Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niclas

Czy liczycie się ze zdaniem partnera przy wyborze ginekologa?

Polecane posty

Gość Hania82
nigdy nie slyszalam zeby facet bylo o to zazdrosny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papuzanka26
zgooglowalam "zazdrosny o ginekologa" i co? napierwszych 2 czy 3 stronach jeden facet mowi o tym,ze czul sie nieswojo wiedzac o lekarzu mezczyznie, a cala reszta puka sie w glowe i mowi o tym jakie to bez sensu. to nie sa zadne fakty,ze mezczyzna zdradza z powodu "urazonej przez badanie ginekologiczne" dumy.dospiewales sobie to i dlatego nie przyjmuje do wiadomosci twojego argumentu. zgadzam sie z kolezanka wyzej, czasem facet po prostu nie jest wart zachodu, bo zycie nie jest uslane rozami i szkoda czasu i energii na wyimaginowane problemy przewrazliwionych facetow. no chyba,ze kobieta jest tzw meczennica z wyboru, ale to juz jej sprawa. zdrada nie ejst rozwiazaniem-zgadzam sie, jesli jakis facet, czy kobieta, ryzykuje zwiazek z powodu dumy to jest nic nie wart i kropka. mozna przeciez porozmawiac,ale ty caly czas zaznaczasz,ae to kobieta powinna ciagnac faceta za jezyk,a przeciez w zwiazku powinno sie rozmawiac otwarcie. jesli to facet ma problem to powinien to glosno powiedziec a nie "zazenowywac sie" jak to okresliles i liczyc na to,ze kobieta wspanialomyslnie wyciagnie z niego o co chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** * *** ** *** *** *** ***
i leczyć się nie mam bo mogą mi w szpitalu hiva wstrzyknąć i moze do ginekologa to wcale lepiej nie chodzić bo tam też się można zarazić. w ogóle życie to niebezpieczne jest, bo zazwyczaj kończy się śmiercią. nie marzę o tym by być zdradzoną, bo kto by o tym marzył...ale dla mnie większą stratą byłoby życie z kimś kto zdradzi z powdu zazdrości o ginia niż życie z kimś takim. powiem ci tak nie raz myślałam ze lepsza śmierć niż zycie z popaprańcem, który wciąga Cię w swoją chora grę. co do życia. życie jest jakie jest trzeba je takim brać, a nie asekurować się ze wszystkich stron. nie dasz rady żyć szczęśliwie przejmując się każdą bzdetą. nie można żyć w lęku przed złymi rzeczami one zdarzą się niezależnie od naszego strachu. pilnowanie każdego szczegółu, żeby nic nie przeoczyć żeby nie zdarzyło się nic złego to dla mnie droga do nerwicy natręctw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
argumentu sobie nie dośpiewałem. Ale widzę, że końcu dopuściłaś myśl o rozmowie. To duży sukces. Myślę, że robisz dość duży błąd w podejściu do facetów. Oczekujesz od nich, żeby byli zbyt bezproblemowi, zbyt równi. Wiele kobiet tu błądzi. Wymusza na facecie zachowania twardziela, bo to w końcu facet. A skutki są nieraz opłakane. Facet wie, że ma przynieść forsę do domu, bo jest facet. Żona nie przyjmuje argumentu o trudnościach, bo prawdziwy facet przecież umie zdobyć forsę. No i zadłuża się nasz twardziel u podejrzanych typów. To jaskrawy przykład. Ale lekkomyślność kobiet prowadzi czasem do takich zachowań mężczyzny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** * *** ** *** *** *** ***
ja chciałam powiedzieć ze ja nic przeciwko rozmowie nie mam...byłaby akurat bardzo pożądana, bo uważam ze o problemach trzeba mówić. pytanie jakiego rodzaju jest to rozmowa. bo dla mnie to forsujesz pogląd że facet powie a kobieta ma od razu wziąć jego zazdrość pod uwagę i czynić wysiłki by przeciwdziałać jego lękom...łagodzić jego zazdrość (wyznaniami komplementami czy kij wie czym) lub zmienić lekarza. po takiej rozmowie bym powiedział bye, bez żalu. inna była by rozmowa gdyby facet przyznał się do problemu i chciał moje wsparcia w jego rozwiązaniu np wspólnej wizyty u psychologa. ale to jest zupełnie inna postawa niż ta o której piszesz "masz tu kobieto zobacz co czuje i szanuj to dostosowując swoje zachowanie"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nieprawda. Polemizując z Betoniarką napisałem, że wcale nie trzeba ustąpić przed samczą fobią. Rozmowa prawdziwa polega na tym, że jej wyników nie znamy. Być może byś mnie przekonała, a byś może Ty sama byś uznała, że cierpienie faceta jest rzeczywiście nie warte Twojego uporu. Czy zgodziłabyś się z taka ogólną myślą, że jeżeli mężczyzna i kobieta kochają się głęboko, to na pewno znajdą wyjście do przyjęcia przez obie strony?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** * *** ** *** *** *** ***
"ona nie przyjmuje argumentu o trudnościach, bo prawdziwy facet przecież umie zdobyć forsę. No i zadłuża się nasz twardziel u podejrzanych typów. To jaskrawy przykład. Ale lekkomyślność kobiet prowadzi czasem do takich zachowań mężczyzny." --> nie takie zachowanie to wynik skretynienia faceta, kierowanie sie nie właściwymi pobudkami...zrozum czy ta baba na niego nasra czy wymaga nie wiadomo co ta głupia pożyczka to jego wybór. to co opisałeś to jak wymigiwanie się od wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny! dobrał sobie babę materialistkę niech sam decyduje co z tym dalej. on nadal jest człowiekiem z wolnym wyborem, mimo jej fochów i pretensji. żaden człowiek nie może być odpowiedzialny za to co zrobił ktoś inny!! jeśli rzucisz zonę a ona się zabije z rozpaczy to to będzie tylko jej wybór że postąpiła ze sobą tak a nie inaczej, anie Twoja wina. to jest istota wolnej woli. wszystko co czynisz czynisz będąc sam tego przyczyną i nie masz prawa doszukiwać się winy w otoczeniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** * *** ** *** *** *** ***
uważam że jeśli się kochają to znajda wyjście. tylko że to co mówię zdrowym wyjściem jest praca faceta nad sobą bo problem tkwi w nim. decydowanie o swoim ciele należy do bardzo prywatnej sfery każdego człowieka i włażenie w nią jest zachowaniem z pogranicza przemocy. dlatego sens tu ma praca faceta nad sobą. u mnie taka rozmowa mogla by się skończyć tylko wtedy pozytywnie gdyby jej wynikiem było by zachowanie moich granic. tego ze sama decyduje komu chce pokazać moje ciało (i sprawa dotyczy nie tylko ginekologa, bo są tez plaże dla nudystów, koedukacyjne sauny itp.).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a u mnie jest odwrotnie
moj partner w ogole sie nie wtraca. Ale ja sama z siebie wybralam kobiete i do mezczyzny ginekologa bym z wlasnej nieprzymuszonej woli nie poszla i juz ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** * *** ** *** *** *** ***
ps. a co myślisz o sytuacji gdy facet ma kompleksy i znajdują z partnerką kompromis który godzi w jej naturalne granice...i przez lata jest wszystko niby pięknie, ale po jakimś czasie jej psychika buntuje się w akcie samoobrony przed stałym naruszaniem naturalnych psychicznych granic...i zabija milość...i efekt jest taki ze to kobieta zdradza lub odchodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz co, że Ty mądra jesteś. Ja się z tym nie zgadzam, co piszesz. Nie ma tak w życiu, że moje czyny pozostają bez reperkusji dla innych osób. Ja widzę tu raczej ciąg powiązań ludzkich czynów. Twój pogląd jest jednak klarowny. A jedno jest u Ciebie bardzo ważne. Podkreślenie roli samodzielności. Wiesz co, ja pierwszy raz jestem jako dyskutant na forum i trochę mnie razi taki język wulgarnawy. Chodź do lekarza, do jakiego chcesz, ale zmień dla mnie chociaż język. Dałoby się zrobić? Sorry, za tę uwagę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papuzanka26
alez ja zawsze dopuszczam opcje rozmowy,nie zrozumiales mnie. z twoich wypowiedzi wynika,ze oczekujesz od kobiety jasnowidzenia,ze sie domysli,ze jej facet ma problem,bo on sie zbyt krepuje zeby powiedziec. masz problem, to mowisz,ale nie oczekuj,ze sie domysle o co ci chodzi. i nie oczekuje,ze facet bedzie bezproblemowy, nic takiego nei napisalam. napisalam natomiast,ze w zwiazku trzeba czasem isc na pewien kompromis, bo na tym to polega. nie uwazam,zeby moj facet musial byc macho przynoszacym do domu pieniadze a jak nie przyniesie ile trzeba to awantura i rozwod. to faceci z kompleksami mysla,ze sa warci tyle, ile zarobia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** * *** ** *** *** *** ***
jeśli razi Cię moje słownictwo to przepraszam. jestem dosadna, czasem może zbytnio i nie gwarantuje że w ferworze dyskusji się powstrzymam od słów...zresztą jak chcesz dyskutować na kafe to przywykaj bo ja to tu pisze kulturalnie jak elita ;) co do wpływu na innych. owszem jakiś jest, ale nie powinno się moim zdaniem go przeceniać. uważam, że na tym polega droga do szczęścia, wzięcie na siebie odpowiedzialności za całego siebie...zamiast narzekania ze jestem taki a taki albo czuję się tak a tak bo ktoś nam coś zrobił czy powiedział. myślenie, że to co zrobią inni ma na nas wpływ i czynienie ich odpowiedzialnymi sprawia że jesteśmy jak zdechła ryba płynąca z prądem ...jesteśmy w swoim życiu tam gdzie nas zaniesie postępowanie innych ludzi, lub czyjeś zachowani może nas znieść z obranego w życiu kursu i zanieść do zupełnie innego portu. zaś zastawiając się stale jak to co robimy wpłynie na innych zaczynamy żyć pod/dla innych co nas prowadzi do nikąd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podnosisz naprawdę fundamentalne kwestie. Co za kapitalne pytanie: Czy mam żyć dla ... ? Myślę, że to daje dopiero pełnię szczęścia: Mieć dla kogo żyć. Dlaczego człowiek w desperacji mówi: \"nie mam dla kogo żyć\". Ale też chyba oczekuję, że ja jestem tego wart, by ktoś chciał żyć dla mnie. To jest sprzężone ze sobą. Więc tu się z Tobą nie zgadzam. Ale Twoja uwaga odnośnie wolności jest trafna. Gdzie jest granica życia dla? Czy matka, która całe życie podporządkowała wychowaniu dzieci, zapominając o sobie, już ją przekroczyła? A córka, która zrezygnowała z własnego życia, żeby latami opiekować się starymi rodzicami? Co o tym sądzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** * *** ** *** *** *** ***
Ja nie żyje dla nikogo poza sobą. Może to egoistycznie brzmi i pewnie jakbyś mnie znał, to byś na to nie wpadł, bo lubię ludzi, rozpieszczam swojego faceta i czasem bywam w niego zapatrzona. Jednak sensem mojego życia jest moje życie samo w sobie. Jeśli robie coś dla kogoś, nawet jeśli jest to jakieś poświęcenie to robię to ze swojego wyboru, świadomie że właśnie to wybieram dla swojego życia. Od kilku lat nie dokonuje wyborów które mogły by mnie krzywdzić, z którymi źle bym się czuła, przy których szwankowała by mi psychika lub czuła bym sie np wykorzystana. Uważam też, że najpierw trzeba umieć żyć dla siebie żeby móc dać coś innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** * *** ** *** *** *** ***
niclas --> "Myślę, że to daje dopiero pełnię szczęścia: Mieć dla kogo żyć" dla mnie akurat to zdanie jest największa piramidalną bzdurą. uważam ze to że wielu ludzi jest nieszczęśliwych dlatego, że w nie wierzy. zdanie niby ładne niby na pierwszy rzut oka dobre...ale ludzie odchodzą...umierają, porzucają nas...i nasza pełnia szczęścia zamienia się w największa tragedię i kliniczną depresję. a siebie będę miała na zawsze. nikogo innego nigdy na zawsze mieć nie będę. ja jestem sama dla siebie najcenniejszą, najważniejszą i najbardziej kochaną osobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papuzanka26
ja mysle, ze czesto wlasnie zatracamy sie w innej o sobie zapominajac o wlasnych marzeniach, potrzebach, wlsanym ja. zaczynamy zyc "cudzym zyciem". to prowadzi donikad, bo kiedy drugiej osoby zabraknie nagle zostajemy nam pustka,zal. uwazam,ze kazdy z nas powinien byc odrobine egoista.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, że się znowu z Tobą nie zgadzam. Ale jedna Twoja myśl jest godna uwagi: \"Uważam też, że najpierw trzeba umieć żyć dla siebie żeby móc dać coś innym\". To bardzo mądre słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *** * ** ** ** *** *** *** ***
niclas-->mam wrażenie że niepoprawny romantyk z Ciebie ;) co ro zgadzania się. hmm...wiesz ja podejrzewam, ze wcale nie jest tak ze się nie zgadzasz..tylko podejrzewam, że raczej nie rozumiesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po wczorajszej dyskusji może małe podsumowanie. Jeszcze raz bardzo ostro stanął tam problem wolności drugiego człowieka i granic ingerencji partnera w tę wolność. Powtórzmy pewne ogólne zasady, z którymi także ja się zgadzam. Prawo wyboru lekarza jest prawem kobiety. Mężczyzna, który wywiera na kobietę nacisk, jeśli chodzi o wybór lekarza, ingeruje w intymny obszar jej wolności. Mądrze zauważyła wczoraj Papuzanka26, że mężczyzna, jeżeli ma tu jakieś kompleksy, nie powinien ciężaru uporania się z nimi przerzucać wyłącznie na kobietę, lecz musi też sam popracować nad sobą. Wydaje mi się, że część rozmówczyń lepiej zrozumiała konieczność lub przynajmniej sens rozmowy z partnerem na temat jego obaw. Ale też taki jest właśnie sens mojego postu. Chcę zwrócić uwagę na pewien ważny problem, z którego kobiety może po prostu nie zdają sobie sprawy, a który może mieć negatywny wpływ na ich związek. Absolutnie nie kwestionuję Waszego prawa co do wyboru lekarza. Zachęcam tylko do mądrego korzystania z tego prawa. Ale decyzja ostatecznie należy do Was. Ważne, żeby przed jej podjęciem znać wszystkie za i przeciw. I tak potraktujcie moje uwagi, jako zapis tego, co potencjalnie może kotłować się w umyśle mężczyzny (może nie u każdego z taką samą intensywnością) w związku z Twoją terapią ginekologiczną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papuzanka26
niclas, namawiasz do rozmow i do ciagniecia za jezyk faceta, bo a noz ukrywa prawde, ze mu zle bo zona do lekarza faceta lata. a czy nie uwazasz, ze poruszanie tego tematu przez kobeite moze zasiac niepokoj u mezczyzny, ktory jest zakompleksiony? zalozmy, ze nigdy do glowy ci nie przyszlo,ze chodzenie do ginekologa mezczyzny moze byc jakims problemem i nagle siada kolo ciebie zona i mowi, kotku, porozmawjajmy, czy ty nie masz nic przeciwko moim wizytom u pana doktora G? bo wiesz, w sumie to facet, badanie jest mocno intymne... itp?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest takie ryzyko. Ale tak naprawdę sprawa jest prostsza. Żyjąc razem znamy nasze reakcje, doskonale wyczuwamy, kiedy partnera coś gnębi. Bo spojrzenie nie takie, bo trochę głos mu się łamie i barwa głosu jest inna. Jeżeli dla faceta to stanowi problem, to jest to nieprawdopodobne, żeby nie dał jakiegoś czytelnego sygnału kobiecie. Kobiety są świetnymi psychologami. Ale wydaje mi się, że czasami (i często w sprawie ginekologa) rżną głupa. Widzą i wiedzą, że faceta rozdrażnia ich wizyta u ginekologa, ale racja, tzw. obiektywna jest przecież po ich stronie, więc po miałyby reagować? Po co decydować się na nieprzyjemną rozmowę? Może trzeba by się wtedy zastanowić jeszcze raz nad własnymi motywami? Facet coś tam nawet próbuje wymamrotać, ale zawsze można go zbyć pytaniem w stylu \"No chyba nie masz nic przeciwko temu, że idę do lekarza? Albo \"No chyba nie chciałbyś, żebym umarła na raka?\". \"Nie, nie ależ skąd, ja tylko ... nie, nie ważne\". I pogadali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papuzanka26
no wlasnie jak stwierdziles obiektywna racja jest w tym momencie po stronie kobiety wiec wystarczy wytlumaczenie,ze to lekarz i chodze do niego, bo jest swietnym specjalista a chyba zalezy ci na zdrowiu moim i przyszlych dzieci. rozsadnemu facetowi to wystarcza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeżeli kobieta sformułowałaby to tak, jak Ty, to już brzmi znaczniej lepiej. Niestety kobiety reagują tu często agresywnie, czy w każdym razie nerwowo. Obie strony się nastroszają i chowają się w sobie. Rozmowa staje się prawie niemożliwa. Dla faceta to problem trochę wstydliwy i tu trzeba delikatności. A wiesz jaka jest jeszcze korzyść z rozmowy? Facet, jeżeli tłamsi ten kompleks w sobie, buduje całkiem przerysowane wyobrażenia. Wpada w obsesję. A rozmowa może pomóc całą te problematykę, że tak powiem, sprowadzić na ziemię. Mam jeszcze pytanie formalne do Ciebie, jako stałej bywalczyni forum. Czy mam prawo w naszej dyskusji powołać się na adres innej strony internetowej, innego forum? Jeżeli nie wiedziałabyś, to proszę o odpowiedź moderatora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marysienka ta malutka
Dla mojego meza nie ma to zadnego znaczenia czy facet czy kobieta. Leczylam sie juz zarowno u kobiet ginekologow jak i u faceta i wybralam jego z uwagi na wieksze kwalifikacje. Niejako ginekologa wybralismy sobie razem i wspolnie zdecydowalismy sie na niego. Co do ekscytacji intymnymi czesciami ciala to jakos nie sadze by taki lekarz je mial szczegolnie, ze on w ciagu dnia musi ogladac dziesiatki cipek zarowno starszych jak imlodszych kobiet. czesto maja one jakies choroby, sa podraznione---nie sadze by to bylo cos przyjemnego dla niego. A jesli chodzi o pacjentki to jesli chwala ginekologow to z nardziej z medycznego punktu widzenia. moze czasem robia to nieumiejetnie, ale watpie by przezywaly u ginekologa orgazmy czy jakies ekscytacje. Badanie ginekologiczne samo w sobie nie jest przyjemne dlatego wazne jest by bylo przeprowadzone jak najdokladniej by nie musiec latac potem n-razy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marysienka ta malutka
Jeszcze jedno. jezeli zwiazek jest udany, para sie kocha i ufa sobie to wybor ginekologa dla faceta nie jest zadnym problemem bo zdaje sobie sprawe ze tu chodzi o zdrowie jego partnerki a nie o jakas przyjemnosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** * *** ** *** *** *** ***
witam kolejnego dnia dyskusji. ja powiem tak. niclas--> nie skłoniłeś mnie do żadnej refleksji na temat problemu wyboru lekarza ginekologa i wpływowi tej decyzji na związek. moje życie składa się z dużo poważniejszych spraw, a wybór kto mi raz na pół roku przeprowadzi rutynowe badanie nie zaprząta mojej głowy dłużej niż 5 minut. to po prostu nie jest dla mnie życiowa sprawa. owszem ma znaczenie dla mojego zdrowia tak samo jak to jaki chleb jem. nie zastawiam się jednak codziennie jaki chleb kupie, nie rozpatruje 10 marek, ani tego co poczuje mój partner jak kupie biały zamiast pełnoziarnistego...kupuje taki jaki mi pasuje i już. poruszyłeś natomiast kwestie z innej strony : piszesz "Żyjąc razem znamy nasze reakcje, doskonale wyczuwamy, kiedy partnera coś gnębi. Bo spojrzenie nie takie, bo trochę głos mu się łamie i barwa głosu jest inna." i powiem ci, że dla mnie to zasada związku, ze jak widzę że coś jest nie tak to staram się zastanowić gdzie jest problem. to nie ważne czy sprawa dotyczy ginekologa, czy czegoś absolutnie innego (np tego czy zaprosiłam teściów na niedzielę, czy powiedziałam coś, czy ogólnie cokolwiek). ludzie którzy się kochają nie ignorują takich sygnałów w żadnej sprawie. nie musisz Ty facet (płeć prostsza w komunikacji, która o wiele prościej reaguje, mniej szuka podtekstów i drugiego dna) pouczać kobiet by reagowały na sygnały. przeciętna kobieta szuka ukrytych znaczeń w gestach nawet wtedy gdy facet nic nie myśli i nie ma problemu. nie musisz nas uczulać. te które kochają i im zależy na związku spostrzega każdy syndrom i zadbają o sprawę. te które oleją...cóż tych nie warto uświadamiać. po za tym mam wrażenie, że jesteś i obracasz się w towarzystwie mężczyzn zniewieściałych, zakompleksionych i nietypowych. nigdy nie byłam z facetem który nie umiałby mówić o problemach. to kobiety ukrywają lub sugerują licząc ze mężczyzna w cudowny sposób się domyśli. faceci jakoś jak do tej pory nawet z najtrudniejszymi problemami wyjeżdżali mi "kawa na ławę".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marysieńko, ależ nikt nie twierdzi, że badanie ginekologiczne to przyjemność. I ja to zaraz na początku zaznaczyłem. Jeżeli dla mężczyzny jest tu problem, to dotyczy on jego, że to on czuje sie upokorzony, a nie, że żona przeżywa orgazmy na fotelu. To bzdura. Natomiast co do motywacji ginekologa, nie jest to dla mnie oczywiste. No bo dlaczego, przynajmniej w Polsce, faceci tak dominują w tej specjalności? Dlaczego rozkład płci nie jest tu taki jak np. u okulistów, laryngologów? Co młodego chłopaka po medycynie tu przyciąga?. Fascynacja regularnością cyklów kobiecych i tajemnicą życia poczętego? Śmiem wątpić. Twój głos w dyskusji jest cenny, bo pokazuje zrównoważoną reakcję partnera na tę problematykę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość papuzanka26
alez niclas, czy sugerujesz w ten sposob, ze faceci wybieraja ten zawod, bo czuja sie podekscytowani faktem ile to polnagich kobiet poogladaja? Przeciez wiekszosc kobitek chodzi do lekarza jak juz cos sie z nimi zadzieje zlego i czy twoim zdaniem jest to taka przyjemnosc ogladac mase infekcji, grzybic, nadzerek i to przeciez nie tylko u mlodych, zgrabnych czy zadbanych kobiet,ale u tych starych, schorowanych, nieraz brudnych i smierdzacych. ja po paru miesiacach takiej pracy mialabym chyba wstret do seksu. wpadasz w jakas paranoje i wszedzie widzisz wroga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×