Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość CIEKAWE33333

sposoby porzuconych kochanek-

Polecane posty

Gość anka s.
nie zadzwoniłam do niej- sma zapytała czy to ze mną jej mąż spędzał tyle czasu...z przyjemnością potwierdziłam. Facet miał poza mną jeszcze dwie dupy!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podnoszę43434

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewela ewela
mam zamiar zadzwonic do niej jak wroci zzagranicy i oznajmic jej jk to kopnelam jej meza w tylek po 3 latach a on znow latal za mna z kwiatami i prosil bym z nim byla:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
już drugi chyba taki temat :-o sposoby zdradzanych żon, sposoby porzuconych kochanek, a ja, jako była zdradzona żona i obecna kochanka pytam PO CO? były mąż miał inną? wysłałam do niej tylko 1 maila żeby jej powiedzieć, żeby poczekała do rozwodu, bo są pewne niezałatwione sprawy, a my ciągle walczymy... tj ja walczyłam, a on mówił, że chce. nie posłuchała. miała prawo, teraz to wiem, wiem jak ją zamotał :-o odeszłam, wyjechałam. chciał wrócić? kochałam, więc dałam szansę, spierdolił sprawę po raz drugi, poszłam dalej. kochanek jest, na razie jest dobrze, jeśli da dupy, pójdę dalej. nie będę dzwonić do żony, wysyłać maili, smsów, po co? z zemsty? za co? to JA jestem kochanką, to JA jestem bezprawnie w tym układzie. mścić się na nim? po co? jeśli okaże się złamasem, nie będzie wart mojego splunięcia, a najlepszą "zemstą" będzie całkowita olewka tematu, zapomnienie, zero uwagi. więc PO CO, drogie panie? PO CO?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...temat jest skomplikowany. Zgadzam sie Nie-ja wchodzac w uklad zakazany przyjmujemy niepisana zasade MNIE NIE MA, zemsty sa nie na miejscu. Tylko dlaczego tak jest? Bo chyba ciagle jestesmy niewolnikami mysli, ze kocha sie tylko raz i na zawsze, a rozstanie jest zyciowa porazka godna najwyzszej kary. Jest porazka, ale karac samemu siebie i partnera pieklem nie ma sensu. Ach mozna by dlugo pisac tylko po co? Szanowac siebie i innych. PS Nie, nie od zawsze bylem taki madry, zycie uczy, jak sierzant w wojsku kopiac w dupe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jako była kochanka i zdradzająca żona kompletnie nie rozumiem tej żądzy zemsty takie zagrywy to totalny obciach moim zdaniem :o kiedy mój lewy układ się rozpadł (niedawno zresztą i nie było to szczególnie przyjemne) to najzywczajniej olałam sprawę co było a nie jest nie pisze się w rejestr:D żonie tylko współczuć należy, a nie burzyć nawet złudnego szczęścia i spokoju

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mężczyźni I KOBIETY nie zostawiają RODZIN, ale odchodzą od WSPÓŁMAŁŻONKA. prawo rodzinne, niestety, tak funkcjonuje w naszym zajebistym kraju, że mężczyzna ma szansę na przyznanie mu opieki nad dzieckiem w przypadku, kiedy żona jest ostatnią szmatą, alkoholiczką, narkomanką, itp. ja od mojego faceta (potocznie zwanego kochankiem ze względu na konfigurację prawną) oczekuję, że spełni swoje deklaracje, a są one BARDZO jasne. to nie jest układ "kochanie, wiesz jak jest, nie mogę on niej odejść, ale ciebie kocham, tak jest dobrze, jak jest", to jest związek pt "chcę z tobą mieć dom, psa i dzieci" a tak się składa, że żeby mieć ze mną dzieci musi być moim mężem i to nie za mityczne 10 lat, ale całkiem niebawem. i to nie wyszło ode mnie, ale od niego. więc jeśli okaże się, że to wszystko pic na wodę i fotomontaż, to znaczy, że facet jest złamasem, oszustem i nie jest wart mojego splunięcia. wyjaśniłam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość esy floresy13eq
podnosze bo ciekawe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całkowicie czarny kot
Gdy się dowiedziałam od niej, że mój facet mnie z nią zdradził - pojechałam tam gdzie się ona z nim umówiła i zastałam ich gdy siedzieli razem w knajpie. Podeszłam do stolika i bez słowa dałam mu w twarz. Ona zaczęła krzyczeć, że wezwie policję. A ja bez słowa wyszłam. Z całego zdarzenia pamiętam tylko jej krzyk i osłupiałego jego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ryskowa ta
mam zamiar powiadomic zone o naszym 5 letnim romansie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wredny prowokator, Zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, że \"...zemsta jest nie na miejscu...\". Popieram też wypowiedzi Nie-ja 🌼. Postąpiłabym podobnie, gdyby mój kochanek zachował się nie fair: zero odzewu, totalna olewka. Może całkowite milczenie spowodowałoby u hipotetycznego k.- refleksje, przemyślenia. Milczenie boli najbardziej. Jestem gorącym orędownikiem elegancji w zachowaniu, zwłaszcza w tak delikatnej materii, jaką są \"sprawy damsko-męskie\" w szczególności \"kochankowanie\". Przyznaję, że rola kochanki trąci upokorzeniem, trzeba się bardzo pilnować, aby nie przekroczyć pewnej granicy. Nie ma mowy o jakichkolwiek kontaktach z żoną, powiadamianiu jej, wysyłaniu smsów, maili, nachodzeniu, etc. Brrr... Paradoksalnie to właśnie działa przeciw kochance.Pozostawia niesmak. Czyż nie lepiej zachować dobre wspomnienia? Gdyby kochanek dokuczył mi bardzo dotkliwie być może, że obmyśliłabym wyrafinowaną zemstę, ale skierowaną tylko i wyłącznie w jego stronę i na pewno nie w stylu: choroba weneryczna czy, nie daj Boże, ciąża. Wszystko z klasą!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja cos od siebie
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moze jestem sentymentalny, ale jednak slowo kochanka jest od slowa kochac. Nie jestem zadnym autorytetem i nie chce sie wypowiadac o zasadach moralnych, ale pozostawmy w sobie szacunek do ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wow coś dla mnie 5 lat kochanka w końcu porzucona, nie wiem czy mam za to dziękować opatrzności czy płakać....na razie jest na zmianę 6 razy mnie rzucał i 5 razy wracał, spędziłam z nim najlepsze lata mojego zycia....teraz mam 34... zemsta.....tak dokonałam jej wielokrotnie....i tak wracał, zona jego wie o mnie o całych 5 latach, na koniec zarzucił mi moją upierdliwość co do "rozwodu" że kiedy i jak? bo ponoć pozew już był napisany, zarzucił że za dużo chcę! sic! wogóle to ja jestem winna że on nie wytrzymał w trójkącie, że za duzo oczekuję 5 lat! kobitki. Głupia jestem jak ten but że wierzyłam....a wierzyłam.....w te jego powroty i te jego "problemy" jednak okazło się że to ja jestem największym problemem. Mam nadzieję że ten topic się rozwinie pzdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja cos od siebie
live me alone---a jak sie zemscilas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
teraz się nie zemściłam, wczesniej tak.....ale i tak wracał do mnie, po prostu dzwoniłam do jego żony teraz tego nie zrobię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja cos od siebie
i co owiedzialas zonie?jak wogole zaczelas z nia rozmawiac..bo?ja tez mam taki dylemat..zadzwonic czy nie?:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zadzwoniłam, ona wiedziała kimjestem ale przedstawiłam się z imienia i nazwiska, zapytałam jak wygląda ich "sytuacja rodzinna" bo On cały czas ze mną jest jak by to nazwać w "kontakcie", zadzwoniłam po tym jak zapytałam Jego co zamierza dalej i jak usłyszałam że nic nie zamierza. Usłyszałam odpowiedź że "ja mam go w dupie głęboko, on się nie chcę wyprowadzić (mieszkanie jego więc dlatego-tak mi mówił) chciała się ze mną spotkac ale ja odmówiłam a po raz pierwszy odezwałam się do niej jak się o Nas dowiedziała, zadzwoniła wtedy Ona do mnie z prośbą bym była dobrą mamusią dla ich dziecka bo ona odchodzi, oczywiście nie odeszła a ja nie zamierzałam być niczyją mamusią. Napisałam jej że nie jak jej mąż twierdzi że zna mnie pół roku...tylko że dwa lata już, wymieniłam ile razy uprawialiśmy seks i w jakich okolicznościach, napisałam jej też wszystko co o niej wiem od niego. Odpisała że jestem pojebana i że mam się leczyć. Tak też zrobiłam, leczyłam się ale jej mąz mnie znowu przekonał że WARTO więc znowu głupia naiwna uwierzyłam i tak na zleciały kolejne 3 lata w sumie 5. Ostatnie 3 to kiedy ona doskonale wiedziała że się spotykamy, coprawda ja się wy[prowadziłam z tego miasta ( jak to on mówił dla kamuflażu, żeby było lepiej) ale i tak się spotykaliśmy teraz nie będę się mścić, do tej zakutej pały jego żony i tak nic nie dociera, a może jej z tym dobrze, ma swój interes w tym, chce się poniżać niech to robi ja się już nie poniżam choć przyznam że nie z własnej woli, To On zrezygnował, ja bym w tym siedziała nie wiem po co. Jak ktoś uważa że małżeństwo w 5 letnią kochanką w tle jest ok to spoko jego sprawa, moim zdnaiem nie ma już co ratować. przypuszczam że on ma po prostu kogoś..bardziej dyskretnego niż ja...choć w zyciu bym go o to nie posądzała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja cos od siebie
u mnie sytuacja wyglada tak,ze jego zona domysla sie, ze jestesmy "razem",zreszta kiedys przeczytala mojego smsa do niego i ma moj nr.pare razy pisala smsy z neta wiec ja nie mam jej nr.ale z checia bym jej popisala troche smsow;) z nim jestem "od lat",zrywamy i wracamy bo jest nam z soba dobrze,ale ja juz powoli mam dosc i zastanawiam sie co zrobic,bo ona swego czasu tez "uprzykrzyla"mi zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do ja coś od siebie wiesz....nie wiem czy uprzykrzając jej życie pomożesz sobie...masz dość....to to skończ...wiem łatwo mówić, ale słuchaj ona się nie rozpłynie tylko dlatego że napiszesz jej że jej mąż ma z Tobą związek :-( nie wiesz do czego są zdolne zdradzane kobiety, do wszystkiego ale napewno nie do tego żeby męża puścić wolno nawet po tak \"rewelacyjnych\" wiadomościach, tym bardziej złapie argument żeby nim targać i satwiać warunki a ten biedaczek nie będzie im mógł podołać więc sytuacja się jeszcze bardziej zasyfi, jeszcze bardziej będzie Cie bolało. piszę tak bo sama to przerabiałam, choć nie upieram się że są inne scenariusze. Życzę Ci i sobie też siły żeb y od tego kolesia się uwolnić, zerwać to....to jest najlepsze wyjśćie choć zarazem najtrudniejsze trzymaj się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja cos od siebie
tak latwo powiedziec-odejsc,ale nie potrafie,tyle razy zrywalam i wracalam ,a on mi tego nie ulatwial,bo zawsze byl,gdy go potrzebowalam,odwiedzal,gdy bylam chora,dzwonil,pisal itp,tyle ze ten "uklad"wykancza mnie juz,ona czasem pisze,nie bede cytowala smsow,ale wiadomo ze jestem"ta najgorsza"itp.wiem,ze ona sie nie rozplynie ale czasem chcialabym jej dopiec,zeby miala ta pewnosc,ze ja z nim juz "jestem"tyle lat,ale licze sie z konsekwecjami i tym co moze mnie czekac pozniej,moze zostac niesmak,a ona moze roznie zareagowac i "umilic"mi zycie,on od niej nie odejdzie,zreszta ja tego nie chce,ale on tez nie chce bym ja miala kogos:O wiec jestem miedzy mlotem a kowadlem,miotam sie,bo mi zalezy i tak to wyglada od kolku lat:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marianne7
A na czym Ci zależy bardziej? Na nim, czy na samej sobie? Odpowiedz sobie na to pytanie i odpowiedz co robić przyjdzie sama. Ja tez zastanawiam się nad tym pytaniem i nie wiem... Powinno najbardziej zależeć mi na naszym dziecku i pewnie tak jest, ale ono w pewnym sensie jest poza układem, choć oboje je krzywdzimy, oboje tez zawsze bedziemy kochac. Jestem zona zdradzana (choć podobno nie fizycznie, ale chyba jeszcze gorzej uczuciowo). Mąż oswiadczyl, że mnie nie kocha, a co do kochanki (chyab przez duże K należy to pisać, skoro taka nieskalana seksem?) nie okreslil się (najpierw bylo, ze sie wyprowadza, potem ze moze wszystko cofnac, teraz nie wiem na czym stoję), a wszystko przez to, że (podobno z miłości) wykupil ze mna mieszkanie, które nalezalo do jego matki (ona wciaz z nami mieszka). Teraz nie moze sie rozwiesc zanim sie na niego nie spisze i caly czas mota, zebym to zrobila (mami mnie jakimis mzonkami). JA troche sie mszcze, troche dbam o interesy dziecka i moje (nie mam innego mieszkania), ale przede wszystkim nie wierze juz w ani jedno jego słowo... Smutne ale po 9 latach związku, smierci dziecka i narodzinach drugiego, nie moge sie pogodzic z tym, ze juz mnie nie kocha, ze nie jestem najwazniejsza. Powoli to do mnie dociera, ale wtedy on zaczyna sie kolo mnie krecić i znow w glowie mam namotane. Chce, zeby dal mi juz spokoj, ale jednoczesnie nie chce odpuscic. Mysle, zę to moje niespisywanie jest zemsta. Jednoczesnie krzywdze sama siebie, tak ze zaczynam wariowac... A on sie oddala... A potem, przybliża (łącznie z seksem - lepszym niż kiedykolwiek!!!)... To trwa dopiero 2 miesiace, a ja mam wrazenie, ze lata, taka jestem wykonczona. On nie moze calkiem do niej odejsc, ani kochac mnie, bo to juz minelo... CZy powinnam sie spisac, zeby to skonczyc? Czy zaufac notorycznemu kłamcy, który w dodatku niczego nie oferuje w zamian? Jak żyć??? Nawet psycholog złapałby się za głowę, takie to pokręcone...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do marianne
wiesz marianne jak Cię czytam to tak jak bym widziała żonę mojego byłego....taką ją własnie widziałam oczyma wyobraźni, bo nigdy jej nie poznałam, widziałam jedynie parę razy na ulicy, kilka razy rozmawiałam przez telefon. Prawie Dokładnie pasuje mi Twoja opowieść. Żeby nie było ja to już dla niego przeszłosć, dla jego żony On to przeszłość (podobno rozwód we wrześniu) Nigdy nie rozumiałam argumentacji jaki mi przedstawiał dlaczego jeszcze mieszkają razem....a nasz związek trwał 5 lat. Pozwolił żone skończyć drogą szkołę policealną żeby wogóle mogła zacząć pracować i zarabiać na siebie, Ona też mieszka u "niego" strasznie jej zależy na tym żeby to mieszkanie zostało dla niej. On się nie chciał na to zgodzić, ale pod most żony też nie chciał wyrzucać, dlatego razem mieszkają cały czas. Historie o dziecku...o tym co ona opowiada temu dziecku, jezy włosy na głowie, przecież Ono niczemu nie wienne, to straszne że dorośli ludzie gdy nie mają żadnych argumentów chwytają się czegoś takiego. Ale ja Cię rozumiem na swój sposób, uwierz mi że rozstanie po 5 lartach obiecanek cacanek, czekania, dostosowywania się jest tak samo bolesne jakd owiedzenie się o zdradzie wielu się oburze że się porównuję...no cóż w moim przypadku straty psychiczne i emocjonalne są ogromne. Wierzyłam mu jak nikomu, nigdy nie podważałam jego zdania, ufałam, choć co roku nie następowało to co miało nastąpić, całe moje życie przystosowałam do Niego, czekałam i wierzyłam że jka w końcu żona skończy szkoły, znajdzie pracę, wyprowadzi się to będziemy razem tak naprawdę.... Niestety tak się nie stało Chyba groźba wywiezienia dziecka za granicę zadziałała na Niego....jego zona mu kiedyś powiedziała...każda tylko nie Ona (czyli Ja) inaczej więcej dziecka nie zobaczysz. wiesz mnie jest teraz bardzo ciężko ale mam otwartą drogę, dla mnie się już ten koszmar skończył, dla Nich nie. Nie wyobrażam sobie jak można żyć z kimś kto 5 lat Cię zdradzał? Ośwaidczył że nie kocha, wyprowadził się do pokoju obok, przestawał dawać pieniądze...jego zona jednak od niego nie odeszła. Zastanów się czy warto żyć z takim "trupem w szafie" nie sądzę że kiedykolwiek da się zmienić sytuację po tym co usłyszałaś od swojego męża. Postaraj się być silna dla Niego, niech żałuje, a proponuję kochance donieść że sypia z Tobą regularnie...to napewno wywoła pomiędzy nimi wojnę, to może być twoja "mała zemsta" ja bym tak zrobiła pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość budietka
ich sposoby: ciąża- łapananka.. lalki voodoo robienie z siebie smutnej biednej robienie fot z facetami i sztuczny uscmiech az migadąłki widac( jakby on czy ona widzieli to aby zobaczyli jak sie super bawiała na pokaz) sledzenie go pisanie na gg mail i sms pisanie tez wszystkiego aby tylko wygrysc obecną.. obgdaywanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do marianne
to ja może jako była kochanka powiem koleżance powyżej jakie były moje sposoby -tłumaczeniu mu że bez kasy da się zyć, że strata mieszkania to nie koniec świata, oboje niezle zarabiamy, niech odda wszystko zonie, razem damy sobie radę -proponowałam nawet że wezmę kredyt żeby jej kupić mieszkanie skoro on nie chce swojego stracić(ale byłam głupia!) -proponowałam że spłacę jego długi-do których zona się nie przyznawał choć były wspólne, do Jego mieszkania była chętna ale o tym że OBOJE mają dług i OBOJE powinni go spłacić zapomniała -byłam bardzo dyskretna, "chroniłam" go w pracy bo razem pracowaliśmy, rozumiałam że nie może się ze mną publicznie pokazywać-małe miasto -zawsze byłam na zawołanie, zrezygnowałam ze swojego zycia, przyjaciół, znajomych...w końcu straciłam wszystkich...ja zawsze starałam się być do dyspozycji na wypadek gdyby On mógł! -bardzo dbałam o natykoncepcję żeby nic nam się nie przytrafiło co by mogło pogorszyć jego sytuację -przekonał mnie że rozmowy z jego żoną nie mają sensu i że pogarszają jego sytuację -przekonał mnie że jak się wyprowadze do innego miasta to będzie lepiej w trakcie rozwodu :-) i tak zrobiłam :-) Generalnie zrobiłam z siebie totalną kretynkę bo na koniec zupełnie z zaskoczenia dostałam kopa w dupę na księżyc, nie wytrzymał mojej frustacji, samotności, ciągłym oczekiwaniem na niego, rezygnacji z siebie (ale tego wymagało to żeby ten związek wogóle mógł istnieć) On nie zrobił NIC a ja CIągle wierzyłam że nie może, że tak sytauacja że to ja muszę...GÓWNO nic moje sposoby nie dały, odszedł, olał mnie, powiedział że już nie kocha, że już zapomniał o mnie to boli na to, że ktoś przestaje kochac kochanka nie ma nic, tylko siebie, zona zawsze może wyciągnąc akt ślubu, obrączkę, przyzęczenie w kościele jak kto wierzący i dziecko na świadka zdrady. Na ogół to wystarczy żeby Go zatrzymac. Kochanka nie ma nic, żadnych argumentów, oprócz sowjej miłości i wytrzymałości która się obraca przeciwko niej. To jest takie czyste...nie kocham Cię już..odchodzę..koniec....NIC NA MNIE NIE MASZ...co innego zona Ona ma na NIEGO WIELE! i na ogół to wykorzystuje i na ogół każdy facet w to wejdzie bo sie boi NOWEGO i tego co może zrobic zona choćby ze wspólnymi dziećmi. Kochanka nie ma nic oprócz miłości NIC po wszystkim zostaje sama, z niczym, poraniona i skrzywiona psychicznie i sama musi się z tym uporać nikt jej w tym nie pomoże, często wpędzona w lata, bezdzietna, SAMA na tym świecie..bo poświęciła dużo lat ZŁUDZENIOM nawet teraz jka większośc żon dała bym wszystko żeby był, nie ważne na jakich zasadach....żeby był, nie ważne że ma żonę i że mnie nie kocha....żeby był....ale On już nie chce być...nie mam go CZYM zatrzymac przy sobie, nie mam z nim dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość galicja ..../////
do tej pani powyzej----podpisuje sie pod Twymi slowami obiema rekoma...ale to ja skonczylam,ja powiedzialam o nas jego zonie,ja go zostawilam...z milosci,bo bolala samotnosc,wieczory gdy wracal do niej,pustka w swieta i weekendy..minely lata ,jestem sama i nie wiem co u niego ale ile bym dala by znow byc z nim choc na chwile,zniszczylam to dla "wspolnego"dobra...czy warto bylo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do marianne
do Pani powyżej :-D tez bym dała wszystko żeby wszystko wróciło, mimo tej zony i tego wszystkiego..Z NIM było nalepiej i wiem że z nikim lepiej nie będzie, tego strasznie żal, trudno się z tym pogodzić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×