Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mamusia wcześniaczka

MAMUSIE WCZEŚNIAKÓW - ZAPRASZAM NA POGADUSZKI

Polecane posty

Gość goyam
pineska powiem ci że kręgosłup siada:))) na ile się da to mąż mi go podaje, przynosi, odbija:) co do dietki to my jesteśmy na mleczku z butli i tylko już 2 x dziennie mały dostaje cycusia (rano i wieczorem) więc obowiązujący jest dla nas schemat dla karmień sztucznych i już od 5 dni podaję marchewkę za 2 dni podam jabłuszko (najpierw 2-3 dni małe porcje) i tak do 6-7 dni ile będzie chciał a na następny tydzień znowu coś innego, tak aby raz w tygodniu coś wprowadzać najpierw jednoskładnikowe małe ilości 2-3 łyżeczki i obserwować - jeśli nie będzie problemów ze strony brzuszka to ok. Tak więc nie martw sie dacie radę a radocha jest niezła z pierwszych prób jedzonka:))) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Zosię ur normalnie 10 luty br- w 29tc 1380 i ok 40 cm została zaintubowana na 3dni potem cepap do tygodnia potem tylko inkubator bez tlenu.Przeżyłam horror ze strachu ale lekarze mówili że jest silna. Jadła przez sondę moje mleczko i tak do tej pory tylko cycuś i zupki. Miała też zabieg na serduszku zamknięcie botalla 28 d.ż. Teraz ma 9mcy i ok 8kg i 70 cm. Rośnie ale nie obraca się sama na brzuch :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goyam
hej wczoraj byliśmy u neurologa i psychologa z Fabiankiem na kontroli. Mały skończył 4 miesiące i jego zachowanie psycho-społeczne jest o ok. 2 tyg do przodu od wieku urodzeniowego:)))) czyli na jakieś 4,5 miesiąca - strasznie się cieszę bo to dobrze znaczy... (wiek skorygowany ma 3 miesiące) ale za to tak: nóżkami macha i odruchy ma na swój wiek ale główki nadal nie podnosi z leżenia na płaskim (gdy pod klatkę coś podkładamy jest lepiej) no i nadal głowa na plecach gdy unosimy za rączki:((( neurolog pytała czy przypadkiem on jeszcze ciut większym wcześniaczkiem nie jest(?) i na dodatek jeszcze ciut odruch moro ma no i że rączki gdy go wzięła pod brzuszek to na boki daje a powinien luźno na dół lub do siebie, i to jest też odruch mówiący że górna część jego ciała jeszcze w okresie noworodkowym jest.... trochę się zaniepokoiłam bo niby co to znaczy? ??? jutro mamy rehabilitacje i mamy obiecane że się rehabilitantka "ostro" za niego weźmie:))) ot takie leniwe dziecię mam co się cudnie śmieje:)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pineska1988
witajcie:) a ja znowu z obawami:( teraz sie zastanawiam czay nosić dziecko czy nie?? Wiktoria narazie moze sie do tego jeszcze nie przyzwyczai bo jutro skonczy 3 miesiące i chyba wlele z tego nie wie ale co bedzie dalej??? dziadkowie nic innego nie robia tylko ja nosza wbrew temu co mówię...:( bo ja sie boje ze sie przyzwyczai:( a jakie są wasze opinie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej pineska U nas nie było zbytnio noszenia bo mała nawet tego nie lubiła ;-) Musisz mieć zdrowe podejście do wszystkiego i nie przesadzać w żadną stronę. Myślę, że jak trochę dziadkowie ponoszą małą to nic się nie stanie :-) Pewnie, że dziecko się przyzwyczaja i na pewno staraj się jej nie usypiać poprzez noszenie bo będziesz miała problem. A dziadkom pozwól nosić ale też nie stale :-0 Wytłumacz im, że dziecko potrzebuje różnych pozycji ciała, żeby dobrze się rozwijać ruchowo i powinna też np leżeć na brzuszku. Ja pamiętam, że kładłam sobie na brzuchu małą tak brzuszek do brzuszka, żeby widziała moją twarz jak się podnosiła na rękach albo przytulała jak miała ochotę. To tak trochę w zamian za brak naturalnego karmienia. Rehabilitantka zalecała mi też kładzenie dziecka na moich podgiętych nogach tzn - ja siedzę wygodnie oparta i mam podgięte nogi a dziecko kładę przodem sobie na moich nogach i brzuchu przodem do siebie - wtedy też mamy kontakt wzrokowy, dziecku jest wygodnie i możemy sobie pogadać i pogłaskać po rączkach :-) Trochę odbiegłam od tematu ale może ci się przyda :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goyam
hej pineska, ja jestem za noszeniem dzieciątek ale też bez usypiania ich w ten sposób. Ja uwielbiam nosić moje dzieciaczki ale też nie robię tego ciągle bo kręgosłup wysiada ale też słyszałam opinie: nie noś bo będzie kłopot... dla mnie bzdura, Ja dlatego chciałam mieć dziecko aby je nosic przytulać a nie położyć do łużeczka, a dziadkowie.... oczywiście muszą akceptować twoje zdanie ale tak jak to mówiła mi moja teściowa (i coś prawdy w tym jest) dziadkowie są od kochania i rozpieszczania:))) wszystko zależy od tego jakie jest twoje podejście i co ty czujesz w związku z tą sprawą: jeśli ci przeszkadza, to mów otwarcie i nie pozwalaj bo z drugiej strony... dziecko to nie zabawka... ale kontakt z tak kochającymi dziadkami naprawdę niezastąpiony - u nas już tego nie ma... Co do usypiania i noszenia to druga sprawa ja moją córcię musiałam usypiać nosząc...masakra... jak miała już 10kg to myślałam że oszaleje:))) dlatego własnie tą kwestię zmieniłam przy synciu i mały od pierwszych dni w domku jest odkładany do łóżeczka i sam zasypia bez problemu, bez noszenia, lulania... w ciągu 15 sekund ma oczka zamknięte ... cudo:))) a my czas dla siebie:)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja pierwszej nie nosiłam ale tąbrałambo miała większą potrzebę bliskości. Ja kangurowałammoją1,5kg Zosię od 2tyg życia nawet z maseczką tlenową - było jej napewno dobrze bo nawet nie drgnęła. W domu brałam na ręce jak płakała ale bardzo, jak udało mi się ją zagadać to nie. Ale jak szłam coś robić do kuchni to ona ze mną w nosidełku i to skutkowało. Pomaga też lulanie podczas karmienia i oczywiście wszelkie wygłupy, "podrzucanie" ściskanie dziecka -słowem duuuużo ciepła i miłosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam jestem mamą wczesniaka 36 tydzień CC waga 2600 54 cm( dlugi bo i teraz jest dlugasny ma 80 cm i 8 mies) powód odklejajacy sie brzeg lozyska , zanikajace tętno , wody zielone , lozysko stare NIedotlenienie 10 dni w odkrytym inkubatorze na SIN ie anemia nietrzymanie temperatury Anemia utrzymywała się pół roku a wszystko z winy lekarzy , poniewaz wypisali mnie do domu z krawieniem tydzien po krwaiwieniu CC Jezeli któraś mamusia chce pogadać lub ma podobny przypadek zapraszam na gg 1088342

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wszystkie mamy!!! dopiero od niedawna znalazłam tą stronę odnośnie wcześniaków. Moja Córcia urodziła się w 34 tyg. z 4 pkt, od razu po porodzie została przewieziona do specjalistycznego szpitala dziecięcego, nie tolerowała żadnego mleka, w szpitalu w inkubatorze spędzila 1,5miesiąca, anemia, transfuzja krwi, po przekroczeniu wagi 2kg została wypisana.Najgorsze było dla nas 1,5roku, zaczęła się mega kolka która potrafila trwać do 12godz. na dobę i miała ją do roku czasu, dziecko się darło w niebogłosy, w miedzyczasie ciągłe wizyty u kardiologa, neurologa, okulisy, badanie słuchu, 2 razy leżałyśmy w szpitalu, problem z jedzeniem, chodzeniem, ząbkowaniem, poprostu koszmar. Ale teraz Mała śmiga jak szalona,ma20m-cy, powoli zaczyna mówić, wyniki sa zadowalajace, jeszcze mamy jedną wizytę u kardiologa i mam nadzieję że juz wszystko będzie dobrze. Wreszcie zaczynamy normalnie żyć!!! pozdrawiam wszystkie mamy wcześniaczków i życzę dużo zdrówka i cierpliwości!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Amelka, jakie problemy z jedzeniem miała Twoja córcia? Problemy z jedzeniem to temat mi bardzo bliski jeśli czytałaś moje wpisy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość daphne81
witajcie mamusie, u nas wszystko dobrze. Sasha skończyła 21 miesięcy, wszędzie jej pełno, wcina wszystko co jej podsunę, zjada swój obiadek i potrafi jeszcze nas objeść :) Waży cos ok 1120 g i ma prawie 85 cm wzrostu. Mówi mama, tata itd. pokazuje wszystkie części ciała, nasladuje zwierzatka itp. Niestety wogóle się nas nie słucha i strasznie broi, czasami to juz mam dosyć, bo nie mogę w spokoju zrobić obiadu ani posprzątać. Do tego straszna z niej złośnica...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzymam kciuki za wszsytkie wcześniaki i ich troskliwe mamy! Nie mam swoich dzieci, ale sama jestem wcześniakiem. Jestem zdrowa, na nic nie choruje, w ogóle po mnie nie widać, że tak śpieszyło mi się na świat. Ważyłam bardzo bardzo mało - bo nawet nie 1 kg (brakowało sporo), przeszłam po urodzeniu reanimacje, transfuzje krwi, a punkty (apar) były fatalne. To był 8 miesiąc. Dziś mam 27 lat, jestem wykształcona i mam wielki pęd do wiedzy.Wręcz uwielbiam sie uczyć i być w ciągłym ruchu. Wszystkim mamom i ich maluszkom życzę zdrowia oraz brak problemów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja w sumie już tu kiedyś pisywałam, ale jakoś tak............przestałam. Mam już 3-letnie Wcześniaki- Bliźniaki z pierwszego dnia 27 tc. Jak chcecie poznać historię szpitalną Małych to dajcie przyzwolenie a opiszę co i jak. W każdym razie Dzieci urodziły się z 3 pkt w Apgarze w 1 min, z 6 w 5 min. Zuzia 950 g, Kacpuś 900 g. Zaintubowane zaraz po porodzie. W szpitalu spędzili: Zuzia 2 m-ce, Kacpuś 2,5 m-ca. Retinopatia nas ominęła, Kacpuś miał wylew - nawet nie kwalifikowany jako I stopień, jednak pozostały torbielki, które po 6 m-cu życia (3 korygowane) się wchłonęły. Obydwoje mają dysplazję oskrzelowo-płucną. Rehabilitowane przez 2m-ce, codziennie. W wieku 8 m-cy Kacpuś, 8,5 Zuza zaczęły siedzieć samodzielnie. W wieku 10-ciu m-cy Kacpuś, 11 Zuzia zaczęły stawać i chodzić z podpaciem mebli, pchaczy. Kacpuś ruszył samodzielnie w 13-tym m-cu życia, Zuza w 14-tym. Mówić zaczęły nagle dużo i zrozumiale Kapuś wwieku 1,8 roku, Zuzia 2,5 roczku. Od września chodzą do pzedszkola. Brylują w towarzystwie, wybitnie wszystko "łapią" (nauka angielskiego, muzyka, piosenki, wierszyki, zasady zabaw itd.) Jedynie z czym mamy problem to ................ zbyt częste infekcje z ciężkim przebiegiem - Małe się duszą, czasem konieczna wizyta na ostym dyżurze szpitalnym. Co infekcja to sterydy. Ogólnie sytuacja wygląda tak: tydzień, albo i mniej - w przedszkolu, 2 lub 3 tygodnie w domu. Ostatnio po kolejnej ciężkiej infekcji padło podejrzenie o astmę dziecięcą...............w poniedziałek mam się stawić w Rabce w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce na kompletną diagnostykę: alergologiczną, immunologiczną i astmatyczną. A w następnej kolejności to samo z Córą. Poza tym, Bliźniaki moje są najmłodsze w grupie przedszkolnej ( i najmniejsze) ale za to najbardziej wygadane, najbardziej integrują się z innymi Dziećmi, są najaktywniejsze w zabawach i jak wspomniałam najszybciej wszystko łapią. Oczywiście zwalam całą litanię naj..... na Ich charakterki:) bo to od czasu gdy poczułam Ich pierwsze ruchy były bardzo żywe i charakterne Dzieci:) Och rozpisałam się bardzo. Po co Wam to piszę? ano po to by dać świadectwo temu, że Nasze Maleńkie, Kruchutkie, na początku cierpiące Maleństwa, niejednokrotnie z postawionym krzyżykiem na ich życie, następnie na zdrowie potrafią zaskakiwać. Co roku jeżdżę z Maluszkami, Ich zdjęciem oraz urodzinowym tortem do naszego - co by nie było - przez długi czas drugiego domu. I co roku widzę podziw w oczach wspaniałych Specjalistów, którzy zażarcie nie pozwolili Kacpusiowi na opuszczenie tego świata, któzy sprawili, żepo 2 miesiącach mogłam - naturalnie wyjąc - przytulić mojego Synka......i którzy rysowali Jego nieciekawą przyszłość. Co roku wciąż DZIĘKUJĘ Im za Ich serce, kompetencje i wolę walki o te Maluszki, co roku moje Dzieci są noszone na rękach i przytulane przez Lekarki, które mają łzy w oczach, i zawsze kwitują nasze odwiedziny zdaniem: WARTO! wiemy, że nasza praca ma sens, wpadajcie częściej. Jak w tym roku skazany najpierw na śmierć, następnie na bycie roślinką a nsatępnie na niedorozwój Kacpuś zaśpiewał (sam od siebie - nie kazałam Mu!) piosenkę "na Wojtusia z popielnika" tak Jego Lekarka prowadząca poryczała się jak bóbr tak i ja nie wytrzymałam.........i też rykłam. Ja wiem, że nie każde Dziecię ma tyle szczęścia co moje. Ja wiem, że nasze "problemy" powcześniacze to pikuś w porównaniu z innymi. Ja wiem, że bardzo dużo zależy od personelu opiekującego się Maluszkami, ale.......... NIE ZAWSZE wcześniactwo to WYROK. Piszę to wszystko by dodać Wam sił, w trudnych, traumatycznych chwilach, bo - również i nasze zachowanie przy Dzieciątkach ma niebagatelne znaczenie dla Ich zdrowia, dla Ich walki. Jak macie jakieś pytania itd. służę radą na tyle na ile się będę orientowała w temacie. Ściskam Was Mamusie i delikatnie cmokam Wasze Dzielniaczki-Wcześniaczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goyam
Ewa, no i ja się popłakałam jak pisałaś jak synuś zaśpiewał...:))) Ja mam 2 dzieci córcia urodzona o czasie teraz 6 lat i synuś prawie 5 miesięcy wcześniaczek (już go opisywałam tutaj, ale po ok 3 godzinach od porodu gdy dostał 8,9,9 punktów nagle jego stan stał się krytyczny i natychmiast trafił na intensywną i podłączyli go do respiratora (przestał oddychać) ... jeśli chodzi o twoje dzieciaczki to super że takie rezolutne maluchy:))) to duma rodziców! ja mając porównanie obu moich maluchów powiem ci tak: moja córcia urodzona o czasie super rezolutna od początku wybiegała sprawnie i intelektualnie od rówieśników za to już przed 3 miesiącem życia leciała na antybiotykach, od kiedy pamiętam wiecznie chorowała a jak poszła do przedszkola... masakra .... teraz już jest zdjagnozowanym alergikiem miała wycięty 3 migdałek i też ma podejżenie astmy.... natomiast syniu wcześniak z wrodzonym zapaleniem płuc, ma prawie 5 miesięcy i odpukać na tą chwilę odporność bez porównania z córcią. Od poniedziałku moja córa 39 gorączka kaszel na maxa i ... antybiotyk bo szmery na oskrzelach, a mały... 39 gorączka tylko 2 doby codziennie osłuchiwany przez lekarzy i nic:))) zdrowy gorączka przeszłą ...mam nadzieję że tak już zostanie ale śmialiśmy się z naszym lekarzem że ma lepszą odporność nasz wcześniaczek od starszej chorowitki tym bardziej że córcia do szkoły chodzi i od września już 4 infekcje miała... Piszę to bo ciągle czytam że wcześniaki tylko ciągle chorują i tp a wcale tak nie musi być:))) no mam nadizeję że tak pozostanie. Pozdrawiam was mamuśki trzymajmy się dla naszych maluszków

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skarbekknasz
Witam Mamusie Wcześniaczków, od 4 tyg jestem mamą synusia urodzonego w 28 tyg o wadze 1080g, przez 4 tyg radził sobie dobrze, na początku po kilku dobach na respiratorze potem przerwa i CEPAP, maseczka tlenowa, kilka dni oddychał sam bez dodatkowego stężenia tlenu w inkubatorze az tu dzis lekarz powiedział ze nasilaja sie bezdechy i osłuchowo słychac szmery - bedzie miał robione przeswietlenie płuc bo lekarz podejrzewa zapalenie płuc albo odmę, wczoraj dostał antybiotyk. poczytałam o odmie i jestem załamana. Podziwiam wszystkie Mamy ktore pisza ze wytrwały i doczekały sie na swoje "kruszynki" - czy ja bede mogła sie kiedys cieszyc tak jak One? Nie cieszy mnie nic boje sie bardzo, płacze i modle sie. Jest mi bardzo źle, moje serce krwawi dodatkowo przez zakaz odwiedzin dziecka na oddziale(grypa). Napiszcie prosze do mnie - Ania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goyam
Droga Aniu, rozumiem dokładnie co czujesz my mogliśmy odwiedzać naszego małego tylko godzinę 2x dziennie, ty nie możesz ale pomyśl że to dla dobra maleństwa teraz sezon przeziębień no i ta grypa.... lepiej aby maleństwo spokojnie rosło i szybciutko wróciło do was. Rozumiem jak Ci ciężko ja przeżywałam to samo... nie spałam w nocy prawie wcale, płakałam, modliłam się jak opętana co chwila schudłam strasznie przez 2 tygodnie, nic mnie nie cieszyło byłam nakręcona na maxa myślą o moim synku, nie było chwili abym nie myślała o nim. Nasz świat kręcił się tylko wokół niego...a w domku była dzielna córcia która też nas potrzebowała...ale to było silniejsze - nic mnie nie cieszyło, świat był w szarych barwach a sny makabryczne:( na siłach trzymała mnie rodzina, przyjaciele i mój wspaniały mąż który był dzielny chociaż wiem że sam cierpiał okropnie ale nie pokazywał tego abym ja jeszcze bardziej nie cierpiała. Pomogły mi też taki strony... kto nie zrozumie mamy wcześniaka...jak nie mama wcześniaka:))) Mój synuś wyszedł do domku ale 2 miesiące to był czas okropnego strachu, kichnięcie, pierdnięcie małego a ja już przy nim, ... mój mały przez jakieś 3 tygodnie zachłystywał się mlekiem. przy każdym karmieniu .. poprostu masakra i mój prawie stan zawałowy co podanie piersi... ale przeszliśmy to !!!:) mój szkrabek teraz ma prawie 5 miesięcy jest dużym chłopcem, śliczniutkim, uśmiechniętym i pulchniutkim że nie widać że wcześniak!!! Jak chcesz to chętnie popiszę z tobą :))) trzymaj się kochana i nie poddawaj maluszek potrzebuje silnej i zdrowej mamusi bo jak już będzie w domku to musisz mieć siłę się z nim bawić:)))) Jak ma na imię? bedziemy całą rodzinką serdecznie myśleć o twoim słoneczku i trzymać kciuki aby wszysedł zdrowiutki do domku. a a antybiotykami się nie martw to jest typowa procedura przy podejżeniu zapalenia płuc mój mały tak miał ale nie będę się rozpisywac jak coś to ci napiszę na maila. Trzymaj się pozdrawiam cieplutko:)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skarbekknasz
Dziękuje goyam za to co piszesz(napisałam do Ciebie na maila). Naprawde nie wiem jak poradzic sobie z tym, trace wiare ze bedzie dobrze, ale wiem ze nie wolno mi tak myslec. Boze daj mi siłe!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pineska1988
Aniu, napewno bedzie dobrze i nie możesz inaczej myśleć, bo bedzie jeszcze gorzej z Tobą:) Jak moja Wiktoria leżała na patologii to widziałam dzieciątko które ważyła mniej niż kg i było podłączone do wszelkiego mozliwego sprzętu:( nie wiem co dokładnie jej (bo to była dziewczynka) było, ale widziałam jej matke która była tak silna ze aniu razu nie zapłakała przy dziecku bo jak sama powiedziała jeśli ona bedziesilna to jej córcia też:) wiem nie możesz widzieć synka ale badz pewna ze ta grypa mine i sie zobaczycie:) a w dzisiejszych czasach są takie sprzęty i lekarstwa że dzidza będzie zdrowa i ty sie doczekasz swojej "kruszynki":) Jestem pewna że bedzie dobrze:0 i ty o tym nie zapominaj mimo wszystko:) trzymajcie sie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ania, chcę coś CI napisać co nie dotyczy bezpośrednio maleństwa. Jesteś 4 tygodnie po porodzie. Jeszcze nie przestały szaleć CI hormony, co jestem przekonana, że nie pomaga CI przetrwać trudnego czasu, który teraz Cię spotyka.ALE TO MINIE. Zapewne pomimo, że nie masz kontaktu bezpośredniego z maleństwem, masz kontakt z personelem, które się nim opiekuje. Nie pozwalają Wam wchodzić do szpitala dla jego i innych maluszków dobra. ALE TO TEŻ MINIE. I niech ta myśl trzyma Cię. Mam nadzieję, że za niedługo ( pomimo, że dla Ciebie to będzie wieczność) Mały będzie w domku. Ważne jest teraz to, że teraz jest pod opieką i że o niego dbają. Trzymaj się cieplutko❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skarbeknasz
Dziękuję "pineska1988", dziekuję "mamaBartusia" -- chcę być silna naprawde bardzo, ale myśli które mi cały czas przesłaniają - kłębia sie bo bardzo boje sie o niego, no i z powodu zakazu bycia z nim, wczesniej jakos czas leciał szybciej, teraz tylko chwilka w szpitalu, rozmowa z lekarzem o stanie zdrowia dzieciątka a potem płacz w domu. Dzis w szpitalu pielegniarka pzywiozła mi do drzwi inkubator z moim skarbem - moglam chociaz przez chwilke na niego popatrzeć, zrobiłam zdjecie i teraz patrze na niego cały czas. Jesli doczekam sie czasu kiedy bede z nim razem bede najszczesliwsza. Dziekuje i pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goyam
aniu, trzymam kciuki za twojego maluszka - odezwij się jak coś. Napisałam Ci maila jeśli będziesz chciała pogadać:) pozdrawiam cieplutko was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama Nicolki
Witajcie...Wiem przez co przechodzicie..ale trzeba wierzyc!!Moja mała urodziła się w 31 tyg ciąży....jadac na porodówke byłam przerazona,staraliśmy się z mężem o dzidzię 5 lat...Ja miałam szczęście córeczka urodziła się ważąc 2200 i mierzyła 46 cm...zdrowa i silna dziewczynka..leżała na obserwacji tylko 9 dni...lekarze mówili że to cud iż jest taka duża w tym tyg ciąży:)...płakałam i ze szczęścia i ze zmartwienia co z nią będzie...Dziś ma juz 5 lat i rozwija się szybciej niż rówieśnicy w jej wieku,jest mądrą śliczną dziewczynką!!!.mierzy więcwj o 6 cm niż inne dzieci w jej wieku i ma nawet otyłosc ,ale to przez te wszystkie leki które miała podawane:(.tylko jest mało odpornym dzieckiem,4 razy w szpitalu na zapalenie płuc,ale to sie wszystko działo tak dopóki nie skończyła 3 lat ,teraz choruje sporadycznie jak inne dzieci .podejrzewali astmę,ale wykluczyli po 4 latach leczenia wziewami:),na początku alergia...Ale wierzcie mi z czasem dziecko sie uodparnia..także życzę Wam dużo siły i wiary a wszystko będzie dobrze!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam wszystkie mamusie wczesniakow......ja mam tez wczesniaczke z 31tyg.1335 i 39 cm.za 2 dni ma 6mscy a korygowane 4 msce wazy 7kg i ma 61cm.Ciaza przebiegala u mnie od samego poczatku zle,mialam krwawienia raz krwotok ....do 4 miesiaca bralam 6 tabl.dziennie chormonow na podtrzymanie ....duzo stresu ....lekarz mnie ostrzegal ze urodze wczesniej z powodu 2 malych miesniakow ale ze az tak wczesnie to nie spodziewalam sie .Odeszly mi wody i tydz.bylam w szpitalu .Uzupelniano mi je kroplowkami ,antybiotykami jednak nie udalo sie bo ciagle sie saczyly.Od pierwszego dnia decyja lekarza byla taka ze beda mnie trzymac miesiac potem sie zobaczy ale jednak nie bylo tak.W czasie tego tyg.podczas uciekania wod dziecko nie przybieralo a ja jadlam wrecz na sile w nadzieji ze skorzysta tez to male .....taka moja filozofia byla .W noc przed zadecydowana cesarka wreszcie zasnelam i snilo mi sie usmiechniete dziecko i wcale sie nie balam wiedzialam ze to dobrze znaczy.Moja mala sama plakala sama oddychala byla silna ,wspomne ze dostalam 3 zastrzyki domiesniowe w tyg.na rozwoj plucek u dziecka.Gdy ja zobaczylam na drugi dzien az sie wystraszylam byla taka malenka ,czarna mimo zoltaczki ,miala odciski palcow lekarki, ktora robila cesarke na pleckach.Wazne ze zyla...Wszystko bylo bardzo dobrze do 12 doby kiedy to lekarze ze szpitala zadzwonili ze szpitala w nocy ze od 4 godz.walcza o zycie dziecka i moze nie przezyc,pytali sie o imie zeby ochrzcic.....o zgrozo nie chce i nie zycze nikomu tego przezyc.......pomine detale co myslalam co robilam przez 10 dni.........kiedy wszystko sie uspokoilo .Moja mala raptownie zsiniala i nie mogla zrobic kupki a byla karmiona przez rurke ,potem w kupce znalezli krew.Dostala czytam wksiazeczce zdrowia az 3 antybiotyki i na szczescie organizm jej byl silny i je przyjal.....oczywiscie byl to nec i karmienie jakims plynam bezbarwnym przez nosek ......ubywanie wagi ......po dwoch tyg.znowu od poczatku karmienie po 2gr.mleczka po 4........wszystko bylo dobrze i czekalam kiedy bedzie miala te 2kg i troche zeby wreszcie zabrac ja do domu i nagle znowu numery -dziecko zsinialo wlaczyl sie alarm w inkubatorze podano tlen itd podano krew ....antybiotyki i tak 10 dni .Tak naprawde nie dowiedzialam sie co jej bylo bo powiedzieli ze to zapalenie w organizmie moze skutki anemi jakiej sie nabawila przez taka duza ilosc antybiotykow.Przeszla ta moja bidulka i do tej pory widze na raczkach slady po kroplowkach ,male blizny mysle ze nie beda rosly razem z nia....Do domu ja zabralam wreszcie po 5o dniach z waga 2200 i 44 cm z anemia i po przetaczaniu dzien wczesniej krwi,to juz bylo 3 raz.W domu balam sie strasznie ,przyznaje szczerze ......nosilam ja w zlozonym reczniku malym na pol bo balam sie ja nosic golymi rekami zeby jej siniakow nie narobic w tym malenkim cialku...az do przesady przygladalam sie jej i wisialam nad nia jak spala i nasluchiwalam czy oddycha .....nie pamietam czy ja wogole spalam w pierwszych tyg.czy drzemalam tylko blisko lozeczka i na kazdy jej jek bylam na bacznosc.Jak dobrze ze to juz minelo.....teraz mam klocuszka ciezkiego nauczonego ciagle siedziec na raczkach ,kregoslup boli ale co zrobic...dostaje milion buziaczkow codziennie od mamy i taty juz chce koniecznie siedziec ,lubi jezdzic w wozku i spac tez w nim bo lozeczko chociaz piekne i duze i ladnie udekorowane jest tylko na noc do spania bo z niego nie widac co sie dzieje w calym domu......Jest najkochansza na swiecie i czesto mysle ze mogloby jej nie byc o maly wlos.....przez pol roku tzn.do teraz do siebie dochodzilam.....czesto jestem na www. wczesniakach.pl i tylko czytam ale nie bylam gotowa pisac........dobrze ze tu na kafeterii jest taki topik.......zawsze razniej i lepiej przechodzic przez to wszystko ......tym bardziej ze prawie kazda z nas tzn.mama wczesniaka jest wyjatkowa mama ........i rozumie inna mame .......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goyam
aleksa, przeszłaś kochana nerwy.... ale jak piszesz teraz twoje słoneczko to duża pannica i coś w tym jest. Jak mój mały był na intensywnej mogliśmy odwiedzać go 2 x dziennie tylko na godzinkę. na szczęście szpital mamy 3 minuty od domu, ale w domku jeszcze córeczka która bardzo tęskniła szczególnie za mną bo przez 2 miesiące to ciągle na patologii z małymi przerwami, potem wieść że jest braciszek ale nie mogła go zobaczyć no i my wciąż podrzucający ją do innych cioć babć aby być z małym... jak sobie to wszystko przypomnę to znowu mi się płakać chce - to był bardzo ciężki czas dla mojej rodziny.... najgorsze to wiecie... ja wiedziałam że raczej wcześniej urodzę miałam centralnie przodujące łożysko potem lekko się odsunęło ale nadal było skrajnie nisko, miałam plamienia skórcze-no cały arsenał kiepsko wróżących donoszeniu patologii, zresztą z córcią też byłam na podtrzymaniu więc wiedziałam że mój organizm ciąże traktuje kiepsko. Dużo czytałam więc byłam przygotowana ale gdy po porodzie lekarze mówili "ale duży super nie będzie problemów".. fakt 52 cm i 2790 to niezłe wymiary - pokazali mi synka był śliczniutki oddychał płakał no cudo - szczęście nie do opisania!!!i nagle po jakiś 3 godzinach wpada zdyszana lekarka i daje mi jakieś dokumenty do podpisania że z małym bardzo źle sam nie oddycha itp.... no masakra!!! i wiecie jak to w naszych szpitalach... moje dziecko nie wiadomo gdzie a tu kobietki z dziećmi myślałam że umrę!!! dużo by pisać nie zrozumie nigdy nikt kto czegoś takiego sam nie przeżył... napisałam to szczególnie dla nowych mamuś wcześniaczków ... teraz mój cud życia ukochane słoneczko, misiu pysiu, mistrz uśmiechu, mister spojrzenia itp:)))) ma [prawie 5 miesięcy waży 7 kg i jest superrrrrr, naprawdę dziewczyny początki są strasznie trudne, ale potem jakie silne jesteśmy!!! i życie zdecydowanie się wartościuje:)))) pozdrawiam wszystkie kruszki i ich rodzinki, głowa do góry!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pineska1988
Zgadzam sie z Goyam i Aleksą, na początku jest zawsze trudo:( ja nie maiałam bardzo "ekstremalnych przeżyć" ale jak wspominam pobyt w szpitalu z Wisienka to dla mnie było to najgorsze comogło być:( troche sobie w nim posiedziałam bo aż 19 dni ale ważne ze przez te dni wyleczyli moją córcie:) najwazniejsze to mieć wiarę w sobie ze sie uda:) bo nie ma innego wyjscia...przy porodzie się wymęczyłyśmy, w szpitalu przy inkubatorkach modliłyśmy sie o zdrówko dla naszych kruszynek wiec teraz już musi być tylko dobrze i do przodu:) teraz Wiśka waży ok 5 kg( 3 miesiące) i mierzy ok 58 cm a do lekarzy specjalistów jeżdzimy tylko po to żeby potwierdzili że córa jest zdrowa:) wszystkie mamy trzymajcie sie cieplutko:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama Nicolki
Witajcie...:)... Moje szkraby w porównaniu do Waszych kruszynek są już duże..ale moje doświadczenia może przydadzą wam się w przyszłości... Mam nadzieję że wasze dzieciaszki nie bedą w przyszłości chorowa,bo wcale nie jest powiedziane że muszą...Moja Nicolk jednak łapała wszystkie infekcje jakie były możliwe:(..antybiotyk za antybiotykiem do 1 roku zycia..i wzięła sie za homeopatie..oraz babcine sposoby..i wierzcie mi że pomogły...Po tych antybiotykach dziecko coraz bardziej było mniej odporne..Przecież podany antybiotyk zaraz dziecku po urodzeniu,zniszcza cały układ odpornościowy...Więc jak organizm takich maluszków ma się przed czym kolwiek bronic...A lekarze niestety wcześniaczkom od razu zapisują antybioty,aby infekcja nie zeszła na oskrzela albo w płuca,to faktycznie u tak małych dzieci jedyny sposób,ale gdy moja skończyła rok...leczyłam ją cały rok...jedną łyżeczką syropu ,,babuni,,każda z nas zna syrop z cebuli,czosnku i cytryny oraz miodu lipowego...wierzcie mi nie ma nic lepszego na wzmacnianie odporności i nawet zanim podam teraz dziecku antybiotyk najpierw próbuję tego leczenia...oczywiscie dodatkowo jakies syropki,zależy od rodzaju i nasilenia infekcji... ja z córka jezdziłam na badania co jakiś czas do przychodni,,patologia noworodków,,do ukończenia roczku,wtedy przeszła jakies tam badanie stwierdzające jej rozwoj i dołączyła do rówieśników z opinią wyyzszą niż przeciętne roczne dziecko:):)..byłam taka szczęśliwa...ale faktycznie miała rok czasu i prawie wszystko mówiła nawet sklejała zdania z 3 wyrazów albo i czterech...sama próbowała jesc,i chodziła za rączkę,wózka sie broniła jak mogła:):) służe radą i pomocą:):)..oraz pozdrawiam wszystkie mamy i Wasze pociechy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też przyszła -już obecna mama
GOYAM No widzisz, właśnie u mnie było całkiem ok aż do września kiedy Małe poszły do przedszkola, tu otworzyła się istna puszka pandory. Wróciłam do pracy i właściwie wciąż siedzę w domu...... Kacpuś już po diagnostyce. Mamy dyskretną dysplazję oraz cholerny trzeci migdał, mam odroczyć pójście do przedszkola o...........rok:( Nie jestem jednak w stanie dokonać ponieważ raz: nie stać mnie na niańkę do dwójki, dwa: u mnie w mieścinie to same pseudo-niańki,a mnie bardzo zależy na rozwoju intelektualnym Dzieci, w przedszkolu jednak sporo się uczą i to w lot! trzy: sama nie mogę iść na wychowawczy,bo wbijając zęby w ścianę nie przetrwamy NO I DUPA TAK ZWANA! Ech ten cholerny trzeci migdał..........tyle haosu taka pierduła robi:( SKARABEUSZKU Jak wspominają koleżanki,te pierwsze tygodnie najcięższe. Twój Maluszek to silny Facecik szybko przeszedł na własny oddech! Powiem Ci tak: Mój Kacpero w 2 dobie życia na tlenie 100% nie wydalał oddechowo......szybkie rtg płuc, usg bottala no i szał pał - odma z podejrzeniem pęknięcia płucka prawego, masakrycznie poszerzony bottal, natychmiast na stół..........dostałam tel. z Krakowa ok. 9 że jak najszybciej mam być tam ponieważ moje Dziecię umiera i trzeba kroić ekspresowo. Powiedzieli, że mają karetkę dopiero na 11 ale jak tylko coś się zwolni wcześniej mój Syn jedzie na operację w piewszej kolejności. Szok, tagedia, nawet mi się zemdlało na chwilę, w drodze do Krakowa dostałam telefon, że Młodego przygotowują do transportu i mam jechać od razu do Prokocimia. Dojechałam i wysiadając z samochodu ujrzałam karetkę na sygnale z impetem wjeżdżającą w zakręt..............pobiegłam za nią, czułam że to Kacpuś. Wyglądał tragicznie..........siniutki, bezwładny, no tragedia. Przed salą operacyjną dostałam papiery dopodpisu, po czym pokazano mi zdjęcie płuc Małego i poinformowano, że najprawdopodobniej doszło do pęknięcia i trzeba je usunąć......Po ponad 2 h czasu Synek już był po operacji. Płucko ocalało, botala domknęli. Póżniej, gdy już sprowadzali Go na oddech własny z tlenem do inkubatora nagle bach..........Mały na respi. Co dlaczego jak? Jeszcze dobę wcześniej był taki żywy. Diagnoza sepsa........... Od razu włączony antybiotyk o szerokim spektrum działania, krew do posiewu,po dwóch dniach wychodowali pierwsze bakterie - gram ujemne . Zmiana antybiotyku zawężenie spektrum do gram ujemnych, 3 dzień Synek na noskach tlenowych, wychodowano gronkowca zrobiono antybiogram i zmieniono znów antybiotyk na już konkretnie uderzający w sedno problemu, po tygodniu Dziecię me na własnym oddechu......... Radość trwała krótko, za 3 dni powtórka z rozrywki, tyle, że Dziecko w znacznie gorszym stanie, tym razem odpłynął 3 razy (reanimacja), dostał wylewu, diagnoza - sepsa paciorkowcowata.... Po tygodniu respi,stan zaczął się poprawiać....... Poza tym osobiście 4 razy byłam świadkiem Jego reanimacji, gdzie mnie siłą usuwano z oddziału bym nie patrzyła, a takich sytuacji było znacznie więcej..........żegnałam się z Nim 3 razy (tylko i aż) ...... Spokojnie Kochana. Na oddziałach wcześniaczych pracują ludzie nauczeni szybkiego reagowania, wszystkie badania Malucha robione są na cito. Oni wiedzą już z doświadczenia co najprawdopodobniej jest na rzeczy i migiem włączają leczenie, nawet bez wyników badań. Uwierz mi Kochana, dasz radę, bo kochasz swoje Dziecko, a ta miłość matczyna potrafi góry przenosić, mnie też wydawało się w kilku momentach, nie dam rady, nie podołam, poyczałam w poduchę i rano znów pędziłam do Dzieci. Ja czekałam na upragniony dzień gdy pierwsze Dziecię trafiło do domu 2,5 m-ca czasu...........i radość trwała krótko, bo tylko dwa tygodnie, i zabrano mi Zuzię z ramion..........na ponad miesiąc czasu.........ciężkie wirusowe zapalenie płuc z niewydolnością oddechową..........w tym czasie widziałam Ją tylko 2 razy, na następny dzień po przewiezieniu Jej do Prokocimia - jeszcze na intensywnej terapii,bo odbierałam wówczas Synka ze szpitala, i drugi na tydzień przed wyjściem, bo jechałam z Małym na pierwszą kontrolę...............do dziś mi serce krwawi gdy pomyślę o tej rozłące. Ale w końcu się doczekałam, mam moją Dwójeczkę przy sobie i nie powiem żebym przy każdej infekcji nie umierała ze strachu o to jak ją przejdą......... Ania jeśli mogę Ci coś doadzić,coś co kiedyś doradziła mi pewna Siostrzyczka (największa kosa, ale i najlepiej chcąca tak dla Maluszków jak i rodziców) - ZAKAZ płakania przy inkubatorze, ZAKAZ wogóle smucenia się...........ja na Nią patrzę jak na wariatkę i pytam JAK mam nie ryczeć nie być smutna kiedy moje Dziecko cierpi,a ta do mnie, że właśnie dlatego że cierpi JA MAM MU DAĆ SIŁĘ DO WALKI, a jak się umartwiam nad inkubatorem to Dziecię odbiera same negatywne emocje. Kazała mi opowiadać Dzieciom jaki to cudny świat na Nie czeka,jak Babcie, Dziadkowie i inni tęsknią za Nimi, czytać bajki, śpiewać piosenki..........i tak też robiłam, jak Syncio miał sepsy to Mu mówiłam że nie ładnie tak mamę straszyć, że przecież ja wiem, że jest silny i odważny, wiem że tylko tak żartuje, wyłam piosenki, czytałam bajki (Siostry wówczas uchylały leciuśko okienka w inkubatorach pozostałych Malców i One też słuchały;). Od tego czasu wchodząc na oddział miałam tylko uśmiech na twarzy, raz tylko zwiałam ze szpitala, przy pierwszej sepsie (SEPSA była dla mnie synonimem TO KONIEC) spanikowałam wówczas i dławiłam się płaczem za wszelką cenę próbując się spionizować na korytarzu........nie dałam rady............nie potrafiłam..........wyłam całą 3-godzinną trasę do domu w autobusie pełnym obcych ludzi........ Na następny dzień szybko się wyzbierałam bo wiedziałam ŻE MUSZĘ DAĆ SIŁĘ MOJEMU DZIECKU! I już nie płakałam.......już tylko zagrzewałam do walki, itd. Faktycznie te pozytywne fluidy działają.........naprwadę działają, także jak już będziesz mogła być przy Malutkim to PRZEKAZUJ MU TYLKO TE DOBRE CIEPŁE FLUIDY - to ważne ! ALEKSA Heh..........te małe liczne blizny na rączkach (u mnie jeszcze kilka większych po wkłuciach centralnych i drenach no i Kacpusiowa blizna po bottalu)..........świadectwo tego przez co przeszły nasze Goliaty:), za każdym razem gdy jakaś pielęgniarka/lekarz ogląda moje Dzieci pierwszy raz mówi: widać że Maluch po przejściach.......nie lubię tych blizn, przypominają koszmar przez jaki przeszliśmy, widzę w nich wciąż te igły...........ale One pozostaną, już na całe życie niestety. Choć co to takie blizny w porównaniu z całą historią przeszłości Dzieci? chyba tylko dowód na to jak wiele potrafi znieść taki Kruchuśki bieduni Człowieczek..........jaką ma w sobie ogromną siłę. Też pamiętam czas gdy wyszliśmy spod bezpiecznych skrzydeł czuwających na oddziale Medyków..........panika, strach wrażenie że sobie nie dam rady, z drugiej strony euforia, hiper szczęście itd. Ja miałam schizę totalną na punkcie oddechu. Zakupiłam monitory zainstalowałam w łóżeczkach i przez pierwszy tydzień pobytu tak Kacpulka jak i Zuzy (jeszcze osobno) w domu nie spałam wogóle, słuchałam oddechu i zrywałam się na równe nogi gdy tylko "tykanie" na chwilkę przestawało być miarowe. Że już nie wspomnę co ja wyczyniałam, gdy mi się baterie w monitorze kończyły.........alarm wówczas się włączał raz po raz (nie wiedziałam że to oznacza słabe baterie) więc za każdym razem doskakiwałam do łóżeczka i pomimo iż wiedziałam że najpierw trza poobserwować Dziecię - od razu pobudzałam oddech:D, wskutek czego ani ja ani Dzieci nie pospaliśmy:D. Jednak monitor dał mi znać gdy z Zuzią było źle, bardzo źle - podczas zapalenia płuc............niezawodnie sygnalizował każdy bezdech, nawet ten płytszy........ Kawestia zrozumienia i wyjątkowości. Ja osobiście wyjątkowa się jakos nie czuję, po prostu przeszłam przez to,dlatego wiem z czym wiąże się temat WCZEŚNIAK, choć ja to i tak niewiele przeszłam........naprawdę garstkę problemów............ Pozdrawiam Was Mamusie - tak tych już ustabilizowanych i zainstalowanych w domach Dzieci jak i tych które jeszcze kroczą ścieżką cierniową............ - dla tych drugich Mam - życzę WIARY w siebie a zwłaszcza Dziecię, WCZEŚNIAKI ZADZIWIAJĄ RAZ PO RAZ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też przyszła -już obecna mama
Acha zapomniałam dodać, że Pani dr z Rabki wprost zakochana w Kacpusiu:), Siostry z oddziału mi Go norrrrmalnie porywały do siebie a Mały oznajmiał mi "Mama, sieć tu Kacperek idzie pogadać z siośtrami:":D, jak Go brałam od Nich to wzdychał i stwierdzał "no......pogadałem siobie". Poza tym mój Cycuś był mega dzielnym "śpajderem" na wszystkich badaniach, najgorsze to pobieranie krwi, zestresował się Chłopina jak igłę zobaczył i Mu krew nie płynęła, tak więc męczyli Go ok.10 min, a mój Bohater tylko płakusiał a tak nawet Mu rączusia nie drgnęła......byliśmy nawet w kosmosie rakietą (badanie chlorków w pocie) i zabraliśmy tam mróweczki na spacerek bo na polku zimno i mróweczki muszą spacerować po rączkach dzieci........ Na testach alergicznych przy nakłuwaniu nawet nie pisnął, później tylko po ok.10 min. wspominał że śfędzi i piecie ale wytrwał dzielnie. Oczywiście mój Przystojniak poderwał też sobie Laseczkę:D Najsłynniejsza para oddziałowa się z tego wyluła........wiecznie za rączki co raz się obściskiwali i cmokali:D Wybrania to przesłodka Majeczka w wieku 2 latka i 4 miesiące:D Razem śmigali za rączki do przedszkola, a gdy Majusi w 2-gim dniu się odwidziało i zachciało do mamy to wyszła z sali, po czym stwierdziła "ojć siapomniała Maja o Kaćpelek, ojć" i pobiegła do sali, miałyśmy z Mamą Mai nadzieję, że poszła się z Kacpulem pobawić, patrzymy a tu Maja pcha zawzięcie Kacpusia w stronę drzwi i krzyczy "no choć do mamy, nie do kola, do mamy ź Majusia" Że już nie wspomnę o tym jak nasze Dzieci kładąc się spać życzyły sobie "idziemy śpać z Kaćpelkiem" "idziemy śpać do Mai", a rano skoro świt już pędziły do siebie wzajemnie:D A w kwestii diagnozy to jak wspomniałam - trzeci migdał i dyskretna dysplazja. Zalecenia - ponowne stawienie się na badania za 2 lata, odroczenie przedszkola, przy infekcjach nebulizacja i drenaż (oklepywanie).... Stała opiekapulmunologiczna i laryngologiczna. Poza tym alergii niet (ale to może się zmienić), wszystkie wyniki w normie, nawet odporność jednak ta przy dolnej granocy normy, także to też dokontroli za 2 lata. No i z Zuzią koniecznie na diagnostykę (bo po zapaleniu płuc z ciężkim przebiegiem) ale to po okresie szalejących świństw bo po co Dziecię narażać. Po powrocie z Rabki (wczoraj) Kacperka wieczorem rozłożyło (mega glut plus kaszel) dziś doszła lekka temperatura (37,2), ja też zakatarzona, bez kaszlu i gorączki. Zuzia kaszle od 4 dni. Skutek? Opieka do środy przyszłego tygodnia:( Także mikołajki moje Dzieci w przedszkolu ominą:( a tak czekają na tego brodatego co to "pjezienty" rozdaje.......... Jeszcze postaram się Im zorganizować jakiegoś jegomościa do domu,ale obawiam się,że to już lekko za późno:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×