka arcyprzykrych sytuacji, jak dzieci, albo krzyczały za mną "bezbożnica" (miałam może 10 lat) albo w (pseudo)dobrej wierze próbowały mi tłumaczyć, że pójdę do piekła i to jest bardzo złe nie chodzić do kościoła. Więc potem już wiedziałam (no w liceum), że najlepiej unikać tematu. Tyle że po wielu latach doświadczyłam równej nietolerancji mojej całkowicie ateistycznej rodziny, która też nie potrafiła ze zrozumieniem przyjąć mojej konwersji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niektóry mają wyobraznie
No dokładnie, to jest jeszcze kwestia uszanowania wiary innych ludzi i nie psucia im świąt. Raz można iść dla świętego spokoju. Jakbyś był goszczony przez Indian, to raczej zaproszenie do uczestniczenia w religijnej uroczystości potraktowałbyś jak wyróżnienie, czy nie? Czy to by świadczyło, że nie jesteś katolikiem albo zdradzasz siebie uczestnicząc jako gość w ich rytuałach? Nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
akurat nie mam nic do dzielenia sie oplatkiem - to po prostu zwykle skladanie sobie zyczen swiatecznych, tyle ze z waflem w reku, skoro moja rodzina tak sobie sklada te zyczenia, to i ja wezme tego wafla i sie nim polamie, bo przeciez nie bede siedziala obok w milczeniu, kiedy inni sobie zycza. ja im tez dobrze zycze i moge im to powiedziec, z waflem, czy bez. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale nie wiem, dlaczego dla uszanowania wiary kogos tam, ateista ma maszerowac do kosciola. przeciez ten ateista wierzacym nie zabrania do tego kosciola isc, w ogole sie ich wiary nie czepia, wiec o co chodzi? to niech wierzacy tez uszanuja swiatopoglad ateisty i nie czepiaja sie jego i tego, ze do kosciola nie pojdzie. co to za szacunek, co waszym zdaniem tylko w jedna strone obowiazuje??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jeśli
to nie jest parcie na rytuał tylko na wspólny rytuał. ten co się wyłamuje nie chce wspólnego, ten co nie potrafi zakomunikować nie chce wspólnego. i wtedy są problemy bo ludzie się nie rozumieją. ;*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jeśli
przepraszam. zawężę. (dlatego jest samosądzenie) (*)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fakajebaka
Według wierzących człowiek ma wolną wolę więc czemu nie akceptują wyboru (w granicach przyzwoitości) innych ludzi? Wierzę... Nie wiem czy w boga... Raczej w coś co jest ponad mną... Jakaś siła, która panuje nad tym wszystkim... Czemu wierzę? Bo jestem zwykłym człowiekiem... Słabym i marnym... Takim który nie da sobie rady bez w wiary w coś co czasami pomaga mi wyjść z trudnych sytuacji... Bóg w moich oczach jest czymś co sprawiło że jeszcze nie mam depresji... Do kościoła nie chodzę... Nie mam takiej potrzeby... Co do ateistów... Wszystko jest w porządku do póki sie z tym nie obnoszą... A jakrodzice mówią "może pójdziesz do kościoła" to nie wygłaszaj zaraz wszystkich swoich poglądów tylko powiedz że nie chcesz i wystarczy... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość harry poter sioter
jakie ja mialem wielkie halo gdy oznajmilem rodzicom ze co mysle o wierze katolickiej i to ze dla mnie jedyna sluszna religia to buddyzm. ale nie dyskutuje z nimi o tym. powiedzialem raz i starczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ateista19
Tak, mam 19 lat i musze powiedziec, ze od malego nie lubilem chodzic do kosciola, bo dla mnie to bylo nudne po prostu, przez lata chodzilem, bo wierzylem, ze tak trzeba, mimo, ze sie po prostu zle czulem. Myslalem, ze to moj obowiazek i po prostu musze go wypelnic. Podobnym obowiazkiem byla modlitwa, chociaz nie rozumialem co moze dac wymawianie caly czas tej samej formulki. Jakies 3-4 lata temu przestalem w koncu chodzic do kosciola, ale wtedy jeszcze udawalem, ze ide, a tak naprawde spacerowalem sobie. Ale gdzies wkrotce potem przestalem juz w ogole chodzic. Gdzies w trakcie nawet probowalem to wszystko zrozumiec, a bylo to na rekolekcjach, sluchalem, modlilem sie, probowalem wczuc sie w klimat, ale to bylo na sile i nic nie dalo. Co do chodzenia dla spokoju na msze to chyba was pogielo. Na pewno nie bede ustepowal nikomu zeby nie robi przykrosci albo nie psuc swiat! To oni maja uszanowac moj swiatopoglad. Przeciez nie namawiam ich, zeby nie szli do kosciola. Z oplatkiem to rzeczywiscie tradycja, ale myslalem, ze ma podloze religijne :P pamietam jak w szkole mialem kolezanke jehowe i sie nie lamala oplatkiem :P Przed innymi nie bede ukrywal, ze nie wierze, chyba, ze chodzi o dziadkow, bo nie chce zeby doszlo do niemilej sytuacji. Babcia juz kiedys namawiala mnie zebym chodzil do kosciola, bo robie wstyd calej rodzinie. No i to porownanie ateista=gej jest chyba troche nietrafione. A to, ze 96% jest niby katolickie jakos za mna nie przemawia. Jesli katolicy sa tacy dobrzt to chyba nie powinni miec nic przeciwko innym. No ale jak pokazuje historia, jesli nie jest sie z nimi to jest sie przeciwko nim i najlepiej innosc rzucic na stos. Poki co nie mialem z tym problemow jak sie wydawalo w rozmowie, byl conajwyzej wytrzeszcz oczu, cisza albo pytanie czy u mnie w rodzinie kazdy tak. Jednego ateiste nawet spotkalem, no ale wtedy rowniez dostalem ochrzan od katoliczki, ze sobie cos ubzduralem. Oczywiscie, instytucja kosciola mi nie odpowiada, ale poza tym nie wierze w boga i nie bede udawal, ze w cos wierze. A bycie agnostykiem to byle co, wielu jest ludzi, ktorzy mowia, ze moze jest, a moze nie ma, a i tak wierza, bo sie boja. Ja stawiam sprawe jasno. I to niech inni sie dostosuja, bo to ja im sprawiam problem, a nie oni mi, wiec to chyba z nimi cos nie tak, ze nie potrafia zaakceptowac. Wiem, ze wszystko moze sie wydarzyc, ale nie sadze, zeby mi sie zmienilo. Nie wierze, bo zbyt duzo rzeczy zaobserwowalem, zbyt duzo wiem, zeby nagle uwierzyc. No i oczywiscie slynne teksty "zycie ci jeszcze pokaze", ta, ta, ta. Chodzilem do kosciola mialem problemy, nie chodze i tez mam, tyle, ze teraz wiem, ze jesli sam sobie nie dam rady to nic nie pomoze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ateista19
Powtarzam, ze nie wyglaszam swoich pogladow! Jak mowia mi o kosciele to mowie, ze nie ide i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
masz rozsadne podejscie, popieram Cie w 100% :) nie daj sie zwariowac, ale walcz o pokoj, mysle ze Twoja rodzina potrzebuje troche czasu, zeby przyzwyczaic sie do tego faktu, poukladac sobie w glowie, ze ateista to nie ktos zly, i ze moze to byc nawet ich wlasny syn. w koncu im minie szok i bedzie wszystko ok, czego Ci zycze 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ateista19
Wiesz, to nie jest raczej szok, bo nigdy nie bylem wzorowym katolikiem, tak jak mowilem juz od dziecka plakalem jak mialem isc do kosciola, a w niedziele nie moglem wychodzic na dwor, bo to dzien swiety :// na szczescie jak bylem jus starszy to sie sprzeciwilem tej glupocie. Do dzisiaj nie wiem co to mialo byc, bo moi rodzice nie sa fanatykami... W sumie to mam gdzies co ludzie mysla, trzeba w koncu zyskac pewnosci siebie i nie dac sie zwariowac. Jest jedno zycie i nie mozna ciagle zamartwiac sie co ktos powie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomaranczowsza
z biegiem czasu wypracujesz sobie na to wszystko jakis sposob, ktory nie bedzie w sporze z twoim jestestwem, a rowniez bedzie jak najmniej wlazil w oczy innym ... nie wiem, co by musialo zaistniec, aby ogol polskiego spoleczenstwa przestal byc taki monotechromatyczny, innosc na stos itp. tez mam rodzicow, ktorzy chodza systematycznie do kosciola. ja nie chodze, kiedys chodzilam. jak do niech przyjezdzam i zostaje kilka dni, a trafia sie niedziela, po prostu ide z nimi do kosciola, dla towarzystwa. tak, jakby np. szli do kawiarni, a ja sie zabieram z nimi, albo na jakies wystepy, albo cokolwiek ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×