Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gfd

czy porzucilibyscie kochana osobę hdyby stała się kaleką

Polecane posty

**** : ale sama piszesz, że jak sie rozstawaliście, to już był dość sprawny, utykanie to nie żadne wielkie halo, kiedy człowiek jest naprawdę uzależniony od obecności drugiej osoby, to już inna sprawa. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a.n.d.z.i.a
Ja mam troche inna sytuacje. Jestem z facetem, ktorego kocham nade wszystko, jestesmy razem 3 lata, mieszkamy razem od roku i mysle, ze oboje mamy powazne plany - niekoniecznie slub (moze do tego nie doroslam jeszcze), ale reszta zycia razem jak najbardziej. Jest tylko jedna rzecz, ktora mnie niepokoi, mianowicie on ma niepelnosprawnego brata, ktory wymaga opieki, porusza sie, ale niesprawnie, trzeba go karmic i pomagac przy myciu, ubrac sie potrafi, chodzic tez, jezdzi na rowerze trzykolowym. Chlopak ma 25 lat, my po 30. Poki co, jest pod opieka rodzicow, ale przyjdzie taki czas, ze to my bedziemy musieli sie nim zajac i troche mnie to przeraza. Oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze w gre tak czy inaczej wchodzi tez opieka nad jego i moimi rodzicami, ale zapewne niekoniecznie calodobowa, jak w tym przypadku. Boje sie, ze sobie nie poradze i mam tylko nadzieje, ze ta sytuacja nie nastapi zbyt szybko, a moze do tego przez ten czas oswoje sie z tym. Czy ktos ma podobne doswiadczenia? Prosze, napiszcie, co o tym sadzicie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i nic dodać
to miałaś pecha ** ** ** ** .... mój mąż przetrwał to wszystko z wyjątkową godnością, dla mnie było normą bieganie, skakanie nad nim (a mamy również 3 dzieci), robiłam mu nawet zastrzyki po operacjach, żeby mógł w domu leżeć. Zrobiłabym to wszystko jeszcze raz. Warto było. ALE nie miałam sytuacji, w której on by się na mnie wyżywał. Ten cały szok pourazowy przebiegał u niego tak łagodnie. Skupiał się tylko nad tym, żeby stanąć w końcu na nogi. W tym czasie cały dom miałam na głowie. Sama rozwoziłam dzieci do szkół i przedszkola, robiłam zakupy, załatwiałam sprawy firmy a po powrocie do domu byłam na jego zawołanie. Jestem pewna, że on by to samo zrobił dla mnie, gdybym nagle nie mogła chodzić. Dzieciaki też spisały się wspaniale. Widziały to wszystko, pomagały mi jak mogły. Najstarsza jest nastolatką więc sporo mogła pomóc. Młodsze wieczorami kładły się przy tacie w naszym łożu i opowiadały mu o swoim dniu w szkole i w przedszkolu. Czytali książki, opowiadali wymyślone przez siebie bajki. Po prostu człowiek nawet nie zdawał sobie sprawy, że damy radę dzięki temu, że byliśmy RAZEM. Byliśmy RODZINĄ i wiedzieliśmy, że przetrwamy wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ju...
Szczerze to nie wiem. Musiałabym się znaleźć w takiej sytuacji. Na pewno to trudna decyzja.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** ** ** ** *** *** *** ***
kyyrne-->gdyby nie stanął na nogi (tylko został na wózku) pewnie skończyło by się podobnie, może bym pomagała, może płaciła alimenty, ale żoną bym nie była. a piszę to dlatego, że kiedyś też miałam idealistyczne poglądy w stylu "nigdy bym nie zostawiła". teraz wiem, że żadna miłość nie przetrwa jeśli partner stale zadaje Ci ból, bo nikt nie ma psyche z kamienia. i wiem ze nie powinno się mówić "nigdy nie zostawię". a na czułą opiekę ze strony bliskich też trzeba sobie zasłużyć dobrze ich traktując...jak ktoś (rodzice, teściowe ktokolwiek) będzie mnie krzywdził i nie będzie chciał nad sobą pracować to zatrudnię pielęgniarki i sama palcem nie kiwnę. niepełnosprawny to nie święta krowa której wolno niszczyć otoczenie. może jestem egoistyczna i okrutna, ale dobro mojej własnej psyche stawiam przed dobrem cudzym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie porzuciłam ale po dwóch latach stwierdzam z ręką na sercu, że lepiej byłoby gdybym dwa lata temu to zrobiła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** ** ** ** *** *** *** ***
nic dodać --> to gratuluje świetnej rodzinki, męża i siły :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niacyna
Nie, ale czesto takie osoby strasznie sie zmieniaja, nie potrafia sobie poradzic z zalem i rozgoryczeniem, i wyladowuja sie na najblizszych. W takiej sytuacji moglabym odejsc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to miałam szczęście, moja pomoc była doceniana, chwilami przeceniana wręcz, nigdy nie poczułam sie jak służąca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i nic dodać
cóż, ja nie pożałowałam tego, że zostałam, pomogłam itd. Razem przetrwaliśmy. Ja, dzieci i mąż kaleka. Mąż nigdy nie narzekał, starał się, był bardzo dobry i wdzięczny za pomoc. Chyba mam szczęście, bo jak czytam wypowiedzi, że się mąż po wypadku zmienił w kogoś złego na cały świat to nie pojmuję. Owszem czasem mówił, że ma już dość, ale nigdy, że ma nas dość. Zawsze powtarzał, że cieszy się, że to ja jestem mu pielęgniarką, opiekunką itd. Że to ja go kłuję, że dzięki temu mniej boli itd. Facet marzenie. Do dziś jest kochany i docenia to co zrobiłam wraz z córami dla niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nawet by mi to przez mysl
nie przeszlo. Tyle sie naopiekowalam babcia ,dziadkiem. Jak sie kogos naprawde kocha to nie ma mowy zeby zostawic, wlasnie trzeba jak najbardziej pomagac. To straszne co pisza niektórzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gdybym kogoś nprawdę pokochała i gdyby ktoś mnie naprawdę kochał i okazywałby to, to nigdy bym nie zostawiła. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość był taki film
dziewczyna została sparaliżowana cała i musiała być umieszczona w tzw żelaznym płucu. Chłopak był w niej rozpaczliwie zakochany i codziennie był z nią w szpitalu. Powoli uczucie stygło i już miał coraz mniej czasu dla niej, aż wreszcie całkiem ostygło i zginął w "odmętach historii" i niestety taki jest scenariusz tego typu zdarzeń, nawet jeśli teraz gadacie nie wiem jak wzniosłe bzdury.... takie jest życie i natura ludzka.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i nic dodać
pieprzysz, jakie wzniosłe i jakie bzdury pacanie? ile masz lat 20? Jestem z mężem kilkanaście lat i przeszliśmy wszystko razem. Nasze uczucia się wzmocniły. Ufamy sobie bezgranicznie. Po tym wszystkim jesteśmy dużo silniejszą rodziną. Oglądaj dalej te durne filmiki amerykańskie to daleko zajdziesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak napewno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ani Kinga ani Magda
te osoby, co by olały faceta, bo stał się kaleką to pindy w wieku 10 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to przeżyłem i wiem
że wszyscy co tu piszą to tylko sobie teoretyzują i takie tam sobie piszą bzdurki. Obojętnie jaka decyzję podejmiemy będzie to decyzja zła. Odejdziesz, będą wyrzuty sumienia, zostaniesz, ciągły stress powoli cię bedzie zabijał, albo doprowadzi do choroby. Jest to po prostu nieszczęście, które dotyka człowieka. Amen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i nic dodać
a ja zostałam i nie mam czego żałować. Jak można w ogóle mieć taki dylemat? Jeżeli kochasz to chcesz być z tą osobą bez względu na wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
W sumie rozumiem tych co mówią, że zostawiliby. Człowiek to z gruntu rzeczy stworzenie mocno egoistyczne. Mam jednak do takich osób maleńkie pytanie, a mianowicie: czy równie darwinistycznie podchodzicie do siebie? Czy jeśli wasz partner/partnerka opuściłby was w nieszczęściu/chorobie/kalectwie też powiedzielibyście: "miał prawo, w końcu ma się jedno życie?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×