Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bardzo zmartwiona

Dzieci alkoholików - DDA

Polecane posty

Podstawy teoretyczne to ja mam, a DDA w google to wpisuję bardzo często. Wiem co jest nie tak i czym to jest spowodowane, dochodzę do tego sama, brakuje po prostu kogoś kto mnie w pełni zrozumie i dlatego myślę o spotkaniu. Po to żeby się w końcu wygadać i do końca zrozumieć. W tej chwili niestety nie pozwala mi na to po pierwsze strach, a po drugie czas... Praca i studia wieczorowe, więc nie mam czasu totalnie na nic. Od połowy czerwca w końcu będzie luźniej, i mam nadzieję, że w końcu wystarczy mi odwagi żeby iść. Najbardziej dobijające jest to, że jak kiedyś wspomniałam mamie o tym, że być może pójdę (jest współuzależniona) to zaczęło się dogadywanie :O strasznie to boli, że nawet najbliższa osoba, która przeżywa ten sam koszmar nie potrafi zrozumieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaajaaaaaaaaaaaaa
hmm to ja chyba też jestem DDA:( Sama sie już kiedyś zastanawiałam, jaki wpływ na dzieci mają rodzice alkoholicy. Rodzice mojej mamy lubili popic i to nieżle, pamietam z dziecinstwa obraz pijanego dziadka bijącego pijaną babcię. I wujka ktory nie może nic pomóc:( Teraz moja mama pije, teraz już mniej bo kilka piw dziennie czasami wystarczy jej jedna:) Ale wujek - porażka- jako 20 latek drinka nie ruszył, po imprezie przez tydzien chorował, teraz popija wódke piwem:O nie umiem mu pomóc. Proponowałam żeby sie zaszył, spotkania AA nawet z nim chodzić chciałam, ale on nie chce o tym słyszeć. Ja jakoś nie przepadam za alkoholem, po imprezie którą zaliczam od wielkiego dzwonu choruje przez miesiac. Po roku nie tknięcia alkoholu (ciąża) upiłam się bezalkoholowym. ( nie niskoalkoholowym tylko bezalkoholowym) I wystarczy! Mam nadzieję że moje dzieci nigdy nie będą mnie oglądać nachlanej. I nigdy z tego powodu nie będa wytykane palcami (tak jak mnie wytykano, bo moja mama piła)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taki był mój były chlopak...."ma twój ojciec na co zasłużył"- nie ma nic gorszego niz takie gadki..... mama sie z nim rozwiodła jak mialam 3 lata. a były tak debatował ze to taki czy taki ze mu go nie szkoda...mój ojciec jest na dnie...mieszka sam w okropnych warunkach...przez 2 lata z nim nie rozmawialm az do momentu z kilku tygodni temu...jak dowiedzialam sie ze tak pił ze wylądował w szpitalu z krwotokiem wewnętrznym :(:( okropnie mi z tym zle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaajaaaaaaaaaaaaa
moja mam jak jej mówiłam że jest alkoholiczką i wujek tez to sie obrażała. Dopiero od niedawna widzi że to jest problem I zgadzam się że najbardziej boli jak najbliżsi ktorzy widzą co się dzieje nasmiewają się z nas a nie wspierają np.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boggie- Ja teraz żyję z rodzicami we względnie poprawnych stosunkach. Ojciec się wyprowadził i się leczy, mam z nim kontakt nawet całkiem spoko, zmienił się. Mama zawsze była współuzależniona a teraz robi mi raz na jakiś czas piekło w domu :o pod koniec zeszłego roku doszło nawet do rękoczynów... Powinna iść na terapię, ale już robiła kilka podejść do psychologów i zawsze stwierdzała, że i tak wie lepiej co robić... Tym sposobem dalej jest sajgon... na szczęście za kilka miesięcy się wyprowadzam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no ja mam ten komfort, ze mama moja nie pije i ze rozstala sie z ojcem jak bylismy mali z moim bratem , kttóry tez jest alkoholikiem, mało tego mój brat jest z kobieta, która tez ma problem z alkoholem....jest z tego zwiazku dziecko....moja chrzesnica :):):) plakać mi sie chce za każdym razem jak patrze na to dziecko ;(;( czeka ja wiele cierpienia w życiu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale to życie popaprane jest... Mam nadzieję, że nigdy nie będę taka jak moi rodzice... Chociaż jak na razie to nie chcę mieć dzieci, może kiedyś mi się odmieni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
obiecalismy sobie kiedys z moim chlopakiem, ze nasze dzieci beda miały normalny dom, ze stworzymy im dom jakiego nie mieliśmy mam nadzieje ze tak bedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a wiecie co jet najgorsze????????? jak ide ulica i widzę ojca pijanego, a ja cofam sie i robie wszystko żeby mnie nie zauważył.....idąc do pracy każdego dnia zastanawiam sie przed każdym skrętem czy on nie bedzie tamtedy szedł...kiedy skonczy mi sie ten lęk zwiazany w wychodzeniem z tzw "winkla"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja30
Ja jestem DDA, chociaż właściwie nigdy tak o sobie nie myślę. Balast jakiś mam za sobą, chociaż nie bardzo wlecze się za mną. Nie hoduję trupa w szafie. W codziennym życiu został mi głównie uraz do alkoholików. Tu wyznaję zasadę, że kulawego tylko grób wyleczy (przepraszam z góry za określenie, to po prostu utarte powiedzenie). Nie wierzę alkoholikom i nie zwiążę się z takim, żeby nie wiem jakim świetnym facetem poza tym był i żebym nie wiem jak była zakochana. Nie wierzę, że mogłabym mu pomóc swoją miłością, zmienić go czy coś. Po prostu facet, który popija, jest dla mnie skreślony na starcie. Mój partner pijał sporo w szczeniackich czasach, przestał na wiele lat przedtem, zanim się poznaliśmy, twierdzi, że swoje w życiu wypił i ma dość. I to prawda, od tamtych czasów minęło już ponad 15 lat. Dziś alkohol pijemy oczywiście, ale bardzo okazjonalnie. W domu jest kilka butelek markowego alkoholu i trochę piwa, ubywa ich baaardzo powoli. Mamy do niego oboje zdrowy stosunek, jedno piwo na spółkę do obiadu raz na miesiąc, raz na miesiąc zdarza nam się cola z whisky albo deser lodowy zakrapiany malibu, w zimie czasem herbata z kroplą czegoś na rozgrzewkę. I tyle. Facetowi kiedyś powiedziałam bez ogródek, że gdyby zaczął za dużo chlać, to go zostawię bez odwołania, zabierając dziecko. Może i podłe, ale ja dla alkoholika w domu nie mam litości ani zrozumienia i g... mnie obchodzi, co się potem z nim stanie. Chce się leczyć - świetnie, będę mu życzyć powodzenia, nie chce - niech zdycha, jego sprawa, byle daleko ode mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo zmartwiona
tez mam wrazenie ze nosze za soba jakis balast.... NIeodparte wrazenie.. Tak samo niby wie ze jestem DDA ale ni zdaje sobie sprawy co to tak naprawde znaczy.. I mam nadzieje ze sie nie dowiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja30
Aha, mój post wypadł dość ponuro - nie jestem ponurakiem :) mam fajny, pogodny dom, skończone studia, faceta, w którym jestem niezmiennie od lat zakochana, wesołą, kochaną córeczkę. Bawię się z dzieckiem, rozmawiam, wygłupiam i migdalę się z facetem, jestem szczęśliwym człowiekiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo zmartwiona
boogi trudno mi to mowic, ale skonczy sie jak tata odejdzie... albo od was albo w ogole, uwierz wiem co mowie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bardzo zmartwiona
to przykre ale smierc czasami potrafi to tylko zakończyć... Smutne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W życiu nie związałabym się z alkoholikiem, za dużo już przez alkohol wycierpiałam. Nie miałam z tym zresztą problemu, moi dotychczasowi partnerzy albo w ogóle nie pili albo bardzo okazjonalnie. Trafiam na trzeźwych drani :o Ale też nie daję się zwariować i od czasu do czasu na imprezie czy przy jakimś grillu trochę alkoholu się poleje. Nie przeszkadza mi to. Pod warunkiem, że nie widzę kogoś zalanego totalnie. A jak to jest jeszcze jakiś znajomy to robie z siebie po prostu idiotkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo zamrtwiona----->>>>tata odszedł 20 pare lat temu od nas....a wiesz ja zdaje sobie sprawę, ze ten "balast" jak to nazywacie odejdzie wraz z moim tatą :( ja to wiem od dawna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie można życ 25 lat ze złudzeniami ze to sie kiedys skonczy .....niestety...dawno przestalam wierzyc , ze bedzie inaczej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DDA będziemy zawsze w większym czy mniejszym stopniu, to się nie skończy... Pozostaje tylko nadzieja, że uda nam się mniej więcej ułożyć sobie życie... Wiem, że jestem niepoprawną optymistką, ale nadal wierzę, że kiedyś będzie względnie ok. :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no jedynie wiara w lepsze jutro "moje lepsze jutro" trzyma mnie jakoś w optymistycznym, mimo wszystko.... klimacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie może być przecież tak że dzieciństwo zaważy na każdej płaszczyźnie naszego życia, mam przynajmniej taką nadzieję :classic_cool: Dobranoc wszystkim, spokojnych snów i do jutra 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem DDA i nie znoszę
Wiecie, co? Ja nigdy nie chciałam budować żadnych relacji z facetami. Moja rodzina mnie nie znosi. Mama uważa, że jestem brzydka i głupia. Ojciec przez kilka lat wyżywał się na mnie, bo wiedziałam, ze pije. Szantażował mnie, żebym o tym nie mówiła nikomu, obwiniał o to, że się kłócą z matką, stawiał mnie w opozycji do całej rodziny, wygłaszając teorie, że jestem podstępną mendą, która chce zniszczyć rodzinę:O No i takie tam. W sumie zdrowotnie się to dla mnie skończyło kiepsko. Dostałam nerwicy, w dodatku na skutek stresu od 8 lat mam problemy hormonalne, wyglądam jak pasztet, mam pryszcze, nie mam normalnego okresu, w zasadzie nie miewam czegoś takiego jak owulacja i nawet nie mogę się za bardzo leczyć, bo szkodzą mi hormony. W każdym razie wiem, ze na żadnego faceta liczyć nie można, w ogóle na innych ludzi. Niestety jakiś czas temu tak się zapomniałam i uwierzyłam człowiekowi, który też jest DDA, że zapomniałam zwinąć żagle w odpowiednim momencie, tzn. kiedy jemu najbardziej na mnie zależało. No i on zwinął żagle... Jak zwykle zostałam sama. To był wielki wstrząs, a osoba o której mowa to moja pierwsza i największa miłość. Przez 2 lata się otrząsałam i nic to nie dało. Aż przez przypadek spotkałam kogoś innego. Nie DDA, zresztą on o niczym nie wie. Jego głównym zadaniem było chyba rozkochanie w sobie głupiej małolaty, żeby ją potem kopnąć w dupę:O I uważam, że naprawdę lepiej odchodzić samemu, niż czekać aż ktoś nam po raz któryś tam udowodni, że tak jest zawsze- że nie można z nami wytrzymać, że coś z nami nie tak. Wolałabym być sama całe życie, ale wierzyć w to, ze jak zechcę, mogę być z kimś, niż mieć realne i namacalne dowody na to, że nie da się ze mną być. Teraz jednak jakoś mi trudniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem DDA. mam wspanialego syna, męza, ktory mnie kocha, dom. ale ciągle przed czyms uciekam... mam problemy z bliskoscią... hustawka emocjonalna, masa kompleksow, brak wiary w siebie... nie umiem wejsc w kontakt z drugą osobą, musze kogos bardzo dobrze znac, aby moc normalnie rozmawiac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem DDA i..................
Muszę przyznać- że nie lubię pić. Boję się. Zdarza mi się wypić piwo czy dwa, ale bardzo rzadko. Myślę że DDA są narażeni na alkoholizm, dlatego, że mają to w genach. Moj ojciec alkoholik to syn alkoholika Pewien chłopak alkoholik to również syn alkoholika Moja koleżanka córka alkoholika- ma ogromne ciągoty do używek :( ja jako DDA jestem strasznie pokręcona, mam wspaniałego chłopaka, mimo, to mam wiele sytuacji ze czuje sie rozdarta, mam hustawki emocjonalne itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość desiree9
hmmm ja mam to samo ale sie trzymam tez mam chlopaka ktory mnie wspiera:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jestem DDA i..................
maga39 - > mam dokładnie to samo. Jak kogoś dobrze znam, wiem, że mogę tej osobie zaufac to mogę z nią konie kraść, umiem się bawić, umiem się smiać i rozmawiac ale jak kogos ledwo znam i mam z nim zamienic parę słow to dostaję jakiegos paralizu :( nie nawiązuję szybko kontaktów chyba wole samotnosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najgorsze jest właśnie to rozdarcie, z jednej strony potrzeba bliskości, ja się często czuję jak dziecko, które potrzebuje żeby się nim zaopiekowano, a z drugiej strony strach przed odrzuceniem i huśtawki emocjonalne, które powodują odrzucenie tej bliskości... :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×