Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Facet a jakże

Czy można kochać dwie kobiety?

Polecane posty

Alokazja \"Pozdrawiam Cie serdecznie, mam nadzieje ze to przeczytasz\"... Przeczytałem oczywiście. :) I wiem, że masz rację. Dzięki za post. Jakbyś mogła napisac coś więcej na temat \"swojej długiej teorii\" na ten temat... Może coś jednak z niej dla siebie wyniosę. :) Wiosna82, nie mozna Czy nie można kochac dwóch kobiet jednocześnie? No właśnie o tym jest ten wątek... Może taką wielką, żarliwą miłością to faktycznie nie można. Ale przecież nie o takiej tu mowa. Z żoną to niemozliwe po tym wszystkim co przeszliśmy... Pisałem już tu, że mnie (chyba...) nie zdradziła, ale były inne rzeczy, według mnie gorsze... Czy można po czymś takim mówic o wielkiej miłości? A Ewa? Czy myle w jej przypadku zauroczenie czy zakochanie z miłością? Może. Jakbym to wiedział, to pewnie nie było by tego tematu... W tej chwili wydaje mi się, że muszę dać sobie (wszystkim) trochę czasu. Myślę, że on może przynieść jakąś odpowiedź. Czasu w którym postaram się zrozumieć, czy taki \"układ\" (nie lubię tego słowa) jest OK, czy jednak jest nie do przyjęcia. I jeśli tak, to co należy zmienić. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alokazja
Hej, facecie a jakże :) Cóż ciężko tu debatować czy teoretyzować... Myślę że wszystko zaczyna się od naszego poczęcia :) Wiadomo, to jakich mamy rodziców, rodzinę, dzieciństwo, podejście do ludzi, przyjaciół, spojrzenie na świat, na słońce, na życie to wszystko nas jakoś kształtuje... Żyjemy, dojrzewamy, spotykamy kogoś bliskiego... Pierwsza miłość, wielkie uczucie, jest super, ale lata mijają, a nasze temperamenty nie śpią... Nie wiem czym ma już być to całe nasze życie i szukanie w niej miłości.. Człowiek zmienia się w miarę swojego życia. Nigdy bym nie pomyślała że mnie spotka takowa sytuacja, dla mnie zdrada była nie do pomyślenia. Byłam aż dumna z tych swoich zasad. Chyba prawie każdy je ma, jeśli nie przekona się co znaczy życie w długim związku... Wiadomo są wyjątki,piękne związki, są też ludzie którzy nigdy nie przyznają się do swoich grzesznych myśli, albo nie chcą o tym mówić po prostu... Ciężko tu generalizować. Wiele znasz par super udanych, szczęśliwych? Jeśli chodzi o to że Twoja żona nie była idealna, to powiem Ci że wiadomo, kto z nas jest, ale chodzi o to co dostajesz w związku.. Pisałeś o krótkim trzymaniu, ja bym tego nie zniosła. Ja mojego mężczyznę sama wręcz wyrzucam z domu by gdzieś poszedł. Są ludzie jak ja, którzy lubią po prosu otaczac się ludzmi, nie ma w tym nic złego. Zdrada ma swoje prawa i nie ma rady na jej powstrzymanie. Wszystko zależy od naszej woli, zasad czy też osob jakie staną na naszej drodzę. Jeśli jest się w związku trzeba też żyć po swojemu im bardziej się tłumimy tym bardziej się zatracamy co może swpowodować wielkie BUM, banalne no ale prawdziwe :) Droga dedukcji wnioskuje ze jestem młodsza od Ciebie, nie ejstem jeszcze związana słubem chociaż czuję że jest coraz bliżej i choć wierzę że można być w związku bez zdrad to już sama nie wiem jak to jest... co jest receptą? Nie spotykanie interesujących ludzi? Czy mieć po prostu idealnego pod względem charakteru partnera... Ja tkwie już w sytuacji takowej "zdradowej" w mojej głowce już ok 1,5 roku, działa to naprawdę destrukcyjnie. Nie chce rezygnować z mojego 6 letniego już związku ale czuję ze z meisiaca na miesiac umiera on śmiercią naturalną i choć tego nie chcę, to co robić? Ja zmienić myślenie, jak sobie cos wmaiwac gdy już sama nie wiem o co tu chodzi... Ciężko tu wnioskować czy to NOWE to jest miłość, zauroczenie, pożądanie... Jedni mówią że miłość to ejst to po latach, inni że to ten magiczny poczatek ( ta chemia ), ale ktoo wymyślił te przeróżne teorie, ludzie tacy jak MY, no może ewentualnie po bardziej wyedukowani w tę stronę :) Gdy kogoś poznajemy i się wręcz unosimy nad tą osobą to powiesz że to ejst miłość, bo nosiłbyś tą osobę na rękach, poznawał, kochał się z nią, widział jej świecące oczy i to jest NOWE, FAJNE... A potem wracasz do domu i widzisz fajną, kochaną, wieloletnią żonkę. Kochasz ją już tą taką rodzinną miłością... Potem czujesz wiosnę, widzisz słońce, czujesz że żyjesz ale już sam nie wiesz gdzie ejst Twoje miejsce... To są ciężkie tematy. jak sam napsiałeś, daj sobie trochę czasu choć co on zmieni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alokazjo - ależ miło mi się Ciebie czyta! Widzę, że włozyłaś w tę wypowiedź i rozum i serce. Nie wiem czy czytałaś \"S@motność w sieci\". Tam jest taki wewnętrzny dialog głównej bohaterki, dialog własnie pomiędzy rozumem a sercem... Dokładnie to właśnie czuję. Serce mówi co innego, rozum co innego... Czy czas coś zmieni? Myślę, że tak. Coś wyjaśni, coś pokaże. I nie ma tu znaczenia fakt, że źle czuję się w sytuacji okłamywania żony. Wiem, że i tak jest o wiele lepiej niż było wtedy, gdy ja nikogo nie miałem, gdy byłem wierny (pomimo nieustannych oskarżeń). Wtedy było bardzo kiepsko. A teraz jest Ewa i jest... lepiej. Dużo lepiej. Także cena - okłamywanie - jest do zaakceptowania, skoro dzięki temu jest lepiej. czy jestem starszy? Myślę, że troszkę tak. Ale - uwierz - w sprawach uczuć, miłości itp. nie ma to żadnego znaczenia. No - może prawie. \"Byłam aż dumna z tych swoich zasad\" - he he - ja tez! Do czasu... \"Jeśli jest się w związku trzeba też żyć po swojemu im bardziej się tłumimy tym bardziej się zatracamy co może swpowodować wielkie BUM, banalne no ale prawdziwe\" - po prostu TAK prawdziwe, że nawet nie potrzebuje komentarza. Dokładnie tak samo myślę. Niestety wiele osób tego nie rozumie i potem są zdrady i inne niedobre rzeczy. Bardzo cieszę się z naszej wymiany myśli. Napisz jeszcze. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość qwertunka
alokazja - czy możesz poda ćmeila , chciałabym do siebie napisać i pogadac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość owszem teraz wszystko mozna
ja ci powiem ze ja sie zakochalam w dwoch facetach ale jednego kocham bo jest moim mezem a drugiego bo to najprzystojniejszy aktor na ziemi i wiesz co ci jeszcze powiem zastanow sie czy napewno kochasz je obie no chyba ze jedna to twoja zona a druga corka albo matka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeszcze ja
Facet a jakze fajnie Ci sie czyta Alokacje, bo robi to samo co Ty. Choc nie zupelnie bo ona nie jest zaobraczkowana a Ty jestes. Duza roznica. To chyba pierwsza osoba tutaj, ktora Cie nie potepia. Wiec milo Ci.... "Teraz w moim małżeństwie jest lepiej. Coraz lepiej. I wiem, że to również (przede wszystkim) dzięki temu, że pojawiła się Ewa. Co ciekawe - u Ewy też tak jest." - wiesz czemu tak jest?? bo czujecie sie winni i patrzycie na te druga strone z przymruzeniem oka przez pryzmat wlasnych uczuc do siebie. Masz upojne chwile z Ewa wiec jak wracasz do M. to juz nawet zeby nie wiem co robila jestes wyluzowany i spelniony i chyba Twoje wrazenie, ze jest lepiej jest tylko ocena subiektywna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alokazja
Hej, witam ponownie Owertunka- meila musiałabym założyć bo mam zbyt oczywisty adres, ale jeśli mogę Ci pomóc i chciałabyś pogadać możemy umówić się kiedyś na czacie... Facet a jakże- miło mi że fajnie się mnie czyta :) Samotność w sieci czytałam owszem :) Tak czytam i myślę, myślę i czytam że to co napisała "po prostu" też ma jakieś potwierdzenie w rzeczywistości - czyż nie czujemy się szczęśliwi z połówkami bo coś innego daję nam szczęście... Nowe uczucie to takie kopniaki szczęścia, gorzej gdy znikają i wszystko wraca do normy, wiem coś o tym... Czasem wystarczy sama świadomość tego że ktoś tam jest i myśli podobnie, wtedy szczęście daje nam poczucie istnienia tejże osoby... Zmieniłam się, jestem już inna osobą, taka sytuacja uczy takiej niefajnej siły, bo masz rodzinę, żonę ale już zawsze będziecie wobec siebie nieszczerzy. Życie obok siebie i jednocześnie w duszy co innego... Musisz uczyć się siły samotności...To jest okropne... Ale jest we mnie coś z wojownika. Mój mężczyzna to naprawdę ktoś niesamowity, kochany... I pomimo tego że opadamy już z sił, próbujemy, staramy się, szukamy złotego środka na to by przywrócić nas do życia, jednak jest to trudne.Właściwie po tym całym bałaganie jaki sama sobie zgotowałam najbardziej w świecie pragnę spokoju, poczucia szczęścia (wiadomo, nie zawsze) i pewności w słowach KOCHAM do mojego mężczyzny, której nie mam... I zniknięcia z mojej głowy pytań, co robić? co dalej? Jestem tym już naprawdę zmęczona. Mój przykład uczy że sytuacja ta niszczy wnętrze, a co mamy najcenniejsze jeśli właśnie nie ono... Moje życie to taka próżnia, ja nie dotykam nogami ziemi, czuję się motana na dwie strony, nie wiem co robić...Mam takie miesiące totalnego osłupienia, nic nie robienia,olewania wszystkiego, samotności, nieszczerości. takie życie w niebycie :) Musimy pamiętać że mamy jedno życie, jedno serce i jedną duszę, fajnie byśmy żyli tak by nasza frustracja nie dotykała innych ludzi, to by znaczyło że żyliśmy w zgodzie ze sobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a moj kochanek ma dziewczyne ( nie żone) z która mieszka .Poznajac sie nie wiedzialam ze kogos ma ,potem sie przyznal.Piekne chwile nie pozwalaly zapomniec o sobie nawet an chwile. Potajemne spotkania , gorace chwile. I co ?? on nie moze od niej odejsc bo nie moze jej tego zrobic,bo 3 lata razem ze nie ma sumienia...itd , nie chcail konczyc romansu za nic w swiecie aż sie wydało ,znalazla moje smy w jego telefonie. Zadzwoniła do mnie ,nie kryłam go,powiedzialam prawde.Poprsotu musialam.Wiem ,ze w chwili kiedy wyznalam jej prawde jej swiat sie zawalil.Zadzwniła raz jeszcze przy nim a on -oznajmil ze mnie nie zna!! ( pewnie musial wyjsc z twarza ) wyparl sie mnie .Wpadlam w szal i powiedzialam ze mam smsy i zdjecia!! Dziewczyna uwierzyla mi. A on?? nic od tygodnia cisza. Pisalam zeby zakonczyl to z twarza porozmawial ..a on ? nic cisza :(:( Wiecej pisac do niego nie bede . Oto przyklad tego jak bardzo facete szalal i uwielbial kochanke sowja a kiedy wyszlo na jaw ,kiedy ta druga go zlapala ,prostu olał , nie zna . Teraz pewnie jest w fazie przeprosin i blagan. Dodam ,ze ona nie jest jego zona, nie maja dzieci itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alokazja
Cóż targa, niektórzy mężczyźni no nie oszukujmy się ale to takie dziwne ludki :) Właściwie niewielu jest porządnych panów z zasadami. Lubią adrenalinkę, to dla nich taki sport ekstremalny ale kiedy grunt zaczyna się im osuwać spod nóg tooo egoizm na maxa :) Jednak w obronie faceta a jakże ( o ile te parę postów pozowliło mi faktycznie dobrze "poznać" jego podejście do sprawy) powiem że chyba by to załatwił inaczej hehe :) Jeśli już coś takiego się wyleję trzeba to wysprzątać z każdej strony. Trzeba ponosić konsekwencje i być odpowiedzialnym za każdą osobę w takowym układzie. Także ku przestrodze- trzeba wiedzieć z kim się zadajemy !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aja_
Znalezione w sieci i daje wiele do myślenia długie to jest ale warto poczytać Czy można kochać wiele osób? W przypadku licznego rodzeństwa czy wielu przyjaciół odpowiedź jest natychmiastowa: oczywiście, że można. Jednak w przypadku miłości romantycznej wielu odpowiedziałoby, że nie. Jeśli nawet można, to nie powinno się. Panuje bowiem dość powszechne przekonanie, że kochając nie tylko swojego partnera, ale i kogoś innego, w jakiś sposób się tego partnera zdradza. Taka dodatkowa miłość prawie zawsze traktowana jest jako zagrożenie i prawie zawsze wywołuje zazdrość. Czy jednak rzeczywiście można kochać tylko jednego i jakakolwiek nowa miłość niszczy starą? Jeśli nawet tak się dzieje, to nie dlatego, że nowa miłość oddziałuje destrukcyjnie na dotychczasową, ale dlatego, że starą miłość zabija zazdrość. Tak naprawdę można kochać wiele osób, w taki sposób kocha nas Stwórca. Przekonania, że są wybrani ludzie, czy wybrane narody, to tylko pobożne życzenia niektórych. Bóg kocha wszystkich jednakowo. W tym miejscu może się jednak pojawić protest: No dobrze, może można kochać wielu, lecz miłością bezwarunkową, ale nie w taki sposób, nie miłością romantyczną, nie z podtekstem seksualnym. Odpowiedź jest następująca: Czy się komu to podoba, czy nie, tak się zdarza w praktyce i to nie tylko w poligamicznych związkach islamskich czy mormońskich, ale również w szanowanych rodzinach chrześcijańskich. Jak już poprzednio powiedziano, miłość romantyczna pojawia się spontanicznie i zwykle nie ma się wpływu na to kiedy, jak i w kim powstaje. Mówiąc językiem poety7: „Serce nie sługa, nie zna co to pany i nie da się okuć przemocą w kajdany”. Dlatego nikt nie jest winny, że kocha. Nie ma i nie może być miłości zakazanej. Każda miłość jest święta, bo jest darem Stwórcy. Kochanie kogokolwiek nigdy nie może stanowić zdrady, nawet gdyby kochało się wielu. Pokochanie kogoś nie musi oznaczać zaprzestania kochania kogoś innego. Pogląd, że w sposób romantyczny można kochać tylko jedną osobę to mit. Ale w tym miejscu zaczynają się problemy z uczciwością. Np. mąż, który oprócz żony kocha jeszcze inną, może żonie tego nie powiedzieć. Może w tajemnicy przed żoną utworzyć i konsumować drugi związek. To już jest zdrada, bowiem zdrada to nieuczciwość, to życie w kłamstwie. Tłumaczenie, że ukrywa swój drugi związek przed żoną, bo nie chce jej ranić, jest zwykłym wykrętem. Kochającej żonie zawsze należy się prawda. Zresztą każde kłamstwo ma krótkie nogi i taki ukrywany romans czy prędzej czy później się wyda. Może być i odwrotna sytuacja. Zakochany podwójnie mąż nie chcąc łamać wyznawanych zasad moralnych stara się wyprzeć swojej drugiej miłości, stłumić ją, zepchnąć do podświadomości. Ze względu na wyznawane zasady czy religię, rezygnuje więc z niej. Ale to co robi, to jest „zakuwanie swojego serca w kajdany”, co nie jest w gruncie rzeczy możliwe. Wypierając się miłości, umacnia ją. Wypierając się miłości zdradza siebie. A zdradzenie samego siebie to też zdrada. Skutkiem takiego postępowania będzie to, że mąż albo nie wytrzyma i w końcu zdradzi żonę, albo będzie się przez lata zamartwiał po cichu, przez co w końcu wpędzi się w jakąś chorobę. Takie tłumienie w sobie miłości może również wypaczyć jego charakter, prowadząc do ujawnienia się zaborczości. Najlepszym rozwiązaniem jest więc prawda. Powiedzenie żonie, że się kocha jeszcze kogoś innego to nie zdrada. To uczciwość. Dlatego im prędzej mąż to uczyni, tym lepiej. Taka sytuacja nie musi prowadzić do rozbicia małżeństwa. Każda ze stron w tym dramacie powinna sobie wówczas zadać pytanie: Jak postąpiłaby miłość? I to miłość nie tylko do tego jednego czy tej jednej, ale do wszystkich uczestników dramatu. Rozwiązania mogą być różne. Może mąż w imię miłości do żony postanowi nie tworzyć nowego erotycznego związku i jego miłość przekształci się w miłość platoniczną? W ten sposób nie wyprze się swojej miłości, ale tylko odsunie od siebie jej erotyczne aspekty. Może żona oświadczy, że taka sytuacja jest dla niej nie do przyjęcia i odejdzie? Może jednak da mężowi wolną rękę? A może ta druga, nie chcąc rozbijać małżeństwa, sama odejdzie? Każde rozwiązanie, które zostanie przyjęte, będzie dobrym rozwiązaniem pod warunkiem, że będzie to porozumienie wszystkich stron zawarte w imię miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alokazja
O kurcze... aja_ dobry jest ten tekst. Wiadomo, nie ze wszystkim się zgadzam ale wgryzłam się mocno w to co czytam... Szczególnie... "... Ale to co robi, to jest „zakuwanie swojego serca w kajdany”, co nie jest w gruncie rzeczy możliwe. Wypierając się miłości, umacnia ją. Wypierając się miłości zdradza siebie. A zdradzenie samego siebie to też zdrada. Skutkiem takiego postępowania będzie to, że mąż albo nie wytrzyma i w końcu zdradzi żonę, albo będzie się przez lata zamartwiał po cichu, przez co w końcu wpędzi się w jakąś chorobę..." Cały tekst trudny ale jakże prawdziwy ( noo prawie cały ) Jeszcze jestem w szoku :) Idę ochłonąć hehe Pozdro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alokazjo - fakt, pytań sporo ale ostatnio (u mnie) i sporo odpowiedzi. Ale na początek: Czy gdyby się wydało załatwiłbym to inaczej niż facet \"targi\"? Tak. Załatwiłbym to zupełnie inaczej. Bo nalezy się szczunek osobie z którą jest się tak blisko. Zgadzam się całkowicie, że trzeba ponosić konsekwencje swoich działań. To, że mam nadzieję, że to się nie wyda, nie oznacza 100% pewności. Więc wiem, ze gdyby jednak..., to trzeba umieć to odpowiednio przyjąć i odpowiednio postąpić. Tekst wklejony przez aja_ jest w sumie niezły, ale ja się z nim nie zgadzam. Przede wszystkim dlatego, że zdrada to nie jest (w/g mnie) wyłącznie stosunek seksualny. Zdrada jest wtedy gdy oszukujemy drugą osobę. I może dotyczyć również miłości platonicznej, którą darzy się inną osobę. W tekście jest mowa: powiedz patrnerowi, że jest ktoś inny - unikniesz zdrady. Bez sensu. Kiedyś pytałem - czy większą zdradą jest przypadkowy seks, bez uczucia, bez konsekwencji, czy uczucie do drugiej osoby, miłość, zrozumienie, chęć spędzania razem czasu, nawet bez seksu, którego nie ma tylko dlatego, że \"nie wolno\"...? Ale wracając do początku tego postu: Pisałem, że sporo pytań, ale też są odpowiedzi. I myślę, że im wiecej czasu upłynie tym dostanę ich więcej. Jakie to odpowiedzi? Wiem, że kocham żonę. Wiem, że jest dużo lepiej. Wiem, że chcę aby romans z Ewą trwał, ale... No właśnie - pojawiło się pierwsze \"ale\". To chyba najważniejsze odkrycie ostatnich dni. Bardzo ciekawe. Czy jeśli okaże się, że to tylko \"zauroczenie\" i \"fascynacja\" a nie miłość to... Kurcze, to aż śmieszne, ale skoro o tym pomyślałem to napiszę: Czy odejście od Ewy było by uczciwe w stosunku do Niej? Przecież decydując się na bycie razem zawarliśmy swego rodzaju związek. Wiem, to może śmiesznie brzmieć - \"zdradza żonę, a mówi o uczciwości w stosunku do kochanki\", ale tak uważam. Dam znów czas czasowi. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rany boskie1
rany boskie.....i wyjdz tu za takiego hipokrytę, relatywistę...:o:o:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pewna pani z Warszawy
wiesz, wydaje mi się, że się usprawiedliwiasz przed samym sobą zdradzasz żonę, robisz jej wielką krzywdę czy chcesz czy nie a jeśli się dowie ? czy zostaniesz z Ewą ? czy nie czujesz się czasem w swoim stałym związku za bezpiecznie ? łatwo przyszłoby Ci rozstać się z żoną ? a jeśli będziesz musiał, bo się dowie i bardzo to przeżyje, niekoniecznie musi zrozumieć, nie tłumaczyłeś jej tego, co się z Tobą dzieje, tylko zrobiłeś to na co miałeś ochotę tak czy siak, to podłe, nieuczciwe i kłamstwo możesz się rozgrzeszać albo tak jak klaudka, która pisała wcześniej twierdzić, że jest ok , póki żona nie wie to nie jest ok nikt nie jest tak głupi, żeby nie wyczuć zmiany w drugim człowieku, myślę, że Twoja żona też coś przeczuwa, coś ją zastanawia jesteś znudzony małżeństwem ? a jeśli taki numer zrobi Ci żona co poczujesz, może jej też czegoś brak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Koniczyna+cztrolistna
Nie czytałam wszystkich postów,tylko pierwszy, wiec moze wyskocze jak filip z konopii, bo nie znam dalszych szczegółów:) Pytanie: CZego chcesz? Nie watro ciagnac tego z 2 kobietami (ryzyko, stres, zaangażowanie w zaiazek z M) Wiec: Jesli E. jest gotowa sie rozstacz mezem, a ty czujesz ze chcesz zaryzykowac dla niej - rozstan sie z zona. Jakie to bedzie mialo konsekwencje - dzieci, alimenty, mieszknie....? Tez trzeba przemyslec. Jesli Ona sie nie rozstanie, mysle ze warto to zakonczyc. Bedziesz zdrowszy psychicznie. Choc wiem, ze to pewnie nie latwe. Z kim chcesz przezyc reszte zycia? Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość megiiiie
wiesz co niestety nie mialam czasu na przeczytanie calego watku...wiec nawiąze do samego poczatku twojej wypowiedzi.. - najgorsze co moze byc w zwiazku to zdrada- nie osadzam cie.. ale czy nie lepiej zastanaowic sie chwile przed tym - i wtedy wybrac..a nie teraz raniac dwie kobiety- na pewno M. jak ja nazywasz czuje ze cos nie jest tak..a ewa..tez czuje ze niszczy swoje malzenstwo..a ciebie nie ma na stale..sam tez nie jestes w dobrej sytuacji.. zdrady sie nie wybacza..mozna ja zaleczyc..wybaczyc ..ale nie zapomniec.. wyjedz..na kilka dni sam..bez zadnej z nich..wez urlop chorobowy czy cokolwiek- jedz i pomysl gdziekolwiek- za ktora bardziej teksnisz..pomysl czy lepiej inwestowac w malzenstwo- przeciez bylo z milosci? ii odswiezyc to wszystko..porozmawiac uczciwie z zona..na spokojnie..zabrac ja gdzies ..przypomniec sobie jak bylo kiedys...moze ona tez czuje sie juz zaniedbywana? czy inwestowac w nowy zwiazek...ktory nie byl przypadkiem uczieczka?? pomysl czy w nowym zwiazku z ewa ..po 10 latach tez tego samego nie bedziesz przezywal jak z m.. i czy warto? za 1 lat to samo powtarzac...czy zainwestowac w malzenstwo... pozdrawiam i zycze powodzenia.. najgorsze jest klamstwo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rany boskie1 rany boskie.....i wyjdz tu za takiego hipokrytę, relatywistę... Nie, rany boskie, nie! Wychodząc za mnie brała uczciwego człowieka. Ale po tym co było (i co zrobiła) i tak dobrze, że tylko taki jestem. Nie mam zamiaru tu roztrząsać mojego małżeństwa, więc o tym nie piszę. 23:52 pewna pani z Warszawy Stawiasz kilka pytań. A wiesz? Odpowiem: \"wydaje mi się, że się usprawiedliwiasz przed samym sobą zdradzasz żonę, robisz jej wielką krzywdę czy chcesz czy nie a jeśli się dowie ?\" - Nie dowie się. A jesli się dowie, to... poniosę konsekwencje. Może inaczej: to co robię to są właśnie KONSEKWENCJE jej zachowań i pewnych rzeczy o których piał tu nie bedę. Ale były. \"czy zostaniesz z Ewą ?\" - nie \"czy nie czujesz się czasem w swoim stałym związku za bezpiecznie ?\" -nie \"łatwo przyszłoby Ci rozstać się z żoną ?\" -nie! \"a jeśli będziesz musiał, bo się dowie i bardzo to przeżyje, niekoniecznie musi zrozumieć, nie tłumaczyłeś jej tego, co się z Tobą dzieje, tylko zrobiłeś to (...)\" -nie, nie tylko zrobiłem. Ten romans to konsekwencja tego co było, bez Ewy prawdopodobnie byłoby już po małżeństwie. A jeśli się dowie, to nie sądzę, abyśmy się rozstali. Będzie za to gorzej. Ale gorzej już było, więc... \"nikt nie jest tak głupi, żeby nie wyczuć zmiany w drugim człowieku, myślę, że Twoja żona też coś przeczuwa, coś ją zastanawia\" -masz rację. I tu czuję sie najbardziej winny. Głównie wtedy, gdy ją okłamuję. Myślę, że właśnie to może być przyczyną, że zaczynam myśleć o tym, czy to ma sens... jesteś znudzony małżeństwem ? - tak. Może więcej napiszę. Znudzony i rozczarowany. Tylko, że teraz zacząłem naprawdę pracować nad naszym małżeństwem. Powiedziałem sobie: zrobię wszystko aby jeszcze raz spróbować. Jak wyjdzie, to znaczy, że całe to małżeństwo miało jednak sens, Teraz jestem dla żony taki jakim dobry mąż powinien być. Oprócz jednej rzeczy... ale to już wiecie... I powiem szczerze - gdyby nie EWA to na pewno tej próby bym już nie podjął. Było by już po małżeństwie. \"a jeśli taki numer zrobi Ci żona co poczujesz, może jej też czegoś brak\" -tak, na pewno jej było wielu rzeczy brak. No cóż złe małżeństwo działa w obie strony. Jeśli zrobiła by mi taki numer, to myślę, że w zależności, czy chciałaby być ze mną, czy odejść moja reakcja była by różna. Gdyby chciała być ze mną, to myślę, że hm... jakoś bym to zrozumiał. Przecież sam tak robię. Ale łatwiej jest nie wiedzieć niż wiedzieć. Innymi słowy - gdyby Ona to zrobiła, i chciała byc ze mną, to nigdy nie chciałbym się o tym dowiedzieć. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pewna pani z Warszawy
jeśli Ty chcesz pracować nad małżeństwem to czemu nie zrobiłeś tego wcześniej wydaje mi się, ze nie byłbyś w stanie ponieść konsekwencji, bo oznaczałyby zniszczone życie rodzinne zrobiłeś co zrobiłeś to Twoje sumienie i twoja rozterka, ale życie bywa czasem bardzo mściwe co do poczucia braku bezpieczeństwa w związku to wydaje mi się, że gdybyś nie miał dokąd wracać i nie chciał tam wracać to inaczej byś wszystko rozegrał, Ty tylko chciałeś skoku w bok a teraz boisz się przed samym sobą przyznać romans nie jest żadną konsekwencją, bo to Ty brałeś w nim udział i Ty do niego dążyłeś, konsekwencją nieudanego małżeństwa byłaby separacja albo rozwód nie wierzę w taką wielką moc Ewy jako siły sprawczej, naprawy związku, to Ty chciałeś podjąć próbę po solidnych wyrzutach sumienia, bo zdaje się dostrzegłeś, że Twoja żona wcale nie jest taka zła a Ty nie zawsze miałeś rację

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arystokratka45
no właśnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a moj kochanek twierdzi, ze kocha mnie i kocha żone:) - jak dla mnie to jedna wielka ściema:) - kocha żonę, a mnie pożada - ale bawi mnie to, że potrzebuje sam przed sobą takiego wyjaśnienia zdrady. Otóż dotarło do mnie całkiem niedawno (ku memu zaskoczeniu przyznam szczerze), że zarówno faceci jak i kobiety zdradzają wcale nie dlatego \"że przestali kochać\" lub \"że w związku jest coś nie tak\" (tzn. takie sytuacje też się zapewne zdarzają ale okazuje się ze wcale nie jest to warunek konieczny). Po prostu spotykamy kogos kto wydaje nam sie atrakcyjny i zachlannie chcemy posiadac \"wiecej\". Smutne, ale prawdziwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arystokratka45
rzuć go magiczki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arystokratka45
magiczki miało być

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość arystokratka45
magiczko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
magiczko - oczywiście! Zdradzamy z wieeeelu różnych powodów. W ogóle zdrada to rzecz zła, ale tak powszechna, że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Przeważnie ze zdradą ludzie się kryją, więc o niej nie mówią. Ale takie sytuacje są tak codzienne (wiem co mówię) że aż normalne. Szczerze: w dużej mniejszości są ci, którzy nie zostali zdradzeni albo sami nie zdradzili. I nie mówcie mi tu: \"mnie to nie dotyczy\", bo w większości przypadków albo jesteście samotni, albo nie wiecie, ze jesteście zdradzeni, albo sami zdradzacie, albo będziecie. Do wyjątków należą sytuacje, gdy do końca życia wieloletnie małżeństwo jest całkowicie sobie wierne. I wcale nie jestem przekonany, że są to dobre małżeństwa... A jeśli chodzi o moją sprawę, (czyli cały wątek - od tego zacząłem) to wydaje mi się, że czas pokazuje to czego sam nie widziałem. Otórz... - zdecydowanie kocham żonę (mimo jej wad). Taki urok miłości. Ona - mówi, że mnie nie kocha... \"ale kto wie\". Ewa? Ona mówi, że mnie kocha. A ja ją? Też tak mówię, ale coraz częściej myslę o tym, że to nie tak do końca. Jakbym miał wybierać to wybieram żonę. ! Kim jest zatem Ewa? Kochanką? No na pewno. Kim jeszcze? Osobą dla której w tej chwili jestem potrzebny. To niby śmieszne, ale wiem, że mogę byc dla niej kimś (właśnie!) potrzebnym. To naprawdę potrzebne. Powoli myslę, że wiem jak to się rozwinie (w domyśle - skończy). Zobaczymy. Jakby nie było, do tej pory, cały romans z Ewą wpłynął bardzo pozytywnie na mnie i na moje mażeństwo. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alokazja
Hej facet Masz rację, to już jest tak powszechne... Zdarza mi się obserwować wśród znajomych ich płonące serca w nowych związkach, 1, 2, 3 - letnich i wtedy myślę, czy im się uda... Bo z mojej wizji świata wydaję się że NIE...Choć zdarzają się przypadki że powiedziałabym TAK... Gdyby ktoś mi powiedział parę lat temu jakie teorie będę głosiła... o matko... Ja też kocham swojego mężczyznę, ale to wszystko jest trudniejsze do ogarnięcia... Strasznie mi przykro czytać iż żona mówi że Cię nie kocha... Myślałam że jest inaczej. Bo z tego co czytam wydajesz się być bardzo ciekawym, wrażliwym mężczyzną... Wracając do Twojego poprzedniego wpisu. Dla mnie zdrada to także przede wszystkim uczucie, sex czy choćby pocałunek to wiadomo uzupełnienie tego silnego uczucia... dla mnie nie inaczej. Zdrada to także jak piszesz potrzeba bycia potrzebnym, docenionym, zauważonym. Kim jesteśmy w związku gdzie czujemy się nikim... Kim jesteśmy wtedy w otoczeniu gdy czujemy się niepotrzebni... Praca, kasa...rzecz nabyta. Nic nie jest bardziej motywujące od dobrych i udanych związków międzyludzkich... I tego zwykłego, malutkiego poczucia szczęścia i spokoju... Każdy żyję w swojej bajce... Jest mi czasem smutno gdy piszę te moje wywody bo dla takiej duszy jak moja nie jest to wszystko optymistyczne... Nie jest fajne to że najbliższe lata człowiek w jakiś sposób uczyć będzie musiał się "znieczulicy" by to wszystko jakoś odpychać... A ja tak nie chcę, nie chcę... Gdy się raz wdepnie w coś takiego, ciężko jest wszystko poodkręcać, choćby w sercu czy głowie.. To są silne emocje których ciężko się pozbyć... Teraz w moim życiu jest tylko mój mężczyzna, ale pozostają myśli, wspomnienia, zapachy, powietrze, marzenia które czasem dają za dużo do myślenia... I strach że tak już może być zawsze... Taka już nie tabula rasa... To skazanie siebie na życie obok, ale jednak w samotności, wszystko zależy od powagi od tego jakie decyzję się podejmie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mozna ale musisz coś z tym zrobić bo sie wykończysz na dłuższą metę. A zrobić się da,tylko trzeba bardzo pracować nad tym. Współczuję szczerze,rozwiązać od strony technicznej to mozna,ale wraca,wierz mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to juz wiemy jak się ta historia potoczy, facet pobawił się z Ewa, która sie w nim zakochała (zwykle tak się dzieje ze strony kochanek), wróci do żony (jak to zwykle bywa z facetami), a kochanka wróci do szarości dnia codziennego....z niczym. To już chyba standard (czytałam niejeden topik), że facet dzięki kochance dodaje kolorów swojemu małżeństwu- pocieszenie dla zdradzanych żon i przestroga dla kochanek. Nemniej współczuję Ci facet takiej żony a Ewie...takiego kochanka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brawo dla Doprawdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×