Gość mops_2008 Napisano Kwiecień 29, 2008 Sobota Dostaliśmy zlecenie od pewnego japońskiego biznesmena, który wynajoł mieszkanie na Żoliborzu a jakieś żule zapierdoliły mu klaser znacznej wartości. Więc gostek zaczoł się pytać na mieście, węszyć pod nocnymi klubami aż został skierowany do "BluKoxa" a tam trafił na mnie i na Penia jak szamaliśmy pizze. Uzgodniliśmy co i jak, skośny wyciągnął kapuste na poczet wstępnych kosztów. I wieczorem zamiast na bolcowanko do agencji Spychacza na mete Zmielonego z Pragi, który rządzi całym tym szemranym tałatajstwem O 22.0 przyjeżdżam z Peniem i moim świerzakiem - Waflem pod starą rozpierdalającą się czynszówe i wychodzimy po dziurawych schodach na górę. A tu na półpiętrze do chuja maślaka drogę nam zagradza osobisty ochroniarz Zmielonego - potężny wypasiony brudny szczur Jednak przygotowany na tę okoliczność świerzak wyjmuje pudełko z sardynkami w sosie pomidorowym i przesuwa go nogą w kierunku zwierza, a my bezpiecznie wychodzimy na drugie piętro. Dzwonię dwa razy po trzy razy. Drrryńńń - drrryńń - drrryńńń. Drrryńńń - drrryńń - drrryńńń. W jednej ręce półlitrówka, w drugiej kwiatek dla pani Ździsi - małżonki Zmielonego Drzwi otwiera nam sam gospodarz, wita się słowami blleeee...aaaa....la..la...la...eeeaaa.. Wchodzimy do środka, zapodaję półlitóweczkę. Małżonka pojechała na pielgrzymke do Watykanu, a Zmielony urządził bibkę. Pod stołem w kałuży rzygów leżał Zmięty i jeszcze dwóch nieznanych mi łachmytów a kącie pokoju karaluchy budowały sobie piramidkę z niedopałków Jeden z gości powstał z podłogi, poszedł się odlać na podwórko - z balkonu a ja wyjmuję z kieszeni zawiniętego w gumkę recepturke tysiaka, odliczam 500 zet i nawijam Zmielonemu, że szukamy klasera ze znaczkami Zmielony chwyta sie za komórke, coś tam rozkminia i po chwili daje nam adres tych gostków, co zapierdolili klaser temu Tamagotschi. Opuszczamy lokal, wsiadamy do mojego mesia i jedziemy na Ursynów. Podjeżdżamy pod blok, świerzak otwiera wytrychem domofon. Wyjechalem z Peniem na szóste piętro a świerzak pod piwnicą wyjoł korki i zawinoł je w sreberko . Jak cały blok był już unplugged, dobijam się do drzwi a po chwili jakiś dziadek w szlafmycy ze świeczką na talerzu otwiera drzwi. "Co jest panowie, o co.." Penio łupnął go delikatnie pięścią w czoło, dziadek wykonał fikołka a potem wytarmosiliśmy trochę wnuczka aż ten wyczaił że przyszliśmy po klaser. No więc wręczył nam ten klaser, my jeszcze ostrzegliśmy że morda w kubeł i nie bulgotać i dzwonię po Wafla, żeby podłączył winde. Spierdalamy. Wróciłem na kwadrat koło pierwszej w nocy, jeszcze sobie z Weroniką pooglądałem w koju te znaczki i walnołem w kime. Dzisiaj rano pojechałem do skośnego daje mu klaser a ten: "co to kurwa jest" (Bo tyle umiał po polsku) Nie wiem o co mu biega, w srodku statki, motylki, małpki wszystkow seriach. No i sprawa się wyjaśniła, okazało się, że Zmielony pomylił numery bloków No i wysłaliśmy do dziadka świerzaka z tymi kwiatami, żeby przeprosił i oddał klaser i żeby nie robili doniesienia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach