Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość CorpsBride

Ślub niedługo, a ja już go nie kocham

Polecane posty

no mojego nie widze od marce do lipca:)...w tym roku akurat juz wlipcu zostaje bo slub...ale w tamtym roku przyjechal w lipcu na trzy tygodnie i potem do pazdziernika byl...no ale w pazdzierniku juz zjezdza na pol roku:)...ale po slubie juz raczej z nim wyjade..zobaczymy...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CorpsBride
imili86_ ja to po ślubie zamieszkam z nim za granicą o ile do ślubu dojdzie. Nie wiem jak Ty to wytrzymuje. Choć mi na początku związku też nie przeszkadzały długie rozłąki i z niecierpliwością odliczałam dni do jego przyjazdu, ale teraz to już się stało męczące...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my jestesmy ze soba 3 lata a znac sie znamy jakies 7....i wiesz ulatwieniem bylo to ze ogolnie mieszkalismy od siebie 300 km,...ale czesto sie widywalismy bardzo czesto...wytrzymujemy bo mamy swoja milosc...ktora wytrzymuje te rozlaki...i wiemy ze damy rade...codzienne rozmowy daja duzo nam...i nawet ta odleglosc nie niszczy tego uczucia...a wzmacnia je miedz nami...duzo osob nam mowilo ze nie bedziemy ze soba bo odleglosc a jednak...zamieszkalismy ze soba na te pol roku co jest w polsce i bylo cudnie..fakt z poczatku bylo ciezko jak wyjechal bo nie bylo go obok ...ale potem tylko uczucie sie umacnialo...i umacnia..nic nie maleje..Zycze Ci wszystkiego najlepszego zeby Ci sie jak najlepiej ulozylo:) . Powodzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ..z.a.g.u.b.i.o.n.a...999
CorpsBride Niedługo ślub, a ja się odkochałam. Dosłownie. Nie czuję nic . Jestem załamana i zrozpaczona. Żyć mi się nie chce. Innej dziewczynie z tym samym problemem poradziłabym aby odwołała, ale to wcale nie jest takie proste. Jak później spojrzeć rodzinie w twarz . Tym bardziej, że mieszkam z rodzicami. Chyba musiałabym się gdzieś wyprowadzić. Co ja mam robić. Witam! wiesz tez mam podobny problem, za niecały rok mamy ślub, niektóre sprawy związane ze ślubem mamy pozałatwiane. Ale ze mną dzieje sie coś nie tak! Niby chce ale ja u niego widzę wszystko to co mi nie pasuje! Same wady wręcz żadnej zalety! Boję się co to bedzie po ślubie! denerwuje mnie na każdym kroku! Czuję jak by mnie nie szanował tylko traktował jako służącą, kobiete do urodzenia mu dzieci!Mam uczucie jakby u niego tykał czas by już się ożenić a że nie widzi żadnej na horyzoncie to niech ta (czyli ja) już zostanie moją żoną! Czuje jak bym szacunek do samej siebie straciła a tym bardziej on do mnie! Często sie kłócimy... wszyscy na około nam mówią że to tak zawsze przed ślubem- niby stres! ale ja sobie tak tego nie wyobrażałam. Jesteśmy ze sobą już 3 lata bardzo dużo czasu ze soba spędzamy (bo on nocuje u mnie) . On jest bardzo pracowitym facetem , tylko że nie potrafi odróżnić pieniędzy on miłości! Pieniądze są dla niego najważniejsze! dla mnie niestety nie! Rozumiem że bez nich nie możemy żyć... ale nie za wszelką cenę! I to jest jednym z głównych przyczyn .... które mnie martwi po ślubie i w ogóle. Jestem załamana nic mi się nie chce a przede wszystkim BOJĘ się tego co będzie później. Chcę żeby mi ktoś pomógł chociaż napisał mi coś na ten temat , bo niestety jestem sama z tym co czuje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może u Was dziewczyny to po prostu jest kryzys w związku??zdarzają się one chyba w każdym, małe albo duże ale są. Jedni je przechodzą i umacniają tym samym swój związek a inni się rozstają bo nie potrafią już ze sobą być. CorpsBride - sytuacja nie do pozazdroszczenia ale myślę że powinnaś poczekać do powrotu swojego N i zobaczyć jak się sprawy będą miały jak będziesz Go miała przy sobie. Może to faktycznie zmęczenie tym ,że tak długo Go nie ma???ale uważam że nic na siłę, jeżeli piszesz że nie wyobrażasz sobie spać obok niego to jaki jest sens brać z takim człowiekiem ślub...a i jeszcze jedno...pomyśl też o nim.Jak on się będzie czuł kiedy wyjdziesz za niego za mąż a potem staniesz się dla niego zimna i niedostępna.Jego uczucia też powinnaś wziąć pod uwagę. Lepiej by było dla Was obojga odwołać ten ślub. Życzę powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja wychodze za maz w przyszlym roku jestem z moim miskiem 4 lata znam jego wady i czasami naprawde mnie wkurzaja ale on taki jest i wad nie da sie pozbyc ja tez je mam i swieta nie jestem i nie raz moi rodzice i tesciowie mowili zebysmy przemysleli ta decyzje ze slubem ze lepiej wczesniej zrezygnowac niz cierpiec pozniej taka jest prawda.. my i tak jestesmy siebie pewni bo nikt nas tak nie rozumie jak my siebie mysle ze jak znajdziesz sie z chlopakiem w jednym pokoju powinnas ocenic swoje uczucia do niego a jak masz watpliwosci to powiedz ze dla ciebie to za szybko sie dzieje i ze potrzebujesz czasu ot.. nie wolno sie zmuszac do slubu nic na sile ja dopiero po 3 latach poznalam na tyle dobrze mojego faceta ze sie zgodzilam zostac jego zona u mnie jest tak ze od dnia zareczenia do dnia slubu wynosilo 2 lata teraz to 9 m-cy glowa do gory lepiej nie marnowac zycia i dobrze sie zastanow bys pozniej nie cierpiala.. Powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli myślisz, że to może być spowodowane rozłąką albo stresem prześlubnym i masz wątpliwości to może przesuń termin ślubu? Przemyślisz sobie wszystko i zdecydujesz czy chcesz wychodzić za mąż za tego człowieka czy nie. A rodzina lepiej zniesie informacje o przesunięciu ślub niż kategorycznym odwołaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli myślisz, że to może być spowodowane rozłąką albo stresem prześlubnym i masz wątpliwości to może przesuń termin ślubu? Przemyślisz sobie wszystko i zdecydujesz czy chcesz wychodzić za mąż za tego człowieka czy nie. A rodzina lepiej zniesie informacje o przesunięciu ślub niż kategorycznym odwołaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Znam taka historię byli razem 4 lata był ślub i cały związek rozpad się po miesiącu od ślubu bo dziewczyna stwierdziła, że już nie kocha i nie kochała przed ślubem. Na pytanie p co wiec była ta szopka ze ślubem była odpowiedz bo jakoś głupio było odwołać. Rozwód już w toku i wskazuje, że będzie z jej winy. I chłopak myśli o unieważnieniu kościelnego i ma duże szanse. Teraz zadaj sobie pytanie co lepsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfvcxn
Hej dziewczyny :) A ja Wam opiszę swoją historię - a czy to Wam jakoś pomoże... same oceńcie, na ile moja sytuacja jest podobna do Waszej. Zaręczyliśmy się, ale postanowiliśmy, że ślub weźmiemy dopiero za 2 lata (sytuacja finansowa, studia). 1.5 roku przed ślubem coś się ze mną stało - wiele innych stresów osłabiło nasz związek. I wtedy zaczęłam się zastanawiać: czy to ten jedyny? Czy ja naprawdę wyobrażam sobie przy Nim całe życie? Czy ja go kocham? Narzeczony zaczął mnie denerwować, irytować zachowaniem, sposobem bycia...WSZYSTKIM! Krzyczałam i płakałam, wszystko straciło dla mnie sens... Nie umiałam odejść, ale nie umiałam też być przy Nim. I wtedy znalazłam wypowiedz dziewczyny, która czuła to samo - okazało się, że to co mnie dotknęło to zaburzenie (związane z moją osobowością, podejściem do życia). Zaczęłam z tym walczyć. Narzeczony pomagał mi (mówił, że on wie, że mi to przejdzie). A ja zaczęłam patrzeć na to wszystko bardziej rozsądnie - doszłam do tego, że jeśli on mnie nie uszczęśliwi, to nie uszczęśliwi mnie nikt...2 miesiące temu wzięliśmy ślub - choć bałam się strasznie, zaufałam jemu. I dziś jestem szczęśliwą mężatką! :) Lęki, stresy i wątpliwości przeszły (nie od razu, ale stopniowo czuję się coraz lepiej), jestem spokojna i szczęśliwa :). Teraz wreszcie patrzę w przyszłość z uśmiechem :). Nie wiem dziewczyny, na ile odnajdziecie siebie w tym co napisałam... Każda sytuacja jest inna, ale jeśli czujecie to co ja czułam, to może choć trochę Wam pomogę. Pisałam już o tym na kafe, bo jeszcze przed ślubem obiecałam sobie, że jeśli mi to przejdzie to postaram się w ten sposób pomóc innym... Dziewczyny moja rada: postarajcie się ogarnąć to trochę bardziej racjonalnie (nie działajcie pod wpływem emocji): jego wady, zalety, wartości, priorytety... Z całego serca życzę Wam powodzenia i dobrych wyborów :) pozdrawiam :) (ale się rozpisałam - szok!:P)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forumowiczka87
hej zagubiona ja mam tez podobny problem:( jesesmy 5 lat ze sobą bywalo cudownie jak i niefajnie np teraz sie troszke klocimy (o glupoty on moze wyjsc z kolegami a ja jak wyjde to dym ,ze niby mu zabraiam a sama chodze:/) oswiadczyl mi sie w lutym.....byla mowa ,ze pobierzemy sie jak skocze studia za 3 lata (chce zamknac jeden etap by moc wkroczyc do nastepnego)nie na odwrot,ale mam problem jego matka -nie mam nic do niej , ale mnie wkurza - tak naciska na ślub ,ze masakra,ale gdzie myz amieszkamy?u nich?niby na gorze?w zyciuu nie chce!!!!! a jak pytam mojego narzyczonego gdzie?to mowi ,,nie wiem,, :/ja nie jestem z bogatej rodziny,nie mam nic...jakas smieszna ksiazeczke mieszkaniowa,ktorej wartosc ulegla zmianie,oni maja swoj interes i wiem ,ze moj kochany tego nei zostawi -rodzice chca mu przepisac firme,ja w niej sie nie widze oczywiscie pomoge mu kiedy trzeba ale zdobywam inne wyksztalcenie ,nie po to studiuje,by tam wyladowac...czasem mam wrazenie ,ze chce mnie wziac bym tam tyrala:(dla niego wazne sa pieniadze ,interesy ,a ja czuje sie takim dodatkiem i pomoca -on twierdzi,ze tak nie ejst..coraz bardzoej zastanawiam sie nad moim zyciem:(czy on mnie kocha?czy pamieta co to znaczy zabiegac tak jak kiedys? nie wiem co z mieszkaniem itd:(czy to ten mezczyzna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forumowiczka87
dodam,ze kocham go bardzo ale przeraza mnie wiza przyszłości,on ma takich kumpli praktycznie do kieliszka,nie wychodzi czesto ale wyjsc nie mniej jednak lubi,mi to nieodpowiada i zaraz sie zloszcze....moze zle ,ze nie pokazuje mu,ze ma wolna reke.....moje kumpele mowie,ze mam zle podejscie do zycia za bardzo sie zamartwiam ,ale ja naprawde sie boje nie chce kiedys plakac ,kocham go bardzo ,wiem ,ze on mnie też choc teraz nie dogadujemy sie zbytnio prez jedna z nd klotni.....nie wiem co zrobic ,napewno nie chce zamieszkac u niego z jego rodzicami-odpada,czyli wychodzina tp,ze slub za pare lat skoro nie mamy mieszkania..........pierw chyba trzeba ustalic gdzie mieszkac apotem slub.....tak?jego mama jest kobieta lubiaca rzadzic ja jestem ,,za dobra,,i bym nie miala tam swojego zdania ,moj kochany tez ma we krwi to,ze lubi rzadzic tzn wyznaczac komus co ma robic i bardzo mnie to irytuje,bo ja sobie nie dam na glowe wejsc mam 22 lata......boje sie doradzcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
forumowiczka87 Twoja historia jest bardzo podobna do historii mojej koleżanki która była z facetem totalnie zafiksowanym na kasę.Ojciec jego miał firmę w której jej chłopak pracował a potem miał przejąć.On pochodził z bogatej rodziny a ona studiowała i harowała na pół etatu żeby na coś mieć. Matka jego ustaliła im całe życie, mieli zamieszkać u nich na górze, mieli plany żeby na jednej z działek rodziców ( a mieli ich kilka) wybudować własny dom, ale jego mama stwierdziła żeby na razie zamieszkali u nich. Koleś był totalnym mamisynkiem i we wszystkim jej słuchał.... co jeszcze to ta jego matka nie przepadała za bardzo za ta moją koleżanką, dowalała jej za każdym razem albo była sarkastycznie miła...doszło do tego że zaczęli się bardzo kłócić bo za wszystko decydowali jego rodzice, ona naprawdę prawie nic nie miała do powiedzenia. Trudno jej było go zostawić bo tyle lat byli razem no i twierdziła że go kocha. Zaręczyli się, zaczęli planować ślub, zarezerwowali sale itp. ale niestety nie wyszło...nie dała dziewczyna rady, sama wiem jak bardzo było jej trudno ale zerwała zaręczyny mimo gróźb ze strony jego matki. Dosłownie. Zepsuła jej opinie mówiąc do ludzi że się puszczała itp. Długo szukała po tym dziewczyna szczęścia, dużo błądziła ale teraz jest na dobrej drodze:) Wniosek....???nie daj się stłamsić, masz marzenia, chcesz skończyć studia i pracować w zawodzie a nie w ich firmie to dąż do tego. Jeżeli dla Twojego faceta najważniejsza jest kasa a nie obchodzą Go Twoje potrzeby i marzenia to zapytaj sama siebie czy chcesz z takim facetem spędzić resztę życia i ślubować mu miłość przed Bogiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forumowiczka87
madzikowo oh kochana jak mi ciezko :(kochamy sie ale wlasnie jeszcze nie wylozylam kart na stol ,musze jakos powiedziec jego mamie dosadnie,ze nie chce z nimi mieszkac ,tak to mozna nazwac,ze jego mama zaplanowala nam zycie,maja dzialki wiec mowie:kochanie trzeba sprzedac jedna na co je trzymac ,przeciesz musimy gdzies zamieszkac a on ,,ale one nie sa na sprzedaz,nie sa moje tylko mamy,,:(no zalamka ,jego rodzenstwo jest bardzo dobrze ustawione on zostal sam ,ma dostac wszystko w spadku firme ,dom ale ja z nimi nie chec mieszkac pomocy!chcialabym aby tam dijezdzal ,pomagal im ja przeciesz tez nie odwroce sie,ja wychowana jestem w innym domu,gdzie zyje sie z dnia na dzien,jest milosc,wkurza mnie ten materializm i pogon za kasa,kochany tłumaczy mi ze to nasz chleb ,ze musimyz czegos zyc,chce mnie troszke podporzadkowac zebym tez ta pracowala,ale ja nie widze siebie tam ,bedzie to ewentualnosc ostatnia gdy nie znajde pracy w zwodzie......ma etz takie wady jak wspomnimnalam ...koledzy do kieliszka,wyciagaja go ,ale jak ja gdzies pujde to nieporozumienia,teraz jakos sie ochlodzilo.....,ja wiem ,ze bym dogadala sie z nim dotarla samemu ,bez rodzicow.....ale co ja moge biedna dziewczyna z bloku:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forumowiczka87
tez byly plany,by wybudowac na jednej z dzialek domek ale patrze,ze to nie ejst realne bo oni tego nei sprzedadza........bo wtedy wyciagnie rece reszta rodzenstwa,a oni i tak duzo dostali.....jego mama mnie uwielbia,boi sie ze to ja moge zostawic kochanego ,bo jestem za dobra i taiej nie znajdzie ale wkurza mnie to ze nie mam jaj:(,boje sie ,ze po ślubie tylko wutycza mi co mam robic a milosc ulecia ja bede nieszczesliwa:(jak sprawdzic czy to ten:(kocham 5lat tak samo:(ale nie wiem czy bede szczesliwa,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze nie ciekawie masz...nie ma prostego rozwiązania jeżeli chodzi o takie sprawy...pomyśl że to ma być Twoje życie...chcesz je całe poświęcić żeby być z kimś kto chce posiadać nad Tobą całkowita kontrolę??? at tak w ogóle to rozmawiałaś z nim już na ten temat...powiedz mu szczerze że nie wyobrażasz sobie takiego życia bo Ty też masz swoje marzenia. Powinien wziąć pod uwagę fakt że nie chcesz mieszkać z jego rodzicami tym bardziej że jeżeli chcecie wziąć ślub za 3 lata to wszystko można sobie elegancko ułożyć. Musicie znaleźć jakieś kompromisy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forumowiczka87
hm musze wylozyc karty na stol,wiecie co mnie wkurza? jak ludzie pierdziele,ze zwiazki niezlegalizowane rok poz areczynach rozpadaja sie,kurcze:/ale p[rzeciesz trzeba pierw zamknac etap studiow,by moc rozpoczac kolejny,ja np nie chce mieszac kolejnosci bo zostane nie daj Boże na lodzie.....pierscionek jest utwierdzeniem w tej waznej decyzji.. co sadzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słuchaj to zależy kto ma jakie podejście do takich rzeczy.Ja np biorę ślub za rok mimo tego iż jestem na studiach.Osobiście wcale mi nie przeszkadza narzeczeństwo a następnie małżeństwo w nauce i studiowaniu. Ale rozumiem że Ty chcesz inaczej. Nie wierze w jakieś przesądy że niby jak piszesz rok po zaręczynach jeżeli sie nie weźmie ślubu to zawiązek się rozpada. Głupi zabobon. Nie wierz w głupie przesądy tylko myśl nad rozwiązaniem swojej sytuacji:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyno daj spokój
Jak możesz być nadal z kimś kogo nie kochasz. Zrobiłam to co ty... dla rodziny, bo wpadliśmy. Teraz nie cierpi rodzina tylko my, bo jesteśmy ze sobą ze wgl. na córcię. Powiedz, że nie kochasz go, rodzicom też i w dupie miej co mówią- postanowiłaś i koniec!!! Zrób to kopniecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ..z.a.g.u.b.i.o.n.a...999
forumowiczka87 Witam Cie! Widzę że nasi faceci wogóle sie prawie nie różnią! Moj też ma firme która została mu przepisana przez rodziców! Mimo tego normalnie jeszcze pracuje! I jeszcze gdzie mu sie uda to na lewo fuchy wali! Dla niego tylko pieniądz się liczy! Całe życie mieszka w domu i w wolonej chiwli ciągle cos przy tym domu robi! ja całe życie mieszkam w bloku i nigdy takich obowiązków jak ogród itp. nie miałam ! bo w bloku tego nie ma! on tego nie może zrozumieć. Cały czas mi gada że bede musiała sie tego wszytskiego nauczyc , że jego mama ma takie hobby to nie znaczy ze ja tez takie bede miec!!! Co do tesciowej.... niby mnie lubi jak jestesmy razem to spoko dogadujemy sie!@ ale mimo woli nie wyobrazam sobie blisko niej mieszkac tym bardziej że dla nie najbardziej liczy sie starsza siostra mojego narzyczonego! a niestety mamy dzialke na przeciwko nich domu! i prawdopodobnie bedziemy tam mieszkać!!! Nie jestem wogole zachwycona! ab tym bardziej że to blisko jego rodziców! Bradzo go kocham i potrafie u niego dostrzec tez zalety ale one jak by trwały na chwile!... i jak przychodzi poniedziałek kiedy czas znowu pracy on zapomina o istnieniu .... moich potrzebach.....dla niego ważne że spimy razem i wszystko!I jego zdnaiem powinnam sie cieszyc że nigdzie nie łazi tylko wieczor spedza w domu przy mnie Tylko ten wieczor prawie ciagle wyglada tak że on nie potrafi bez laptopa żyć!!! i ja znowu ..... niby z nim a tak naprawde sama! Teraz obecnie jestesmy w "zgodzie" , ale ja bym chciała normanie tak jak moi rodzice wspolnie do wszystkiego dojść razem wspolnie .... a nie każdy sobie! U nas jest ta różnica, że jego rodzice na porządku dziennym się kłóca o wszytko , natomiast ja tego nie jestem nauczona. Moi rodzice z pewnością sie tez kłóca , ale nigdy nie przy nas, ja i moj brat nigdy nie widzieliśmy żeby nasi rodzice sobie wykrzykiwali nawzajem! Niby on nie chce takiego domu jak u niego jest ale niestety on z jego zachowaniem on stara sie nasze życie takie same zrobic jak u niego było i jest! bardzo mnie to boli.... ale wiem jedno że jeśli byśmy sobie daleko ułóżyli życie od rodziców to napewno by było inaczej u nas w związku!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmmm... dyskusja przywołuje bardzo ciekawe wątki... jak bardzo ludzie się nie umieja dobrac... kiedy mija zauroczenie (czyi po MAX 2 latach) trzeba wyciagnac z tego, to co na prawde laczy... pieniadze nie powinny NIGDY dzielic pary - zarówno ich brak jak i nadmiar. szczerze?? w moim zwiazku bylo mase kryzysów, kłótni, milion razy myslam, ze MOJ N powinien miec inne cechy, ze sie mijamy ze to ze tamto.. tak na prawde powiem wam, ze milosc potrafi wypracowac kompromisy, o których normalnnie nie pomyslalybyscie... moj mąz to moj przyjacel. najlepszy... oczywiscie na rozmowy o lakierze do paznokci umawim sie z przyjaciółka X, na obgadywanie spraw na studiach ze zajomym Y, do kina ide z kumplem kinomanem Z, a na basen z kolezanka W. Ale tak na prawde... wszystko co robie, robie dla nas, dla niego, dla mnie, bo to co nas laczy, nawet po 6 latach jest nieporownywalne z niczym innym... !!! dlatego dziewczyny - kryzysy, rozterki, mega pociag seksualny...to nic w porownianu z tym, ze ZAWSZE jest ktos kto mnie akceptuje, kto potrafi powiedziec prosto z mostu co robie nie tak... ach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lulula
"wiecie co mnie wkurza? jak ludzie pierdziele,ze zwiazki niezlegalizowane rok poz areczynach rozpadaja sie,kurcze:/" Bzdura na resorach, zaręczyliśmy się po 6 mies. znajomości, ślub był po 5 latach - tzw. życie nam opóźniło kwestię, brak kasy itd... teraz myślę, że to lepiej, bo dużo kłótni, kompromisów i docierania przeżyliśmy jako narzeczeństwo - zależało nam, chcieliśmy być ze sobą na zawsze, ale zawsze była ta furtka, że można zerwać. Moi rodzice wzięli bardzo szybko ślub, dzisiaj są bardzo szczęśliwi, ale to wszystko przerobili jako małżeństwo i pewnie w chwilach zwątpienia było im ciężej. Na myśl o ślubie każdy reaguje inaczej. Na pewno inaczej też się czujesz, gdy ustalasz datę, a sam ślub jest abstrakcją, a zupełnie inaczej, gdy przymierzasz sukienkę i ustalasz menu - wtedy przychodzi milion myśli, bo dociera do ciebie, że to zaraz stanie się faktem. Burza myśli i uczuć ejst w tym momencie absolutną normą. Dochodzi do tego stres organizacyjny, uzależniony też od tego, kto jest najbardziej zaangażowany. Wiele panien młodych narzeka, że panowie za mało się angażują, że wszystko zostaje na ich głowie. Albo teściowa się wtrąca, albo znikąd pomocy... to stres i to koszmarny. My się uparliśmy, żeby wszystko załatwiać sami i chociaż było to męczące, było też dla związku zbawienne, bo żadne z nas nie czuło się zanadto obarczone ani pominięte, a na dodatek rodzice nie kontrolowali naszych wyborów, bo nie pozostawiliśmy im nic do kontrolowania ;) Ale i tak było dużo sporów między nami dwojgiem, dużo nerwów. Tuż przed ślubem mój luby wyjechał nagle na szkolenie do Warszawy i z ostatnimi sprawami zostałam sama... pojawiali się nieoczekiwani goście, nieoczekiwane problemy, firma robiąca prezenty dla rodziców dała ciała dzień przed ślubem... itd... Pod koniec moim jedynym punktem oparcia był telefon do męża, który mnie pocieszał na odległość. Ja reagowałam na to wszystko w ten sposób, że im bliżej była godzina W (raczej godzina Ś :P), tym mniej miałam wątpliwości. Rzuciłam się w to głową naprzód i nie było odwrotu. Byłam zdecydowana walczyć na noże o to, na czym mi zależało. A byłam 100% pewna, że chcę go poślubić, choćby skały srały. Miewałam wątpliwości wcześniej, w ciągu tych 5 lat - ooo i to ile, parę razy oddawałam mu pierścionek, raz był szlaban na łóżko... ale zbliżający się ślub utwierdzał mnie w tym, że robię dobrze. Za to, dla odmiany zapewne, wątpliwości naszły narzeczonego - człowieka, który przez te wszystkie moje wahania i burze emocji przechodził stabilny jak skała, z nieustanną wiarą w to, że jestem pierwszą i ostatnią kobietą jego życia. Nieoczekiwanie ślub zaczął go przerażać, chociaż po pół roku znajomości wiedział już, że chce koło mnie umrzeć. Decydujący jest moment, kiedy budzicie się następnego dnia po weselu. Sukienka już w szafie, koszula w praniu, kwiaty w wazonie, makijaż spłynął do zlewu, a wy w piżamach. Emocje opadły, wódka wywietrzała, muzyka ucichła. Wtedy nachodzi was albo "aaaach!" albo "aaaaa!". W tym momencie wiecie, czy to jest TO przez wielkie T, czy popełniłyście błąd życia. Ale cholernie ciężko wyczuć wcześniej, jak to będzie. W nas obojgu ślub wyciszył wszystkie obawy, wszystkie wahania. Jesteśmy siebie pewni jak nigdy. Po ślubie, na weselu czułam z mężem prawie telepatyczną więź, może dlatego, że wszystko, od projektu zaproszenia po wiązankę było nasze, przez nas wybrane, takie, jak chcieliśmy. Dla szczęśliwej pary wspomnienia ze ślubu i wesela są drogocenną relikwią, źródłem siły, tym, co przywołuje się w pamięci, gdy przychodzą trudne dni. Ale dla pary niedobranej, gdy ślub jest pomyłką, to wspomnienie jest koszmarem. Nie wiem, jak jest u ciebie Corps, pewnie tylko Ty to wiesz. Czy to normalna huśtawka przedślubna, poczucie osamotnienia, zniechęcenie, zmęczenie, lęki - czy kryzys uczuć? Doradzę ci to, co inni - musisz jak najszybciej zobaczyć się z narzeczonym na żywo, pobyć z nim trochę sam na sam, wtedy przekonasz się, jak to z tobą jest. Na odległość, na sucho, w teorii będziesz tylko błądzić po omacku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmartwiona02
CorpsBride mi też jest lepiej samej jak mój facet wyjeżdża. Teraz był pół roku poza domem. Widzieliśmy się półtora dnia tygodniowo....czasem dłużej. Ale to malutko i też mam teraz wątpliwości.... czy między nami jest dalej to samo co było. Ponadto cały czas mam w głowie słowa mojej matki "on jest dla ciebie za brzydki" mimo że ja tak nie myślę to ciągle to gdzieś siedzi w mojej głowie... i wraca jak dopadają mnie wątpliwości jak gwóźdź do trumny.... :( u mnie też jest presja rodziców....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam przypadek gdzie dziewczyna wychodzila za maz nie kochajac swojego faceta, z czasem go jednak pokochala, sporo jest takich zwiazkow..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to pewnie takie zwątpienie przedślubne:) tak czesto jest..mysl ze z nim masz byc na zawsze itd. moze Cie to poprostu przeraza, dorosle zycie z kims-a to wbrew pozorom jest bardzo trudne. i podswiadomie chcesz tego uniknac, bronisz sie. ale moze jednak tak naprawde go kochasz. nie mozna przestac kogos kochac w jednej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×