Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zeruje licznik

mam męża ale kocham innego

Polecane posty

Gość gość
Jestem kobietą i brzydzę się wami tutaj. Jak można ślubować miłość i wierność, kochając innego? Jak można w trakcie małżeństwa "wyjaśniać sobie rozejście z ex" i być na tyle krótkowzrocznym, by nie widzieć ryzyka dla swojego związku? Mąż wyjechał do procy za granicę i smutno ci samej więc zakochałaś się w koledze bo noce długie? Jak możesz pozwolić by twój małżonek mieszkał z daleko od ciebie i waszych dzieci? Po co wy śluby bierzecie. Brzydzę się zdradą i brzydzę się wami. Jak można ranić osobę która cię kocha?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:07 Serce nie sługa. Niekiedy prawdziwa miłość przychodzi w najmniej spodziewanym i najmniej wygodnym momencie. W tym momencie nie zrozumiesz tego!!! Bo nie umiesz postawić się w sytuacji ludzi, którzy tego doświadczyli. Siedzisz na kafeterii, bo masz może jakieś problemy uczuciowe, ale dotyczą zapewne innych spraw. Być może jesteś tą zdradzaną i nie możesz sobie darować, że Twój facet Cię zdradza a może nawet kocha tą drugą kobietę a nie Ciebie. Co z tego że np. jesteście małżeństwem?! On nie jest Twoim niewolnikiem tylko wolnym człowiekiem. A te wszystkie śluby można obić o kant d/u/p/y, jeśli ludzie męczą się ze sobą w nieudanych małżeństwach bez przyszłości. Ile ludzi na świecie tyle problemów. Każdy ma swoje przeżycia. Jak się zakochasz w kimś innym, mając męża, dopiero wtedy zaczniesz inaczej śpiewać. Wiadomo, że lepiej nie kusić losu i nie wychodzić do płci przeciwnej poza sferę zawodową. Tak jest łatwiej w życiu. Ale bywa różnie. Czasem miłość przychodzi znienacka i stwierdzasz że związek z tą drugą osobą mógłby mieć większą rację bytu niż tkwienie w marazmie z obecnym mężem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćMarr
13.07 Jak ja k... nie lubię takich osądzających mądrali. Gość niżej ma świętą rację, właśnie to chciałam napisać. Ilu ludzi, tyle problemów. Jesteś w udanym związku to dziękuj Bogu, Opatrzności, komu tam chcesz. Ale udanych związków jest naprawdę mało. Ale nie osadzaj innych, którzy bywa, że się męczą całymi latami, bo nie potrafią dotrzeć do drugiego człowieka. Gdzie od obcego człowieka otrzyma wiecej zainteresowania i życzliwosci niż od własnego współmałżonka. I dziwic się tu fascynacjom pozamałżeńskim. O związek muszą dbać OBIE strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie, udany związek wymaga obustronnego zaangażowania i wspólnego dotarcia. I mimo wszystko , mimo że związek jest bardzo dobry , przychodzi na ciebie znienacka uczucie do kogoś innego, które burzy całą wypracowaną harmonię. Wtedy dopiero jest "próba związku", czy wytrzymamy tę próbę, to już sprawa indywidualna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:35 siedzę na kafe, bo moja praca wymaga ode mnie dyspozycyjności ok 4h na dzień, reszta to surfowanie po sieci ale w robocie siedzieć muszę 8 h. Ani jestem zdradzana, ani zaniedbana w małżeństwie. Co więcej, uważam je za udane i chyba właśnie dlatego pojąć nie mogę jak można pchać się w ślub nie kochając przyszłego męża? We łbie się mi nie mieści, że mogłabym zdradzić męża bo go kocham tak samo jak wtedy gdy braliśmy ślub. Szlag mnie trafia jak sobie pomyślę, że on może mieć takie rozterki w przyszłości - to jest OB-RZY-DLI-WE! No po wam były te śluby, bo dziecko; bo "starawa" już jestem? A jak kochałyście męża to jak to się stało, że nagle inny wam w głowie? Jak kochałyście męża to ta miłość dalej w was jest ale o miłość trzeba walczyć i pracować codziennie. Gryźć się w język, myśleć o drugiej stronie, czasem ustępować. Dobrze wybrany partner odda wam to samo. Facet który by to zrobił to co wy, byłby przez was nazwany od najgorszych. prawda jednak jest taka, że albo wyszłyście za mąż bez miłości z różnych innych głupich powodów albo po prostu jesteście znudzone małżeństwem i wam amory w głowach. Z reszta zdrada dla mnie jest zawsze niewybaczalna. Nie ma p********ia "zakochałam się w innym po ślubie" - jak się zakochałaś to puść wolno faceta i dopiero wtedy wiąż się z nowym. Jesteście jak małpiszony, co nie puszczą jednej gałęzi, póki drugiej nie chwycą. Jeśli zdradza się w małżeństwie, to dla mnie to jest k******o bez usprawiedliwienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćMarr
Może i racja, ale czasem miłość się kończy. Inna sprawa, że jak się wychodzi za maż to wiek jest bardzo młody, trudno mówić o jakiejś tam życiowej mądrości. Może mi ktoś powie, rozwiedź się i próbuj szczęścia. JAsne, straciłam siły z i zdrowie we wspólnym gospodarstwie domowym i na skutek fanaberii bliskiej rodziny a teraz w chorobie mam sie zabrać i isć, najlepiej do nory za 400, bo innej nie będzie. To by oznaczało dla mnie rychłą śmierć. A wtedy zupełnie nikt sie nie dowie co we mnie siedziało... Postękają, postękają i zajmą sie swoimi sprawami, a współmałżonek zanajdzie sobie następną, która przyjdzie na gotowe. Bo oni tam nie mają skrupułów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wychodzę z założenia, że miłość kończy się jak jej na to pozwolisz. Jeśli kochałaś i byłaś kochana, to to uczucie w tobie jest. potrzeba sporo pracy i szczerości z obu stron, by ją odkopać. Nie bardzo rozumiem, dlaczego masz odejść z niczym, skoro majątek liczy się na pół przy rozwodzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćMarr
ZA duzo nerwów przy rozwodzie. Zabiły by mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćMarr
Zresztą ja nie mówiłam ze to jest miłość, tylko że faccynacja. Miłość mogła by byc jkabyśmu się blisko znali, moze zamieszkali ze sobą. Mogłoby się wtedy okazać, że jednak to nie jest to. Takie fascynacje moga się brać stąd, że małzonek nie okazuje nam podstawowego zainteresowania i troski a obcy człowiek z racji swej emapatii czy serdeczności włąśnie to zainteresowanie okazuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czyli wolisz dalej egzystować nieszczęśliwie? Moja matka zostawiła ojca tyrana po 30 latach tylko dla tego, że zmusiły ją do tego dzieci. Całe życie tylko - nie dam rady, tyle na to pracowałam. Minęło 8 miesięcy i co chwila powtarza, że tak dobrze nie miała nigdy! Dziecko w tej rodzinie będzie równie nieszczęśliwe, wiem co piszę, bo sama w takiej była chowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćMarr
MOje dzieci wyglądaja an wyjatkowo szczęśliwe ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bzdura. ty jesteś nieszczęśliwą kobietą, myślisz że dzieci nie widzą że się męczysz, nie kochasz męża? chyba, że jesteś aktorką. w takim razie niszczysz tylko swoje życie. ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:07 Temat jest o miłości a nie o samej tylko zdradzie. Zdrada to draństwo, bo to obrzydliwe oszukiwać partnera. W tej kwestii uważam tak samo jak Ty. Powinno być tak: Jeżeli kochasz innego to odejdź od męża i bądź z tym, którego twierdzisz, że kochasz. Daj mężowi szansę ułożyć sobie życie z kobietą, która go będzie kochać. A jeśli Wam w nowym związku nie wyjdzie, nauczysz się na przyszłość, że nie każde uczucie, które nazywamy miłością, przetrwa próbę czasu. Nie ma na to recepty. Trzeba być po prostu odpornym na wszystko, co nas w życiu spotyka. I myśleć zawczasu, czy wchodzenie w takie relacje/związki przyniesie w ostatecznym rozrachunku jakiekolwiek korzyści czy tylko same straty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćMarr
Tak myślę, ze dzieciom wszystko jedno czy aj jestem szczęśliwa. Na to wygląda. Może być i tak. Jestem w wieku średnim, dzieci są juz pełnoletnie. WIem też, że nic nie zmienię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzieciom wszystko jedno czy jesteś szczęśliwa? Wybacz ale powód jest tylko jeden i niestety źle o Tobie świadczy. Moja mama odeszła w wieku 55 lat ze swoimi ubraniami. Niczym więcej. Miała przez kilka miesięcy pomoc dzieci, teraz radzi sobie sama świetnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćMarr
Jasne, że o mnie źle świadczy, Powinnam prać równo po łbach i kłócic się całymi dniami. Miałabym większy szacunek. Teraz rozumiem swój błąd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćMarr
Cieawe jak radzi sobie Twoja mama. Pewnie ma pracę, nikt jej n ie zwolnił i mieszka sama. Inaczej niz u mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wybacz ale nie masz racji. Jest nas 3 rodzeństwa, stoimy murem za matką, ojciec został sam, mimo że też nas "wychowywał". został sam bo był tyranem i nie miał szacunku ani do nas, ani do mamy. nie wiem co ty robiłaś swoim dzieciom. Jeśli masz samych synów, to ewentualnie żony mogły ich od Ciebie odciągnąć ale córki nie odwracają się co do zasady bez powodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama odeszła bez złotówki przy duszy. praca za 1500 zł (bardzo ciężka) i nieregularna, umowa zlecenie. jeden miesiąc gorzej jeden lepiej. Po kilku miesiącach wyjechała jako opieka domowa do Belgii. jest zadowolona. ma swoje pieniądze i poznaje nowych ludzi. Jak odchodziła, to uważała że świat się skończył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
acha i odeszła to znaczy wyszła ze wspólnego domu do domu mojego brata. swojego domu nie ma i dopiero teraz zaczęła na niego odkładać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćMarr
Mój mąż ma szacunek do dzieci ale nie ma szacunku do MNIE. Wygląda na to, że potrzebna byłam do urodzenia i wychowania dzieci, co mi się bardzo dobrze udało. Paradoksalnie bardziej syn jest za mną niż córki. Po prostu on jest bardziej podobny do mnie i już odczuł oznaki niezadowolenia ze strony ojca. SYna też mogę jakos przekonać lub zmiękczyć. Ale córki to mają z lekka wyprane mózgi przez tatusia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćMarr
Jak wspomniałam, nie mogę pracować z powodu choroby a dzieci jeszcze studiują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyszlam za maz jak mi sie wtedy wydawalo z milosci. Bylam wtedy młodziutka, w 4 miesiacu ciąży, po krotkiej polrocznej znajomosci, a ze rodzina naciskala na slub wiec zgodzilam sie na cywilny. W tamtym czasie skoczylabym za mezem w ogien chociaz nasz związek nalezal do tych bardzo buzliwych. Ciagle kłótnie i awantury, nawet w dniu slubu krzyczalam przez łzy po kolejnej awanturze ze slubu nie bedzie. Mimo to stalam sie żoną a za kilka miesiacy mamą. W trakcie trwania malzenstwa bylo tylko gorzej. Zycie razem z jego znajomymi od ktorych nie potrafil sie odciac a sa towarzystwem po prostu patologicznym, brak szacunku, kłamstwa, kredyty zaciagniete na baaaardzo duze kwoty, łzy klotnie i nasza córka ogladajaca to wszystko kazdego niemal dnia. Malzenstwo to trwalo w takim stanie 3 lata do momentu az uwikłałam sie w romans z kolega z pracy. To nie bylo uczucie nagle, dojrzewalo z czasem. On jest zupelnym przeciwienstwem mojego meza. Czlowiekiem cieplym i statecznym, spokojnym zrownowazonym i inteligentnym. To on sie wzbranial przed tym uczuciem a ja z kazdym dniem czulam ze kocham go jak nigdy nikogo wcześniej. Powiedzialam o tym mezowi, wyprowadzilam sie wraz z corka z domu do niego. I od tego czasu mimo ze mialam wcześniej swiadomosc konsekwencji moich poczynan rozpoczal sie moj horror. Niezrozumienie otoczenia, odsunięcie sie odemnie mojej rodziny, wrecz zerwanie kontaktow. A ja chcialam byc tylko szczesliwa i chcialam szczescia dla mojej corki, chcialam dla niej spokojnych dni, a nie takich jakie znala dotychczas. Moj maz to czlowiek zimny, nie potrafiacy okazywać cieplych uczuc, hustawka nastrojow, byt z nim to niepewnosc jutra i czekanie na komornikow. Kto by chciał tkwić w takim układzie. Nie wiem nawet czy kiedykolwiek mnie kochal, mimo ze mowil, ze tak. Nie siedzialam w trakcie małżeństwa cicho, zawsze nowilam co jest nie tak, co mnie boli, prosilam o zmiany i pracowalam tez nad sobą. Nigdy nic z tego nie wynikalo bo maz mnie nie sluchał. Z drugiej strony czasem mysle, ze on nie jest dk konca złym człowiekiem. On po prostu zadaje sie z nieodpowiednimi ludzmi ktorzy go uksztaltowali. Od czasu gdy odeszlam do kochanka mialam rozne chwile- rozstawalam sie z nim by dac "ostatnia" szanse mezowi, znow wracalam do kochanka kiedy nie widzialam zadnych zmian w mezu a wrecz bylam poniewierana psychicznie i fizycznie przez meza. Chodzilam rowniez na terapie, proponowalam terapie małżeńską mezowi. Mimo ze trwa ta sytuacja już prawie dwa lata, jestem tchorzem bo nie potrafię złożyć pozwu rozwodowego. Nie wiem juz sama jakimi uczuciami darzę męża, byly chwile, kiedy krzyczalam tygodniami ze go nienawidzę. I w rzeczywistości nie potrafie mu wybaczyc tego zla ktore mi wyrzadzil. Ale moze podswiadomie licze na to ze sie zmieni? Z drugiej strony corka bardzo go kocha. Ostatnio powiedziala ze chce mieszkac albo z mama i tata albo tylko z tata. Oczywiscie dla niej, ktora jest calym moim swiatem wrocilam mieszkac do meza. Nie chce niszczyc jej dziecinstwa, chce tylko jej i mojego szczescia i sama sie juz pogubilam co bedzie dla mnie i dla niej lepsze. Zycie z jej biologicznym ojcem ktore moze sie pouklada a moze nie, czy zycie z człowiekiem ktorego kocham od dwoch lat i wiem, ze poyrafi nam zapewnic "spokojna przystan"?Wiem, ze ranie ich obu, choc krzywda meza stala mi sie obojetna, bo on krzywdzil mnie od poczatku malzenstwa. Co jesli wybiore tego drugiego a corka mi kiedys tego nie wybaczy ? Wiem ze to co robie jest karygodne i nienormalne ale sama nie wiem juz jak z tym żyć i co robic. Wiem też, ze nikt nie podejmie za mnie decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziwne układy idziesz do jednego by za chwile wrócić do drugiego i tak w kółko?Można powiedzieć,że masz na stałe dwóch facetów ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do diewczyny z 13:16 matko, jak wiele w tym mnie. moja sytuacja jest troche jednak inna, znalismy sie 3 lata przed slubem, teraz mija 10 od pierwszego spotkania. dziecko ma 4 . przez tyle lat bylam dla niego matka żona kochanka przewodnikiem pomocna dlonia organizatorem wielu spraw. dawalm siebie w 200% - 100% dla niego, 100% dla dziecka. O sobie zapomnialam totalnie. ale wydawalo mi sie ze tak musi byc, ze dobra zona to:zadbany dom, cieply codziennie swiezy obiadek, opieka nad dzieckiem, praca, seks. Tego ostatniego przyznaje ostatnio rzadko prawie wclae gdyz przytloczona tym wsyztskimi ovbowizkami, przy prawie zerowej pomocy meza po prostu nie mam sily na wieczorne igraszki.... i tak zaczelismy sie oddalac od siebie juz od dawna. najgorze to ze on tego calego mojego oddania i zaangazowania nie umial docenic, ciagle fochy pretensje,glupie docinki, uwagi,iezadowolenie, ciagle na "Nie"...wiele razy mowilam,prosilam tlumaczylam...jak grochem o sciane,zmiana jesli w gole byla to na tydzien dwa potem znow to samo..moje zmeczenie osiagnelo apogeum,zlosc,frusytacja,niezadowolenie wybuchly i ktoregos dnia znow mu wykrzyczalam co mnie boli,zaznaczajac ze to ostatnia szansa.nawet wteyd pyskowal...tydzien przed tym bylam na spotkaniu z dlugoletnim przyjacielem...nic sie nie wydarzylo szczeolnego ale...cos miedzy nami wybuchlo...Dowiedzialam sie ze kocha mnie srycie od wielu lat. ze gdyby nie wpadka ktora zaliczyl ze swoja byla zona to chcial byc ze mna ale braklo mu odwagi...no coz mam powiedziec.zagmatwało sie totalnie, od 2 mcy zyje w 2 zwiazkach-z kochankiem-bo tak go moge nazwac choc nie polaczyl nas seks. i z mezem, ktory chyba otworzyl oczy i cos tam sie stara...tylko ja boje sie ze to zmiana na chwile. nawet wiem ze tak bedzie.i nie wiem co robic. z mezem jestem tylko ze wzgledu na dziecko,nie chce burzyc mu dziecinstwa.ale z 2 strony wiem ze ja tez jestem wana,nie moge ciagle myslec o innych-dotad tak bylo i jaka mam zaplate?po 10latach razme, maja 33lata czuje sie jak tyrana zyciem stara kobieta, bez planow, ambicji,marzen...a tak nie jest-jestem zaradna,ladna, madra, tylko pogubilam sie w tym byciu dobra,kochajaca,dbajaca... stracilam poczucie wlasnej wartosci,glownie przez zachowanie meza,ktory do wszystkiego zniecheca,demobilizuje. a tamten?sprawil ze rozkiwtlam na nowo,chce mi sie zyc, chce ladnie wygladac,czuje sie kobieca,seksowna...On czeka,nie wiem jak dlugo jeszcze,nie anrzuca sie nie nalega,nie stawia pod sciana.2mce to za krotko by podejmowac takie wazne decyzje i robic rewolucje w zyciu-on to wie,bo przeciez nie jest z zona...nie wiem jak to bedzie dlaej wygladac. z mezem laczy mnie dziecko,kredyt, ogolne obowiazki,zmartwienia,bo radosci coraz mniej. nie umiem planowac z nim przyszlosci. a z tamtym jest milo, rozmowy,pasje,seks tez jest jakis inny.jest fascynacja,ekscytacja.mam metlik w glowie,cekam sama nie wiem na co..............a tez zawsze mowilam NIGDY NIE ZDRADZE...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykro mi czytać takie rzeczy. Bardzo kocham moją Kobietę i wiem że ona kocha mnie :D Oboje dbamy o związek nie chciał bym i nikomu nie życzę takiej sytuacji jaką opisała autorka tematu. Szkoda że kobiety wychodzą za mąż nie z miłości tylko z przyczyn wygodnicko finansowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czyli idac tokiem twojego rozumowania twoja kobieta tez jest z toba z powodow czysto wygodnickich i finansowych...żal ... ja nie wyszlam za mojego mweza z takich powodow, bylam mloda, troche pogubiona,wydawalo mi sie ze kocham-tzn kochalam ale dzis wiem ze mi sie wydawalo. tym bardziej ze niedlugo po tym jak sie poznalismy okazalo sie ze maz ma dlugi,trzeba bylo wszytsko ogarnac,wyprostowac, po drodze brak pracy.ciagle podawalam reke,pomagalam,nie robilam wyrzutow. ani w ciazy ani potem nie czulam sie kochana, doceniana,mimo ze cala ciaze pracowalam. zajmowalam sie domem,....wiec nie mow ze wsyztskie wychodzimy za maz dla wygody lub kasy, bo akurat u mnie tego nie bylo i nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do dziś Kiedyś również byłam tzw. "matką -polką", jednak gdy dzieci( 2) podrosły powiedziałam w końcu "nie". Przestałam robić wszystko za wszystkich. I o dziwo, zaczęli powoli wdrażać się w pomoc w domu, obowiązki. Nie powiem, że przyszło im to łatwo, bo przecież do dobrego, "podanego pod nos" można się tak szybko przyzwyczaić. Stanowczo przestałam skrupulatnie dbać o dom, natomiast zaczełam bardziej dbać o siebie. Każdemu to wyszło na dobre. Żałuję tylko, że od razu tego nie respektowałam od nich. Jednak człowiek uczy się na błędach. Odnośnie miłości , to tak również mam i kocham męża i kocham innego platonicznie, jednak nigdy bym nie zdradziła męża. Nie mogę zrobić jemu ( i sobie) takiego świństwa. Nie mogłabym mu spojrzeć w oczy i z nim żyć później.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do goscia z 16.01 to ja z 12.41 wiesz ale tu nie chodzi o to ze ktos w rodzinie pomaga czy nie, to caloksztalt sprawil ze stalo sie co sie stalo,wiem,zadne to usprawiedliwienie, ale...tez zawsze mowilam z nie zdradze.ze nie umialabym sobie sporzec w twarz itd...i pewne by tak bylo gdybym miala dobrego,kochajcego, szanujacego,doceniajacego mnie meza a skoczyłabym z nudów czy z glupoty w bok , to tak wtedy wyrzuty i kac moralny na pewno by byl....ale to jest najgorsze w tym wszystkim ze w obecnej sytuacji nie mam kaca ani wyrzutow.no dobra wyrzuty malutkie są, ale nie takie abym podjela decyzje o zostawieniu kochanka. oddajac dotad cala siebie a nie dostajac nic w zamian zaczelam uzywac zycia, dbac o siebie i stawiac siebie na 1 miejscu, by potem nie zalowac jeszcze bardziej swojej slepoty tak jak juz zaluje teraz. wole zalowac ze cos zrobilam niz ze czegos nie zrobilam. a nie mam zamairu czekac az dziecko dorosnie, bo wteyd bede juz "stara baba", a maz jak bedzie mnie chcial "kopnac w d.." to to zrobi bo zawsze znajdzie sobie mlodsza....patowa sytuacja, beznadziejna,spedzajaca mi sen z powiek.nie wiem co dalej. albo bede tak trwac w tym zwiazku na boku az ktores z nas powie dosc, albo sie tyo wysypie tzn maz sie dowie i wtedy bedzie syf... nigdy nie chcialam byc w tym miejscu gdzie jestem, nigdy nie bralam tego pod uwage,ale jak widac nie ma czegos takiego jak nigdy.... pogubilam sie to fakt, ale mam z kochankiem chociaz namiastke szczescia i milosci, bo w domu uczucia dawno wygasly, jest szara codziennosc. troche za wczesnie zwazzywszy na moj mlody wiek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Młody wiek? Ile masz lat? Jestem w podobnej sytuacji......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×